63. Quidditch przez wieki, czyli co si� dzia�o podczas Tygodnia Quidditcha...
Witajcie Oto nowa notka, rozpisa�am si�, wi�c zalecam poduch� i kubek gor�cej czekolady, a najlepiej- kawy :P Kilka s��w wyja�nienia:
-Matix: jak wywnioskowa� mo�na z poprzedniego wpisu, uda�o im si� przekona� skrzata k�amstwem, �e zostali dos�ani do szlabanu. Je�li chodzi o filety, to przyj�am, �e na ka�dym roku jest 100 os�b, a wi�c w ka�dym domu jest ich 700, za� w ca�ym Hogwarcie: 2800; je�li dodamy do tego 60 uczni�w z Durmstrangu, ich dyrektora oraz grono pedagogiczne i wo�nego Hogwartu, a tak�e VIP�w (czyli razem rzecz bior�c, dodamy 75 os�b), otrzymamy oko�o 3 filety na osob�. Uwa�am, �e to optymalna ilo��, bior�c pod uwag� wszystkie mo�liwe upodobania oraz fakt wielko�ci filet�w.
Za reszt� komentarzy dzi�kuj� wsp�lnie ;) Tyle tego, potem zajrzyjcie do Severusa^^
***
15 grudnia, poniedzia�ek, 19:36, WS
Powiem tak: najwi�ksze wra�enie zrobi�o na mnie nasze „nowe” boisko. W pewnym sensie nowe, bo wszystko by�o tak, jak zawsze (tyle, �e bardziej czyste: Filch dwa dni przed Tygodniem Quidditcha na wielgachnej drabinie czy�ci� tyczki i obr�cze specjaln� sikawk� z p�ynem, wygl�da� przewosko^^), ale nad nim by�a rozci�gni�ta niewidzialna markiza, w zwi�zku z czym, cho� �nieg wzmaga� si� od rana z godziny na godzin�, na boisku i trybunach by�o ciep�o i nie zna� by�o ani p�atka, podczas gdy na zewn�trz w czasie pokazowego treningu Krukon�w powsta�y takie zaspy, �e Hagrid musia� utorowa� nam drog� kilkunastoma ruchami giga-�opaty.
Uda�o nam si� zaj�� ca�kiem dobre miejsca na trybunach, bo w trzecim rz�dzie od g�ry (w ostatnim siedzia� Krum z kolegami i Karkarowem oraz inni „specjalni”). Ju� wcze�niej uprzedzi�em naszych przyjaci� z Durmstrangu, �e dru�yna Krukon�w ma renom� starannej i do�� dobrej, ale �e najlepsi jeste�my my (pokaza�em im te� Puchar, jakiego nie oddali�my �adnej dru�ynie od kilku dobrych lat ).
Punktualnie o wp� do pi�tej na boisko wyszed� Dumbel i przem�wi� w stylu „Witamy na pokazowym treningu”. W sumie, nie s�uchali�my go za bardzo, bo dziewczyny, siedz�ce w naszym rz�dzie co chwil� ogl�da�y si� na Kruma i piszcza�y. Masakra… ;/ Roxie pu�ci�y nerwy w pierwszej po�owie meczu i chcia�a rzuci� w nie jakim� zakl�ciem, ale by�a akurat na widoku Karkarowa, wi�c poniecha�a tego, chocia� jej zgrzytanie z�bami s�ysza�em do ko�ca meczu
Krukoni prezentowali si� „wyj�tkowo godnie” (taki by� komentarz jakie� dziewczyny z czwartej klasy, kt�r� mijali�my przy wyj�ciu); ja uwa�am, �e wygl�dali ca�kiem normalnie w swoich zwyk�ych, starych purpurowych szatach, tylko wszyscy jakby uro�li o kilka centymetr�w w g�r� i byli bardziej bladzi, ni� zwykle No, nie dziwi� im si�! Wiedz�, kto tu jest najlepszy :P Chcieli pokaza� co� fajnego, ale ludzie kochani, nie ka�e si� robi� zwodu Carrolda komu� takiemu, jak Aaron Fade (potworny zarozumialec, dosta� si� do dru�yny, bo jest we wszystkim najlepszy… na swoim roku. Poza tym, najlepsza jest we wszystkim Granger A� wstyd, �e szlama wymiata w szkole, za co si� nie we�mie!), kt�rego wiedza o quidditchu ko�czy si� na tym, gdzie jest bramka przeciwnika.
-Nie no, byli szybcy, grali do�� �adnie, ale by�o wida�, �e to pokaz.- skomentowa�a Pansy, gdy ju� wyszli�my z boiska po godzinnym „widowisku a’ la Ravenclaw”.
-Taak, w normalnej grze w �yciu by tego nie zrobili, widzia�a�, jak ta Chang pr�bowa�a zrobi� obr�t i kafel j� omin�� o cal? To� to pora�ka jaka�, a nie szukaj�ca!
-Ta szukaj�ca nazywa si� Chang?- zapyta� szybko Roan a Wilma zerkn�a na niego z zaciekawieniem.
-Tak, Chang, nie pami�tam, jak ma na imi�. Jest w dru�ynie od zesz�ego roku, jako� sobie radzi, ale wiesz: to dziewczyna.- wzruszy�em ramionami. -A co?
-Nie, nic.- odpowiedzia� oboj�tnie lecz w tej samej chwili Wilma zajadowici�a:
-A to, �e takie pannice s� w typie Roana. Mo�e i ona �adna i dobrze lata, ale wida�, �e ch�opaki si� ko�o niej kr�c�, jak ta lala i pewnie ma w kim wybiera�. Nie zainteresuje si� tob�!
-A niby dlaczego nie?- wzi�a go w obron� Rox. -Roan jest w porz�dku…
-…ale nie dla niej.
-Mo�ecie przesta�? Gdzie� mam t� Chang, pyta�em, bo sk�d� znam to nazwisko.
-Mi to nic nie m�wi.- Wilma pokr�ci�a przecz�co po namy�le g�ow�. -Wiecie co� o niej?
-Ja nic o niej nie wiem, poza tym, �e faktycznie na powodzenie.
-Juliette Chang jest znan� pisark�, pisze o spo�eczno�ciach magicznych, �yj�cych na odludziu i w miejscach egzotycznych, ma m�a chyba z Laosu.- odezwa�a si� niespodziewanie Amanda, wzbudzaj�c swoimi s�owami nasze zainteresowanie. Spojrzeli�my wszyscy na ni�, zaskoczeni.
-Sk�d to wiesz?- pierwszy odzyska�em g�os. Amanda odpowiedzia�a weso�o:
-No, przecie� wam m�wi�am, �e uwielbiam czyta�, a Juliette Chang jest moj� ulubion� pisark�, mama te� j� lubi, bo ona pisze bardzo dojrzale i interesuj�co, porusza problemy, kt�rymi czasem nie potrafi� sprosta� najlepsi pisarze w naszym �wiecie. Dopiero teraz, jak tak rozmawiacie o niej, skojarzy�am, �e ta dziewczyna mo�e by� jej c�rk�!
-Niesamowite.- Pansy pokr�ci�a g�ow�, wci�� patrz�c ze zdumieniem na Amand�. -Mamy do czynienia z c�rk� gwiazdy!
-Nie no, bez przesady. Wiecie co, chc� j� pozna�.
-Kogo, matk� Chang?
-Nie, j� sam�! P�jd�, mo�e teraz j� znajd�… Draco, gdzie s� szatnie?- Amanda poprawi�a sobie szat�, na�o�y�a na g�ow� mocniej kaptur i skierowa�a si� we wskazanym we mnie kierunku. Znik�a po chwili mi�dzy uczniami.
-Nie wiedzia�am, �e jej matka jest taka znana. Nigdy jako� o tym nie m�wiono.- Pansy wci�� by�a pod wra�eniem.
-Je�li Amanda ma racj�, to faktycznie macie tutaj c�rk� gwiazdy. Przypominam sobie, �e wielk� furor� wzbudzi� artyku� tej pisarki na temat spo�ecze�stwa, �yj�cego w�r�d mugolskiego plemienia Indian w Amazonii… ona tam by�a, wyobra�acie sobie? Jedyna osoba ze �wiata magicznego od chwili, gdy to spo�ecze�stwo za�o�y�o osad� i �yje wsp�lnie z tymi Indianami!
-Indianie… czy to nie mieszka�cy Indii?
-No co� ty, to rdzenni mieszka�cy Ameryki, przybyli tam kilkana�cie tysi�cy lat temu z Azji, cechuje ich czerwonawy odcie� sk�ry, �yj� z dala od cywilizacji, maj� swoje w�asne wierzenia i obyczaje, a najciekawsze, �e w ka�dym plemieniu jest szaman, swoisty czarownik, kt�ry jest najwa�niejsz� osob� po wodzu.
-I to s� mugole, tak?- upewni�em si�, a Roan potwierdzi�, chocia� pomy�la�em sobie: Mugole b�d� nie, to historyjka ciekawa, mo�e warto by si� zaznajomi� z tym bli�ej?
-Wiesz co, zainteresowa�e� mnie tymi Indianami… sk�d w og�le tyle o nich wiesz?
-By�a o nich wzmianka w waszym podr�czniku od numerologii, jaki� �lizgon, z kt�rym siedzia�em w �awce, po�yczy� mi j� i tam by�o co� o nich wspomniane.- wyja�ni�. -Przynie�� ci? Mam j� u siebie.
-Mo�esz mi po�yczy�, ch�tnie spojrz�.- zgodzi�em si�. Dziewczyny tymczasem zadecydowa�y, �e p�jd� si� przej�� po zamku i poplotkowa�, wi�c dobrze si� nawet z�o�y�o. Niestety, w podr�czniku by�a tylko kr�tka nota o tych ca�ych Indianinach („Indianach, Draco!”- Roan w�a�nie zajrza� mi przez rami�), praktycznie to samo, co powiedzia� mi Roan, dlatego te� postanowili�my p�j�� po kolacji do biblioteki i poszpera� w ksi��kach, �eby znale�� co� wi�cej.
O, to b�dzie niez�e… Roan w�a�nie przyni�s� mi Wst�p do mugoloznawstwa: narodowo�ci i grupy spo�eczne w �wiecie Mugoli , znalezion� chyba cudem jakim�… tak, jest rozdzia� o Ameryce �rodkowej i Po�udniowej, sze��dziesi�t osiem stron, na pewno znajdzie si� co� o Indianach!
23:19, Dormitorium
Nie uwierzycie, ja wci�� czytam ten i> Wst�p do mugoloznawstwo i dochodz� do wniosku, �e to jest piekielnie ciekawe! Ci Indianie s� naprawd� super… tylko �e Pansy si� troch� ze mnie pod�miewuje, �e zamieniam si� w Granger w spodniach! Omal si� za to wredne por�wnanie nie obrazi�em, tylko wzi��em ksi��k� do r�ki i z dumn� min� wymaszerowa�em z PW do dormitorium; co tam, najwy�ej si� na mnie pogniewa… a nie, Crabbe w�a�nie wszed� do dormitorium i m�wi, �e dziewczyny ca�y czas siedz� na dole i gadaj�, bo Wilma chyba spotka�a Wiktora Kruma… no nic, pogadam z ni� o tym jutro… teraz przeczytam do ko�ca strony i id� spa�, bo ju� powieki mi ci���…
16 grudnia, wtorek, 13:00, OPCM
Od rana chodz� niewyspany… wprawdzie nieraz chodzi�em spa� p�niej, ni� o dwunastej, ale pierwszy raz zarwa�em noc, czytaj�c jak�� ksi��k�… przysi�gam, nie powt�rz� tego ju� nigdy, cho�by to by�a powie�� szkaluj�ca Pottera! Dzi�ki temu nie us�ysza�em pytania McGonnagall na transmutacji i zarobi�em minus pi�� punkt�w :/ No, co ja poradz�, �e ta baba si� na mnie wyra�nie uwzi�a? Zawsze pyta mnie, zupe�nie, jakby spodziewa�a si�, �e i w tym roku zawal� ten jej g�upi przedmiot! Wrr.
Na �niadaniu Wilma zd��y�a mi tylko powiedzie�, �e owszem, spotka�a wczoraj Kruma, ale nim przesz�a do szczeg��w, przyszed� po ni�, Roana i po Rox jaki� �lizgon i powiedzia�, �e zmieni� im si� plan i �e zaj�cia z zielarstwa odb�d� si� dzi� wyj�tkowo w zamku, w klasie na sz�stym pi�trze. Zerwali si� wi�c praktycznie zaraz po �niadaniu i posz�y szuka� tej klasy (ciekawe, czy nam te� prze�o�� zielarstwo do zamku? By�oby fajnie, bo w cieplarniach wcale nie jest osza�amiaj�co ciep�o jak na to, jaki mr�z zago�ci� w naszych stronach) za� Pansy i ja te� nie mieli�my czasu na pogaduchy, bo musieli�my i�� na eliksiry, a w korytarzu dowiedzieli�my si�, �e Snape chyba szykuje kartk�wk�.
Pierwsza okazja do pogadania by�a na lunchu, ale nasi przyjaciele z Durmstrangu nie pojawili si� na nim, bo, jak p�niej wyja�nili, psor od zakl�� zatrzyma� ich na om�wienie referat�w na temat zakl�� zmieniaj�cych wygl�d (m�wi�em ju�, �e Wilma zosta�a jego bu�garsk� ulubienic�? C�, jak sama m�wi, nie jej wina, �e musia�a by� dobra z zakl��, bo podobno jej rodzice byli w tym rewelacyjni).
Pansy powiedzia�a mi, �e podczas ich plotek na korytarzu natkn�y si� na wychodz�cego z biblioteki Kruma. Krum, jak je zobaczy�, zbarania� i si� lekko zaczerwieni�, a potem zapyta� Wilm�, czy m�g�by z ni� porozmawia� na osobno�ci (m�wi� do niej po bu�garsku, potem Wilma wszystko jej przet�umaczy�a na angielski). Wilma posz�a wi�c i pojawi�a si� dopiero po czterdziestu minutach w PW. Powiedzia�a, �e da�a kosza Krumowi i �e �ledz�ce ich fanki Wiktora zacz�y j� goni� po ca�ej szkole (swoj� drog�, jakie� g�upie, powinny si� cieszy�, �e obiekt ich westchnie� jest wolny ), a ona zgubi�a si� gdzie� na pi�tym pi�trze i troch� trwa�o, nim dosz�a do loch�w.
-O ja jego, Krum chyba naprawd� si� w niej bujn��!- wyszczerzy�em z�by, gdy ruszyli�my do sali zaj�� z McGonnagall. -Ciekawe, co teraz zrobi?
-Wil m�wi�a, �e by� troch� niezadowolony i �e patrzy� na ni� spod byka, ale szybko przesta�, bo ona musia�a zwiewa� przed narowistym fanklubem dwuno�nym.
Ten „narowisty fanklub dwuno�ny” tak mnie roz�mieszy�, �e dosta�em ataku �miechu i uspokoi�em si� dopiero pod drzwiami klasy (a zupe�nie z nastroju wybi�a mnie McGonnagall).
Teraz mamy godzin� nudy z Narcyzem, kt�ry opowiada nam o spotkaniach ze zmutowanymi czarodziejami w Australii, kt�rzy dostali pomieszania zmys��w przez chorob�, ubzdurali sobie, �e s� s�ugami Ciemnych Mocy i utworzyli niebezpieczn� sekt� (troch� podobn� do j e g o zwolennik�w). Nie powiem, temat niczego sobie, ale je�li sprowadza si� wszystko do wyliczenia swoich sukces�w w starciach z nimi, pomijaj�c szczeg�y konieczne i interesuj�ce z punktu widzenia naszego programu nauczania, to robi si� z tego co� kompletnie beznadziejnego. Ju� lepiej jest pisa� w pami�tniku, ni� s�ucha� przechwa�ek jakiego� zarozumia�ego pi�knisia… rany, jak ja go nie cierpi�! Facet dzia�a mi na nerwy! Chwila… Pansy przes�a�a mi karteczk�… Ej, Draco, nie pisz tak ewidentnie w�ciekle o nim, bo co� zauwa�y i b�dzie Sajgon… czy to zwierz� za oknem, to nie przypadkiem sowa Dana?
-Nie wiedzia�em, �e a� tak wida�, co my�l� o tym patafianie…- szepcz� do niej, patrz�c na naszego pseudo-nauczyciela obrony przed czarn� magi� (dzisiaj kanarkowo ��ta szata w jasnozielon� krateczk�, do tego przylizane w�oski… nie wiem, jak Ty, Pami�tniku, ale mnie MDLI na jego widok!!!), kt�ry siedzi w�a�nie z nog� za�o�on� na drug� na brzegu biurka (zgrywus jeden) i odpowiada na pytanie Angeli (jaki t�pak, dziewczyna wyra�nie go podpuszcza, a on my�li, �e ona tak z dobrej woli! Buahaha xD). -A za oknem…- zerkam ku szybie.- …rany, to faktycznie sowa Dana! (wabi si� toto bodaj�e Edgar albo Erwin, nie pami�tam)
-Panie profesorze, przepraszam, ale za oknem jest sowa… mog� j� wpu�ci�?- Pansy u�miecha si� najpi�kniej, jak potrafi do Lockharta. Odk�adam na chwil� pi�ro, �eby si� jej przyjrze� :P kilka minut p�niej
Pansy wie, jak oczarowa� Narcyza (chocia� z nim to nie sztuka, on leci na ka�dy komplement i s�odkie spojrzenie… gorzej, ni� dziewczyna!) i dzi�ki temu po ma�ej chwili trzymamy w d�oni zmarzni�t� p�jd�k�. Pansy odczepia w mig zmi�ty i mokry list, zaadresowany do mnie, a potem, za pozwoleniem profesora („wra�liwy na krzywd� zwierz�t”, taa, akurat, raczej na seksapil!) odnosi j� do sowiarni (Edgar/Erwin by� bardzo wyko�czony i chyba przemarzni�ty, cud, �e nie spad� z parapetu i si� nie poturbowa�). Ja tymczasem, korzystaj�c z faktu, �e Lockhart zaczyna si� zabawia� w swojego fana (czytaj: poleca kolejn� nudn� jak on sam ksi��k� swojego autorstwa, kt�r� „koniecznie musimy przeczyta�, albowiem pozwoli ona nam lepiej zrozumie� problemy omawiane na zaj�ciach”), otwieram list Dana.
Cze��, Draco,
Jak tam si� maj� sprawy wymiany w naszej szk�ce? Doprawdy, z dnia na dzie� dochodz� do wniosku, �e Hogwart w por�wnaniu z Durmstrangiem jest niczym wi�cej, jak „szk�k�”… wymagaj� od nas wi�cej, ale zdecydowanie O WIELE WI�CEJ na obronie… wyobra� sobie, �e jestem najgorszy w klasie, a to o czym� �wiadczy.
Pozna�em paczk� fajnych ludzi i z�apa�em z nimi wsp�lny j�zyk niemal natychmiast- �wietnie m�wi� po angielsku. Pewnie Twoi nowi bu�garscy znajomi te� s� tacy cool.
Durmstrang jest fantastyczny, nauczyciele s� tak wyluzowani, jak Lockhart, tak wymagaj�cy, jak McGonnagall i tak r�wni, jak Snape- czyli ca�kiem w porz�dku.
Czuj� si� tu, jak w Slytherinie, w dodatku z �adniejszym inwentarzem pa� (bez obrazy, u nas s� wyj�tki…).
Mamy sporo rozrywek, plan podobnie, jak i u nas, ale nie maj� tu quidditcha, chocia� podobno ten kole�, co go wys�ali do nas, Krum, �wiczy ci�gle i ma swoj� dru�yn� (oni tu wol� mimo wszystko hokeja, co za tandetna gra!)
Co s�ycha� w Komnacie Tajemnic i u Pana Dziedzica? Jak tam Wielki Pe i jego sp�ka? Mam nadziej�, �e umilasz im egzystencj� Trzymajcie si�, napisz� jeszcze, je�li do�yj�
Dan Rogers
-Co ciekawego napisa�?- us�ysza�em szept Pansy i o ma�y w�os nie podskoczy�em na metr w g�r�!
-Na brod� Merlina, nie strasz mnie tak, bo b�dziesz mia�a mnie na sumieniu, Pansy.- odpowiedzia�em cicho, zerkaj�c k�tem oka na nauczyciela („Polecam wam szczeg�lnie rozdzia� po�wi�cony mojej wyprawie w g��b pustyni, wyj�tkowo fascynuj�ca podr�!”). -Masz, przeczytaj.- podsun��em jej list i sprawdzi�em, czy jestem w stanie s�ucha� be�kotu Narcyza d�u�ej, ni� przez dwadzie�cia sekund (nie by�em). Przez ten czas Pansy przeczyta�a wypociny Dana i mrukn�a, patrz�c na mnie ponuro:
-Ale on ma fajnie w tym Durmstrangu! �e te� my tam nie poszli�my! Karkarow na pewno nie zatrudni�by nigdy kogo� takiego, jak on .- kiwn�a wymownie g�ow� w stron� blondw�osego pana w ��ci. Fakt, mia�a racj�.
O, dzwonek!
16:21, Biblioteka
Po obiedzie ju� ca�� bu�garsko - angielsk� ekip� ruszyli�my szturmem na bibliotek�, g��wnie po to, by jak najszybciej mie� z g�owy prac� domow�. Uwin�li�my si� z tym do�� szybko i mieli�my w�a�nie wyj��, gdy us�yszeli�my jaki� mi�y, ciep�y g�os:
-Hej, Amando!
Odwr�cili�my si� wszyscy, jak na komend�, cho� tylko jedno z nas zosta�o zawo�ane i stan�li�my oko w oko z jak�� brunetk�, na oko do�� starszaw�.
Dziewczyna mia�a brzoskwiniow� cer�, delikatne, jakby stworzone do nie�mia�ych u�miech�w, malinowe usta i emanuj�ce czym� dziwnym b��kitne oczy. Ciemnobr�zowe, niemal czarne, l�ni�ce, idealnie proste w�osy mia�a zwi�zane w ko�ski ogon.
Dopiero po trzech sekundach u�wiadomi�em sobie, �e przede mn� stoi Chang, szukaj�ca z dru�yny Krukon�w, a i to bardziej w chwili, gdy Amanda u�miechn�a si� do niej weso�o i przywita�a j� pogodnie:
-Cze��, Cho, mi�o ci� widzie�!
-Ciebie r�wnie�.- Cho u�miechn�a si� do nas i znowu przenios�a wzrok na Amand�, podaj�c jej dwie ksi��ki. -Pisa�am do mamy zaraz po naszym spotkaniu i przys�a�a mi na razie dwie ksi��ki, najszybciej, jak si� da�o. Nie musisz ich oddawa�, s� dla ciebie.
-Jejku! - zawo�a�a Amanda z b�yszcz�cymi oczyma i wypiekami na twarzy, spogl�daj�c na ok�adki. - Noc na Saharze , zawsze chcia�am to przeczyta�! I Motyli �piew , najnowsza, nie mog�am jej nigdzie dosta�… WOW! S� z autografem!!- zawo�a�a po raz drugi, widz�c fantazyjny podpis w poprzek pierwszej strony. Unios�a rozpromienion� twarz na Cho i rzuci�a si� jej na szyj�. -Cho, dzi�kuj� ci bardzo, jeste� wspania�a! Podzi�kuj swojej mamie gor�co i powiedz, �e j� uwielbiam!
-Jasne, jasne, przeka��.- odpowiedzia�a Cho ze �miechem, przyjacielsko �ciskaj�c Amand�. -Bardzo si� ciesz�, �e kto� tak lubi pisanin� mojej mamy… no, ale na mnie ju� czas.- u�miechn�a si� przepraszaj�co. -Musz� i��, czeka mnie sterta prac domowych. Je�li b�dziesz jeszcze czego� potrzebowa�a, daj mi zna�.- unios�a d�o�, jeszcze raz spojrza�a na nas i wr�ci�a do sali.
-Widz�, �e zaprzyja�ni�a� si� z t�… Cho?- zapyta�em, gdy ju� byli�my w drodze do loch�w.
-Tak, jest bardzo sympatyczna. Bardzo si� cieszy�a, kiedy jej powiedzia�am, �e znam jej mam�, a w�a�ciwie jej ksi��ki i artyku�y, �wietnie nam si� rozmawia�o, chocia� odnosi�am czasem wra�enie, �e ona jest troszeczk� jakby powierzchowna, ale to pewnie wra�enie.
-Jedno co wiemy na pewno, to to, �e ma co� w sobie.- powiedzia�a Rox. -Najpierw Roan, a teraz Draco… Pansy, uwa�aj na ni�.
-Co??- zawo�ali�my Roan i ja z oburzeniem. Zatrzyma�em si� i spojrza�em na Roxie ze z�o�ci�, co ona skwitowa�a z�o�liwym chichotem. -Chyba ci si� co� przy�ni�o!
-Wcale mi si� nie przy�ni�o… widzia�am, jak wlepia�e� w ni� ga�y, a� ci szcz�ka opad�a.- Rox by�a nieub�agana i dopiero wyraz twarzy Pansy przywr�ci� j� do porz�dku. Doda�a z przek�sem: -Oj, no, dajcie spok�j, nie ma co si� boczy�, z tego, co zauwa�y�am, ka�dy na ni� tak reaguje, w ko�cu jest naprawd� �adna.
-Dziwne, �e wcze�niej tego nie zauwa�yli�cie.- mrukn�a Pansy, na co ja z kolei przewr�ci�em oczyma:
-Ty te�? O rany, dajcie ju� spok�j, dziewczyny, mam g��boko gdzie� t� ca�� Cho, zagapi�em si�, bo mia�a rozmazane oczy, nie widzia�y�cie?
-W og�le nie by�a umalowana.- szepn�a dyskretnie Wilma, na co Roxie i Pansy wybuch�y obrzydliwym rechotem, patrz�c na mnie i Roana drwi�co, wi�c my, ura�eni m�czy�ni, odwr�cili�my si� na pi�cie i, wymijaj�c zaczytan� Amand�, ruszyli�my z powrotem do biblioteki, nie zaszczycaj�c ich ani jednym spojrzeniem.
-G�upie te dziewczyny, co nie?- burkn�� Roan ju� na miejscu, podchodz�c do p�ek z dzie�ami, po�wi�conymi antropologii.
-Mhm.- odpar�em, si�gaj�c po swoj� ksi��k� do torby i siadaj�c przy stole tak, by mie� widok na pann� Chang i jej kole�anki, chocia� ona i tak siedzia�a ty�em do mnie i zdaje si�, �e bardziej zaj�ta by�a obserwowaniem i komentowaniem poczyna� jakiego� jasnow�osego kolesia ze �wit�, ni� odrabianiem prac. Mo�e faktycznie jest troch� powierzchowna… -Ale Cho ca�kiem niczego sobie.
U�miechn��em si� gorzko pod nosem, otworzy�em ksi��k�, za�o�on� jakim� starym wypracowaniem z eliksir�w, za kt�re dosta�em W i mrukn��em z rozbawieniem:
-Lepiej, �eby tego dziewczyny nie s�ysza�y, ale masz racj�.
Roan parskn�� �miechem a po chwili usiad� ko�o mnie- tym razem wybra� sobie do czytania Osi�gni�cia antropolog�w na terenie Ameryki �rodkowej w XX w. . Po trzech minutach ka�dy z nas zaj�ty by� swoj� lektur�, nie dane nam jednak by�o cieszy� si� ni� d�ugo, bowiem przeszkodzi�y nam dwa, pe�ne szyderstwa i przem�drza�o�ci, nosowe g�osy.
-W�asnym oczom nie wierz�… czy to Draco Malfoy, czytaj�cy ksi��k�, czy te� za du�o piwa kremowego strzeli�em sobie wczoraj na imprezie, George?
-Tym razem to jawa, nie pijackie zwidy, braciszku… on naprawd� czyta !
Powoli unios�em wzrok znad ksi��ki i ujrza�em przed sob� bli�niak�w Weasley�w. Obaj s� jednakowo wysocy, jednakowo rudzi i jednakowo dzia�aj� mi na nerwy.
-Czego tu chcecie?- zapyta�em nieprzyja�nie. Roan s�owem si� nie odezwa�, ale widzia�em, �e wpatruje si� w to samo miejsce na swojej stronicy. Bli�niacy spojrzeli na siebie i u�miechn�li si� drwi�co.
-Chcemy ci zdj�cie zrobi�, Malfoy… po raz pierwszy i ostatni w �yciu na dow�d, �e ty my�lisz i czytasz .- powiedzia� jeden z nich i usiad� na krze�le obok mnie, niebezpiecznie blisko. Ten drugi za� stan�� za mn� i pr�bowa� odczyta� s�owa:
--… dlatego za�o�enie osady w tym miejscu by�o wyj�tkowo trudne dla ludno�ci niemagicznej, ale… , na brod� Merlina, Fred, on czyta co� o NIEmagicznych!
-Nie wierz�! Poka�…- wyrwa� mi ksi��k� z r�ki i spojrza� na tytu�. -Ty, faktycznie! Malfoy czyta o mugolach, jak my�lisz, mo�e on jest chory?
-Malfoy, jeste� chory?- zapyta� ten, nazwany Georgem, spogl�daj�c na mnie z trosk�. Wywali�em j�zyk i odpowiedzia�em paskudnym tonem:
-Nie, ale czuj�, �e lada moment dostan� kataru… z daleka �mierdzicie Weasleyami, szlamem i nai…- urwa�em raptownie, bo Fred podni�s� mnie do g�ry za ko�nierz szaty i, patrz�c mi w twarz, wycedzi� gniewnie:
- Jeste� pewien, �e chcesz doko�czy� to zdanie, Malfoy?
-We� go pu��, Fred… jeszcze si� ubrudzisz jego �elem albo brylantyn�.
Fred pu�ci� mnie bezceremonialnie i, wyj�wszy z kieszeni jednorazow� r�kawiczk�, w�o�y� j� i przesun�� d�oni� po moich w�osach od potylicy do czo�a, a potem stwierdzi� z obrzydzeniem:
-Mia�e� racj�, stary, jestem ci winien p� opakowania �ajnobomb… ten ma�y szczyl nie u�ywa niczego do w�osk�w!
-No widzisz… jemu wszystko idzie g�adko, tak jak pokr�tne interesy jego ojcu… to u was rodzinne?
-Nie wa� si� obra�a� mojego ojca!- zawo�a�em z w�ciek�o�ci�, rzucaj�c si� na niego lecz on odepchn�� mnie tak, �e upad�em na pod�og�. Podnios�em si� i, sztyletuj�c ich wzrokiem, chcia�em si�gn�� po r�d�k�, gdy w tej chwili us�ysza�em znajomy g�os obok siebie:
-Co wy tu robicie?
Na scenie pojawi� si� rudy Weasley (a nie, przepraszam, oni wszyscy s� rudzi… mam na my�li kumpla Pottera), szlama Granger i Ch�opiec, Kt�ry (Niestety) Prze�y�. Wszyscy troje patrzyli ze zdziwieniem na bli�niak�w.
-Nic ciekawego, Ron, po prostu ma�a pogaw�dka z waszym przyjacielem…- Fred spojrza� na mnie, jak na suszone odchody szpiczaka i, zsun�wszy r�kawiczk�, rzuci� ni� we mnie, m�wi�c: -�ap, panie szukaj�cy… nie chc� mie� do czynienia z niczym, co mia�o kontakt z jakimkolwiek Malfoyem…
Obaj zachichotali ponuro i wyszli z biblioteki, nie patrz�c na nikogo. Dysza�em ze z�o�ci i patrzy�em z nienawi�ci� na tr�jk� Gryfon�w, kt�rzy odwzajemniali mi si� podobnie przyjemnymi spojrzeniami.
-A ty, Potter, nie na boisku?- otrzepa�em d�onie i wygi��em ironicznie wargi. Nie darowa�bym sobie, gdybym mu nie dopiek�. K�tem oka dostrzeg�em, �e Roan od�o�y� ksi��k� i jawnie nas obserwuje. -Powiniene� chyba ostro trenowa� przed jutrzejszym pokazem, bo tego mo�esz nie prze�y�… tyle ludzi ci� b�dzie podziwia�o… ale ty to lubisz, co nie?
-Spadaj, Malfoy!- �achn�� si� Weasley lecz Potter spojrza� na mnie ch�odno i odpowiedzia� cicho:
-Nic ci do tego, Malfoy… lepiej uwa�aj, �eby� sam nie spad� z miot�y.
-Nie spadn�, o to si� nie martw… - spojrza�em na niego spode �ba. Potter uni�s� wy�ej g�ow� i wymin�� mnie wraz ze swoimi towarzyszami, nie zapominaj�c o walni�ciu mnie w rami�. Gdy mija�a mnie Granger, powiedzia�em cicho tak, by tylko ona us�ysza�a:
-Strze� si�, szlamo, bo Komnata wci�� jest otwarta.
Spojrza�a na mnie ze z�o�ci�, ale w jej oczach pojawi�y si� �zy. Zaczerwieni�a si� i szybko posz�a za Weasleyem. Prychn��em m�ciwym �miechem i spojrza�em na Roana.
-Tak si� ich traktuje.- powiedzia�em triumfalnie. Na jego twarzy pojawi� si� cie� u�mieszku.
Notka jest po prostu rewelacyjna! W ka�dym zdaniu wida�, �e jest to pami�tnik �lizgona, Malfoya. Do ka�dej akcji do��czasz gratis mn�stwo emocji i napi�cia, za co uwielbiam Twoje notki ;) Marto, piszesz genialnie! Wiesz, co najbardziej lubi� w Twoich notkach opr�cz wci�gaj�cej nieziemsko akcji? Ten charakterek Dracona, t� jego wyra�nie zarysowan� przez Ciebie osobowo��. Jestem zachwycona. Kiedy tylko widz�, �e jest u Ciebie nowa notka, od razu poprawia si� mi humor i zapa�
Ta notka jest �wietna. �WIETNA. B�dziesz pisark� bestseller�w. Ju� ja Ci to m�wi�
Mam tylko jedn� uwag�, kt�rej nie do ko�ca jestem pewna: wydawa�o mi si�, �e Krukoni maj� innego koloru szaty ni� purpurowego...
buziaki- Parvati
PS. Dzi�kuj� za komentarze u mnie
Aha, jeszcz jedno: co do oceny, to musia�abym wymy�le� jeszcze wy�szy stopie� ni� Wybitny, bo na taki zas�uguje Twoja notka
Eveline Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 13:06
Marto!
Piszesz �wietnie. Zgadzam si� z Parvati. To jest prawdziwy pami�tnik �lizgona!
Draco jest dok�adnie taki sam jak go sobie wyobra�am. Masz �wietne pomys�y.
Draconowo opisujesz sytuacje i dodajesz my�li Dracona. Super!Znalaz�am, jednak dwa b��dy. Lietr�wki "sikawk�" czy psikawk�, bo nie wiem;p
"przewosko"???
Poza tym to naprawde... COOL
POzdrawiam ciep�o i zapraszam do Fleur na nowy wpis;***
Notka �wietna, ciekawa, obrazowe opisy, inteligentne dialogi no i wszystko tak, jak powinno by�. Chcia�am Ci tylko zwr�ci� uwag�, �e nazwisko Chang jest jednym z najpopularniejszych chi�skich nazwisk, wi�c sk�d mo�na by�o si� domy�li�, �e ta znana pisarka to akurat matka Cho?
Czekam na nast�pny wpis.
�ycz� weny!
Pozdrowienia!;*
Eveline ;*** Czwartek, 28 Sierpnia, 2008, 12:22
Ann m�wimy tu o spo�eczno�ci czarodziej�w, a tam wszyscy s� sobie znani xD
Nie ma drugich Chang'�w ;)
Przepraszam, �e dopiero teraz ale kompletnie zapomnia�am o tym, �e nie przeczyta�am jeszcze nowej notki u Drcona. Zawsze czytam dwie na raz u Severusa i Malfoy'a a teraz jako� tak wysz�o. Na drugi raz mo�esz mnie lekko pogoni�^^.
Co do wpisu to by� rewelacyjny, jak ma�o kt�ry!!!
Kocham Twoje wpisy i przez Ciebie polubi�am Dracona a Snape zacz�am nawet uwielbia�.
Strasznie podoba�y mi si� sceny w bibliotece a najbardziej z moimi kochanymi bli�niakami.
Przez ostatnie zdanie w wpisie przesta�am lubi� RoanaxD.
Fajnie, �e Draco zwr�ci� uwag� na Cho bo w ko�cu Harry, jego wieczny konkurent, r�wnie� to<w ksi��ce>zrobi�.
Pozdrawiam serdecznie Martu�:*
A i mia�am te� doda�, �e tak si� zaczyta�am i� nawet nie zauwa�y�am d�ugo�ci notki, a to du�y plus^^. Czekam na nast�pny d�uuuuugi i r�wnie genialny wpis.
Majka Poniedziałek, 01 Września, 2008, 12:28
Zapraszam na forum RPG po�wi�cone magii i tematyce HP. http://ain-eingarp.up-your.com/
'Odbijam nie twarz Tw�, ale Twego serca pragnienia.'