Pamietnik Remusa Lupina! Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@ Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess
Tak, mam ju� komputer. Owszem, notka pisana w nocy, o czym �wiadczy godzina dodania. Specjalnie dla was ; *
Z dedykacj� dla Doo, Parvati, �apomanki i Zielaka, oraz dla Alice, kt�rej serdecznie dzi�kuj� za przemi�� opini� ^^.
Min�� tydzie�. Dzi� jest �smy wrze�nia. Trzy i p� tygodnia temu umar� m�j tata. Od ponad trzech tygodni nie mam ojca... Dziwnie mi jako�, gdy patrz� na to zdanie. To jest jakie�... Nienormalne! Do tamtej pory nie by�em wstanie sobie w og�le wyobrazi� tego, �e m�g�bym nie mie� taty. Przecie� to oczywiste, ka�dy ma! Ka�dy, zawsze i wsz�dzie... Tak my�la�em. Myli�em si�. Oj, bardzo si� myli�em...
Jestem blady jak upi�r, wzrok mam m�tny i jaki� taki... Martwy troszeczk�. Poruszam si� mozolnie, jakby niech�tnie. Twarz ci�gle mam lekko napuchni�t�, wygl�dam jak siedem nieszcz��. Nie moja wina... Od tych trzech tygodni bardzo ma�o spa�em. Przez ostatnie siedem dni mniej ni� pozosta�e osiemna�cie razem wzi�te. Po prostu nie mog� spa�. P�acz� po nocach. Nie chc� p�aka�, ale nie mog� powstrzyma� tych �ez, kt�re cisn� mi si� do oczu. Zw�aszcza gdy patrz� na zdj�cie, kt�re wzi��em z domu; ja, mama i tata. Co� niebezpiecznie �ciska mnie w gardle, gdy o nim my�l�. Czuj� pieczenie w nosie i k�cikach oczu, gdy patrz� na fotografi�.
T�skni�. Strasznie t�skni�. Tato, dlaczego mnie zostawi�e�?...
* * *
- Pet, mo�esz poda� mi ketchup?... Peter, heeej! Ziemia do Petera! Tu Hogwart, tu Hogwart! Zg�o� si�!
- Przymknij cha�ap� - mrukn�� g�os Syriusza. James zamilk�. Na chwil�, bo zaraz wymamrota� p�aczliwe:
- Ja tylko chcia�em dosta� odrobin� ketchupu...
Us�ysza�em rozbawione parskni�cie Czarnego. Niby zimny, a jednak ciep�y. Zwyk�a gra pozor�w. Ja robi� to samo. Udaj�. Ci�gle udaj�. �e wszystko jest dobrze...
Grzeba�em bezsensownie w talerzu jajecznicy. Nie prze�kn��em ani k�sa. Westchn��em ci�ko, chrapliwie. Zamkn��em oczy, odk�adaj�c widelec. Wbrew sobie wygi��em wargi w smutn� "podk�wk�". Czu�em, jak zaczynaj� dr�e�.
Prze�ykaj�c �lin�, wsta�em od sto�u, flegmatycznym ruchem przek�adaj�c pasek torby przez g�ow�. Staraj�c si� nie zwraca� na siebie niczyjej uwagi, wyszed�em z sali, czuj�c na sobie zdziwione spojrzenia ch�opak�w. Tylko przez chwil�. By� mo�e przywykli przez te kilka dni, �e cz�sto si� "ulatniam". Pewnie my�l�, �e po prostu chc� by� sam. �e to lubi�. Owszem, lubi�... Chwilami. Og�em panicznie boj� si� samotno�ci. Tata m�wi�, �e nigdy nie b�d� sam. �e zawsze b�dzie cho� jedna osoba, kt�ra b�dzie po mojej stronie. Kt�ra b�dzie mnie kocha�, bez wzgl�du na wszystko. Pierwsze, co przychodzi mi na my�l, gdy wspominam te s�owa, to, oczywi�cie, mama. To, �e chwilami zachowuj� si� tak, jakbym nie �yczy� sobie czyjego� towarzystwa, nie musi by� przecie� prawd�. Wbrew pozorom zawsze chc�, by kto� przy mnie by�. Czuj� si� wtedy lepiej, jakby bezpieczniej.
Nawet nie zauwa�y�em, kiedy dotar�em pod sal� od transmutacji. Pierwsz� dzi� mamy histori�. Klasa jest po drugiej stronie korytarza. Min��em j�, zrzucaj�c torb�. Upad�a z cichym t�pni�ciem na marmurow� posadzk�. Westchn��em ci�ko, wsuwaj�c r�ce do kieszeni. Pow��cz�c nogami, mija�em kolejne fragmenty szarej �ciany, kolejne obrazy w z�oconych ramach. Stan��em przy oknie. Gapi�em si� na nie chwil� bezwiednie, po czym si�gn��em do klamki. Ust�pi�a z cichym zgrzytem, okiennica odchyli�a si� na zewn�trz. Na zm�czonej twarzy poczu�em lekki powiew jesiennego wiatru. Spojrza�em w niebo, zastanawiaj�c si�, gdzie teraz jest tata. Co dzieje si� z mam�?... Pisa�em do niej przez ostatnie trzy dni dwa razy dziennie. Ani razu nie odpowiedzia�a. Mamo, co si� z tob� dzieje?...
Drgn��em, s�ysz�c czyje� kroki na korytarzu. Niemal natychmiast odzyska�em spok�j, zamykaj�c oczy i wci�gaj�c solidny chaust powietrza. By�o tak przyjemnie �wie�e i czyste, tak �adnie pachnia�o...
Wpatrywa�em si� uparcie w wierzcho�ki drzew, usilnie staraj�c si� ignorowa� Blacka, kt�ry wlepi� we mnie uparte spojrzenie. K�tem oka widzia�em, �e opar� si� bokiem o �cian�, skrzy�owa� r�ce i lekko przechyli� g�ow�. Jego zapach �widrowa� mnie w nos.
- Wszystko w porz�dku? - zapyta�, przerywaj�c trwaj�c� cisz�. Nie wiedzia�em, co odpowiedzie�. Jakbym potwierdzi�, nie uwierzy�by i dr��y� dalej. Z drugiej strony gdybym zaprzeczy�, pewnie te� by spyta�, o co chodzi. Nie wiedzia�em, czy by�em got�w z kim� o tym rozmawia�. T�umienie tego w sobie r�wnie� z kolei te� nie by�o dobrym wyj�ciem. Nie wiedz�c, co robi�, milcza�em. Skierowa�em jedynie spojrzenie na swoje d�onie, kt�rymi leniwie kre�li�em k�eczka na kamiennym parapecie.
- Ma to mo�e jaki� zwi�zek z tym snem sprzed trzech nocy? - zapyta� cicho. Nieco wbrew sobie skin��em g�ow�. To chyba by� b��d, bo ta tama, kt�ra powstrzymywa�a wszystkie uczucia, kt�re si� we mnie kot�owa�y, p�k�a lekko. Z trudem powstrzyma�em si� od krzyku i walenia na o�lep pi�ciami w najbli�sz� �cian�. �ez jednak nie powstrzyma�em. Sp�yn�y dwie; wolno, niespiesznie, ��obi�c wilgotne korytarze na mojej bladej twarzy. Westchni�cie Czarnego obi�o si� o moje uszy, koliduj�c z cichym pla�ni�ciem s�onej kropli uderzaj�cej w parapet.
- Mog� spyta�, co ci si� �ni�o? Je�li nie chcesz, to nie musisz odpo... - Nie da�em mu doko�czy�. Spojrza�em na niego, nabieraj�c g�o�no powietrza. M�wi�em szybko, lekko �ami�cym si�, dr��cymm g�osem.
- Sam nie wiem, co to by�o. Jaka� stacja. Nie wiem, gdzie. I poci�g. Jakby poci�g-widmo. Wszystko by�o takie strasznie dziwne. �lady krwi, totalna pustka. Chyba w nim nawet nie oddycha�em. Nie wiem, nie mam poj�cia... �nili mi si� te� moi rodzice, tata w og�le tam zgin��, ja nagle zacz��em spada�, by�y jakie� schody i ogie�... Topi�em si�, bola�o, strasznie bola�o. I potem znowu spada�em... I si� obudzi�em.
Zamilk�em, patrz�c w jego du�e, szare oczy. W�a�ciwie to ci�gle by�y jakie� takie... zimne, nieprzyjemne. Teraz wyra�nie dostrzeg�em w nich zwyk�� trosk�, uwag�. Wyd�� wargi.
- Ale twojemu tacie przecie� nic nie jest...
- On nie �yje, zgin�� w wypadku prawie miesi�c temu. - Po wypowiedzeniu tych s��w mia�em wra�enie, �e co� ci�kiego opad�o mi z klatki piersiowej i plec�w na posadzk�, uwalniaj�c od swojej masy. Poczu�em si�... l�ejszy.
Black zamilk�, wpatruj�c si� we mnie z malowniczym zdziwieniem. Znowu strasznie chcia�o mi si� p�aka�. Zagryz�em warg�, wzrok kieruj�c na ko�nierz syriuszowej koszuli.
- Ach... Nie wiedzia�em. Przepraszam...
Potrz�sn��em g�ow�, podnosz�c r�k� do twarzy. Otar�em gwa�townie policzki. Zamkn��em oczy, przest�puj�c z nogi na nog�.
- Nie mog� sobie z tym poradzi�... Nie mog� spa�, nie mog� je��, nic mi si� nie chce. Mia�em ochot� w og�le wypi�� si� na ca�y ten Hogwart, magi� i tak dalej. �y� w�r�d mugoli. To przeze mnie tata zgin��, po mnie jecha� na Pok�tn�... - G�os mi si� za�ama�. Poczu�em d�onie Czarnego na ramionach, jedna unios�a mi g�ow� za podbr�dek.
- Remi, sp�jrz na mnie - poprosi� cicho. Niech�tnie wykona�em polecenie, patrz�c na niego oboj�tnie. By� strasznie niewyra�ny. - Nie m�w tak... To nie twoja wina, r�ne rzeczy si� dziej�... Nie wolno si� obwinia� w takich sytuacjach, wiesz? To zabrzmi strasznie banalnie, ale... No musisz chocia� spr�bowa� dalej �y�... A to mo�e zabrzmie� chamsko: ty �yjesz, tw�j ojciec... Nie. Nie mo�esz przez to przegapi� w�asnego �ycia, Remi. Zawsze tak jest.
Parskn��em, roni�c kolejne �zy.
- �atwo ci powiedzie�! Zawsze �atwo jest m�wi�, kiedy jest si� osob� trzeci�, niezaanga�owan�. To... po prostu boli.
Teraz on milcza� jaki� czas. W tle rozleg� si� d�wi�k dzwonu, nawo�uj�cego uczni�w do zbierania si� pod salami.
- Wiem, �e co� takiego boli. Nie pytaj, sk�d. Po prostu wiem. To przecie� oczywiste...
Wyci�gn�� r�ce, oplataj�c je do�� ciasno na moich plecach. Nie oponowa�em, jedynie westchn��em ci�ko, wtulaj�c nos w jego rami�.
- Obsmarkam ci� - wymamrota�em. Parskn�� do�� weso�o, wbrew sobie za�mia�em si� lekko. Odwzajemni�em jego u�cisk. - Syriusz... - doda�em, bo nagle przysz�o mi co� do g�owy. - Mo�e tak zostaniemy przyjaci�mi? Wiesz, tak na serio...
- Okej - odpowiedzia� mi jego cichy, zdawkowy g�os. U�miechn��em si� lekko, czuj�c kolejn� �z� na policzku.
- To super...
Odsun��em si� dopiero wtedy, gdy kroki hogwartczyk�w sta�y si� naprawd� wya�ne. Poci�gn��em nosem, wycieraj�c twarz r�kawem. Black si�gn�� do kieszeni. Poda� mi chusteczk�. Wymamrota�em niemrawe podzi�kowanie. Doprowadzi�em w miar� mo�liwo�ci do �adu swoj� twarz. Przez ten czas Czarny poszed� po moj� torb�. Poda� mi j�. Westchn��em, wsuwaj�c zu�yt� chustk� do kieszeni plecaka. Spojrza�em na Sernika m�tnym wzrokiem. Nagle strasznie zachcia�o mi si� spa�. T�umi�c ziewni�cie, skierowa�em kroki w stron� sali od historii.
- Ch�ooopcy! Gdziewy�cie �e�cie bywali? - zawy� �o� na rykowisku, czyli James.
- Ano tu i tam - odpar� ze znu�eniem Syriusz. Zn�w by� tym ch�odnym i wynios�ym Blackiem. Potar�em d�oni� czo�o, staraj�c si� ukry� twarz. Na pewno wida� by�o, �e p�aka�em. We tr�jk� weszli�my do sali. Jak zawsze na historii usiad�em z Lily. Spojrza�a na mnie pytaj�co, widz�c m�j... Hymm... Stan. Potrz�sn��em w odpowiedzi g�ow�, wyjmuj�c z torby pergamin, pi�ro i atrament. Po chwili namys�u oderwa�em kawa�ek kartki, by naskroba� na niej kr�tk� wiadomo��:
Dzi�kuj�.
Zgi��em j� na czworo. Napisa�em na jednym boku powsta�ego kwadracika "Do Syriusza", po czym poda�em kartk� siedz�cej za mn� dziewczynie. Jaka� blondynka z czarnymi oczami. Krukonka.
- Podaj to Blackowi. Wiesz, kt�ry to?
Skin�a g�ow�, odwracaj�c si� do mnie plecami. Ja r�wnie� zrobi�em to, co ona, uwag� kieruj�c na notatki. Chwil� p�niej poczu�em lekkie uderzenie w g�ow�, niew�tpliwie czym� ma�ym. Podnios�em to z ziemi. Zgnieciona kulka pergaminu. Rozprostowa�em j�. Pismo Blacka. Zmarszczy�em czo�o, staraj�c si� odczyta� rozmazany atrament, kt�ry wykre�li� sztywne, grube literki;
To ja dzi�kuj�.
Odkr�ci�em si� na swoim krze�le, wyszukuj�c wzrokiem Czarnego. U�miechn�� si� do mnie. Odwzajemni�em gest.
* * *
Cisza, spok�j. Od czasu do czasu jedynie szelest pergaminowych stronic wielu grubych, zakurzonych wolumin�w. Zapach ksi��ek, ta s�odka wo� kartek. Biblioteka...
Od pierwszych chwil, kt�re tu sp�dzi�em, po raz pierwszy przekraczaj�c jej pr�g, ju� wiedzia�em, �e to b�dzie m�j azyl. Moje miejsce w tym zamku. Idealne miejsce dla mnie. Tyle ksi��ek... Mn�stwo ksi��ek. Setki, tysi�ce ksi��ek. Morze ksi�g i wolumin�w... No po prostu co� pi�knego.
Spacerowa�em niespiesznie pomi�dzy dziesi�tkami rega��w. Opuszkami palc�w delikatnie g�adzi�em ok�adki mijanych ksi��ek, bezwiednie odczytywa�em napisy na ich grzbietach.
Szed�em powoli, z przymkni�tymi oczami. Spokojnie wci�ga�em kolejne dawki niezb�dnego do �ycia tlenu, delektuj�c si� jednocze�nie t� ksi��kow� woni�. Dlaczego ja tak to lubi�? Nie mam poj�cia...
Znajdowa�em si� w�a�nie w dziale o eliksirach, kiedy do moich uszu dotar� jaki� szelest. Brzmia� naprawd� g�o�no w tej napieraj�cej zewsz�d ciszy. Po kr�tkiej chwili napi�cia ponownie si� rozlu�ni�em. To przecie� bliblioteka, dopiero osiemnasta. Pewnie po prostu kto� tu jest i szpera w r�nych wszechobecnych tu tomiszczach.
Odwr�ci�em si�, nag�ym pomys�em postanawiaj�c i�� ty�em. Ponownie przymkn��em oczy, opuszczaj�c g�ow�. Wyrzuci�em z siebie wszelkie emocje, skupiaj�c si� tylko na tym, co czu�em palcami i nosem. Po chwili r�wnie� plecami...
Wyda�em z siebie bli�ej niezidentyfikowany d�wi�k, podskakuj�c. Okr�ci�em si� na pi�cie, automatycznie przybieraj�c pozycj� pod tytu�em brania n�g za pas.
- Jackie?!
- Remus...
- Sk�d ty tu? Ale jak? Przecie�... Ja pierdziel�! - Przywita�em si� inteligentnie, po czym nieprzemy�lanym gestem zarzuci�em Jackowi r�ce na szyj�. �cisn��em go tak mocno, jak tylko umia�em. Poczu�em w pasie, �e moja sympatia zosta�a odwzajemniona. Odsun��em si�, czuj�c, jak szeroki u�miech rozci�ga mi wargi.
- Nie wierz�! Jak to si� sta�o? - zapyta�em, czuj�c, �e na policzki wkrada mi si� lekki rumieniec, nie mog�em powstrzyma� u�miechu. Jack chwyci� mnie za �okie�.
- Chod�, pogadamy,
- No ale...!
- Nie wiem, Remusie. Po prostu pewnego wakacyjnego dnia, do domu przyszed� jaki� siwy facet z d�ug� brod� i w pelerynie.
- Dumbeldore! - powiedzia�em weso�o. Zatrzyma�em si� nagle w po�owie drogi do wyj�cia z biblioteki. - Jack, to ty jeste� z magicznej rodziny?
- Nie... Nie s�ysza�em, aby ktokolwiek umia� robi� takie sztuczki, jak ja. Umia�em wprawi� w ruch li�cie nie dotykaj�c ich... Raz nawet nic sobie nie zrobi�em, cho� powinienem, jak wylecia�em z okna.
- Po prostu magia - powiedzia�em cicho. Pokona�em ostatnie metry dziel�ce mnie od wyj�cia z biblioteki. Nacisn��em klamk�, otwieraj�c wielkie drzwi z ciemnego drewna. Wyszli�my na korytarz, portal zamkn�� si� za nami z g�uchym trzaskiem. Echo przesz�o korytarzami. Jack wlepi� we mnie spojrzenie.
- A ty jeste� z...?
- Z magicznej. Rodzice pos�ali mnie do mugolskiej tylko dlatego, �e jest jaki� kruczek prawny czy co�... �e trzeba chodzi� do szko�y - powiedzia�em, wsuwaj�c r�ce do kieszeni. Ruszyli�my w stron� rozwidlenia korytarza. Skreeg zamy�li� si� na chwil�. Spojrza�em na� pytaj�co.
- Co jest?
- Nic. Po prostu zastanawiam si�, czy to ma jakie� znaczenie.
- Co, pochodzenie? Sk�d! To jest akurat najmniej wa�ne - zapewni�em. Zerkn��em na jego szat�. - Ravenclaw - powiedzia�em. Zagryz�em warg�, przenosz�c wzrok na jego twarz. - Jak to mo�liwe, �e nie zauwa�y�em ani ciebie, ani Lily? A w�a�nie, gada�e� z ni�?
Skin�� g�ow�.
- Codziennie rozmawiamy. A ja widzia�em ci� ju� na stacji. Znaczy my�la�em, �e mi si� przywidzia�o... Ceremonia przydzia�u potwierdzi�a, �e to ty.
Nachmurzy�em si�, wygl�daj�c przez okno.
- Czemu nie zagada�e�?
- Jako� nie wygl�da�e� na szczeg�lnie skorego do rozmowy. A dzi� przed histori� magii chyba p�aka�e�... Tak przynajmniej wygl�da�e�.
- Ee... Taa, troszeczk�. Czasem tak mam - wymamrota�em zmieszany. R�ka sama uciek�a mi do karku. Wyszczerzyli�my do siebie z Jackiem z�by w u�miechu.
- Kruczek - zachichota�em nagle, wskazuj�c na naszywk� jego szaty. Jack fukn��, krzy�uj�c r�ce na piersi. Odwr�ci� si� teatralnie.
- Obraza stanu! - o�wiadczy�. Parskn��em.
- Przepraszam - powiedzia�em spokojnie. Zerkn�� na mnie przez rami�. - Jaaackie... Przepraszam. Oj Jaaackie... - Zacz��em miaucze� mu w kark. Wiedzia�em, �e tego nie znosi�.
- No dobra, dobra! - prychn�� w ko�cu, machaj�c r�kami. U�miechn��em si� do siebie, niebywale wr�cz ze swej przebieg�o�ci zadowolony.
- Fajnie, �e tu jeste� - powiedzia�em. Zafalowa� brwiami, a ja parskn��em �miechem.
Przez reszt� dnia w g�owie t�uk�a mi si� piosenka The Jackson5, "ABC":
Chodzi�e� do szko�y uczy� si� dziewczyny,
Rzeczy o kt�rych wcze�niej nie wiedzia�e�,
jak ,,I'' przed ,,E'' tyle �e po ,,C'',
i dlaczego 2 plus 2 wynosi 4?
Teraz, teraz, teraz...
Naucz� ci�, naucz� ci�, naucz� ci�,
Wszystkiego o dziewcz�cej mi�o�ci, wszystkiego o mi�o�ci,
Usad�w si�, zajmij miejsce,
Wszystko co musisz robi� to powtarza� za mn�,
A B C, to �atwe jak
1 2 3, to proste jak
Do re mi, A B C, 1 2 3,
Skarbie ty i ja, dziewczyno
Chod� i pokochaj mnie cho� troch�,
Naucz� ci� jak to za�piewa�,
Dalej, dalej, dalej,
Pozw�l mi powiedzie� o co chodzi,
Czytanie, pisanie, arytmetyka,
S� ga��ziami ucz�cego si� drzewa,
Ale bez �r�de� mi�o�ci ka�dego dnia dziewczyny,
Twoja edukacja nie ko�czy si�,
Nauczycielka poka�e ci (ona poka�e ci)
Jak zdoby� ,,A'' (na,na,na,na,na,na),
Jak przeliterowa� ,,me'', ,,you'' doda� dwa,
S�uchaj mnie skarbie, to wszystko co musisz zrobi�,
A B C, to �atwe jak
1 2 3, to proste jak
Do re mi, A B C, 1 2 3,
Skarbie ty i ja, dziewczyno
A B C jest �atwe, jak liczenie do 3
�piewaj�c proste melodie,
Jak prosta mo�e by� mi�o��,
�piewaj�c proste melodie,
1 2 3 skarbie, ty i ja
Usi�d� dziewczyno, my�l�, �e ci� kocham,
Nie, wsta� dziewczyno, poka� mi co mo�esz zrobi�,
Potrz��nij tym, potrz��nij tym skarbie, dalej, teraz
Potrz��nij tym, potrz��nij tym skarbie, oooh, oooh
Potrz��nij tym, potrz��nij tym skarbie, tak
1 2 3 skarbie, oooh oooh
A B C skarbie, ah, ah
Do re mi skarbie, wow,
Jak prosta mo�e by� mi�o��,
A B C jest �atwe jak liczenie do 3
�piewaj�c proste melodie,
Jak prosta mo�e by� mi�o��,
Nauczycielka nauczy ci� jak
Za�piewa� to, za�piewa� to, za�piewa� to, skarbie.