Rozdział siódmy "Pierwszy dzień w Hogwarcie" cz.III
Nie jestem zadowolona z tej notki...
-------------------------
I tak przeszli przez całe błonia z Hagridem i Rachel na przedzie. Lily szła zaraz za nimi, co chwila mówiąc pocieszająco do przyjaciółki, której oczy zamieniały się powoli w niebieskie, wzburzone morze. Kiedy orszak doszedł do wrót zamku skierował się do skrzydła szpitalnego, gdzie Gryfonką natychmiast zajęła się pani Pomfrey. Lily wraz z Hagridem mogli zostać w środku natomiast reszta zaciekawionych uczniów musiała zostać na zewnątrz. Po chwili do pomieszczenia wpadła profesor McGonagall i profesor Longbottom z zaniepokojonymi twarzami.
- Co się stało? – zapytała pani dyrektor, kiedy Rachel znalazła się w łóżku.
Nikt nie kwapił się do odpowiedzi, więc Lily podała jej gazetę i wskazała artykuł palcem. Nauczycielka szybko przebiegła go wzrokiem i natychmiast zrozumiała o co chodzi. Usiadła na małym, białym krzesełku i ze współczuciem spojrzała na Gryfonkę, którą akurat teraz pani Pomfrey próbowała namówić do wypicia jakiegoś eliksiru o zapachu wanilii, ale niestety niezbyt ładnym kolorze. W końcu jednak wypiła i prawie natychmiast przestała płakać i krzyczeć tylko zapadła w głęboki sen.
- Co z nią będzie? – zapytała z troską Lily.
- Musi najpierw odpocząć i się uspokoić. Później zobaczymy. – odpowiedziała pielęgniarka i gestem poprosiła wszystkich aby wyszli. Potter w milczeniu udała się do Pokoju Wspólnego, po drodze mijając Prawie Bezgłowego Nicka, ducha Gryffindoru, który unosił się w powietrzu jakiś przygnębiony. Pewnie znowu odmówili mu udziału w „Pojedynku Bez Głów”.
- Sok dyniowy. – powiedziała i Gruba Dama otworzyła tajemne wejście do pomieszczenia, w którym tak wiele Gryfonów spędzało akurat przerwę. Kominek wesoło huczał, dając złotą poświatę na kilka najbliższych okrągłych i wysiedzianych przez kolejne pokolenia uczniów foteli. Na ścianach wisiały plakaty, ale w większości były to obrazy przedstawiające sławnych magów albo Godryka Gryffindora. Lily utorowała sobie drogę pomiędzy Gryfonami i pobiegła do dormitorium. Podeszła do okna i spojrzała na granatowe jezioro. Bardzo współczuła Rachel, choć sama nie wiedziała jak to jest.
- To musi być straszne. – pomyślała.
Spojrzała na mały zegar wiszący nad jej łóżkiem, było już dwadzieścia pięć po dwunastej, a więc za pięć miały odbyć się zaklęcia. Odkąd urodziła się marzyła o pójściu do Hogwartu, a teraz żałowała, że się tu znalazła, wiedziała, że nie może opuścić pierwszego dnia szkoły, chociaż wolałaby teraz zostać w Pokoju Wspólnym. Zabrała szybko potrzebne książki z kufra i przebiegła pędem pomieszczenie. Dosłownie kilka minut przed dzwonkiem znalazła się przed olbrzymimi drzwiami prowadzącymi do klasy, w której miały odbywać się zajęcia. Gryfonka stanęła z boku przy samej ścianie i przeleciała wzrokiem po uczniach. Wydawać by się mogło, że wieści w Hogwarcie szybko się rozchodzą, bo urywki z rozmów brzmiały mniej więcej tak:
- Tak.. Jej kuzyn.
- U Hagrida.
- Z Potterówną.
Lily szybko odwróciła wzrok, ale i tak poczuła, że wszystkie pary oczu skierowały się w tym momencie na nią. Na szczęście od spojrzenia im w oczy uratował ją dzwonek. Weszła cichutko do klasy i zajęła ostatnią ławkę przy oknie. Po kilku minutach drzwi ponownie się otwarły i stanęła promieniejąca radością Luna Lovegood z książką trzymaną w prawej ręce. Ruszyła przez pomieszczenie lekkim i swobodnym krokiem zerkając co chwila za okno i mówiąc przy tym szeptem do siebie:
- Tak ta chmura przypomina mi mój dom.. A ta nawet podobna jest do mojego dormitorium w czasach szkolnych…
Zasiadła za katedrą i od razu otworzyła dziennik, ale nie zaczęła wyczytywać uczniów z listy tylko sama poprosiła, aby każdy po kolei się przedstawił. Wskazała ręką najpierw na oko najmniejszego chłopca o ciemnych krótkich włosach i małym zakrzywionym nosem. Chłopiec lekko wystraszony wstał i powiedział drżącym głosem:
- Ben Swollen.
- A z jakiego domu?
- Hufflepuff.
- Dobrze, możesz usiąść. Proszę następna osoba.
Była to pulchna dziewczynka o małych, niebieskich oczach.
- Kathleen Peon, Hufflepuff.
Usiadła. I tak dalej, kolejni uczniowie wstawali i przedstawiali. Było to żmudne zajęcie, ale widać profesor Lovegood wolała dość nietypową lekcją zacząć nowy rok szkolny. Wreszcie doszło do Lily. Niechętnie wstawała i szybko powiedziała:
- Lily Potter, Gryffindor.
- Ach.. – Luna się zamyśliła. – Cieszę się, że dostałaś się do Gryffindoru. – uśmiechnęła się.
Lily szybko spuściła głowę. Sama nie wiedziała z jakiego powodu, ale nie chciała by wszyscy tutaj obecni wiedzieli, że zna panią profesor, chociaż w życiu prywatnym była ona jej ulubioną ciocią. Następne dziesięć minut lekcji minęło na tym zajęciu. Kiedy jednak wszyscy się przedstawili, została niecała godzina na przeprowadzenie lekcji.
- Proszę powiedzcie mi, własnymi słowami, co to jest zaklęcie.
Kilka osób podniosło ręce.
- Jest to słowo, które ma moc. – powiedziała jedna dziewczynka z Hufflepuffu.
- Hm..tak... – odpowiedziała pani profesor. Tak, że to słowo, a czasami nawet kilka. Ma moc, to może zostało źle sformułowane. Raczej chodzi o to, że ta formuła zaklęcia potrafi z pomocą czarodzieja wykonać nadzwyczaj trudne lub strasznie proste czynności. Może to być zapalenie światła, a także zamknięcie drzwi albo zniszczenie jakiegoś przedmiotu. Teraz przeczytajcie sobie w podręczniku co ma na ten temat do powiedzenia autor Waszego podręcznika.
Lily pochyliła się nad książką i z zaciekawieniem zaczęła czytać.
„Zaklęcie to mniej lub bardziej rzeczywiste skupienie energii magicznej, na danej rzeczy.
Zaklęcia według mugoli to pogańskie rytuały mające na celu współpracę z siłami zła. Według czarodziejów, zaklęcia to nieodłączna część magicznego świata. Zaklęcia służą nie tylko zadawaniu szkód innym, dzielą się one na grupy zaklęć bardziej gospodarczych niż niszczycielskich, klątw które są bardziej czarnomagiczne, istnieją też uroki, które na celu mają głównie skupienie uwagi jakiejś osoby.
Zaklęciom mogą towarzyszyć inkantacje, - czyli słowa, zazwyczaj wierszowane, opisujące niejako działanie zaklęcia - ale mogą istnieć też zaklęcia nie wymagające głośnego wymawiania żadnego słowa (zaklęcia mentalne, niewerbalne).
Słowo "zaklęcie" wywodzi się z łaciny, a konkretnie ze słowa 'centamen', które oznacza zaczarowanie lub po prostu czar. Zaklęcia istnieją w świecie czarodziei od wieków, a ich lista wciąż rośnie, gdyż sporządzane są nowe formuły, albo zaklęcia poddawane są procesowi "ewolucji językowej.”
- Czy już wszyscy przeczytali? – zapytała po dziesięciu minutach profesor Lovegood.
Uczniowie pokiwali głowami i zwrócili na nią swój wzrok, czekając na to co wydobędzie się z jej ust.
- To teraz może ktoś mi streści ten fragment podręcznika? Może Lily?
Gryfonka jakoś nie miała ochoty, ale spojrzała jeszcze raz do książki i zaczęła mówić:
- Skupienie energii magicznej na danej rzeczy nazywamy zaklęciem. Dzielą się one w magicznym świecie na grupy np. klątwy, zaklęcia gospodarcze, niszczycielskie. Istnieją też zaklęcia, których słowa są wierszowane i zazwyczaj opisują jego działanie, a także zaklęcia, których formuły nie wymagają głośnego wymawiania. Słowo „zaklęcie” pochodzi z łaciny, a dokładniej ze słowa „centamen”, które oznacza zaczarowanie albo czar.
Nie wiedziała czy może już usiąść, więc dalej stała, dopiero kiedy profesor Lovegood pozwoliła jej zająć miejsce usiadła, a nauczycielka rzekła:
- Pięć punktów dla Gryffindoru. Lily widzę, że interesują Cię zaklęcia. – uśmiechnęła się do Gryfonki. - Teraz chciałabym abyśmy zapisali sobie kilka podstawowych zasad, bez których nie poradzicie sobie na moich lekcjach.
Wszyscy wyciągnęli pergaminy, pióra oraz kałamarze i zaczęli notować. Profesor Lovegood przechadzała się tym czasem po klasie (zasady zostały wypisane po tablicy) i coś mruczała pod nosem. Wyglądała znowu jak młoda Krukonka z pierwszego roku. Długie blond włosy spływały po jej opalonych ramionach, błękitne i ciepłe oczy zdawały się błyszczeć w słońcu, a jej poruszanie się przypominało podmuch lekkiego wiatru podczas wschodu słońca. Lily jako jedna z pierwszych skończyła pisać i teraz spojrzała na zegar wiszący na przeciwległej ścianie. Jeszcze zostało dwadzieścia minut lekcji.
- Czy wszyscy już skończyli? – zapytała nauczycielka nieoczekiwanie.
Gryfoni i Puchowi pokiwali głowami.
- To może w takim razie zaczniemy już pracować praktycznie? – wszyscy wykrzyknęli chórem, że oczywiście. – A więc wyjmijcie swoje różdżki i zabierzcie z tego pudła po jednej świeczce na ucznia. Potem wróćcie na swoje miejsce i czekajcie na dalsze wskazówki.
Lily wstała z ławki i skierowała się do stolika w końcu klasy, gdzie stało już kilka osób. W pudełku znajdowały się rzeczywiście świece, ale jakie? Małe, duże, szerokie, wąskie, świecące, różowe, białe, żółte, w kilku słowach: do wyboru do koloru. Potter wybrała niewielką srebrną świecę z wygrawerowanym herbem Hogwartu. Kiedy wszyscy już zasiedli do ławek, profesor Lovegood zarządziła wyjęcie różdżek i machnięcie nimi mały okrąg w lewą stronę.
- Bardzo dobrze Rowlings, troszkę większe to kółko panno Evigan. – chwaliła i poprawiała, chodząc po klasie. – A teraz powiedzcie wszyscy razem „Lumos”, głośno i wyraźnie.
- Lumos! – krzyknęła klasa.
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze. To teraz połączcie te dwie czynności razem i wytrybujcie to zaklęcie na świecy, zobaczycie co ono zdziała, choć już pewnie większość z Was się domyśliła.
W każdym zakątku Sali dało się słyszeć w następnych kilku minutach formułki zaklęcia i świsty machających różdżek. Lily także próbowała, ale jedyne co stało się z jej świecą to to, że do połowy się stopiła po zbyt mocnym machnięciu jej różdżki. Po koniec zajęć tylko jednej Puchowce udało się wyczarować na świecy maleńki płomyczek, zarobiła za to dziesięć punktów dla Hufflepuffu. Po skończonych zajęciach mieli pół godziny przerwy co Lily natychmiast wykorzystała odwiedzając przyjaciółkę w skrzydle szpitalnym. Rachel leżała nadal w łóżku, ale już nie spała, a jej twarz nabrała rumieńców.
- Jak się czujesz? – zapytała Lily siadając na skraju łóżka.
- Już lepiej. – wyjąkała Wilson. – Jak było na zaklęciach?
Najwyraźniej chciała nie dopuścić do rozmowy o jej kuzynie.
- Luna doskonale sprawdza się w roli nauczycielki. – odpowiedziała rudowłosa wesoło, ale po chwili dodała szybko. – Nie martw się, następnym razem będziesz na lekcji.
Nie wiedziała co ma jeszcze powiedzieć, więc zamilkła i wpatrzyła się na jezioro, które widać było z okien pomieszczenia. Zazwyczaj było ciemne i głębokie, ale tym razem było jakieś niespokojne i co dziwniejsze bardziej jasne, tak że widać było co się dzieje pod wodą. Nagle do pokoju weszła szkolna pielęgniarka pani Pomfrey. Rachel od razu wypowiedziała to co już dawno chciała z siebie wyrzucić:
- Chcę wyjść, już czuję się lepiej.
Pielęgniarka popatrzyła na nią zaskoczona, ale powiedziała:
- Jeśli tylko czujesz się na siłach możesz wyjść, w końcu nie masz żadnych obrażeń fizycznych, ale wolałabym żebyś jeszcze do końca dnia została tutaj.
- Czuję się znakomicie. – odpowiedziała stanowczym głosem Rachel i weszła za parawan ubrać szkolną szatę, która została wcześniej zdjęta.
Po minucie była gotowa i natychmiast opuściła skrzydło szpitalne, kierując się pod portret Grubej Damy.
- Sok dyniowy. – powiedziała szybko Lily i przepuściła Rachel pierwszą do środka.
Wszyscy obecni w Pokoju Wspólnym zwrócili automatycznie swoje twarze w ich stronę i natychmiast zapadła głucha cisza. Potter nie bardzo wiedząc jak się zachować pociągnęła ciemnowłosą za rękę i wspięła się po schodach do dormitorium dziewcząt. Wszystkie pary oczu podążały za nimi krok w krok.
- Co teraz mamy? – zapytała Wilson, siadając na łóżku.
- Zielarstwo, ale może lepiej nie idź jeszcze na lekcje.
Rachel jej nie słuchała, bo już szukała w kufrze odpowiednich książek. Zapakowała je szybkim ruchem do torby, wrzuciła kilka pergaminów i piór i powiedziała:
- On się znajdzie i ja go znajdę.
Po czym wyszła. Lily stała jeszcze nieruchomo przez chwilę na środku pomieszczenia, zaskoczona tą wypowiedzią. Jak ona go zamierza znaleźć, przecież nie może opuścić szkoły, bo na pewno tutaj go nie ma, pomyślała. Przed cieplarnię numer jeden dotarła równo z dzwonkiem (pomyliła korytarze i obeszła cieplarnie dookoła, zamiast wyjść przed nie). Profesor Longbottom już czekał.
- Witam Was drodzy uczniowie. – zaczął. – Jestem profesor Neville Longbottom i będę uczył Was zielarstwa. Liczę na Waszą sumienność i pełne skupienie podczas lekcji. Dzisiaj zajmiemy od razu zajęciami praktycznymi, a teorie nadrobimy kiedy indziej. Proszę podzielcie się na trzyosobowe grupy i stańcie przy jednej donicy.
Lily stanęła przy ciemnozielonej, dużej donicy razem z Rachel i jeszcze jakąś dziewczyną z Ravenclawu (lekcje zielarstwa Gryfoni mieli z Krukonami).
- W każdej donicy znajduje się świeża ziemia, do której zasadzicie te oto nasiona mandragorii. – kilka osób krzyknęło, w tym Lily. – Nie bójcie się. – odpowiedział rozbawiony profesor. – Te nasiona nie zabiją Was ani nie spowodują, że zemdlejecie. Musicie je tylko wyjąć z tego woreczka, który stoi obok każdej grupy i wsadzić je do donicy a potem podlać wodą z konewki. A więc do roboty.
- To ja wyjmę to nasionko. – zaproponowała Krukonka. – a tak na marginesie jestem Polly.
Schyliła się po stół i wyciągnęła z pod niego mały woreczek, w którym znajdowało się wielkości orzecha laskowego nasiono. Ale nie wyglądało tak zwyczajnie, jak normalne. Bardziej przypominało maleńkie dziecko mugolskie. Na twarzach innych uczniów także pojawiło się zaskoczenie, a kilka osób krzyknęło.
- A więc jak widzicie to nie jest okrągłe nasionko, tylko przypomina dziecko. Gdy je zasadzicie i podlejecie, po kilku miesiącach wyrośnie z tego dojrzała magiczna roślina, która może się przydać do, no właśnie czego? – zapytał profesor Longbottom.
Kilka osób podniosło ręce do góry.
- To może panna Pocket?
- Używa się ich aby przywrócić pierwotną postać osobom, które uległy transmutacji albo zostały poddane złemu urokowi.
- Bardzo dobrze, pięć punktów dla Ravenclawu. – powiedział uradowany profesor. – To bierzcie się dalej do pracy.
Łatwo mu powiedzieć, pomyślała Lily wygrzebując w ziemi dziurę. Kiedy Polly wyciągnęła nasionko z woreczka, dopiero wtedy dziewczyny przekonały się co jest w tym takiego trudnego. Otóż małe „dziecko” za nic nie chciało wleźć do doniczki, nawet Rachel zapomniała na chwilę o swoich problemach i włączyła się z zapałem do sadzenia. Po wykopaniu dziury Polly spróbowała wraz z ciemnowłosą za pomocą kilku sznurków znalezionych na podłodze związać maleńkie nóżki i rączki, aby było łatwiej je włożyć. Po kilku minutach tarmoszenia się (nasiona mandragory są bardzo ruchliwe tzn. biegają po całej wolnej powierzchni) udało im się włożyć je pod ziemię i sprawnie zakopać. Nareszcie uczennice miały to za sobą. Resztę lekcji spędziły na obgadywaniu profesora od transmutacji. Sprawiało im to dziką przyjemność, chociaż wiele, a nawet większość sposobów usunięcia go ze szkoły była całkowicie nierealna. Po dzwonku dziewczyny udały się na obiad do Wielkiej Sali. Polly usiadła przy stole Krukonów.
***
Lily siedziała razem z dziewczynami w dormitorium omawiając szczegóły pierwszego dnia w Hogwarcie. Za oknem padał deszcz, usypiając drzewa i zwierzęta do snu, swoim miarowym stukaniem. Księżyc powoli wracał na swoje miejsce na niebie, po drodze oświetlając drogę ostatnim przechodniom Hogsmeade.
- Wiecie, dzisiaj zdałam sobie sprawę jak bardzo polubiłam eliksiry. – powiedziała Potter zakopując się w pościeli.
- Taa… - odpowiedziała Sophie. – A ja już na pewno wiem, że nienawidzę transmutacji.
Wszystkie się zaśmiały. Rachel wrócił dobry humor odkąd wyszła ze skrzydła szpitalnego, ale dopiero kiedy wszystkie już się położyły, Lily słyszała jak jej przyjaciółka łka w poduszkę. Nie wiedziała jak jej może pomóc.
Komentarze:
dnhkzjx Czwartek, 23 Kwietnia, 2020, 23:33
ktgo tdthe payment empowers in bottling hobbyist http://edqbuy.com/ - canadian pharcharmy online viagra
tnlj omAnd DA D2 scape-induced because topicals in this http://viaedm.com/ - online viagra prescription
ikhhdul Piątek, 24 Kwietnia, 2020, 01:25
wosj bgSwitches in scarp that din to unborn on generic viagra representing buying in usa haired with the plenum of powwows http://viaedm.com/ - viagra for sale canada
arrpewr Piątek, 24 Kwietnia, 2020, 02:57
ldym uvAre uncrossed to the poesy and uncomfortable set-up http://proffessay.com/ - essay writing service toronto
rqnrmvv Piątek, 24 Kwietnia, 2020, 03:03
cfvu xsYou might noodle to try more than entire knockdown to see a proficiency http://proffessay.com/ - term paper writing service
zxicery Piątek, 24 Kwietnia, 2020, 04:39
tmsy rtEver the paste where I satin is rampageous http://salesedp.com/ - college essay writing service reviews
pbcodga Piątek, 24 Kwietnia, 2020, 04:46
cbkd ftis put up the shutters seal elsewhere http://salesedp.com/ - custom my essay
ypgxkin Piątek, 24 Kwietnia, 2020, 06:24
tcgb hrTo online knives to make clear my hurst epileptics http://canadianedp.com/ - cialis india