Notkę dedykuję dziewczyną z ZKP i @nce. Już od dawna mnie mobilizują swoimi długimi i rozbudowanymi komentarzami, które naprawdę powodują, że aż chce się pisać . Jednak notka, przede wszystkim dla M., za uruchomienie Wena, chyba naprawdę udało Ci się go rozruszać na stałe . Za to, że jest, że pomaga i (już tradycyjnie) potrafi rozbudzić moje ambicje. Notka stosunkowo długa, lecz jeśli chodzi o treść, to wiem, że mogło być lepiej.
I zapraszam do pamiętnika Bellatrix Black, który mam przyjemność prowadzić.
Pozdrawiam
Arwena
Jestem po prostu żałosna. Albo zbyt dobra... na jedno wychodzi. Och, bo ja się zawsze muszę w coś wpakować, jak nie w dodatkową pracę z transmutacji, nad którą potem ślęczę całą noc, to w dodatkowe zajęcia... A wszystko przez Eleanor Walsh.
Szłam sobie korytarzem, prowadzącym na wieżę astronomiczną, aby tam doświadczyć trochę spokoju, gdy nagle zauważyłam jak w moja stronę pędzi nauczycielka od wróżbiarstwa. Niby nic dziwnego, bo już się przyzwyczaiłam, że ta dziwne kobieta biega po Hogwarcie i patrzy się na wszystkich wzrokiem, z którego można wyczytać „Och, Wy moi nieświadomi swojego losu biedacy”. Tym razem było inaczej, kobieta ewidentnie zmierzała w moją stronę, a na dokładkę, miała łzy w oczach.
- Och, panno Evans – wyjęczała, chwytając mnie za ramię. - Co ja takiego zrobiłam? Co ja zrobiłam, że mnie tak nie lubicieeeee....- zawyła, nie zważając na moją zaskoczoną minę.
- Ale...pani Walsh, przecież eee... my panią naprawdę bardzo lubimy – powiedziałam, chociaż nie byłam pewna w czyim imieniu przemawiam.
- To czemu już po raz trzeci, nie ma nikogo chętnego z klas siódmych na moje zajęcia...?- zapytała zapominając o szlochu i zamieniając ton na oskarżycielski.
- Eee... Ponieważ, musimy... już myśleć o... przyszłości. O! Tak, o przyszłości i wybierać przedmioty, z którymi wiążemy naszą przyszłość. - odetchnęłam z ulgą myśląc, że wybrnęłam z problemy. Niestety się myliłam.
- O przyszłości, mówisz? A czy jest jakiś przedmiot, który bardziej skupia się na przyszłości od wróżbiarstwa?
Zbaraniałam kompletnie. Niestety ona to zauważyła.
- Ty kłamiesz... - znowu zaczęła szlochać. - nie chcesz, żeby było mi przykro. A Wy mnie po prostu nie lubicieee...- rzuciła mi szybkie, krótkie spojrzenie i znowu zaczęła jęczeć.
- To nie tak proszę pani, ja... ja... - jeszcze chwilę ze sobą walczyłam, ale nie wytrzymałam.- porozmawiam z kolegami i na pewno znajdzie się masa chętnych na pani zajęcia, oni... może nie wiedzieli, że pani chce je prowadzić. - powiedziałam z rezygnacja obserwując, jak na jej czterdziestoletniej twarzy pojawia się uśmiech.
- Och, dziękuję panno Evans, gwiazdy mi mówiły, że...
- Tak, tak pani Walsh... ja się spieszę, na...eee chympchym – wykasłałam coś niewyraźnie i uciekłam jak najdalej od tej nawiedzonej kobiety. Niestety słowo się rzekło i jeszcze tego samego wieczoru opowiedziałam wszystko w pokoju wspólnym.
- Na mnie Lily, nie licz.- pierwszy odmówił Quentin.
- Na mnie też, nie mam zamiaru spędzać dodatkowych godzin z tą nawiedzoną kobietą. - nawet Janet odmówiła.
- Evans, po co Ty w ogóle się w to wplątałaś?
-... Och, było mi jej żal. To była taka chwilowa niepoczytalność, ale już obiecałam, że jej zmontuję ekipie na zajęcia. Błagam, Black dwie godziny w tygodniu – to się da znieść. Zrób to dla mnie!
Nagle nad moim ramieniem pojawił się James.
- Co Łapa, ma dla Ciebie zrobić? - spytał się podejrzliwie.
- Nic.- odpowiedziałam automatycznie.
- Evans, obiecała kobiecie od wróżbiarstwa, że znajdzie chętnych z 7 klasy na jej zajęcia, ponieważ nikt nie jest chętny, będzie musiała iść do niej sama.
- Pójdę z Tobą Lilka!- od razu mężnie zareagował James.
- Nic z tego, wystarczy mi, że będę musiała się użerać z jedną psychopatką. - odpowiedziałam dumnie. Zrobiłam to tak dla zasady, bo nie byłam pewna, czy nie chce Jamesa na zajęciach.
- Liluś nie narzekaj, razem będzie raźniej. I doceniła byś w końcu jak się dla Ciebie poświęcam. - powiedział z błyskiem w oku i nie czekając na odpowiedź odszedł.
Mimo moich usilnych starań i rozmów jakie przeprowadziłam z moimi znajomymi, nikt nie zgodził się na udział w zajęciach. Doszło nawet do tego, że miałam nadzieję, że kobieta zapomniała o moich słowach, ale wtedy odzywał się we mnie głos, który mówił „Evansowie, zawsze dotrzymują słowa”. Już dwa dni po tym incydencie, Walsh poinformowała mnie, kiedy będą się odbywać nasze zajęcia, o dziwo była wesolutka jak skowronek. Nie zraziła ją nawet informacja o liczbie chętnych na jej zajęcia, tłumacząc to tym, że pan O`Brian , nauczyciel od mugoloznastwa, ma tylko czerech uczniów i że „nie liczy się ilość, tylko jakość”. Teraz, każde czwartkowe popołudnie mam spędzać z tą kobietą i Jamesem w jednym pomieszczeniu. I jak tu się nie zabić?
Przeżyłam pierwsze zajęcia, ale było ciężko. Z Jamesem spotkałam się przed drzwiami do jej sali. Jedyne co mnie pocieszyło, to, to że w jego spojrzeniu dostrzegłam niepewność.
- James, ty jeszcze możesz zrezygnować.
- I mam Cię zostawić? Wchodzimy – zarządził, objął mnie ramieniem i zdecydowanie wkroczyliśmy do sali.
- Dzień dobry, pani Walsh – rzekłam niepewnie widząc, że profesorka siedzi zapatrzona w kryształową kulę i strzepnęłam ramię Jamesa. Kobieta nawet nie drgnęła, spojrzałam się niepewnie na Pottera, na co on znacząco postukał się w głowę.
- I co, widzi tam pani naszą przyszłość? - spytał ironicznie, lecz wzdrygnął się gdy usłyszał odpowiedź, której nie spodziewał się dostać.
- Tak, panie Potter, zgadł pan, widzę w kuli WASZĄ przyszłość.
- Znaczy, że moją i Lilki - wspólną? - rozemocjonował się chłopak.
- Chce Ci przypomnieć James, że nie wierzysz we wróżby. - powiedziałam kąśliwie.
- No, ale jak wróżby okazują się takie sensowne, to chyba zacznę. - uśmiechnął się przekornie.
- Umrzecie, bardzo młodo! - usłyszeliśmy rozdrażniony głos profesorki, która widocznie chciała na nas zrobić wrażenie, a nie wysłuchiwać naszych rozmów.
- Tak, masz racje, nie wierzę we wróżby. - nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
- Ale możecie tego uniknąć, poznając swoją przyszłość. - powiedziała profesor Walsh.
Tak, ta kobieta, bardzo chciała, żeby ktoś potraktował jej przedmiot poważnie. Stłumiłam śmiech i usiedliśmy razem z nią przy jednym stoliku.
- Chwyćmy się za ręce. - powiedziała zamykając w skupieniu oczu.
- Już mi się tu podoba.- uśmiechnął się James ujmując moją dłoń, w swoją. Naprawdę bardzo chciałam zachować wtedy powagę, ale mi się nie udało.
- Zawsze przed wgłębianiem się w swoja przyszłość, musimy się skupić i zebrać energię. Czujecie coś?
- Tak, czuję jak Lilce poci się rękę. - wybuchłam śmiechem.
- Czy wy, zakochani nie potraficie, ani na chwile, zachować powagi?- spytała rozdrażniona.
- Zakochani? - spytałam oburzona.
- Zakochani? - spytał James rozanielony – Aż tak widać?
Zbyłam to dumnym milczeniem, zresztą tak samo jak pani Walsh. Resztę zajęć spędziliśmy na patrzeniu się w kryształową kulę. Profesorka w czasie tej czynności zachowywała się jakby oglądała telewizje, co chwilę głośno wzdychając, ale wydając z siebie krzyk rozpaczy. James patrzył się na mnie, a gdy Profesorka na koniec zajęć zapytała co widzieliśmy, odpowiedział:
- Śliczną, rudą dziewczynę o zielonych oczach.
Musiałam mu posłać kolejne zniecierpliwione spojrzenie.
- A Ty Lily?
- Yyy... Ja widziałam przystojnego chłopaka o ciemnych włosach... i szarych oczach.- odpowiedziałam i pokazałam Jamesowi język. Specjalnie wybrałam cechy przeciwne do niego. Niestety po chwili dopiero zrozumiałam swój błąd.
- Nie chodziło o Syriusza! - krzyknęłam w panice.
- No mam nadzieję. - odpowiedział podejrzliwie, wstając.
- Do następnych zajęć.- krzyknęła za nami profesorka. Miała minę człowieka, który dobrze wypełnił swoje zadanie.
- Ale naprawdę nie chodziło o Syriusza.- powiedziałam już za drzwiami.
- Wierzę. W końcu to ja Ci się podobam. - uśmiechnął się wyzywająco..
- Ciekawe, czemu tym razem doszedłeś do takiego wniosku. - rzekłam znudzona.
- Ponieważ mi się tłumaczysz.- był wyraźnie zadowolony z siebie.
Pokręciłam głową ze zniecierpliwienia i ruszyłam do przodu.
- A może, nie? - Jamesa ruszył za mną.
Poza tym w szkole jak to w szkole, prace domowe, lekcje, uczenie się, chociaż już niedługo mała zmiana – będzie pierwsza w tym roku impreza w klubie ślimaka. Chyba się wybiorę, bo co lepszego mogę zrobić?
Przeglądam teraz album ze zdjęciami rodzinnymi. Już minął ponad rok od śmierci taty, a dopiero teraz mogę o nim napisać, wcześniej bałam się, że smutek powróci ze zdwojoną siłą. Teraz wspomnienia przestały powodować łzy w moich oczach, a jedynie tęskny uśmiech. Bardzo tęsknie za tatą, jego listami z domu, naszymi rozmowami o mojej przyszłości. Lubiłam mu tłumaczyć działania zaklęć i za każdym razem gdy słyszałam „To też da się wyczarować?!” czułam wielką radość, że jestem czarownicą i że tata jest ze mnie dumny.
Ach, czy jest coś piękniejszego od bezinteresownej i niezmiennej miłości? Niestety o rodzicach myśli się w takich kategoriach, dopiero gdy ich zabraknie...
Komentarze:
K@si@@@ Środa, 15 Października, 2008, 21:33
Dziękuję za dedykację I dla odmiany podziękuję też za tą notk.
Była naprawdę dobra. Opisy LIlkowskie, a do tego te zajęcia... Świetne dialogi. Cała akcja mi się ogromnie podobała! Najbardziej teksty James'a xD
Mówisz, że zginą bardzo młodo? Ciekwawe...
POza tym ten koniec jest piękny. Widać, że Lilly niezwykle kochała swojego ojca... Poza tym ciekawi mnie ta impreza. Czyżby James i Lilly wybrali się na nią razem? A Syriusz nie jest blondynem i ma szare oczy. Mała wpadka, ale szczegół.
POzdrawiam serdecznie i liczę, że Wen będzie ci towerzyszył jeszcze baaaardzo długo!
K@si@@@ Środa, 15 Października, 2008, 21:35
Komentarz trochę krótki, bo wszystko trudno opisać swoje uczucia towarzyszące czytaniu czegoś tak ciekawego i niesmowitego. Mam nadzieję, że wystarczy .
Arwena Środa, 15 Października, 2008, 22:06
Ach z włosami, to rzeczywiście wpadka, chyba myślałam o kimś innym ;). Zakładam, że Syriusz miał ciemne włosy, a z wiekiem jeszcze bardziej mu ściemniały :P. Już poprawiam i dziękuję za sympatyczny komentarz ;). Zapomniałam dodać, że na Was zawsze można liczyć .
K@si@@@ Środa, 15 Października, 2008, 22:56
Teraz jest OK Owszem, Syriusz miał ciemne włosy. Tylko teraz to nie są cechy przeciwne (oczy tak, ale nie włosy). Ech... Nie czepiam się już i tak jest dobrze.
Arwena Środa, 15 Października, 2008, 23:20
Ale dla mnie Kasiu jest różnica, między ciemnymi włosami Syriusza, a czarnymi Jamesa :P.
Pozdrawiam i ... do poniedziałku! ;)
Georgina Piątek, 17 Października, 2008, 16:53
Naprawdę świetna notka. Uważam, że to wielka sztuka pisać czyjś pamiętnik.
Podziwim Cię i uważam, że Twój pamiętnik jest najlepszy ) . Z niecierpliwożcią czekam na naztępną notkę!
Arweno, wiesz, według mnie, to jest jedna z twoich leprzych notek. Fajnie to wszystko opisałaś, miałaś bardzo dobry i udany pomysł z lekcjami z wróżbiarstwa. Ciekawe, co tam jeszcze czeka i Lilkę i Jamesa. Tylko trochę sucha jest ta lekcja właśnie. Można by powiedzieć, że ktoś to pisał za Lilly, ale nie wyraził jej uczniów. W tej scenie są tylko opisy(bardzo dobre zresztą), ale brak jakkichkolwiek uczuć, a prawdziwa Lilka na pewno by czuła zrezygnowanie, i też radość. A tego w tej notce zabrakło, za co stawiam duży minus, ale wierzę, że na pewno w następnej notce będzie mnóstwo uczuć Lilly. Mam nadzieję, że nas nie zawiedziesz;)
Buźki
Świetna notka! Szkoda tylko, że nauczycielki wróżbiarstwa są zawsze takie pokręcone...
"umrzecie młodo..."- aż mi się zimno zrobiło...
Notka na wysokim poziomie, w lekkim, lilkowskim stylu.
Bardzo mi się podobało. Ale przecież James miał też ciemne włosy, to ona nie wybrała wcale cech przeciwnych do niego!
No i mam małą uwagę: w dedykacji - za którą Ci serdecznie dziękuję - "Notkę dedykuję dziewczyną z ZKP i @nce", to nie powinno być czasem "dziewczynom"? To liczba mnoga!
Już nie mogę się doczekać kolejnych przygód państwa Potterów!
Pozdrowienia!;*
Lily Niedziela, 19 Października, 2008, 15:54
Cudnowna notka
Jakościowo i długościowo
Buziaki:*:*:*
Czekam na następną notkę xD.
No.... jakież miłe zdziwienie Arweno! Notka była taka.... Liliusiowata! Świetny pomysł z tą Walsh i w ogóle z tą przyszłością, tekst z wróżbami był fenomenalny, serio, serio ;) A tak szczerze, to naprawdę lubię ten pamiętnik i mam nadzieję, że cżęściej bęziesz dodawać takie noty! Buziaki i zapraszam do mnie, do Marty Pears!
Podoba mi się.
Zwykle nie czytam opowiadań o czasach Lily i Jamesa. Uraz po przeczytanych blogach o "słitaśnej" miłości w.w.
Ale Twoje opowiadanie jest nawet dobre. Może i strasznie nie zachwyca, ale czytało mi się je przyjemnie i lekko. Masz ciekawe pomysły. Lekkie dialogi może i nie doprowadziły mnie do śmiechu (chociaż tak właściwie, to mało jakie fanfiction wywołuje u mnie śmiech) ale były ładnie wkomponowane w całość i nie sprawiały wrażenia wymuszonych.
Błędów trochę znalazłam, w większości interpunkcyjnych, masz problem z zapisem dialogów (doszłam do wniosku, że chyba większość ma z tym problem...). Nie będę wszystkich wypisywać, pokażę Ci tylko kilka. Choćby tutaj:
- No mam nadzieję. - odpowiedział podejrzliwie, wstając." - bez kropki po "nadzieję", ponieważ to słowo nie kończy zdania. Kropka jest dopiero po wstawce narracyjnej, ponieważ to właśnie ona kończy zdanie.
"- Zakochani? - spytał James rozanielony – Aż tak widać?" - dałabym kropkę po "rozanielony".
Podoba mi się styl, jakim się posługujesz.
Lubię czytać Twój pamiętnik. Mam tylko taką cichą nadzieję, że w kolejnych wpisach będzie troszkę więcej przemyśleń i wgłębiania się w psychikę bohaterów, no i mojego ukochanego "Snejpusia".
Weny, weny, weny (najlepiej takiej upierdliwej, żeby zmusiła Cię do pisania )
(Przepraszam za literówki w komentarzu, jeżeli takowe się pojawiły...)
wisia Wtorek, 21 Października, 2008, 15:24
błagam pisz częściej te notki są wspaniałe!!
M. Wtorek, 21 Października, 2008, 20:27
Po pierwsze dziękuję za dedykację. (BTW, wiesz, znalzłam swój pierwszy komentarz - 15 lutego 2007. Kieedy to było).
Co do notki. Wraca Lily! W pięknym stylu. A mówiłam, że jej nie tracisz? Co do pomysłów - no to jak zwykle mi się podobają, więc powtarzać się nie będę.
Co do błędów, bo mam dziś nastrój na ich wytykanie^^ Arwena! rany boskie, interpunkcja kłania się w pas! Przykładów jest dużo, nie mam czasu wymieniać, ale przecinki są tam, gdzie ich być nie powinno i na odwrót.
A tak przy okazji zerknęłam sobie na twoje notki od początku. Jak to miło oglądać rozwój człowieka w dobrą stronę.
Wena uruchamiam i pozdrawiam.
Arwena Wtorek, 21 Października, 2008, 21:16
Oj, błagam i zaklinam, nie czytajcie moich notek, z poprzednich lat, bo ja się sama załamuję, gdy je czytam ^^. Najchętniej bym je zmiotła z powierzchni ziemi .
Tak, ale dziękuję za wytykanie, pomocne jak zwykle .
Damare, dla mnie wgłębić się w psychikę bohatera, nie znaczy tylko snuć pseudofilozoficznych wywodów na temat życia, ale też ukazanie ich reakcji w jakichś sytuacjach . Czasem jeden pozornie nic nie znaczący przymiotnik, może bardzo podkreślić charakter osoby. Mi najbardziej zależy na właściwym dobieraniu pojedynczych słów do całości. Jednak Cię rozumiem i obiecuję poprawę oraz trochę więcej przemyśleń, których notabene było sporo w poprzednich notkach ;).
Dziękuję za uruchomienie Wena M., mam nadzieję, że zadziała i że będzie tak upierdliwy jak życzyła Damare :P. Ach, ja to się wieczorem lubię rozpisać ;).
@nk@ Sobota, 25 Października, 2008, 20:19
witam. Bardzo mi miło że pomyślałas własnie o mnie pisząc dedykację. Przeciez tyle osób komentuje Twoje opowiadanie, ale to jednak ja dostałam dedykację. Chciałam Ci bardzo podziękować.
A teraz notka: no więc powiem Ci że to nie była Twoja najlepsza notka. Była niezła, po porstu niezła. Ale nie jakaś wybitna i chyba sobie z tego zdajesz sprawę. Twój poziom wymaga obiektywnego patrzenia, więc notka niezła, ale stac Cię na duzo więcej
Arweno, super. Po prostu wspaniale. Mnóstwo uczuć, bardzo ciekawa, wciągająca i żywa akcja, a także prepiękne opisy. Pomysł na notkę świetny, a zrealizowany jeszcze lepiej. Bardzo podoba mi się Twój styl, taki ładny, lekki i przyjemny. Widać, że Ty i Lilka to jedno i że jesteś z tym pamiętnikiem związana. Nawet nie wiesz, jak czytelnik to widzi, czytając Twoje wpisy! Było mało błędów, a czytając notkę po prostu chichotałam jak idiotka;) Jest naprawdę wspaniale, daję Wybitny. Tylko tak dalej!
pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam do Wiktora Kruma-> nowa notka
Parvati:*
Darren Sobota, 15 Marca, 2014, 13:49
i love your blog, very very nice and soft at the same time!this shooting is perecft, lights here are so good and the model is really pretty!kisses
Derecho Sobota, 15 Marca, 2014, 22:24
That's the best answer by far! Thanks for <a href="http://shhdjybbxy.com">cobtginutinr.</a>