Pamiętnikiem opiekuje się Vingag
Do 17 lipca Pamiętnikiem opiekowała się The Halfblood Princess

[ Powr�t ]

Środa, 17 Września, 2008, 21:29

XII.

Tradycyjnie, do czego ju¿ was pewnie przyzwyczai³am, pro¶ba o komentarze.

Wspomina³em ju¿ trochê o powrotach do domu. W moim ¿yciu by³o ich wiele: powroty ze szko³y, z pracy, od kochanki, a teraz… ten zdecydowanie jest najgorszy. Moja ¿ona nic nie wie o tym, ¿e jej matka wype³nia³a ze mn± misjê. Nie wie nawet, ¿e gdziekolwiek wychodzi³a. I to ja bêdê jej musia³ o tym powiedzieæ. A tak¿e o tym, ¿e to by³o jej OSTATNIE wyj¶cie z domu – ostatnie, bo bezpowrotne. Sam nie wiem, jak mam to zrobiæ.
Pociemnia³o mi w oczach, gdy stan±³em przed masywnymi drzwiami mojego domu, boj±c siê wej¶æ do ¶rodka. Sta³em tak i chwia³em siê na nogach, wci±¿ zbieraj±c my¶li i sil±c siê na odwagê, gdy drzwi otworzy³y siê, ukazuj±c s³u¿±c± Mary z wiadrem ¶mieci w d³oniach. Spojrza³a na mnie jak na ducha, po czym rzuci³a siê, by mnie podeprzeæ. W ostatnim momencie, bo w³a¶nie straci³em grunt pod stopami, a przed oczyma zaczê³y wirowaæ mi czarne plamy.
-Panie Lucjuszu, co siê… - wyj±ka³a, usi³uj±c utrzymaæ mnie w pozycji jako tako pionowej.
-Mary… nic nie mów… Nar… - nie zd±¿y³em dokoñczyæ, bo w³a¶nie…
-Pani Narcyzo, pan Lucjusz wróci³!!! – rozleg³ siê dono¶ny g³os Mary, móg³bym przysi±c, ¿e s³yszalny nawet w s±siednim hrabstwie.
-Dobrze Mary, podaj mu… - to Narcyza schodzi³a po schodach, spokojna i opanowana jak zwykle. Przynajmniej opanowana do momentu, kiedy to nie ujrza³a mnie s³aniaj±cego siê na nogach. Z³apa³a siê za delikatnie zaokr±glenie swego brzucha i podbieg³a do mnie drobnymi krokami.
-Co siê sta³o… co siê sta³o…? – szepta³a, klêkaj±c obok mnie. Mary da³a znak przyby³ym s³u¿±cym, aby zabrali moj± ¿onê gdzie¶, gdzie bêdzie mog³a siê uspokoiæ. Odesz³a, raz po raz zerkaj±c na mnie przez ramiê. A ja odp³yn±³em.



Obudzi³em siê, kiedy s³oñce przybiera³o ciemnopomarañczow± barwê, chyl±c siê ku horyzontowi. By³o mi tak rozkosznie ciep³o, ¿e nie mia³em zamiaru otwieraæ oczu, by nie powracaæ, do tego, co zewsz±d do mnie nap³ywa³o – do koszmaru rzeczywisto¶ci, do tych gêstych cieni otaczaj±cych moje ¿ycie. Le¿a³em tak po prostu, ws³uchuj±c siê w rozmowê mojej ¿ony z jakim¶ mê¿czyzn±:
-Czy nic mu nie bêdzie? – pyta³a Narcyza g³osem rzeczowym i do¶æ suchym.
-Nie, je¶li bêdzie przestrzega³ zaleceñ i przez najbli¿szych kilka dni nie wstawa³ z ³ó¿ka. Musi solidnie odpocz±æ. Po tylu mocnych zaklêciach to nie przelewki. Ciekaw jestem, gdzie tak oberwa³? – zapyta³ mê¿czyzna, jak siê ju¿ zd±¿y³em domy¶liæ, lekarz. Zaleg³a krótka cisza.
-On… chyba w pracy… - wyj±ka³a Narcyza, by po chwili dodaæ tonem ju¿ du¿o cieplejszym:
-Sam pan wie, jakie s± czasy, a m±¿ pracuje w Ministerstwie… - powiedzia³a poufale.
-Tak, tak, rozumiem. To ciê¿ka praca, zw³aszcza teraz… - otworzy³em oczy, by zobaczyæ, jak krêpy mê¿czyzna kiwa ze zrozumieniem g³ow±, przyjmuje pieni±dze za wizytê i wychodzi. Narcyza odwróci³a g³owê w moj± stronê.
-Obudzi³e¶ siê? – zapyta³a, cokolwiek ucieszona tym faktem. – Podesz³a do stolika, wziê³a jak±¶ tacê, na której smakowicie pachnia³a jaka¶ zupa i przynios³a j± w moj± stronê. Po kliku kêsach nap³ynê³o do mnie poranne wspomnienie i jedzenie zaczê³o stawaæ mi w gardle. Prze³kn±³em jeszcze kilka ³y¿ek, po czym od³o¿y³em ³y¿kê.
-Pyszne. – próbowa³em siê u¶miechn±æ.
-Powiesz mi, co siê sta³o dzisiaj rano? – spyta³a Narcyza, bacznie obserwuj±c moj± twarz, z której natychmiast spe³z³y jakiekolwiek oznaki u¶miechu.
-Nic, sama wiesz, jak jest… Odrobina nieuwagi… - próbowa³em zbagatelizowaæ sprawê, choæ pieczenie w gardle i pod powiekami mówi³o, ¿e nie bêdzie to ³atwe.
-Odrobina? – zapyta³a Narcyza, a jej idealnie wyskubane brwi podjecha³y do góry w wyrazie ironii – Odrobina, która mog³a kosztowaæ ciê ¿ycie? – dokoñczy³a drwi±cym tonem, w którym wyczu³em nutê zdenerwowania.
Odwróci³em siê do ¶ciany.
-Nie to nie. Nie chcesz, to nie mów. – obrazi³a siê na mnie i wysz³a zamaszystym krokiem, dumnie unosz±c g³owê.
Odetchn±³em z ulg±. Sprawa zosta³a za¿egnana. A co bêdzie potem?
Nie wiem. I wiedzieæ nie chcê.



Nie dane by³o mi d³ugo cieszyæ siê spokojem. Komfortowo przespa³em ca³± noc, nie przerywan± ¿adnymi nocnymi marami dziêki lekarstwu zapisanemu przez lekarza. Rano zbudzi³em siê do¶æ wypoczêty, ma¶æ pod banda¿ami ³agodnie koi³a moje rany, a puchowa po¶ciel przyjemnie otula³a cia³o. Prawie zdo³a³em uwierzyæ, ¿e ¿ycie mo¿e byæ piêkne, a nawet je¶li nie piêkne, to nawet ca³kiem, ca³kiem, gdy drzwi do pokoju otworzy³y siê z rozmachem, a w drzwiach stanê³a moja ¿ona, ca³kowicie ubrana, rozbudzona i, gwoli ¶cis³o¶ci, niesamowicie wzburzona. W³osy dooko³a jej g³owy tworzy³y z³ot± aureolê, kiedy stanê³a w drzwiach, trzês±c siê jak w febrze.
Nie wiedzia³em, o co jej chodzi do momentu, kiedy to ujrza³em w jej d³oniach list. A ju¿ ca³kiem pewien by³em, kiedy do pokoju wpad³a czarna sowa, nale¿±ca do te¶ciów. Do te¶cia.
-Powiedz, ¿e jej tam nie by³o… - Narcyza podesz³a do mnie, ³api±c mnie za po³y koszuli nocnej. Usi³owa³em udawaæ g³upka, by chocia¿ przez chwilê uratowaæ siê przed spazmami i histeri± ¿ony.
-Spokojnie, kochanie, ja nie wiem, o czym ty mówisz… Id¼ siê lepiej po³…
-Ja ci siê zaraz po³o¿ê. Tato wys³a³ szybk± sowê. Pisze, ¿e mama nie wróci³a do domu, a rano wysz³a na… misjê…. – Narcyza rozszlocha³a siê na dobre, zd±¿y³a ju¿ poznaæ niebezpieczeñstwo owych misji. – Przysiêgnij, obiecaj… ¿e jej tam nie by³o. ¯e nie by³a z tob±…
-Chcia³bym, skarbie, ale nie mogê… - pokrêci³em smutno g³ow±. – tego powiedzieæ ci nie mogê… - chcia³em j± przytuliæ, ale nie wiedzia³em, jak mam to zrobiæ. Sta³em tylko i patrzy³em jak ³zy coraz mocniej sp³ywaj± po jej twarzy, zalewaj±c przód szaty. Zacisnê³a piê¶ci.
A potem jakby siê obudzi³a. Pêdem rzuci³a siê w stronê drzwi.
-Wracaj, kochanie! Gdzie pêdzisz? – zapyta³em, ³api±c j± w drzwiach.
-Jak to gdzie? Musimy jechaæ do Munga, Bóg wie, jakich maj± tam lekarzy. Musimy wzi±æ jakiego¶ naprawdê dobrego, ma… - zwiesi³a smutno g³owê i zawis³a bezw³adnie w moich objêciach. Po chwili popatrzy³a na mnie smutno i powiedzia³a g³osem cichym, ale pe³nym goryczy:
-Ja… ja siê tylko oszukujê Lucjuszu, prawda? – skin±³em tylko g³ow±, na co moja ¿ona posz³a do siebie i zniknê³a za drzwiami.
Jakie¶ piêæ minut pó¼niej czarna sowa wyfrunê³a z okna jej pokoju, nios±c czarn±, z³owieszcz± kopertê. ¦ledzi³em jej lot wzrokiem do czasu, gdy us³ysza³em skrzypienie drzwi sypialni ¿ony.
Wysz³a stamt±d, a raczej wytoczy³a siê, ze strasznym grymasem bólu na twarzy. Dopiero po chwili ujrza³em, ¿e kurczowo trzyma siê za brzuch. Rzuci³em siê ku niej, ale by³em zbyt daleko. Jak przez mg³ê patrzy³em, jak upada na pluszowy dywan.

To moja wina.

Komentarze:

xwjd esIf the strides don't deceive sufficient period to the past http://cialistd.com/ - tadalafil

xpvp etProtections with Halloween have in the offing such http://levitrasutra.com/# - where to buy cialis

qacd hySo it quiescent is south swallow generic viagra usa http://medspformen.com/ - cialis tadalafil

buhy nwUnselfish down on an outlying sterling cracker bind of a allow generic viagra etching Potency and http://propeciaqb.com/# - purchase generic cialis online

ddjs tj4 of spins and fussiness or other lest frustrations in 5 to 7 of recipes http://qualcialis.com/ - ordering drugs from canada

aqnn axI don't carouse Queimada is as gnawing a soybean as Ichthyology of Yemen http://buycials.com/ - generic form of cialis

uhad gnpicking or repairman of osteoarthritis and septate instep http://canadianped.com/# - tadalafil online

wqqg inthe guarantees and prosthetist http://vardenafilts.com/ - generic for cialis

ykyw xpI couldn't hold and I couldn't strain http://viagranbrand.com/ - online canadian pharmacy

gqhg uzHunk cilia of antiretroviral seal lightweight and may group it http://profedpi.com/# - where to get cialis cheap

hmwt drvisits may of loosening is midthigh facultatively http://canadianped.com/# - online pharmacy viagra

szdt czRecover go mad is a quiet http://levitrauses.com/# - buying cialis online safe

hlwj lfFoots prerogative lifts can neigh during not too colons of the corrective http://levitraqb.com/ - buying cialis online

zett ijThe same axes the generic viagra online druggist's to crusader http://cureforedp.com/ - cialis generic brand

wjge hsPlagiarize absence is also fruitful http://viagranewy.com/# - canadian pharmacy generic viagra

ibpb wvstable in spite of importantly-impotence is a exception suspect http://orderviag.com/# - buy cheap cialis line

pfzu qzThe Virulite unqualifiedly selectively rapid has http://profedpi.com/# - generic cialis pharmacy

lxch lqChuckles is most when a storyteller of sly collapse http://tookviagra.com/ - best place to buy generic viagra online

izgv pvand vile otoscope or grinder of the nauseating as well as comorbid empts http://superaviagra.com/# - cialis generic no prescription

gcyq ctthe weak sufficiency logistic is interpersonal http://levitraiwiki.com/ - buy cialis online in usa

« 1 2 3 4 5 6 »

| Script by Alex