Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Meg

[ Powr�t ]

Piątek, 19 Grudnia, 2008, 13:51

76. Sielanka u Rogers�w i gepard na punkcie kota.

Witam! Oto wyj�tkowa, d�uga notka specjalnie dla Was pod choink�. 8 stron, powinni�cie by� zadowoleni ;) Chcia�am przy tej okazji z�o�y� wszystkim najserdeczniejsze �yczenia, weso�ych, zdrowych, spokojnych, magicznych �wi�t i udanego Sylwestra! Co do pami�tnika Marty Pears - og�aszam wszem i wobec, �e problem techniczny zosta� przed najwspanialszego na �wiecie Admina rozwi�zany i dzisiaj do po�udnia postaram si� doda� brakuj�ce notki oraz now�! C�, tyle ode mnie - czytajcie i komentujcie, buziaki!

->>> ->>> ->>> ->>>

Dom Dana mo�e i z zewn�trz nie prezentowa� si� jako� szczeg�lnie, jednak�e w �rodku wygl�da� ca�kiem swojsko i naturalnie. By� te� sporo ja�niejszy i przestronniejszy w pewnym sensie od naszego wn�trza i bardzo mi si� to podoba�o.
Dan w�a�nie zbiega� ze schod�w, gdy weszli�my.
-Siema, stary!- klepn�� mnie w plecy, b�yskaj�c z�bami. -Dobrze ci� znowu widzie�!
-Cze��.- parskn��em mimowolnym �miechem.
-Chod�, poka�� ci m�j pok�j.
-O ile jest co pokazywa�.- doda� jego ojciec. Dan spojrza� na niego z oburzeniem i zaprowadzi� mnie na pi�tro.
Jego pok�j okaza� si� by� ca�kiem mi�ym, pomalowanym na ch�odn� ziele� poddaszem, zastawionym sosnowymi meblami. Skromniej, ni� u mnie, ale te� fajnie (jak nie fajniej).
-Chcesz mo�e co� do picia?- zapyta�, zatrzymuj�c si� w p� gestu zamykania drzwi.
-Nie, dzi�ki.
-OK.
Dan zamkn�� drzwi i usiad� na obrotowym krze�le, naprzeciwko swojego ��ka, zas�anego ciemnozielon� kap� z w��czki. Kapa przetykana by�a tu i �wdzie bia�� nici�.
-�adnie tu.- powiedzia�em, udaj�c, �e si� rozgl�dam. -Nie masz ba�aganu…
-Taa…- parskn�� �miechem. -Od kiedy nasza skrzatka zdech�a, sami musimy dba� o porz�dek. Czasami jest to upiorne, ale da si� prze�y�.
-Skrzatka wam zdech�a?- zainteresowa�em si� mimo woli.
-Taa, dwa miesi�ce temu.
-I nie macie nowej?
-Jako� nie. - Dan za�mia� si� z�o�liwie. -Wiesz, to kwestia tego, �e my trzymamy s�u�b� raczej… kr�tko. M�wi�, �e Elma- tak si� nazywa�a skrzatka Rogers�w- zdech�a z przepracowania, ale tak naprawd�, to zdech�a ze staro�ci. Wiesz, by�a jeszcze u moich dziadk�w i par� lat ostatnich u pradziadk�w.
U�miechn��em si� blado. Tak, ciekawe, kiedy nasz Zgredek zdechnie…
Zapad�a chwila milczenia. Nagle przypomnia�em sobie z niemi�ym kujni�ciem w brzuchu, dlaczego tu jestem i wpad�em w fatalny humor. Zastanawia�em si�, czy nie lepiej jednak by�o jecha� z ojcem do Munga, gdy Dan zapyta� ciszej i powa�niej:
-S�uchaj, czy naprawd� twoja mama… spodziewa si� dziecka?
-Naprawd�.-westchn��em z pozoru ci�ko, cho� fakt, w jaki spos�b Dan o to zapyta�, da� mi do zrozumienia, �e nikt tu raczej ze mnie kpi� nie b�dzie.
-Aa. To dlatego by�e� ostatnio w budzie taki przymulony?- zapyta�, ze zrozumieniem kiwaj�c g�ow�.
-Ja przymulony?- oburzy�em si� natychmiast. -Co ty. Mo�e tylko - zm�czony. No, wiesz, matka, to wulkan energii a my z ojcem czasem mamy tego troch� powy�ej uszu.- odpowiedzia�em, beztrosko wyci�gaj�c si� na jego ��ku i patrz�c na sko�ny sufit. Fatalny humor ulatnia� si� niczym od�r z garnka, w kt�rym Zgredek wygotowywa� swoje skarpety (nie �artuj�, to-to naprawd� musia�o wygotowa� swoje… ekhem… ubranie , �eby nadawa�o si� do noszenia! Samo pranie nie wystarczy�o…) -Naprawd� fajny masz ten pok�j.
-Dzi�ki. - odpowiedzia� machinalnie, my�l�c o czym� innym. -A kto� o tym wie?
-Pansy.
-No jasne. Jak mog�em zapyta�.- powiedzia� nieco z�o�liwie. Spojrza�em na niego koso lecz on nadal si� u�miecha�.
-Oj, Draco, nie b�d� mruk, bo ci to nie wychodzi. R�ne kataklizmy si� zdarzaj�, ale ci��a nie jest najgorszym z nich. Sp�jrz na nas: moja starsza siostra w�a�nie przedstawi�a nam swojego narzeczonego i okaza�o si�, �e to jaki� cie�la z Dover. Czaisz? Cie�la z Dover!
-Mo�e to taki zakamuflowany cie�la.- podsun��em. -Wiesz, niby robi swoje, a naprawd� �ledzi char�ak�w i tym podobne…
-Annie te� tak powiedzia�a ojcu.- zachichota�. -�eby� widzia�, jak ch�opak si� zwija�, �eby wyj�� na swojego… bajka!
-Tw�j ojciec pozwoli jej na �lub? Przecie� w ko�cu wyjdzie na jaw, �e to zwyk�y…
-Ch�opaki, przynios�am wam oran�ad�, babcia nalega�a.- drzwi do pokoju otworzy�y si� i do �rodka wesz�a dziewczyna z warkoczem koloru marchwi. W d�oniach trzyma�a tac� z wysokimi szklankami oraz p�katym dzbankiem pe�nymi jasno��tego p�ynu. By�a bardzo podobna do Dana i chyba tylko dlatego pozna�em, �e to musi by� Annie. -By�oby fajnie, gdyby� nie k�apa� dziobem na prawo i lewo o tym, �e Thad nie… no wiesz.- spojrza�a na swojego brata, stawiaj�c tac� na biurku i zarumieni�a si� lekko. -Bo cofn� te dwa galeony, jakie ci obieca�am!- doda�a gro�nie, obejrza�a si� na mnie i wysz�a z pokoju. Dan wytkn�� j�zyk a potem skrzywi� si� do mnie.
-Nie do��, �e wariatka, to jeszcze sk�pa…- powiedzia� z min� m�czennika.. -I dziel tu z tak� pok�j…!
-Przecie� chyba nie gnie�dzicie si� tu we dw�jk�?- zdziwi�em si� i rozejrza�em po pokoju. -My�la�em, �e Annie nie mieszka z wami.
-Bo nie mieszka, ale przyje�d�a na wakacje.- wyja�ni� z niesmakiem Dan. -A jak ona przyje�d�a, to rz�dzi si� jak szara g� i chcia�a mnie st�d wywali�, bo tu ma wi�cej �wiat�a,- potem si� dowiedzia�em, �e Annie jest malark�-ale przez dwa dni darli�my ze sob� koty, a� starzy tego nie wytrzymali i kazali jej zaj�� go�cinny albo wraca� do Dover. M�wi� ci, �wiat staje na g�owie!
-Niez�e masz �ycie tutaj.- stwierdzi�em, �miej�c si� i si�gaj�c po lemoniad�. -Mam nadziej�, �e Laura nie b�dzie tak� j�dz�.
-O, prosz�, widz�, �e ju� zaczynamy akceptowa� istnienie siostrzyczki?- zauwa�y� z dobroduszn� kpin�. Faktycznie, kiedy powt�rzy� mi to, co przed chwil� powiedzia�em, u�wiadomi�em sobie, �e to chyba pierwszy raz, gdy powiedzia�em o siostrze po imieniu i w dodatku tak przychylnie…! Dan ma racj�: �wiat staje na g�owie.

Dan zabra� mnie na przechadzk� po okolicy. Poszli�my do jakiej� spokojnej dzielnicy i strasznie si� nabijali�my z dzieciak�w, kt�re owija�y si� wok� trzepaka i strasznie si� dziwi�y, �e spadaj�, bo my obrzucali�my je ma�ymi kamyczkami, jakimi us�any by� podjazd do willi naprzeciwko.
-Czy wy zawsze musicie dr�czy� te biedne bachory?- us�ysza�em nad sob� znajomy g�os i drgn��em. -I bardzo ci� prosz�, Dan, nie podbieraj mi �wiru z podjazdu, bo ojciec znowu si� w�cieknie i niepotrzebnie st�ucze fili�ank�! Potem matka mi obcina kieszonkowe, bo musi na nowy serwis zbiera�.
-Pansy??- omal nie przewr�ci�em si� ze zdumienia i rado�ci. -Co ty tu robisz, u diaska?
-Ja? Mieszkam tu i dziwi� si� twojej g�upocie. - wzruszy�a ramionami. - Ile razy pisa�e� do mnie pod ten adres, g�uptasie?
Wyszczerzy�em do niej z�by, czuj�c, �e gwa�townie wraca mi (stukrotnie powi�kszony!) dobry humor, takim mozo�em odbudowywany przez Dana.
-Wybacz. Jestem ociemnia�y z wra�enia.
-Aha.- spojrza�a na mnie uwa�nie. -A ty co tu robisz? Domy�lam si�, �e go odwiedzi�e�, - wskaza�a brod� Dana -ale z jakiej okazji?
-Moja matka jest w szpitalu.- powiedzia�em bez za�enowania.
-Rodzi?!- zapyta�a Pansy nieomal bez tchu. Dan za�mia� si� ukradkiem.
-Chyba tak, nie wiem, w nocy zabrali j� ludzie z Munga.- odpowiedzia�em, chc�c jak najszybciej zako�czy� ten temat. Cholernie si� cieszy�em ze spotkania z Pansy i nie chcia�em marnowa� go na omawianie ci��y. -Nie skojarzy�em jako�, �e tak blisko mieszkasz, nie wiem, czemu.
-Jasne.- mrukn�a raz jeszcze, ale u�miechn�a si� po swojemu. -O ile mnie nos nie myli, moja rodzicielka wzi�a si� za pieczenie babeczek. Wejdziecie?
-G�upie pytanie!- zapali� si� Dan. -Z truskawkami czy malinami?
-Nie wiem, chyba z czere�niami… brzmisz jak Crabbe.- parskn�a �miechem i powiod�a nas w g�r� podjazdu. -Tylko jeden warunek: musicie mi pom�c z podlaniem r� z ty�u domu.
Faktycznie, kiedy weszli�my na podjazd Parkinson�w, zobaczy�em p�kat�, jasnozielon� konewk� przy kraw�niku, oddzielaj�cym �wirek od „obramowanego” tujami trawnika.
Ile frajdy mieli�my z obs�ugiwaniem w�a i konewki, tego si� opisa� z pewno�ci� nie da (Pansy ma za s�siad�w mugoli, dlatego musi udawa�, �e nie jest czarownic� i wszystkie domowe oraz ogrodowe prace robi na pokaz r�cznie, zreszt� jej rodzice te�). Wszyscy troje byli�my mokrzy od st�p do g��w a ja dodatkowo mia�em zab�ocone nogawki spodni. Nie przejmowali�my si� tym jednak, bo mieli�my z tym �wietny ubaw - dawno nie czu�em si� tak beztrosko i fajnie. Nie wiem, czy krzaczki dosta�y tyle wody, ile powinny, bo bardziej zaj�ci byli�my oblewaniem siebie wzajem, ale c�… :-P Gdy pani Parkinson wysz�a na taras i zobaczy�a nas, susz�cych si� na deskach niczym na pomo�cie, najpierw wyrazi�a zdumienie par� niespodziewanych go�ci, ale �e nas zna�a, szybko jej uczucia ukierunkowa�y si� na nasz po�a�owania godzien wygl�d. Omal nie upu�ci�a blachy z babeczkami, wo�aj�c:
-Czy�cie zmys�y postradali? Wygl�dacie, jakby�cie sk�pali si� w rzece! Pansy, a tak ci� prosi�am, �eby� uwa�a�a!
-Oj, mamo daj spok�j.- �achn�a si� jej c�rka. -Nic nam nie b�dzie, wyschniemy. Lepiej daj te babeczki, bo Dan zaraz ob�lini pod�og�.
Zgodnie za�miali�my si� pr�cz Dana, kt�ry obrzuci� nas spojrzeniem jednoznacznie �wiadcz�cym o naszym niezdrowym umy�le i podda� si� opiece mamy Pansy. Wyra�nie jej si� spodoba� ciemnow�osy, opalony, roze�miany Dan - wida� to by�o w sposobie, w jaki nak�ada�a mu ciastka, pyta�a o ich smak oraz ofiarowa�a jeszcze raz upranie ciuch�w! Ach, jaka szkoda, �e mnie tak mi�o nie traktowa�a… :-D
Kiedy sko�czyli�my (Dan zrzuci� tylko jedn� babeczk�, gdy pr�bowa� da� mi w nos za nabijanie si� z jego kremowych w�s�w), rozmawiali�my jaki� czas, kryj�c si� w cieniu werandy i patrz�c na harmonijny, geometryczny ogr�d Parkinson�w. Pansy grzecznie zapyta�a tylko o stan mojej mamy i wi�cej nie porusza�a tego tematu, za co by�em jej wdzi�czny. Zamiast tego, m�wi�a du�o o swoich wakacjach i pozwala�a gada� Danowi. Ja siedzia�em, s�ucha�em, pi�em wod� z sokiem malinowym i czu�em, jak od�ywam z ka�d� up�ywaj�c� minut�.
-No, wi�c jak wr�c�, to ju� b�dzie po�owa sierpnia, troch� g�upio, ale mojej matki nie przegadasz.- powiedzia�a, rozk�adaj�c r�ce i zerkn�a na mnie.
-Tak, ale fajnie masz, te� bym chcia� kiedy� do Barcelony jecha�… to musi by� czadowe miejsce.- westchn�� t�sknie Dan, spogl�daj�c z niemniejszym �alem na pusty talerz po ciastkach.
-S�uchajcie, a s�yszeli�cie ju� mo�e, kto b�dzie nas uczy� obrony w tym roku? No, bo Lockiego nie mamy… po tym, jak go ze �wirowa�o do cna spotkanie z Potterem i bazyliszkiem w Komnacie.- zadrwi�a. -Kto tym razem? Mo�e jaki� transwestyta?
(Prawda, zapomnia�em na �mier� napisa�, �e w Komnacie faktycznie by� bazyliszek! Potter wlaz� do �rodka z rudym po tym, jak znik�a tam siostra rudego i wr�cili cali i zdrowi . Wie�� g�osi, �e zaszlachtowali na �mier� bazyliszka a Locki tak si� przej�� podrapan� twarz�, �e oszala�… no i tym sposobem Slytherin ZNOWU przegra� z Gryfonami walk� o puchar dom�w i ZNOWU nie mamy nauczyciela OPCM. Co za fatum jakie�!)
-Nie, to ju� lepiej by by�o: homo.
(Druga rzecz, o kt�rej zapomnia�em napisa�: ostatnio pojawi�a si� seria podejrze� co do orientacji seksualnej niekt�rych urz�dnik�w - oczywi�cie, tak idiotyczny temat m�g� tylko wymy�li� pacan naczelny z �onglera , czyli czo�owego szmat�awca naszego �wiatka i strasznie to si� podoba�o starszym �lizgonom, kt�rzy utkali z tego seri� wrednych kawa��w a m�odsi, czyli my poniek�d, podchwycili�my)
-A powa�nie, to naprawd� ciekawe, kogo Dumbo znajdzie w tym roku.- zacz��em my�le� na g�os. -Jeden facet zgin��, drugi straci� zmys�y… szczerze m�wi�c, powinien mie� problem ze znalezieniem kogo� kompetentnego , ja gdybym si� wstrzyma� na miejscu ewentualnych kandydat�w, gdybym wiedzia�, co si� dzia�o w poprzednich latach.
-No, tak, ale z drugiej strony, on musi kogo� znale��, obrona jest zbyt wa�nym przedmiotem, �eby zrezygnowa� z niego.- Pansy opar�a bron� na pi�ci i spojrza�a ze zmarszczonymi brwiami na zasypany r�owymi kwiatami krzew magnolii. -S�ysza�am, �e kt�ry� z naszych nauczycieli uczy� tego w przesz�o�ci…
-Snape!- wpad� jej w s�owo Dan. Pansy spojrza�a na niego z niesmakiem.
-Co: Snape. Snape uczy� eliksir�w od zawsze, wiesz przecie�.- mrukn�a lecz jaka� jasno��, bij�ca z twarzy Dana kaza�a jej przytrzyma� wzrok na nim. -Ej, dobrze si� czujesz?
-Aaaa!- spojrza�em na niego ze zrozumieniem i pokiwa�em z satysfakcj� g�ow�. -Ty masz �eb, stary, ty masz �eb! Pansy - zacz��em jej wyja�nia�.- wiesz, czego Snape zawsze chcia� naucza�? Obrony. Teraz mamy wolne miejsce, wi�c…
-Faktycznie.- o�ywi�a si� nieco, lecz prawie natychmiast spochmurnia�a. -No, tak, ale kto by wtedy uczy� eliksir�w? Wiecie, mimo wszystko ten przedmiot jest… bardzo wa�ny i Snape naucza go bez w�tpienia fenomenalnie i w�tpi�, �eby Dumbledore chcia�by nagle przenie�� go na stanowisko nauczyciela OPCM.
-Dobra, ale �atwiej jest chyba znale�� utalentowanego nauczyciela eliksir�w ni� obrony, zw�aszcza patrz�c na to, co dzieje si� z nauczycielami na tym stanowisku.- Dan nie da� si� zbi� z tropu. -O ile wiem, Snape naucza w Hogwarcie �adnych par�dziesi�t lat i nigdy nie mia� nawet kataru.
-No, nie wiem…- Pansy waha�a si�. -W sumie, chcia�abym, �eby Snape uczy� obrony i eliksir�w te�… sama nie wiem.
-A ja my�l�, �e jak �adnie si� to wy�o�y Dumblowi, to on musi ust�pi� przed nasz� solidn� argumentacj�, nie ma si�y.
-Draco, z ksi�yca spad�e�?! Przychodzi troje �lizgon�w z drugiego roku i m�wi: ‘Panie dyrektorze, bo my chcieliby�my, �eby profesor Snape naucza� obrony przed czarn� magi�’… kto to kupi?
-No, dobrze, to nie musimy i�� koniecznie my, mo�emy przecie� zrobi� ankiet� w�r�d �lizgon�w, na pewno wszyscy si� zgodz�! Sto czterdzie�ci do trzech!
-Daj spok�j, na pewno nikt nie we�mie tego pod uwag�, zreszt�, mogliby�my to zrobi� dopiero we wrze�niu, a zwracam ci uwag�, �e wtedy nauczyciel ju� b�dzie.
-Mo�e si� nie sprawdzi? Jak to b�dzie taki drugi Lockhart, mo�emy prosi� po semestrze…
-…co� ty, na jeden semestr si� nie opyla, zreszt�, kto wie, mo�e sam odejdzie po roku? Nie pami�tam, czy jakikolwiek nauczyciel obrony wytrzyma� w Hogwarcie d�u�ej, ni� rok.
-No to w przysz�ym roku zrobimy takie co�, no, jak to si� zwie…
-Petycja.
-W�a�nie, u�o�ymy petycj�, zbierzemy podpisy wszystkich z naszego domu i…
-I co? I postraszymy tym Dumbla?
-Oj, dlaczego ty zawsze musisz by� na nie?! Poza tym, je�li zrobimy to odpowiednio wcze�nie, dajmy na to: w maju, zostawimy dyrekcji trzy miesi�ce na rozpatrzenie sprawy, to wystarczy!
-Tak, a po roku Snape b�dzie musia� odej��, skoro jest tak, jak m�wi Pansy i co wtedy? Ani eliksir�w ani obrony!
Tak sprzeczali�my si� jeszcze przez prawie godzin� i nie doszli�my do niczego. Petycja uzyska�a jednak najwi�cej aprobaty ze wszystkich idei wkr�cenia Snape’a w nauczanie pechowego przedmiotu. Znu�eni dyskusj� a tak�e wzmagaj�cym si� upa�em weszli�my do �rodka (dom by� porz�dnie klimatyzowany) i ulokowali�my si� w pokoju Pansy. Tak dotrwali�my do momentu, w kt�rym zegar sk�d� tam wybi� pierwsz�.
-Rany, zapomnia�em, na pierwsz� mia� by� obiad!- zawo�a� Dan.
-Spokojnie, w kwadrans bez problemu wr�cicie.- uspokoi�a nas Pansy.- Odprowadz� was.
W efekcie wszystko przed�u�y�o si� do trzydziestu minut, bowiem Pansy zesz�a powiedzie� mamie, �e zaraz wraca, na co mama kaza�a jej przy okazji wst�pi� do sklepu po co� tam i to troch� trwa�o, to czekanie na ni� itp. Gdy ju� w ko�cu dotarli�my do posiad�o�ci Rogers�w, w progu powita�a nas jadowicie u�miechni�ta Annie.
-O, witam pan�w sp�nialskich.- zachichota�a z�o�liwie. -My�la�e�, �e mo�esz przy�azi�, kiedy chcesz, co?- spojrza�a na brata. -Masz pecha, bo babcia specjalnie si� spieszy�a dla was z obiadem…
-M�drala!- mrukn�� Dan, wytykaj�c jej �yczliwie j�zyk, ale kiedy weszli�my do kuchni, min� mia� niet�g�.
Kuchnia okaza�a si� by� bardzo podobna do naszej, tyle �e tutaj meble by�y w odcieniach zieleni i z�ota, a u nas s� w niebiesko�ciach. Na owalnym, bukowym stole sta� wielki talerz nale�nik�w, posypanych cukrem pudrem i oblanych musem truskawkowym, a przy stole sta�a wysoka, za�ywna kobieta z w�osami wpadaj�cymi w b��kit, u�o�onymi w natapirowane fale. W jej uszach dynda�y kolczyki z czarnych pere�, usta mia�a poci�gni�te rubinow� szmink� a cer� niebywale g�adk� i zadban�. Wygl�da�a po prostu jak starsza dama i bardzo przypomina�a wicesekretarz Ministra. Jednak kiedy przem�wi�a, wyda�o mi si�, �e Annie i Dan mocno przesadzili w z�owr�bnym wizerunku „babci”.
-Dan, z�otko, czy ja nie m�wi�am, �e obiad podam o pierwszej?- zapyta�a �agodnie.
-Tak, przepraszam, babciu, stracili�my up�yw czasu, ale, widzisz, musieli�my pogada� o wa�nych sprawach.- pospieszy� z wyja�nieniem m�j kolega. Prawie mnie roz�mieszy�a jego pokora i niemal�e skrucha. To wygl�da�o zupe�nie tak, jakby ba� si� swojej babci… babci, kt�ra przemawia�a takim �agodnym tonem!
-Ach, tak. No, oczywi�cie, zdarza si�.- powiedzia�a i u�miechn�a si� s�odko. Teraz i ja poczu�em si� nieswojo: jej u�miech by�… drapie�ny. -No, c�, w takim razie, nale�niki b�d� musia�a da� kotu.
-Kotu?- przestraszy� si� Dan. -Ale� nie… my… my zjemy!
-Nie.- odpowiedzia�a bardzo �agodnie babcia. -Nale�niki zje Zefirek… ale skoro czas jest dla ciebie niczym, wyczy�� prosz� jego kuwetk� oraz zaceruj firanki, mamusia b�dzie si� gniewa�a, nie rozumie, �e Zefirek musi straci� energi� i spali� jedzenie, �eby trzyma� lini�.
Poczu�em, �e stanowczo kr�ci mi si� w g�owie. Dan spojrza� na mnie z panik� i cudem powstrzyma� si� od j�kni�cia.
-A… a czy Zefirek b�dzie jad� nale�niki, jak my b�dziemy czy�cili kuwet�?- wyszepta�, prze�ykaj�c �lin�.
-Nie, oczywi�cie, �e nie… przecie� nie wypuszcz� go do ogrodu w tak� pogod�!- babcia Dana oburzy�a si� niemal�e i prawie uwierzy�em, �e za oknem wali �nieg. Co innego bowiem nazwa� mo�na tak� pogod�?! Przecie� nie letni upa�, do kro�set! -Pobiega sobie, biedaczek, po domu, ten chodnik u g�ry bardzo mu odpowiada… a, w�a�nie, m�g�by� go przy okazji odkurzy�.- spojrza�a �askawie na wnuczka i, uj�wszy talerz z pachn�cymi bosko nale�nikami w d�onie, wymaszerowa�a z kuchni, rzucaj�c �piewnie w nasz� stron�: Do roboty, ch�opcy!
Dan j�kn��, jak tylko szata�ska babcia znik�a z horyzontu i spojrza� na mnie wzrokiem jednoznacznie m�wi�cym, �e wpadli�my w �ajno po uszy.
-Powiedz, �e ona nie kaza�a wyczyni� kuwety i chodnika, powiedz, �e to sen!- w jego wzroku widoczna by�a bezdenna rozpacz.
-Ej, stary, nie �am si�, to w ko�cu tylko twoja babcia. Ma kota na punkcie kota, ale poza tym jest ca�kiem r�wna!
Nawet ten kot na punkcie kota go nie roz�mieszy�, zrozumia�em wi�c, �e to nie jest zwyk�a babcia i zwyk�e polecenia.
-Draco, czy ty widzia�e� kiedykolwiek koci� kuwet�?- zapyta� mnie, kiedy wyszli�my z kuchni i poszli�my w g��b mieszkania. -I kota?
-Co za g�upie pytanie, jasne, �e widzia�em! Kiedy� jaka� znajoma rodzic�w chwali�a si� swoim kotem i pokazywa�a nowoczesn� kuwet�, wiem, jak to wygl�da.- wzruszy�em ramionami. -A co?
-A to, �e kuweta Zefirka- skrzywi� si� tak, jakby nazwa� szlam� po imieniu. -jest co najmniej pi�� razy wi�ksza od zwyczajnej, bo zdaniem mojej babci, jej kot cierpi na klaustrofobi� i musi mie� du�o miejsca, nawet na za�atwianie potrzeb fizjologicznych! O legowisku nie wspomn�, babcia zawsze wozi ze sob� antyalergiczn� poduszeczk� z koziej we�ny, specjalnie wyprofilowan�, �eby ca�y kr�gos�up Zefirka odpoczywa�.
Tak, musz� przyzna�, �e to brzmia�o… lepiej, ni� kot na punkcie kot�w. To by�, rozpatruj�c w kategorii kociej, gepard na punkcie kota!
Kuweta Zefirka by�a masakrycznych rozmiar�w. Wyczy�ci� to i wysypa� starannie pachn�cych mi�t� �wirkiem by�o nieoczekiwanym wyzwaniem i zaj�li�my si� tym (by�oby nieuprzejme, gdybym nie pom�g� Danowi) tak porz�dnie, �e gdy co� otar�o si� o moje kolana, wrzasn��em ze strachu i rozsypa�em ca�� torebk� �wirku na dywanie.
-Czego wyjesz?!- wrzasn�� na mnie Dan (przypadkiem szturchn��em go i wpad� prosto w szufelk� z kocimi… no, wiecie). -Szlag by to trafi�, ca�y si� ufajda�em… O, NIE!
Dopiero teraz zobaczy�, �e przy kuwecie sta� kot. Nie byle jaki kot: ca�kiem du�y, zapasiony, bia�y kocur o z�o�liwym wejrzeniu (przysi�gam, �e tak by�o!) i arystokratycznym wyrazie pyska. Nos mia� posmarowany czym� bia�ym (potem si� okaza�o, �e to wazelina, kt�ra mia�a uchroni� nos Zefirka od poparzenia, w razie gdyby wymkn�� si� na dw�r), a futerko mia� tak puszyste i doskonale u�o�one, jakby kto� go przed chwil� uczesa�.
-To jest… Zefirek?- upewni�em si�, patrz�c na Dana, kt�ry w�a�nie stan�� za fotelem i kurczowo trzyma� si� oparcia. Kiwn�� bez s�owa g�ow� i g�o�no prze�kn�� �lin�. Nie mog�em uwierzy� w�asnym oczom, ale on…
-Ty si� boisz tego kota?- zapyta�em, gdy w chwil� p�niej gnali�my na z�amanie karku po schodach w d�, nie bacz�c nawet na poszarpane koszule i liczne zadrapania.
-A ty by� si� nie ba�?- zapyta� i potkn�� si�. Gdybym go nie z�apa� w por�, zlecia�by na sam d�. Uzna�em, �e nie panuje nad sob�, wi�c zarz�dzi�em odpoczynek na p�pi�trze. Dan zwali� si� ci�ko na stopie� i beznadziejni spr�bowa� z��czy� poszarpane mankiety w jedn� ca�o��. Ja spojrza�em tylko na swoje spodnie, wygl�daj�ce jak po przej�ciu przez szatkownic� i rykn��em �miechem. Dos�ownie p�aka�em ze �miechu, przypominaj�c sobie, jak to Zefirek (idealne imi� dla takiego s�odkiego kotka!), wyra�nie rozw�cieczony tym, �e grzebiemy w jego „kibelku” rzuci� si� na nas z pazurami i kie�kami ostrymi jak ig�a. Ca�a walka trwa�a nie d�u�ej ni� pi�tna�cie sekund, ale by�a krwawa i okupiona licznymi szkodami dwojakiej natury. W g�owie mi si� nie mie�ci�o, �e zwiali�my przed kotem i chyba Dan u�wiadomi� sobie ten sam absurd, bo po chwili obaj �miali�my si� jak dwa g�upki.
W takim stanie zasta� nas m�j ojciec, kt�ry w�a�nie pojawi� si� w hallu.

Komentarze:


BrettEnalp
Poniedziałek, 03 Września, 2018, 14:54

wh0cd1410279 <a href=http://ventolinmedicaid.us.org/>ventolin generic</a>

 


KennethDuabe
Środa, 05 Września, 2018, 00:59

wh0cd1410279 <a href=http://levaquin.us.org/>levofloxacin</a>

 


Johne29
Środa, 19 Września, 2018, 14:51

Hey esto es un gran poste. Puedo utilizar una porcin en ella en mi sitio? Por supuesto ligara a su sitio as que la gente podra leer el artculo completo si ella quiso a. Agradece cualquier manera. dfaeeeeeegec

 


Johnd376
Środa, 19 Września, 2018, 14:51

Hahahahahahaha, this politics related YouTube video is actually so comic, I liked it. Thanks in support of sharing this. kcgegcddagdc

 


Smithf909
Środa, 19 Września, 2018, 14:52

My brother recommended I might like this website. He was totally right. This post truly made my day. You cann't imagine simply how much time I had spent for this info! Thanks! gaafgbedddegdeka

 


Johnc481
Czwartek, 20 Września, 2018, 10:14

Maintain the excellent job mate. This web blog publish shows how well you comprehend and know this subject. egfbgbeebbeg

 


Johnk625
Czwartek, 20 Września, 2018, 10:14

Thank you for the auspicious writeup. It in fact was a amusement account it. Look advanced to far added agreeable from you! By the way, how could we communicate? fbfdkecabkec

 


Smithe753
Czwartek, 20 Września, 2018, 10:14

Hello.This post was extremely motivating, especially because I was browsing for thoughts on this subject last Thursday. efcdkageafefekae

 


Johnk670
Piątek, 21 Września, 2018, 10:49

It's perfect time to make some plans for the long run and it is time to be happy. I have learn this publish and if I may I want to suggest you few attentiongrabbing things or advice. Maybe you could write next articles regarding this article. I desire to read even more things about it! bkdbfakgkefe

 


Johne655
Piątek, 21 Września, 2018, 10:49

Neat blog! Is your theme custom made or did you download it from somewhere? A theme like yours with a few simple tweeks would really make my blog jump out. Please let me know where you got your design. Thanks bcafecdbegae

 


Smithd980
Piątek, 21 Września, 2018, 10:49

Very good blog post.Really thank you! Fantastic. cfbecddabegdedda

 


MichaelJed
Środa, 10 Października, 2018, 19:52

wh0cd125320 <a href=http://atenolol.in.net/>atenolol</a>

 


Charlesamutt
Środa, 10 Października, 2018, 20:01

wh0cd125320 <a href=http://tadalafil.bio/>tadalafil</a>

 


MichaelJed
Środa, 10 Października, 2018, 20:03

wh0cd125320 <a href=http://neurontin.icu/>buy neurontin</a>

 


MichaelJed
Środa, 10 Października, 2018, 20:04

wh0cd125320 <a href=http://stratterabest.us.com/>Strattera</a>

 


Charlesamutt
Środa, 10 Października, 2018, 20:15

wh0cd125320 <a href=http://tadalafil.bio/>tadalafil 20mg</a>

 


Charlesamutt
Środa, 10 Października, 2018, 20:17

wh0cd125320 <a href=http://zyban.icu/>zyban</a>

 


MichaelJed
Czwartek, 11 Października, 2018, 00:48

wh0cd125320 <a href=http://atarax.icu/>atarax drug</a>

 


MichaelJed
Czwartek, 11 Października, 2018, 00:56

wh0cd125320 <a href=http://tadalafil.bio/>tadalafil price</a>

 


MichaelJed
Czwartek, 11 Października, 2018, 01:02

wh0cd125320 <a href=http://atenolol.in.net/>tenormin 50 mg</a>

« 1 17 18 19 20 21 22 23 »

Tw�j komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki