Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Doo!

[ Powrót ]

Niedziela, 21 Grudnia, 2008, 19:10

28. Zimny październik

W zamku robiło się coraz zimniej, na dworze nieustannie lał deszcz, czasem w obecności śniegu, który jednak szybko topniał. Lekcje na zewnątrz to była autentyczna katorga. Zielarstwo jeszcze można było znieść; odbywało się ono w zaparowanych cieplarniach i, choć opary dziwacznych roślin nie należały do przyjemnych, przynajmniej człowiek nie szczękał zębami. Gorzej było z opieką nad magicznymi stworzeniami. Kettleburn był chyba uodporniony całkowicie na niską temperaturę, ale tylko on. My po prostu nie mogliśmy wytrzymać.
-Pokazałby nam salamandry, czy coś…- narzekał Syriusz, opatulając się cieplej szkolnym płaszczem- Przynajmniej byśmy się rozgrzali…
Niestety, wrzesień tego roku należał do jednych z najzimniejszych w historii mego życia. A miało być gorzej, gdyż zbliżał się październik. A z październikiem wraz nasz szlaban.
-Nie martw się!- wystękał przez nos Sev, gdy odwiedziłam go w lazarecie, gdzie leżał z powodu silnego przeziębienia dróg moczowych i ogólnie całego układu odpornościowego- To tylko szlaban. Wiesz co ja przechodzę, gdy idę do toalety?...
Zmienił pozycję na łóżku krzywiąc się z bólu.
-Ciesz się, że obcy nie atakują naszego zamku, to by dopiero było…
-Zawsze znajdziesz jakiś jaśniejszy punk, Sev!- zaśmiałam się- Ale masz rację, życie jest zbyt ulotne. Tylko tyle roboty… W tym roku sumy…
-Tja…- mruknął zblazowany.
Niestety, sytuacja przedstawiała się gorzej. Jakby mało było nienaturalnego mrozu, McGonagall oznajmiła mi, Jamesowi i Remusowi któregoś pięknego dzionka, że szlaban mamy gdzie? Rzecz jasna, na dworze.
-NIEEEEEEEE!!!! AAARRRRGGGGGGGGHHHHHH!!!!!- tak mniej więcej wyglądała reakcja Jamesa, na to co usłyszał.
Lecz niestety: ja, Remus i Rogaś pewnej przeraźliwie zimnej nocy wyszliśmy z zamku i udaliśmy się do chatki gajowego, by odbyć szlaban.
-O nie!- jęknął James- Teraz, gdy będziemy z Hagridem sam na sam, to on mnie stłucze z zemsty na kwaśne jabłuszko. Wiesz, za tamte…
Nie za bardzo wiedziałam, o co mu chodziło, w każdym razie Remus mruknął:
-Nie zrobi tego, nie jest taki. Chyba…
Dobrnęliśmy do chatki, mając nadzieję, że nam nie poodpadają kończyny z zimna, chociaż bym się nie zdziwiła, znajdując nogę Jamesa kolejnego dnia, leżącą sobie, jak gdyby nigdy nic na trawie, czy coś w tym stylu.
Remus zapukał do Hagrida, a ja poczułam uścisk w podbrzuszu. To był stres. Jaki on będzie? Nieczęsto go widywałam, ale wiedziałam, że był bardzo wielki. To, co zobaczyłam, gdy drzwi uchyliły się nagle, trochę mnie uspokoiło, gdyż gajowy był ubrany w różowy, koronkowy fartuch, a przy jego posturze to wyglądało bardzo zabawnie.
-No, rodzeństwo Lupin i Potter. Włazić do środka. Cholibka, to mi się zwaliło tej nocy…- burknął, lecz ja dostrzegłam w jego ledwo widocznych zza kurtyny owłosienia oczkach łagodność, a może nawet i zakłopotanie, czy rodzaj troski.
-Siema, Hagridzie! Jak leci?- zaczął od razu James
-Jakoś…- zagrzmiał- No, to do roboty, mamy jej ździebko…
W izbie byłam pierwszy raz. Z powodu stresu nie rozglądałam się za bardzo, skupiłam się na trzymaniu dłoni Remusa. Udało mi się tylko zakodować, że było tu przyjemnie ciepło i przytulnie, na kominku płonął ogień. Usiedliśmy przy stole, a Hagrid począł krzątać się przy palenisku.
-Herbatki?...- usłyszeliśmy jego tubalny głos
Ścięło mnie z nóg, gdy to usłyszałam, i przez moment zapomniałam, jak się nazywam z tego wszystkiego.
-Tak, poprosimy.- odparł za nas Remus
Przez chwilę nie działo się nic, do moich uszu dochodził jedynie trzask płonącego ognia oraz odgłos upuszczanego przykrywadełka do czajnika.
-Co będziemy dziś robić?- zapytał James udając wielce zainteresowanego tematem.
-Obierać nasiona bety czerwonej.- rozległo się zza pleców olbrzyma.
-Hagridzie, tak w ogóle to jest Meg, siostra Remusa, i moja najlepsza…
-Tak, wiem. Jestem Hagrid, wszyscy mi tak mówią.
Odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
-Mam nadzieje, że twój braciszek nie przysparza ci takich problemów w domu?
-Nie, tylko towarzysze braciszka…- odparłam, starając się by nie zabrzmiało to tak strasznie, jak w rzeczywistości wygląda.
-No tak, Remus to grzeczne chłopaczysko, prawie wcale nie muszę go ganiać, gdy cuś przeskrobie. Ale reszta to niezłe oszołomy… Wejdzie mi taki na grządkę z dynią, z bliżej niewiadomych przyczyn…
James udał skruszonego, a my pochyliliśmy się nad nasionkami bety.
-No dobra, to bierzmy się do roboty, herbatka już się robi…
Zaczęliśmy obierać nasiona, co oczywiście okazało się bardzo żmudną i nudną pracą, ale przynajmniej w ciekawym gronie. Hagrid okazał się kimś zupełnie innym niż mogłabym się spodziewać. Był przede wszystkim bardzo dobrym człowiekiem i naprawdę go polubiłam.
-W tym lesie jest tyle do zrobienia… Co jakiś czas przytrafiają mi się naprawdę ciekawe wypadki. Lubię, to co robię, zwierzęta czasem są lepszym towarzyszem, niż ludzie, oj taak…
-Ciekawe wypadki?- zagadnął Remus- jakiego rodzaju?
-Na przykład dziwne substancje na mchu?- spytałam, gdyż przypomniał mi się nasz spacerek po lesie.
-Właśnie, ostatnio znajduję coś dziwacznego.- zaniepokoił się- Nigdy czegoś takiego… za długi jęzor…
-Hagridzie!- krzyknął z oburzeniem James- Jak możesz! Najpierw robisz nam smaczek…
Jego foch przerwało głośne mruczenie, spod mojej koszuli. Mruczał kotek od Łapy.
Remus i James wymienili pełne rozbawienia spojrzenia, i wybuchnęli szyderczym śmiechem.
-Co?- zdziwiłam się
-Nic…- Remus udał, że nic nie wie, i znów wymienili spojrzenia.
-Wy wiecie, o co chodzi z tym kotem, no nie? Czemu on mruczy?
James poruszał tylko jedną brwią, w górę i w dół, gwiżdżąc przy tym, a Remus pokiwał głową, że mi nie powie. Trudno, dupki. Sama zapytam Syriusza.
-Hagridzie, jak myślisz?- zagadnęłam, postanawiając nie gadać z takimi niedojrzałymi bachorami- Dlaczego nauczyciele poszli do lasu jednej i tej samej nocy?
Hagrid nabrał wody w usta, ale widać było, że coś wie.
-Być może mieli jakieś spotkanie…- mruknął sceptycznie Remus
-Tak, zlot fanatyków Śmierdzących Kalesonów! No, nie dziwię się, że w lesie, gdy nikt nie patrzy…- zawołał z nagłym entuzjazmem James
-Śmierdzące Kalesony?- zmarszczyłam brwi – A co to?
-Kapela magiczna, do której nikt się nie przyznaje, z reguły…- odpowiedział znużonym tonem Remus.- Ha ha, bardzo śmieszne, James.
-Och, wiem, że tego słuchasz, uraziłem twą dumę!- Remus w odwecie cisnął w niego obierkami nasionek.
-Po co tam poszli?- to pytanie wciąż wwiercało mi się w mózg. Hagrid udawał, że nie posiada organów słyszących, i nadal z uporem maniaka obierał swą porcję.
-Być może chcieli uniknąć szpiegowania, podsłuchów?- próbował Remus.
-Wiem!- zawołał James, tonem człowieka, którego olśniło- Postanowili zrobić zbiorową k…
-Dobra, dosyć twoich pomysłów, dziecinko. Myślę, że ich spotkanie miało związek z tym napadem na pociąg…
-Koniec, wystarczy!- huknął nagle gajowy- Nie węszcie, to nie do was należy! Narobicie sobie, cholibka, kłopotów!
Umilkliśmy zatem, lecz ja wciąż nie mogłam zdzierżyć milczenia. Po co tam poszli? I co oznaczała dziwaczna plama na mchu? Dlaczego Hagrid coś ukrywa? No cóż, być może nigdy się nie dowiemy… Nie wszystko da się wytłumaczyć racjonalnie. Nie ma jednak wątpliwości, że odkąd zauważyłam te dwa dziwaczne zjawiska, nie potrafiłam ich wytrząsnąć z pamięci.
***
Na szczęście Prorok Codzienny nie donosił o jakichkolwiek katastrofach. Widać, dziwni sprawcy zaszyli się gdzieś, a szkoła i Anglia zapomniały o przerażającym napadzie sprzed miesiąca. Ale nie ja. Dla mnie to wszystko było bardzo napięte. Dzień za dniem, każdy mógł przynieść coś potwornego. No i któryś w końcu przyniósł, ale nie potworność tego rodzaju, lecz zupełnie inną…
-Proszę o ciszę!- rozległo się podczas sennego śniadania pierwszej październikowej soboty. Głos Dumbledore’ a wyrwał mnie z planowania sobie wolnego czasu na naukę poszczególnych przedmiotów.- Mam do ogłoszenia dwie sprawy. Po pierwsze, zbliża się sezon Quiddicha, a co za tym idzie mecz. Są wolne miejsca w drużynach. Zapisy przyjmują kapitanowie, jakby ktoś chciał. A teraz sprawa numer dwa…
Dumbledore odchrząknął, gdyż jego słowa wywołały falę entuzjazmu. Uśmiechnęłam się do siebie. Były dwa wolne miejsca, z tego co słyszałam, a ja chciałabym być ścigającą, ale by było świetnie!
-Chociaż do Bożego Narodzenia zostało mnóstwo czasu, jednak sami wiecie, jak to jest… Szybko zleci. Tradycją Hogwartu jest organizowana co pięć lat nieco większa uroczystość z tego powodu. Wypada ona w tym roku…
Spojrzałam na twarz podnieconej Alicji, podekscytowanej Lily, przerażonego panicznie Seva, wystraszonych i nieszczęśliwych Huncwotów, niezbyt rozumiejąc, czemu słowa Dumbledore’ a wywołały tak skrajnie różne emocje.
-…Niektórzy z was pamiętają tą sprzed pięciu lat, a ja także jej nie zapomnę, oj nie… To na długo utkwiło w mojej świadomości…
Skrzywił się lekko, a Łapa otrząsnął się z sennej tępoty i zachichotał do ucha Jamesa
-Pamiętasz? Wsypaliśmy mu wtedy do majtek proszku na czyraki…
Pokręciłam głową z politowaniem, a James zaśmiał się.
-Dobre czasy, nasze dowcipy były wtedy tak… niewinne.
-No, teraz są dopiero finezyjne…- szepnął Łapa.
-…w związku z czym w przeddzień ferii odbędzie się bal bożonarodzeniowy…
Wywołało to burzę emocji. Po twarzach niektórych widać było, że bardzo zepsuto im ten dzień, a niektórzy krzyczeli w euforii.
-Bal, słyszałaś?
-Ta suknia w Hogsmeade, wiesz która…
-No, zaprosi cię…
-Tak, ale odlot…
Na mnie nie wywarło to wyjątkowego wrażenia. Zaciekawiona, słuchałam dalej.
-Stroje będziecie mogli sobie kupić w wiosce, nie ma problemu. Jednak przypomnę tym, którzy o tym nie wiedzą, że każdy na bal przychodzi z partnerem do tańca. Chłopcy będą musieli pozapraszać dziewczyny…
Teraz się dopiero zaczął pisk i jęk. Zamurowało mnie. No nie, katastrofa! Nigdzie nie idę! A jak zaprosi mnie jakiś Goyle?! Co za przypał! Kto wpadł na tak idiotyczny pomysł?
Po śniadaniu wszyscy Gryfoni i cała reszta Hogwartczyków udała się w swoją stronę, gdzie kto chciał.
-Co za przypał!- jęczałam do Lily i Seva- W życiu mnie nikt nie zaprosi, skończę z jakimś półidiotą…
-No co ty!- żachnął się, lecz minę miał nietęgą- Masz bardzo interesującą urodę i śliczną twarz. Jest wiele dziewczyn, które tego nie powiedzą o sobie.
Zaczerwieniłam się, jak nie wiem co. Jeszcze nikt mi nie powiedział, że mam śliczną twarz.
-Zresztą- zaczęła Lily, posiadając najlepszy humor z nas wszystkich- Masz do wyboru spośród czterech Huncwotów.
-Jasne! Remus to mój brat, Syriusz pewnie zaprosi Jamesa, James ciebie. A Peter? Jest dla mnie za niski.
-Liczy się wnętrze.- powiedział sarkastycznie Sev
-No, rzeczywiście…
Dobrnęłam do biblioteki, udało nam się odrobić straszliwie ciężką pracę z transmutacji, równie trudną pracę z zaklęć i dość proste zadanie z obrony.
-Słuchajcie, apropos, czy nauczyciel może zaprosić ucznia?- spytała Lily, a jej twarz doskonale dostosowała się kolorem do włosów.
-A co? Chciałabyś żeby cie zaprosił Wilder?- załapał aluzję Sev
-Cicho!- pisnęła, i jeszcze bardziej się speszyła. Ja i Sev zachichotaliśmy.
***
Jeśli nawet myśli o balu odciągnęły mą skołataną łepetynę od rozmyślań o niebezpieczeństwach za murami, to trwało to wyjątkowo krótko.
W pierwszym tygodniu października udało mi się złapać kapitan naszej drużyny, Dorcas, i zapytać, jak się dostać do drużyny.
-Przyjdź na sprawdzian, odbędzie się w piątek.- uśmiechnęła się, odrzucając do tyłu burzę pięknych, kruczych pukli.
Do piątku pozostało mi dwa dni, lecz już odczułam stres związany z eliminacjami. Ciekawe, jak mi pójdzie. Nie pomyślałam nawet, czy wypadałoby poćwiczyć lot na miotle, w końcu nie dosiadałam jej od roku.
Nadszedł wreszcie wyczekiwany dzień. Wstałam w piątek, odczuwając ból w brzuchu i ubrałam się w szkolne szaty, w końcu dziś mamy lekcje. Najbardziej boję się ośmieszenia, pomyślałam, schodząc na dół, na śniadanie, zapominając nawet o Lily.
Trudno było mi cokolwiek przełknąć. Czemu tak się denerwuję? Może po prostu za bardzo mi zależy?...
Trudno było mi posługiwać się spoconymi, lodowatymi dłońmi, ale odczytałam list od rodziców, chowając list do Remusa (akurat była pełnia).
Przez czas trwania lekcji nie potrafiłam się skupić na niczym innym, tylko na quiddichu. Bałam się szyderczości ze strony Huncwotów. A co, jak mnie poniżą na oczach wszystkich? Może i nie są tacy, ale czasem mam wrażenie, że im odbija. No, może nie czasem, cały czas.
Po lekcjach Lily, jako jedyna wiedząca o moich zamiarach, zaciągnęła mnie na błonia, bo bardzo się opierałam, czepiając się dłońmi każdej kamiennej futryny.
-Teraz nie możesz rezygnować, będziesz potem żałować, ale muszę się z tobą mordować- powtarzała wciąż, jak w jakiejś upiornej mantrze.
Nareszcie dowlekli mnie na boisko. Stało tam mnóstwo Gryfonów, tak samo zdeterminowanych, co ja. Lily warknęła przez zęby ”siadam na trybunach, tchórzu”, i odeszła, co przyjęłam z ulgą.
-Dobra!- usłyszałam głos Dorcas- Wiecie, jak obchodzić się z miotłami, więc dosiądźcie ich. To pierwsze zadanie. Komu nie uda się za pierwszym razem, odpada.
Przerażona, wyciągnęłam rękę nad leżącą miotłą i skupiłam się na myśli, że nie jest to tylko zwykły kijek.
-Do mnie!
Miotła natychmiast usłuchała. Z dumą przerzuciłam przez nią nogę, lecz byłam nieliczną szczęściarą. Połowie moich konkurentów się nie udało. Odetchnęłam z ulgą. Może nie będzie tak źle. Tymczasem na boisku zbierała się reszta drużyny. Zauważyłam Syriusza i Jamesa, oni jednak mnie nie widzieli.
-Dobra, ci co odpadli muszą sobie pójść, robi się rozgardiasz!- wrzasnęła Dorcas.- Teraz zróbcie kilka rundek naokoło boiska… Nie, do was mówię, ci co zostali, no!
Była chyba podenerwowana. Ja i cała grupa Gryfonów wystrzeliliśmy w górę na starych, rozklekotanych miotłach. Niektórzy pospadali, inni powpadali na siebie. Ja starałam się trzymać nisko na miotle, byle dalej od tłumów, co na pewno mi pomogło. Konkurenci znów się powykruszali, zostali tylko nieliczni. Zaczęliśmy więc okrążać boisko, co jeszcze bardziej zredukowało ich liczbę. Gdy rundki się zakończyły, przed Dorcas wylądowały tylko cztery osoby, w tym ja.
-Dobrze- mruknęła łagodnie, po czym wrzasnęła- Reszta-WYNOCHA!!!
-Hej, MEGGIE!!!
-O nie…- mruknęłam
-Potter, wiemy że połowa Hogwartu to krewni i znajomi królika, ale opanuj się, bo ich wprawiasz w zażenowanie…- warknęła ostro Dorcas- Dobra, pozostali nieliczni, cztery osoby… Kto się zgłasza na pozycję pałkarza?
Dwie osoby wyraził chęć zostania pałkarzem, Dorcas postanowiła ich pierwszych sprawdzić, więc ja i Kathleen, moja rywalka, wmieszałyśmy się w drużynę. Od razu poczułam czyjś szept w uchu.
-A więc chcesz być ścigającą?- to był Syriusz
-Hej, wiedziałem, że jesteś laska z jajami!- zawołał James i przytulił mnie mocno
-Auu!!! Bo trafię do szpitala, nie do drużyny…
-Ja prędzej…- mruknął z rezygnacją Syriusz- Ten bal mnie dobił, zwariowałem, hehe
-Dlaczego?
-Nie wiem, kogo zaprosić, nie wiem czy w ogóle chcę kogokolwiek zapraszać. Nigdy nie znajdę laski, która by mi odpowiadała… Załamię się i pójdę z Jamesem! Albo z Luniaczkiem, z Petem bym wyglądał jak pedofil.
-A ty, James? Zaprosisz Lily?
-Evans?- skrzywił się, udając obrzydzenie, co mu nie wyszło
-Daj spokój, przecież wiem, że ci się podoba!
-Aż tak bardzo to widać?- zaniepokoił się. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, gdyż sprawdzian pałkarzy dobiegł końca.
-Co, tak krótko?!- zapytała drużyna
-Wiecie, Conroy się nie nadaje, nie umie utrzymać pałki… Zostaje więc Hammersmith…- odparła Dorcas.- Mamy pałkarza, teraz wystarczy tylko znaleźć ścigającego… Dziewczyny?
Ja i Kathleen podeszłyśmy do Dorcas.
-Zagramy sobie mecz. Mamy czterech ścigających… Syriuszu, ty pozostaniesz Gryfonem, ja będę przeciwnikiem. Gotowi? No, to wypuszczam piłki.
Tego momentu bałam się najbardziej. Z całą drużyną znalazłam się z chwilę w powietrzu. Fajnie by było, gdybym mogła tak robić już zawsze.
-Start!- kobiecy głos Dorcas rozdarł lodowate powietrze. Kafel natychmiast wylądował w łapskach Syriusza, a cała drużyna przelała się na koniec boiska, na którym umieszczono bramki.
Gdy tylko znaleźliśmy się dosyć blisko bramek, Syriusz rzucił mi kafla, którego złapałam z lekkim zdumieniem, gdyż łatwiej byłoby mu rzucić do Kathleen. Zamachnęłam się, próbując wbić gola. Obrońca złapał kafla, ale sam rzut był niezły.
-Dobrze, Mary Ann!- usłyszałam głos Dorcas, a Kathleen zacisnęły się szczęki. Mecz znów się rozegrał, a skończył na podobnej sytuacji. Właściwie ja i Syriusz podawaliśmy sobie nieustannie kafla, a Dorcas i Kat, pomimo, że była w naszej drużynie, walczyły o jego zdobycie. Mecz był trudny, nie udało mi się wbić ani jednego gola, natomiast Kat, gdy tylko otrzymywała kafla starała się coś wbić. Udało to jej się aż dwukrotnie.
Gdy wylądowaliśmy, wiedziałam już, że to ona zostanie wzięta do drużyny. Było mi bardzo przykro. Poczułam do Syriusza falę wdzięczności, że chociaż podając mi kafla i ignorując Kat dowiódł, że stanowimy całkiem zgraną drużynę, lecz według mojej opinii, to gole liczą się bardziej, niż zgranie. Jednak miło, że tak bardzo walczył o to, bym to ja zakwalifikowała się do drużyny,.
-Obie byłyście bezkonkurencyjne. Kat w strzelaniu goli, Mary Ann była niezwykle zgrana z drugim ścigającym. Lecz, niestety, może zostać jedna. Wybieram…
Wstrzymaliśmy oddech. Dorcas zmierzyła nas wzrokiem.
-Kathleen…

Komentarze:


Aleksa
Niedziela, 21 Grudnia, 2008, 19:38

Ooo...
Nowa nocia..!
Bardzo GoOd xD

 


gorgie
Poniedziałek, 22 Grudnia, 2008, 11:21

Super nocia tylko dlaczego wstawiłaś ją po tak długim czasie????
No dobra teraz pozytywne myśli fajnie że nocia taka długa a fabuła ciekawa. Ale przez to nie można doczekać się następnej notki:p
Coś mi się zdaje że będzie ona zwiazana z balem więc prosze cię nie daj mi czekać długo:)
na notkę czekam najdalej za tydzień:)

 


Lily
Poniedziałek, 22 Grudnia, 2008, 12:32

Nie nażekaj, że notki są w długich odstępach, bo każdemu brakuje czasu.! xdd.

A co do noci to cuudna ;P
A Mary Ann może zajmie inne miejsce w drużynie :D
Ale przekonam się dopiero w następnej notce ;)

BuUuziakIiI ;* ;))

 


JOANNA
Niedziela, 08 Lutego, 2009, 17:09

to było genialne!!! jak zwykle XD a na samym początku...James reklamuje Syriusza... dawno się tek nie uśmiałam... czekam z niecierpliwością na kolejną nocię...

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki