Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Doo!

[ Powrót ]

Sobota, 16 Stycznia;, 2010, 16:56

44. ...

OK, wiem, że ta notka może wywołać pewne kontrowersje, ze względu głównie na początek. Jeśli zacznie Was wkurzać-zerknijcie na koniec. Dla tych, co nie chcą poznać od razu fabuły- nie zaglądajcie tam teraz.

Księżyc rzucał swój srebrzysty blask, nieomalże oślepiająco biały, prosto na iskrzący śnieg. Sypki puch wyglądał, jak setki diamentów, porozrzucanych po ziemi z powodu czyjejś nieuwagi. Biała warstwa spoczywała na każdej najmniejszej gałęzi. Co jakiś czas rozlegał się delikatny szelest, gdy tu i ówdzie śnieg zsunął się dyskretnie z drzewa.
Na niebie, czarnym, jak aksamit, widać było wszystkie gwiazdy północnego nieba, Droga Mleczna, bardzo wyrazista, wyglądała, jak smuga nonszalancko rzuconej garści srebrnego kruszcu. Na północnym horyzoncie majaczyły delikatne muśnięcia zielonkawej zorzy. Księżyc, zawieszony po drugiej stronie nieba, wyglądał bardzo blado przy tym wszystkim, zdawał się być niewyobrażalnie maleńki.
Nieco dalej, tam, gdzie kończył się wysoki las poskręcanych ponuro drzew, zaczynał się młody lasek z niskich iglaków. Wszystkie pokryte były niemalże całkowicie diamentowym śniegiem i wyglądały jak armia niskich, garbatych stworów, zamarłych na zawsze w trakcie ruchu istot.
Najdelikatniejszy podmuch wiatru nie ruszył choć jedną iglastą gałązką. Każde drzewko pogrążone było we śnie… Wszystko wydawało się być wieczne…
Nagły ruch strącił lawinę śniegu z jednego z drzewek. Coś bardzo szybko przemierzało niski lasek. Po chwili przystanęło, łapiąc oddech, by odpocząć po dzikiej ucieczce. Jednak wyczuło szybko, że napastnik nie poddał się i jest coraz bliżej…
Z cichym skowytem ruszyło w dalszą ucieczkę. Wystarczy wpaść w ten las, tam na pewno zgubi trop mordercy.
Stwór kluczył między drzewami, oświetlonymi z południa przez księżyc, z północy delikatnym blaskiem zielonej zorzy. Jego łapy zostawiały niezbity dowód spontanicznej trasy na śniegu.
Czuł, że wróg jest zbyt blisko, praktycznie za pierwszym z brzegu drzewem. Nie da się go wykiwać, czy zgubić, już za późno…
Istota raptownie zatrzymała się. Przed nią majaczył ciemny, nieruchomy kształt. Zrobiła szybki odwrót przez prawe ramię. Nie zdążyła jednak dobiec do najbliższego drzewa, gdy coś dosłownie zwaliło ją z nóg. A potem tylko ból i mocne, cichnące z wolna uderzenia przerażonego serca…
Nieznajomy uniósł się i popatrzył z góry na swego śmiertelnego wroga. Parująca krew skapnęła na śnieg, topiąc go i żłobiąc w nim czerwone wgłębienie.
-Jonaszu, to niezbyt roztropnie. Nagrabisz sobie tymi polowaniami…
Wysoki mężczyzna, zawieszony swobodnie w powietrzu, nagle zeskoczył na ziemię. Przypatrywał się stygnącemu ciału z odrazą.
-Krew wilkołaków jest gorzka, bracie.- dodał po chwili.
-Doskonale wiesz, że nie zabijam ich dla pożywienia!- warknął Jonasz- To rasa, którą trzeba eliminować.
-Wilkołaki tak łatwo nie zapominają urazy. Jeżeli wytropią cię, to z pewnością zgotują niesamowite cierpienia.
-Nie boję się tych kudłatych psów!- wrzasnął- Tak łatwo nie można mnie dorwać i wiesz o tym doskonale, Florianie.
Ruszył wolno w stronę, skąd przybył. Florian poszybował za nim.
-Śledziłeś mnie!- warknął po chwili Jonasz.
-Tak, trochę. Wiesz, że matka nie lubi, jak znikasz na parę dni. Jej zdaniem, jesteś taki sam, jak ojciec.
-Jestem na tyle dorosły, że nie potrzebuję pomocy, gdy zabijam. Nikt nie podskoczy takiej bestii, jak ja…
Jego bladą twarz o lodowatym spojrzeniu zmienił szyderczy, władczy uśmiech.
-Przecież wiesz, bracie, że to moja rozrywka. Matka nie powinna mi w niej przeszkadzać- położył nacisk na sformułowanie „nie powinna”.
Florian zerknął nań z ukosa.
-Czasem mnie przerażasz.
-Ciebie?!- Jonasz zaśmiał się piskliwie- Pomyśleć, że ktokolwiek mógłby przestraszyć wampira… Chodź, braciszku, jak pobiegniemy, to dotrzemy do domu w pięć minut…
Oboje rzucili się w stronę domu nieomalże z prędkością światła. Strącali śnieg z licznych drzew, ich pęd unosił drobinki białego puchu w powietrzu, wprawiając go w powolny ruch…
Dopadli do bardzo starych ruin sporej wieży na niewielkiej polance. Rozwalające się, zwietrzałe kamienie, które kiedyś musiały tworzyć solidny mur, leżały porozrzucane i przykryte śniegiem. Ściana zachodnia była najwyższa i najlepiej zachowana, po północnej, w nieco gorszym stanie, piął się martwy bluszcz. Wschodniej ściany, przed którą stali bracia, praktycznie nie było a z południowej niewiele zostało. Jednak w wieży były aż cztery pokoje, mające ściany i sufit. Reszta, na wyższych poziomach albo już dawno nie istniała, albo nie miała sufitu i jakiejś ściany. Resztki świetności strażnicy widać było po czerwonej draperii na wewnętrznej części ściany północnej, tam, gdzie kiedyś musiało być pierwsze piętro. Materiał, niegdyś niezwykle piękny, zwisał smętnie, kołysany delikatnym powiewem, noszący znamiona czasu. Zdawał się śpiewać jakąś smętną pieśń o przemijaniu. Na sąsiedniej ścianie, naprzeciw draperii zachowały się resztki czerwonej boazerii, zaledwie pięć listewek. Na podłodze pierwszego piętra, niczym na straży, stała jakaś osoba.
Dwóch wysokich mężczyzn przekroczyło próg i znaleźli się w najmniejszym pomieszczeniu, niewielkim przedpokoju. Choć świece, płonące w zaśniedziałych kandelabrach dawały niezwykle mętne światło, Jonasz zmrużył oczy ze wstrętem.
Po dwóch stronach widniała para drzwi w ścianie nieco na skos, bowiem wieża była okrągła. Jonasz popatrzył na nogawki swoich spodni od garnituru, który nosił. Natychmiast wyschły.
-Czy myślisz, że to matka stoi na dachu?- zapytał Florian, gdy uczynił to samo.
-Być może to Marina.- wzruszył ramionami Jonasz, przeczesując długimi, białymi palcami czarną, gęstą czuprynę. Niewiele go to szczerze mówiąc obchodziło.
-Co noc, zawsze to samo…
Weszli oboje do pokoju na lewo. Mieściła się tu spora, jak na rozmiary pomieszczenia, biblioteka. Cały pokój miał czerwono-brązowe odcienie na meblach, ścianach, suficie.
Jonasz opadł na jedną z pluszowych, czerwonych puf, Florian rozwalił się na kanapie.
Zerknął na flaszkę bursztynowego płynu, która po chwili sama doń podleciała, a za nią kieliszek z grubo ciosanego kryształu. Sam Florian, po wypiciu sporego haustu napoju założył ręce za swe miodowe, postawione na sztorc siłami natury włosy i wlepił w brata swe oszołomione spojrzenie.
Zawsze, odkąd stał się nieśmiertelną bestią, miał takie oczy i włosy.
-1976, no, prawie ’77.- mruknął czarnowłosy wampir, zanim jego brat zadał pytanie. Odpowiedział mu śmiech.
-Nie lubię, jak czytasz w moich myślach. Nie ufasz mi, co nie?- uśmiechnął się Florian.
-Nikomu nie ufam, zauważ.
-Dziękuję, że chociaż odparłeś na pytanie o rok, jaki mamy. Czyż niedługo nie minie dwusetna rocznica naszej przemiany?
-Być może.- brzmiała chłodna odpowiedź. Jonasza drażniły rozmowy z bratem.
-Już dwieście lat kiszę się w tym miejscu, nie mogę umrzeć ni się zestarzeć… Wieczny dziewiętnastolatek!- parsknął z goryczą Florian, wlepiając niewidzący wzrok w sufit- Wieczny samotnik…
-O czym ty mówisz?!- zaśmiał się Jonasz- Tak jest zdecydowanie lepiej…
Wpatrzył się w swoje blade, długie palce.
-Jestem nieśmiertelny. Niewiarygodnie szybki. Niewiarygodnie niebezpieczny…- szepnął, a oczy zabłyszczały dziką gorączką.
Florian przyjrzał mu się z uwagą.
-Ej, braciszku, to nie miejsce dla ciebie. Nie ma tu prawie żadnych ofiar, poza wilkołakami. Jeżeli chcesz ludzkiej krwi, nie znajdziesz jej tu.
-Właśnie dlatego zmierzam na południe. Ale matka wciąż wścieka się na mnie o te wędrówki. Czegóż ona chce?! To północna Norwegia, muszę zmierzać na południe… Kiedyś odejdę, będę polować na ludzi.
-Jak chcesz. Dla mnie to ohydne.- Florian zmarszczył brwi, po czym dodał szeptem- Przeklinam dzień, w którym stałem się tym czymś…
Jonasz uśmiechnął się drwiąco. Florian nie potrafił znieść w tej chwili jego obecności, obecności tej krwawej bestii, która wyśmiewała jego delikatność i odrazę do wampiryzmu. Uniósł się z kanapy i wylewitował leniwie na plecach z pokoju tam, gdzie jeszcze nie był tej nocy: do samego serca wieży. Było to już trzecie z czterech pomieszczeń, przez które przeszedł. Znajdowały się tu kręte stopnie na ścianie, z których i tak nigdy nie korzystał. Podleciał prosto ku niewielkiemu wyjściu na niegdysiejsze pierwsze piętro. Przeraźliwe zimno norweskiej nocy uderzyło w jego policzki, lecz nic nie poczuł, jak zwykle zresztą. Wolno, wciąż unosząc się kilka cali nad podłożem poszybował w pionowej postawie do stojącej na dachu kobiety. Wpatrywała się z uporem w południowe niebo.
-Nie ma go jeszcze. Miał powrócić dwa dni temu…- szepnęła kobieta. Kasztanowe włosy przechodzące w heban, poskręcane w łagodne fale na końcach owiewały jej ramiona.
-Matko, jestem pewien, że wszystko w porządku. Nieraz szmat czasu go nie było, spóźnił się raz rok, pamiętasz?
Jej srebrne oczy spoczęły na bladej, oszołomionej twarzy najmłodszego dziecka.
Florian pomyślał, że jest piękna. Zawsze nazywał ją „Panią Zimą”, gdy tylko był młodszy. Miała białą cerę i piękne rysy, nawet jak na czterdziestoczteroletnią kobietę. Myślał, że to może i dobrze, że została pogryziona. Jej twarz już na zawsze pozostanie zakonserwowana i chroniona przed zdradzieckim upływem czasu…
-Florianie…- szepnęła kobieta i musnęła bladą ręką policzek syna. Razem wpatrzyli się w południowy horyzont i księżyc, zawieszony nad nim. Zadął potężny wiatr, nadeszła śnieżyca i lodowa zamieć…
Jonasz przeszedł przez niewielki przedpokój, po czym wszedł do jadalni. Był to zdecydowanie największy z pokojów, zajmował prawie połowę wieży. W kształcie półksiężyca, jego ściany były gładkie, brunatne, na środku stał dębowy, wyszorowany stół i kilka miękkich, obitych pluszem foteli. Na blacie stał złoty świecznik z sześcioma świecami. Jonasz zakrył dłonią ich blask i rozejrzał się.
W ścianach tkwiły pionowe, głębokie i długie wnęki, jak gdyby półki, każda zasłonięta grubą, czerwoną zasłoną. Doskonale wiedział, że znajdowały się w nich dębowe trumny. Łącznie w całej jadalni było ich pięć.
-Marina?- zapytał na tyle głośno, by przekrzyczeć świsty wiatru dobiegające z zewnątrz.
-Taa?- rozległ się kobiecy głos i z jednej wnęki wyłoniła się jego właścicielka, na oko dwudziestoparoletnia. Miała włosy takie, jak jej matka i była do niej niezwykle podobna.- Musisz zawsze przeszkadzać mi w regeneracji?
-Regeneruj się w dzień.- warknął.
-Nie mam co robić teraz, nudzi mi się. Poza tym, tylko ty masz tak zaawansowaną fotofobię, że nie możesz funkcjonować nawet w bladym świetle słonecznym. Ja nie muszę tu sterczeć w dzień.
-Nie bądź taka znów zgryźliwa.- mruknął- Chciałem się przekonać, czy to ty sterczysz znów na tym dachu, czy nasza matka…
-Oczywiście, że ona.- Marina podeszła wolnym krokiem do jednego z foteli i opadła na niego, po czym westchnęła- Dłuży mi się to czekanie na ojca.
-Poradzimy sobie i bez niego.- warknął ciemnowłosy wampir.
-Czy ty coś sugerujesz?- spytała wyniośle, bawiąc się rozwidlonym rękawem sukni.
-Mam pewne przeczucia, ale to nie teraz… I nie waż mi się czytać w myślach! Chcę chociaż myśli zachować dla siebie!
-Dobrze, nie irytuj się, bo coś spalisz.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Florian.
-Czy matka łaskawie raczy zejść z dachu w tym stuleciu?- zapytał Jonasz ze znużeniem.
-Jesteś okrutny…- wymamrotała z zimną furią Marina.
-Tak, zaraz zejdzie, byśmy mogli zjeść obiad przed świtem.- objaśnił Florian, po czym opadł na fotel niedaleko siostry.
Na zewnątrz rozpętała się prawdziwa burza śnieżna. Kobieta, stojąca na straży postanowiła zejść, by móc pobyć choć trochę z drogimi jej osobami. Śnieg, niczym sypkie diamenty owiał jej smukłą postać stojącą na wieży, poderwał jej delikatne loki do góry. Ruszyła w kierunku zejścia na sam dół.
Diano…! Diano…!
Co…?
Diano…!
-No co ty. Jeżeli wyruszysz, to gdzie schowasz się na czas trwania dnia?- Florian przeczesał włosy, jeszcze bardziej stawiając je do góry.- Przecież ty, Jonaszu, nie wytrzymałbyś w dzień.
-Wynajdę jakąś norę w lesie, czy coś.- warknął- Zjem mieszkańców i już.
-Taa, jasne. Może wilkołaczą norę?- zadrwił miodowowłosy wampir.
Marina zawtórowała bratu, gdy ten roześmiał się perliście. Ciemne brwi Jonasza zbiegły się w jedną krechę ze złości.
W tym momencie drzwi jadalni rozwarły się z hukiem. Włosy matki, porozsypywane w nieładzie na głowie, jej zaróżowiona twarz, rozgorączkowane spojrzenie i potworny grymas wściekłości i bólu sprawiły, że cała trójka skuliła się w sobie.
-Zginął…- wycedziła, raniąc ze złości własne wargi długimi kłami. Krew pociekła po brodzie. Po czym wrzasnęła, zawyła, targana piekielną furią.
TRZASK! Jedna z trumien wyleciała z hukiem z wnęki i rąbnęła o ścianę naprzeciw. Stół, przy którym siedziało rodzeństwo podleciał do góry, wyrżnął w sufit i począł zataczać dzikie kręgi pod stropem. Krzesło, na którym siedziała Marina, podjechało pod samą ścianę i uderzyło o nią z łoskotem. Wampirzyca nie zaprotestowała, ściskana paraliżem z szoku.
-NIE ŻYJE!!! ON NIE ŻYJE!!!- matka poderwała się do góry, sama ze złości wyczyniając różne akrobacje na ścianach, suficie, krzesłach, nie mogąc zapanować nad własnym ciałem…
Florian złapał się za szyję i począł się krztusić…

I właśnie w tym momencie zaczęłam odzyskiwać przytomność…




1) Naprawdę, nie czytałam "Zmierzchu". Nie zainspirował mnie również w żaden sposób film.
2) Jest to jeden z pierwszych wątków, jaki chciałam wprowadzić w tym pamiętniku. Chyba nawet pierwszy, konkretny wątek, jaki wpadł mi do głowy (m.in. za sprawą pamiętnika Julii Darkness, tak trochę).
3) Wampiry i wilkołaki naprawdę są odwiecznymi wrogami. Nie jest to tylko wymysł autorki "Zmierzchu".
4) Umiejętności wampirów z sagi wyżej wymienionej są im często przypisywane w różnych źródłach (m.in. szybkie bieganie, czytanie w myślach), nie występują jedynie w sadze.
Vanesso, Dziewczyna bez odbicia nie miała nic wspólnego z Wiktorem, bo pochodziła od Voldemorta.
To tyle. Za dwa tygodnie następny odcinek.

Komentarze:


Olii.xd
Sobota, 16 Stycznia;, 2010, 19:56

świetne .! ;**

 


Syrcia
Niedziela, 17 Stycznia;, 2010, 04:14

Hmm... Nie bardzo rozumiem, skąd owy tekst, ale pewno później się dowiem. Mary Ann też ma być wampirem?... A co z Remim? : P
A ten Łapuś na tle księżyca... Mmm... ; )
Tak, tak. Skoro dodaję ten komentarz, to owszem, odzyskałam komputer. Poprzednie notki też przeczytałam.
Odnośnie szlabany Łapulki... Wyobrażałam go sobie niemal identycznie. Serio!...
Niedługo pewnie też dodam u siebie. Tak, czekam na wenę i zapał. Ostatnio nie mam ochoty na nic, na nic. Mogłabym godzinami leżeć i wpatrywać się w sufit, słuchając rzewnych piosenek Jacksona. Są takie piękne, on je tak cudownie miękko śpiewa...
No cóż... Powiadomię cię, jak dodam wpis. Pozdrawiam i weny życzę ; *

 


Syrcia
Niedziela, 17 Stycznia;, 2010, 06:40

...Kopniak weny. Dopiero co dodałam notkę. Zapraszam^^ Zadedykowana m.in Tobie ; )

 


Aleksa
Poniedziałek, 18 Stycznia;, 2010, 11:26

Faktycznie takie, troche wyrwane z kontekstu, ale pewnie w nastepnej notce wszystko sie wyjasni..
W sumie, to nie powiedzialabym, ze to jest bardzo podobne do 'Zmierzchu'.. Moze tylko te'wampirze dary'..
Bardzo mi sie podobalo ;d
czekam na nastepna i weny zycze :*

 


Alice
Poniedziałek, 18 Stycznia;, 2010, 16:54

Mała odmiana :)
Bardzo interesujący wpis.
Zastanawiam się co będzie z Meg, ale ufam że twoja wersja będzie świetna.
Życze weny i pozdrawiam

 


Syrcia
Sobota, 23 Stycznia;, 2010, 11:15

A ja dodałam notkę u Huncwotów... ; ) Zapraszam^^

 


Syrcia
Sobota, 23 Stycznia;, 2010, 16:13

Tak, u mnie również wróciło na stary wygląd. Mi to nie przeszkadza, byle strona działała poprawnie... I dzięki za komentarz ; )
A imię Hikaru może znasz z anime Ouran High School Host Club? ^^ Hikaru to brat-bliźniak Kaoru, strasznie obnosili się ze swą "braterską", aczkolwiek podchodzącą pod lekki homoseksualizm miłością. Może stąd kojarzysz?

 


Syrcua
Niedziela, 24 Stycznia;, 2010, 17:45

Tak, tak, jeśli mówisz o Haruhi to mam na myśli to anime :D

 


Syrcia
Poniedziałek, 25 Stycznia;, 2010, 22:24

Do czytania?... Ja oglądam O_o...
I zapraszam do Lunatyka. Dopiero co dodałam notkę ; )

 


parszywek
Czwartek, 28 Stycznia;, 2010, 13:50

Hm.. rozumiem, że to była jakaś wizja Mary Ann podczas ugryzienia? Tzn. może faktycznie trochę przypomina zmierzch ale wierzę Ci, iż pomysł ten powstał w Twojej głowinie, a nie w tej babki od sagi. podobał mi się opis śniegu, drzew oraz ucieczki wilkołaka. bardzo klimatyczny! A czy tych dwóch jest prawdziwymi synami swojej matki, czy przybranymi? bo z tego co mówił ten z czupryną to zostali przemieni, czyli nie urodzili się tacy. Lubię ten wampirowy wątek.. ta ich stałość i tajemniczość:) pozdr:* (odezwij się!)

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki