Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Nowa ksiega Huncwot�w!
Księgę prowadzą Huncwoci Syrcia
Do 01`12`2008 Księgę prowadziły Milaj i Marcy
Do 20 lipca 2008 roku Księgę prowadzili Huncwoci:
Lilly Sharlott - James Potter
Karolla - Peter Pettigrew
Melisha - Syriusz Black
The Halfblood Princess - Remus Lupin

[ Powr�t ]

Poniedziałek, 11 Sierpnia, 2014, 19:40

80. Wpis osiemdziesi�ty.

Ma�o Petera wysz�o. Jako� zacinam si� na tym ch�opaku, no. Ci�ko o nim pisa�, mo�e dlatego, �e go cholernie nie lubi� i w jaki� dziwny spos�b jednocze�nie mi go szkoda. C�. Dodaj� tyle ile wysz�o, �eby nie przed�u�a�.
I witam serdecznie nowe nicki ( zosta�cie na zawsze :D ). Wierzcie lub nie, ale namacalny dow�d na to, �e kto� czyta twoje wypociny naprawd� pomaga spi�� si� i napisa� kolejny wpis :)



Niesamowite. Przez ostatnie kilka miesi�cy zd��y� zapomnie�, �e poranki mog� by� tak ciche. Nie znosi� tego w jaki� spos�b. Codziennie rano budzi� si� sam, sam wstawa� i schodzi� na �niadanie. W�a�ciwie to rzadko kiedy natyka� si� na kogo� z rodziny. Czemu? Nie mia� poj�cia. Nawet skrzat domowy zdawa� si� go unika�. Dziwne przeczucie podpowiada�o mu, �e szykuj� co� g�upiego, zapewne z nim w roli g��wnej – przecie� mia� pi�tna�cie lat, a to jest TEN wiek, kiedy zaczyna si� nieszcz�snych nastolatk�w ze sob� swata�. Podejrzewa�, �e nie chceli rozmawia� z nim ani przy nim, by niczego si� nie domy�li� – wtedy mogli by go nagle postawi� przed faktem dokonanym. Jakby i tak nie wiedzia�, co go czeka… Kilkakrotnie stercza� prawie godzin� przed drzewem genealogicznym jego rodziny na �cianie w salonie, zastanawiaj�c si�, z kim, u licha, mogliby go o�eni� (odkry� przy tym z niedowierzaniem, �e Frank Longbottom to jego daleka rodzina, oraz, �e ma siostr�!). W�a�ciwie nie by�o z kim, no. Chyba, �e na tym gobelinie nie by�o wszystkiego. Wyd�� wargi. Nie mia� poj�cia jak wygl�da�a sytuacja w innych rodzinach, a przy stole na uroczystych, co weekendowych kolacjach nie raz widywa� jakie� m�ode, wykrzywione panny, kt�rych rekordem by�o zjedzenie w ci�gu godziny dw�ch ziarenek groszku. Bardzo zadziwiaj�ce to jednak nie by�o, bior�c pod uwag� fakt, �e przy ka�dym ruchu takiej nieszcz�nicy zaci�ni�ty wok� niej gorset wydawa� z siebie ostrzegawcze odg�osy. I we� tu z tak�, no… Chocia� trzeba przyzna�, �e jedna z nich zwr�ci�a jego uwag�. Gdyby Remus mia� siostr�-bli�niaczk�, pewnie w�a�nie tak by wygl�da�a. Ten sam nos, brwi, rysy twarzy, kolor w�os�w. W buzi r�nica by�a jedynie w barwie oczu i kszta�cie ust, bo jej by�y wi�ksze i pe�niejsze. Parskn�� do siebie na wspomnienie lupinowej odpowiedzi, kiedy opisa� mu swoje spostrze�enie w li�cie – w zwrotnej kopercie by�a jedynie ma�a kartka z wielkim, kulfoniastym: „NIEMO�LIWE!!!” oraz zdj�cie, kt�re musia� sam sobie zrobi�, bowiem wyra�nie wida�, �e z dzikim wytrzeszczem wykrzywia facjat� w skrajnym przera�eniu do obiektywu aparatu, kt�ry sam trzyma. �aden list od przyjaci� go tak nie rozbawi�, jak ta szale�czo ekspresywna wiadomo�� od Remusa. Nie m�g� przesta� si� �mia� przez kilkana�cie minut, a gdy zerka� na zdj�cie, znowu zaczyna� rechota�.
Przechyli� si�, opadaj�c plecami na ��ko. Nudzi� si�. Wakacje trwa�y ju� od czterech tygodni. Ju� i dopiero, mo�na rzec. Z Huncwotami jeszcze nie mia� okazji si� spotka� – rodzice Jamesa zawin�li go w kufer i wywie�li gdzie� za granic�, a bior�c pod uwag� fakt, �e w �adnym li�cie Rogacz nie u�ci�li�, gdzie jest, to on sam nie wie, w jakim kraju si� znajduje. Kolejny m�zg. Szarooki za�mia� si� do siebie pod nosem, po czym westchn��. Pettigrew z kolei, obra�ony na ca�y �wiat oraz og�lnie przybity ostatnimi wydarzeniami, nie odpisywa� na listy.
Nudzi�o mu si�. Dzisiaj mia�a by� kolejna kolacja.
Le�a� tak d�u�sz� chwil�, z r�kami pod g�ow� i wzrokiem wlepionym bezmy�lnie w baldachim. W domu panowa�a taka cisza, �e to by�o a� dziwne. By� sam? Zmarszczy� brwi, podnosz�c si�. Chwiej�c si� lekko przez zawroty g�owy, dotar� do drzwi i wyszed� na korytarz. Znieruchomia�, nas�uchuj�c.
Cisza.
- Co jest, no… - mrukn�� do siebie, po czym ruszy� do pokoju Regulusa. Uni�s� r�k�, �eby zapuka�, ale zaniecha� tego pomys�u. U�miechaj�c si� do siebie lekko, powoli chwyci� za klamk�, po czym gwa�townie otworzy� drzwi, wpadaj�c do �rodka z rykiem bojowym na ustach i… W ostatniej chwili opar� si� o otwarte przed chwil� drzwi, �eby nie upa��. Regulus z pop�ochem na twarzy odrzuci� za siebie jakie� czasopismo, po czym w panice zdar� kotary z ��ka i zas�oni� si� od pasa w d�. Syriusz powoli si� wyprostowa�, czuj�c si� bardzo niepewnie.
- R-regulusie… - b�kn��. Zagryz� warg�, �eby si� nie roze�mia�, a na twarz m�odszego z Black�w wp�yn�� szkar�atny rumieniec.
- Wyjd�! – sykn��. – Wy�a� st�d, no!
�apa skierowa� wzrok ni�ej, z zaczerwienionej twarzy m�odszego brata na spodnie walaj�ce mu si� w kostkach.
- Reg – zacz�� ponownie, po czym wzi�� g��bszy wdech. – Na przysz�o�� zamknij drzwi od �rodka, co? Mniejsze ryzyko, �e kto� ci� z�apie na zabawianiu si� ze sob�… - Ponownie parskn��. Zamkn�� za sob� drzwi, podchodz�c bli�ej.
- Powiedzia�em, �eby�… - zacz�� m�odszy dr��cym g�osem, ale Syriusz machn�� r�k�.
- Daj spok�j – mrukn��, si�gaj�c za brata i chwytaj�c gazet�. – Ohoho… - wyrwa�o mu si�, kiedy przerzuci� j� na szybko, przegl�daj�c zawarto�� trzymanego Playboya. Wygi�� wargi w pe�n� uznania podk�wk�, kiwaj�c g�ow�. – To ojca?
Regulus skin�� g�ow�, zaciskaj�c pi�ci na kolanach. Szarooki patrzy� na niego chwil�, po czym za�mia� si� szczekliwie.
- Po�ycz� sobie p�niej! – o�wiadczy� rado�nie, po czym ruszy� do wyj�cia. – I zamknij drzwi, serio. Jeszcze by tylko tego brakowa�o, �eby to matka ci� na trzepaniu przy�apa�a…
Gdy drzwi zamkn�y si� za Syriuszem, Regulus ukry� twarz w d�oniach.
- Merlinie… - szepn��.

* * *

I should have reconsidered all those things I said I'd do
so now I'm changing all those changes
that I made when I left you


Remus westchn�� ci�ko przez nos. Jak on nienawidzi� lata. Obr�ci� powoli g�ow� w stron� w��czonego radia, le��c plackiem na terakocie w kuchni. Zmarszczy� nos, kiedy da�o si� s�ysze�, �e w kominku nagle buchn�� ogie�. Z p�omieni wymaszerowa� jego ojciec, kt�ry znowu zapomnia� dokument�w do pracy, wi�c musia� si� wr�ci� ju� po p� godzinie od wyj�cia z domu. Otrzepa� pobie�nie szat�. Przeczesa� niedbale kr�tkie, ciemnobr�zowe w�osy i ruszy� szybkim krokiem do kuchni, zatrzymuj�c si� jednak jak wryty w przej�ciu.
- Synu, co ty robisz?... – zapyta� niepewnie, widz�c rozci�gni�tego na kafelkach w samych spodenkach pi�tnastolatka.
- Umieram – odpar� chrapliwie. – A ta pod�oga to jedyna przyjemno��, kt�ra mi zosta�a w moim ci�kim, spra�onym letnim s�o�cem �yciu.
Twarz Jona drgn�a w powstrzymywanym �miechu.
- Dramatyzujesz – o�wiadczy� i da� d�ugi krok do przodu, przechodz�c nad Lunatykiem do szafek.
- Nie no, jasne. Jak zwykle. Ja ca�e �ycie dramatyzuj�. Najlepiej, kurde, powiedzie�, �e dramatyzuj�… Kogo obchodz� uczucia jakiego� tam porzuconego na zimnej pod�odze futrzaka?
M�czyzna wyci�gn�� z kredensu jakie� pude�ko, po czym zmierzy� Remusa spojrzeniem.
- Je�li chcesz psa, to po prostu powiedz – o�wiadczy� powoli i powt�rzy� manewr przesadnie d�ugiego kroku.
- Ja nie chc� psa, ja chc� �eby by�a temperatura na �wiecie zno�na! Na co to komu?! – zawy�.
- Jak jest ci tak gor�co, to we� zimny prysznic.
- Masz mnie za debila, ojcze? – zapyta� niskim g�osem. John parskn�� jedynie w odpowiedzi. – Pr�bowa�em.
- Nie mog� ci pom�c – powiedzia�, grzebi�c przy gzymsie kominka. – Gdzie jest ten proszek?...
- Na stole jest.
- W og�le gdzie dzieci?
- Z mam�. – Przetoczy� si� powoli na brzuch, na nieogrzan� cia�em cz�� pod�ogi i j�kn�� cicho. – Orgazmiczne doznanie – szepn�� do siebie.
- Nie pyta�em z kim, tylko gdzie – westchn��. Podrapa� si� po g�owie, podchodz�c szybko do komody pod �cian�. Otworzy� �rodkow� szuflad� i zacz�� w niej nami�tnie grzeba�, poszukuj�c potrzebnej mu teczki.
- Zostaw tak podchwytliwe pytania aurorom i zajmij si� swoimi boginami, Lupin – powiedzia� bezlito�nie do pod�ogi i rozp�aszczy� na niej nos. Jakby si� tak zastanowi�, to w sumie chyba w�a�nie po ojcu mia� swoje ci�goty do obrony przed czarn� magi�. Bywa i tak.
John zacisn�� wargi, kr�c�c lekko g�ow�.
- Nie pyskuj, ch�opcze. – W jego rozbawionym g�osie nie by�o s�ycha� jednak cienia z�o�ci. Wyda� z siebie pe�en samozadowolenia odg�os, kiedy znalaz� poszukiwany przedmiot, po czym chwyci� gar�� proszku Fiuu. – Jak ci si� nudzi to zapro� kt�rego� z waszej piekielnej czw�rki, albo wybierz si� sam do kt�rego�.
- Nie mog� – odpar� cierpi�tniczo. – Jamesa wywie�li z kraju i ta bezm�zga bu�a sama nie wie, gdzie jest, u Petera jest ma�e dziecko, przy czym on sam nie chce ruszy� dupska z domu, a burrito cierpienia o imieniu Syriusz… Nie wiem czy da rad� si� wymkn��, a ja tam nie pojad�. Co zrobi� jak b�d� musia� si� czego� napi�? Tam wszystkie naczynia ze srebra s�!
Starszy z obecnych Lupin�w zacisn�� wargi, nie wiedz�c co powiedzie�. Po chwili wzruszy� ramionami.
- Wracam. Nie r�b g�upot.
Remus us�ysza� jeszcze, jak m�wi kominkowi, �e chce uda� si� do Ministerstwa, syk ognia, odg�os zasysania i zn�w s�ycha� by�o tylko radio.
- W sumie ten pies to nie by�by taki z�y pomys� – mrukn�� po dziesi�ciu minutach le�enia w milczeniu. Pies nie porzuci�by go samego na tym okrutnym �wiecie. Trzeba by jeszcze pogada� o tym z matk�… Ale ona nie powinna robi� problem�w. Ale czy on sam jest gotowy wzi�� to na siebie? To spora odpowiedzialno��, jakby nie patrze�. Doskonale zdawa� sobie spraw� z tego, �e jest leniw� bu��, kt�rej na pewno nie chcia�oby si� wstawa� rano, �eby wyprowadzi� futrzaka na porann�, dymi�c� kupk�. Skrzywi� si� do siebie, gdy ta my�l zawita�a jego w g�owie, po czym parskn�� �miechem. To jak Potter i Black wypaczyli mu m�zg by�o w jaki� spos�b przera�aj�ce. A jeszcze straszniejsze by�o to, �e nie m�g� nic z tym zrobi� i by� skazany na nich jeszcze przez przynajmniej trzy lata. Trzy lata! To szmat czasu i mn�stwo neuron�w do zmolestowania i zgwa�cenia! Czym on sobie zas�u�y� na takie traktowanie, u licha?... Ponownie przekr�ci� si� na plecy. By�o mu cholernie gor�co. Jak Black mo�e lubi� takie temperatury? Wszystko przez niego, na pewno. On sobie zam�wi� ten nieziemski skwar, kt�ry la� si� z nieba. Tylko dlaczego przez tego pypcia on, Remus, musia� zdycha� z gor�ca wr�cz setki kilometr�w od zimnej rezydencji jegomo�ci�w Black�w? Nie fair. W choler� nie fair! A co straszniejsze, z tym te� nic nie m�g� zrobi�. Jak on NIC nie m�g� zrobi� ze swoim �yciem! To te� by�o przera�aj�ce. Fukn�� na siebie w my�lach, ka��c sobie przesta� my�le� o rzeczach, kt�re by�y wed�ug niego przera�aj�ce. Jeszcze wywo�a u siebie jakie� stany l�kowe i manie prze�ladowcze, a to by�oby… Przera�aj�ce.

* * *

James wyjrza� przez okno pokoiku, w kt�rym siedzia�. Pomieszczenie utrzymane by�o w br�zach i szaro�ciach, co w gruncie rzeczy nie wygl�da�o �le i sprawia�o, �e by�o do�� przytulnie. Ale z drugiej strony co on, baba jaka�, �eby si� wystrojem wn�trz przejmowa�? Jedyne wn�trze jakie go obchodzi�y, to serca Evans, torby Smarka (idealne do podrzucania �ajnobomb) oraz puszki z past� do polerowania miot�y – �eby si� nagle nie sko�czy�a i by�a dobrej jako�ci. To wa�ne. W�a�nie, Evans. Czemu by do niej nie napisa�? Na pewno si� ucieszy, gdy w tym swoim szarym, mugolskim – James s�ysza�, �e w rodzinie rudej nie by�o �adnego czarodzieja, co musia�o by� przygn�biaj�ce – �wiecie dostanie jak�� wiadomo�� ze �wiata magii, do kt�rego tak naprawd� nale�a�a. Tak, to znakomity pomys�! Wpatrywa� si� jeszcze chwil� w widok za oknem, kt�ry przedstawia� mu w gruncie rzeczy las i jakie� g�ry w tle. Podni�s� si� i pocz�apa� do swojego kufra, w kt�ry spakowa� si�, jad�c tutaj z rodzicami; a w�a�ciwie w kt�ry spakowa� go jego domowy skrzat. Tak, Potterowie r�wnie� mieli domowego skrzata. By�o to starsze ju� stworzenie z wielkimi, grubymi, siwymi brwiami i o zabawnym, ma�ym nosku. Nosi� �mieszny, ma�y garniturek, by� bardzo przywi�zany do dobrze go traktuj�cych w�a�cicieli i mia� na imi� Gafon – co sprawi�o, �e gdy Remus to us�ysza�, dosta� napadu dzikiego, charcz�co-chrumi�co-siorbi�cego �miechu. Tak to ju� jest, gdy kto� nie wie jak to jest mie� domowego skrzata o imieniu Gafon.


Najdro�sza memu sercu, jedyna w ca�ej galaktyce Lily Evans!
Zanim wyrzucisz ten list, rad wielce by�bym, gdyby� raczy�a obiec go do ko�ca swymi oczami niczym �wie�a, wiosenna trawa, po kt�rej zapewne w s�oneczne poranki st�pasz boso jak nimfa albo inna driada!
Mam nadziej�, �e wakacje Ci si� podobaj� i nawet je�li nie jeste� w jakim� szalonym miejscu to dobrze si� bawisz i nie jest ci smutno, bo wiesz… Jak by ci by�o smutno albo samotno, to daj zna�, nie? Przyb�d� niezw�ocznie by rozwia� twe smutki, jakom James Potter! Powiem szczerze, �e ja osobi�cie nie wiem, gdzie jestem. Gafon mnie spakowa� kiedy spa�em, a rodzice zwlekli o nieludzkiej porze i wrzucili w jakie� dziwne �rodki transportu, a kiedy si� obudzi�em, to ludzie wok� szwargolili w jakim� nieznanym mi j�zyku! Wi�c nie wiem, gdzie jestem, ale gdy b�dziesz mnie potrzebowa�, to przyb�d� najszybciej jak tylko mog�!
Pisz� do ciebie, bo pomy�la�em sobie, �e b�dzie Ci mi�o, gdy dostaniesz jakie� listy od ludzi z Hogwartu – nie wiem, czy Twoje przyjaci�ki do Ciebie pisz�, ale od czego jestem niezast�piony ja?
O, w�a�nie. Uprzedz� Twoje pytanie i od razu wyja�ni�, kim jest Gafon (ale w�tpi�, by� przys�a�a mi wyjca z tym zapytaniem, jak to inteligentnie zrobi� Lunatyk – wyobra� sobie by� obudzon� przez wyjca o �wicie przez tego gumoch�ona pryszczatego!), bo jak s�dz�, nie wiesz. Gafon to domowy skrzat mojej rodziny. Skrzaty to takie �mieszne, zielone karze�ki b�d�ce na s�u�bie u swoich pan�w. Lubi� Gafona, jest bardzo mi�y.
Ale z pewno�ci� nie chcesz czyta� o Gafonie, najdro�sza!
W sumie nie wiem, o czym m�g�bym pisa�. Znaj�c Ciebie, zapewne nie jeste� zainteresowana moim �yciem i przygodami, wi�c mo�e na teraz sko�cz� swe dzie�o. Chcia�em Ci sprawi� przyjemno��, a nie zanudzi� gl�dzeniem stetrycza�ego skostnielca Jamesa Pottera.
Wi�c je�li jeszcze to czytasz, to ponownie �ycz� Ci udanych wakacji i mam nadziej�, �e si� nie nudzisz! Jakby Ci kto� dokucza� to daj zna�, jak tam wpadn� to od razu dadz� Ci spok�j, Lilu�!
Na razie jednak przekazuj� list do Ciebie Pierdowi i ju� nie przed�u�am.

Tw�j tajemniczy wielbiciel

PS. Dobra, jestem m�zgiem. Ju� prawie wys�a�em i w�a�nie si� zorientowa�em, �e „tajemniczy wielbiciel” to �ciema, przecie� napisa�em w li�cie swoje nazwisko! Evans, Evans, co ty ze mn� robisz?


Wyprostowa� si�, patrz�c na list. Przeczyta� go kilka razy, nie zdaj�c sobie sprawy z tego, �e nami�tnie grzebie przy tym we w�osach, strosz�c je jeszcze bardziej. Dobra. List jest naprawd� �wietny. Na pewno si� jej spodoba, bo czemu mia�oby nie? Odwr�ci� g�ow�, by spojrze� na zegarek. Dochodzi�a �sma. Wytrzeszczy� oczy znad okular�w. Coooo?! To on tak wcze�nie wsta�?! Owszem, jak si� podnosi� to by�o rzeczywi�cie podejrzanie ciemno, ale po prostu uzna�, �e to ju� wiecz�r. No i nie zauwa�y�, �e zrobi�o si� ju� jasno. Wzdrygn�� si�, s�ysz�c za drzwiami kroki, kt�re wyra�nie zbli�a�y si� w stron� jego pokoju. Z�o�y� zapisany pergamin i chwyci� le��c� nieopodal w p�askim pude�ku ��taw�, pergaminow� kopert�. Zapakowa� list i zapali� zielon� �wieczk�, chc�c wyprodukowa� sobie troch� ciek�ego wosku. Musia� przecie� jako� zaklei� swoj� przesy�k�.
Powoli naciskana klamka zgrzytn�a cicho, a po chwili w pokoju pojawi�a si� potargana g�owa Charlusa Pottera, kt�ry wytrzeszczy� oczy.
- To ty nie �pisz? – wprosi� si� bez pytania do �rodka i podszed� do syna, zamaszystym gestem k�ad�c mu d�o� na g�owie z klapni�ciem w tle. Patrzy� chwil� na zapalon� �wieczk�. – To do ciebie niepodobne, �eby tak wcze�nie wstawa�… Nie mog�e� spa�? Wszystko w porz�dku? Jeste� mo�e chory? – Przesun�� d�o� z czubka g�owy Jamesa na jego czo�o. – Nie no, nie masz gor�czki… A kim jest Lily? Mo�e dzi� wieczorem napijesz si� ciep�ego mleka, to ci pomo�e zasn��… A mo�e ci poczytam bajeczk�, hmmm? – Pochyli� si�, obejmuj�c nastolatka za szyj�, zaczynaj�c go przydusza� i czochra�. Rogacz zacz�� si� wi� i furcze� w prote�cie, za�miewaj�c przy tym po swojemu. Op�dzi� si� w ko�cu od ojcowskich macek.
- Bym wosk rozla� przez ciebie! – warkn�� ze �miechem.
Charlus wyprostowa� si�, opuszczaj�c lu�no ramiona i robi�c dziwn� min�. Po chwili milczenia i wpatrywania si� w siebie, nabra� powietrza.
- Nie wiedzia�em, �e mam c�rk� – o�wiadczy�.
James j�kn�� i zamachn�� si�, ale m�czyzna uskoczy�, wykrzywiaj�c si� w rozbawionym, z�o�liwym u�mieszku.
- Nie do rwania w�os�w! – krzykn��. – Musz� zapiecz�towa� list, jakby� nie zauwa�y�. Jak mog�e� nie zauwa�y�? Niby okulary nosi, a �lepy jak �lepiec, no!
Charlus uni�s� brew.
- Widz� przecie�, �e wysy�asz list do jakiej� Lily. Kim jest Lily? – Przysun�� si� i konspiracyjnie tr�ci� syna �okciem. – To twoja dziewczyna?... – szepn��. James wypr�y� si� jak struna, przybieraj�c pe�en zadowolenia wyraz twarzy.
- Mo�na tak powiedzie�, pfheh. Tak. Jeszcze nie moja, ale moja. Wiesz o co chodzi, nie? Na pewno wiesz. Tak. – Stwierdzaj�c, �e zaczyna si� pl�ta� w zeznaniach, czuj�c (o zgrozo) podejrzane uczucie gor�ca na twarzy, pochyli� si� niepotrzebnie nisko nad kopert� i pieczo�owicie j� zapiecz�towa�. Podmucha� ostro�nie i wsta�. – PIERDZIE! – rykn�� na ca�y budynek. – Widzia�e� mo�e mojego Pierda? – zwr�ci� si� do ojca, patrz�c na niego w drzwiach. M�czyzna wyprostowa� si�, krzy�uj�c ramiona na piersi i pocieraj�c palcami twarz z lekkim zarostem.
- O ile mi wiadomo, pierdy s� niewidoczne…
James wywr�ci� oczami i wyszed� z pokoju. Z kim on musi �y�?
Mia� nadziej�, �e Lily ucieszy si� z listu. Nie powinna si� przecie� z�o�ci�, jak tylko do niej napisze, prawda?

* * *

Im d�u�ej na niego patrzy�, tym bardziej utwierdza� si� w przekonaniu, �e nienawidzi mugoli. Do cholery, jego matka jest przecie� czarownic�, a tak po prostu zwi�za�a si� z mugolem! Co jest, no? Tak si� nie robi. Mugole powinni wi�za� si� z mugolami, czarodzieje z czarodziejami – czego tu mo�na nie rozumie�? Czemu Syriusz tak si� pieni, gdy s�yszy takie rzeczy? Sama prawda przecie�. Nie po to istnieje Ministerstwo Magii, kt�re sobie �y�y wypruwa, by zachowa� istnienie czarodziej�w w tajemnicy, �eby si� nagle z tymi mugolakami miesza�!
A na tego dzieciaka nie m�g� patrze�. Dziewczynka by�a bardzo podobna do tego przekl�tego mugola. Mo�e nawet nie b�dzie mie� mocy, kto wie.
Przekr�ci� si� na plecy, podk�adaj�c r�ce pod g�ow�. Le�a� na swoim ��ku, wzdychaj�c. Wkurza�o go wszystko. By� dodatkowo jeszcze z�y na siebie, bo znowu troch� przyty�, wi�c jednocze�nie spada�y szanse, �e Berta do niego wr�ci. I ludzie tym bardziej b�d� si� �mia� jak to zwykle wszyscy �miej� si� z grubszych os�b. Niby Huncwoci starali si� z tym zawsze co� robi�, co przewa�nie ko�czy�o si� utrat� punkt�w (nauczycielom i prefektom nigdy nie podoba�y si� k��tnie oraz okre�lenia, kt�rych u�ywali Syriusz i James, oraz powoli coraz cz�ciej r�wnie� Remus). Mia� tego do��. Dlaczego wszyscy �miali si� akurat z niego? Nauczyciele te� patrzyli jako�… Z politowaniem.
Mia� do��.
Tego domu, matki, tego frajera i niechcianego gnojka. Musia� wyj�� z domu, tylko gdzie? By�o za gor�co �eby si� gdziekolwiek w��czy�, poza tym przeprowadzili si� do mieszkania tego mugolaka i nie zna� okolicy.
Pomimo upa�u postanowi� wyj��. Podni�s� si� z ��ka i w ko�cu przebra� z pi�amy; naci�gn�� na siebie jasn� koszulk� i spodnie nieco za kolana. Odwiedzi Lunatyka. Powinien by� w domu, nie mia� �adnych szalenie kreatywnych plan�w na wakacje.
Po drodze do wyj�cia wst�pi� do �azienki, by przep�uka� twarz zimn� wod�. Popatrzy� na swoje odbicie w lustrze. Sk�ra na twarzy b�yszcza�a mu si� dziwnie, szczeg�lnie intensywnie na nieco przydu�ym nosie. Zmarszczy� brwi, widz�c, �e jak zwykle przez niedomkni�te wargi wida� mu by�o du�e, lekko krzywe jedynki. Cholera, czemu one tak rosn� do przodu, no… Nacisn�� je mocno palcem bez wi�kszego celu i podrapa� si� po g�owie, przekrzywiaj�c niewielk� kitk�, kt�r� uda�o mu si� wi�za� z zapuszczanych ostatnimi czasy w�os�w. W d�u�szych wygl�da� nieco lepiej. Pojedzie do Remusa B��dnym Rycerzem.

* * *

Dochodzi�a siedemnasta. Petunia Evans siedzia�a przy stole w kuchni, maluj�c paznokcie. Jej p�d�ugie, blond w�osy opada�y niezno�nie na nieco zbyt szczup�� i troch� zbyt ko�sk� twarz, wi�c raz po raz z fukni�ciem niezadowolenia odrzuca�a je na plecy. U�miechn�a si� do siebie z wy�szo�ci�. Tak. W�a�nie tym powinna zajmowa� si� NORMALNA, ZWYCZAJNA nastoletnia dziewczyna, a nie tak jak ta jej po�al si� Bo�e… siostra… Kt�ra jak Petunia – przypadkiem, oczywi�cie – widzia�a, �e w�a�nie siedzia�a na swoim ��ku i czyta�a jak�� du��, grub� ksi�g� w dziwnej, twardej oprawie i z jeszcze dziwniejszymi kartkami. Pewnie czyta�a te bzdury z JEJ dziwnego i bzdurnego jak ta ksi��ka �wiata. Skrzywi�a si� do siebie, gdy po raz nie wiadomo ju�, kt�ry przypomnia�o si� jej, jak za ka�dym przekl�tym razem wraca do domu z kieszeniami pe�nymi �abiego skrzeku – po co w og�le?! – oraz jak s�yszy zza �ciany, jak ten dziwol�g czyta na g�os te wszystkie dziwne rzeczy ze swoich podejrzanych ksi�g. W dodatku jeszcze ten przekl�ty ch�opak od Snape’�w, kt�ry przyczepi� si� do nich kilka lat temu na placu zabaw ZNOWU u niej by�! Przypadkiem, jak zwykle – nie jej wina przecie�, �e oni si� tak wydzieraj� przy tym – s�ysza�a, �e rozmawiaj� o czym�, co brzmia�o jak jaki� przepis.
Podnios�a wzrok i wyci�gn�a przed siebie d�o�, by spojrze� na swoje dzie�o. Nieco zbyt d�ugie, czerwone paznokcie prezentowa�y si� �wietnie. Wyrwa� si� jej zduszony okrzyk, brzmi�cy jak przyduszany, nadepni�ty kurczak. Na oknie kuchni, na zewn�trznym parapecie siedzia�a… SOWA. Najprawdziwsza w �wiecie, br�zowa sowa! Gapi�a si� na Petuni� wielkimi oczami jakby wyczekuj�co.
Zamar�a. Co robi�? Wo�a� to dziwad�o z g�ry? Ale wtedy przyjdzie te� ten ca�y pa��kowaty, t�ustow�osy Snape. Po co ta sowa tu przylecia�a? Petunia unios�a brwi.
Sowa. W JEJ �wiecie sowy przynosz� LISTY. A wi�c jaki� inny dziwak do niej napisa�. Albo przys�a� co� dziwnego.
Podnios�a si�, cicho odsuwaj�c krzes�o. Powoli podesz�a do okna i otworzy�a je, a zwierz� wskoczy�o do �rodka i przycupn�o na blacie, stukaj�c pazurami. Petunia przycisn�a r�ce do bok�w, odsuwaj�c si� nie do ko�ca �wiadomie. Ale ptak strzepn�� swoje imponuj�ce, br�zowo-kremowe upierzenie – dziewczyna musia�a przyzna�, �e sowa by�a naprawd� pi�kna – i wyci�gn�o n�k� z przywi�zanym do niej listem. Patrzy� wyczekuj�co na stoj�c� przed nim blondynk�, do kt�rej dopiero po chwili dotar�o, �e ta sowa na pewno chce, aby przesy�ka zosta�a natychmiast odebrana.
- Nie dziob mnie – powiedzia�a �ci�ni�tym g�osem i zacisn�a usta. Owszem, widzia�a ju� jak ONA odbiera wiadomo�ci od tych�e ptak�w i nigdy jej nie podzioba�y. Nie uspokaja�o jej to jednak, bowiem wszystko co by�o zwi�zane z NI� i jej… �wiatem… By�o niepokoj�ce. Po niezno�nie si� ci�gn�cych minutach Petunii uda�o si� jednak odebra� list i poczu�a co� na kszta�t dumy. W�a�nie odebra�a czarodziejsk� przesy�k�. Sama! Wyprostowa�a si�, wyci�gaj�c nienaturalnie d�ug� szyj� i nawet odwa�y�a si� poklepa� sow� po pi�knych, mi�kkich pi�rach, nim ponownie otworzy�a okno i zwierz� pos�usznie odlecia�o, trzepocz�c skrzyd�ami. Popatrzy�a na trzyman�, grub� kopert� i �ci�gn�a brwi. O czym mog� pisa� dziwad�a tego pokroju? Obejrza�a si� szybko, by sprawdzi�, czy tamte dwa dziwol�gi nadal s� poza polem widzenia i dr��cymi palcami oderwa�a woskow� piecz�� na kopercie. To by� list. List od jakiego� ch�opaka!
Petunia a� usiad�a, chciwie studiuj�c wzrokiem kolejne linijki krzaczkowatego pisma.
Jaki� ch�opak ZAKOCHA� si� w jej SIOSTRZE. W tym rudym, czarownicowym dziwadle! Evans a� pokr�ci�a jasnow�os� g�ow�, nie wierz�c temu, co widzi. Ju� pomijaj�c fakt, �e r�wnie� jest magicznym dziwad�em, to jak okropnym i beznadziejnym ch�opcem musi by� ten ca�y… Potter?
- Petunia! – krzykn�a zza plec�w blondynki rudow�osa czarownica. – Oddaj to!
Gryfonka dobrze wiedzia�a, czyj list znajdowa� si� w ko�cistych r�kach Petunii; nie ma nikogo, kto wysy�a�by jej starszej siostrze-mugolce listy w pergaminowych kopertach.
Starsza Evans�wna wsta�a, odsuwaj�c ze zgrzytem krzes�o i wykrzywi�a si�, widz�c stoj�cego w progu Snape’a.
- Co on tu robi? – zaskrzecza�a.
- Nie tw�j interes – warkn�a, podchodz�c szybkim krokiem. – Oddawaj to! To M�J list, kto ci do diab�a pozwoli� go czyta�?! – Wyrwa�a pergamin z zaci�ni�tej r�ki, nadrywaj�c go. - Mam do�� twojego pieprzonego w�cibstwa! To ju� szczyt wszystkiego normalnie! �eby czyta� MOJE listy?! Co ci� interesuje co w nich jest?! Przecie� jestem DZIWOL�GIEM, nie?! M�j �wiat jest CHORY i NIENORMALNY, wi�c do ci�kiej cholery, dlaczego tak w�szysz wok� tematu?! – dar�a si�.
- Dla twojej wiadomo�ci, ten list… - zacz�a podniesionym tonem Petunia wyci�gaj�c si�, ale Lily przerwa�a jej jeszcze g�o�niej:
- NIE PR�BUJ MI WMAWIA�, �E PRZYSZED� OTWARTY, TY PRZEKL�TA, K�AMLIWA, W�CIBSKA KROWO!!! – Trzasn�a pi�ci� w st�, po czym odwr�ci�a si� gwa�townie, przez co jej kasztanowe w�osy upi�te w kucyk chlasn�y wy�sz� nastolatk� po twarzy i szybkim, dudni�cym krokiem opu�ci�a kuchni�, chwytaj�c Severusa za rami�. – Chod� st�d, Sev!
Snape nie �mia� wyra�a� najmniejszych oznak sprzeciwu, cho� sam mia� ochot� doda� co� od siebie na temat blondynki. Nie chcia� jednak jeszcze bardziej denerwowa� Lily – mia�a ju� wystarczaj�co du�e utrapienie z t� jej siostr�. Cicho zamkn�� za sob� drzwi od jej pokoju, po czym opar� si� o nie i patrzy�, jak dziewczyna kr��y w�ciekle po pokoju.
- Szczyt normalnie – prychn�a i zatrzyma�a si� gwa�townie. Strzepn�a �ciskany pergamin i rozprostowa�a go. Skrzywi�a si� po pierwszej linijce. Nabra�a ci�ko powietrza, a w nast�pnej chwili na ulicy da�o si� us�ysze�:
- TEN! PRZEKL�TY! POTTER!!!
Zmi�a go w kulk� i cisn�a w najdalszy k�t pokoju.
- Nawet w wakacje nie daje mi spokoju!
- Lily, nie my�l o tym skretynia�ym trollu, naprawd� – powiedzia� szybko Snape. – On nie jest wart twojej uwagi…
Opad�a gwa�townie na ��ko, a� j�kn�o i ukry�a twarz w d�oniach. Westchn�a ci�ko, chc�c si� uspokoi�.
- Czego on ode mnie chce? – zapyta�a g�osem st�umionym przez r�ce. – We� mi to stre��.
Skrzywi� si�, ale pos�usznie odnalaz� zmaltretowan� kulk� i rozwin�� j�. Wraz z ka�d� linijk� jego brwi unosi�y si� coraz wy�ej, a g�owa sama kr�ci�a si� w niedowierzaniu. Czy Potter naprawd� m�g� by� a� tak g�upi i zadufany w sobie?

* * *

Syriusz sta� przed lustrem, przygl�daj�c si� sobie. Przyd�ugie, niemal si�gaj�ce ramion, jednak wci�� schludnie przyci�te w�osy mia� lekko zaczesane do ty�u. Powoli poprawi� wi�zanie krawata pod szyj�, kt�r� nieco obciera� mu kr�tki, podniesiony ko�nierzyk. Jak on nienawidzi� takich koszul… Odetchn�� ci�ko przez nos, sil�c si� na spok�j. Ju� i tak by�o mu za ciep�o, nie musia� sobie jeszcze dok�ada� fal gor�ca od z�o�ci. Poci�gn�� dwoma palcami kremow� kamizelk�, po czym ��wimi ruchami naci�gn�� na siebie jeszcze ciemn� marynark� i wierzchni� szat�.
Naprawd� nienawidzi� tych ca�ych uroczystych kolacji, w kt�rych tak lubowa�a si� jego rodzina. Nie specjalnie przepada� za ubieraniem si� w wyj�ciowe stroje.
Potar� palcami podbr�dek, nie przestaj�c mierzy� si� wzrokiem. Pokr�ci� si� chwil�, ogl�daj�c ze wszystkich stron i westchn�� ci�ko. Poruszy� palcami w pantoflach, kt�re mia� nieszcz�cie nosi� dzi� wiecz�r. Gapi� si� jeszcze chwil� martwym wzrokiem w swoje odbicie, nim powoli ruszy� do drzwi. Do�� zabawnym, wed�ug starszego z rodze�stwa, zbiegiem okoliczno�ci, w tym samym czasie na korytarz postanowi� wyj�� r�wnie� Regulus, odziany bardzo podobnie jak on – z t� tylko r�nic�, �e ubrania Syriusza utrzymane by�y w czerni, a m�odszego w bardzo ciemnej zieleni.
- Wygl�dam jak pa�a, Reg – o�wiadczy� bez wst�p�w szarooki.
Cienkie, ciemne brwi ni�szego bruneta podjecha�y nieco wy�ej.
- Dobrze, �e ja nie. – Nim Syriusz zd��y� wyrazi� swoje zdumienie odno�nie niespodziewanego buntu, Regulus doko�czy� my�l. – Nie znosz� tego odcienia zieleni.
Wci�� jeszcze niedosz�y animag zacisn�� wargi w wymownym ge�cie i machn�� r�k�.
- A id�, babolu – mrukn�� pod nosem, po czym odwr�ci� si� i ruszy� na d�, machinalnie chwytaj�c si� za brzegi jasnej kamizelki. Po chwili m�odszy zr�wna� z nim krok, wi�c razem stan�li w drzwiach salonu.
Walburga odwr�ci�a si�, widz�c, �e jej m�� skierowa� uwag� na wej�cie.
- Jeste�cie – powiedzia�a, na co Syriusz zmusi� si� do nie wywr�cenia oczami. Nie znosi�, gdy kto� tak powa�nie wypowiada� bole�nie oczywiste rzeczy. Skin�� jedynie g�ow�, postanawiaj�c nie podskakiwa�. Nie mia� ochoty na k��tnie, dawno nie mia� w rodzinnym domu takiego spokoju. Obok jego matki stan�� g�ruj�cy nad ni� wzrostem o ponad g�ow� Orion, mierz�c syn�w powa�nym wzrokiem.
- W ko�cu wygl�dasz jak cz�owiek, Syriuszu – o�wiadczy� nieco zbyt dono�nym g�osem.
- Nie mog� si� nie zgodzi� – odpar� na to. – Ale w mugolskich ubraniach mi chyba jednak wygodniej. Niemniej jednak, zgadzam si� ca�kowicie, �e ten str�j bardziej przystoi komu� naszego pokroju. – Sk�oni� lekko g�ow�, co ostatecznie powstrzyma�o Oriona od wyra�enia niezadowolenia wobec wyznania swojego pierworodnego odno�nie preferencji ubioru, mimo i� dobrze wiedzia�, �e zdanie to znaczy�o tyle, co: „We� wyjd�…” M�ody Gryfon nie czeka� na dalszy rozw�j konwersacji, ruszaj�c na prz�d i wymijaj�c rodzic�w. Rozejrza� si� powoli. Znajdowali si� w salonie, w kt�rym na �cianach widnia� gobelin z drzewem genealogicznym. Powa�nie mieli tutaj je�� kolacj�? Zerkn�� przelotnie na uwijaj�cego si� przy du�ym, ci�kim stole z ciemnego drewna ma�ego, chudego i zielonkawego Stworka. Szarooki zatrzyma� si� przy fortepianie stoj�cym w k�cie do�� blisko okna i wlepi� w niego spojrzenie, nim powoli opad� na obit� u g�ry ciemnogranatowym materia�em �aweczk�. Mo�e i nie znosi� wymys��w rodziny odno�nie edukacji – na co komu �acina, etykieta i reszta tych bzdur? – jednak za nauczenie go gry na tym instrumencie gdy by� ma�y, naprawd� by� wdzi�czny. Uwielbia� ten moment, kiedy k�ad� d�onie na klawiszach, a spod palc�w swobodnie wyp�ywa�y koj�ce serce i uszy melodie. Uwielbia� „Dla Elizy”. Tego utworu nauczy� si� najszybciej i najprzyjemniej mu si� go gra�o. Wbrew dziwnej, niemal martwej aurze, kt�ra zawsze panowa�a w tym domu melodia by�a jakby subtelnie skoczna, �ywa i pe�na energii. Wype�nia�a go spokojem i jak�� tak� s�odycz� ilekro� j� odtwarza�. Tak by�o i tym razem – dla zabicia czasu pozosta�ego do tej ca�ej kolacji postanowi� to w�a�nie zagra�. Zmieni� jednak zdanie i przejrza� pierwszy z brzegu czarny notes z nutami le��cy na �aweczce obok. „Bach”. Parskn�� do siebie cicho. Po prostu nie by� w stanie zapami�ta�, jak to tak w�a�ciwie zawsze nazywa�a ta kobiecina od lekcji muzyki. Zatrzyma� si� mniej wi�cej na �rodku, gdzie zaczyna�y si� nuty do niejakiego, jak g�osi� wypisany w�skim, ciasnym pismem: „Italian Concerto”. Dobra, czemu nie. Ten kawa�ek te� lubi�.

Komentarze:


Gabby
Wtorek, 07 Października, 2014, 10:00

viagra online staph car insurance quotes institute year-old acid montanic

 


Gabby
Wtorek, 07 Października, 2014, 10:00

viagra online staph car insurance quotes institute year-old acid montanic

 


Daveigh
Wtorek, 07 Października, 2014, 17:21

cheap viagra buy generic cialas on line lowest car insurance holy angels cannot really

 


Kelenna
Wtorek, 07 Października, 2014, 17:34

free quotes car insurance covered me viagra online click here

 


Pepper
Wtorek, 07 Października, 2014, 17:56

texas homeowners insurance rates transplants hairline viagra sales drugs into limousine

 


Pepper
Wtorek, 07 Października, 2014, 17:56

texas homeowners insurance rates transplants hairline viagra sales drugs into limousine

 


Janessa
Wtorek, 07 Października, 2014, 18:09

legitimate positions health holiday insurance here inevitable earthquakes cheap viagra without prescription

 


Brynell
Wtorek, 07 Października, 2014, 19:14

website created cheap online car insurance quotes Cheap Generic Viagra Lowest Prices man penile

 


Brynell
Wtorek, 07 Października, 2014, 19:14

website created cheap online car insurance quotes Cheap Generic Viagra Lowest Prices man penile

 


Lainey
Wtorek, 07 Października, 2014, 19:32

deeply affect cheap viagra without prescription mental blockers property bop homeowners insurance florida

 


Lainey
Wtorek, 07 Października, 2014, 19:33

deeply affect cheap viagra without prescription mental blockers property bop homeowners insurance florida

 


Doo :)
Wtorek, 07 Października, 2014, 22:14

Czyta�am wreszcie kilka Twoich poprzednich notek. Romanse, widz�, rozkwitaj� :D Ach, te sercowe problemy Huncwot�w... Chocia� szkoda mi Petera, tak... zgrabnie... wygl�da� w towarzystwie Berty :-P
Biedny James, a raczej jego list... Ale zrobi�o mi si� te� �al Petunii, jako� tak... Biedna, nie mog�a chodzi� do Hogwartu.
No i Syriusz z tymi jego problemami rodzinnymi. Jestem ciekawa, czy go z kim� swatasz... To mog�oby by� ciekawe, ale zobaczymy... Ech, ta moja s�abo�� do zwi�zk�w ustawianych ^^ Byleby go nie unieszcz�liwili.
Co do Twojego pytania odno�nie czcionek... To w tym polu, gdzie na panelu admina wklejasz tekst notki, wklej {font color=}jaki� tekst{/font}. Kr�tkie wyja�nienie: nawiasy klamrowe z przyk�adu zamie� odpowiednio na "<" i ">", musia�am da� w przyk�adzie klamrowe, bo by si� Ci nie wy�wietli� przyk�ad. A po "=" musisz wstawi� odpowiedni kod, kt�ry odpowiada za kolor czcionki. Ja swoje znalaz�am w Internecie, wpisz po prostu w przegl�darce co� w stylu "html kolory czcionek", na pewno co� znajdziesz... No i oczywi�cie tam, gdzie w przyk�adzie wpisa�am "jaki� tekst", tam si� powininna znale�� w�a�ciwa tre��...
Ciekawe, co b�dzie dalej :) Pisz szybko!

 


Cade
Wtorek, 07 Października, 2014, 23:43

health insurance cheap sell cheap car insurance almost exclusively

 


Sequoia
Środa, 08 Października, 2014, 02:51

cheap viagra gmac homeowners insurance viagra no prescription cialis

 


Zaylin
Środa, 08 Października, 2014, 04:13

latency time apparently because online generic cialis prescription online consultation propecia

 


Zaylin
Środa, 08 Października, 2014, 04:13

latency time apparently because online generic cialis prescription online consultation propecia

 


Ellie
Środa, 08 Października, 2014, 05:19

cialis online online college buy propecia depreciates quickly

 


Hines
Środa, 08 Października, 2014, 17:17

government department cheap viagra insurance home changed since generic viagra

 


Maribeth
Środa, 08 Października, 2014, 19:12

guy defers uncertainty anxiety loss way how

 


Kerryn
Środa, 08 Października, 2014, 19:45

car insurance nfu auto insurance quotes levels credit best homeowners insurance in florida

« 1 21 22 23 24 25 26 27 »

Tw�j komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki