Nawet nie wiesz jak się zasmuciłam, gdy uświadomiłam sobie, iż na wakacje zostawiłamcię w Hogwarcie. No, ale i tak nie byłoby, czego opisywać. Hym może tylkoto, że z Joshem staliśmy się przyjaciółmi. Nie wymaga ode mnie tego, abymsię w nim całowała czy coś w tym stylu. Jest ok., kochany z niego chłopak.Spotykaliśmy się, co dziennie, czasami jeszcze z Cho i Elizabeth. Było czadowo...Jakie my tam fazy odstawialiśmy? Byłam naprawdę szczęśliwa.To były naprawdę udane wakacje, ale tylko przez pierwszy miesiąc.
Pod koniec lipca wyjechała Cho następnie Josh, a później Eli. Nudziłam się całymi dniami. Moja mam to widziała, więc w końcu wysłała mnie do ciotki do Paryża na resztę wakacji. Było tam okropnie. Nic nie rozumiałam po francusku. Dziewczyny czasami coś do mnie zagadywał, gdy samotnie siedziałam na ławce w parku, lecz oczywiście...Znajomość języków.... Pisałam do moich przyjaciół codziennie, ale to i tak nie wystarczało. Chciałam już ich spotkać, z nimi porozmawiać. Jedynym plusem tej wyprawy było odwiedzenie
damskiej szkoły Beauxbatons. Szkoła jest piękna, budową przypomina różę,a jej błonia istny cud. Pełno wszędzie kwiatów i drzew owocowych. Lecz i tak osobiście wolę moja szkołę. Do domu z Francji wróciłam 29 sierpnia. Dzień
później udałam się z tatą na ulicę Pokątną uzupełnić zapasy eliksirów, kupić nową szatę, kociołek, rękawice i oczywiście książki. Namówiłam tatę na sowę....
Jest słodziutka. Jest to sowa jarzębata. Jedna z najinteligentniejszych sów. Nazwałam ją Migel. No a wracając Do Roku szkolnego...Doszli nowi uczniowie.
Nie lubię tego harmideru, który robi się zawsze, gdy wracamy do Hogwartu po wakacjach. No, ale jestem szczęśliwa...I zadowolona. I muszę dodać, że
zapomniałam zabrać Migela........