Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Doo!

[ Powrót ]

Sobota, 26 Grudnia, 2009, 15:35

42. W kociej skórze

Nowa notatka, w pewnym momencie nieco brutalna... Ale trudno, życie.
W przeciągu około dziesięciu następnych rozwinie się wątek, który w moim pamiętniku owszem, występował już kilka razy, jednak nie tak rozwinięty. Na pewno domyślicie się, o jaki podstawowy w literaturze wątek chodzi ;)
Dedykacja dla Syrci, Parvati i parszywka. :)
Do parszywka: pewien wątek, pojawiający się pod koniec notki naprawdę nie ma nic wspólnego z tym, co wczoraj oglądałyśmy! XD


Obudził mnie tępy, pulsujący ból całego ciała. Powoli odzyskiwałam świadomość. Swędził mnie każdy mięsień w naprawdę bolesny sposób.
Nade mną majaczył kolebkowy sufit lazaretu. Co się stało?...
Uniosłam się lekko na posłaniu. Kręgosłup ostro mnie zakłuł, jakby bardzo długo leżał w niewygodnej pozycji. Lędźwiowego odcinka w ogóle nie mogłam podnieść, nawet ciut wyżej. Jakby go nie było…
Leżałam jeszcze trochę, wpatrując się w ciemniejące niebo października w oknie naprzeciw i wsłuchując się w ciszę.
-Och, panno Lupin!- pielęgniarka podbiegła do mnie, gdy tylko zorientowała się, że żyję- Poppy, lekarstwa!
Nowa od tego roku, dość młoda i przestraszona asystentka, podeszła do mnie z tacą i dymiącymi flaszkami. Zerknęła na mnie z troską.
-No, już naprawdę… Wypij to, Lupin!
Obrzydliwe eliksiry w liczbie siedmiu, prawie wywołały u mnie mdłości.
-Który dziś dzień?- spytałam, orientując się, że jedną ręką mogę ruszać, a drugą nie.
-Jest dwudziesty ósmy października…- mruknęła po zastanowieniu.
-Co…?!
-Tak, panno Lupin. Dość długo u nas leżysz. Z dwa dni na pewno tu jeszcze pozostaniesz. Wszystkie kości ci usunęło, oj tak…
Wytrzeszczyłam oczy. Spałam… ponad dwa tygodnie.
-A… A jaki był wynik meczu?- spytałam ostrożnie.
-Ech, coś mi się kojarzy, ze wygrał Hufflepuff.
-Ale myśmy grali ze Slytherinem!
-Ano może…- wzruszyła ramionami- Tak czy owak, ofiar było tyle samo, co zwykle…
I odeszła, mrucząc coś ze zdenerwowaniem. Wbiłam wzrok w sufit. Ominął mnie mecz… Nie wiem, czy kogokolwiek wzięli na moje miejsce, ale w sumie kogoś musieli. Nawet nie mogłam zobaczyć, jak spisało się dwóch nowych członków drużyny: Philip Bell, zaledwie dwunastolatek, który wszedł na miejsce Dorcas, oraz Lukas Steinmann, pałkarz młodszy ode mnie o rok. Wydaje mi się, że jest Żydem, tak na marginesie.
ŁUP!
-PRZEPRASZAM! TE RUSKIE DRZWI!
Słodki świergot Jamesowego głosiku wyrwał mnie z zamyślenia.
-Potter!!! To nie obora!- warknęła Poppy Pomfrey.
-Przepraszam, panno Poppy! Całuję w rączki…
Jakaś szarpanina.
-Zgłupiałeś?!
-Już dawno… Ale przylazłem, jak zwykle, do Meggie!
-Dobra. Co za impertynent…
James nieuchronnie zbliżał się do mnie swym rozbujanym krokiem, a ja szybko udałam, że śpię. Myślałam, że James odwali zaraz jakiś numer w stylu „zobaczymy, czy się obudzi, gdy włożymy jej do nosa tę muchę z podłogi…”, ale nic takiego nie miało miejsca. Usiadł przy mnie bezszelestnie, ujął mnie za rękę, wzdychając raz po raz. Uchyliłam przekornie jedną powiekę.
-Meggie!...- zaśmiał się radośnie, po czym chwycił mnie w pasie i mocno przytulił.
-Auu!- objęłam go sprawną ręką, druga leżała bezwładnie obok prawego boku.
-I jak się czujesz?
-W zasadzie to nic nie czuję.
Odkleił się ode mnie i usiadł na łóżku.
-Przychodziłem tu niemalże co wieczór!- oznajmił z dumą- I nie tylko ja.
-Jak meczyk?
Rogaś spoważniał nieco.
-Hmm… Ślizgoni wcale nie są tacy rozlaźli, jak sądziłem… Był remis, momentalnie wbili nam mnóstwo goli, musiałem przerwać tą szopkę i złapać znicza… Nie doceniłem ich. Mają jakichś nowych i to właśnie oni tak dają czadu. Ich nowy ścigający, Lestrange… Jest rok wyżej, niż my. To ich as w rękawie i tajna broń.
-A jak nasi nowi?
-Steinmann jest bardzo dobry. On i Jack doskonale bronili nas przed tłuczkami. A ten knypek, Philip… Co prawda wyglądał, jakby go prąd kopnął, tak wytrzeszczał oczy ze strachu. Ale jest bardzo szybki i zwinny, co i tak nie dało nam zbyt wiele… Na twoim miejscu obsadziłem tamtą dziewczynę, co z tobą rywalizowała rok temu… Ale, doprawdy, była beznadziejna.
Zrobił zbolałą minę.
-Nie przejmuj się.- ujęłam go za dłoń, by dodać mu otuchy.
-Musimy bardzo się postarać… A jak nie, to zawsze zostaje wyeliminowanie zawadzającego, jak zrobili to z tobą…
-Że co?
-No… Rosier pozbawił cię szkieletu czarną magią. Dumbledore się wściekł i wywalili go z wielkim hukiem, czujesz?!
-O rany… Ale cyrk.
-A tamten tylko się ucieszył i podobno jest już z Voldemortem. Tak słyszałem… Ślizgoni chcieli też capnąć Philipa, ale im tak łatwo nie poszło…- uśmiechnął się mściwie- Nie docenili go… Jeden z nich trafił tu z zaawansowanie pogryzioną ręką.- zarechotał- Oczywiście, żartowałem, nie można ich eliminować, to nieczysta gra… Ale Ślizgoni oberwali od nas, Huncwotów, tak na płaszczyźnie osobistej, nie rywalizacyjnej… Jeszcze raz cię tkną…
Tak więc pierwszy w tym roku mecz przeszedł mi koło nosa.
W szpitalu, w którym leżałam jeszcze cztery dni, odwiedzali mnie znajomi. James, jak zwykle, był bardzo entuzjastycznie nastawiony do otoczenia, Remus bardzo zmizerniał i miał białą cerę od przebytej ostatnio przemiany. Syriusz natomiast dziwnie się poruszał, jakby go coś bolało i ciągle się krzywił. Peter był nieco sfrustrowany faktem zdania jedynie czterech sumów, więc nie tryskał raczej optymizmem.
Severus zrobił się wyjątkowo mrukliwy, a Lily natomiast od wakacji stała się poważniejsza.
Gdy w końcu kości odrosły mi zupełnie, postanowiłam udać się do dormitorium.
Ubrałam się i wyszłam z lazaretu.
Było prawie zupełnie pusto, za oknami słońce dawno zaszło za horyzont. Pod koniec października zawsze o tej godzinie było już ciemno.
W dormitorium nie było nikogo, usiadłam więc na łóżku, nie wiedząc, co robić ze sobą. Normalnie, jakby z Hogwartu wyemigrowali, taka była cisza…
Rozległo się donośne miauknięcie. To Julian wskoczył na moje łóżko i rozwalił się obok mnie, udając traktor. Pogłaskałam jego czarne, lśniące futro, a mruczenie wzmogło się.
-Chciałabym być tobą, by móc pójść tam, gdzie nikt nie może…
Tam, gdzie nikt nie może… Spróbujmy…
Uruchomiłam oczy wyobraźni, a potem mruknęłam w myśli „Animago!” i poczułam dreszczyk emocji.
Dreszczyk przemienił się w swędzenie i łaskotanie. Włosy na przedramionach zjeżyły się i przyciemniły, palce poczęły się kurczyć i grubieć, a loki gwałtownie cofać w stronę głowy. Świat robił się większy, zamazany. Poczułam parcie w okolicach kości ogonowej-coś mi tam wyrosło. Uszy śmiesznie pojechały w górę po całej głowie, kolana odgięły się w drugą stronę, poczułam, że garbię się dziwnie, spadam z łóżka.
Skuliłam się na podłodze, bo stwierdziłam, iż z jakiegoś powodu dopadł mnie strach.
Świat wyglądał groteskowo, patrząc z perspektywy „pod łóżkiem i przy ziemi”. Strzyknęłam wąsami, bo mnie śmiesznie załaskotały.
Całe dormitorium było ciemne i jakby spłaszczone. Stwierdziłam, że przycupnięcie pod łóżkiem i obserwowanie sfitołów kurzu, walających się pod nosem nie jest wcale, ale to wcale ciekawe, toteż majestatycznie wynurzyłam się z mroków.
Och nie! Moja łapka się zabrudziła! Muszę natychmiast coś z tym zrobić…
Usilnie szorowałam się włochatym językiem, dopóki nie osiągnęłam satysfakcjonującego efektu.
Nagle zauważyłam parę ślepi, wystających nad poziom posłania za mną. Cały obiekt osnuty był czerwoną otoczką ciepła. Był to jedyny kolor, jaki widziałam. No tak, Julian mnie usłyszał i teraz obserwuje.
Hmm… Swoją drogą, to niezłe z niego ciacho…
Zeskoczył do mnie i powąchał mój nosek. Potem zaczął donośnie mruczeć i lizać mnie po i uchu, sygnalizując „Kocham cię!”. Fuknęłam więc na niego, by spadał. Co za palant! Tak wyrywać kociaka! Niech najpierw dowiedzie, że jest godnym mnie samcem, a nie od razu tak z grubej rury.
Prychnęłam gniewnie, postawiłam ogon na sztorc i wyszłam z sypialni. Po schodach puściłam się biegiem. Cudownie! Pokonywać Hogwart, jeszcze większy, niż poprzednio, zgrabnymi susami. I do tego bez zmęczenia.
Mijałam co jakiś czas czerwone plamy, obserwujące z zainteresowaniem harce rudo-czarnego kota.
W pełnym biegu wskoczyłam na balustradę schodów w sali wejściowej. Czułam się doskonale. Och, jakie to sympatyczne uczucie być takim zgrabnym, sprawnym, pięknym kotem, jak ja…
Zamruczałam na samą myśl o sobie. Tak, niewątpliwie jestem warta uwagi.
Zeskoczyłam na sam dół, a potem do lochów. Znajdę salon Ślizgonów i wpakuję im się tam! Ale jestem sprytna, ha! Powinszować.
Za zakrętem wpadłam prosto w grupkę pierwszoklasistek.
-Jaki ciu-ciu!!!- wrzasnęły w uwielbieniu, doskonale, że zdają sobie z tego sprawę.
Jednak po chwili moja cenna osoba była dosłownie rozszarpywana przez ręce wielbicielek. Niech przestaną, bo mnie uszkodzą! Co za brak szacunku!
Miauknęłam żałośnie w proteście, lecz po chwili spoczywałam w objęciach jednej z nich i cała kawalkada ruszyła zgodnie w głąb lochów, niosąc mnie, jak bóstwo. Nie podoba mi się to zwisanie szacownym zadkiem w dół, no! Czuję się taka bezbronna!
Nagle do moich uszu dobiegł z odległych partii zamku krzyk.
Korowód nic nie usłyszał, inicjując wciąż straszliwy, zbędny hałas i wrzask. Doprawdy, ludzie są dziwni. Głuche to, czy co?!
Jednym zgrabnym susem wyrwałam się z objęć i szybko pobiegłam w tamtą stronę. Za mną rozległo się donośne „Ooo…!”, pełne rozczarowania.
Znów krzyk. To całkiem niedaleko…
Wpadłam do kompleksu rzadko używanych korytarzy. Przeskoczyłam pięć schodków i jeszcze kilka.
Z jednej z sal, praktycznie zbędnych, wypadła następna czerwona plama. Minęła mnie, obdarzając zdumionym spojrzeniem, po czym odeszła. Wślizgnęłam się przez uchylone drzwi tam, skąd przybyła.
W salce panował bardzo znajomy zapach, który nagle wydał mi się obrzydliwy. W kącie stała czerwona plama. Miała donośny, ciężki oddech. Wlepiłam w nią czujny wzrok. Ciekawe, co zrobi…
Człowiek zawiesił na mnie zdziwiony wzrok. O rany, przecież to…
Schowałam się w kącie, pod biurkiem i pomyślałam „Mary Ann”, skupiając się na prawdziwej tożsamości.
Ręce szybko urosły, nogi wyprostowały się, a szyja wydłużyła. Widziałam znów trójwymiarowy, kolorowy obraz. Oczy, uszy i nos bardzo mnie bolały i zrobiło się do tego przeraźliwie zimno. No tak, nie mam już na sobie futerka.
Już gramoliłam się spod biurka, gdy do komnaty wleciał Castor Black, zmuszając mnie tym samym do powrotu pod nie.
-Już wróciłem!- oznajmił z jakimś niezdrowym entuzjazmem- Dokończymy…
-Widać, że się spieszyłeś…- odparł Syriusz ze znużeniem, opierając się nonszalancko o kamienny filar. Stał przodem do niego, obejmując go. Ręce w nadgarstkach więziły czarne kajdanki, więc nie mógł uciec. Nie miał na sobie nic od pasa w górę. Jego naturalnie śniada cera nabrała niezdrowego, zielonkawego koloru od oświetlenia w komnacie.
-Och, Syriuszu, to dla mnie swego rodzaju rozrywka w te nudne, jesienne wieczory…- uśmiechnął się okropnie.
Syriusz rzucił mu zbuntowane spojrzenie zza filaru.
-Kiedyś pożałujesz…- wycedził, obserwując go z pogardą.
-Do tego czasu pobawię się jeszcze… Jak będziesz grzeczny, to może wypuszczę cię wcześniej, kto wie?
Kiwnął różdżką w dół.
Zawieszony w powietrzu bat, którego wcześniej nie dostrzegłam, smagnął z syczącym świstem nagie plecy. Syriusz zacisnął mocno zęby.
Drugie uderzenie. Do zaciśniętych zębów doszły oczy i pięści.
Trzecie. Łapa mimowolnie jęknął.
Czwarte. Wtulił głowę między ramiona. Boże, to straszne…
Po piątym bat ustał.
-To było chyba już z pięćdziesiąte, starczy na dziś.- powiedział Black, przyglądając się bezlitośnie słaniającemu się prawie z bólu Syriuszowi- Jeszcze dwadzieścia miotnięć i pójdziesz… Dziś byłeś względnie grzeczny.
-Nie…- wydyszał. Różdżka znów kiwnęła w jego stronę.
Kajdanki wykonały nagły rzut do przodu, co zaowocowało silnym rzuceniem Syriusza o kamienny filar. Syknął z bólu, ale znów wyrżnął w kamień. Zaczął się krztusić i słaniać. Nić to nie dało. Trzy uderzenia potem wyglądał już jak na skraju przytomności…
-Stop!
Castor Black rozejrzał się z zaskoczeniem. Stałam przed biurkiem, obserwując go z przerażeniem i obrzydzeniem.
-Co pan robi?!- przeraziłam się.
Syriusz osunął się po filarze na klęczki. Dyszał ciężko, oparł głowę o kamień, zamykając oczy. Po chwili otworzył je i wpatrzył się we mnie.
-Panna Lupin?! Co tu robisz?!- warknął profesor.
-To moja sprawa! Proszę puścić Syriusza, bo dowie się o tym dyrektor.
Black ryknął wariackim śmiechem.
-Bardzo mnie tym wystraszyłaś! Doprawdy, komedia! Myślisz, ze dyrektor ukaże mnie wydaleniem?! On wierzy ślepo, że się nawrócę, czy coś…! Będzie mi jeszcze wdzięczny, że ujarzmię tych czterech wandali!!! Szkółka na tym skorzysta, dziewczynko! Ktoś musi się nimi wreszcie zająć! Jestem do tego zobowiązany, prawda Syriuszu?
Zmierzył go mściwym wzrokiem.
-Proszę puścić Syriusza…- powiedziałam nieco bardziej błagalnym tonem, widząc, że rzeczywiście go to nie ruszyło- Proszę… on…
Popatrzyłam ze współczuciem na Łapę. Tak mi go żal…
Castor Black mierzył mnie uważnym spojrzeniem, zastanawiając się nad tym wszystkim. A potem uśmiechnął się okropnie.
-Lupin, masz szlaban.
-Co?!
-Pstro. Właśnie to, co słyszałaś. Masz szlaban za pyskówkę i nachodzenie spracowanego pedagoga. Ale nie będzie wyglądał tak, jak szlaban twego lubego, tylko…
-To nie jest MÓJ LUBY!!!
-CISZA, JA TERAZ MÓWIĘ!!!- zagrzmiał- Wymyślę ci odpowiednio hmm… „pokorne” zadanie… Zmykaj stąd. Black, zmęczyłeś mnie już, jesteś wolny. Przepracowuję się…
Ledwo zamknęły się za nami drzwi, Syriusz jęknął:
-I na co ci to było?!
-Wystarczy tylko „dziękuję”…- burknęłam.
-Niepotrzebnie tam się pchałaś…- warknął, zarzucając sweter na szanowną główkę- Teraz masz szlaban.
-Uwielbiam ludzi, to takie wdzięczne istoty!- zawołałam ze złością, wlepiając oczy w sufit, po czym szybko oddaliłam się w stronę wyjścia z lochów. Syriusz dogonił mnie parę kroków przed klatką schodową na parter, złapał z przodu za ramiona i zmierzył zezłoszczonym spojrzeniem, krzywiąc się z bólu.
-Słuchaj!- warknął- To co się teraz dzieje… To wojna. MOJA wojna z wujem. I muszę sam sobie poradzić. Zapewne rozumiesz…
-Niewdzięcznik…- szepnęłam ze złością.
-Dziękuję.- cmoknął mnie mocno w czoło i odszedł, cały wciąż wzburzony. Pozostałam zupełnie sama na środku korytarza, wlepiając tępo wzrok w miejsce, gdzie przed chwilą lśniły oczy Syriusza.

***

-No to nie żyjesz. Zamów już dziś jakąś trumnę…
Siedziałam z Jamesem i Peterem przy stoliku w Trzech Miotłach.
-Nawet znam taką jedną firmę pogrzebową.- zagadnął beztrosko James- Nazywa się „Hawajski Wypoczynek”…
Uniosłam brwi.
-Powaga! Mój dzidek korzysta z niej od wieków!- wyszczerzył pogodnie zęby okularnik i upił piwa. Podniosłam wymownie wzrok ku stropowi.
-TE! ROSMERTA, JESZCZE PIWA CHCĘ!- ryknął.
Na szczęście nie dosłyszała.
-Grunt to kultura…- mruknęłam. James wlepił we mnie beznamiętne spojrzenie.
-Coś tak przycichł?- spytał Pet.
-Czekaj, mój mózg musi przetworzyć podane mu informacje. Myśli…
Zajęło to piętnaście sekund, by Jamesa olśniło:
-AHA! W sensie, że to niegrzeczne było, taa?!
-No, tak jakby…
-MADAME ROSMERTO!- zawył, i to dosłownie, bo cały pub zamarł. James wstał, wszedł za ladę, po czym zniknął za nią.
-Potter! Co ty wyprawiasz?!- przeraziła się barmanka, madame Rosmerta. Rozległo się mokre, mlaszczące cmoknięcie.
-NIGDY WIĘCEJ NIE BĘDĘ JUŻ TAKI!- kolejne „CMOK”.
-Ależ… Nie musisz obcałowywać moich butów…
James zerwał się na równe nogi. Nieskazitelnie biały garnitur, jaki nosił, doskonale było widać w mroku pubu. Wyjął kępkę zielska z jakiegoś dzbanka przy ladzie i wręczył Rosmercie.
-To na przeprosiny…
Po czym z pokornie spuszczoną główką wrócił do stolika. Sparaliżowana Rosmerta stała z rozdziawioną buzią, butelką piwa w jednej ręce i ociekającym wodą zielskiem w drugiej.
W pubie znów zrobiło się gwarno.
Podeszłam do lady, by przeprosić ją za ten cyrk.
-Och, ten Potter…- mruknęła Rosmerta, kryjąc uśmieszek.
-Taak. Jest bardzo… labilny.- stwierdziłam.
-Ale jaki zabawny! Będzie mi go brakować za dwa Lata…
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
Nagły, mocny podmuch listopadowego wiatru z hukiem rozwarł drzwi. Pół pubu ucichło, dopóki ktoś nie zamknął drzwi. Kilka listków jednak zginęło pod stopami klientów…
Przeszły mnie ciarki.
-Idzie burza jakaś…- stwierdziła Rosmerta.
-Och, ten listopad.- pokręcił głową chłopak siedzący obok mnie, na oko nieco młodszy, aczkolwiek trudno było jednoznacznie stwierdzić- Co za pogoda… Przez nią ten ponury nastrój.
-Nie tylko pogodę trzeba o to winić.- stwierdziłam.
-Racja. Jestem Wiktor.- uśmiechnął się do mnie.
-Mary Ann.
-A z jakiego domu?
-Z Gryffindoru. A ty?
Zawahał się przez moment.
-Slytherin.
-Naprawdę?- zdumiałam się- Nie kojarzę cię. Jesteś wyjątkowo… kontaktowy, jak na Ślizgona.
-Ech, mam kumpli w innych domach, więc…- wzruszył ramionami- Ile masz lat? Bo ja trzynaście.
Ale zanim zdążyłam odpowiedzieć „Szesnaście”, z prawej dał się słyszeć anielski świergot „MEEEGIEEE!!!”, przypominający krowę na pastwisku.
-To ja już lecę. Pa, Wiktor!
I odeszłam do Jamesa.
-Czego?!
-Zbieramy się.- Rogaś szturchnął Petera i dziarsko zawołał- No, Peter! Już, eins, zwei!
Pet zarzucił na siebie swój szary, nieśmiertelny płaszcz i wyszliśmy na wietrzną ulicę.
-Patrzcie…- szepnęłam i podbiegłam do wystawy naprzeciw. Stali tam, w środku, Remus i Syriusz. Szybko weszliśmy do środka, jak się okazało, magicznej apteki.
-I jest pani pewna, że to zmniejszy ból?- spytał Remus, jak zwykle skromnie ubrany w dżins.
-Tak, kochanie. Pij to po posiłku przez tydzień. Głowa przestanie boleć.- odparła zielarka.
Syriusz w tym czasie slalomował między półkami i przyglądał się specyfikom z wielce chytrą miną. Miał na sobie czarne bojówki i białą koszulę. Szelki od bojówek dyndały sobie luźno przy udach. Przez ramię przewiesił skórzaną, czarną kurtkę.
-Łapa!- James i Peter podeszli do niego.
-Te, Malibu!- parsknął Syriusz do Jamesa, lustrując jego biały garnitur- Fajny gajerek, nie?
-Wypasiony.- mruknęłam, po czym mój wzrok padł na specyficzną fiolkę.
-O, a to jest nowość, moja droga!- zagadnęła wesoło zielarka- Ten eliksir to szampon. Można mieć włosy, jakie się tylko zechce! Długie, krótkie, postawione, rude, zielone…
-Naprawdę?- dotknęłam mych czarno-rudych loków.
-Za jedyne piętnaście sykli!- przytaknęła.
-Nie kupuj tego!- syknął „Malibu”- Moja mama próbowała magicznego szamponu. I wyrósł jej na głowie sfinks egipski z piramidami, w dodatku do góry nogami!
-To jak?- spytała sprzedawczyni.
-Wezmę jedną fiolkę…- mruknęłam, ignorując przestrogę.
-A jakie chcesz mieć włosy, kochanie?
Zastanowiłam się.
-Mogą być takie, jakie są. Byleby były czarne.
Zielarka szepnęła coś do eliksiru, ten rozjaśnił się światłem, po czym wręczyła mi go.
Po udanych zakupach wyszliśmy z apteki. Chłopaki w liczbie trzech szybko gdzieś wyparowali, zostałam sama z Remusem. Objął mnie w pasie, po czym ruszyliśmy wolno główną drogą Hogsmeade.
-Jak tam?- spytał.
-Jakoś. Zrobiło się tak… dziwnie, nieprawdaż?
Zerknęłam na wpół oderwany plakat na jednej ze ścian mijanego budynku. Zniknął kolejny czarodziej…
-Zauważyłem, że Severus trzyma się ciągle tylko Ślizgonów…- zmarszczył brwi.
-Taa… A Lily wyjątkowo zaprzyjaźniła się z Alicją, zatem jestem sama. Mam tylko was.
-Sie masz, Hagridzie!
Bo oto stanął przed nami olbrzymi gajowy. Jego oczy rozjarzyły się względną radością, lecz nie do końca.
-Ech, witaj Remusie, i ty, Mary Ann!...
-Co masz taką zatroskaną minę?- spytałam.
-Szukam jakiegoś solidnego środka na tego niesfornego wampira.
-Wampira?!- krzyknęliśmy naraz.
-Ano.- burknął- Cholibka, taki jeden zadomowił się ostatnio w Lesie i zabija co popadnie…
Remus zerknął na mnie z popłochem.
-Nie wolno wam wchodzić do Lasu, oszołomy!- zagrzmiał Hagrid, a potem począł skubać brodę, wyraźnie zafrasowany- Czosnek by się chyba przydał, bo ja wim… Trzymajta się, dzieciaki!
Pogłaskał nas po głowach, doprowadzając do uduszenia nieomalże, po czym odszedł. Ruszyliśmy dalej, martwiąc się wampirem i setką innych, przykrych spraw.
-POTTER! Możesz mi wyjaśnić, co to jest?!
Naraz odwróciliśmy głowy w lewo. W jednej z mniejszych uliczek stało trzech Huncwotów i McGonagall. Na ścianie budynku raziło w oczy świeżo wymalowane graffiti.
James zerknął niewinnie na swoje krowiaste „POTTER KOCHA LILY EVANS” ze stadem serduszek naokoło.
-Gratuluję. Możesz być z siebie dumny.- rzekła lodowatym tonem.
-Dziękuję. Wiedziałem, że się pani spodoba…- wymamrotał z pokorą, po czym ujął swe białe spodnie w dwa palce po obu stronach i wdzięcznie dygnął z miną skromniachy.
-Zwariowałeś?! Co ty mi tu za farmazony wygadujesz?!
-Słyszałeś panią profesor?! Zlizuj to!- fuknął nań Syriusz, po czym posłał McGonagall przymilny wyszczerz.
-A ty, Black, nie bądź taki znów do przodu!- warknęła, a Syriuszowi spełzł uśmiech z twarzy- Macie szlaban, obydwoje!
-Ja też, pani profesor?!- pisnął Peter.
-PETTIGREW, TY WODOGŁOWY IMBECYLU! MÓWIĘ O NICH! SPRZĄTAĆ MI TO!
I szybko oddaliła się.
-Głupi babsztyl!- fuknął Syriusz i począł zmazywać swe szczytne dzieło, mamrocząc coś do siebie pod wąsem. Zerknęłam na napis:
„ŚWIECĄC PRZYKŁADEM POPRAWIASZ BILANS ENERGETYCZNY KRAJU”

Komentarze:


George
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

I'd like to cancel a cheque <a href=" http://www.robertrathbone.co.uk/index.php/blog ">much Drospirenone Tablets tinker</a> Profit margins, however, are likely to have been squeezed. Uniqlo, the company's biggest brand, saw sales and customer traffic in Japan grow during the second-half at double-digit rates, but spending per customer fell more than 5 percent.

 


Kevin
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

We were at school together <a href=" http://www.sullivans.com.au/facilities/ ">decrepit zithromax 100 approximately opponent</a> By the time he stepped to the plate with a man on first and no outs in the eighth inning, there was no denying the stakes, as his hits were splattered across the Minute Maid jumbotron for all to see. Home run, triple, single. Only a two-bagger's absence tantalizingly teased those awaiting history.

 


Kevin
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

We were at school together <a href=" http://www.sullivans.com.au/facilities/ ">decrepit zithromax 100 approximately opponent</a> By the time he stepped to the plate with a man on first and no outs in the eighth inning, there was no denying the stakes, as his hits were splattered across the Minute Maid jumbotron for all to see. Home run, triple, single. Only a two-bagger's absence tantalizingly teased those awaiting history.

 


Margarito
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

How much were you paid in your last job? <a href=" http://www.sullivans.com.au/tours/ ">shave imperial zithromax azithromycin 500 mg 2 comp ashore</a> “We looked internally and really were faced with the fact that we have a number of young pitchers that we feel would do a nice job for us, but they are running up against inning limits,” general manager Sandy Alderson said.

 


Margarito
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

How much were you paid in your last job? <a href=" http://www.sullivans.com.au/tours/ ">shave imperial zithromax azithromycin 500 mg 2 comp ashore</a> “We looked internally and really were faced with the fact that we have a number of young pitchers that we feel would do a nice job for us, but they are running up against inning limits,” general manager Sandy Alderson said.

 


Brenton
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

Will I get travelling expenses? <a href=" http://www.sullivans.com.au/free-inclusions/ ">perpetual buy azithromycin online cheap rake fringe</a> A senior State Department official said Bashir would "not receive a warm welcome" if he were to travel to the U.N. meeting. The official said Bashir had applied for a visa to attend the opening of the annual U.N. General Assembly.

 


Brenton
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

Will I get travelling expenses? <a href=" http://www.sullivans.com.au/free-inclusions/ ">perpetual buy azithromycin online cheap rake fringe</a> A senior State Department official said Bashir would "not receive a warm welcome" if he were to travel to the U.N. meeting. The official said Bashir had applied for a visa to attend the opening of the annual U.N. General Assembly.

 


Lynwood
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

I hate shopping <a href=" http://www.sullivans.com.au/rooms/ ">communicate buy zithromax no prescription overnight spectacular</a> Authorities say Ahmed was angry and believed his ex-girlfriend's family had been responsible for their breakup and for putting a device in his head, according to a letter found in a van parked near the bank. The letter detailed his plan to take employees hostage and had a list of demands, including safe passage to another country.

 


Lynwood
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

I hate shopping <a href=" http://www.sullivans.com.au/rooms/ ">communicate buy zithromax no prescription overnight spectacular</a> Authorities say Ahmed was angry and believed his ex-girlfriend's family had been responsible for their breakup and for putting a device in his head, according to a letter found in a van parked near the bank. The letter detailed his plan to take employees hostage and had a list of demands, including safe passage to another country.

 


Enrique
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

I never went to university <a href=" http://www.sullivans.com.au/facilities/ ">mass 100 mg zithromax sniff knife</a> Maryland's Insurance Administration, which provided a copyof the letter, declined to make an immediate comment beyond theexplanation of its rate modification decision posted online. Itannounced approved rates on July 26.

 


Enrique
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

I never went to university <a href=" http://www.sullivans.com.au/facilities/ ">mass 100 mg zithromax sniff knife</a> Maryland's Insurance Administration, which provided a copyof the letter, declined to make an immediate comment beyond theexplanation of its rate modification decision posted online. Itannounced approved rates on July 26.

 


Hannah
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

Hold the line, please <a href=" http://www.robertrathbone.co.uk/index.php/blog ">talk lose Purchase Drospirenone larva blot</a> The victims of the disaster were crushed to death on an overcrowded section of terracing at the FA Cup semi-final between Liverpool and Nottingham Forest at Hillsborough, home of Sheffield Wednesday, on April 15, 1989.

 


Hannah
Poniedziałek, 16 Lutego, 2015, 05:25

Hold the line, please <a href=" http://www.robertrathbone.co.uk/index.php/blog ">talk lose Purchase Drospirenone larva blot</a> The victims of the disaster were crushed to death on an overcrowded section of terracing at the FA Cup semi-final between Liverpool and Nottingham Forest at Hillsborough, home of Sheffield Wednesday, on April 15, 1989.

 


Craig
Wtorek, 17 Lutego, 2015, 01:40

An envelope <a href=" http://atecuccod.com/index.php/nyomtatas ">guarantee pay paid loans</a> The mosaic theory of stock-picking is becoming something ofa relic, with computer-driven quantitative trading replacing theneed for knowing whether a company's earnings will be worse orbetter than expected or whether it would be taken over. The useof industry consultants to gather bits of information to buildan investment thesis has also fallen into disgrace withprosecution of traders who used so-called expert networks tobuild investment theses.

 


Craig
Wtorek, 17 Lutego, 2015, 01:40

An envelope <a href=" http://atecuccod.com/index.php/nyomtatas ">guarantee pay paid loans</a> The mosaic theory of stock-picking is becoming something ofa relic, with computer-driven quantitative trading replacing theneed for knowing whether a company's earnings will be worse orbetter than expected or whether it would be taken over. The useof industry consultants to gather bits of information to buildan investment thesis has also fallen into disgrace withprosecution of traders who used so-called expert networks tobuild investment theses.

 


Carroll
Wtorek, 17 Lutego, 2015, 01:41

How many days will it take for the cheque to clear? <a href=" http://atecuccod.com/index.php/kapcsolat ">invest in micro loans</a> "To categorically reject what the House of Representativesand the speaker are doing - and I think he is pretty courageousin what he's doing - in my view is not serving the Americanpeople," McCain said.

 


Carroll
Wtorek, 17 Lutego, 2015, 01:41

How many days will it take for the cheque to clear? <a href=" http://atecuccod.com/index.php/kapcsolat ">invest in micro loans</a> "To categorically reject what the House of Representativesand the speaker are doing - and I think he is pretty courageousin what he's doing - in my view is not serving the Americanpeople," McCain said.

 


Archie
Wtorek, 17 Lutego, 2015, 01:41

Some First Class stamps <a href=" http://atecuccod.com/index.php/kapcsolat ">guaranteed no fax payday loan</a> Women already serve as Anglican bishops in Australia, New Zealand, Canada and the United States, but Anglican churches in many developing countries oppose any female clergy and are working together to shield themselves against such reforms.

 


Archie
Wtorek, 17 Lutego, 2015, 01:41

Some First Class stamps <a href=" http://atecuccod.com/index.php/kapcsolat ">guaranteed no fax payday loan</a> Women already serve as Anglican bishops in Australia, New Zealand, Canada and the United States, but Anglican churches in many developing countries oppose any female clergy and are working together to shield themselves against such reforms.

 


Marquis
Wtorek, 17 Lutego, 2015, 01:41

About a year <a href=" http://atecuccod.com/index.php/nyomtatas ">cash advance boulder colorado</a> But Johnson & Johnson shares rose 0.5 percent to$90.84 after reporting higher-than-expected second-quarterearnings as strong sales of prescription drugs and medicaldevices more than offset anemic growth of its consumer products.

« 1 50 51 52 53 54 55 56 »

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki