Du�o by pisa�, co si� dzia�o przez te dwa miesi�ce. Jestem najzupe�niej pewien tego, �e by�y to dwa fatalne miesi�ce, ale to, co nast�pi TERAZ, z pewno�ci� b�dzie O WIELE gorsze. Ale, uporz�dkujmy fakty.
Zgodnie z powzi�tym postanowieniem, nie napisa�em s�owa do po�owy wakacji, jednakowo� szczerze m�wi�c, to nie tylko ze wzgl�du na oblany egzamin z historii magii (zielonego poj�cia nie mam, sk�d ten m�j pech: zabrak�o mi dos�ownie 3% do zaliczenia!)a r�wnie� ze wzgl�du na to, co dzia�o si� tutaj, a niewiele przesadz� m�wi�c, �e by� to istny sajgon.
Naprz�d, okaza�o si�, �e mama chyba jest w jakim� konflikcie z ojcem, bo atmosfera by�a ci�ka, jak funt rt�ci, gdy wr�ci�em ze szko�y. To sprawi�o, �e natychmiast postanowi�em zatai� chwilowo przed nimi niezbyt dobre (ale tylko cz�ciowo!) wyniki moich egzamin�w ko�cowych.
O dziwo, nawet ojciec o tym zapomnia�, a to oznacza�o, �e jest gorzej, ni� mog�em przypuszcza�. Kiedy wszed�em do biblioteki, gdzie przegl�da� jakie� ustawy, zapyta� tylko, jak w szkole i, poprzestawszy na og�lnikowym ‘W porz�dku’, znowu zaj�� si� ustawami. Rany Julek , pomy�la�em, co ich wszystkich ugryz�o? Prze�kn��em �lin� i spr�bowa�em niepewnie:
-Czy… mama si� �le czuje?
-Sk�d�e.- prychn�� w odpowiedzi. A� mnie zmrozi�o. -Mo�esz i�� do niej, jest… ee… u siebie.
-Jak le�y… to nie chcia�bym jej…
-Nie, nie… jest… jest zaj�ta.
Podnios�em si� z fotela i wyszed�em z pokoju, czuj�c teraz mr�z ju� nawet na plecach. Twoi rodzice s� super par� i powiniene� si� cieszy�, �e teraz b�dziecie razem oczekiwa� na to dziecko. Nie ka�de ma��e�stwo na wynos wydaje si� by� pi�kne i zgrane, ale ciebie to nie dotyczy. , przypomnia�em sobie s�owa Pansy. Hm, dziwne, skoro s� tak super par�, czemu warcz� na siebie zw�aszcza w okresie, w kt�rym powinni si� wspiera� (wiem od Pansy, ona strasznie du�o wie na temat ci��y, jak to dziewczyna)?
Wystarczaj�c� odpowiedzi� na moje pytanie wyda�o mi si� to, co ujrza�em w pokoju mamy. Ca�e ��ko, st�, krzes�o, komoda a nawet parapet okienny zas�ane by�y mn�stwem malutkich ubranek i innych akcesori�w dzieci�cych, od kt�rych zemdli�o mnie na samym wst�pie. Matka pochyla�a si� w�a�nie razem z jak�� kobiet� nad czym�, co przypomina�o zestaw r�nobarwnych �liniaczk�w i wybiera�y naj�adniejszy fason.
-Mama?- wyba�uszy�em oczy ze zdziwienia i przenios�em wzrok na drug� kobiet�. Je�li przedtem by�em zdziwiony, to teraz osi�gn��em szczyt szczyt�w. -Cio… ciocia?
Moja matka wyprostowa�a si� (dopiero teraz zauwa�y�em, �e w pochylonej pozycji jej brzuch wygl�da�, jak wielka pi�ka) i ucieszy�a na m�j widok. Podesz�a tak szybko, jak na to jej pozwala� zar�wno jej stan fizyczny, jak i stan pokoju (kt�ry wygl�da�, jakby przesz�o przez nie tornado).
-Witaj, synku!- powiedzia�a rado�nie, mierzwi�c mi palcami w�osy. -Ciocia przyjecha�a mi pom�c w skompletowaniu wyprawki dla twojej siostrzyczki.
-A…ha.- wypu�ci�em z p�uc powietrze, czuj�c, �e coraz bardziej zaczynam rozumie� ojca. Ciotka te� podesz�a do mnie, spojrza�a spod tych swoich dziwnie nas�pionych brwi swoimi dziwnie przenikliwymi oczyma i powiedzia�a:
-Mo�e lepiej, �eby Draco poszed� si� rozpakowa�. My w tym czasie sko�czymy a potem wsp�lnie zjemy obiad.
-Zostajesz na obiedzie?- nie mog�em si� powstrzyma�. Matka skarci�a mnie wzrokiem (a wi�c jednak ci��a nie odebra�a jej zmys�u wzroku na tyle, jak to mo�na by�o s�dzi� po tym boomie na ciuszki?) i u�miechn�a si� do ciotki.
-Tak, ciocia zostanie na obiedzie.
-Teraz, zw�aszcza kiedy Nimfadora je�dzi ci�gle na szkolenia a Ted zajmuje si� remontem domu, mam wi�cej czasu dla siebie.
„Wi�cej czasu dla siebie” - akurat!
Wyszed�em z sypialni matki, kr�c�c z niedowierzaniem g�ow�. Ciotka Andromeda pojawi�a si� u nas w domu i mia�a zje�� z nami obiad! Ta, kt�ra zdradzi�a rodzin�, wychodz�c za parszywego mugolaka? Poczu�em bardzo gwa�townie, �e sytuacja mnie przerasta. W pierwszej chwili chcia�em i�� do ojca i powiedzie� mu o tym, ale po g��bszym namy�le postanowi�em wstrzyma� si� z tym jeszcze. „Kto wie,”, my�la�em, wchodz�c do swojego pokoju i zamykaj�c za sob� drzwi, „co przynios� nast�pne dni?”
Nast�pne dni utwierdzi�y mnie w przekonaniu, �e mieszkam w ponurej krainie na pograniczu wiecznej zmarzliny i wybuchaj�cego przynajmniej raz dziennie wulkanu. Mama nadal zajmowa�a si� „kompletowaniem wyprawki” dla mojej tfu - siostrzyczki, co zajmowa�o jej ca�y dzie�. Niestety, nalega�a na to, �ebym jej pom�g� (bowiem ojciec kategorycznie sprzeciwi� si� przyjmowaniu pod swoim dachem ciotki Andromedy, „no, chyba �e w charakterze pos�ugaczki Stworka”; mama si� strasznie zdenerwowa�a z tego powodu i do wieczora le�a�a, a Stworek kursowa� w te i wewte z czajnikiem naparu z kopru, mi�ty oraz melisy), co z grzeczno�ci zrobi�em raz, jednakowo� nie s�dzi�em, �e ona ka�e mi asystowa� przy sobie CODZIENNIE. Po dw�ch tygodniach wybierania naj�adniejszych fason�w, kolor�w, najbardziej delikatnych materia��w oraz wzor�w mia�em totalnie do�� i poszed�em z tym do ojca.
-Zr�b z tym co�, bo ja d�u�ej tego nie wytrzymam.- j�kn��em. -Nie chcia�em na pocz�tku robi� jej przykro�ci, ale ile mo�na? Ja te� mam wakacje!
-Id� do siebie, Draco.- powiedzia� ojciec, spokojnie odk�adaj�c sztuczn� fajk� (mama zabroni�a mu palenia w domu, wi�c za rad� koleg�w przerzuci� si� na sztuczn� fajk�. M�wi�, �e co prawda smak ma obrzydliwy, ale za to „gryzienie” uspokaja jego nerwy) i patrz�c przez okno na zapadaj�cy nad ogrodem zmierzch.
Nie mia�em jednak ochoty, bo w�asny pok�j obrzyd� mi na r�wni z pokojem matki (�rednio sp�dza�em w tym pierwszym dwakro� wi�cej czasu na dob�, ni� w drugim, ale i tak monotonia by�a wyczuwalna), wi�c za przyzwoleniem ojca wyszed�em do ogrodu.
Na dworze by�o ciep�o i cicho: nie by�o idealnej ciszy, jasne, przecie� s�ysza�em granie �wierszczy i jakie� szelesty lecz by�o to dla mnie bardzo koj�ce. Nagle zat�skni�em za spokojnym, ustronnym miejscem z dala od domu, z dala od ci�arnej matki i jej fanaberii, kt�re chocia�by elementarna grzeczno��, je�li ju� nie synowskie przywi�zanie nakazywa�y spe�nia� bez szemrania (do czasu jednak, do czasu!). Z westchnieniem ulgi usiad�em na ocembrowaniu fontanny i zamkn��em oczy, ws�uchuj�c si� w szmer wody. Jak dobrze, jak spokojnie…
-… rozumiem, �e si� cieszysz, ale, na lito�� bosk�, nie zapominaj, �e opr�cz tego dziecka masz jeszcze m�a i syna!
-Czy ja zapominam? Lucjuszu, odnosz� wra�enie, �e ostatnio to ty zapomnia�e� o mnie! Poza tym, to nie jest „to dziecko” lecz nasz c�rka. Nasza!
-Nie kwestionuj� tego, tylko prosz� ci� �askawie o to, aby� zrozumia�a nasze po�o�enie. Czy nie widzisz, �e twoje zachowanie jest powoli m�cz�ce? Draco nie chcia� protestowa�, ale przecie� widz�, �e on si� dusi. Daj mu spok�j, ch�opak te� ma prawo do wakacji!
-Tak! Te�… jak ty? A wi�c Laura jest tylko moim problemem, tak?
-Postanowi�a� da� naszej c�rce na imi� Laura?
-Tak, postanowi�am. Czy�by� mia� co� przeciwko?
-Nie, sk�d�e, dziwi� si� tylko, �e nie skonsultowa�a� tej decyzji ze mn� ani z Draconem. Nie dziw si� wi�c, �e obaj nie wykazujemy tyle entuzjazmu, co ty. Zachowujesz si� tak, jakby ona… Laura by�a w�a�nie przysz�� cz�onkini� tylko twojej rodziny, ona jest na pierwszym miejscu. Skoro postawi�a� nas na swoim miejscu, my zastosujemy si� do tego, gwarantuj� ci to.
Przycisn��em opuszkami powieki i zacisn��em z�by a� do b�lu. A tak chcia�em by� sam, na chwil� zapomnie� o tym chorym �wiecie, jaki powsta� w miejscu mojego dot�d normalnego domu!
17 lipca, sobota, w domu
Dzi� w nocy obudzi� mnie krzyk. Przez chwil� dzwoni�o mi w g�owie i nie wiedzia�em, czy jeszcze �pi�, czy te� istotnie kto� krzyczy. Po paru sekundach u�wiadomi�em sobie, �e jednak nie �ni� i wyszed�em na korytarz a potem skierowa�em si� do sypialni matki.
Kiedy wszed�em do �rodka, pocz�tkowo nie widzia�em nic, bo by�o ciemno. Zamruga�em szybko oczyma, nie chc�c traci� czasu na bieganie po r�d�k�, bo wydawa�o mi si�, �e mama rzuca si� w po�cieli: faktycznie tak by�o.
-Dobrze si� czujesz?- zapyta�em, boj�c si� podej�� bli�ej. Z ka�d� sekund� coraz dok�adniej widzia�em jej spocon� twarz i zmierzwione w�osy.
-Kto tu… jest?- wycharcza�a, podrywaj�c si� gwa�townie i krzywi�c z b�lu. -Draco?
-Tak, to ja.- szepn��em. -Co� ci jest… obudzi� ojca?
Mama przez chwil� szuka�a mnie wzrokiem, a potem bezw�adnie pad�a na po�ciel. Przerazi�em si�, �e co� si� jej sta�o i pobieg�em do sypialni go�cinnej (matka by�a bardzo czu�a na wszelkie towarzystwo i od kwietnia zaanektowa�a sypialni� tylko dla siebie; ojciec zreszt�, z tego, co wiem, dobrowolnie przeprowadzi� si� do go�cinnej). Obudzi�em ojca w mgnieniu oka. Kiedy wr�cili�my do sypialni matki, ona wci�� le�a�a bez ruchu.
-Jest nieprzytomna.- stwierdzi� ojciec, pochylaj�c si� nad ni� i dotykaj�c d�oni� jej przegubu. Potem spojrza� na mnie i powiedzia� surowo: -Ubierz si� i wracaj tu natychmiast, ja p�jd� wys�a� sow�. Gdyby co� si� dzia�o, zawo�aj.
Pokiwa�em g�ow� pos�usznie i, poszed�szy do siebie po koszulk� i spodnie, naci�gn��em je na pi�am�, wr�ci�em na stanowisko. Za oknem zaczyna�o szarze�. Bardzo chcia�em, �eby ojciec ju� wr�ci�… co niby mia�bym zrobi�, gdyby mama nagle si� ockn�a albo dosta�a jakiego� ataku? Poczu�em si� ca�kowicie bezradny i zrobi�o mi si� jej troch� �al, gdy pierwsze promienie s�o�ca o�wietli�y jej blad�, niemal szar� twarz, operlon� potem oraz wiotkie r�ce, rozrzucone na ko�drze.
Wydawa�o mi si�, �e min�y wieki, nim ojciec wr�ci�. Nie wiem, czy faktycznie wys�a� sow�, czy te� uda� si� przez Fiuu do szpitala, ale w chwil� po jego przyj�ciu do domu wesz�o dw�ch uzdrowicieli. Zabrali mam� na nosze i wynie�li na d�. Ojciec nie pozwoli� mi zej��.
-Wracaj do ��ka, bo zmarzniesz.- powiedzia�, gdy odeszli a ja wci�� siedzia�em skulony na taborecie przy ��ku matki. Spojrza�em na niego pytaj�co. Westchn�� ci�ko i podszed� do mnie. -Mama zemdla�a, bo nadszed� czas rozwi�zania. Zabrano j� do szpitala, prawdopodobnie za par� godzin nast�pi por�d.
-Pojedziemy tam?
-Tak, ale p�niej. Powiedzieli mi, �e przeszkadzaliby�my tam teraz.
-Mamie nic nie b�dzie, na pewno to tylko to… rozwi�zanie?- zapyta�em, prze�ykaj�c �lin�, bo zrobi�o mi si� lekko niedobrze.
-Na pewno.- mrukn�� ojciec.- No, id� do ��ka, spr�buj zasn��, jest jeszcze wcze�nie. Obudz� ci�, jak b�d� wychodzi�.
-Teraz ju� nie zasn�.- wzdrygn��em si�, bo mimo koszulki i spodni owion�� mnie zi�b. Noce zawsze s� troch� zimne, niezale�nie od pory roku.
-Za�niesz, nim zd��ysz policzy� do dwudziestu.- ojciec po�o�y� d�o� na moim ramieniu i spojrza� mi w oczy. -No, ju�, Draco, wstawaj. S�aniasz si� ze zm�czenia i nerw�w, to niedobrze.
Wsta�em i skierowa�em si� w stron� drzwi. Gdy wychodzi�em, ojciec zatrzyma� mnie w progu.
-Draco?
-S�ucham?
-Dobrze, �e mnie obudzi�e�.- powiedzia� a potem podszed� do ��ka i klasn�� w d�onie. Na �rodku pokoju pojawi� si� Stworek; nie wiem jednak, co by�o dalej, bo ju� poszed�em do siebie. Waln��em si� w po�ciel i my�la�em, �e nie zmru�� oka do rana, ale si� myli�em: nawet nie wiem, kiedy zasn��em, natomiast a� za dobrze pami�tam pobudk� Stworka.
Wszed� do mnie, jak gdyby nigdy nic i odsun�� zas�ony, przez co do �rodka wpad� potok �wiat�a.
-Co ty wyrabiasz?!- zapyta�em ze z�o�ci�, zakrywaj�c d�oni� oczy.
-Pan kaza� mi panicza obudzi�, �niadanie czeka na stole.- odpowiedzia� mi skrzekliwy g�os. -Pan prosi� te�, �eby panicz si� szybko ubra� i zszed� na d�.
-Mamie co� jest?- zawo�a�em za nim. Stworek ju� znik� za drzwiami. Po�o�y�em g�ow� z powrotem na poduszce i zamkn��em oczy, kt�re strasznie mnie piek�y. Zarwana noc dawa�a o sobie zna�, nie ma co, jednak nie zamierza�em wyprowadza� ojca z r�wnowagi i szybko si� ubra�em oraz spakowa�em zmian� bielizny i par� innych potrzebnych rzeczy do torby.
Kiedy zszed�em, ojciec sta� przy oknie.
-Co tak d�ugo?- powita� mnie ofukni�ciem. -Chyba prosi�em wyra�nie, �eby� si� pospieszy�!
-Przecie� ju� jestem!- odpowiedzia�em ura�onym tonem i usiad�em do sto�u. Wbrew moim oczekiwaniom, widok grzanek z ostrym serem paprykowym nie zrobi�a na mnie wra�enia.
-Draco, nie marud�.- us�ysza�em od ojca, wi�c zabra�em si� za �niadanie bez s�owa. Co go ugryz�o? Pali si�, czy co?
W p� godziny p�niej ju� wiedzia�em, sk�d te nerwy.
-Twoja matka od trzech godzin jest na sali porodowej. Powinienem tam z ni� by� a ty tymczasem zatrzymasz si� u Rogers�w. Odbior� ci� stamt�d w porze obiadu.
-Zabierasz mnie do Dana?- ucieszy�em si�. Nie mog�o mnie spotka� nic lepszego w tej sytuacji od spotkania si� z kim� spoza Wiltshire. Zaraz jednak mina mi nieco zrzed�a. -To on… to on wie o… o mamie? O tym, �e… no, wiesz?
-Je�li mu nic nie m�wi�e�, to nie wie, ale teraz z pewno�ci� si� dowie.- odmrukn�� ojciec. Nie by� skory do pogaw�dek. Skr�ci� za r�g i zatrzyma� si� przed �elazn� furtk�, przy kt�rej znajdowa� si� miniaturowy dzwon.
Tak naprawd� nigdy wcze�niej nie by�em u Dana w domu: wiedzia�em tylko, �e ma do�� du�y dom z ogrodem w �r�dmie�ciu. Teraz mia�em okazj� przyjrze� si� temu pierwszy raz i musz� przyzna�, �e wygl�da�o to �rednio w por�wnaniu z moim domem. Nie, �ebym my�la�, �e mieszkam w pa�acu, nie, nie, ale c� to jest, zwyk�y, ceglany domek na wz�r willi, otoczony trawnikiem i rz�dami iglak�w, pomi�dzy kt�rymi pl�ta�y si� jakie� kwiatki? �aden sza�.
Do furtki podszed� ojciec Dana, kt�rego ju� raz spotka�em. U�cisn�� d�o� mojemu ojcu, zamieni� z nim kilka s��w a potem u�miechn�� si� do mnie i wpu�ci� do �rodka.
-Witaj, Draco. Wejd�, mam nadziej�, �e Dan zd��y� posprz�ta� sw�j pok�j.
Mrukn��em co� og�lnikowo, po�egna�em si� z ojcem i ruszy�em za panem Rogersem betonow� �cie�k�.