Wszystkiego dobrego w tegoroczn� Wielkanoc!Smacznego jajka, bogatego zaj�ca i pi�knej pogody
***
Gdy go ujrzeli�my, Pansy w jednej chwili stan�a na r�wne nogi, na baczno�� i powiedzia�a tak cicho „dzie� dobry”, �e chyba tylko ja j� us�ysza�em, ale Snape nawet jej nie odpowiedzia�, tylko spojrza� na mnie i podszed� do mnie, jak zwykle bezszelestnie i wolno.
-Jak samopoczucie, panie Malfoy?- zapyta�, a mi kamie� z serca nieco ust�pi�, bo jego ton by� prawie �agodny. Odpowiedzia�em uprzejmie, staraj�c si� wybada�, jak jest cel jego wizyty (ugh).
-Dzi�kuj� panie profesorze, nie najgorzej.
-B�jka, jak s�dz�, hm?- rzuci� okiem na moje opatrunki a potem, zapominaj�c o swoim pytaniu, zmieni� diametralnie temat:
-Po naszej ostatniej rozmowie na temat szpiegowania w rejonie zakazanego korytarza na trzecim pi�trze odnios�em wra�enie, i� wyrazi�em si� wystarczaj�co jasno dla przeci�tnie inteligentnych uczni�w, a co dopiero uczni�w wyj�tkowo bystrych i zdolnych, kojarz�cych szybko fakty.
Oczywi�cie, jak wi�kszo�� pochwa� starego Snape’a, i ta by�a podszyta z�owr�bnym p�aszczykiem ironii oraz sarkazmu. Mogli�my si� togo domy�li�, oboje z Pansy wiedzieli�my, o co mu chodzi, a poniewa� nie zd��yli�my na tyle solidnie uzgodni� taktyki obrony, by m�c i�� z czystym sumieniem w zaparte, czuli�my si� przyci�ni�ci do �ciany. Tymczasem pozwolili�my w milczeniu toczy� wychowawcy dalej sw� przemow�.
-Jednakowo�…rozmowa z profesor McGonnagall, opiekunk� Gryffindoru da�a mi nieco na ten temat do my�lenia, czy aby nie pope�ni�em omy�ki. Macie mi co� do powiedzenia na ten temat?
-Nie.- zgodna, szybka odpowied�.
-Tak te� my�la�em.- spojrza� na nas kr�tko ale przenikliwie a potem doda�.- W takiej sytuacji, jak wyt�umaczycie mi to, �e s�owa profesor McGonnagall, kt�ra jakoby to przy�apa�a was niedawno na pr�bie w�amania si� na zakazany korytarz, poprzedzonej b�jk� z trzema jej podopiecznymi, popar�o trzech uczni�w, zamieszanych w to razem z wami?
-Panie profesorze, my naprawd� nic z�ego nie zrobili�my, oni…to jest…-�mia�o�� Pansy zgas�a r�wnie nagle, jak si� ujawni�a. Snape spojrza� na ni� i powiedzia� spokojnym g�osem:
-Nie powiedzia�em, �e zrobili�cie co� z�ego, Pansy, ja tylko pytam, kto tu kogo ok�ama�: czy Hermiona Granger, Ron Weasley i Harry Potter profesor McGonnagall, notabene wola�bym, aby tak by�o, czy te� wy dwoje oszukali�cie mnie?
-Profesorze, dobrze pan wie, jak zachowuje si� Potter i jak jest traktowany przez niekt�rych nauczycieli!- zawo�a�em �arliwie, unosz�c si� na poduszkach.
-W dodatku profesor McGonnagall jest wychowawczyni� ca�ej tej tr�jki.- popar�a mnie Pansy.
-Rozumiem, doskonale rozumiem, �e pan Potter jest w naszej szkole osob�…ee…nazwijmy to- niezwyk��, ale, jak �miem zauwa�y�, cudowne okoliczno�ci jego prze�ycia po konfrontacji z Czarnym Panem w �aden spos�b nie powinny mie� wp�ywu na wyj�tkowe traktowanie pana Pottera, zw�aszcza �e wszystkie pog�oski i opinie naukowc�w niezbicie �wiadcz� o tym, �e pan Potter po�yje jeszcze d�ugo i szcz�liwie, jako �e Czarny Pan nie �ledzi go w przebraniu pani Pince ani nie ukrywa si� w zau�kach loch�w.
Pozwoli�em sobie na s�aby u�miech, ale rych�o zastyg� mi on na twarzy pod spi�owym wzrokiem Mistrza Eliksir�w.
-Moje podej�cie do pana Pottera jest identyczne jak do wszystkich innych uczni�w Hogwartu, tak wi�c jego zdanie traktuj� tak samo powa�nie jak wasze, bo nie s�dz�, �e o�mieliliby�cie si� kwestionowa� prawdom�wno�ci prof. McGonnagall, prawda?
-Prawda.
-No wi�c…co robili�cie na trzecim pi�trze?
Milczenie. Pansy chyba zupe�nie oklap�a. Po kilku sekundach wykrztusi�em, wolno i niepewnie:
-Byli�my na trzecim pi�trze, ale znale�li�my si� tam przypadkiem, a ta historia o b�jce nie jest do ko�ca prawdziwa. Potter…i reszta wcale nie chcieli nas zatrzyma�…my…spotkali�my ich pod schodami na trzecie pi�tro, jasno dawali do zrozumienia, �e chc� si� w�ama� na zakazany korytarz…
-Tak, to prawda. –po�wiadczy�a Pansy.- A to, �e rozmawiali�my o korytarzu…c�…kto z uczni�w nie jest zaintrygowany t� spraw�? Dyskusje tocz� si� na ten temat naprawd� wsz�dzie, tak�e w pobli�u tego miejsca…bo trzecie pi�tro nie jest zakazane…poza jednym, jedynym korytarzem.
Snape spojrza� na nas dosy� ostro.
-Dobrze, sko�czmy t� gr�.- rzuci� oschle jak na niego i podszed� do nas jeszcze bli�ej.- Ostrzega�em, obiecali�cie mi, �e przestaniecie miesza� si� w t� spraw�. Przed profesor McGonnagall mo�ecie udawa�, �e nie z�amali�cie zakazu profesora Dumbledore’a, �e by� to czysty przypadek...ale jednocze�nie doskonale wiecie, �e obowi�zywa� was r�wnie� zakaz ze strony opiekuna domu, tak czy nie?
-Tak jest.
-Szlaban, w czwartek wieczorem, w moim gabinecie, oboje, zaraz po kolacji.- doda� mrocznym g�osem i, b�ysn�wszy oczyma, zakr�ci� smolist� szat� i opu�ci� skrzyd�o szpitalne w mgnieniu oka.
-Bogu dzi�ki, �e tylko tyle.- zauwa�y�a Pansy, podchodz�c do drzwi i zamykaj�c je cicho.- Ju� mia�am stracha, �e si� w�cieknie. Szlaban u niego podobno zawsze jest luzacki, je�li jeste� ze Slytherinu oczywi�cie, bo taki Gryfon na przyk�ad…
Reszty jej s��w nie s�ysza�em, gdy� poczu�em nagle straszliwe znu�enie i niepostrze�enie musia�em zapa�� w sen.
Twuj pami�tnik jest genjalny ...Podobna dykcja(styl pisma) jak u Rowling ciekawy i niesamowity...Wiga� �e czyta�y� Harrego Pottera i to nie raz ...Z�apa�e� kota za ogon ...Masz st�j styl...Snap'a os�dzi�e� poprawnie anie tak jak inni , Snape jest wredny i (niepoprawny moim zdaniem)Troch� ci� o co� podej�ewa ...Ale przecie� (co� obieca�)m�si ci� chroni�...Za pami�tnik stawiam W albo W+++++nawet wy�ej jak idzie, twoje notki s� ciekawe i cudne...
Ca�uski dla Malfoy'a(Mag)...Jeste� super