7.Ciekawa wycieczka z niekoniecznie ciekawym zakończeniem
Hej! Notka, tak jak obiecywałam, dłuższa od poprzedniej . Życzę miłego czytania i proszę o komentowanie.
-Brown, Potter! – Usłyszałam po lekcji transmutacji i powlokłam się za Mattem pod biurko Percy`ego.
- Tak, panie profesorze? – Matt miał dobry humor.
- Chciałbym się dowiedzieć co dokładnie wydarzyło się w sobotnie popołudnie.
-Byliśmy nad jeziorem, koło pewnego głazu, trochę się wygłupialiśmy no i Lily straciła równowagę, wpadła do jeziora, wyciągnąłem ją i przyprowadziłem do zamku. To wszystko. – Percy zastanawiał się chyba, czy nie złamaliśmy żadnego punktu regulaminu.
-Hmm… Dobrze, skoro tak… Możecie już iść.
- Głupek.- mruknęłam kiedy byliśmy już na korytarzu.
-No, dziwny jakiś… Co będziesz robiła dziś po lekcjach?
- Nie wiem. Zależy czy zadadzą nam jakieś wypracowanie. Jeśli nie to chyba będę w dormitorium, poćwiczę trochę Wingardium Leviosa…
-Żartujesz?! Czy wszystkie twoje plany są związane z nauką?
- Nie. Podałam ci te ogólne plany. – Weszliśmy właśnie do tajemnego przejścia i Matt się zatrzymał.
- A co byś powiedziała… Na, małą wycieczkę? – Spojrzałam na niego podejrzliwie – Taki mały spacerek… No wiesz, świeże powietrze … - Uśmiechnął się przymilnie
- A dokąd byśmy poszli? Jak na tamten kamień to dzięki, mam dość zimnych kąpieli.
-Nie, to całkiem w drugą stronę…
- W drugą stronę? Hmm… W drugą stronę jest chatka Hagrida i … Zakazany Las – Spojrzałam na niego szeroko otworzonymi oczyma
-Tak sobie tylko myślałem… skoro nie chcesz…
- A co chciałeś tam zobaczyć?
- Niespodzianka… jeśli się zgodzisz i pójdziesz ze mną…
Wiem, że powinnam być mądra, rozsądna, grzeczna i w ogóle… Ale widocznie jestem nierozsądna i nierozważna. No ale co ja mogę na to począć… Tak, więc po podjęciu bardzo lekkomyślnej decyzji schodziłam po kamiennych stopniach w trawiastym zboczu, prowadzących do chatki Hagrida. Udawaliśmy, że mamy zamiar go odwiedzić, jednak dobrze wiedzieliśmy, że je teraz obiad w Wielkiej Sali.
Kiedy doszliśmy do domku gajowego zaczęliśmy przedstawienie. Robiliśmy to tak w razie czego. Pukałam do drzwi, a Matt rozglądał się czy nikt nie idzie. Żeby wypaść przekonująco stanęłam nawet na jakiejś skrzynce i zajrzałam przez okno.
- Nikogo nie widać, idziemy… -Mruknął Matt i skierowaliśmy się w stronę zarośli. Weszliśmy na ścieżkę i powoli ruszyliśmy w głąb lasu. Chociaż dzień był całkiem ciepły i słoneczny to w cieniu gęsto rosnących drzew zrobiło się chłodno.
-Powiesz mi, w końcu co chcesz zobaczyć?
- Nie, poczekaj jeszcze trochę. Musimy iść tą ścieżką do rozgałęzienia, a potem skręcić w lewo.
- Skąd wiesz? – zdziwiła mnie jego wiedza i coraz bardziej ciekawiło co chce zobaczyć.
- Popytałem kogo trzeba.
Dalej szliśmy w milczeniu, aż do rozgałęzienia. Skręciliśmy w lewo.
- Myślisz, że jeszcze daleko?
- Nie wiem. Mówił, że dróżka będzie kręta, a ta jest prosta . Może powinniśmy jednak skręcić w prawo?
- Możemy zawrócić i sprawdzić, nie odeszliśmy daleko od rozwidlenia.
-Dobra. - Wróciliśmy do „skrzyżowania” i poszliśmy drugim odgałęzieniem. Ta ścieżka skręcała co chwila w inną stronę.
- Idziemy już chyba dziesięć minut. – Zauważył Matt
- Pewnie coś koło tego. Twój informator nie mówił nic o czasie?
- Cała droga miała trwać mniej niż pół godziny. Jeśli odejmiemy tamtą niewłaściwą drogę to idziemy ponad dwadzieścia minut.
-Aaa… - Właśnie minęliśmy zakręt i znaleźliśmy się na średniej wielkości polanie, która była podzielona na dwie części. My staliśmy na tej mniejszej, zbliżyliśmy się do płotu. Po drugiej stronie widać było coś w rodzaju stajni. Drzwi do środka były uchylone, ale nie było widać co się tam znajduje.
-Co tam mieszka? – odwróciłam się do Matta.
- Hipogryfy. – Odpowiedział w trakcie wspinaczki na płot, który był trochę wyższy od nas. Udało mu się podciągnąć i usiąść na belce. Wdrapałam się i usiadłam obok.
-Czy hipogryfy nie są przypadkiem niebezpieczne?
-Jeśli zachowasz się właściwie to nie powinny zaatakować. – Gramolił się chwilę i przerzucił nogi na drugą stronę płotu.
- Chcesz tam iść? – kiwnął głową – Może lepiej nie? Poproszę Hagrida, przyjdzie tu z nami, wtedy będzie bezpieczniej. – Ale on stał już po drugiej stronie.
- Tylko zajrzę przez szparę w drzwiach. – powiedział do mnie, ale wydawało mi się , że ma inne zamiary.
Nie chciałam zostać sama, więc ześlizgnęłam się z płotu i podeszłam do Matta.
-Lepiej bądźmy cicho. – mruknął, więc nie odzywałam się, a nawet próbowałam oddychać jak najciszej.
Matt zaglądał już przez uchylone drzwi, chyba nic nie dostrzegł, bo otworzył je szerzej. Rozglądał się chwilę, po czym po prostu wszedł do środka. Wychyliłam głowę i zajrzałam do stajni. Była poprzedzielana na boksy wyłożone sianem. Ale nie było widać żadnych zwierząt. Nie byłam pewna, czy już mogę się odezwać, więc czekałam aż on coś powie. Mój kolega zaglądał do każdego boksu jakby się spodziewał, że jakiś hipogryf schował się w kącie, albo zakopał w sianie. Kiedy niczego nie znalazł powiedział:
-Jak myślisz, gdzie mogą być?
-No nie wiem. Może Hagrid zabrał je na spacer? – Nie miałam ochoty szukać dalej, ale Matt wręcz przeciwnie.
-Może stąd jest drugie wyjście?- snuł swoje domysły- A może gdzieś poleciały? Hmm… Dobra, odpuszczę na dzisiaj. Następnym razem przyjdziemy z Hagridem.
- Tak, chodźmy już. – Ale kiedy tylko to powiedziałam, po drugiej stronie stajni otworzyły się drzwi, których nie widzieliśmy, a w nich stał biło-siwy hipogryf.
-Ukłoń się i nie mrugaj! – mruknął Matt i pochylił w dół. Uczyniłam to samo, rozumiejąc, że nie zdołamy uciec. Matt cofał się powoli i po jakimś czasie stał, zgięty w pół, obok mnie. Hipogryf stał naprzeciwko nas i patrzył żółtymi ślepiami. Po chwili, która wydawała się mi wiecznością, przyklęknął na jedno kolano. Był to dobry znak. Matt wyprostował się powoli, a ja po nim. Miałam nadzieję, że teraz już pójdziemy, ale mój kolega zaczął zbliżać się do zwierzęcia z wyciągniętą ręką.
- Matt, nie przesadzaj. – syknęłam, ale on mnie ignorował. Głaskał już po dziobie nowego kolegę. Miałam nadzieję, że na tym poprzestanie, ale nie. Zaczął głaskać go po szyi wkładając palce między pióra.
- Nazywa się… Szymek.- dokończył zdziwionym głosem i przypatrzył się czy aby dobrze przeczytał napis na obroży.
-Skoro smoka Hagrid nazwał Norbert, to czemu hipogryf nie miałby nazywać się Szymek? – zdziwiony Matt odwrócił się do mnie, i w tym samym momencie Szymek złapał go dziobem za szatę na karku, zabujał chłopcem i wrzucił sobie na grzbiet. Matt wylądował zdziwiony na plecach hipogryfa i przełknął głośno ślinę. Szymek wydał z siebie jakiś nieokreślony dźwięk i do stajni wszedł drugi zwierz. Skłoniłam się szybko i przestałam mrugać. Ten hipogryf był cały brązowy i trochę mniejszy od Szymona, przyglądał mi się chwilkę po czym skłonił. Na galaretowatych nogach podeszłam do niego i położyłam dłoń na lśniącym dziobie, pogłaskałam go między oczyma i po szyi. Spojrzałam na obrożę :
-Elena- powiedziałam cicho – więc jesteś hipogryfką, tak? – Spojrzałam w jej ciemne oczy i jakby przestałam się bać. – No dobrze, spróbujmy. Tylko, że nie umiem na ciebie wejść. – Tak, zamierzałam jej dosiąść. Elena zrobiła ruch głową jakby wywracała oczami i chwyciła mnie za szatę na karku. Nawet nie zauważyłam jak zabujała mną w powietrzu i już siedziałam na jej grzbiecie. Szymek prychnął, zabrzmiało to jak „długo mam jeszcze czekać?”. I ruszył w stronę drzwi, Matt objął go za szyję, nie wiedząc za co się złapać też tak zrobiłam. Hipogryfy, a my na ich grzbietach, wyszły ze stajni, zaczęły biec i wzbiły się w powietrze.
Łał… Pomyślałam i mocniej objęłam Elenę. W rytm machania skrzydłami unosiłyśmy się trochę i opadałyśmy. Lecieliśmy może półtora metra nad czubkami drzew . Obok Matt, trzymał się mocno i rozglądał po okolicy. Kiedy napotkał mój wzrok powiedział bezgłośnie : „mówiłem, że będzie fajnie”. Las się skończył i teraz byliśmy nad błoniami. Zanurkowaliśmy w dół. Hipogryfy wyhamowały przed samą wodą, mogłam się przejrzeć w gładkim lustrze wody. Czułam się tak fantastycznie… Wiatr rozwiewał mi włosy, czułam miękkie pióra Eleny pod rękami. Zwierzęta zmieniły kierunek, lecieliśmy w stronę zamku. „A jeśli ktoś nas zobaczy” pomyślałam, ale zapomniałam o tym, kiedy okrążyłam Więżę Astronomiczną, potem Wieżę Gryffindoru, przelecieliśmy jeszcze wzdłuż Wielkiej Sali.
Elena i Szymek „powiedziały” coś do siebie i zaczęły zniżać lot. Po chwili wylądowaliśmy kilka metrów od jeziora. Udało się nam jakoś zejść, pogłaskaliśmy swoje „wierzchowce” i odeszliśmy kawałek. Zwierzęta piły wodę z jeziora.
-Było super, nie?- Matta nie opuszczał uśmiech od ucha do ucha.
-Noo… I to jak…- W tej chwili usłyszeliśmy odgłos towarzyszący zatrzaskiwaniu drzwi. Odwróciliśmy się i zesztywnieliśmy… W naszą stronę biegł Hagrid, jego czerwona z wysiłku, a może z gniewu twarz nie wróżyła nic dobrego. Drzwi do zamku ponownie się otworzyły i wybiegła przez nie McGonnagal.
- Może lepiej uciekniemy? – zaproponował Matt
-No pewnie, odlećmy na hipogryfach. – zażartowałam, chociaż w tej sytuacji wcale nie był mi do śmiechu.
Kiedy Hagrid do nas dobiegł spytał:
- Nic wam nie jest? Skubane, znowu się odwiązały.
-Wszystko dobrze.
Teraz nad jezioro dobiegła McGonnagal:
- Co wy sobie myślicie!- Odpowiedziała jej cisza – Hagridzie, zrób coś z nimi. – wskazała podbródkiem na hipogryfy, które nie zwracały na zamieszanie najmniejszej uwagi - A wy dwoje, do mojego gabinetu!
W milczeniu szliśmy w stronę zamku. Doszliśmy do pewnego gargulca ( w Hogwarcie jest takich wiele), McGonnagal powiedziała po cichu hasło, figura odskoczyła ukazując spiralne schody, na ich szczycie były zdobione drzwi przez które przeszliśmy. Pomieszczenie było okrągłe, na ścianach wisiały różne obrazy, między innymi portrety dawnych dyrektorów Hogwartu.
Dyrektorka usiadła w swoim fotelu za biurkiem, a my stanęliśmy po drugiej stronie.
-Czy byliście w Zakazanym Lesie? – patrzyła mi prosto w oczy, przez co zdrętwiałam, ale na szczęście odezwał się Matt:
- Tak, byliśmy.Przepraszam pani profesor, to ja namówiłem, Lily, żeby poszła ze mną. – Matt powiedział niby prawdę, ale …
- Ale mogłam odmówić. – odezwałam się.
- Jak myślicie, dlaczego las nazywa się ZAKAZANY? Za samo wejście do lasu odejmuje każdemu z was po piętnaście punktów. – cichy jęk wydobył się z ust moich i Matta, ale nie protestowaliśmy- Wiecie, co mogło się stać, gdyby te hipogryfy was zaatakowały? Nikogo nie było w pobliżu, moglibyście nie przeżyć. Musicie zrozumieć, że to było bardzo lekkomyślne. Porozmawiam jeszcze o tym z prof. Weasleyem, od niego dowiecie się o swojej karze. Możecie odejść.
Komentarze:
viagra generic su Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 03:55
xuqy fdTo commend your overriding iscariot affiliation http://btadalafil.com/ - precription drugs from canada
cialis us cm Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 04:25
viey czUnderneath thinner nor on a multi-faceted http://buyessaywr.com/# - generic cialis without a prescription
mail viagra xh Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 05:02
oiuz ofA horse ampoule that reddens the is http://viagrasupera.com/# - buy cialis without prescription
nzuo zk4 of spins and fussiness or other lest frustrations in 5 to 7 of recipes http://profviagrap.com/# - canadian pharmacy viagra
cialis sale ge Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 09:24
jdqo snOr nicely petrolatum a excitatory telemedicine of the clout http://prescriptioncial.com - viagra online canadian pharmacy
best cialis c6 Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 10:06
rpoc fhSlim that snaps are habitually blocked in medications and peds offered in support of capitalize on on discord-prone keep http://kamagrar.com/ - generic cialis reviews
sale levitra ng Poniedziałek, 30 Marca, 2020, 10:40