Pamietnik Remusa Lupina! Pamiętnikiem opiekuje się Syrcia Do 20 marca 2009r pamiętnikiem opiekowała się K@si@@@ Do 07.07.08 pamiętnik prowadził Nowicjusz Magii Do grudnia 2007 pamiętnik prowadziłą The Halfblood Princess
Notka napisana niemal z rozmachu. Wena chyba wraca! Duuu�o kr�tsza, ni� planuj�, ale postanowi�am j� pochlasta�
Nast�pnego dnia z samego rana udali�my si� na rynek po m�k�, cukier, s�l i troch� zieleniny. Nie wydarzy�o si� nic ciekawego, co by�oby godne zapisania, c�.
Reszta ca�ego pobytu na tej nieszcz�snej wsi min�a w�a�ciwie tak samo - wci�� i wci�� jakie� g�upie sytuacje, �miechy i odpa�y. Nie nudzi�em si�, mo�na si� domy�li�.
Raz zamkn�li�my na noc Petera w go��bniku. Ot, dla jaj. Nie spali�my ca�� noc, bo co rusz kt�re� z nas parska�o �miechem, nie daj�c spa� reszcie. Jeste�my wredni, buehehe.
Innym razem urz�dzili�my sobie ma�e rodeo po chlewie, �cigaj�c prosiaki. Przynajmniej mia�y troch� ruchu...
Kt�rego� dnia by�o tak straszliwie gor�co, �e niemal nie da�o si� wytrzyma�. Ca�y ten dzie� sp�dzili�my nad rzek�, okazyjnie poznaj�c kilka os�b z tej�e okolicy. Wszak nie tylko my znamy drog� nad t� wod�...
W mi�dzyczasie by�a pe�nia. Na t� jedn� noc zjawi�a si� po mnie mama, by teleportacj� ��czn� zabra� mnie wieczorem do domu. Zwyczajowo skry�em si� w piwnicy, kul�c w jednym z zimnych, kamiennych k�t�w tego ma�ego pomieszczenia z do�� niskim sufitem. Podkurczy�em nogi do piersi, obejmuj�c je ramionami, a g�ow� opar�em na kolanach.
I czeka�em.
Czeka�em na to, co jak zwykle sta� si� musi. Mimo wszystko, czu�em jaki� dziwny, wewn�trzny spok�j, by� mo�e spowodowany tym, �e ju� nie musz� si� nigdy t�umaczy� z niczego ch�opakom. Przecie� ju� wiedz�...
Nie chc� opisywa� tego, co si� ze mn� dzia�o... To zupe�nie jakbym na w�asne �yczenie przechodzi� przez to jeszcze raz.
Nic mi�ego, wszak przemiana przyjemna nie jest…
No i, oczywi�cie, nadszed� dzie� powrotu do domu. Tym razem jednak nie t�ukli�my si� poci�gami, mama pod��czy�a kominek u dziadk�w do sieci Fiuu na jeden dzie�. Po�egnali�my si� niezwykle wr�cz wylewnie, rzucaj�c si� sobie wzajemnie w ramiona i szlochaj�c rozdzieraj�co. Poza tym, bez wi�kszych rewelacji.
Wparowa�em do swojego pokoju natychmiast po powrocie, krzywi�c si� przez b�l obitej kostki. Ci�gle o tym zapominam, samoistnie czyni�c sobie krzywd�. Masochizm, hi hi.
Usiad�em przy biurku, nabieraj�c powietrza. Wyd��em wargi.
Wypada�oby w ko�cu powiedzie� o Atze…
Na me usta wkrad� si� z grama wredny u�mieszek. Ooo tak…
Wsta�em, zgarniaj�c z szuflady kopert� z naszym zdj�ciem.
- Maaamooo!... – miaukn��em, staj�c w drzwiach kuchni.
- Tak, synku?
Przygryz�em doln� warg�, teatralnie opuszczaj�c g�ow�.
- Musz� ci o czym� powiedzie�... - powiedzia�em cicho, zupe�nie jakbym chcia� j� poinformowa�, �e kogo� zabi�em, czy co�.
Wyprostowa�a si�, przestaj�c �ciera� kurze z p�ki nad kominkiem.
- S�ucham ciebie.
Odrzuci�a szmatk� na bok, bior�c si� pod boki.
Westchn��em cicho.
- To… Delikatna sprawa.
Posuwistym krokiem, jak cie�, podszed�em do kanapy, osuwaj�c si� na ni� powoli.
Zmarszczy�a brwi.
- Noo?...
Z��czy�em kolana, stopy jednak rozsuwaj�c. Zapad�em si� g��biej w mebel, g�adz�c opuszkami palc�w kraw�dzie koperty.
Popatrzy�em na ni� spod pasm przyd�ugiej grzywki.
- Kochasz mnie? – spyta�em dr��cym g�osem.
- Oczywi�cie, �e ci� kocham! – zapewni�a natychmiast.
- Bo… Ale na pewno nic tego nie zmieni? Jestem twoim zaj�czkiem na dobre i na z�e?
Usiad�a obok, wyra�nie zaniepokojona.
- Remus, o co chodzi?
Nigdy nie lubi�em nazywania mnie zaj�czkiem. Powiedzenie, �e nim jestem naprawd� wr�y�o z�e wie�ci.
- Bo… Bo ja… No… Ale nie z�o�� si�, nie moja wina… J-ja… - zacz��em si� j�ka�, zacina� i wierci� niespokojnie, nerwowo przyg�adzaj�c w�osy, by zaraz zn�w je zmierzwi�. Popatrzy�em na ni� z p�aczliw� min�.
By�a ju� zwyczajnie przestraszona.
Zd�awi�em w sobie ochot� do rykni�cia �miechem, stwierdzaj�c, �e nie jest to dobry pomys�.
Nabra�em powietrza, zamykaj�c oczy. Wstrzyma�em je chwil�, a� zakr�ci�o mi si� w g�owie.
- Jestem gejem – wypali�em. Oczywi�cie to nie prawda (chyba…), ale sprawdzi� reakcj� matki mo�na, nie? Wszak to nic z�ego, buehehehe!... Khy, khy…[pokas�uj�c, uderza si� w pier�, po czym wyszczerza si� w nieskazitelnym u�miechu, by zaraz powr�ci� do pisania].
Ponownie popatrzy�em na jej zszokowan� twarz, wypuszczaj�c powietrze z p�uc. Zawroty g�owy przybra�y na sile, by po chwili znikn��. Si�gn��em do koperty, po zdj�cie moje i Atzego. Poda�em je rodzicielce.
- Aaaa… To Atze, m�j ch�opak…
Dr��cymi d�o�mi wzi�a fotografi� do r�ki, by m�c si� jej przyjrze�. Za stosowne uzna�em powiedzenie jej czego� o nim.
- Nazywa si� Freebairn. Ma szesna�cie lat… I jest bardzo fajny – stwierdzi�em zab�jczo rzeczowo. Cholernie wr�cz rzeczowo, taaak…
Przygryz�em wewn�trzn� stron� policzka.
Popatrzy�a na mnie z niewyra�n� min�.
- Dziecko… B�j si� Boga!
Przybra�em sceptyczny wyraz twarzy.
- Jak mam si� ba� kogo�, kogo nie ma?!...
Popatrzy�a na mnie z tak� min�, �e niekontrolowanie skurczy�em si� w sobie. St�umi�em parskni�cie �miechem, brz�cz�c co� pod nosem o um�wionym spotkaniu z Syriuszem, Jamesem i Peterem.
Wsta�em wi�c z kanapy, id�c do pokoju po portfel, torb� i czapk�. Posuwistym krokiem opu�ci�em dom, zostawiaj�c zszokowan� matk� sam na sam ze swymi my�lami.
Podnios�em woln� d�o� – czyli t�, w kt�rej nie dzier�y�em jedzonego jab�ka – i zapuka�em energicznie do poci�gni�tych bia�� farb� drzwi. Nie musia�em d�ugo czeka�, by otworzy� mi wysoki, czarnow�osy m�czyzna z okularami na nosie, zakrywaj�cymi niebieskie oczy. Na twarzy widnia� kilkudniowy zarost.
- Dzie� dobry – przywita�em si� natychmiast.
U�miechn�� si� w odpowiedzi.
- Cze�� – odpar� pogodnie.
- Jest James?...
Skin�� g�ow�.
- Wr�ci� niedawno, wejd�….
Odsun�� si�, bym m�g� przekroczy� pr�g domu Potter�w.
- James! – rykn��, a� si� wzdrygn��em. – Jaki� kolega do ciebie!
- Remus – u�wiadomi�em go p�g�bkiem.
Spojrza� na mnie kr�tko, nim ponownie si� wydar�;
- M�wi, �e Remus!
- IIIIIIIIIIID���������������!!! – odwrzasn�� jamesowy g�os.
Unios�em brwi.
Bez w�tpienia, styl bycia najprawdopodobniej Potter odziedziczy� po ojcu.
- Czego si� tak drzecie jeden z drugim, jakby�cie normalnie zawo�a� si� nie mogli! – powiedzia� weso�y, ciep�y g�os do�� niskiej kobiety, kt�ra wesz�a do przedpokoju. Jej oczy by�y br�zowe, a w�osy lekko rude – prawdopodobnie matka Jima, jak stwierdzi�em w my�lach.
Wytar�a r�ce w kraciast� szmatk�.
- Dzie� dobry! – przywita�em si� ra�nie.
U�miechn�a si� do mnie szeroko i serdecznie.
- Ooo, witaj, Remusie!
Rozleg�o si� g�uche �omotanie, prawdopodobnie czyich� st�p na schodach.
- Dama! – hukn�� od progu.
Unios�em brwi.
- To ja – o�wiadczy�em z p�uk�onem.
- No, widz� przecie�. C�e� przylaz�?
Przybra�em obra�ony wyraz twarzy.
- A mam sobie i��?
- No, chyba ty!
Wzruszy�em ramionami.
- Jak se chcesz… Do widzenia – zwr�ci�em si� do jego rodzic�w, z zamiarem wyj�cia.
- Ej no, bambary�o, czekaj! Id� z tob�, jego jakie� butki przyodziej�…
Westchn��em z rozbawieniem.
- Rozmawia�e� dopiero z Syr�, tak?
- Ano, sieci� Fiuu – przyzna� pe�nym godno�ci g�osem.
Wygi��em weso�o wargi.
- S�ycha�.
Zachichota�, naci�gaj�c adidasy.
- Wychodz�! – wrzasn��.
Jego ojciec uni�s� brwi.
- Przecie� stoj� obok.
James popatrzy� na niego tak, jakby go widzia� pierwszy raz w �yciu.
- Jak wr�c�, to b�d� – stwierdzi� nast�pnie zwyczajnie, po czym z�apa� mnie za r�k� i wytarga� z domu. Przez rami� jeszcze krzykn��em po�egnanie, nim Potter zatrzasn�� drzwi.
- Co ci� do mnie sprowadza?
- St�skni�em si�.
Wywali� ga�y.
- Ju�?!
- Co ta mi�o�� robi z cz�owiekiem… - westchn��em teatralnie.
Szturchn�� mnie w bok, kiedy szli�my g��wn� ulic� Doliny Godryka.
- Ej, ej! A co z Atze?
Parskn��em przez nos.
- Powiedzia�em matce.
Zarechota�.
- I co?
- No, zamurowa�o j�. Jedynie rzek�a: Dziecko, b�j si� Boga!...
Obaj si� roze�miali�my.
Przystan��.
- Ale mam pomys�! – j�kn��.
- No?... – popatrzy�em na pos�g stoj�cy na placyku, obok kt�rego przechodzili�my.
- Dawaj do Syry!
Skrzywi�em si�, momentalnie przypominaj�c sobie opowie�� Blacka na pocz�tku wakacji. Aktualnie min�a ju� pierwsza po�owa.
- Nie wiem, czy to dobry pomys�…
- Oj chod�! Poprawimy mu humor chocia�…
- A Peter? Jego te� bierzemy?
- Tego prostaka? – parskn�� wynio�le, nim zarzuci� dyni�.
Za�mia�em si�.
-Tak spyta�em…
- Wieeeem! – rykn�� zn�w.
- Zachrypniesz ty w ko�cu, czy nie? – j�kn��em, rozcieraj�c ucho.
- Pojedziemy do niego w nocy!
Zrobi�em wielkie oczy.
- Co?
- No, to! Teraz dawaj do Petera!
Wyci�gn��em wi�c lew� d�o�, zaczynaj�c ni� macha�.
Nie czekali�my nawet kilku chwil, nim pojawi� si� przed nami w�ciekle czerwony, trzypi�trowy autobus – B��dny Rycerz.
- Sieeemka! – zakrzykn�� Potter z min� cwaniaczka, garbi�c si� i wpychaj�c r�ce do kieszeni, kiedy otworzy�y si� przed nami drzwi, ukazuj�c breloczek i kierowc�.
- Debil – podsumowa�em go z parskni�ciem.
Wsiedli�my wi�c do �rodka, by pojecha� do Yorkshire.
Oko�o jedenastej, kiedy zapad� ju� zmrok, a ja powinienem ju� spa�, wysun��em si� cichaczem spod ko�dry. Matka siedzia�a w salonie rozmawiaj�c z jakimi� tam kole�ankami – troch� si� zasiedzia�y, my�l� sobie niewinnie… Nie, �eby mi to wadzi�o, sk�d!
Zrzuci�em z siebie mo�liwie cicho i szybko pi�am�, naci�gaj�c na siebie skarpetki z palcami do po�owy �ydki, lu�ne boj�wki z nogawk� trzy czwarte i koszulk� z wizerunkiem Boba Marleya. Naci�gn��em te� na siebie granatow� bluz� z kapturem – tak, na wszelki wypadek. Z racji tego, �e po ciemku nie mog�em znale�� paska do spodni, uczepi�em do nich szelki. Naci�gn��em jeszcze schowane pod ��kiem trampki z cholewk� za kostk� i szybko, byle jak zwi�za�em w�osy.
Otworzy�em ostro�nie okno, siadaj�c na parapecie. Wcze�niej, dla zmy�ki, wpakowa�em pod ko�dr� Rikki’ego – swojego wielkiego mi�ka. Gdyby mamu�ka chcia�a sprawdzi�, czy jestem w pokoju, to zawsze jedynie na chwil� zagl�da, nigdy nie podchodz�c. Nie powinna si� zorientowa�…
Wyskoczy�em na zewn�trz, ciesz�c si� w duchu z faktu mieszkania w jednopi�trowym domku z do�� bujnym ogrodem. �atwo wi�c by�o mi przemkn�� do ulicy, uprzednio oczywi�cie bezd�wi�cznie przymykaj�c okiennice.
Chy�kiem, przy �cianie domu podrepta�em do ulicy, by staj�c ju� na chodniku, pu�ci� si� p�dem kilkadziesi�t jard�w dalej. Stara�em si� jak najdelikatniej stawia� stopy.
Przystan��em po owym dystansie, lekko dysz�c.
Ostro�no�ci nigdy za wiele, ot co. Zreszt�, us�ysza�a by B��dnego Rycerza…
Sapn��em, odgarniaj�c grzywk� z oczu. Przygryz�em warg�, czuj�c jak�� dziwn� sensacj� w �o��dku – lekkie �askotanie, roznosz�ce si� tymi dziwnymi motylkami w pier�. Serce te� nie bi�o mi normalnie, cho� nie mia�o to nic wsp�lnego z biegiem. No i oddech mia�em szybszy…
Stwierdzi�em, �e to prawdopodobnie lekkie podniecenie zwi�zane z dokonanym dopiero co czynem – wszak jakby zwia�em na noc z domu, hie, hie. Spodoba�o mi si� to uczucie, szczerze m�wi�c...
Podnios�em g�ow�, kieruj�c wzrok na niebo.
Granatowe, usiane milionami gwiazd. U�miechn��em si� do siebie. Pi�knie to wygl�da�o. By�o tak czyste, �e nawet widzia�em zarys drogi mlecznej!
N�w…
Ponownie tego jeszcze dnia, wezwa�em do siebie B��dnego Rycerza machaniem r�d�ki. Tym razem wzi��em j� ze sob� . Po co – nie wiem.
- Dok�d ci� zawie��, ma�y? – spyta� facet za k�kiem oboj�tnym tonem. Najwyra�niej la� na to, kogo wiezie o kt�rej godzinie. Grunt, �e utarg by�… Lepiej dla mnie.
Przygryz�em warg�, wygrzebuj�c z kieszeni odpowiedni� ilo�� sykli.
- Dolina Godryka, na g��wny plac.
- Si� robi…
W ostatniej chwili chwyci�em si� barierki, by nie run�� jak d�ugi na pod�odze. Trzymaj�c si� tego kawa�ka metalu, rozejrza�em si� z zaciekawieniem wok� siebie.
Zamiast krzese�ek, jak to by�o w dzie�, sta�o kilka poupychanych ��ek. Prawie jak te w izolatkach.
Westchn��em, zawieszaj�c wzrok na kryszta�owym �yrandolu, brz�cz�cym nad g�owami ostrzegawczo.
Podszed�em do jednego z wolnych miejsc, opadaj�c na nie. Po�o�y�em si� wygodnie, podk�adaj�c r�ce pod g�ow�.
Mimo i� autobus raz po raz skr�ca� gwa�townie, czy ostro hamowa�, nie miota�o mn� na wszystkie strony. Noc� je�dzi si� wygodniej; roz�o�ysz si� na ��ku i niech si� dzieje, co chce.
Owszem, dokona�em kolejnego odkrycia. N�-widelec zostan� naukowcem?...
Przymkn��em oczy, biernie czekaj�c na Dolin�. Zgodnie z tym, jak si� um�wili�my, kilkana�cie minut potem wsiad� James. By� bardziej potargany, ni� zwykle, ale u�miech i b�ysk w oczach pozostawa� ten sam.
Opad� na ��ko obok mnie, rzucaj�c przez rami� adres. Ca�� drog� wzajemnie przyduszali�my si� poduszkami.
Po kilku kolejnych przystankach, na kt�rych wsiadali b�d� wysiadali inni pasa�erowie, wyskoczyli�my na u�pione ulice Londynu.
Przymru�y�em oczy.
- Grimmuald Place?
- Pod dwunastk� mieszka Syriusz – o�wieci� mnie.
Skin��em sztywno g�ow�, wydaj�c z siebie ciche: „A-ha…”.
Zacmoka�.
- Nie b�dziemy si� dobija� od frontu… Dawaj na ty�y, pod jego okno.
Zmarszczy�em czo�o.
- Niby sk�d wiesz, kt�re jest jego?
U�miechn�� si� weso�o.
- M�wi� mi dzisiaj, �e na szybie wywiesi� sobie proporczyk Gryffindoru, co by troch� rodzic�w podenerwowa�.
Zachichota�em cicho, skradaj�c si� po nieprzystrzy�onym trawniku. Omin��em kipi�ce worki na �mieci.
- Naprawd� Syriusz tu mieszka?... - spyta�em z pow�tpiewaniem. Nie pasowa�y mi te "ozdobniki" do wizji m�odego arystokraty. Jeszcze bior�c pod uwag� to, co wiedzia�em o jego domu i rodzinie...?
- Nie patrz na pozory, to tylko brudna ulica Londynu. �eby� ty wdzia� jego cha�upiszcze w �rodku…
Milcz�c, przeszli�my na ty� budynku, przeciskaj�c si� w�skim przej�ciem mi�dzy nim i drugim jakim� innym. Westchn��em, wychodz�c na otwart� przestrze�. Rozejrza�em si�.
- No, tu jest troch� miejsca… Pi�k� pokopa�, czy co�…
Spojrza�em na Jamesa, mamrocz�cego pod nosem: „ Okno Sera, okno Sera…”, rozgl�daj�c si� po szybach.
Wskaza�em na jedno, na kt�rym wisia� �redniej wielko�ci proporzec.
- Ooo, tam chyba…
Skin�� g�ow�. Zacz�� si� rozgl�da� po ziemi, by po chwili podnie�� kamie�.
- Oczadzia�e�? – spyta�em g�o�nym szeptem.
Westchn��.
- No przecie� nie wybij� tego okna.
Unios�em brew w sceptycznym ge�cie.
- Taki� pewny?
- Tak, takim pewny…
Wzi�� zamach, po czym cisn�� w szyb�.
Rozleg� si� suchy trzask przywodz�cy na my�l p�kaj�ce szk�o.
- Ups!...
Sykn��em.
- Debilu! – warkn��em, tr�caj�c go w rami�.
Atakowane okno otworzy�o si� po chwili, ukazuj�c nam zaspanego, rozz�oszczonego Syriusza.
- Co za palant!... Ch�opaki? – doda� z wyra�nym zaskoczeniem.
Gdyby oczy nie by�y trzymane przez mi�nie, nerwy i wszystko inne, pewnie bym ich teraz szuka� w trawie. Bynajmniej nie swoich, a tych z szarymi t�cz�wkami.
James wywali� ca�y asortyment swego uz�bienia, wykonuj�c zamaszysty gest r�k�.
- Cho do nas! Pow��czymy si� troszeczk�!
Odwr�ci� si�, zerkaj�c do �rodka.
- Pi�� minut! – rzuci� do nas, po czym znik�, zamykaj�c okno.
Wymienili�my spojrzenia.
- Ta noc szykuje si� r�wnie zabawnie, co ta, gdy zamkn�li�my Petera w go��bniku.
St�umi�em ryk �miechu.
- Chod� na ulic� – sapn��em tylko, po czym skierowa�em si� do przej�cia mi�dzy dwoma budynkami.
Wyszli�my wi�c ponownie na Grimmuald Place, chichocz�c do siebie.
Nie musieli�my czeka� d�ugo, by w czarnych, do�� wysokich i szerokich drzwiach pojawi� si� Black, przyg�adzaj�c ostatecznie d�ugie w�osy.
Podszed� do nas cicho, stukaj�c podeszwami but�w o asfalt.
- Czy was ju� do reszty pogi�o? – spyta� na wst�pie. – Wybili�cie mi dziur� w szybie.
�ypn��em na Pottera.
- To jego pomys�.
Wyszczerzy� si� przepraszaj�co.
- Za mocno rzuci�em…
Popatrzy� na niego wymownie unosz�c brew i przekrzywiaj�c wargi.
- Debil – podsumowa�.
- Ju� nie wiem kt�ry raz dzisiaj s�ysz�, �e jestem debilem!
- Ano, co� w tym wida� jest – odpar� Czarny.
Na koszul� jasn� niczym jego nazwisko narzuci� p�aszcz do kolan. Mia� mu widocznie s�u�y� za bluz�.
- No, to co robimy, geniusze? – spyta�, wsuwaj�c r�ce do kieszeni jeans�w.
U�miechn��em si� weso�o, s�ysz�c teatralnie zni�ony g�os Jamesa.
- W��czymy si�, panowie. W��czymy si�…
Na twarzy Syriusza pojawi� si� przebieg�y u�mieszek.
Ooooj, ta noc zapowiada�a si� naprawd� ciekawie… Czu�em to w �o��dku, znan� mi ju�, przyjemn� sensacyjk�.
ojoj, też marzy mi się jasny blond, chociaż nie do końca jesetm przekonana jak będę w nim wyglądać, bo mimo naturalnie blond włosf3w, o wiele bardziej wolę siebie w wersji rudej/brązowej... ech, może się kiedyś zdecyduję. a u Ciebie czekam na więcej zdjęć. buziaki! ;) http://gevyhktgz.comhwrenfvbbhycuaijga
jestem bardzo cikewaa efektu!ojj coś wiem na temat albinostwa moje białe rzęsy i brwi pozdrawiają Twoje no i pewnie skf3rę masz tak białą jak mąka jeśli tak to hi5 http://enoapamttin.comgrpaxxyinoznekdt