Stałam przed moim domem w Dolinie Godryka Gryffindora. Przeszłam przez drzwi frontowe i stanęłam w przedpokoju. Otworzyłam pierwsze drzwi na lewo i znalazłam się w kuchni. Okno wychodziło na ulicę. Kuchenne szafki, zlew, piecyk, stół i sześć krzeseł oświetlał ogień płonący w kominku. Wróciłam do przedpokoju i otworzyłam kolejne drzwi. Przestronny salon, półki z książkami, kanapa postawiona pod ścianą. Pomiędzy dwojgiem okien, wychodzących na ogród, stoją drzwi prowadzące na taras. Jest jeszcze jedno okno, wychodzi na wschód. Z powrotem do holu i przez następne drzwi. To gabinet taty. Biurko z ciemnego drewna, a za nim skórzany, obrotowy fotel. Kominek. Portrety sławnych czarodziejów i czarownic na ścianach. Przedpokój. Drewniane schody prowadzące na piętro. Pokoje moich braci. Niebieski, w którym zawsze panuje bałagan należy do James`a. Zielony i zazwyczaj schludny do Albusa. W obu okna wychodzą na tył domu. Sypialnia rodziców. Łazienka. Schody prowadzą jeszcze wyżej – na poddasze. Staję przed dwojgiem drzwi. Te po lewej prowadzą do zagraconego pomieszczenia. Na drzwiach po prawej wisi karteczka. Mieni się na niej jedno słowo – Lily. Wchodzę do mojego pokoju. Kiedyś ściany były żółte. Teraz dwie są fioletowe, a dwie błękitne. Łóżko stoi przy fioletowej, taka też jest pościel. W błękitnej ścianie mieści się okno, jedyne w całym domu wychodzi na zachód. Pod nim stoi mała kanapka. Spędzałam tu większość wieczorów oglądając zachody słońca. W moim pokoju stoi też biurko, szafa na ubrania, półka na książki. W rogu stary karton z zabawkami. Na ścianach jest wiele zdjęć. Na szafce nocnej stoi lampka. W jej świetle często czytałam książki do późna. Nagle zauważam, że w kącie stoją dwie osoby. Od razu rozpoznaję mamę i tatę. Chcę ich przytulić, ale oni znikają.
Budzę się. Co jest tak zimne? Otwieram oczy. Leżę na podłodze. Więc to był tylko sen, a ja spadłam z łóżka. No nieźle. Wstaję i patrzę na zegarek. Dopiero w pół do szóstej. Rozcieram obolałe od upadku kolano, na którym powoli pojawia się siniak. Przez okno widzę błonia zalane w słońcu. Ten sen uświadomił mi jak bardzo tęsknie za domem i rodzicami. Chciałabym, żeby tata mnie przytulił i pocałował w czubek głowy, jak miał w zwyczaju robić kiedy było mi smutno. Ale rodzice i mój dom byli daleko.
Nie powinnam była się smucić. Muszę być dzielna i jakoś wytrzymać. W końcu jestem Gryfonkom. Jestem w Hogwarcie już prawie tydzień.
Jak mogłam zapomnieć?! Przecież dziś sobota!
Taka ładna pogoda, może namówię James`a, żeby pokazał mi stadion do Quidditcha. Może nawet da mi polatać na swojej miotle? James jest szukającym w drużynie Gryfonów. Swoją miotłę - Zefir350 - dostał od rodziców cztery lata temu.
A może wykorzystam Pelerynę Niewidkę i powłóczę się po zamku niewidzialna? Albo pójdę do Hagrida. Mogłabym napisać list do rodziców. Albo użyć Mapy Huncwotów i wypróbować któreś z tajnych wyjść ze szkoły? Hmm… Najrozsądniej byłoby napisać wypracowanie na obronę, ale jest jeszcze niedziela.
Z takimi myślami wróciłam do łóżka.
***
-Proszę James!
-Nie ma mowy.
-Ale James! Czemu nie?! – Próbowałam przebłagać Jamesa, żeby pokazał mi boisko do Quidditcha i dał polatać na swojej miotle.
-Nie i koniec Lily!
-A co będziesz robił?
-Zaplanowaliśmy już coś z Fredem. – Tak, wy wymkniecie się z zamku na kremowe piwo a ja będę się nudziła.
-To daj mi chociaż pelerynę i mapę. Proszę?
-Zwariowałaś? Będą mi potrzebne!
-Napiszę do taty.- Wiem, że skarżenie jest trochę dziecinne, ale cóż.
-Lily! Obiecuję, że jutro ci to dam. – Rozejrzałam się po Pokoju Wspólnym. Nie było tu wielu osób. Niektórzy pewnie jeszcze spali, a inni byli na śniadaniu.
-Chcecie się wymknąć jednym z tuneli?
-Może. Co cię to obchodzi?
-Nic, nic. – Pomyślałam, że jednak spędzę sobotę nad książkami. – Dobra, idę na śniadanie.
W Wielkiej Sali chciałam usiąść z dziewczynami z mojej sypialni, ale gdy tylko weszłam Al zaczął energicznie do mnie machać. Podeszłam do niego.
-Cześć, Lily! Widziałaś Jamesa? Muszę wam coś powiedzieć. –Był bardzo podekscytowany.
-Chyba zejdzie za chwilę. Ale o co chodzi, Al?
-Poczekajmy na niego. Chodź, siadaj. – Usiadłam obok niego, a w tym samym momencie do WS wszedł James. Al, tak jak wcześniej do mnie, zaczął energicznie machać. James podszedł do nas.
-Co chcesz Al? Mówiłem już Lily, że dzisiaj ja tego potrzebuję. – Albus zmieszał się, ale zaraz z powrotem stał się rozweselony.
- Nie o to mi chodzi. Rodzice przysłali list.
-No i? Co z tego?
-Zmienisz zdanie, kiedy to przeczytasz. – Położył przed nami list.
Z tego listu zapamiętałam tylko jakieś urywki: Przyjęli mnie… ścigająca w Harpiach z Holyhead… codziennie wyczerpujące treningi… pierwszy mecz za dwa tygodnie…
Byłam oszołomiona, tak samo jak James.
- I co? Nie mówiłem, że was to zainteresuje? Super nie?
-Nasza mama? W Harpiach?
-Nie wierzę!
-Trzeba będzie skrobnąć gratulacje.
Oczywiście ja zostałam do tego zobowiązana, więc po śniadaniu napisałam list i poszłam do sowiarni. Rozglądałam się dokładnie kilka razy, ale Mili nigdzie nie było. Nie chciałam używać szkolnej sowy, więc postanowiłam poczekać. Wyjrzałam przez okno, z którego rozchodził się piękny widok.
Po jakimś czasie Mili wylądowała na parapecie. Byłam jednak tak zamyślona, że zauważyłam ją dopiero kiedy mnie dziobnęła. Przywiązałam jej list do nóżki i odleciała. Spojrzałam na zegarek. Stałam w oknie ponad godzinę. Zbiegłam po spiralnych schodach i skierowałam w stronę wieży Gryffindoru.
Kiedy byłam już w połowie drogi rozmyśliłam się i poszłam na błonia. Dzień był przepiękny. Słoneczny, ciepły, bezwietrzny. Nie widząc nikogo znajomego ruszyłam ścieżką dookoła jeziora. Zatrzymałam się przy kilku wielkich głazach.
Kiedy się na nie wspięłam miałam piękny widok na zamek i błonia. Położyłam się na płaskim szczycie kamienia i oglądałam chmury, powoli poruszające się po niebie. Co za piękny dzień, pomyślałam. Kłębiaste chmury układały się dziś w przeróżne kształty. Jedna przypominała mi osobę lecącą na miotle.
Pomyślałam o mamie i meczu, w którym miała grać. Chciałabym zobaczyć ten mecz. Hmm… Trzeba zwołać ZRP (Zebranie Rodzeństwa Potterów). Może obmyślimy jakiś plan i wymkniemy się z Hogwartu na to jedno popołudnie. Ciekawe jaki szlaban byśmy dostali. A może odjęliby nam punkty. Może zrobilibyśmy to tak, że nikt by się nie zorientował. Nie, to ostatnie jest raczej niemożliwe, ale trzeba spróbować.
Leżałam tak rozmyślając o różnych rzeczach i oglądając chmury, aż do trzeciej. Musiałam iść na obiad. Właściwie to nie jestem głodna, myślałam, ale trzeba jeszcze napisać to wypracowanie. Niechętnie ruszyłam do zamku.
Po obiedzie, poszłam do biblioteki. Sama, bo dziewczyny napisały wypracowanie rano. Znalazłam potrzebne książki i usiadłam przy stoliku w rogu. Po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś podchodzi do mojego stolika. Podniosłam głowę i zobaczyłam Matta.
- Cześć, Lily!
- Hej!
- Mogę się przysiąść?
- No pewnie, siadaj.
- Piszesz to wypracowanie na obronę?
- Tak, a ty?
- Już je napisałam, ale piszę to na zielarstwo.
- Na zielarstwo? – Nie wiedziałam o żadnym wypracowaniu na zielarstwo.
- Nikt ci nie przekazał? Neville zadał to kiedy wysłał nas do prof. Weasley`a.
- Nie, nikt mi nic nie powiedział. No nic, to już prawie skończyłam.
- Lily?
- Hmm…
- Hugo to twój kuzyn?
- Tak, a co?
- Nie, nic... – I zabraliśmy się do pisania. Kiedy skończyłam wypracowanie na obronę Matt nie zaczął jeszcze swojego na zielarstwo, bo cały czas opowiadał mi jakieś kawały.
Kiedy wypracowania dla Nevilla były gotowe to nie wyszliśmy z biblioteki tylko rozmawialiśmy. Matt powiedział raz coś tak śmiesznego, że roześmialiśmy się na cały głos, po czym pani Bunda, bibliotekarka, wygoniła nas ze swojego królestwa ciszy i spokoju.
- Idziemy do Pokoju Wspólnego? – Staliśmy kilka korytarzy od biblioteki, dalej się śmiejąc.
- No nie wiem. Jest prawie siedemnasta, jeszcze trzy godziny do kolacji. Zanieśmy torby i idźmy na błonia. – Zgodziłam się na jego pomysł i dwadzieścia minut później stałam przed zamkiem. Powoli zaczynało się ściemniać.
- Chodź, pokaże ci fajne miejsce.
Poszliśmy ścieżką dookoła jeziora, minęliśmy głazy, na których leżałam kilka godzin wcześniej. Matt skręcił, między krzaki. Po chwili przedzierania się przez zarośla stanęłam przed wielkim głazem, Matt już się na niego wspinał. Kiedy weszłam na górę okazało się, że z drugiej strony kamień jest gładki i kończy się w jeziorze.
- Fajnie, nie? – Rozejrzałam się, zamek w promieniach zachodzącego słońca wyglądał pięknie.
- Super. Jak znalazłeś to miejsce?
- Przypadkiem. – Mówiąc to zjechał po kamieniu jak na ślizgawce i zatrzymał się przed samą wodą. Zanurzył rękę w jeziorze.
- Brr… zimna. Chodź tu na dół.- Zaczęłam niepewnie schodzić w dół. Obawiałam się, że wpadnę, ale na szczęście nic się nie stało. Dotknęłam wody palcem i aż się wzdrygnęłam. Matt ponownie włożył rękę do wody, ale tym razem zaczął mnie chlapać. Szybko zaczęłam kontratak.
-Zawieszenie broni! – krzyknął Matt i ,mokrzy w kilku miejscach, zaczęliśmy się śmiać.
-Ty to masz pomysły, Matt. Brzuch mnie ze śmiechu boli.
Długo się wygłupialiśmy. Matt przyniósł dwa patyki i zaczęliśmy walczyć na śmierć i życie naszymi szpadami. Kiedy chciałam zadać mu śmiertelny cios straciłam równowagę i poleciałam do tyłu.
Wpadłam do lodowatej wody. Jezioro było głębokie. Byłam zdezorientowana. Woda napłynęła mi do ust. Zaczęłam się topić. Poczułam na sobie czyjeś ręce, a po chwili leżałam półprzytomna na kamieniu. Miałam zamknięte oczy i słyszałam tylko sapanie mojego wybawcy.
-Lily! Lily! – Usłyszałam jego zaniepokojony głos. Otworzyłam oczy.
-Matt. – Próbowałam się podnieść, ale zakręciło mi się w głowie. Matt klęczał obok mnie cały mokry.
-Lily, kiedy wpadałaś to chyba uderzyłaś się w głowę. – To by się zgadzało, czułam tępy ból w okolicy czoła. Dotknęłam bolącego miejsca, na szczęście to tylko siniak, a nie rozcięcie.
-Lily, leż tu spokojnie, a ja pójdę po pomoc.
-Nie Matt! Nie trzeba. Tylko pomóż mi wstać. – Podniosłam się do pozycji siedzącej, ignorując zawroty głowy.
-No, nie wiem Lily. – Ale pomógł mi wstać. – Przepraszam Lily, nie powinienem cię tu przyprowadzać.
Zarzucił sobie moje ramię na plecy i zaczął powoli prowadzić mnie na około głazu, a potem przez zarośla, aż doszliśmy do ścieżki. W głowie strasznie mi się kręciło. Było mi zimno, bo byłam cała mokra. Woda chlupotała mi w trampkach. Mokre, rude włosy przykleiły mi się do twarzy. Mattowi pewnie też było zimno.
- Dziękuję Matt, wyciągnąłeś mnie z wody. – Szliśmy w milczeniu.
- Zaprowadzę cie do Skrzydła Szpitalnego, Lily.
- Nie trzeba, nic mi nie jest, - Nie miałam ochoty tłumaczyć, jak wpadłam do jeziora.
- Możesz mieć wstrząs mózgu. Powinnaś leżeć. Szkoda, że nie umiem wyczarować noszy, byłoby ci wygodniej.
- Wszystko ze mną dobrze. Powiedz lepiej jak ty się czujesz?
- Nic mi się nie stało, będę najwyżej przeziębiony. – Doszliśmy do zamku, Matt dalej mnie podtrzymywał.
- Do Skrzydła Szpitalnego chyba tędy. – Nie zwracałam uwagi gdzie idziemy, głowa pulsowała mi bólem. Po pewnym czasie Matt otworzył jakieś drzwi i wprowadził mnie do środka.
- Poczekaj tutaj. – Posadził mnie na łóżku, a sam poszedł do gabinetu pielęgniarki. Nie słyszałam ich rozmowy, ale po chwili podeszła do mnie starsza kobieta i przyjrzała się mi.Machnęła różdżką i byłam sucha.
-Lily, pójdę po twoich braci. – Usłyszałam Matta, który stał za panią Pomfrey.
- Nie, siadaj obok. Na pewno jesteś osłabiony. – Pielęgniarka zwróciła się do Matta
-Ja? Nie, ze mną wszystko dobrze. – Chciał się wymigać, ale ona już sadzała go na łóżku. On także był już suchy.
Zaciągnęła zasłonki naokoło naszych łóżek i kazała przebrać się w piżamy. Zrobiłam jak kazała i położyłam się na łóżku. Słyszałam, jak Matt dyskutuje z nią za zasłonką. Po zbadaniu mnie stwierdziła, że mam wstrząs mózgu i jestem bardzo osłabiona. Przyniosła mi jakiś eliksir i obandażowała głowę. Leżałam spokojnie słuchając, jak Matt próbuje ją przekonać, że jest zdrowy, ale ona uznała, że także jest osłabiony i powinien zostać tu na noc. Podała mu ten sam eliksir i odsłoniła dzielącą nas zasłonkę. Zobaczyłam Matta niechętnie leżącego na łóżku szpitalnym. Wydawało mi się, że słyszę jak zgrzyta zębami. Kiedy tylko pielęgniarka wyszła próbowała się podnieść.
-A niech to, rzuciła na mnie jakieś zaklęcie.- Zaczęłam chichotać, bo mógł podnieść się tylko do pozycji siedzącej.
- Przestań Matt, powinieneś spokojnie leżeć.
- Kiedy mi nic nie jest. – Zarzekał się
- Jak uważasz. – Dalej kręciło mi się w głowie, więc nie chciałam się z nim kłócić.
Po jakimś czasie drzwi znowu się otworzyły. Do pokoju wszedł Percy. Byłam ciekawa, co o tym wszystkim myśli, ale się nie odzywałam.
- Potter, Brown, co macie mi do powiedzenia?
- Ja chcę, żeby wypuszczono mnie ze szpitala, bo jestem zdrowy!
- Wiecie, że wchodzenie do jeziora jest zabronione?
- No pewnie, specjalnie weszliśmy do jeziora, na dodatek w ubraniach. – Ironizował Matt.
- Przekaże waszemu rodzeństwu, że tu jesteście. Porozmawiamy, kiedy będziecie już w pełni zdrowi.
- Ja jestem zdrowy! I nie trzeba nic mówić Emily! Ani Chrisowi! – Ale Percy już wyszedł.
Po dłuższej chwili drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadły cztery osoby: James, Albus, Emily i Chris.
-Co się stało? – spytała Emily patrząc na Matta. James i Al po prostu podeszli do mnie, starszy mruknął
- Oj Lily, czy ty zawsze musisz się w coś wpakować?
- Nic mi nie jest. Naprawdę, nie wiem czemu muszę zostać.
- Tak? A ten bandaż na głowie?
-Ma wstrząs mózgu. Poleży tu przynajmniej dobę. – Oświadczyła pielęgniarka.
- Nieźle się przestraszyliśmy, kiedy Percy do nas podszedł i mówi „Potter, Brown, Lily i Matt są w Skrzydle Szpitalnym”. – James udawał przemądrzały ton Percy`ego. Kiedy p. Pomfrey zamknęła za sobą drzwi swojego gabinetu James zaczął naciskać
- Dobra, to co się tak naprawdę stało? I bez żadnych oszustw. Mów Lily.
-No, ten… Wpadłam do jeziora… - To była prawda – I uderzyłam się w głowę… - To też prawda, nie chciałam, żeby wiedzieli o tamtym głazie, bo nie byłam taka pewna, czy mieliśmy prawo tam być.
- Chyba powinniśmy zawiadomić rodziców, James. - Jak zwykle Al myślał rozważnie.
- Tak, to dobry pomysł. Spróbuj z niej coś wyciągnąć. – Mrugnął do mnie i wyszedł.
- Chris? Mógłbyś? – Emily spojrzała na brata.
- Nie! Nie musicie mówić nic rodzicom! – Matt podniósł się do pozycji siedzącej.
Nie lubiłam zamieszania wokół mojej osoby. Chciałam, żeby już sobie poszli.
-Nie musicie iść na kolacje? – Ta próba była raczej żałosna, ale zadziałała.
-Przyjdziemy póżniej. – Zapewnił mnie Al. Emily, chciała chyba zostać przy bracie, ale ten udał, że zasypia, więc poszła.
-W końcu spokój.- Powiedziałam cicho, kiedy nie słyszałam już odgłosu kroków na korytarzu.
-No, nareszcie. – Przez chwilę milczeliśmy.
-Jak myślisz, dostaniemy za to szlaban?
-Właśnie się zastanawiałem. – Przerwaliśmy na chwilę, bo przyszła pielęgniarka.
-Proszę, kolejna dawka eliksiru. Będziecie dostawać go co dwie godziny, wzmocni was i rozgrzeje. – Po wypiciu poczułam ciepło rozchodzące się przyjemnie po całym ciele. Pielęgniarka musiała dodać do eliksiru coś usypiającego, bo chociaż wcześniej nie byłam zmęczona to po chwili zasnęłam.
Komentarze:
Williamgroof Piątek, 03 Lipca, 2020, 08:40
kamagra oral jelly amazon http://kamagrabax.com/ - kamagra 100 sildenafil citrate chewable tablets 100 mg <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra</a> super kamagra opinie forum
Dennisoxype Piątek, 03 Lipca, 2020, 09:45
kamagra reviews users http://kamagrabax.com/ - buy kamagra oral jelly online usa <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra 100 mg</a> kamagra jelly side effects
Dennisoxype Sobota, 04 Lipca, 2020, 00:13
kamagra oral jelly for sale in usage http://kamagrabax.com/ - kamagra 100mg reviews <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra online</a> side effects of kamagra oral jelly
kamagra jelly kopen rotterdam http://kamagrabax.com/ - kamagra jelly side effects <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra 100 mg</a> kamagra oral jelly deutschland
RobertTug Niedziela, 05 Lipca, 2020, 01:34
kamagra 100mg oral jelly use http://kamagrabax.com/ - kamagra 100mg oral jelly price in india <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra 100mg</a> kamagra uk
kamagra gold from ajanta pharma http://kamagrabax.com/ - kamagra 100mg <a href="http://kamagrabax.com/">kamagra 100mg</a> kamagra oral jelly online usa
Williamgroof Niedziela, 05 Lipca, 2020, 09:13
kamagra oral jelly directions use
<a href="http://kamagrabax.com/#">buy kamagra</a>
kamagra oral jelly suppliers india
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra</a>
kamagra reviews does work