Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Meg

[ Powr�t ]

Piątek, 15 Sierpnia, 2008, 12:45

62. Hogwart od kuchni.

Dzi�ki za komentarze
-Matix, je�li chodzi o s�yszalno�� rozmowy na brzegu jeziora- uznajmy, �e by�o cicho, pusto i wie�a wcale nie by�a tak daleko od jeziora. Mo�e uznasz, �e to naci�gane, ale nic na to nie poradz�. Je�li za� chodzi o drug� spraw�: dzi�ki za pomys�, mo�e wykorzystam w przysz�o�ci ;-)
-A�ka, nie ma mowy o urazie z powodu jakiego� komentarza, je�li jest konstruktywny i konkretny 
-<<<3, dzi�ki za zwr�cenie mej uwagi na to powt�rzenie, faktyczni, umkn�o mi to a o w�tku Potter - Malfoy wcale nie zapomnia�am, bez obaw^^
-Eveline, troch� odesz�am od ksi��ki i u mnie zaj�cia z astronomii s� ju� teraz 
Tyle mojego, teraz prosz� o czytanie i komentowanie a potem zapraszam do My�lodsiewni  Buziaki!


***

… prof. Snape podszed� do nas podczas kolacji (siedzieli�my zgodnie z przydzia�em do dom�w i klas) i powiedzia�:
-Panno Parkinson, zapraszam do mojego gabinetu po kolacji.
-Dobrze.- b�kn�a Pansy, zbita z tropu jego nieoczekiwanym poleceniem. Wymienili�my si� spojrzeniami, podczas gdy Snape podszed� kawa�ek dalej do grupy trzecioklasist�w i powiedzia� co� do Roana, a nast�pnie zrobi� to samo z Arielle, siedz�c� przy ko�cu sto�u w grupie swoich kole�anek z pi�tej klasy.
-My�lisz, �e chodzi o t� sytuacj� na b�oniach?- szepn�a do mnie Pansy, �ledz�c uwa�nie, jak nasz opiekun podchodzi niespiesznym krokiem do sto�u i zajmuje przy nim swoje sta�e miejsce po prawicy prof. McGonnagall. Prze�kn��em �lin� i pokiwa�em nieznacznie g�ow�.
-My�l�, �e tak… przecie� podszed� do ciebie, do Roana i do Arielle… na brod� Merlina, sk�d wiedzia�, �e Roan tam by�?
Dowiedzieli�my si� tego dwadzie�cia minut p�niej, gdy spotkali�my si� w PW.
-Rozmawia�em z Wiktorem, to on powiedzia� Karkarowowi i McGonnagall, �e widzia� mnie na b�oniach, a ona powiedzia�a Snape’owi.- powiedzia� Roan, wpatruj�c si� ze zmarszczonym czo�em w p�on�ce na kominku szczapy. -My�licie, �e b�dziemy mieli przez to k�opoty?
-W sumie nie powinni�my mie�.- mrukn��em, przypominaj�c sobie ca�� akcj�. Powiedzia�em celowo „powinni�my”, a nie: „powinni�cie”, bo czu�em wsp�winny temu wszystkiemu, ale przede wszystkim by�em w�ciek�y na Arielle. Wszystko przez to, �e zaatakowa�a Pansy! Gdyby nie rzuci�a tego zakl�cia, rozesz�oby si� po ko�ciach, bo nikt by jej nie uwierzy�, a Krum nie mia�by za wiele do powiedzenia, bo przecie� nie zna� uczni�w Hogwartu no i by� tu go�ciem. -To ta Arielle… tylko dlatego, �e rzuci�a zakl�cie na Pansy, jest ta ca�a chryja! Sprout, McGonnagall, Snape, Karkarow… dziewczyny potrafi� by� paskudne!
-Taa, jasne.- parskn�a �miechem Pansy. -No dobra, zastan�wmy si�, co mog�a nakablowa� Arielle: �e widzia�a kogo�, kto si� do niej upodobni�… �e to by�am ja, bo pozna�a mnie p�niej… ale z ca�� pewno�ci� nic wi�cej. Nie jest wi�c tak �le, jak mo�na by�o si� spodziewa�.
-Ale skoro jeste�my potencjalnie niewinni, to po co Snape nas wzywa?- my�la� na g�os Roan. -Zakl�cie rzuci�a Arielle, wi�c ona jest najbardziej winna… ja obserwowa�em a Pansy si� przemieni�a.
-W�a�nie: p r z e m i e n i � a.- zaznaczy�a Amanda. -P� biedy, gdyby by�a tylko przebrana i wystylizowana, ale Pansy si� p r z e m i e n i � a, wi�c w gr� musia�y wej�� jakie� eliksiry albo czary.
-I my�lisz, �e o to w�a�nie chce wypyta� Snape?- szepn�a Roxie, patrz�c na ni� z lekkim niepokojem. -Kurcz�, trzeba co� wymy�li�…
-Nie znam �adnego zakl�cia, kt�re mog�oby nas zmieni� w kogo� innego, s�ysza�em tylko o animagii, ale to przemiana w zwierz�, nie cz�owieka.- pokr�ci�em g�ow�, g��wkuj�c. -Kurcz�, nic mi nie przychodzi do g�owy.
-Eliksir wielosokowy.- mrukn�a Pansy. -Tylko za pomoc� eliksiru wielosokowego mo�na si� zmieni� w kogo� innego, a bynajmniej ja tylko o tej metodzie s�ysza�am, ale jest ma�y problem…
-Ten eliksir poznaje si� dopiero w czwartej, a nawet pi�tej klasie.- doko�czy�a za ni� Amanda. -S�ysza�am o tym na lekcji, wasz opiekun o tym wspomina�.
Zapad�o ci�kie milczenie.
-Kulki ze s�absz� wersj�, to jedno, a prawdziwy eliksir, to drugie.- odwa�y�a si� odezwa� Roxie, zerkaj�c na Roana.- Nie ma si�y, musimy si� przyzna�, �e u�yli�my eliksiru wieloskokowego, pytanie tylko, czy Snape uwierzy, i� warzyli�my t a k i eliksir li i jedynie dla zemsty na jakie� pi�tnastolatce.
-Nie mamy wyboru.- stwierdzi� Roan i w tej chwili do PW wbieg� Goyle, zostawiony po kolacji na czatach, aby pilnowa�, kiedy Mistrz Eliksir�w, znany szerzej jako Severus Snape, wr�ci do swoich kwater.
-Przyszed�.- sapn�� a Roan i Pansy podnie�li si� oci�ale.
-To na razie.- mrukn�li i opu�cili pok�j. Patrzyli�my na nich w milczeniu, pe�nym namys�u (Roxie i Amanda) oraz obawy (ja). Co wymy�li prof. Snape?
Na odpowied� przysz�o nam czeka� nieca�y kwadrans: jednak kiedy Pansy i Roan weszli do PW, miny mieli nieszczeg�lne.
-I co?- zapyta�em razem z Roxie.
-Mamy szlaban i Slytherin straci� pi�tna�cie punkt�w.- odpowiedzieli Pansy i Roan, a potem jednocze�nie westchn�li i Pansy wyjawi�a wi�cej:
-Za u�ycie eliksiru wielosokowego przeciwko drugiemu uczniowi odj�� pi�� punkt�w, dziesi�� za to, �e Arielle rzuci�a na mnie Mimble - Wimble , a na koniec, �eby nam si� odechcia�o g�upot i �eby�my nie sprawiali wi�cej tego typu problem�w da� nam szlaban. Zgadnijcie, gdzie.
-Pewnie w lochach.
-Nie.- Roan wywali� j�zyk. -W KUCHNI.
-Szlaban w kuchni?- j�kn��em. -I co niby b�dziecie tam robi�?
-Masz, przeczytaj.-Roan poda� mi z�o�on� na dwoje kartk�. Gdy j� roz�o�y�em, wszyscy zawo�ali: „Czytaj na g�os”, wi�c tak te� zrobi�em.
- 14 grudnia jest dniem urodzin dyrektora Instytutu Magii Durmstrang, Igora Karkarowa. Z tej okazji wieczerza niedzielna b�dzie po�wi�cona temu wyj�tkowemu �wi�tu. Przecie� to jest to samo, co m�wi� nam dzisiaj rano prefekt. Nie widz� wzmianki o tym, �eby�cie mieli ta�czy� sals� na stole.- pozwoli�em sobie na dygresj�, ale Roan tylko kaza� mi czyta� dalej, wi�c wzruszy�em ramionami i us�ucha�em. Pod tekstem og�oszenia dopisano co� r�cznie. - Podczas wieczerzy, opr�cz urodzinowego tortu, zostanie podana ulubiona potrawa jubilata, czyli fasolka po kaukasku (z sosem �mietanowo - serowym z dodatkiem any�u moczonego w soku ananasowym i kurkum�). Ucze� Roan Wilxie proszony jest o stawienie si� w kuchni Hogwartu(korytarz po lewej stronie Wielkiej Sali, nale�y po�askota� gruszk� na malowidle z mis� owoc�w) w niedziel� o godzinie 9:30 celem pomocy w przygotowaniu w/w Da� Specjalnych.
-Ja te� dosta�am takie co�, tyle, �e z moim nazwiskiem. O niczym innym nie marz�, jak siedzenie w niedziel� w kuchni nad jak�� krety�sk� fasolk� i tortem urodzinowym dla Karkarowa!
-No, to nie brzmi najfajniej.- wyobrazi�em sobie Pansy w bia�ym fartuszku i kucharskiej czapce, mieszaj�c� z zapa�em w wielkim garncu bulgoc�c� fasolk� i mimo woli wybuchn��em �miechem.
-A tobie co?- zapyta�a Pansy z uraz�, a gdy wykrztusi�em podczas �miechu jego pow�d, zacz�a mnie ok�ada� poduszk�, �ci�gni�t� z s�siedniego fotela. Roan stara� si� przekaza� Roxie i Wilmie, �e szlaban potrwa od sze�ciu do o�miu godzin, ale w ko�cu da� za wygran� i poczeka�, a� nam minie g�upawka.
-No dobra… a co wy na to, �eby�my wam pomogli?- sapn��em, siadaj�c wygodniej i patrz�c na zdumione miny Roana i Pansy.
-Jak to: pomogli?- tym razem Goyle spojrza� na mnie ze zdumieniem (ale on jest bystry, ja nie mog� :-D)
-No… ja my�l�, �e chodzi mu o pomoc podczas szlabanu.- odpowiedzia�a mu wolno Wilma, a k�ciki jej ust zadr�a�y. -Ale� to jest �wietny pomys�! Zawsze chcia�am zobaczy�, jak wygl�da szlaban…
-Nigdy nie dosta�a� szlabanu?
-Nie, zawsze cudem uda�o nam si� go unika�, mnie, Roxie i Roanowi. Alex, to co innego… poza tym, wiecie, u nas nie ma szlaban�w, tylko s� raczej zaj�cia dodatkowe i dodatkowe prace domowe.
-Zaj�cia dodatkowe zamiast szlaban�w?- zainteresowa�em si� nagle, porzucaj�c w�a�ciwy temat.
-No wiesz, jak si� sp�nisz albo nawalisz na zaj�ciach, to musisz posiedzie� nad tym przedmiotem, a je�li przeskrobiesz co� powa�niejszego- odpowiedzia�a Amanda. -,to co� w stylu praca w ogr�dku, sprz�tanie holu, od�wie�anie obraz�w, zbieranie ro�lin na zaj�cia z zielarstwa… dodatkowe zadania, kt�re musisz wykona�, aby darowano ci win�.
-No to u nas jest podobnie.- zauwa�y�a Pansy. -To s� zadania dodatkowe, tyle �e pod nazw� szlaban�w, no i nie ma roboty wymy�lanej specjalnie po to, �eby ci� ukara�, tylko to s� rzeczy, kt�re obecnie przynios� po�ytek szkole. Dobra, wr��my do naszego szlabanu. Draco, jak ty to sobie w�a�ciwie wyobra�asz?
-Normalnie.- wzruszy�em ramionami. -Nie, �ebym si� pali� do jakiej� roboty, nie ma g�upich, ale mo�e by� fajnie… no i nikt tam nam nie b�dzie przeszkadza�, no nie? To mo�e by� jeden z fajniejszych szlaban�w w naszym �yciu, �adnego dysz�cego nad karkiem Filcha czy innego profesora, �adnego �wi�stwa do czyszczenia, tylko praca w kuchni.
-Nie poznaj� ci�, Draco!- za�mia�a si� Pansy. -Pierwszy raz s�ysz�, �eby� takie rzeczy m�wi�!
-No, lepsze to, ni� trafi� czyszczenie sreber jakim� �mierdz�cym p�ynem albo obdzieranie ze sk�ry jakich� dziwnych gad�w czy innych p�azi�c�w albo…
-Starczy.- Roxie przeci�a r�k� powietrze. -Do�� dziwny pomys� lecz to faktycznie jedyna okazja, by zobaczy�, jak to wygl�da u was, poza tym… im wi�cej r�k do pracy, tym kr�tszy szlaban!
-Masz racj�.- pokiwa�a z zadowoleniem g�ow� Amanda.- Wchodz� w to!
-Ja te�.
-I ja.
-Crabbe?
-Ee…
-B�dziecie mogli pod�era� ciastka z kremem… i te pyszne, nadziewane serem i kurczakiem pieczarki…
-Dobra.
-Goyle?
-OK.
-Draco?
-Pytanie!
-No, to ustalone…- Roxie odetchn�a g��boko.
Dobra, a ja teraz id� spa� ju� naprawd�, bo zbli�a si� wp� do trzeciej, a jutro przecie� mam s z l a b a n ;-)

20:09, dormitorium

Czy ja kiedykolwiek pisa�em, �e to mia� by� najfajniejszy szlaban w naszym �yciu? Gdzie? Poka�cie mi! Dochodz� do wniosku, �e musia�em by� wtedy niespe�na rozumu… albo to podniecenie tak mi uderzy�o do g�owy, �e porwa�em si� na dodatkow� robot� w kuchni… o, nie, jeszcze teraz robi mi si� niedobrze na my�l o rybach… bleee…

15 grudnia, poniedzia�ek, 7:00, gdzie� mi�dzy 3. pi�trem a 4. pi�trem

Korzystam z chwili spokoju w jakim� starym przej�ciu, �eby opisa� nasz „fascynuj�cy” szlaban.
W niedziel� rano zjedli�my normalnie �niadanie, a potem ja, Crabbe, Goyle, Roxie i Wilma wyszli�my z Sali, wyra�nie �egnaj�c si� z Pansy i Roanem, kt�rzy z trudem powstrzymywali si� od chichotu. Uzgodnili�my, �e „winowajcy” powinni p�j�� do kuchni sami, �eby nie podpad�o, a my do��czymy do nich za dziesi�� minut, gdy sytuacja b�dzie klarowna. Odczekali�my wi�c w PW dziesi�� minut od chwili, gdy Pansy, Roan i Arielle znikli w korytarzu wiod�cym do kuchni, a potem przemkn�li�my si� tam i, po�askotawszy gruszk�, weszli�my do �rodka.
Jeszcze nigdy w �yciu nie by�em w naszej szkolnej kuchni, s�ysza�em tylko o niej r�ne dziwy, kt�rym, prawd� powiedziawszy, nie bardzo dowierza�em, uznaj�c je za mocno wyimaginowane i zbyt naci�gane, ale w chwili, gdy przekroczy�em pr�g tego c z e g o �, zrozumia�em, �e to wszystko by�o prawd�.
Kuchnia by�a… olbrzymia! To najwi�ksza komnata, jak� kiedykolwiek widzia�em, a wierz mi, Pami�tniku, widzia�em ich dosy�! Na oko: jakie� sze��set pi��dziesi�t st�p na sze��set pi��dziesi�t st�p plus boczne sale, ukryte p�ki co przed naszym wzrokiem. Przy �cianach- si�gaj�ce sufitu rega�y, pe�ne najr�niejszych akcesori�w kuchennych, typu garnki, rondle, patelnie, obok kilkana�cie kredens�w, zawieraj�cych stosy talerzy i b�yszcz�ce niczym lustra sztu�ce (w szufladach), a do tego blaty pe�ne jedzenia i chmara skrzat�w domowych, p�taj�cych si� pod nogami. Stali�my chyba z pi�� minut oniemiali i z powywalanymi na wierzch ga�ami, a� wreszcie jaki� ostrzejszy g�os przywo�a� nas do porz�dku.
-Nie sta� tak i si� nie gapi�, do roboty!
Wci�� z rozwart� szcz�k� spu�ci�em wolno wzrok i zobaczy�em si�gaj�cego mi do kolan skrzata, odzianego w co� poszewko- podobnego i z czapeczk� moro na g�owie (w czapce by�y dwa specjalne otwory, przez kt�re skrzat mia� prze�o�one uszy). Musia�em mocno potrz�sn�� g�ow�, �eby uwierzy� oczom: skrzat dyryguj�cy uczniami, niczym jaki� �o�nierz?
-Ee…- Crabbe wgapia� si� w blaty pe�ne ciastek francuskich, rogalik�w i nie nadzianych jeszcze rurek. -To wszystko mo�na zje��?
-Nie gada�, tylko do roboty! Kto was przys�a�?- zapyta� skrzat, surowo na nas patrz�c. Uslysza�em za sob�, jak Wilma prze�yka �lin�.
-Profesor Snape!- zawo�a�em. -Przyszli�my… ee… pom�c wam, tak pom�c! Dostali�my szlaban.
-Wy te� dostali�cie szlaban?- skrzat spojrza� na mnie podejrzliwie. Zza jego plec�w, z bocznej sali wyjrza�a Pansy, ubrana w bia�y fartuch i w czym� dziwnym na g�owie i wytkn�a wymownie j�zyk. -Ca�a sz�stka?
Chyba nie zrobi�em na nim zbyt dobrego wra�enia. Zapad�o dwusekundowe milczenie, w czasie kt�rego skrzat nie spuszcza� z nas wzroku. Roxie uratowa�a sytuacj�, kiwaj�c gorliwie g�ow� i wo�aj�c przekonuj�co:
-Tak, tak, mamy szlaban, byli�my strasznie… no, tego… i mieli�my si� tu zg�osi�.
-Dobrze, wi�c w��cie to.- m�wi�c „to”, poda� nam odpowiedni� ilo�� bia�ych fartuch�w, podanych przez dwa inne skrzaty, kt�re si� zjawi�y nie wiadomo sk�d, a potem poda� Roxie, Wilmie i Amandzie trzy �mieszne, bia�e czepki. -Wy w�o�ycie to na g�owy, �adnych w�os�w w sosach! Higiena przede wszystkim!
-Sosach?- podchwyci�em natychmiast, zawi�zuj�c tasiemki fartucha. -Mieli�my zaj�� si� tylko fasolk� i tortem!
-Fasolk� i tortem zajmuj� si� ju� trzy osoby, to w zupe�no�ci wystarczy.- pad�a kamienna odpowied�. -Wy zajmiecie si� rybami i sosami- spojrza� na mnie i kumpli -a wy przygotujecie sa�atki i steki. Potem wszyscy zajmiecie si� ozdobami do tort�w. Ty, ty i ty- wskaza� s�katym, brzydkim paluchem mnie, Goyle’a i Crabbe’a. -p�jdziecie do grupy Frytka.- wymieniony skrzat podbieg� do nas i, szarpi�c mnie za ma�y palec, poci�gn�� natychmiast w stron� salki po lewej. Za moimi plecami skrzaci kapral dyrygowa� dziewczynami, kt�re odes�a� do s�siedniej sali wraz ze skrzatk� o imieniu Lola w sp�dniczce z szeleszcz�cej folii.
Przydzielona nam sala by�a odrobin� mniejsz� kopi� tej wielkiej, kt�r� dopiero co opu�cili�my. Na �rodku by�o wielkie palenisko, kilkana�cie stanowisk na podgrzanie, za� po �cianami sta�y kredensy, blaty i rega�y oraz sto�y do pracy. W tej sali by�o tylko jakie� pi�tna�cie skrzat�w, wszystkie ubrane tak samo, za wyj�tkiem naszego g��wnodowodz�cego Frytka, kt�ry wyr�nia� si� czerwon� tiar� w gwiazdki na g�owie.
Teraz popchn�� mnie w kierunku jednego ze sto��w, za� moich kumpli do dw�ch innych, m�wi�c:
-Wszystko, co potrzebne, znajdziecie na blatach z jedzeniem. Naczynia s� tu, sztu�ce tu, a no�e i inne przyrz�dy- tam.- przy ka�dym wymienionym rodzaju pomocy kuchennych wskazywa� r�ne punkty kuchni. Nie nad��a�em za nim, wi�c dopiero po pi�tej pomy�ce zapami�ta�em, gdzie co jest. -My, skrzaty, wykorzystujemy nasze zdolno�ci magiczne do przyrz�dzania potraw, ale wy nie mo�ecie, wobec tego musicie poradzi� sobie sami.
-Przecie� mo�emy u�ywa� r�d�ek!- obruszy�em si�, ale Frytek pogrozi� mi palcem.
-O, nie, �adnych fruwaj�cych no�y i waz z zup�! Nie chcemy ba�aganu. Pracujcie bez u�ycia czar�w, a je�li b�dziecie potrzebowali pomocy, mo�ecie zapyta� kogo� z nas. Przygotujecie trzysta filet�w i sos serowy z kaparami, to na pocz�tek.
- Trzysta filet�w??
-Po trzysta ka�dy z was.- przytakn�� g�ow� a ja j�kn��em cicho. W �yciu nie mia�em no�a w r�ku i surowej ryby! -To �atwe, wystarczy pokroi� ka�dy kawa�ek, o tak, nie za cienko, nie za grubo.- pokaza� mi odpowiednie ci�cie, w trymiga przygotowuj�c pi�� idealnych kawa�k�w ryby -a potem od�o�y� tu- prze�o�y� je do g��bokiego talerza pe�nego m�ki i jakich� przypraw- obtoczy�, strz�sn�� nadmiar panierki, a potem od�o�y� tu.- pokaza� mi ka�d� czynno�� w ekspresowym tempie i „przywo�a�” za pomoc� czar�w talerz z kostkami sera. -Potem sos, trzeba rozpu�ci� ser w garnku na palenisku, doda� troch� �mietany- pokaza� b��kitny dzbanek, pe�en bia�ej jak �nieg �mietany -dosoli� i dopieprzy�, doda� zi� z tej skrzynki, �eby by�o w sam raz i gdy wszystko przybierze p�ynn� konsystencj�, doda� pokrojone drobno kapary.- wskaza� drewnian� misk� pe�n� ma�ych, zielonych kuleczek. -Przygotuj dwa galony sosu.
-Dwa galony?- j�kn��em znowu, przeliczaj�c w my�lach na litry. Dziewi�� litr�w sosu!! Jeszcze nigdy w �yciu nie przygotowywa�em wi�kszej ilo�ci, ni� litr!
-Tak, po�owa tego garnka.- beznami�tnie kiwn�� g�ow� w stron� wysokiego, wielkiego garnka z zielonkawej emalii. -No, nie marud� tyle, tylko bierz si� do pracy, nie ma chwili do stracenia!
Z tymi s�owy odbieg� pr�dko w stron� grupy skrzat�w, maszeruj�cych dziarsko w stron� wyj�cia i d�wigaj�cych ma�� beczu�k� z czym�, co pachnia�o jak kiszonka i do��czy� si�, by im pom�c. Odwr�ci�em si� w stron� swojego sto�u, zrobi�em min� do ch�opak�w, kt�rzy rozgl�dali si� niepewnie, z przera�eniem patrz�c na no�e i spojrza�em na swoj� ryb�. Chyba naprawd� lepiej b�dzie zabra� si� do pracy , pomy�la�em, bior�c do r�ki n� i kroj�c pierwszy filet (nie obci��em sobie palca! :-P) kto wie, na co sta� tego skrzata w czapce, gdyby�my nie zd��yli na czas?
Wiedzia�em, �e pokrojenie ryb zajmie mi wi�cej czasu, ni� Frytkowi lecz nie przewidywa�em, �e zajmie mi to cztery godziny . Tak, dobrze widzisz, CZTERY godziny krojenia ryb w idealne filety! I tak sko�czy�em szybciej od Crabbe’a (5 godzin, potem skrzaci kapral zdenerwowa� si� i wyrzuci� go z sali, ka��c mu nadziewa� babeczki bor�wkami i sma�on� sk�rk� pomara�czow� pod surowym nadzorem skrzata Klapka) i Goyle’a (przy trzeciej prawie przekroi� sobie palec i musia� i�� do skrzyd�a szpitalnego), ale gdy odpoczywa�em, dumny z siebie, Frytek przyszed� na inspekcj� i nawrzeszcza� na mnie, �e niedok�adnie skroi�em ko�c�wki.
Tak, ten ma�y knypek da� mi OPR na miar� McGonnagall za g�upi� ryb� i kaza� mi przygotowa� pi��dziesi�t filet�w jeszcze raz (kolejne czterdzie�ci minut w plecy)!
By�em w�ciek�y, zm�czony i g�odny (dochodzi�a druga, pora obiadu), ale upar�em si� nie powiedzie� ani s�owa, �eby z czystej z�o�liwo�ci ten dziwol�g nie kaza� mi kroi� ryb do wieczora (tak, w my�lach nazywa�em go „dziwol�giem” i niczym si� ju� dla mnie nie r�ni� od tego kaprala… przekl�te skrzaty!). Zaj�ty robot�, dopiero za trzecim razem u�wiadomi�em sobie, �e kto� czego� upierdliwie ode mnie si� domaga, a i to dopiero wtedy, gdy w wyniku szturchni�cia natr�ta zaci��em si� w palec.
-Do jasnej cholery, szlag by to trafi�!- zakl��em w�ciekle, rzucaj�c n� i patrz�c na sw�j krwawi�cy palec, a potem odwracaj�c g�ow� w stron� tego, kto mi przerwa�. -Czy nie m�g�by� bardziej… o, sorry!- zreflektowa�em si� raz - dwa, widz�c skrzata - �o�nierza a za nim drugiego z talerzykiem pasztecik�w i pucharkiem soku dyniowego. No, wreszcie posi�ek! Obliza�em ze smakiem wargi, chciwie patrz�c na smako�yki lecz skrzat szybko sprowadzi� mnie na ziemi�.
-Uwa�aj bardziej, jak kroisz ryb�… i tak ju� zmarnowa�e� du�o filet�w.- powiedzia� cierpko, bez wzruszenia spogl�daj�c na m�j rozci�ty palec. Raptownie chwyci� go swoimi dwoma s�katymi i szorstkimi paluchami i w przeci�gu dwu sekund, przy pomocy jakich� swoich czar�w wyleczy� go. Podczas gdy ze zdumieniem ogl�da�em efekty jego czar�w, skrzat z talerzem i pucharem podszed� bli�ej. -We� sobie pasztecika i napij si� soku, za pi�� minut przejdziesz do sali deser�w.
-Jasne.- przytakn��em, z ulg� my�l�c o zmianie pracy i si�gn��em po talerz. Pi�ciominutowa przerwa i drobna przek�ska zdecydowanie poprawi�y mi nieco humor i wspomog�y nieco nadw�tlone si�y.
W sali deser�w spotka�em si�, ku swojemu zdziwieniu, z ca�� pi�tk� najwytrwalszych „szlabaniarzy” (tak podobno starsi uczniowie okre�laj� ukaranych szlabanem). Z jeszcze wi�kszym zdziwieniem przyj��em wiadomo��, �e od tej chwili b�dziemy pracowa� razem przy tworzeniu ozd�b i krem�w dla tort�w urodzinowych (wiem, �e powinien by� jeden lecz wyobra� sobie tylko jego wymiary tak, by starczy� dla wszystkich go�ci, Pami�tniku i por�wnaj to z parametrami Wielkiej Sali… dlatego kuchnia podj�a si� przygotowania oko�o pi��dziesi�ciu tort�w na pot�nych tortownicach o czterdziestocalowej �rednicy).
Posadzono nas przy d�ugim blacie, na kt�rym le�a�y wielkie p�aty ciasta i masy marcepanowej, za� obok ca�y bogaty asortyment takich przedmiot�w, jak foremki, no�yki, d�utka, p�dzle, a tak�e naczynia z polewami, posypkami, bakaliami itp.
Ka�demu z nas przydzielono okre�lone zadanie- ja mia�em wycina� listki z ciasta i ozdabia� je polew� mi�tow� oraz szronem z kryszta�k�w cukru, Amanda pracowa�a przy wycinaniu marcepanowych r�yczek („tylko ostro�nie i precyzyjnie, ka�da r�yczka ma mie� t� sam� ilo�� idealnie wymodelowanych p�atk�w i ka�dy musi by� dok�adnie pokryty polew� truskawkow� oraz ozdobiony wi�rkami bia�ej czekolady!”), Roan moczy� orzechy i migda�y w masie kajmakowej, kt�r� potem zdobi� polew� z wyj�tkowo pysznej, gor�cej czekolady z chili (spr�bowa� i powiedzia� mi, �e jest rewelacyjna; ja te� chcia�em posmakowa�, ale oczywi�cie jaki� skrzat - donosiciel mnie przyuwa�y� i narobi� strasznego rabanu :/), Roxie za� wype�nia�a ma�e, wafelkowe kulki nadzieniem owocowym z mango i grejpfruta („Nadzienie, a potem lukier i posypka czekoladowa, nadzienie, lukier, posypka, nadzienie, lukier posypka!”), Pansy zajmowa�a si� moczeniem sma�onych owoc�w i galaretek w r�nych czekoladach („Jab�ka w mlecznej, banany w pomara�czowej, cytrusy w deserowej, galaretki w gorzkiej!”) a Wilma tworzy�a okr�g�e ramki na powierzchni� tort�w z masy bananowej, z��czonej g�st� bez� i roztart� na miazg� z mleczkiem waniliowym cha�w� („Ka�da ramka musi by� delikatnie oblana z�ocist� galaretk� brzoskwiniow�, posypan� z wierzchu cukrem).
Czu�em si� dok�adnie tak, jakby zaprz�gni�to mnie do pracy w fabryce �w. Miko�aja, tyle �e tu nie by�o tej radosnej atmosfery �wi�t (kt�r� zast�pi�o ci�g�e poganianie ze strony skrzat�w i ich skrupulatny, irytuj�cy nadz�r) ani dobrej zabawy (my�lisz, �e zg�upia�em, Pami�tniku? No jasne, kto by nie chcia� pracowa� w swoistej cukierni, prawda? JA bym nie chcia� po tym, co tam prze�y�em… s�odko jest tylko przez pierwsze trzy minuty, a potem wszystko robi si� mechanicznie i my�li coraz cz�ciej o tym, co podadz� na kolacj� i czy d�ugo to jeszcze potrwa, zw�aszcza, je�li si� jest na „ochotniczym” szlabanie). Mi�o mi by�o widzie�, �e na twarzach koleg�w i kole�anek widnia� ten sam wyraz zm�czenia, determinacji i beznadziei, co zapewne na mojej. Nie mieli�my czasu ani ch�ci, by zamieni� cho� par� s��w. Pierwsza ku temu okazja nadarzy�a si� dopiero w trzy godziny p�niej, gdy pozwolono nam (odnios�em wra�enie, �e do�� niech�tnie) opu�ci� kuchni� (nareszcie! Hurra!).
-To by� najgorszy szlaban w moim �yciu.- j�kn��em, jak tylko znale�li�my si� w WS i ze zdumieniem wypuszczonych z buszu na wolno�� ludzi obserwowali�my p�taj�cych si� beztrosko to tu, to tam uczni�w obu szk�. -Nigdy si� jeszcze tak nie narobi�em! Przysi�gam, wola�bym i�� raz jeszcze do Zakazanego Lasu, ni� wr�ci� do kuchni…
-By�e� kiedykolwiek w Zakazanym Lesie?- cie� zainteresowania rozleg� si� w g�osie Roxie.
-Mhm.- pokiwa�em sm�tnie g�ow�, gdy powlekli�my si� do sto��w z nadziej� na znalezienie cho�by odrobiny czego� jadalnego. -Na szlabanie w zesz�ym roku, z gajowym, tym wielkoludem.
-Jak to? Poszed�e� na szlaban do lasu, do kt�rego normalnie nie wolno wam wchodzi�?- zapyta�a Amanda, pokazuj�c nam jednocze�nie st� z podeschni�tymi i zimnymi ju� kotletami ciel�cymi w temperze i kawa�kami kurczaka w curry. Potrawy powoli znika�y ze sto��w. Rzucili�my si� jednocze�nie na jeden z p�misk�w i bezceremonialnie zabrali�my go ze sto�u, a potem, nie ogl�daj�c si� na zdziwionych gapi�w i modl�c si�, by nikt z grona pedago nas nie dorwa�, pognali�my do wyj�cia, stamt�d za�, na schody Wie�y P�nocnej.
Przy skromnym, acz lepszym od pasztecik�w i soku posi�ku odpowiedzia�em Amandzie na pytanie i przybli�y�em nieobeznanej reszcie histori� wyprawy do Lasu. Potem rozmowa zesz�a na zupe�nie beztroskie tory i gaw�dzili�my sobie tak w najlepsze dop�ty dop�ki nie zadzwoni� gong na kolacj�. Udali�my si�, jak wszyscy inni, na kolacj� i, podrzuciwszy dyskretnie puste wspomnienie po kurczakach i kotletach na st� Gryfon�w, zasiedli�my do uroczystej wieczerzy, poprzedzonej od�piewaniem „Sto lat!” dla dyrektora Durmstrangu i innymi takimi oficjalnymi pierd�kami. Potem musieli�my wcze�niej wyj��, bo Roxie zrobi�o si� niedobrze na widok sa�atek i stek�w :-P.

Wiesz co, Pami�tniku, musz� chyba ko�czy�… zrobi�o si� p�no, musz� zabra� jeszcze torb� i lec� na �niadanie. Potem opisz� mo�e trening pokazowy Krukon�w, bo, jak si� mi zdaje, dzisiaj jest „ich dzie�”. Phi, wielkie mi co, i tak my zab�y�niemy najja�niej!!!

Komentarze:


Matix
Piątek, 15 Sierpnia, 2008, 15:11

Notka do�� dobra, jednak w�tpie czy Malfoyowi i reszcie uda�o si� ot tak przekona� skrzata co do szlabanu przecie� kto� go poinformowa� ile b�dzie uczni�w. Kolejne co mi si� nie podoba to �e skrzat kaza�przygotowa� Malfoyowi, Crabbemu i Goylowi po 300 filet�w czyli razem 900 sztuk. Czy to nie za du�o? przecie� w szkole uczy si� oko�o 280-300 uczni�w plus grono pedagogioczne i pracownicy (oko�o 15 os�b), nawet jakby sobie na�o�yli po dwa filety to i tak zosa�o by 300 kotlet�w.

Notk� oceniam na P. I czekam na nast�pn�.

 


Madeleine Halliwell
Piątek, 15 Sierpnia, 2008, 16:25

mo�e te 300 kotlet�w zostaje dla domowych skrzat�w? tak czy siak Crabbe i Goyle na pewno wezm� wiecej ni� dwa kotlety. a je�eli kto� jest naprawd� g�odny moze wzi��� trzy... - ouh. co ja wypisuje...
notka mi si� podoba i czekam na nast�pn�.
zapraszam - nied�ugo - do mnie
pozdrawiam

 


Sol Angelika (Julia Darkness)
Piątek, 15 Sierpnia, 2008, 17:14

Notka jak zwykle jest super, wojownicze te skrzaty sa:-D I okropnie wymagajace, ja bym nawet jednego fileta nie zrobila, a co sopiero tyle! Podziw dla calej paczki i dla Ciebie za talent:-)
Pozdrawiam:-)

 


Laura - Emma
Sobota, 16 Sierpnia, 2008, 16:30

Ta notka by�a dla mnie m�czarni�, nie chodzi mi o tre�c, lecz o d�ugo��! Piszesz chyba najd�u�sze notki na tej stronie! Je�li sie myle to powiedzcie kto pisze d�u�sze :D Notka super! Malfoy dosta� lekcj� :d haha 300 filet�w ka�dy? ja bym zwariowa�a :D zabraliby mnie po tym do czub�w! :D Podziwiam ci� :) �e te� chce ci sie pisa� a� takie d�ugie notki :) Pozdro! Bu$ka!

 


Nutria(Hanna Abbott)
Niedziela, 17 Sierpnia, 2008, 20:14

MARTO ja Ci� chyba udusz�, narobi�a� mi takiego smaka na jakie� pyszno�ci a w szczeg�lno�ci na tort urodzinowy, �e mnie teraz nosi:P.
Ta notka by�a super, �wietne bojownicze i w�adcze (nieznane z tej strony) skrzaty, m�czarnia checi zrobienia czego� dobrego(towarzyszeniu Pansy i Roanowi przy szlabanie). Na ich miejscu zat�uk�abym Dracona, to przeciez by� jego pomys� z tym dobrowolnym szlabanem.
Pozdrawiam. Zabieram si� za notk� u Severusa.

 


Eveline;*
Poniedziałek, 18 Sierpnia, 2008, 12:42

Ach Matix nie ma si� do czego przyczepi�.
Mi si� dzisiaj nie nudzi, wi�c nie b�d� szuja� b��d�w:P
Mam ma�o czasu, wi�c si� streszczam:
twoje notki �a �wiente.
Draco, jak �ywy, a do tego te opisy, dialogi. Nie m�wi�c ju� o akcji. Masz �wie�e pomys�y, jak jab�ka z mojego ogr�dka:)
Super.
Nawiasem m�wi�c to mi r�wnie� zrobi�a� smaczka. Skrzety s� zab�jcz <mo�e nawet dos�ownie...>
Id� po co� do lod�wki <mo�e po jab�ka?>


PS: zapraszam do Fleur.

 


Ginny
Środa, 20 Sierpnia, 2008, 17:31

�wietnie ale jak by bylo mo�na to troche skr�cic albo na cz�sci 1 cze�� dzi�iaj 2 jutro itp.ale �wietnie

 


Parvati Patil
Piątek, 22 Sierpnia, 2008, 17:30

Nie wiesz, kochana Marto, jak mi�o jest pisa� komentarz na temat Twoich notek. Wiesz, o co mi chodzi? Chodzi mi o to, �e s� naprawd� rewelacyjne. Nieraz my�l� sobie przed pisaniem nowej notki tak &#8222;pami�taj, postaraj si� napisa� notk�1) cho�by w jednej pi�tej tak dobrze jak Marta&#8221;. I, rzecz jasna, nigdy mi si� to nie udaje...
Masz �wietny styl pisania. Piszesz jak (bez urazy za to okre�lenie :P) stara
i wyrobiona pisarka bestseller�w.:) Uwa�a�am tak, uwa�am tak i jestem pewna, iz uwa�a� tak zawsze b�d�. Ojej, ale do rzeczy:
notka, jka zwykle, wspania�a. Wiem, �e prawdopodobnie moje komentarze Ci� ju� nudz�, bo zawsze s� pozytywne. Ale, moim zdaniem, nie mog� nic wi�cej napisa�, bo nie mam o czym- w Twoich notkach zawsze jest humor, ciekawa i wci�gaj�ca akcja, niekryte emocje i pi�kne, dok�adne opisy. Pokazujesz Dracona od z jego r�nych stron charakteru, a Twoje notki zawsze s� perfekcyjnie napisane. I za to masz u mnie ogromnego na dwie�cie st�p Wybitnego!
Chc� Ci powiedzie� jedno: jestem tak zachwycona notk�, �e nie umiem tego wyrazi�. I nie s� to puste i fa�szywe pochwa�y, ale szczere, serdeczne i prosto z serca gor�ce uznanie. I podzi�kowanie za Twoje notki.:)
buziaki- Parvati
PS. Najmocniej przepraszam za tak p�ny komentarz. Niestety, nie mia�am Internetu.
Mam nadziej�, �e si� nie obrazi�a�...

 


Ann-Britt/ZKP
Niedziela, 24 Sierpnia, 2008, 09:36

"...Pansy zajmowa�a si� moczeniem sma�onych owoc�w i galaretek w r�nych czekoladach (&#8222;Jab�ka w mlecznej, banany w pomara�czowej, cytrusy w deserowej, galaretki w gorzkiej!&#8221;) a Wilma tworzy�a okr�g�e ramki na powierzchni� tort�w z masy bananowej, z��czonej g�st� bez� i roztart� na miazg� z mleczkiem waniliowym cha�w�..."
Za takie opisy mo�na by Ci� skaza� na do�ywocie! Ja poprostu nie mog� tego czyta�, bo od razu to wszystko staje mi przed oczami. Notka bardzo dobra i wci�gaj�ca. No i brawa za oryginalny szlaban. Tylko w�tpi�, czy prawdziwy Draco zgodzi�by si� pom�c komu� innemu przy jego pracy karnej. Moim zdaniem by�by ponad to. Ale niech ju� b�dzie.
Ja r�wnie� przepraszam za p�ny komentarz, ale wyjecha�am.
Pozdrowienia!;*

 
Tw�j komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki