O dwudziestej, tak jak kazał nam Percy czekaliśmy na woźnego w Sali Wejściowej. Woźnym jest obecnie Roran Horst. Nie spotkałam go jeszcze, ale James mówił, że nie jest taki zły jak poprzedni. Okazało się, że choć raz powiedział prawdę. Horst przyszedł po nas chwilę po wyznaczonym czasie.
-Cześć! – Powiedzieli James i Fred. Może zdziwiłoby mnie to, ale odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę o czarnych, krótko przystrzyżonych włosach. Miał chyba niecałe 30 lat. On woźnym? Przemknęło mi przez myśl. Kiedy spojrzał na mnie skinęłam tylko głową, nie wiedziałam czy ja też mogę mówić do niego cześć. Matt był pewniejszy siebie:
-Cześć!- Roran spojrzał na niego badawczym wzrokiem
-Możesz mówić do mnie cześć tylko, jeśli będziesz dostawał szlabany przynajmniej trzy razy w tygodniu.
-Załatwione.- Matt uśmiechnął się do niego.
-Chodźcie, macie robotę w lochach.- Skierował się stronę schodów.
-Roran!- James rzucił w jego stronę, a ten odwrócił głowę.- Poznaj Lily, to moja siostra.
-Panna Potter, miło mi. Skoro jesteś siostrą James`a i Al`a to masz ten przywilej zwracania się do mnie po imieniu i mówienia cześć na powitanie.- Uśmiechnęłam się nieśmiało.-A ty młody człowieku? Jak się zwiesz?
-Matt Brown.
-Skoro już się znamy możemy iść.
Zeszliśmy na dół po schodach, potem jakimś korytarzem przy Sali do eliksirów i jeszcze jednymi schodami. Stanęliśmy przed drzwiami. Były to zwyczajne drzwi, oprócz tego, że były całe w pajęczynach. Roran otworzył je i ujrzeliśmy pokój w którym stał jakieś meble. Nie dało się ich rozróżnić, bo wszystko pokrywało kilka centymetrów kurzu.
-Bierzcie się do roboty. Macie tu kilka szmatek. Do piątku macie to wysprzątać.
Nasze miny były chyba bardzo nędzne, bo powiedział:
- Nie będzie źle. No szybko, bo zakaże wam gadać.- Uśmiechnął się do nas pokrzepiająco. James pierwszy wziął swoją szmatkę, a ja po nim. Weszliśmy do tego dziwnego pomieszczenia i rozejrzeliśmy się.
-James, tam na ścianie są chyba pochodnie, może byś je zapalił?- Pochodnie oświetliły całe pomieszczenie. Kopnęłam coś co okazało się wiadrem, Fred napełnił je wodą i zaczęliśmy sprzątanie. Roran poszedł do jakiegoś lochu obok,w którym grasował Irytek.
Po jakimś czasie wypowiedziałam gnębiące mnie pytanie-
-Czemu właściwie Roran jest tutaj woźnym?- James i Fred popatrzyli na siebie, jakby zastanawiali się czy mogą nam powiedzieć. W końcu kiwnęli głowami i James zaczął mówić.
-Roran pochodzi z magicznej rodziny, jednak nie odziedziczył magicznych zdolności – jest charłakiem. Jego krewni to szanujący się czarodzieje. Nie chcieli, aby ktoś wiedział o istnieniu takiego syna. Wysłali go do mugolskiej szkoły, wychowywał się wśród mugoli. Ma starszego brata, który trafił do Hogwartu, rodziców bardziej interesował ten pełno magiczny potomek. Roran zawsze był na uboczu i chociaż żył wśród mugoli jego rodzice dalej pozostawali czarodziejami. Kiedy stał się pełnoletni mugolem, czyli ukończył 18-lat. Zaczął szukać pracy w magicznym świecie. Pracował w wielu miejscach jako pomocnik, czy nawet sprzątacz w Dziurawym Kotle, jednak nigdzie nie zostawał na dłużej. Po czterech lata tułaczki po świecie trafił do Dziurawego Kotła. Było to pod koniec sierpnia, zamówił kufel kremowego piwa i przeglądał Proroka Codziennego z nadzieją, że znajdzie pracę. No i… Mów dalej Fred, w gardle mi zaschło…
- Wiesz co James! W takim momencie!
-Nie denerwuj się Lily, już mówię dalej. No i natrafił na ogłoszenie z Hogwartu, że poszukiwany jest nowy woźny, a zainteresowani mają przysyłać sowy ze zgłoszeniami do końca sierpnia. Pomyślał, że znajdzie się w zamku, o którym tyle rzeczy opowiadał mu kiedyś brat i postanowił spróbować. Dostał list z odpowiedzią po dwóch dniach, było w nim zaproszenie na spotkanie w Hogwarcie z dyrektorem szkoły. Udał się na nie i dostał tę pracę. A było to pięć lat temu, kiedy przyjechaliśmy pierwszy raz do Hogwartu.
-To Roran złapał nas kiedy w trzecią noc pobytu tutaj przeszukiwaliśmy zamek. Nie chciał podpaśc, więc zaprowadził nas do McGonnagal i dostaliśmy szlaban.
- Tak, ale później Roran włóczył się po zamku razem z nami. To nasz dobry kumpel.
-Pewnie gdyby nie on dostawalibyście 2 razy więcej szlabanów.
Zaczęliśmy sprzątać, byłoby to strasznie nudne, ale przy Jamesie i Fredzie nie może tak być. Co raz opowiadali jakieś kawały, albo parodiowali nauczycieli ( najczęściej McGonnagal).
Roran pozwolił nam iść o 11. Bez trudu trafiliśmy do dormitorium, w którym siedzieli już tylko uczniowie od trzeciej klasy wzwyż. Pożegnałam się z chłopakami i wspięłam się do swojej sypialni. Dziewczyny siedziały na swoich łóżkach. Megan czytała jakieś czasopismo, Angela malowała paznokcie, a Dory i Annie gadały i chichraly się co chwila
-Wróciłaś! Jak było?- Od razu zasypały mnie pytaniami.
-Przestańcie!- Musiałam krzyknąc, bo byłam już zmęczona, a od ich krzyków zaczęła mnie boleć głowa.- Jestem strasznie śpiąąąąąąą- tu ziewnęłam-ca. Jutro wszystko wam opowiem dobra?- Pokiwały głowami, więc poszłam do łóżka i zaciągnęłam zasłony. Nie byłam aż tak zmęczona, ale nie chciało mi się z nimi gadać. Weszłam pod kołdrę i wyciągnęłam spod poduszki mugolską książkę, pt. „Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi” którą pożyczyłam od Al`a. Opowiada ona o przygodach trójki nastolatków, a napisał ją polak- Rafał Kosik. Poczytałam trochę i poszłam spać.