Tak sobie siedzę i myślę, że już nadszedł czas, by znów pomęczyć was moją pisaniną. Pisanie samo w sobie sprawia mi dużo radości, nie wiem tylko, czy równą przyjemność odczuwacie podczas czytania moich wytworów. Oszałamiająca liczba komentarzy pod ostatnią notką (przypominam, DWA) każe mi w to wątpić… Autorom tych nielicznych, aczkolwiek bardzo miłych komentarzy, z całego serca dziękuję. To dla was jest ta notka:
Ktoś kiedyś powiedział, że w podróżach najlepsze są powroty do domów. Prosto w twarz mógłbym zarzucić mu kłamstwo. Ja śmiem twierdzić, że najlepsze są te podróże, które powrotu nie wymagają.
Może tylko ja mam do tej sprawy takie podejście, ale to ja mam życie złożone z samych problemów, nie ten, co aż tak kocha powroty do domu.
Dlatego też wzbraniałem się, jak tylko mogłem, przed powrotem do dworu i spędziłem u Monique kolejny tydzień. Dopiero niedziela okazała się być nagłym powrotem do realnego życia, bo na przekór własnym pragnieniom, postanowiłem wrócić do domu, do Narcyzy. Sama Monique mi to nakazała, gdy w sobotni wieczór siedzieliśmy w salonie. Spojrzała na mnie i ściszonym głosem powiedziała:
-Jest dobrze, Lucjuszu. Ale dalej tak nie może być. Nie pytaj skąd, ale wiem, że masz żonę, a wkrótce będziesz miał dziecko. Musisz wrócić… - popatrzyła wprost w moje oczy.
-Wiesz? Więc dlaczego…? – zacząłem nienaturalnie zachrypniętym głosem.
-Dlaczego z tobą byłam choć wiedziałam o twojej rodzinie? – jej oczy zaszkliły się, gdy milcząco pokiwałem głową. –A nie przyszło ci na myśl, że ja im zazdroszczę? Że choć przez chwilę chciałam zaznać tego, co oni mają na co dzień, a czego mi brakuje od wielu lat? Ja TEŻ potrzebuję miłości, Lucjuszu… Ale i w razie czego potrafię z niej zrezygnować. I właśnie to robię… - tej nocy spałem na kanapie, w pokoju gościnnym, a gdy tylko pierwsze promienie słońca rozjaśniły niebo, opuściłem jej dom, wiedząc, że już tu raczej nie wrócę.
Stałem chwilę przed domem, w milczeniu patrząc na drzwi, za którymi zaznałem momentów prawdziwego szczęścia. Bo wiem, że to było szczęściem, to co przeżyłem z Monique, nie ta nędzna imitacja domu, w którą bawimy się wraz z Narcyzą. Wiedziałem, że wraz z zamknięciem drzwi domu Monique, zamknęła się przede mną droga do prawdziwego życia. Ruszyłem w dół ulicy, chcąc znaleźć miejsce do dogodnej teleportacji, a gdy ostatni raz odwróciłem się, by rzucić ostatnie spojrzenie na dom, zobaczyłem, że w oknie na pierwszym piętrze niknie za firanką czarnowłosa postać.
Kiedy stanąłem przed kolejnymi drzwiami, tym razem mojego domu, przez chwilę rozmyślałem o tym, ze wcale nie chcę tu wracać, nie do żony, która niedługo zacznie przypominać pękaty kocioł na czterech nogach, nie do dziecka, które wkrótce rozniesie w pył mój dom, wrzeszcząc, tupiąc i płacząc na przemian. To nie jest moje życie.
Ale nic. Głęboko odetchnąłem i otworzyłem drzwi.
Już po chwili znalazłem się w samym środku oszałamiającego bałaganu, który wyglądał, jakby w rzeczy samej był efektem tornada. Usiłowałem dyskretnie się wycofać, gdy…
-Lucjusz, już jesteś? Chodź tu, tylko uważaj, aby nie iść po aksamicie! – To Narcyza, siedząca przy stoliku w końcu pokoju i zawzięcie wymachująca różdżką. Podszedłem do niej, lawirując między stertami materiału, omijając grupki domowych skrzatów i unikając potrącenia przez służbę biegającą w jedną i w drugą stronę.
-Co oni wszyscy tu robią? Dlaczego nie szykują obiadu? Coś ty znowu wymyśliła? – jęknąłem, łapiąc się za głowę.
Wkrótce też przekonałem się, co też mojej żonce znowu wpadło do głowy. Otóż, stwierdziła, że musi się czymś zająć, kiedy mnie nie ma, a że doszła do wniosku, że sklepowe wyprawki dla dziecka są zbyt dziecinne i słodkie, a ją samą denerwują te wszystkie misie, motyli i kokardki. I, po zakupieniu hurtowych ilości materiału, sama zabrała się do szycia tych wszystkich rożków, becików, kołderek i Bóg-wie-czego-jeszcze. Jej wytwory, a owszem, też ozdobione były kokardkami, ale czarnymi z aksamitu, a ponadto każdy z nich miał wyhaftowane inicjały D.M.
-D.M.? Niby co to ma oznaczać? – zapytałem marszcząc brwi.
-To chyba jasne. Twój ojciec ma na imię Darius, a moja matka Danielle. Sam rozumiesz, że dziecko musi nosić imię na literę D. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam.
-Wiesz… widzę, że jesteś zajęta i pójdę, mmm… przygotować sobie coś do zjedzenia, dobrze?
-Tak, tak, idź, idź…. – powiedziała, marszcząc brwi przy wyborze koronki do srebrnego rożka dla niemowlaka. Obok niej leżało już sześć gotowych rożków. Coraz częściej zastanawiam się, czy Narcyza ma zamiar urodzić stado dzieci? Tak się do tego bynajmniej przygotowuje…
Poszedłem do kuchni i naszykowałem sobie jakąś kanapkę i już miałem zamiar wbić w nią zęby, gdy poczułem straszne palenie Mrocznego Znaku. Z westchnieniem żalu odłożyłem posiłek na meble, i, czując straszliwe burczenie w brzuchu, biegiem ruszyłem do salonu.
-Narcyza! Muszę iść, pilne, sama wiesz, o co chodzi! – rzuciłem w stronę żony, starając się nie zauważać zdziwionych spojrzeń służby.
-Co? Przecież dopiero stamtąd wróciłeś? – rzuciła zdziwiona Narcyza, a ja już chwilę później byłem za drzwiami, gdzie pośpiesznie pozwoliłem, by Czarny Znak niósł mnie na miejsce. Nie wiedziałem, czy zostałem wezwany indywidualnie, czy chodziło o zebranie całej braci śmierciożerców. Ne miejscu spotkałem już sporą grupę zamaskowanych postaci w czarnych pelerynach, co utwierdziło mnie w przekonaniu , że nie tylko ja zostałem zaproszony do udziału w zebraniu.
Rozejrzałem się dookoła, wiedząc, że gdzieś tu musi być ona, że być może też rozgląda się w poszukiwaniu mnie. Starałem się skupić na postaci Czarnego Pana, lecz świadomość, że Monique być może stoi obok mnie, być może to ona w tej chwili dotyka mojego ramienia, a może to ona jest tą osobą, która w przeciwległym końcu sali wpatruje się w podłogę.
Czarny Pan począł rozdawać nowe zadania. Ja, jako, że poprawnie wywiązałem się z poprzedniego, a sprawy w Ameryce układają się jak najbardziej pomyślnie, zostałem przeznaczony do tego najbardziej odpowiedzialnego. Tym razem miałem nakłonić zaklęciem Imperiusa szefa Biura Aurorów do wypuszczenia na wolność kilku naszych ludzi, którzy ostatnio zostali zesłani do Azkabanu, a którzy w naszej małej społeczności byli bardzo przydatni. Zadanie może nie tyle trudne, co ryzykowne. Wiedziałem, co mogę stracić. Gdyby mnie złapali, na długie lata gniłbym w Azkabanie, więzieniu ciała i duszy, miejscu, gdzie w człowieku rodzą się myśli, o które nigdy by się nie podejrzewał, myśli, które w normalnych warunkach nigdy nie zostałyby wypowiedziane, a które dopiero nocą wyrywają się z udręczonych ust.
Dostałem wspólnika. Nie wiem, jak ma na imię, ale to w gronie śmierciożerców jest akurat normalne. Rzadko się zdarza, żebyśmy działali w parach, Czarny Pan preferuje zadania pojedyncze, bo w razie czego mniej ludzi wygrywa bilet do Azkabanu. Tyle, że to zadanie może być naprawdę trudne, bo związane jest z samym jądrem ministerstwa, dotyka tej grupy, której my, śmierciożercy, boimy się najbardziej – aurorów. Ale zadanie jest zadaniem i sam nie wiem, co byłoby gorsze – złapanie przez aurorów, czy odmówienie wykonania misji i trafienie w ręce Sami-Wiecie-Kogo. Nasuwa mi się myśl, że wolałbym stanąć twarzą a twarz z całym stadem rozwścieczonych aurorów, niż z lekko zdenerwowanym Czarnym Panem.
Oczywiście, nie mamy opracowanego planu, a co za tym idzie, musimy z moim wspólnikiem jakoś dojść do porozumienia. Niestety, trafiłem na jakiegoś dzikusa, bo gdy tylko zebranie się skończyło, do mojego ucha dobiegł cichy szept:
-W piątek, o jedenastej, przed wejściem do Ministerstwa. – gdy odwróciłem głowę, nie było koło mnie nikogo.
Chyba pierwszy raz w historii władzy Czarnego Pana, zdarza się, by śmierciożercy poznali nawzajem swoje tożsamości. To, ze zadanie trafiło w ręce dwojga ludzi, jest totalnym wyjątkiem i nie wiem, czym zasłużyłem sobie na takie zaufanie naszego Pana i Władcy...
Komentarze:
RobertTug Piątek, 26 Czerwca, 2020, 01:01
kamagra 100 gold ajanta
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra jelly</a>
direct kamagra uk
<a href="http://kamagrabax.com/">buy kamagra</a>
kamagra oral jelly usa next day shipping uk
kamagra jelly amazon
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra online</a>
kamagra forum romania
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra online</a>
kamagra 100mg chewables for sale
Buy viagra internet Piątek, 26 Czerwca, 2020, 22:31