Po po�udniu siedzieli�my sobie w bibliotece i obserwowali�my, jak Potter i jego banda rozwi�zuj� r�wnania na eliksiry w poniedzia�ek (mamy sprawdzian teoretyczny a, jak ju� wspomnia�em, ani Potter ani Weasley nie s� or�ami z tego przedmiotu )
-Oczywi�cie, Granger i tak im pomo�e.- powiedzia�a Pansy z pogard�, unosz�c wzrok znad swojego eseju na OPCM (Narcyz kaza� nam napisa� rolk� o metodach walki z zombie na podstawie Bardzo Interesuj�cej Ksi��ki W�asnego Autorstwa pt. Nieokie�znane zombie ). Amanda, kt�ra siedzia�a obok i czyta�a co� na swoje zielarstwo, odpowiedzia�a, nie patrz�c na nas:
-Oczywi�cie, i tak im n i e pomo�e. Ile razy Weasley o co� j� prosi, zawsze odmawia. Jeszcze nie widzia�am, �eby co� od niej spisywali.
-No prosz�. Ambicja bycia najlepsz� po trupach.- zacytowa�em drwi�co i oboje z Pansy roze�miali�my si�.
-S�uchajcie, to jest bez sensu.- powiedzia�em po kilku minutach, przeczytawszy po raz trzydziesty pi�� zda� swojego eseju. -To idiota… on lubi, jak pisze si� pochlebnie o nim… powinno wi�c wystarczy� przepisa� w pewnym sensie po�ow� rozdzia�u Jak walczy� z zombie? z okras� paru pochlebstw!
-Draco, on nie mo�e by� a� taki dziwny, na jakiego wygl�da… przecie� tyle rzeczy widzia�, ma takie do�wiadczenie…- zacz�a Amanda, patrz�c na mnie ze zdziwieniem, ale Pansy zgasi�a j�:
-Daj spok�j, Amando, wiem, �e lubisz czyta� ksi��ki, ale akurat j e g o ksi��ki s� do luftu! B�d� szczera: nie chce mi si� wierzy�, by taki lalu� m�g� dokona� tego wszystkiego.- rzuci�a otwarte Nieokie�znane zombie na stolik i spojrza�a ponuro na mnie. -Powoli zaczynam mie� tego dosy�. Obrona jest do kitu!
-Zgadzam si� z tob�… no bo sama powiedz, Amando, czy on wygl�da na takiego, co pokona� te zombie, wampiry i B�g wie co? Moim zdaniem, to zwyczajny wariat, ubzdura� sobie, �e tego wszystkiego dokona� a potem napisa� kilkana�cie �d na swoj� cze��, kt�re �mie zwa� swoimi ksi��kami.
-Mo�liwe, ale du�o ludzi czyta jego ksi��ki i jest nim zafascynowana… przecie� to nie s� pierwsze lepsze odkrycia tylko takie bardziej na skal� �wiatow�, wi�c gdyby on co� przekr�ci� albo przypisa� sobie czyje� zas�ugi, na pewno kto� by to wykry�, na przyk�ad wasz dyrektor, to znany czarodziej, bardzo ceniony, wiele dokona�…
-Przesta�!- j�kn�a Pansy.
-… i na pewno mia� sw�j cel w tym, �e zatrudni� kogo� takiego. On na pewno by odkry�, �e Lockhart jest oszustem, gdyby nim by�.
-Bardzo to �adnie, �e tak� wiar� pok�adasz w naszym dyrektorze, jednak�e coraz powszechniejsze jest przekonanie, �e on ma po prostu �wira.- odpowiedzia�a kwa�no Pansy. -Zobacz sama, jak wszystko g�adko uchodzi Potterowi, to� to gwiazda i dzi�ki Bogu jest chocia� Snape, kt�ry go traktuje tak, jak na to zas�u�y�. W og�le, mam wszystkiego do��.- Pansy odsun�a od siebie gwa�townie esej i ksi��ki, za�o�y�a r�ce i siedzia�a chwil� z naburmuszon� min�.
-Pansy, mo�e…- ee, prawd� m�wi�c, nie wiedzia�em, dlaczego nagle zrobi�a si� taka w�ciek�a, a jak Pansy si� zamienia w pokrzyw�, to ju� lepiej i�� kroi� filety do kuchni :P Popatrzyli�my na siebie z Amand� i w tym momencie do biblioteki wesz�a Wilma, zatykaj�c sobie d�oni� usta i wyra�nie dusz�c si� ze �miechu.
-Cze��, co jest?- powita�em j�, ale ona potrz�sn�a tylko g�ow� i wykrztusi�a:
-Chod�cie do �azienki… musicie to zobaczy�!
Nic nie rozumiej�c wstali�my wi�c i w tr�jk� poszli�my za Wil. Doprowadzi�a nas do �azienki J�cz�cej Marty. Przed drzwiami zatrzyma�a si� i powiedzia�a:
-Tylko uwa�ajcie… to jest… pami�tajcie, �eby jawnie si� nie �mia�… to j� mo�e wkurzy�…- pchn�a drzwi i wpu�ci�a nas do �rodka. Jak zwykle, by�o tam mokro i zimno, nie m�wi�c ju� o po�amanych drzwiach, zepsutych rurach i poobijanych umywalkach oraz pot�uczonych lustrach. Unios�em pytaj�co brwi. Wil podesz�a do jednej z kabin i zastuka�a, m�wi�c stanowczym, dono�nym g�osem:
-Hej, wy�a�, ju� tu s�!
-Kogo sprowadzi�a�?- us�yszeli�my st�umiony, nosowy g�os Roxie.
-Jest tu Draco, Pansy i Amanda, zaklinam, �e nikogo wi�cej nie ma. Wy�a�, Roxie, nie r�b szopek!
Amanda spojrza�a na Wil z rosn�cym zdumieniem, kt�re osi�gn�o swoje apogeum w chwili, gdy drzwi otwar�y si� z piskiem od wewn�trz i naszym oczom ukaza�a si� skulona Roxie… w jasnozielonych w�osach z ��tymi pasemkami.
Tak strasznie chcia�o mi si� �mia�, �e nie mog�em wytrzyma�, chocia� serce si� kraja�o na widok �a�osnej miny Rox… opanowa�em si� w i�cie rekordowym tempie i zapyta�em:
-Kto ci� tak urz�dzi�?
-Cholerny poltergeist.- mrukn�a, przeczesuj�c sobie d�oni� w�osy. Skrzywi�a si�, widz�c ��to - zielone smugi na sk�rze. -Szlag… Nerwiduch, Wkurzacz, czy jak mu tam…
-Wkurzacz?- g�os mi drgn��, bo to nowe przezwisko by�o przezabawne. -Pewnie chodzi ci o Irytka… taki czarnow�osy, pucaty, z�o�liwy?
-Z�o�liwy, a niech go smok u�re!- warkn�a. -Nie do��, �e wygl�dam, jakbym straci�a zmys�y, to jeszcze pomalowa� mnie jakim� �wi�stwem, co zostawia wsz�dzie plamy, mam ca�� szat� brudn�!
Faktycznie, na jej szacie, gdy podnios�a si�, dojrzeli�my kolorowe, zaschni�te plamy.
-To wygl�da jak plakat�wka pomieszana z eliksirem Lepko�ci.- stwierdzi�a Wil, kt�rej te� si� chcia�o �mia�. -Wyjdziesz z tego, siostro, zaprowadzimy ci� do pani Pomfrey a…
-Chyba upad�a� na g�ow�.- o�wiadczy�a Roxie, trzymaj�c sztywno g�ow� i patrz�c z obrzydzeniem na swoje umazane r�ce. -Nigdzie nie id�… w �yciu si� z takim czym� na g�owie nie poka��! Wygl�dam gorzej od Granger wymazanej w pomyjach!
Dopiero wtedy rykn��em �miechem. No, nie mog�em ju� wytrzyma� :P Rox by�a komiczna z t� swoj� min� i sztywno�ci�, a te jej w�osy… umilk�em jednak raz - dwa, bo jej spojrzenie by�o wyj�tkowo mordercze.
-Bardzo ci dzi�kuj� za szczer� pomoc, Draco.- powiedzia�a z rozdra�nieniem, ale widz�c, �e jej siostra te� ma ochot� do �miechu, unios�a wy�ej g�ow� i zwyczajnie si� obrazi�a, zupe�nie, jak Pansy .
-Oj, Rox, przesta� stroi� fochy, masz spojrzenie bazyliszka, a to, �e Iryt tak ci� urz�dzi�, wcale nie jest takie zaskakuj�ce… na twoim miejscu bym si� cieszy�, �e nie sko�czy�em w jakiej� klasie na pi�trze bez wyj�cia albo w dziurze za portretem w magazynie.
-Wola�abym siedzie� w jakim� lochu, ni� mie� tak� wie� na g�owie.- odparowa�a Roxie.
-Nie dramatyzuj, siostro, to takie niepodobne do ciebie.- uspokoi�a j� Wil. -Lepiej zastan�wmy si�, co zrobi�… ja nie znam �adnego zakl�cia, pr�bowa�am wszystkiego, ale nie chcemy te�, �eby Rox straci�a wszystkie w�osy…
-WILMA!- Roxie spiorunowa�a j� wzrokiem.
-…nie, mo�emy tego unikn��. Skoro to eliksir Lepko�ci i zwyk�a farba, to wystarczy r�wnie zwyk�e antidotum.- odezwa�a si� nagle Pansy. Patrzy�em na ni� tak, jakby �ciana si� odezwa�a, ale ona wygl�da�a spokojnie, �ladu nie by�o po wcze�niejszej irytacji… a jednocze�nie w jej oczach by�o co�, co kaza�o mi si� domy�la�, �e Pansy ma co� na warsztacie… -Snape ci pomo�e, najlepiej si� na tym zna no i jest dyskretny.
-No… ale lochy s� na dole… Wielka Sala…- marudzi�a Rox, jednak i tu Pansy j� pokona�a.
-Przynios� ci bluz�, mam w dormitorium tak� z kapturem, za�o�ysz j� i b�dzie git. Poczekaj tu chwil�.- to m�wi�c, pobieg�a do siebie i wr�ci�a ze wspomnianym ciuchem w r�ku. Bluza by�a troch� za ma�a, ale najwa�niejsze by�o, aby kaptur zakry� jej bujne loki w kolorach wiosennych :P W�a�nie mieli�my wychodzi�, gdy drzwi �azienki otwar�y si� i stan�a w nich Granger.
Widz�c nas, otworzy�a buzi� i zaraz j� zamkn�a, a na jej twarz wpe�zn�� rumieniec. Szybko te� po�o�y�a d�o� na torbie, kt�ra by�a bardziej p�kata, ni� zwykle. Nie wiem, kto by� bardziej skonsternowany: czy Roxie w nowym image’u a ‘la Irytek, czy Granger, kt�r� wyra�nie przystopowa�o.
-Co jest, Granger… zrobi�a� sobie z tego miejsca przytuln� kujowni�?- zapyta�em z�o�liwie. -Ju� ci wy�azimy, spoko, ucz si� dalej… musi przecie� sta� si� zado�� chorej ambicji bycia pierwszym po trupach najlepszych przyjaci�!
-MALFOY!- na nieszcz�cie (swoje), na ostatnie s�owa pojawi� si� rudzielec i strasznie si� zdenerwowa�. Przepchn�� si� do przodu i zakasa� r�kawy, wyjmuj�c r�d�k�.
-Ooo… chcesz si� bi� na r�d�ki, Weasley?- zadrwi�em. Dziewczyny cofn�y si� nieco tak, �e teraz stali�my naprzeciwko siebie w zdezelowanej �azience. Nie ma co, wy�nione miejsce pojedynku! :P -Radzi�bym ci uwa�a�, bo na drug� mo�e by� ci� nie sta�…
-TY WREDNY…- zacz�� wrzeszcze� i rzuci� si� na mnie, powalaj�c mnie prosto w ka�u�� wody przy drzwiach kabiny, chocia� Granger krzycza�a „Nie, Ron!” . Zepchn��em go z siebie (zdaje si�, �e w przyp�ywie z�o�ci chcia� mi wydzioba� r�d�k� oko…) i chcia�em mu przy�o�y�, jednak w tej chwili us�ysza�em nad sob� jaki� g�os:
-Co tu si� dzieje?
Zlaz�em z Weasleya i podnios�em si�, poprawiaj�c sobie szat�.
-O, kolejny Weasley…- powiedzia�em, unosz�c brwi. Przede mn� sta� starszy Weasley, kt�ry jest bodaj�e prefektem. Teraz patrzy� na mnie ze zdumieniem pomieszanym z irytacj�. -Tu nic si� nie dzieje… tw�j brat przewr�ci� si�…a ja mu chcia�em pom�c.- to m�wi�c, odwr�ci�em si� twarz� do le��cego na pod�odze Gryfona i z ob�udnym u�miechem wyci�gn��em do niego r�k�. Ktem oka uchwyci�em rozpromienion� twarz Wilmy.
-Odwal si�.- mrukn�� do mnie Weasley, podnosz�c si� samemu i unikaj�c wzroku brata, kt�ry wr�ci� chyba ju� do siebie i, przybrawszy oficjaln� poz�, waln�� nam prefekciarskie kazanie:
-To jest �azienka dla DZIEWCZYN! Co wy tu wszyscy w og�le robicie? Ale ju� mi si� st�d wynosi�, zanim p�jd� do waszych wychowawc�w! �ebym was tu drugi raz nie spotka�!
-Spokojnie, nie uno� si�, bo nabawisz si� nerwicy w tak m�odym wieku.- mrukn��em lecz on to us�ysza� i, czerwieni�c si�, powiedzia� obra�onym - przem�drza�ym tonem:
-Slytherin traci pi�� punkt�w za obraz� prefekta, Malfoy!
-Dobrze, �e odejmujesz tylko za s�owa.- prychn��em, a on rozj�trzy� si� jeszcze bardziej.
-Nie pyskuj, Malfoy, bo ci� skr�c�! Mo�e jak stracisz pi��dziesi�t punkt�w i zarobisz szlaban, to wreszcie przestaniesz zgrywa� si� na nie wiadomo kogo!
-Ja si� nie zgrywam… nie nosz� odznaki.- wyszczerzy�em do niego z�by, na co on rykn��:
-Slytherin traci pi�tna�cie punkt�w! Malfoy, do wychowawcy!
-Co tu si� dzieje, Percy?- us�yszeli�my drugi g�os i zobaczyli�my dyrektora Dumbledore’a. Co mu si� sta�o, �e wylaz� z gabinetu??
-Panie dyrektorze, melduj� pos�usznie, �e oni wszyscy byli w �azience dla dziewcz�t a…- zaj�kn�� si�. -…a Malfoy obra�a majestat w�adzy!
Majestat w�adzy! Niech skonam, omal nie parskn��em �miechem prosto w t� jego nad�t� twarz :P Niekt�rzy ludzie maj� hopla na punkcie w�adzy^^ Wilma, Pansy, Roxie i Amanda sta�y spokojnie z boku i obserwowa�y scen� bez s�owa. Ja za� by�em rozbawiony coraz bardziej z sekundy na sekund�.
-Pan Malfoy?- Dumbledore spojrza� na mnie a potem na dziewczyny oraz Granger i Weasleya, kt�rzy stali za Weasleyem z nachmurzonymi minami. -�azienka dla dziewcz�t? Co tam robili�cie, panowie, bo pa� nie pytam?
-Ja przyszed�em, bo kole�anka mnie o to prosi�a.- powiedzia�em sumiennie, patrz�c na Roxie.
-A pan, panie Weasley?
-Pomaga�em… Hermionie.- b�kn�� Weasley, nie patrz�c na dyrektora, kt�ry u�miechn�� si� niczym Gioconda i zwr�ci� si� znowu do prefekta.
-Jedn� spraw� masz wi�c wyja�nion�, Percy… chyba, �e kt�ry� z ch�opc�w sk�ama�…?
-Nie, dyrektorze.- odpowiedzia� czerwony jak burak Percy.
-A co takiego powiedzia� ci pan Malfoy, �e odj��e� jego domowi dwadzie�cia punkt�w?
-Za obraz� prefekta… nabija� si�… by�… no… s�owem…- pl�ta� si� Weasley a ja ju� wiedzia�em, �e wygra�em. Zrobi�em skruszon� min� i wtr�ci�em si�.
-Tak, to prawda, troch� mnie ponios�o i by�em nieuprzejmy wobec Weasleya… przepraszam, obiecuj�, �e to si� nie powt�rzy.
Percy patrzy� na mnie z wy�upiastymi ze zdziwienia oczyma. Dziewczyny odwraca�y si� do �cian, aby ukry� roz�mieszenie. Granger i Weasley mieli oboje oburzenie wypisane na twarzach, ale nie odezwali si�.
-C�, w takim razie, mog� pana tylko wzi�� za s�owo, panie Malfoy… a ty, Percy, b�dziesz mi potrzebny przy sprawozdaniu prefekt�w, chod� do mojego gabinetu, om�wimy to przy okazji…- tym sposobem dyrektor, nie patrz�c na mnie, uwolni� nas od prefekta Weasleya. Spojrza�em zwyci�sko na dw�jk� Gryfon�w i, syc�c wzrok ich naburmuszonymi minami, odwr�ci�em si� na pi�cie i razem z dziewczynami ruszy�em korytarzem do loch�w.
-To by�o fenomenalne, Draco!- us�ysza�em pochwa�� z ust Roxie, gdy zeszli�my do piwnic. -Chocia� nie by� to pojedynek idealny… Dumbledore najwyra�niej nie mia� ch�ci ani serca ci� ukara�…
-Tak, powiedzia�abym nawet, �e potraktowa� ci� jak Pottera: ulgowo.
-No, dobra, dobra, bo kompletnie wpadnie w depresj�, dajcie mu spok�j.- wzi�a mnie w nieoczekiwan� obron� Pansy, popychaj�c Roxie w bluzie do przodu i stukaj�c do drzwi. Oczywi�cie, �adnego „prosz�”, to nie by�o w zwyczaju naszego opiekuna, wi�c po naci�ni�ciu klamki weszli�my do �rodka…
-Wiecie co, mo�e ja wyjd�, za du�y t�ok.- powiedzia�em, widz�c, �e wyra�nie widok czterech dziewcz�t jest wystarczaj�co obezw�adniaj�cy dla naszego profesora, przywyk�ego do rozm�w w cztery oczy.
-To ja…- Amanda i Pansy r�wnie� wycofa�y si� chy�kiem i, u�miechaj�c si� uprzejmie, w mgnieniu oka stan�y obok mnie na korytarzu.
-Czekamy na nie?- zapyta�a Amanda.
-Mo�emy.
-S�uchajcie… co� mi si� skojarzy�o, kiedy byli�my w tej �azience…- Pansy opar�a si� o drzwi i zmarszczy�a brwi. -Draco, przypomnij sobie dok�adnie, co m�wi�e�… to mia�o zwi�zek z Komnat�… takie mgnienie i koniec, ol�nienie…
-Du�o rzeczy m�wi�em… generalnie gadali�my o Roxie i Irytku…- wyt�y�em pami��. -Nie, ja nic wi�cej sobie nie przypominam… Amando, pami�tasz co�?
Amanda potrz�sn�a przecz�co g�ow�. Pansy patrzy�a na mnie niewidz�cym wzrokiem, prawie by�o wida�, jak my�li.
-Na wszy poltergeist, co to by�o!- zdenerwowa�a si� w ko�cu, a ja omal nie parskn��em �miechem na to „przekle�stwo”. Ona jednak zignorowa�a mnie ca�kowicie i usiad�a pod �cian�, kryj�c g�ow� w �okciach. Uznali�my z Amand�, �e najlepiej b�dzie milcze�, wi�c usiedli�my po obu jej stronach.
Po pi�tnastu minutach Wilma i Roxie z bluz� w d�oni wysz�y z gabinetu naszego opiekuna z rozbawieniem (Wil) i normalnym kolorem w�os�w (Rox).
-Snape jest genialny… w og�le o nic nie zapyta�, tylko wyj�� jaki� eliksir, posmarowa� mi nim w�osy i po dziesi�ciu minutach wszystko znik�o.- m�wi�a w chwil� p�niej, gdy siedzieli�my w salonie i zdawali�my relacj� Roanowi. -A tej wariatce ci�gle si� chcia�o �mia�.- wskaza�a g�ow� na swoj� siostr�.
-No, ja si� jej nie dziwi�.- odpowiedzia� Roan. -Te� bym da� wiele, �eby zobaczy� ci� w ��to - zielonych w�osach…- urwa�, bo oberwa� z kapcia, jaki Roxie znalaz�a na pod�odze (zdaje si�, �e kto� pr�bowa� go transmutowa� w ryb�, bo z jednej strony kape� mia� pokryty �uskami ogon…).
-S�uchajcie, postarajcie si� sobie przypomnie� wszystko, co m�wili�my w �azience.- zarz�dzi�em, obserwuj�c nas�pion�, mrucz�c� pod nosem Pansy, kt�ra siedzia�a w naro�nym fotelu i pr�bowa�a sobie przypomnie� t� wa�n� rzecz.
Niestety, ani Wilma, ani Roxie nie by�y w stanie pom�c jej bardziej od nas, a to oznacza�o fiasko. My, �lizgoni, nie lubimy pora�ek, dlatego nie dziwi� si�, �e Pansy mia�a z�y humor, gdy szli�my na astronomi� (powinienem w�a�ciwie napisa�: dodatkowo z�y humor, bo rzadko nie mamy z�ego humoru, gdy gnaj� nas o p�nocy na jak�� wie��, gdzie mamy si� wykaza� umiej�tno�ciami obserwatorskimi itp. ).
Troch� jej wsp�czu�em, bo ta wa�na rzecz najwyra�niej bardzo j� m�czy�a, dlatego te�, gdy wracali�my ju� do loch�w po lekcji, podszed�em do niej i poci�gn��em j� nieco w ty�.
-Hej, nie martw si�, to na pewno nie by�o nic wa�nego, skoro nie mo�esz sobie przypomnie�.- powiedzia�em cicho, obejmuj�c j� ramieniem. Pansy odmrukn�a:
-W�a�nie mam jaki� g�upie wra�enie, �e to by�o bardzo wa�ne i to mnie najbardziej z�o�ci.
-ale rozchmurzy�a si� nieco i pozwoli�a si� przytuli�.
-Nie wiesz w og�le, co to by�o?- postanowi�em troch� j� wesprze� duchowo (fizycznie zreszt� te�, jakby na to nie patrze�) -To by�o zdanie, jedno s�owo, czy co?
-Nie mam zielonego poj�cia.- odpowiedzia�a sm�tnie. -Chyba s�owo, skoro tylko mi pikn�o co� w g�owie… nie wiem na pewno.
-No, w takim razie nie widz� innej rady, jak ta, aby odtworzy� t� sytuacj�.- powiedzia�em powa�nym tonem. -Poprosimy Irytka, aby znowu przemalowa� Roxie w�osy, wepchniemy j� do kabiny �azienki J�cz�cej Marty i potem zaczniemy si� nad ni� u�ala�… gorzej b�dzie z tym, �eby znowu pobi� si� z Weasleyem, ale…
-Przesta�.- Pansy parskn�a �miechem i szturchn�a mnie, patrz�c na mnie z rozbawieniem. -Nie roz�mieszaj mnie… i tak jestem na siebie z�a, �e od razu nie powiedzia�am o tym.
-Przypomnisz sobie tylko wtedy, gdy b�dziesz stara�a si� o tym jak najmniej my�le�. Wiem po sobie, im mniej o czym� my�lisz, tym wi�ksza szansa, �e to ci si� przypomni, sprawdzony, stary spos�b.
-Pewnie masz racj�.- westchn�a i zdj�a moj� r�k� ze swojej szyi. -Chod�my do reszty, Roxie ju� pewnie co� ciekawego opowiada na przedzie.
18:34, PW
Powiem tylko tyle: �LIZGONI G�R�!! Nasz trening by� totalnie najlepszy! Tyle zwod�w, sztuczek, ekspresji i dynamiki nie pokaza�a �adna dru�yna, Flint by� wniebowzi�ty, normalnie przyszed� i m�wi do mnie:
-Daj grab�, stary.
A� nie mog� w to uwierzy�! By� nawet Krum i te� mi gratulowa� („Gratoloj�”) Byli�my �wietni, po prostu the best! Oczywi�cie, nikt tego oficjalnie nie powiedzia�, „doskona�y trening, TAK JAK treningi pozosta�ych dru�yn”, wiecie, dyplomacja i te sprawy, ale my wiemy swoje i ca�y nasz dom tak uwa�a. Je�li macie jakie� w�tpliwo�ci co do tego, czy faktycznie zagrali�my najlepiej, to powiedzcie mi tylko, w czyim domu by� puchar przez ostatnie lata ?
Dobra, musz� naprawd� si� zwija�, zdaje si�, �e mamy dru�ynow� imprez� i mam prawo na niej by�
Komentarze:
Vingag Poniedziałek, 15 Września, 2008, 16:03
Oj, synku , gdyby tylko tatu� Lujusz wiedzia�, co ty w szkole wyrabiasz, przepisa�by ci� do Durmsrangu
A tak na serio - notka �wietna, bo zabawna, wi�kszych b��d�w nie ma, sporadyczne babole j�zykowe, ale to si� wkrada wsz�dzie Ale ten t�wj humor tooo... cud, mi�d i orzeszki
Eveline Poniedziałek, 15 Września, 2008, 16:29
Humor bardzo fajnt, owszem Podoba mi si� tw�s styl pisanie, ale o ile si� nie myl� to w pierwszej klasie Puchar Quidditch'a zdoby� Gryffindor... No, ale to twoje opowiadnie, wi�c "czepia�" si� nie b�d�.
B��d�w nie by�o i ca�e szcz�cie, poniewa� dzi�ki temu wpis czyta�o si� lekko, przyjemnie.
No i nawet osio�ka do mnie przyprowadzi�a�...
Super!
Eveline Poniedziałek, 15 Września, 2008, 16:30
Aha. Twoja Pansy jest boska <O Draoconie wspomina� nie b�d�>.
Czy�by ten pan Dracy o kt�rym wspomnia�a� u mnie w komentarzach, by� tym uroczym m�odym kawalerem z ksi��ki pt. ,,Duma i uprzedzenie''? Je�li tak to wiedz, �e �ywi� podobne uczucia do tej postaci;].
Co do notki to si� u�mia�am. Potyczka z Weasley'ami udana i �miechowa. Wszystko sympatycznie i zgrabnie napisane. Dziewczyno nawet nie wiesz jak podziwiam Twoja tw�rczo��!!! Ja chc� jeszcze wi�cej:P.
Pozdrawiam:*
Sol Angelika Poniedziałek, 15 Września, 2008, 18:34
Martu�, ciesz� si�, �e nie tylko ja doceniam umiej�tno�� Irytka co do zmieniania w�os�w Nocia jest siupel Zawsze rozp�ywam si� w Twoich nociach tak jak przy mleczku wedlowskim;D A teraz, �e mam jedno i drugie, to latam! Marto, ja nie wytrzymuj� d�ugo bez Twoich wpis�w i czekam na kolejny:P
Bu�ki:***
Madziara=) Poniedziałek, 15 Września, 2008, 20:51
Jejciu! Jak ja uwielbiam Twoje notki!;p S� lepsze ni� ksi��ka z Harrym w roli g��wnej Kocham Notki i czekam z niecierpliwo�ci� na nast�pne)
Ann-Britt/ZKP Wtorek, 16 Września, 2008, 11:01
Och, Marto droga!
Notka prezabawna, gites, cool i w og�le fantastycznie.
Umiesz �wietnie odda� wszystkie uroki bycia w Hogwarcie a szczeg�lnie w Slytherinie.
Eveline ma racj� co do pucharu Quidditcha ale czepia� si� nie b�d�. xD
B��d�w nie zauwa�y�am, za to u�mia�am si� jak nigdy ;)
Czekam na nast�pny wpis!
Pozdrowienia!;*
Ojej, Marto, nie wiem, co powiedzie�...Notka wspania�a, naprawd� �wietna! Rewelacyjnie piszesz, Tw�j styl jest tak �adny i zgrabny... Niesamowite jest to, jak wiele Dracona przelewasz w ka�de zdanie tej notki- pokazujesz go zar�wno od strony �lizgo�skiej, jak i tej wra�liwszej, milszej Jestem pod wra�eniem akcji, dialog�w, wci�gaj�cej nieziemsko fabu�y, a tak�e �wietnie przedstawionych tak licznie uczu� Dracona i weso�ej tre�ci
Tylko tak dalej, bo piszesz, Marto, po prostu wybitnie, na bardzo wysokim poziomie
buziaki- Parvati
P.S. Dzi�ki za komentarze u Wiktora
A�ka Wtorek, 16 Września, 2008, 22:23
Bardzo fajna notka ciekawa i wci�gaj�ca.
Mam nadziej� �e na b�d� musia�a d�ugo czeka� na kolejn�.
Pozdrawiam