Pamiętnikiem opiekuje się Lucy Do 27.10.2008r. pamiętnikiem opiekowała się Luna Pomyluna. Kącik Luny
Powr�t do domu Dodała Luna Piątek, 15 Sierpnia, 2008, 11:21
Ach, nareszcie w domu!
Kilka dni temu wr�ci�am z willi wujka Clams'a. Na szcz�cie pogoda jako tako dopisa�a i niemal codziennie chodzi�am na pla��. Pewnego razu usypa�am spor� wydm� z piasku i po�o�y�am si� na niej wygodnie, przymkn�am oczy i straszliwie si� zamarzy�am. Nawet nie wiem, kiedy zapad�am w drzemk�. Godzin� p�niej obudzi�am si� spalona na raka! Niestety, zawsze opalam si� na r�, w�ciek�y r�. Ale co tam, to r�wnie ciekawy kolor, jak i br�z. Szkoda tylko, �e piek�ca i �uszcz�ca si� sk�ra po spaleniu si� na s�o�cu nie jest ju� taka ciekawa. Musia�am wys�a� do Taty list z pro�b� o s�oiczek �agodz�cego balsamu z aloesu, alg morskich i sproszkowanych pestek winogron. To tradycyjna mikstura, kt�r� sporz�dzamy ka�dego lata, tak na wszelki wypadek. Podobnie jak Tata, nie ufam zbytnio mugolskim �rodkom.
Fofira chyba wzi�a sobie za punkt honoru nie da� si� zepchn�� na drugi plan, kiedy przyjad� do jej domu, wi�c nie tylko uprzykrza�a mi �ycie, ale te� stara�a si� przez ca�y czas by� w centrum uwagi. Nic dziwnego, skoro jej matka wci�� mi dogadza�a i nie traktowa�a jedynie jak dziwaczk�, ale przede wszystkim jako go�cia.
Wujek Clams du�o pracowa�; gdy wreszcie uda�o mu si� wzi�� urlop, zabra� nas na wycieczk� do lasu. Fofira ci�gle si� skar�y�a i narzeka�a, wuj pop�dza� nas co chwilk�, ciocia martwi�a o mnie i o c�rk�, a ja? Zas�uchana w �piew ptak�w ponad nami (sapanie Fofiry troch� mi w tym przeszkadza�o), zapatrzona w ogarniaj�cy nas las, wdycha�am wo� �ywicy i �wie�ego igliwia. By�o tam zupe�nie inaczej, ni� w Zakazanym Lesie, ale na sw�j spos�b cudownie i beztrosko...
W czasie moich nierzadkich spacer�w po ogrodzie wok� willi cz�sto spotyka�am weso�ego ogrodnika. Wiedzia� ju� od wuja, �e jestem czarownic� i by� tym bardzo zaintrygowany; czasem nawet drwi� sobie ze mnie. Gdy pokaza�am mu jednak podr�cznik do zakl�� i r�d�k�, kt�re nie wiedzie� dlaczego wzi�am ze sob�, w ko�cu mi uwierzy�. Stwierdzi�, �e "je�li wszyscy czarodzieje s� tacy, to w waszej magicznej spo�eczno�ci musi by� bardzo ciekawie". Nie jestem pewna, czy to komplement, czy te� mo�e nie...
Z mieszanymi uczuciami opu�ci�am will�. Ciesz� si�, �e wr�ci�am do mojego ukochanego, jedynego na �wiecie Domu. Niestety ilekro� rzuc� okiem na wymalowany sufit mojego pokoju, ogarnia mnie t�sknota za najwspanialszymi przyjaci�mi, jakich mog�am zdoby�...
Witajcie!
Min�o ju� kilkana�cie dni wakacji, ale przed nami jeszcze ca�e d�ugie dwa miesi�ce wolnego od szko�y... Niestety tata zadecydowa�, �e tego roku znowu pojad� do willi wujka Clams’a. Pr�bowa�am odwie�� go od tego pomys�u, ale nic z tego. Obieca� tylko, �e p�niej oboje si� gdzie� wybierzemy, na przyk�ad w g�ry; tam pewnie �atwo jest znale�� chrapaki kr�torogie.
Dzi� nie mia�am nic lepszego do roboty, wi�c postanowi�am si� spakowa� na jutrzejszy wyjazd. Wyci�gn�am star�, podniszczona torb� podr�n� w wyblak�e groszki i ropocz�am proces wrzucania do niej cz�ci mojej letniej garderoby, ksi��ek, mapy, notatnika, pude�ka kredek, o��wk�w, pi�r i mugolskich d�ugopis�w, w�dki, wszystkich rzeczy niezb�dnych do utrzymania higieny, pliku �ongler�w, odtwarzacza muzycznego, dw�ch tykwobulw i buteleczki syropu na bazie wody z bagien na kaszel – og�lnie nazywa si� to pakowaniem. Dobrze, �e moja torba tylko wygl�da na niedu��, a w rzeczywisto�ci jest bardzo pojemna.
Gdy nadesz�a pora obiadu, jak zwykle by�am ju� porz�dnie g�odna, wi�c zesz�am do kuchni. Niestety, okaza�o si�, �e tata musi wst�pi� do pracy, poniewa� w biurze redakcji �onglera wybuch�o spore zamieszanie w zwi�zku z nawa�em roboty nad wakacyjnym numerem gazety, gdy� niekt�rzy pracownicy ju� wyjechali na urlopy.
- Co ci, Luno? Ach… Ten artyku� o krwio�erczych muszkach pewnie sprawi� straszne k�opoty, Sara Wee nie poradzi sobie przecie� z marginesami…. S� tak olbrzymie, no tak, to przez te szczury, ostatnio ich tyle si� pojawi�o… Luna, co ty, czego szukasz?? – Tata miota� si� po ca�ym mieszkaniu, pr�buj�c zebra� do olbrzymiej, lecz dziurawej akt�wki wszystkie walaj�ce si� po pod�odze dokumenty zwi�zane z �onglerem, jednocze�nie usi�uj�c zapi�� guziki wyj�ciowej kamizelki i porozumie� si� ze sk�adaj�cym raport pracownikiem redakcji, kt�rego g�owa co jaki� czas pojawia�a si� w�r�d p�omieni kominka.
- Aaach… Nic, nic, nie przeszkadzaj sobie, ja tylko jestem taka g�odnaa…- Odpowiedzia�am, podnosz�c z pod�ogi kartk� z projektem ok�adki i podaj�c j� tacie.
- Ach, te myszy… To znaczy szczury…Mo�e by tak zastawi� pu�apki… Ach, �apki, tak, mia�em si� skontaktowa� z tym panem od reklamy eliksiru na zmarszczki…. Ach, kurze �apki… - Tata ju� spakowa� akt�wk� i teraz szuka� kapelusza. – Lunoo, zr�b sobie co� do kurzenia… Yyyy, to znaczy do jedzenia, ja wychodz�! - Z tymi s�owami tata nacisn�� na g�ow� stary kapelusz pszczelarza i wyszed� z domu, pozostawiaj�c pracownika redakcji mamrocz�cego raport z kominka.
- Brak pi�ciu pracownik�w na o�miu, trzech wzi�o urlopy, dwoje wyjecha�o na wczasy kilka dni temu, nie wype�niwszy swoich obowi�zk�w w redakcji, prosimy pana o pilne przybycie, problemy z drukark�, rzucony na ni� zosta� prawdopodobnie Urok Tysi�ca Kwiat�w, nie drukuje nic opr�cz wzork�w z krokus�w i stokrotek…. Halo? - Ci�gn�cy sw�j raport monotonnym g�osem m�czyzna rozejrza� si� po pokoju. Sta�am naprzeciwko kominka i przypatrywa�am mu si� uwa�nie. Ciekawe, co teraz zrobi?
- Eee… Panie Lovegood? – rzuci� pytanie w przestrze�.
- W czym� panu pom�c? – zapyta�am pogodnie.
- Eeee… Noo… Pewnie jeste� Luna, czy� nie tak?
- Owszem. M�j tata wyszed� do redakcji przed momentem. Co jeszcze chcia�by pan wiedzie�?
- Uu… No, w�a�ciwie to ju� nic. Dzi�kuj�, skoro zaraz zjawi si� w pracy, to tam doko�cz� m�j raport. �egnam! - Jego g�owa znikn�a za kurtyn� ognia.
No nic…. Skoro �o��dek nadal domaga si� nape�nienia, zabior� si� za gotowanie. Si�gn�am po opas�y tom pe�en przepis�w kulinarnych, kt�ry zawsze le�a� u nas na stole. Po kr�tkim przegl�dzie jego stronic oraz zawarto�ci lod�wki zadecydowa�am, �e ugotuj� zup� z draceny, a na drugie danie placki z cynamonu polane mugolskim kremem o tajemniczej nazwie kogel – mogel.
Tata bardzo si� ucieszy�, kiedy wieczorem wr�ci� zm�czony z pracy i zasta� w kuchni st� zastawiony ciep�ym i – mam nadziej� – pysznym posi�kiem. Od dziecka du�o gotuj�; cz�sto pomaga�am mamie, teraz pomagam i ojcu, albo czasem, tak jak dzisiaj, sama co� upichc�.
Teraz k�ad� si� ju� spa�. Jutro czeka mnie d�uga podr�. Nawiasem m�wi�c, kogel – mogel okropnie mi zasmakowa�…
Wyjazd do domu Dodała Luna Sobota, 09 Lutego, 2008, 15:22
Witajcie!
Ostatnio nie mia�am zbyt wile czasu na skrobni�cie czegokolwiek w pami�tniku. Na kilka dni przed feriami nauczyciele jako� si� na mnie uwzi�li…Pani Hooch zd��y�a mi nawet da� surow� reprymend� przed samym wyjazdem do domu – ale te� nie bez powodu. Przechodzi�am przez b�onia, gdy akurat jedna z pierwszych klas mia�a zaj�cia z latania na miotle. Uczniowie to poszcz�kiwali z zimna z�bami, to przytupywali i kr�cili si� niecierpliwie, oczekuj�c na koniec lekcji i upragnione ferie. W ko�cu nadesz�a ta chwila, a ja, nie mog�c si� powstrzyma�, wyrwa�am miot�� z r�ki ma�ego ch�opczyka i wzbi�am si� w powietrze…”Ferie, ferie, nareszcie!” – krzycza�am, nie zwa�aj�c na ostry wiatr i mr�z. W ko�cu pani Hooch gwizdn�a na mnie tak przera�liwie, �e a� si� zdzwi�am, �e taki d�wi�k mo�e si� wydoby� z ma�ego urz�dzonka przyk�adanego do ust. Wyl�dowa�am na ziemi i razem z t�umem pierwszak�w pobieg�am w stron� powoz�w zaprz�onych w testrale.
Nie min�� kwadrans, a ju� siedzia�am w poci�gu Hogwart Express naprzeciwko Ginny i Neville’a. To wspaniali przyjaciele, wiecie o tym? Zadziwiaj�ce, �e u�wiadomi�am to sobie akurat wtedy, kiedy wpatrywali si� we wzory wymalowane przez mr�z na szybie, machinalnie kr�c�c m�ynki r�d�kami.
W ko�cu dotarli�my na stacj� kolejow� w Londynie. Wzi�am kufer, owin�am si� chustk� (z poprzedniej notki mo�ecie si� o niej dowiedzie� wi�cej ) i wysz�am na dworzec. Tam czeka� ju� m�j tata; na pewno go znacie, jest wydawca �onglera – czyli mojej ulubionej, rzecz ciemna, gazety. To znaczy rzecz JASNA. To powiedzonko czasem mi si� myli.
Tata mia� na sobie kremow�, prost� szat� przypominaj�c� koszul� nocn�, czarny kapelusik i buty oraz zielon� kamizelk� wyt�aczan� w krokodyle, kt�r� kupi�am mu na male�kim targu pod Hogsmeade na Bo�e Narodzenie. Bardzo si� ucieszy� na m�j widok i zacz�� do mnie biec, ale bardzo niefortunnie po�lizgn�� si� na ogromnej, zamarzni�tej ka�u�y. Pami�tacie, mi te� si� to ostatnio zdarzy�o! Szybko podbieg�am do ojca i pomog�am mu wsta�. Kiedy tylko otrzepa� si� okruch�w lodu i �niegu, zacz�li�my zgodnie przytupywa� i klaska�, a potem zawo�ali�my:
- Hop, hop, b�c, b�c, �lizgu, �lizgu. Tam, gdzie raki zimuj�!
Oczywi�cie mn�stwo os�b spojrza�o na nas ze zdziwieniem, a to przecie� taki stary zwyczaj. Gdy jaka� osoba po�lizgnie si� na lodzie w gronie rodziny, to trzeba szybko odtupa� i wypowiedzie� formu�k�, bo inaczej ka�da kolejna rodzina wywr�ci si� w tym samym miejscu. Dzia�a nawet wtedy, gdy nie ma si� przy sobie r�d�ki.
Tata zaprowadzi� mnie do do�� starej, wysokiej kamienicy nieopodal wyj�cia z King’s Cross. Na dole mie�ci� si� sklep z gwo�dziami i �rubkami, nale��cy do pewnego posiwia�ego char�aka. Weszli�my po schodach na pierwsze pi�tro, gdzie mie�ci� si� skromnie umeblowany salon. Tata wyj�� z koszyka na drewno gar�� proszku Fiuu i wrzuci� do kominka wbudowanego w jedn� ze �cian.
Po chwili byli�my ju� w domu. Od razu poczu�am dziwny, nieznany mi zapach.
- Moja tarrrta! – J�kn�� tata, �api�c si� za g�ow�.
- Jaka „tarrrta”? – zapyta�am pogodnie.
- Zrobi�em tart� z suszonych li�ci mandragory, specjalnie na powitanie ciebie. Chyba si� przypali�a. – Pobieg� do kuchni i zacz�� si� energicznie krz�ta� ko�o piecyka.
- W�tpliwo�� s�uszno�ci s�owa „chyba” w tym przypadku jest niew�tpliwa. Ty na sto procent przypali�e� t� tart�, tatku.
I tak rozpocz�y si� moje ferie. Chyba nie musz� dodawa�, �e mn�stwo czasu sp�dzi�am na pomaganiu tacie w zdrapywaniu resztek spalonego ciasta z tacy i ratowaniu pieca.
Na dzisiaj tyle…Nast�pnym razem opisz� Wam m�j Dzie� Zakochanych…Mam nadziej�, �e b�dzie udany.
Pozdrawiam,
Feriowa Luna (Jest w og�le s�owo „feriowa”? Eee tam, niewa�ne…)
Weso�ych �wi�t! Dodała Luna Środa, 26 Grudnia, 2007, 19:34
Wiem, wiem. Troch� si� sp�ni�am. A nawet bardzo. Ale to chyba nie szkodzi, �ebym mog�a Wam wszystkim z ca�ego serca �yczy�...
Weso�ych, zdrowych, spokojnych i pogodnych �wi�t,
samych pi�knych i kolorowych sn�w,
pomy�lno�ci i szcz�cia w �yciu,
dobrych przyjaci�,
aby zawsze by�a z Wami rodzina,
aby�cie nigdy nie musieli si� denerwowa�, krzycze� ani k��ci�, bo to niepotrzebne,
aby�cie zawsze mieli nadziej�, dobre serce i ch�� dzia�ania,
no i �eby Was nargle nie pogryz�y, jak b�dziecie stali pod jemio�� ze swoj� sympati�...Albo i bez
�wi�teczna Luna
***********************************************************
Dzi�kuj� za komentarze. Wiecie, Luna ma marzycielsk� dusz�, ale sami przyznajcie, czy nie jest te� troch� stukni�ta? S�owo "wyr�n�am" moim zdaniem tu pasuje, bo Pomyluna to nieobliczalna i zaskakuj�ca posta�. Droga Aryo, jakie b��dy stylistyczne by�y w notce? Nie zauwa�y�am, �eby by�y, ale mo�e co� trzeba poprawi�. Pozdrowienia
Gdy pada �nieg Dodała Luna Niedziela, 16 Grudnia, 2007, 14:58
�wi�ta Bo�ego Narodzenia zbli�aj� si� wielkimi krokami. Bardzo je lubi�, ale nie z powodu prezent�w. Kocham t� cudown� atmosfer�...Kt�rej nie mog� popsu� nawet z�o�liwe nargle
W Hogwarcie, jak co roku, przygotowania ju� ruszy�y pe�n� par�. Pojawi�y si� ozdoby z ostrokrzewu i �wi�tecznych girland, zbroje zosta�y wypolerowane na wysoki po�ysk i niebawem zaczn� cichutko wygrywa� kol�dy, wsz�dzie stan�y przepi�kne choinki, stroiki, wie�ce...Zawis�y r�wnie� migocz�ce mn�stwem barw sople. Wygl�da to wszystko prze�licznie.
Nauczyciele jednak nie poddali si� radosnej atmosferze oczekiwania i wcale nie przestali nam tyle zadawa� tu� przed przerw� �wi�teczn�. Wr�cz przeciwnie, coraz wi�cej jest sprawdzian�w i �wicze�. Ludzie bywaj� dziwni.
Postanowi�am to jednak zlekcewa�y� i zamiast �l�cze� nad ksi��k� i pergaminem, ubra�am ciep��, b��kitn� kurtk� oraz fioletow� chustk� na g�ow�, wzi�am zapas kukurorzeszk�w i posz�am do Zakazanego Lasu. Gdzie tylko spojrze�, zalega� �nieg. Na znanej mi dobrze polance tu� przy skraju powita�y mnie testrale. Ich stadko wyra�nie odcina�o si� na tle �nie�nej bieli. S� one bardzo inteligentnymi stworzeniami, lecz zim� trudno im znale�� po�ywienie. Staram si� wi�c je dokarmia�, kiedy tylko mog�. Jeden z nich, doros�y i bardzo du�y osobnik od razu podszed� do mnie. S�dz�, �e niekt�rzy mogliby si� troch� przestraszy� - wychudzone, czarne zwierz�...Kt�re widz� nieliczni. Ale ja si� nie ba�am. Wyci�gn�am r�k� z kukurorzeszkami, �eby m�g� si� naje��. Po chwili pozosta�e testrale r�wnie� si� powolutku zbli�y�y. One s� naprawd� pi�kne, wiecie? Nie min�o nawet 5 minut, kiedy moja torba zosta�a opr�niona i ca�y zapas kukurorzeszk�w znalaz� si� na ziemi, aby zwierz�ta mog�y po nie si�gn��. Aha... Kukurorzeszki... Pewnie nawet nie wiecie, co to takiego. A s� to po prostu ma�e orzeszki, przypominaj�ce troch� ziarnka kukurydzy. Rosn� na drzewach gdzie� w Afryce, ale g��wny grafik redakcji �onglera co roku przywozi z wakacji mojemu tacie ca�e pud�o tych suszonych rarytas�w. Trudno si� wi�c dziwi�, �e niewiele os�b kiedykolwiek s�ysza�o o tym egzotycznym owocu.
Powia�o ch�odem i zacz�� pr�szy� �nieg. Jak Wam ju� ostatnio wspomina�am, lubi� ten bia�y puch, lecz zrobi�o mi si� bardzo zimno i zawr�ci�am do zamku. By�am tu� przed wej�ciowym dziedzi�cem, kiedy nagle chwila nieuwagi sprawi�a, �e przechodz�c po zamarzni�tej ka�u�y okropnie si� po�lizgn�am...Wyl�dowa�am twarz� w zaspie. Ca�a by�am obola�a...Jako� si� pozbiera�am i czmychn�am do dormitorium. Niestety, wyr�n�am tak bardzo, �e chyba jednak b�d� musia�a i�� z tymi wszystkimi pot�uczeniami do skrzyd�a szpitalnego.
Pozdrawiam,
�niegowa Luna
**********************************************************
W dzisiejszej notce ma�o by�o ekscytuj�cych przyg�d, ale s�dz�, �e spokojniejszy post czasem sie przyda
Bardzo, bardzo, bardzo serdecznie Wam dzi�kuj� za wszystkie mi�e komentarze. Jeste�cie wspaniali! Aha. Cho Chang, wierna czytelniczko - masz dobry pomys� z tym blogiem, ale nie bardzo wiem, jakby to wygl�da�o. Czy mog�aby� mi powiedzie�, jak to sobie wyobra�asz - mam pisa� nocie ju� opublikowane na stronie, czy jak? Jeszcze raz pozdro dla wszystkich!
Tajemnicza mikstura Dodała Luna Sobota, 24 Listopada, 2007, 19:36
Stopnia�o ju� mn�stwo �niegu, kt�rego wcze�niej napada�o. A szkoda, bo nie zd��y�am si� jeszcze nacieszy� bia�ym puchem....W dodatku przed okresem �wi�tecznym jest troch� wi�cej pracy - trzeba �wiczy� nowe zakl�cia, napisa� esej na p�tora stopy pergaminu na Transmutacj� i sporz�dzi� mapk� gwiazdozbioru na Astronomi� - w moim przypadku Kasjopei. Wszystko to plus brzydka pogoda sprawi�y, �e mam paskudny humor. Rzadko mi si� to zdarza...No ale c�.
Po po�udniu strasznie si� nudzi�am. Posz�am do mojego dormitorium, usiad�am i przejrza�am zawarto�� mojego kufra. Od pocz�tku roku szkolnego nie wypakowa�am kilku rzeczy, kt�re a� dot�d spoczywa�y na jego dnie razem z mn�stwem kolorowych ga�gank�w, b�yszcz�cych guzik�w, szklanych koralik�w i paciork�w, strz�pk�w barwnych szmatek i sznurk�w, �wistkami czystego b�d� zapisanego drobnym maczkiem papieru. Kiedy co� nie by�o mi ju� potrzebne, bezu�yteczne, lub po prostu mia�am pod r�k� tylko kufer - to wrzuca�am do niego wszystko, co tylko mo�na zmagazynowa�.
Przesypywa�am swoje skarby z r�k do r�k. Co by tu zrobi�?...Nagle zauwa�y�am jak�� karteczk�. By�o ich tu bardzo wiele, ale ta zosta�a wci�ni�ta w sam k�t i posk�adana chyba z dziesi�� razy, tak �e by�a tylko male�kim kwadracikiem. Ostro�nie j� roz�o�y�am. Papier by� troszeczk� po��k�y i mia� postrz�pione brzegi. Rozpozna�am moje w�asne pismo, lecz z wczesnego dzieci�stwa, kiedy jeszcze niesk�adnie gryzmoli�am literki i trzyma�am pi�ro na opak. By� to najwyra�niej przepis na jaki� eliksir. A wygl�da�o to mnie wi�cej tak:
Nie wiem, jak mog�am tak kiedy� pisa� i robi� tyle kleks�w oraz plam
Nie zastanawiaj�c sie zbyt d�ugo, wrzuci�am kartk� do kieszeni i pobieg�am do loch�w. Na szcz�cie by�a pora obiadu, na kt�ry ja nie mia�am wcale ochoty, wi�c zimne korytarze by�y puste. Zdj�am star�, posrebrzana spink� z w�os�w i z ma�� pomoc� Alohomory wdar�am si� do magazynu Snape'a. Znalaz�am tam niemal wszystkie potrzebne sk�adniki. O aromat wi�niowy poprosi�am skrzaty domowe w kuchni pod Wielk� Sal�. By�y bardzo uprzejme.
Podekscytowana wr�ci�am do loch�w. Tam zamkn�am si� w klasie od Eliksir�w (tam zostawiali�my kocio�ki i wagi) i dok�adnie odmierzaj�c sk�adniki, powrzuca�am je do mojego kocio�ka. By�am bardzo ciekawa, co z tego wszystkiego mi wyjdzie. Za pomoc� r�d�ki zapali�am ogie� pod kocio�kiem. Pod chwili mikstura zawrza�a. Po klasie poni�s� si� �liczny zapach wi�niowego aromatu...Zmieszanego ze skrzekiem i ca�� reszt�, co nie dawa�o zbyt dobrego efektu. Barwa wywaru r�wnie� by�a dziwna; karminowoczerwone spiralki miesza�y si� zielonymi, brunatnymi i czarnymi zawijasami. Miesza�am w kocio�ku cierpliwie. Po kwadransie bardzo bola�a mnie r�ka. Im bardziej wzrasta�o ryzyko odkrycia mojej pracy i im bardziej miesza�y si� i zlewa�y kolory, tym intensywniej zastanawia�am si�, na co przepisu u�y�am. Czy to specjalne jedzenie dla testrali? Eee, chyba nie...
Z trudem wytrzyma�am p� godziny mieszania (pod koniec ol�ni�o mnie i pomog�am sobie czarami). Ostro�nie zm�ci�am specjalnym zakraplaczem powierzchni� eliksiru w kocio�ku. Unios�am go i...Kilka kropel sp�yn�o po wierzchu mojej d�oni. Nic si� nie dzia�o. Panowa�a upiorna cisza, gdy wtem...Na mojej r�ce zakwit�y prze�liczne ornamenty. By�y niczym tatua�, rozprzestrzeniaj�c si� po ca�ej r�ce, ramionach i twarzy. C� za zaskakuj�cy efekt! Ca�a moja sk�ra pokry�a si� ro�linnymi wzorkami. Wygl�da�am jak jeden, wielki, chodz�cy ogr�dek.
Niespodziewanie drzwi otworzy�y si� i do �rodka wparowa� Snape. Znoowuu on.
- Co ty wyrabiasz? Malunk�w ci si� zachcia�o? Jak ty wygl�dasz, Lovegood?
Chcia�am co� odpowiedzie�, ale z moich ust wydoby� si� jedynie cieniutki pisk.
- Jeszcze sobie �arty stroisz?! - Nagle profesor dostrzeg� zakraplacz i kocio�ek. - Ach tak! Zabawiasz si� eliksirami. Rzeczywi�cie, uwarzy�a� co� nie mniej dziwacznego od siebie. - Warkn��.
J�zyk zn�w odm�wi� mi pos�usze�stwa. Pewnie by� to kolejny efekt mikstury. Nagle poczu�am, �e co� si� dzieje z moimi w�osami. Dotkn�am g�owy; jako� dziwnie si� unosi�y. Szyba w ma�ym okienku w mgnieniu oka pos�u�y�a mi za lustro. Na czubku g�owy mia�am olbrzymi kwiat, niczym kapelusz! To bardzo dziwne. W eliksirze nie by�o ani jednego kwietnego p�atka. Czy py�ku. Bardzo osobliwe.
Nie przestaj�c ostro�nie dotyka� kwiatu, niechc�cy zamachn�am si� �okciem i przewr�ci�am kocio�ek. By�o ju� za p�no. Tak, w�a�nie tak - Snape r�wnie� dotkn�� rozbryzguj�cych si� kropel. Dzia�o si� z nim to samo, co ze mn�.
Przez otwarte drzwi do sali zajrzeli jacy� �lizgoni.
- Ooo, Lunusia - dziecko kwiat? -Zadrwi� jeden, pogwizduj�c. Mina mu zrzed�a, gdy zobaczy� opiekuna swojego domu. - Raczej dzieci kwiaty...
Reszt� dnia profesor sp�dzi� na szukaniu antidotum. Mam u niego przechlapane do ko�ca szko�y...
Ale co tam.
Pozdrawiam...
Wyjazd do Hogsmeade Dodała Luna Piątek, 01 Czerwca, 2007, 18:59
Dzisiaj zorganizowano wypad do Hogsmeade z okazji Dnia Dziecka. Niekt�rzy byli troch� zirytowani, bo nie s� ju� takimi ma�ymi dzie�mi, ale ja s�dz�,�e trzeba wykorzysta� ka�d� okazj� na wyjazd. Hogwart jest wspania�y i skrywa wiele magicznych tajemnic, ale czasem s� momenty, kiedy po prostu nudzi si� siedzenie w nim wci�� i wci��, jak w zwyk�ej mugolskiej szkole z internatem. Dlatego warto urozmaici� czas wolny takim wypadem do Hogsmeade, chocia�by na moj� ulubion� mieszank� piwa kremowego i soku z mango.
Po miasteczku przechadza�am si� sama. Ginny pewnie by�a razem z Harrym, Ronem i Hermion� pod Trzema Miot�ami, Hadi gdzie� si� zapodzia�, Krukonki z mojego dormitorium
plotkowa�y pod Miodowym Kr�lestwem...Czy ja Wam je w og�le przedstawi�am? Nie? Ach, znowu to moje roztargnienie. No wi�c tak; jest Mary Ann Spinker, mi�a, ale czasem z�o�liwa dziewczyna o czarnych, lekko kr�conych w�osach. Potem niewysoka szatynka o du�ych, orzechowych oczach, czyli Tara Beechwood. Nast�pnie, latynoamerykanka Tina Box, wysoka, �yczliwa dziewczyna o d�ugich, prostych, czarnych w�osach oraz jasnoruda Paula McNeil, ca�a obsypana piegami, ale zupe�nie niepodobna do Rona czy Ginny. Wszystkie dziewczyny s� dla mnie uprzejme i nawet mi�o si� z nimi rozmawia, ale potrafi� by� naprawd� z�o�liwe i tak jak inni, wy�miewa� si� mojego zachowania czy ubioru. A ja po prostu mam taki charakter i ju� Nie chc� go zmienia�.
Chodzi�am wi�c sama od sklepu do sklepu, raz po raz wyjmuj�c fasolk� z pude�ka, kt�re kupi�am w Miodowym Kr�lestwie za p� sykla. Wst�pi�am te� do Trzech Miote�,na,jak Wam ju� pisa�am, mieszank� soku z mango i kremowego piwa. Potem uda�am do si� sklepu papierniczego, gdzie zawsze kupuj� �liczne kolorowe pi�ra i papeteri�, albo zwyk�y pergamin na notatki z lekcji. Uczniowie zwykle kupuj� takie rzeczy na Pok�tnej, ale mi zupe�nie wystarcza ten sklep w Hogsmeade.
Na koniec zajrza�am do mojego ulubionego sklepuu z ro�linami. Dzisiaj zauwa�y�am na jednej z p�ek przepi�kny, pachn�cy kwiat, kt�rego nigdy wcze�niej tutaj nie widzia�am. Nazywa� si� orchidea argenty�ska. Bardzo mi si� podoba�, ale ze smutkiem odkry�am plakietk� z cen� - 20 galeon�w. Moje miesi�czne kieszonkowe to 3 sykle; mog�abym kiedy� uzbiera� na t� orchide�, ale na pewno wtedy nie mia�am przy sobie tylu pieni�dzy. M�wi si� trudno
Nagle zauwa�y�am, �e kogo� mi tutaj brakuje...Ach, tak, to przecie� Neviile zawsze przesiadywa� w tym sklepiku bardzo d�ugo, bo uwielbia zielarstwo. Za ka�dym wypadem do
Hogsmeade przypadkiem spotykali�my si� tutaj i dyskutowali�my o r�nych egzotycznych kwiatach, dziwnych krzaczkach i wielu innych rzeczach, kt�re mo�na tam kupi�. Tylko gdzie on si� dzi� zapodzia�?
Zacz�am go szuka� po ca�ej wiosce, sama nie wiem dlaczego. W ko�cu zawita�am do Trzech Miote� i zapyta�am Rona:
- Hej, nie widzieli�cie przypadkiem Neville'a?
- Nie, nie nie wiem...Nie widzia�em go dzisiaj...
- Nie ma go dzisiaj w Hogsmeade - Wtr�ci�a Hermiona. - Le�y w szpitalu.
- Jak to? Co mu si� sta�o? - Zapyta�am, troszk� zaniepokojona.
- To chyba nic powa�nego...Widzia�am tylko, jak pani Pomfrey podaje mu lekarstwo. Przynosi�am jej jaki� tam sk�adnik z magazynku przy sali do eliksir�w, bo mnie o to
prosi�a.
- Aha, dzi�ki. - Odpowiedzia�am i pobieg�am do zamku. I tak nie mia�am ju� nic do zwiedzania.
Zasta�am Neville'a, kiedy ogl�da� podr�cznik do Obrony Przed Czarn� Magi�, le��c w szpitalnym �o�ku.
- Cze��! - Zawo�a�am weso�o i usiad�am na s�siedniej pryczy. - Jeste� chory?
- Troch� si� przezi�bi�em, bo wpad�em do jeziora na Opiece Nad Magicznymi Stworzeniami. - Neville m�wi� przez nos.
- Te� mi si� to kiedy� zdarzy�o - u�miechn�am si� i pocz�stowa�am go resztk� fasolek. - Co
robisz?
- Staram si� troch� pouczy�, bo b�d� mia� straszne zaleg�o�ci - j�kn��, wskazuj�c na
ksi��k�.
- Mo�e nie b�dzie a� tak �le...
W tej chwili do sali wesz�a pani Pomfrey.
- Co to za pogaduszki? Wiem, �e troszczysz si� o koleg�, ale musi teraz wypoczywa�. Neville,
od�� ju� ten podr�cznik, na pewno nie dostaniesz O zaraz po wyj�ciu ze szpitala. Musisz jak najwi�cej spa�, wtedy pr�dzej zregenerujesz si�y,a lekarstwo na ten
uporczywy kaszel szybciej zadzia�a.
- Czy to konieczne? Jestem tylko troch� przezi�biony...
- Ooo, nie, nie, nie. Na polu zimno, a w wodzie jeszcze gorzej, twoja choroba wymaga troszk� wi�cej zachodu na wyleczenie, ni� zwyk�e przezi�bienie.
W ko�cu wysz�am ze szpitala, ju� troszk� uspokojona. Mam nadziej�, �e Neville szybko wyzdrowieje
Na nast�pny raz postaram si� o zdj�cia lub szkice Mary Ann, Tary, Tiny i Pauli, i wklej� je tutaj. A dzi� pani Poppy Pomfrey:
Zrobi�a troszk� dziwn� min� :P
Dziwny sen Dodała Luna Poniedziałek, 30 Kwietnia, 2007, 12:20
Dzisiejszy dzie� by� niemal bezbarwny w por�wnaniu z niesamowitym snem, kt�ry przy�ni� mi si� dzi� w nocy. Postanowi�am, �e go Wam opisz�. A wi�c tak...
�ni�o mi si�, �e by�am w centrum redakcyjnym �onglera. Wok� pe�no by�o ludzi. Przegl�da�am najnowszy numer czasopisma - na pierwszej stronie by� artyku� m�wi�cy o tym, �e "Na p�nocy, w okolicach szko�y Durmstrang, zapanowa�a inwazja chochlik�w. Wszyscy uczniowie i nauczyciele zostan� tymczasowo przeniesieni do innych szk�". Wtedy do pomieszczenia wszed� m�j tata i po prostu rzuci� we mnie poduszk�! Ta okaza�a si� �wistoklikiem i przenios�a mnie do Hogwartu.
Ledwie si� pozbiera�am, a do g��wnego hallu wesz�a ca�a masa ludzi w czerwonych szatach. Przypomnia�am sobie o artykule w �onglerze i zrozumia�am, �e s� to uczniowie Durmstrangu, tymczasowo przeniesieni do nas. Sta�am oniemia�a, a nagle z t�umu wy�oni� si� ten sportowiec, Wiktor Krum. Od razu podbieg�a do niego Hermiona (nie wiem, sk�d si� tu wzi�a) i zaprowadzi�a go do Wielkiej Sali. Ja te� tam zreszt� posz�am, bo zbli�a�a si� pora obiadu. Ale obiadu...Nie by�o, bo skrzaty si� zbuntowa�y i poda�y tylko kilka kropel zimnej wody dla ka�dego. Hermiona, widz�c to, rozp�aka�a si�, i pobieg�a do dormitorium, aby uszy� ca�e masy nowych czapeczek dla skrzat�w.
Wtedy do Wielkiej Sali wkroczy� Snape, ale na tylnej cz�ci jego szaty pojawi�y si� jaskrawor�owe kwiatki! Wszyscy zacz�li si� �mia�, a Snape przekr�ci� sobie szat�, zobaczy� dziwny wzorek i r�wnie� wybuchn�� �miechem. Nie szyderczym, tylko szczerym i radosnym. Pierwszy raz co� takiego widzia�am.
Nagle akcja przenios�a si� do pustego korytarza na pi�tym pi�trze. Nios�am pe�no jaki� szklanych kulek. Nieoczekiwanie z kt�rej� klasy wyszed� Krum. Trzyma� fiolk� jakiego� brunatnopomara�czowego, buzuj�cego p�ynu.
- Wypij to! - Powiedzia�.
- Ale co to jest? - Odpar�am.
- Eliksir. Prosz�,wypij go, bo Bu�garia trzeci raz z rz�du przegra�a.
W ko�cu upi�am �yk i....Upu�ci�am wszystkie szklane kulki. Krum roze�mia� si�. Nie wiedzia�am, co si� dzieje. Nagle zobaczy�am swoje odbicie w oknie. By�am Harrym! Harrym Potterem! W panice zacz�am biega� po korytarzach, ale wszyscy tylko si� �miali na m�j widok. Wreszcie odnalaz�am w�a�ciwego Harry'ego. Powiedzia�:"A wi�c tak sobie pogrywasz? Powiem to Hagridowi. On da ci szlaban, �e ho, ho! B�dziesz czy�ci� mugolskie ubikacje!" I rzuci� na mnie jakie� zakl�cie. Zacz�o mi szumie� w uszach, zrobi�o mi si� niedobrze...Czu�am �e mdlej�, ale zobaczy�am jeszcze Neville'a zachodz�cego w�ciek�ego Harry'ego od ty�u i trzaskaj�cego go doniczk� w g�ow�...
Strasznie g�upi sen. Na szcz�cie Harry'emu nie by�o przykro, �e zagra� w nim czarny charakter
O, mniej wiecej tak wyglada� Harry w moim �nie, kiedy rzuca� na mnie z�e zakl�cie:
Pojedynek w jeziorze Dodała Luna Sobota, 21 Kwietnia, 2007, 21:23
Z ka�dym dniem wiosny jest coraz cieplej i �adniej. Dzisiejszy dzie� r�wnie� by� pogodny, wi�c siedzia�am sobie na wysokim g�azie nieopodal jeziora, tu� pod skrajem lasu, i niza�am nowe kapsle od butelek po piwie kremowym na m�j naszyjnik. By�o bardzo mi�o i przyjemnie, a tafla jeziora mieni�a si� w blasku s�o�ca. Z daleka od szyderczych �lizgon�w i wszystkich, kt�rzy wytykaj� mnie palcami... Przymkn�am oczy i zacz�am marzy� o jedynej, niepowtarzalnej fasolce Berty'ego Botta, kt�ra mieni si� wszystkimi kolorami i co za tym idzie, ci�gle zmienia sw�j smak. Stworzy�abym ca�� seri� takich fasolek, a p�niej za�o�y�abym cukierni� - kawiarni� "U Luny" i dosta�abym Order Wszystkich S�odko�ci za specjalne zas�ugi w dziedzinie cukiernistyki magicznej.
Nagle, kiedy w my�lach przecina�am czerwon� wst��k� na otwarciu Wielkiego Centrum Fasolkowego, us�ysza�am jakie� �miechy, chichy i g�o�ne tupanie. Gwa�townie wyrwana ze �wiata marze� i historyjek, otworzy�am oczy i z brz�kiem upu�ci�am kapsel, kt�ry trzyma�am w r�ce. Podnios�am go, na�o�y�am na naszyjnik i spojrza�am przed siebie. Po drugiej stronie jeziora sta�a grupka - o nie! - roze�mianych �lizgon�w.
- Co, piszesz artyku� o niezwykle interesuj�cych szarych g�azach dla �onglera?! - Wrzasn�� niski, oty�y ch�opak.
- Nie, jest chyba w trakcie tworzenia nowej linii bi�uterii, niezwykle modnej...Hej, Pomyluna, jak j� nazwiesz, mo�e "Pomylony Kapsel"? - Krzykn�a dziewczyna w jaskrawozielonym swetrze. Ca�a banda zarechota�a g�o�no. U�miechn�am si� do nich mi�o, chocia� troszk� mnie to zdenerwowa�o, i zacz�am niza� kolejne kapsle.
- Biedaczysko, siedzisz tu, taka samotna...Mo�e p�jdziesz poszuka� chrapak�w kr�torogich i za�o�ysz ich hodowl�? Zamawiam jednego do kupienia. Dam nawet sykla na zaliczk�, bo rozbawi�aby� mnie przy tym tak bardzo, Pomyluna, �e a� �al nie zap�aci� takiemu komikowi! - To m�wi�c, osi�ek stoj�cy dotychczas w tyle, wyci�gn�� z kieszeni srebrn� monet� i wrzuci� do jeziora. Natychmiast opad�a na dno, tworz�c kilka kr�g�w na tafli wody.
Dziwny jaki� ten �lizgon, pomy�la�am. Zacz�am okr��a� jezioro i powoli podchodzi� do grupki.
- Ty idioto! - Rykn�a dziewczyna o kr�tkich, czarnych w�osach. - Zmarnowa�e� sykla na marne wyg�upy?
- My�la�em, �e naprawd� zacznie szuka� tych chrapak�w...
- To �le my�la�e� - odezwa�am si� nagle. Wszyscy odwr�cili si� przestraszeni w moj� stron�. - B�d� szuka�a chrapak�w kr�torogich tylko wtedy, kiedy b�d� mia�am na to ochot�. Teraz nie mam, wi�c wybacz. - Podesz�am do ch�opaka, kt�ry pierwszy si� odezwa� i oznajmi�am - Mo�e tamten g�az nie jest interesuj�cy, ale lepiej popatrz na swoje sad�o, a potem krytykuj zachowanie innych. - Po czym zwr�ci�am si� do dziewczyny w jaskrawozielonym swetrze. - No a kapsle? Mo�e nie s� modne, ale ra��cy kolor swetra te� nie.
Chcia�am odmaszerowa� do zamku, pozostawiaj�c ich z ot�pia�ymi minami, ale ch�opak, kt�ry wrzuci� sykla do wody, zawo�a�:
- Hej, skoro jeste� taka m�drali�ska, to mo�e wy�owisz sobie tego sykla?
- A tobie si� nie chce, co?
- Nie. Mo�emy zanurkowa� razem. Kto zdob�dzie sykla i pierwszy wyp�ynie z nim na powierzchni�, stanie si� jego posiadaczem.
Powoli i niepewnie podesz�am do �lizgona i poda�am mu r�k�. Co� mi podpowiada�o, �e to jest na pewno nieuczciwy spisek...No i ba�am si�, bo przecie� umia�am tylko �rednio p�ywa�...Aha, no i Wielka Ka�amarnica oraz inne wodne potwory mog� czyha� w ciemnej g��bi na takich g�upc�w, jak ja...
Stan�li�my na brzegu jeziora. Zdj�am bluz� i mocno chwyci�am r�d�k�, troch� dr��c w samym T-shircie i d�insach.
- Trzy, dwa, jeden, start! - Krzykn�a nieoczekiwanie jaka� �lizgonka z boku. Odbi�am si� od brzegu, nabra�am pot�ny haust powietrza i wskoczy�am do wody.
Promienie s�o�ca odbijaj�ce si� na tafli jeziora okaza�y si� myl�ce. Woda by�a tak przera�liwie zimna, �e z pocz�tku chcia�am zawr�ci� i skapitulowa�. To samo dzia�o si� z moim rywalem. W ko�cu, widz�c, �e ja si� prze�amuj�, r�wnie� i on ruszy� w niewielki labirynt wodorost�w, znajduj�cy sie nieopodal.
Powoli oswaja�am si� z wod�. Czujnie rozgl�daj�c si� na boki, wypatrywa�am b�ysku srebra na dnie. �lizgon odp�yn�� gdzie� dalej. Szuka�am i szuka�am, nie trac�c wiary w siebie, ale po nied�ugiej chwili ubranie ca�e a� nap�cznia�o od wody i zacz�o ci��y�, ci�gn�� w d�. Do tego zaczyna�o mi brakowa� powietrza. I gdzie� w oddali �mign�o jakie� zwierz�! Pop�yn�am do g�ry i wynurzy�am g�ow�. Odetchn�am kilka razy, nabra�am powietrza, k�tem oka dostrzegaj�c zaniepokojone twarze �lizgon�w na brzegu, rozejrza�am si� - tak, gdzie� tutaj musi by� moneta! - I zanurkowa�am z powrotem. Jednak kiedy tylko masa zimnej wody na nowo zanurzy�a m�j tu��w, natkn�am si� na tego �lizgona. Mia� dziwny wyraz twarzy i wida� by�o, �e i jemu zaczyna doskwiera� brak tlenu, jednak w r�ce �ciska� upragnionego sykla. Chcia�am ju� godzi� si� z pora�k� i wyp�yn�� po raz kolejny na powierzchni�, po pojedynku, ale w tym samym momencie r�ka ch�opaka zapl�ta�a si� w wodorosty. Chwil� szamota� si�, a� w ko�cu moneta wypad�a mu z r�ki. �mign�am po ni� niczym b�yskawica - po chwili mia�am ju� j� w gar�ci. �lizgon z przera�eniem patrzy�, jak wyp�ywam na powierzchni� i triumfalnie wymachuj� syklem. Rozleg�y si� pojedyncze owacje - nad jeziorem zebra�o si� ju� kilku uczni�w zainteresowanych widowiskiem.
Tymczasem ja zanurkowa�am jeszcze raz, by pom�c �izgonowi wypl�ta� si� z wodorost�w i wysz�am na brzeg by�am przemoczona do suchej nitki i ca�a skostnia�a z zimna, ale zadowolona. Z t�umku wy�onili si� Hermiona i Ron.
- Co ty zrobi�a�, Luno? - Zapyta�a natarczywie Hermiona z odrobin� wyrzutu w g�osie. - Nie musia�a� podejmowa� tego wyzwania, a zw�aszcza, je�li chodzi�o o jednego g�upiego sykla. Ci �lizgoni wszystko nam opowiedzieli.
- Daj spok�j, Herma. Dobrze, Luna, pokaza�a� im, kto tu rz�dzi! - Oznajmi� pogodnie Ron. - A tak w og�le, to ca�a jeste� sina - doda�.
- No w�a�nie. Chod�my do pani Pomfrey po Eliksir Rozgrzewaj�cy. No i trzeba ci� przecie� wysuszy�. - Powiedzia�a Hermiona i razem z nimi skierowa�am si� do zamku.
A oto fotka mojego (ju� osuszonego) sykla:
Wiosenny zawr�t g�owy Dodała Luna Sobota, 10 Marca, 2007, 21:01
Dzi� przede wszystkim chcia�abym Wam podzi�kowa� za wszystkie cudne komentarze, kt�re znalaz�y si� pod poprzedni� notk�. Bardzo, bardzo dzi�kuj�, jeste�cie kochani!
*************************
Kalendarzowa wiosna jeszcze si� nie zacz�a, ale �nieg ju� stopnia� i ca�e b�onia Hogwartu pokry�y si� zieleni�. Wiosna to moja ulubiona pora roku, dlatego te� w jej czasie jestem jeszcze bardziej rozkojarzona ni� zazwyczaj. Na przyk�ad, dzi� na Numerologii po chyba 10. upomnieniu musia�am przenie�� si� do �awki jak najdalej okna i tu� pod nauczycielskim biurkiem, a kiedy to nie poskutkowa�o (wci�� mglistym wzrokiem gapi�am si� w �yrandol, jak mi p�niej powiedzia�a jedna Krukonka), musia�am zosta� po lekcjach i napisa� 50 razy "B�d� uwa�a� na lekcjach". Nie by�oby to takie z�e, gdyby potem tak d�ugo nie bola�a mnie r�ka.
Aha - no i jeszcze przed chwil�, kiedy p�dzi�am do dormitorium, aby napisa� nowa notk� w pami�tniku, niechc�cy potr�ci�am Flitwicka przechadzaj�cego si� po korytarzu. On z kolei potkn�� si� i r�bn�� w ozdobny witra� nieopodal. Barwne szkie�ka rozsypa�y si� na tysi�ce od�amk�w, spadaj�c niczym jakie� nietypowe konfetti na nieszcz�snego Flitwicka i przechodz�cych uczni�w. Zastanawiacie si� pewnie, dlaczego witra� pod wp�ywem naporu nie wylecia� na zewn�trz; ot� zaczarowano wszystkie okna tak, �e kiedy szyba si� rozbije, to jej elementy wypadn� na korytarz, aby mo�na by�o rzuci� na nie odpowiednie zakl�cie, kt�re po��czy je znowu w jedn� ca�o��.
No, ale wracam do mojego wypadku.
Patrzy�am bezradnie, jak Flitwick otrzepuje si� z kolorowych od�amk�w i mamrocze pod nosem zakl�cia. Po chwili wszystkie wr�ci�y na swoje miejsce.
- Ach, panno Lovegood, ci�gle jeste� my�lami daleko, chyba gdzie� w chmurach. Mo�e chocia� na szkolnym korytarzu zachowywa�aby� si� porz�dnie?
- Przepraszam - Odpowiedzia�am pogodnie. Flitwick mia� mi�kkie serducho no i jest przecie� opiekunem mojego domu, wi�c raczej nie odejmie mi punkt�w. Chocia�...
- Jeszcze jeden taki incydent i... - Gdzie� na ko�cu korytarza rozleg�y si� �omoty. Wszyscy odruchowo spojrzeli w tamt� stron� - to Irytek, nie�wiadomy obecno�ci nauczyciela kilkana�cie metr�w dalej, robi� sw�j tradycyjny raban. Flitwick machn�� na mnie r�k� i pogna� w stron� z�o�liwego poltergeista.
Uff, na szcz�cie tylko tyle.
W sumie to opr�cz tych sytuacji niewiele si� dzi� ciekawego wydarzy�o - nie licz�c ma�ego zamieszanka pomi�dzy dwoma obrazami na pierwszym pi�trze i dziecinnej wojny na tosty obsmarowane d�emem, kt�ra rozp�ta�a si� rano przy �niadaniu przy stole Krukon�w (na szcz�cie ucierpia�y jedynie moje w�osy, gdzieniegdzie chwilowo zmieni�y barw� z jasnego blondu na intesywny, malinowy kolor )
A oto zdj�cie Hogwartu, kt�re zrobi�am dzi� pzed Zielarstwem. Wysz�o troch� bajkowo