Czuję się jak jakiś rozwydrzony dzieciak, dziś strasznie nawrzeszczałam na Janet, ale to nie moja wina po prostu już nie wytrzymałam nerwowo…
Rano obudziła mnie Kiera ( koleżanka z dormitorium), śpiewała coś w stylu jakiejś opery, rzuciłam w nią poduszką żeby się zamknęła, ale ona zaczęła wyć jeszcze głośniej. Poddałam się i wstałam, już ubrana zeszłam do dormitorium szukałam wzrokiem Janet, lecz nie zauważyłam jej, co bardzo mnie zdziwiło zawsze czekała na mnie i razem schodziłyśmy na śniadanie. Poszłam do Wielkiej Sali, i poczułam się bardzo dziwnie, bo i tam jej nie widziałam, przeszukałam wzrokiem każdy stół ( nawet nauczycielski). Z roztargnienia odpowiedziałam nawet „ cześć” Jamesowi, ( co wzbudziło w nim dziką radości ). Ale Janet nigdzie niebyło, poczułam się taka jakaś opuszczona i nikomu niepotrzebna.. W samotności zjadłam śniadanie i poszłam na lekcje. Dopiero przed salą zobaczyłam moją „przyjaciółkę” w ramionach tego Rogera Patil. Gdy obok nich przechodziłam nawet mnie nie zauważyła. Na lekcji usiadłam w kącie i patrzyłam jak Janet wlampia się w tego bubka maślanym wzrokiem. Obiad też jadłam w samotności, po zamku spacerowałam w samotności, tylko lekcje w bibliotece robiłam z ( nie uwierzycie, bo sama nie wierze) Remusem Lupinem. Bardzo mi pomógł w pracy domowej na Zaklęcia. Zastanawiam się jak taki inteligentny chłopak może się zadawać z takimi przygłupami….Gdy wieczorem weszłam do sypialni zobaczyłam tam Janet, leżała na łóżku wgapiona w sufit. Siadłam na krześle przy niej a ona rzekła rozmarzonym tonem:
- Witaj, Lil to był najpiękniejszy dzień, jaki wżyciu przeżyłam….
- Doprawdy??- Wypaliłam rozwścieczonym tonem i wstałam z krzesła tak zamaszyście, że krzesło upadło z hukiem.
-Lil, co się z tobą dzieje??- Spytała się jakbym ją nagle obudziła z jakiegoś pięknego snu.
-, Co się ze mną dzieje?!! Ze mną jest wszystko porządku! Tylko ty się zmieniłaś, przez cały dzień mnie olewałaś!!! Obściskiwałaś się z tym gburem Patilem, prze cały dzień! I jakoś strasznie szybko zapomniałaś o mnie a podobno jestem twoją najlepszą przyjaciółką!!- Powiedziałam to na jednym tchu, byłam wściekła!
Janet rozdziawiła usta, a ja po chwili powiedziałam na dobitkę złośliwie:
-Jakoś strasznie szybko się do niego zbliżyłaś, jeszcze wczoraj byłaś z nim na zwykłe „cześć” a dziś…Wszyscy Gryfoni rozmawiają tylko o tym gdzie to Janet Johanson i Roger Patil byli w nocy i to, co robili tam gdzie byli…No pros- nagle poczułam uderzenie w policzek, przymknęłam oczy a gdy je otworzyłam zobaczyłam zapłakaną Janet, po chwili wybiegła.
Padłam na łóżko byłam rozgoryczona doprowadziłam do płaczu przyjaciółkę a przecież ona jest po prostu zakochana. Wybiegłam i chciałam ją znaleźć i przeprosi, ale nigdzie jej niebyło. Przy Wielkiej Sali nie wytrzymałam i rozpłakałam się.
-Lily, co się stało??- usłyszałam czuły męski głos poczułam, że ktoś niepewnie mnie przytula.
-Pokłóciłam się z Janet, płakała przezemnie- odpowiedziałam ufnie wtulając się w kołnierz szaty Jamesa ( teraz nie obchodziło mnie, że go „nienawidzę” było mi tak dobrze w jego ramionach)
Odprowadził mnie do dormitorium, bez słowa o nic nie pytał. Przed drzwiami do dormitorium dziewczyn szepnął „wszystko będzie dobrze” i odszedł ( zachowywał się inaczej niż James którego znam, był czuły i dojrzały, zadziwił mnie) weszłam do sypialni i sięgnęłam po pamiętnik.
Opisałam dzisiejszy dzień jak umiałam najlepiej, a teraz idę spać….
Witam, i przepraszam, że tak dawno nie pisałam, ale miałam mały aczkolwiek bolesny wypadek. Wszystko zaczęło się w piękny czwartkowy dzień, słońce świeciło, mieliśmy odwołane zaklęcia, bo profesor Flitwick zachorował. Z Janet miałyśmy już wielkie plany jak spędzić to wolne popołudnie. Tuż po wróżbiarstwie poszłyśmy na błonia , spacerowałyśmy naokoło jeziora i plotkowałyśmy o tym wrednym ślizgonie Parkinsonie i jego dziewczynie Jessice, było nawet zabawnie (mimo, że nie lubię plotek).
Ale nic co piękne nie może trwać wiecznie… Wiedziałam, że Janet się w końcu o to spyta:
-Lily, czy ty no wiesz… czujesz coś do Jamesa??
- Wiesz, że Nielubie o tym rozmawiać….
-Podobno jestem twoją najlepszą przyjaciółką myślałam, że mam prawo wiedzieć- w jej głosie było słychać wyrzut.
-Oczywiście, że masz prawo wiedzieć, tylko ja sama nie jestem pewna swoich uczuci…
-Ja ciebie nie rozumiem Lil, zakochał się w tobie naprawdę fajny chłopak, a ty go tak olewasz. On za tobą szaleje, czemu nie dajesz mu szansy?!
-Bo, bo… jest taki nie dojrzały i miota zaklęciami po całym zamku, znęca się nad słabszymi, chociażby ten Snape…
- Oh, Lil przecież oni się nawzajem nienawidzą, Snape też wcale nie jest święty.
-Wiesz, Janet może masz rację, dam mu szansę- po tych słowach zrobiło mi się jakoś raźniej.
Byłyśmy już przy zamku, gdy nagle z Sali wejściowej, wybiegł pędem jakiś pierwszak, ze skrzydłami zamiast uszu, a tuż za nim James i Syriusz ryczący ze śmiechu. Gdy tylko Potter mnie zobaczył uśmiech zszedł z jego gęby i powiedział:
-O hej Lily, jak dawno cię nie widziałem!! Co tam u ciebie??
Zignorowałam go, za to przechodząc obok Syriusza uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam krótkie „Hej!”. Black był zaskoczony, moją uprzejmością ( zazwyczaj byłam chłodna dla nich dwojga) i wybąkał „Cześć”, Potter spojrzał się z wyrzutem na przyjaciela. Nie wiem czemu ale czułam mściwą satysfakcje .
Resztę popołudnia spędziłyśmy w dormitorium, Janet była dziwnie milcząca. Gdy nadszedł czas obiadu zeszłyśmy do Wielkiej Sali, nie widziałam niegdzie Pottera, za to Syriusz siedział sam na Konicu stołu i grzebał w swojej zapiekance. Usiadłyśmy mniej więcej pośrodku. Po chwili zorientowałam się, że Janet cały czas tęsknie spogląda w stronę Blacka. Przyjrzałam mu się i rzeczywiście jest całkiem, całkiem, ale daleko mu było do mojego ideału Gdy Wracałam z obiadu, i szłam po schodach, zauważyłam, że niema przy mnie Janet odwróciłam się i nagle straciłam równowagę, sturlałam się ze schodów i straciłam przytomności. Obudziłam się w sobotę popołudniu, nademną stała pani Pomfrey z zatroskaną miną. Jakieś cztery godziny później odwiedziła mnie Janet, powiedziała coś, czego nie wybaczę sobie do końca życia, podobno w piątek przez sen wołałam Jamesa…
A teraz leże sobie w skrzydle szpitalnym pielęgniarka powiedziała, że na lekcję puści mnie dopiero jutro, oczywiście nie pomogły tłumaczenia, że nic mi nie jest. A zresztą nie mogę narzekać, i tak muszę przemyśleć parę rzeczy ….. i napisać list do rodziców
Wreszcie, nareszcie !!! Szczęście uśmiechnęło się do mnie !!!Miałam taki suuper dzień...Ale wszystko po kolej
Więc rano obudziły mnie wesołe promyki słońca, wstałam ubrałam się i zeszłam na śniadanie podrodze spotkałam Janet moją najlepszą przyjaciółkę, poinformowała mnie że w sobotę idziemy do Hogsmade . Wtedy już wiedziałam, że to będzie idealny dzień i miałam rację(pomijając jeden incydent ale o tym za chwile). Od razu po śniadaniu poszłyśmy do sali na Obronę przed ciemnymi mocami, lekcja była niezwykle ciekawa, i nawet się ucieszyłam z pracy domowej, która była na temat metamorfomagów ( bardzo ciekawe!). Od razu po dzwonku wybiegłam z sali, nawet nie wiem dlaczego, chyba po prostu nadmiar energii Gdy czekałam na Janet w Sali wejściowej podszedł do mnie Potter( od razu pomyślałam ze chce mi zepsuć ten piękny dzień) uśmiechnął się i powiedział " Siemka, mam twoją poprzednią prace domowa, profesorka kazała ci oddać" zdziwiłam się był taki jakiś.. przygaszony. Wzięłam od niego pergamin spojrzałam na ocenę i ogarnęło mną takie szczęście ze nie mogłam się powstrzymać i rzuciłam się Jamesowi na szyję Dostałam wybitny!!!!!!!!! Dopiero po chwili zorientowałam się co zrobiłam, odkleiłam się od niego przeprosiłam i szybko odbiegłam. Gdy byłam na schodach usłyszałam przeraźliwie krzyk, odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa tańczącego cos w stylu salsy Później miałam małe wyrzuty że sobie na to pozwoliłam, ale to było takie przyjemne( to oczywiście wcale nie znaczy ze Potter mi się podoba!!)...reszta dnia minęła równie miło
Ale się rozpisałam, idę spać Mam nadzieje ze jutrzejszy dzień będzie jeszcze fajniejszy (oile to możliwe)!!!
Szczęśliwa Lili!!
O, nie... Dodała Lili Evans Środa, 19 Listopada, 1975, 13:24
Straszne!!! Co ten Potter sobie wyobraża, szłam przez wielką sale a ten idiota zaczyna krzyczeć " Lilii, nie daj się już prości!! Umów się ze mną, jak się nie zgodzisz to pójdę się powieść i będziesz miała wyrzuty sumienia do końca życia ze przyczyniłaś się do śmierci swojej jedynej miłości". Na początku chciałam do niego podejść i strzelić z liścia w jego "piękną" buźkę, ale w końcu postanowiłam mu tylko odkrzyknąć najmilszym głosem na jaki było mnie stać " Odczep się ode mnie baranie, bo jak w końcu podejdę i ci przywalę w ten twój rozczochrany łeb, to ci się odechce mnie zaczepiać, a co do powieszenia to mogę ci nawet sznur pożyczyć!". A najgorsze że tak codziennie jest, lata za mną i cały czas robi z siebie idiotę. Zastanawiam się czy jakbym już się z nim umówiła to czy dałby mi spokój… Właściwie dlaczego JA?? Wszystkie dziewczyna latają na około niego jak głupie, a on je olewa. Może na prawdę cos do mnie czuje, tylko nie potrafi mi tego w odpowiedni sposób przekazać. A może to ja mam coś z główką i ubzdurałam sobie, że jeśli ktoś do kogoś cos czuje od razu się zmienia… A może on naprawdę mnie ko…. Nie, to niemożliwe jest taki niedojrzały!! Po prostu, chce pokazać swojemu (przystojnemu) kumplowi Syriuszowi że może poderwać, każdą. Ale ja się nie dam, i nie ulegnę temu…. przystojnemu, zabawnemu…. idiocie…
Witam, nazywam się Lili Evans mam 15 lat i gdyby nie jeden szczegół byłabym zwykłą nastolatką, bo przecież mam problemy z chłopcami (zwłaszcza z jednym), uważam ze dostaje za małą tygodniówkę od rodziców, buntuje się przed niedogodnością życia... Ale ten "szczegół" i tak mnie wyróżnia, no bo w końcu nie tak łatwo ukryć ze jest się czarodziejką! A zresztą i tak cały rok spędzam w Hogwarcie i zgłębiam tajniki magii, mam tam wielu przyjaciół, i spore powodzenie . To jednak w czasie wakacji jestem odtrącana prze wszystkich i traktowana jak dziwaczka nawet przez własna siostrę... Och, nie wiem co się stało z Petunia zawsze byłyśmy wielkimi przyjaciółkami a odkąd wyjechałam do "szkoły dla odmieńców" jak ona zwykła nazywać Hogwart, całkiem straciłyśmy kontak, traktuje mnie jak kogoś obcego lub wogle mnie ignoruje... Jutro napisze cos ciekawszego, niż moje wyżalania, po prostu mam zły dzień...A teraz zabieram się do wypracowania na temat wilkołaków z obrony przed czarnymi mocami, aby nie straci miana najlepszej uczennicy;)