mam nadzieję, że się spodoba, zwłaszcza druga część!
Nadszedł grudzień, kładąc się bielą na górach, pagórkach i dolinach. W tym roku Nicholasowi było wyjątkowo zimno, nawet zawiniętemu w szalik, płaszcz, rękawiczki i całą resztę tak ściśle, że dziwił się, iż jeszcze nie wylał się przez rękawy, kołnierz i pozostałe wywietrzniki w jego ubiorze niczym pasta do zębów z tubki.
Hogsmeade, jak zwykle, oblepione było śniegiem i zdjęciami ojca w równej ilości. Czternastolatek nawet zaczął się zastanawiać, czy więcej widzi białego puchu czy szarych mord, ale jeszcze bardziej go to przygnębiło. Pokuśtykał więc przed siebie, omijając z premedytacją duże skupiska ludzi, typu Trzy Miotły czy Miodowe Królestwo. Cały czas miał wrażenie, że ludzie go o coś oskarżają, podejrzewają. W końcu ktoś kiedyś musi zauważyć analogię nazwisk, wysnuć tezę, ślęczeć nad nią, marnując kilka godzin swego jakże cennego życia…
Usiadł spokojnie na skraju lasu w miejscu, gdzie prawie nikt z uczniów się nie zapuszczał. Zanurzył się w pięknej, cichej i spokojnej bieli, wyciszającej wszystko naokoło i wewnątrz niego. Był sam, nareszcie… Zero huku, zero wrzasku, trzeszczących zbroi, skwierczącego o byle co Filcha…
Rozejrzał się z niepokojem po lesie. Nie, nikogo nie było… Przez chwilę miał nieodparte wrażenie, że ktoś go obserwował, ale zrelaksował się szybko: to tylko zwidy.
Ze smutkiem wpatrzył się w szare niebo, tęskniąc za czymś dalekim i nieuchwytnym. Gdyby wreszcie miał swój rower, mógłby odlecieć, zostawiając wszystko i wszystkich. Właśnie w kierunku tego nieba, tylko wybrałby inną porę. Maj, zachód słońca po pięknym, słonecznym dniu. I obserwując pod sobą złocony blaskiem świat, polecieć hen, daleko, w kierunku tej złotej gwiazdy i dalej…
Poczuł, że ktoś delikatnie usiadł na kamieniu obok i przysunął się bardzo blisko, opierając o niego bokiem. Westchnął nieznacznie i przeniósł zbolałe spojrzenie na Tamarę.
– Martwiłam się – szepnęła. – Opuściłeś zamek taki markotny…
– Tak – Nicholas wbił wzrok w swoje dłonie w okropnych rękawiczkach. – Smutno mi jakoś…
– Chodzi o twojego ojca?
– Sam nie wiem… Pewnie w jakiejś części tak, ale jest wiele rzeczy, które mnie przybijają. Chciałem pobyć trochę sam, w ciszy, wyizolowany… Tak dla zdrowia. Wszyscy mnie wkurzają.
– Oj, przepraszam, nie chcesz mnie tu? – Tamara zerwała się z zakłopotaniem.
– Chcę, daj spokój – Nicholas popatrzył na nią z politowaniem. – Ty nie jesteś WSZYSCY.
– No więc, o co chodzi? – Tamara usiadła i przysunęła się bliżej.
– Jestem pozbawiony sensu istnienia – mruknął niechętnie czternastolatek. – Czuję, że wszystko prowadzi do rozczarowania w życiu, do bezsensownego cierpienia… Ojciec mnie zawiódł. Myślałem, że jest wspaniałym człowiekiem, potem byłem przekonany, że należy już do przeszłości i nikt nigdy nie będzie mnie oceniał przez pryzmat tego, co on zrobił. Że nikogo nie interesuje ten gnijący w piekle zwyrodnialec, a tu się okazuje, że on z tego piekła powrócił… Zrozum, jak bardzo się boję, że to zniszczy mi życie. Z pewnością będę oceniany, niech się tylko ludzie dowiedzą… Rozczarowany jestem tym, że nigdy nie odważę się umówić z Cho, zrobić czegokolwiek, żeby na mnie spojrzała, moje przypadłości są dla mnie tak potwornie blokujące…
– Po prostu do niej podejdź i porozmawiaj, odważ się! – zachęciła go Tamara. – Jesteś facetem!
– Jasne – burknął Nicholas. – Jak mam to niby zrobić, jak sam nie wierzę w powodzenie takiego czegoś? Idąc do Cho bym był tak żałosny, bo moja mina wyrażałby właśnie to, co myślę o sobie samym. Już to widzę: „Yyy… Cho, umówimy się gdzieś? To znaczy… Ty i ja… Eee… Jak chcesz, oczywiście, nie musisz… Wiem, przepraszam, że jestem… Yyy, no nie ma sprawy, skoro nie…”.
– Nicholas! Przestań! Odważ się, pokonaj siebie samego! Jakbyś kogoś miał, może byś był pogodniejszy? – zawołała Tamara z pasją. – Miłość by ci pomogła!
– Daj spokój… – otworzył szeroko oczy Nicholas.
– Nie, nie dam! – szesnastolatka zniżyła głos groźnie. – Wiesz, jak wiele osób by oddało wszystko za trwałą rodzinę, miłość? Za rodziców, za dzieci, za drugą połowę… Bardzo często spotyka się osoby, które może i nie są super w jakichś osiągnięciach, ale są otoczone miłością! I one zawsze są szczęśliwsze niż ci, którzy tej miłości nie mają, ale osiągają wiele!
– Możliwe… Ja i tak nigdy nie będę miał rodziny i miłości…
– Dlaczego?
– Bo… – Nicholas speszył się, po czym odzyskał rezon – Bo tak! Bo pewnie sobie nie znajdę…
– Nie rozśmieszaj mnie!
– Nie rozśmieszam! – czternastolatek poderwał się z kamienia ze złością. – Wyobraź sobie, że jestem mało zabawny, mimo, że wszyscy się ze mnie śmieją! A ja mam dość bycia pośmiewiskiem! Traktuj poważnie to, co ci mówię! Jak mówię, że nie będę miał, to wiem co mówię! Może jest konkretny powód?! Może celowo tak powiedziałem!?
– Przepraszam, ja nie chciałam… – Tamara wpatrywała się w niego ze strachem.
Nicholas wydał ryk gniewu i frustracji gdzieś w powietrze. Jaki sens ma umawianie się z Cho czy kimkolwiek innym, skoro za kilka lat umrze?! Po cholerę ma się starać w szkole, jeśli i tak nie ma przyszłości dla trupa?! Dlaczego się po prostu nie położyć i nie umrzeć?! Jak może żyć, jeśli nie może mieć jednego poważniejszego marzenia?! Najwyraźniej niektóre przywileje nie są dla niego… I teraz jeszcze ten człowiek raczył dać o sobie znać i łaskawie zwiał z Azkabanu!…
Nicholas opadł na kamień, czując niebezpiecznie piekące oczy. Zdusił na szczęście szloch i łzy w sobie. Oparł głowę na dłoniach i zapatrzył się w ośnieżoną ziemię. Poczuł, że Tamara położyła mu dłoń na ramieniu. Wyczuł prawie, że patrzy na niego z troską.
– Co się dzieje? – zapytała spokojnie, ale ze zmartwieniem. – Dlaczego tak powiedziałeś?
– Nie chcę o tym teraz rozmawiać. Nie teraz. Jeszcze nie czas.
– Dlaczego?
– Bo to mój największy sekret. Nie mam pojęcia, jak mogłabyś zareagować – uniósł brwi Nicholas. – To bardzo… mroczny sekret. Mam ich jeszcze parę w zanadrzu, ale ten jest… szczególny.
– Myślałam, że dzielimy się sekretami… – chłopiec poczuł, że zranił tym Tamarę. Odwrócił się do niej i złapał dla pokrzepienia za dłoń, uśmiechając blado:
– Może kiedyś ci powiem. Przecież przyjaźnimy się dopiero od dwóch lat! Ja wiem, że powinienem, ale… Bardzo cenię sobie margines indywidualności i samotni. Nie wiem, czy umiem być przed kimś przezroczysty, nagi. Poza tym, to nawet nie wiem, czy ten sekret mi cię teraz nie zabierze. Myślę, że to możliwe. Jesteś mi tu najbliższa i nie chcę cię stracić.
– A cóż by innego, jak nie Syriusz Black, moja kochana? Chyba już słyszałaś, co się stało w szkole w Noc Duchów?
– Słyszałam jakieś pogłoski – stwierdziła madame Rosmerta, której Rosemary się przyglądała.
– Rozgadałeś o tym wszystkim w pubie, Hagridzie? – spytała McGonagall.
– Myśli pan, ministrze, że Black wciąż jest w okolicy?
– Jestem tego pewny.
Rosemary wbiła wzrok w swój cynowy kufel, napełniony w połowie kremowym piwem. Zacisnęła dłonie na naczyniu. Czuła, jak zalewa ją złości. Harry, siedzący pod stołem, poruszył się niespokojnie, ale w takim gwarze, jaki obecnie panował w Trzech Miotłach, nie było słychać ni widać Pottera.
– … Niedawno rozmawiałem z paroma. Są wściekli na Dumbledore'a, bo nie pozwala im wchodzić na teren szkoły – Rosemary wróciła do podsłuchiwania rozmowy.
– Całkowicie się z nim zgadzam – oznajmiła McGonagall. – Jak mielibyśmy prowadzić lekcje, gdyby te potwory latały wokół zamku?
– Nie zapominajmy jednak że są tutaj, aby nas wszystkich chronić przed czymś o wiele gorszym… Dobrze wiemy, na co stać tego Blacka…
– Ja tam wciąż nie mogę w to uwierzyć – rzekła Rosmerta. – Syriusz Black to chyba ostatnia z osób, które bym posądziła o przejście na stronę Ciemności… Przecież pamiętam go, jak był chłopcem, uczył się tu, w Hogwarcie. Gdyby mi wtedy ktoś powiedział, co z niego wyrośnie, uznałabym, że wypił za dużo miodu.
Rosemary zadzwoniło w uszach i poczuła ukłucie niechcianego żalu.
– Nie znasz nawet połowy prawdy, Rosmerto. Mało kto wie o najgorszym.
– O najgorszym? O czymś gorszym od zamordowania tych wszystkich biedaków?
– Z całą pewnością.
– Nie mogę w to uwierzyć. Co jeszcze może być gorszego?
– Mówisz, że pamiętasz go z Hogwartu, Rosmerto – wtrąciła McGonagall. – A pamiętasz, kto był jego najlepszym przyjacielem?
Rosemary zamarła. O nie, o nie, tylko nie to…
– Oczywiście. Zawsze wszędzie chodzili razem, prawda? Ile razy tutaj zachodzili… Ooch, ale mnie rozśmieszali! Nierozłączna para, Syriusz Black i James Potter!
Pod stołem rozległ się trzask upuszczonego kufla. Rosemary poczerwieniała ze wstydu. Jeszcze nie wszystko stracone, Harry nie wie, że Black jest jej ojcem chrzestnym…
– Black i Potter. Przywódcy tej małej bandy. Obaj bardzo bystrzy, oczywiście… wyjątkowo bystrzy… ale chyba nigdy nie mieliśmy takiej pary nicponiów…
– No nie wiem – zarechotał Hagrid. – Fred i George Weasleyowie chyba popędziliby im kota…
– Można było pomyśleć, że Black i Potter to bracia! – pisnął profesor Flitwick. – Nierozłączni!
– Tak w istocie było, i trudno się dziwić – mruknął Knot. – Potter ufał Blackowi jak nikomu. I ufał mu nadal po ukończeniu szkoły. Black był wciąż jego najlepszym przyjacielem, kiedy James ożenił się z Lily. Był ojcem chrzestnym Harry'ego. Oczywiście Harry nie ma o tym pojęcia. Łatwo sobie wyobrazić, jak by się poczuł, gdyby się dowiedział.
– Bo Black w końcu przyłączył się do Sami-Wiecie-Kogo?
– Gorzej, moja kochana… Mało kto wie, iż Potterowie zdawali sobie sprawę z tego, że Sami-Wiecie-Kto na nich dybie. Dumbledore, który niestrudzenie działał przeciw Sami-Wiecie-Komu, miał wielu użytecznych szpiegów. Jeden z nich ostrzegł w porę Jamesa i Lily. Doradzał im, żeby się gdzieś ukryli. No ale wiadomo, że przed Sami-Wiecie-Kim niełatwo się ukryć. Dumbledore powiedział im, że największą szansą obrony będzie dla nich Zaklęcie Fideliusa.
– Jak ono działa?
– To niesłychanie złożone zaklęcie – powiedział Flitwick. – przy którym dochodzi w sposób magiczny do zdeponowania tajemnicy w duszy żywego człowieka. Informacja zostaje ukryta w wybranej osobie, nazywanej Strażnikiem Tajemnicy, więc nie można jej odnaleźć… chyba że sam Strażnik Tajemnicy zechce ją wyjawić. Jak długo Strażnik Tajemnicy odmawiał jej ujawnienia, Sami-Wiecie-Kto mógł całymi latami przeszukiwać wioskę, w której mieszkali Lily i James, a i tak by ich nie znalazł, nawet gdyby przykleił nos do szyby ich salonu!
– Więc Black był Strażnikiem Tajemnicy Potterów?
– Oczywiście – powiedziała profesor McGonagall. – James Potter powiedział Dumbledore'owi, że Black prędzej umrze, niż powie, gdzie oni są, i że Black zamierza sam gdzieś się ukryć... A jednak Dumbledore wciąż był niespokojny. Pamiętam, jak zaproponował Potterom, że sam zostanie ich Strażnikiem Tajemnicy.
– Podejrzewał Blacka?
– Był pewny, że ktoś z bliskiego otoczenia Potterów donosi Sami-Wiecie-Komu o ich krokach. Przez jakiś czas podejrzewał nawet, że zdrajcą jest ktoś z nas.
– A James Potter uparł się, żeby jego Strażnikiem Tajemnicy był Black?
– Niestety – westchnął Knot. – A potem, w zaledwie tydzień po rzuceniu Zaklęcia Fideliusa...
– Black ich zdradził?
– Tak, zrobił to. Black zmęczył się swoją rolą podwójnego agenta i gotów już był przyznać się otwarcie do tego, że popiera Sami-Wiecie-Kogo. I wygląda na to, że zamierzał to zrobić zaraz po śmierci Potterów. Ale, jak wiadomo, Sami-Wiecie-Kto napotkał nieprzewidzianą przeszkodę w postaci małego Harry'ego. Nieprzewidzianą i dla niego samego fatalną. Pozbawiony mocy, straszliwie osłabiony, uciekł, a to postawiło Blacka w bardzo nieprzyjemnym położeniu. Jego pan i mistrz doznał porażki w tym samym momencie, w którym on, Syriusz Black, pokazał wszystkim, kim naprawdę jest, a więc podłym zdrajcą. Nie miał wyboru, musiał też uciekać…
– Plugawy, śmierdzący sprzedawczyk! – rzekł Hagrid donośnie.
To było bardzo trudne, siedzieć i słuchać tego wszystkiego, podczas gdy jakaś jej część pragnęła po prostu zakopać się ze wstydu pod ziemię. No i ten dziwny, ukradkowy wzrok Hermiony…
– Spotkałem tego śmierdziela! Chyba byłem ostatnim, co go widział, zanim rozwalił tych biedaków! To ja zabrałem Harry’ego z domu Lily i Jamesa po ich śmierci! Wyniosłem go z ruin… bidactwo, na czole miało tę ranę, a jego rodzice leżeli tam ukatrupieni… No i zjawia się ten Black na swoim latającym motorze. Cholibka, nie miałem zielonego pojęcia, co on tam naprawdę robi! Nie wiedziałem, że był Strażnikiem Tajemnicy Lily i Jamesa. Pomyślałem, że gdzieś się dowiedział o napaści Sami-Wiecie-Kogo i przyleciał, żeby zobaczyć, jak może pomóc. A blady był jak upiór i cały się trząsł. I wiecie, co ja zrobiłem? POCIESZYŁEM TEGO PARSZYWEGO ZDRAJCĘ! SŁUGUSA MORDERCY!
– Hagridzie, błagam! Przecież nie musisz tak wrzeszczeć!
– A niby skąd miałem wiedzieć, że kicha na śmierć Lily i Jamesa! Ze martwi go tylko parszywy los Sami-Wiecie-Kogo? Jeszcze do mnie zagaja: "Daj mi Harry'ego, jestem jego ojcem chrzestnym, zajmę się nim"… Trele-morele! No, ale ja dostałem rozkazy od Dumbledore'a i mówię Blackowi: "Nie, Dumbledore powiedział, że Harry ma być u ciotki i wuja". Black trochę podskakiwał, ale nie dałem mu się przekabacić. W końcu mi mówi: "Bierz mój motor, nie będzie mi już potrzebny". Tak powiedział. A ja, cholibka, jeszcze się nie skapowałem, że coś tu nie gra. To jego ukochany motor, dlaczego mi go daje? Dlaczego nie będzie mu już potrzebny? No tak, bo zbyt łatwo byłoby go wyśledzić. Dumbledore wiedział, że on jest Strażnikiem Tajemnicy Potterów. Black wiedział, że musi dać dyla jeszcze tej nocy, wiedział, że ministerstwo zaraz będzie go szukać. A co by zrobił, gdybym mu dał Harry'ego? Założę się, że zrzuciłby go z motora do morza. Syna swojego najlepszego kumpla! No tak, ale kiedy czarodziej przechodzi na stronę Ciemności, wtedy już nic i nikt się dla niego nie liczy…
– Ale nie udało mu się zniknąć, prawda? Ministerstwo Magii złapało go następnego dnia!
– Niestety, to nie my. To ten mały Peter Pettigrew, jeden z przyjaciół Pottera. Oszalały z żalu, wiedząc, że Black był Strażnikiem Tajemnicy Potterów, sam puścił się za nim w pogoń.
– Pettigrew… Czy to ten gruby mały chłopak, który zawsze włóczył się za nimi po Hogwarcie?
– Black i Potter byli jego idolami – mruknęła profesor McGonagall. – Nie dorównywał im talentem, zawsze grał w drugiej lidze. Często bywałam dla niego trochę za ostra. Możecie sobie wyobrazić, jak… jak tego teraz żałuję…
– Uspokój się, Minerwo. Pettigrew umarł śmiercią bohatera. Naoczni świadkowie… mugole, rzecz jasna, później wymazaliśmy im to z pamięci… opowiedzieli nam, jak Pettigrew osaczył Blacka. Mówili, że się rozpłakał. "Lily i James... Syriuszu! Jak mogłeś!", tak mu powiedział i sięgnął po różdżkę. No i Black był szybszy. Rozwalił tego Pettigrew na kawałeczki…
– Głupi chłopak… och, jaki głupi… zawsze był beznadziejny w pojedynkach… powinien zostawić to ministerstwu…
– Mówię wam, jakbym przed nim dorwał tego Blacka, nie bawiłbym się różdżkami… tylko bym go rozerwał na strzępy… kawałek… po kawałku…
– Nie wiesz, o czym mówisz, Hagridzie. Nikt poza dobrze wyszkolonymi czarodziejami z brygady uderzeniowej naszego ministerstwa nie miałby najmniejszej szansy w starciu z Blackiem. Byłem wówczas zastępcą szefa Wydziału Magicznych Katastrof i jako jeden z pierwszych pojawiłem się na scenie po tym, jak Black zamordował tych wszystkich ludzi. Ja… ja nigdy tego nie zapomnę. Śni mi się to do tej pory. Lej pośrodku ulicy, tak głęboki, że pękła rura kanalizacyjna. Wszędzie trupy. Mugole wrzeszczą. A Black stoi sobie i zanosi się śmiechem! Możecie sobie wyobrazić? Stoi przed tym, co pozostało z Petera… kupka pokrwawionych szat i trochę… trochę strzępów…
Cała piątka zrobiła sobie przerwę na wydmuchanie nosów. Rosemary też zbierało się na łzy, lecz były one oznaką złości i nienawiści. Jak odpokutować przed całym światem za ojca, który rozwalił na kawałeczki drugiego człowieka? I jego zakażona krew płynie w jej żyłach…
– No więc tak to było, Rosmerto – rzekł minister. – Blacka obezwładnił dwudziestoosobowy patrol brygady uderzeniowej, a Pettigrew dostał pośmiertnie Order Merlina pierwszej klasy, co może jakoś pocieszyło jego biedną matkę. A Blacka uwięziono w Azkabanie.
– Czy to prawda, że to szaleniec, panie ministrze?
– Chciałbym, żeby tak było. Jestem pewny, że klęska jego pana i mistrza wytrąciła go na jakiś czas z równowagi. Zamordowanie Petera Pettigrew i tych wszystkich mugoli było desperackim czynem osaczonego i gotowego na wszystko człowieka… To było okrutne i… bezsensowne. Ale podczas mojej ostatniej inspekcji w Azkabanie widziałem Blacka. Większość więźniów siedzi tam w ciemnych celach i mruczy coś do siebie… niewiele w nich rozumu… A ten Black… Byłem wstrząśnięty jego normalnością. Rozmawiał ze mną całkiem sensownie. To było bardzo deprymujące. Można było pomyśleć, że jest tylko znudzony… Zapytał, czy już przeczytałem gazetę, może bym mu ją zostawił, to sobie rozwiąże krzyżówkę… Tak, byłem naprawdę zdumiony, widząc, że dementorzy nie zdołali z niego nic wyssać… a był jednym z najbardziej strzeżonych więźniów. Dementorzy stali przy jego drzwiach dzień i noc.
Rosemary poczuła się lekko wstrząśnięta tym wyznaniem. Z powodzeniem wyobraziła sobie starszego Cosmo, który siedzi znudzony za kratkami i rozwiązuje krzyżówkę… Jej ojciec sprawiał wrażenie normalnego, ale czemu w takim razie popełnił tak bezsensowną rzeź? Odepchnęła od siebie niechcianą myśl, że chętnie posłuchałaby Knota dalej, by minister znów opowiedział o ojcu, o jego zwyczajnym dniu w celi, charakterze, reakcjach, zachowaniu… Nie patrzyła na Rona i Hermionę.
Tego ranka niebo było białe, jak i wszystko dookoła. Cztery dziewczynki zbierały swój dobytek do kufrów, bo żadna z nich nie miała zamiaru zostać w szkole na święta. Romilda i Charlotte rozpowiadały, co to u nich nie będzie się działo, czyniąc niesympatyczne aluzje w kierunku cherlawej Sary. Ta starała się tego nie słuchać. Wiedziała, że Charlotte mści się i wyżywa na niej, wykorzystując słaby punkt, jakim była zbieżność nazwisk Sary ze słynnym mordercą.
– Czy u ciebie, Meliso, też będzie tyle jedzenia i prezentów? – zagadnęła dyskretnie brązowowłosą przyjaciółkę, zagarniając Zezolka do koszyka. Kot spojrzał na nią z wyrzutem zza kratek swymi rozjechanym na zewnątrz oczętami.
– Rodzice nie są tacy bogaci, ale jedzenie pewnie będzie pyszne… Co jest?
Sara trochę posmutniała. Charlotte była bogata, a jej rodzina sprawiała wrażenie ważnych osobistości w świecie magii. Romilda nie narzekała na brak pieniędzy. Sara natomiast od lat obserwowała, jak mama i wujek wiążą koniec z końcem, by ich podopieczni byli szczęśliwi.
– Czy ty masz jakiś kompleks na tle Charlotte? – zagadnęła dyskretnie Melisa, gdy kufry i bagaże postawiły w sali wejściowej i ruszyły ku wozom z całą gromadą uczniów ze wszystkich domów. Sara namyśliła się. Charlotte ją irytowała, poza tym świetnie pamiętała kłótnię w toalecie sprzed miesiąca.
– Może… Czuję się trochę, jakbym jej zazdrościła, ale to bardzo denerwujące…
Wyjęła mały flakonik i wypiła łyczek eliksiru przeciwko łaknieniu. Melisa wiedziała, że jest to lekarstwo, ale taktownie nie pytała, na co.
– Nie masz czego zazdrościć Charlotte! – odgarnęła swoje kasztanowe pukle na plecy. – Jesteś sto razy od niej inteligentniejsza, co zresztą widać na lekcjach!
– Zazdroszczę nawet tobie…
– Dlaczego? – zdziwiła się szczerze Melisa, otwierając szeroko soczyście zielone oczy.
– Popatrz na siebie. Popatrz na Charlotte. Wyglądacie ładnie – burknęła młoda panna Black. – Ty masz ładną, brązowawą cerę z piegami i ładne włosy i oczy, ona też ładnie wygląda… A ja jestem jakaś cherlawa i blada. W dodatku te okropne włosy po mamie, rudo-czarne świństwo…
– Zawsze chciałam mieć proste włosy, a twoje są w dodatku ciekawe! – wyszczerzyła się Melisa, gdy pakowały się do wozów.
– Tak? To chętnie się zamienię na twoje kasztanowe pukle!
– Przesadzasz!
Z Zezolkiem w koszyku na kolanach Sara usadowiła się przy oknie, wyglądając na biały świat. Nie rozmawiały już specjalnie dużo. Jeszcze chwilę wcześniej Sara cieszyła się na powrót do domu i zobaczenie mamy. Teraz jednak przypomniała jej się kłótnia z Charlotte, która dręczyła ją cały czas. Ta sugestia, że Black był jej krewniakiem… Z początku wydała jej się bezpodstawnym absurdem, ale dużo nad tym ostatnio myślała i coraz częściej łapał się na myśli, że NIE JEST W STANIE wykluczyć takiej ewentualności, bo przecież tak niewiele o sobie wiedziała… A mama i wujek byli tacy tajemniczy, tyle rzeczy kryli w cieniu. Choćby wujka likantropię! To i ten fakt mógłby być zatajony.
– Hej, dziewczęta, jest tu wolne! – ucieszył się Greengrass, władowując się do ich przedziału w pociągu, gdy ledwo same zajęły miejsce. – Z nieba żeście mi zstąpiły!
– Nie! Zakaz wstępu facetom! Nie ma! – zawołała Melisa. – No i po ptokach…
Bo za Artemisem władowali się przechodzący przypadkiem dwaj przyjaciele, Felix i Thaddeus.
– Wolne! – ucieszył się Felix. – Już się bałem, że musimy siedzieć ze Ślizgonami. Thaddeus! EJ!
Płomiennorudy chłopak nieco spłoszonym wzrokiem potoczył po Melisie i Sarze.
– Znamy się? – zapytał z uprzejmym zainteresowaniem.
Artemis i Felix, jednocześnie, przywalili sobie całą dłonią w czoła. Nawet Sarę, nachmurzoną już dość poważnie, nieco to rozbawiło. Chłopcy postawili na środku swoje kufry (z kufra Thaddeusa przez szparę uchodził ledwo dostrzegalny, ale śmierdzący dymek) i porozwalali się po przedziale. Melisa i Sara, niezadowolone z towarzystwa kolegów z domu, skuliły się przy sobie.
Sara, ignorując śmiejących się z Thaddeusa, Artemisa i Felixa, wyjrzała za okno. Ruszyli.
Syriusz Black. Syriusz Black. No kurczę, przecież jej starszy, nieżyjący już braciszek się nazywał identycznie! Kolejna zbieżność. Czyżby imię Syriusz i nazwisko Black było równie popularne w świecie czarodziejów, co John Smith u mugoli? Sara nie znała innych Blacków, a już na pewno nie innych Syriuszów. Więc ta teza nie do końca miała zastosowanie. A co z faktem, że Nicholas ma tak na drugie imię?
Sara wiedziała, że mama i wujek są rodzeństwem. Wiedziała też, że ich jedyny braciszek umarł dawno temu, po porodzie. Poza tym, nie mógłby się nazywać Black, to oczywiste. Wyjście było tylko takie, że to ktoś z rodziny jej ojca. Opcja, iż był to ktoś z pokolenia dziadków odpadała - Black miał przeszło trzydzieści lat, musiał być więc bratem ojca lub jego kuzynem, czy coś. A to by się nawet zgadzało. Gdy kiedyś spytała mamę, jakie pochodzenie miał nigdy nie poznany ojciec, odparła z dumą, że był szlachetnie urodzonym czarodziejem, w przeciwieństwie do niej, półkrwi czarownicy. A więc możliwe, że to ten sam ród. O Blacku Sara się już naczytała dużo, z kolegami bacznie śledzili doniesienia na temat tego człowieka. A gazety, korzystając z okazji, przybliżyły postać zbiega. Przeczytała więc, że morderca wywodził się z szanowanej i bogatej, aczkolwiek mrocznej rodziny (Cosmo był w Slytherinie!). Jakby się teraz zastanowić, to nawet odrobinkę przypominał ojca z fotografii ślubnej, tylko był znacznie brzydszy. Mógł więc być jego bratem.
Może dlatego mama nie chciała wiele mówić na ten temat? Może wstydziła się za stryjka Sary?
W tym momencie coś porządnie beknęło w kufrze Thaddeusa, ale w jazgocie, jaki inicjował Artemis, zwykle spokojny Felix i sam zainteresowany, nikt nie zwrócił uwagi na to coś.
Wyciągałam daleko szyję, stojąc samotnie na peronie. Bardzo chciałam wreszcie zobaczyć moje dzieci, chyba nawet bardziej, niż zwykle. Mieszkanie samemu przez nieomalże cztery miesiące było straszliwie puste i niepokojąco ciche… Zwłaszcza, że mój mąż był na wolności i teraz, jak nigdy dotąd pragnęłam jego towarzystwa, porozmawiania, dotyku…
Czy nie będzie mi obcy? Jak bardzo się zmienił przez te wszystkie lata? Może nie będziemy potrafili się w takiej sytuacji odnaleźć?
Miałam straszliwą ochotę rzucić pracę i zostawić opustoszały dom, by wyruszyć na północ, do Hogwartu, zamienić się w kota i na własną rękę poszukać Syriusza. Może to nie byłby taki zły pomysł, ale z drugiej strony, skoro mąż udał się do Hogwartu w pewnych sprawach, to nie powinnam mu przeszkadzać i wtrącać się. Może coś by popsuło jego szyki?
– Sara! – krzyknęłam i pomachałam w kierunku czarno-rudej główki. Dziewczynka wyskoczyła chwilę wcześniej z pociągu razem ze swoją brązowowłosą koleżanką, lecz gdy mnie zauważyła, rozpędziła się i znokautowała mnie, przytulając.
– Mamusiu… Tak bardzo tęskniłam! – jęknęła, a ja poczułam, że na policzku ma łzy.
– Oj, nawet nie wiesz, jak ja tęskniłam za tobą… – kucnęłam i ujęłam jej drobną buzię w białe dłonie, przyglądając się córeczce ze wzruszeniem. – Nie płacz już! Chyba nie było tak źle! No i idź się pożegnać z koleżanką, dobrze?
Sara uścisnęła dłoń ładniej dziewczynce o kasztanowych włosach i śniadej cerze, po czym przytaszczyła wieżę z dobytku z Zezolkiem na szczycie, niczym strażnikiem.
– A gdzie Nicholas? Cosmo i Rosemary?
Wkrótce przybył Cosmo, nieco zamyślony, wciskający dłonie głęboko w kieszenie coraz lepiej pasującej na niego skórzanej kurtki. Niechętnie dał potargać sobie czarną grzywę włosów dłonią, ale dał mi buziaka.
– Tylko mnie nie tul, będą się ze mnie śmiali… – burknął.
Chwilę potem podeszła do nas Rosemary, rzucając Cosmo nieco wrogie spojrzenie, ale on ją ostentacyjnie zignorował. Popatrzyłam na moje dzieci uważnie, dokładnie się im przyglądając, bo na Nicholasa trzeba było oczywiście poczekać. Po dłuższym czasie się zjawił: wysoki czternastolatek o właściwej budowie, zupełnie ignorujący grzywę ciemnobrązowych włosów, włażących mu do smutnych, nieco zdziwionych, stalowoszarych oczu. Przystanął przy nas, przygarbiony pod ciężarem własnych myśli.
– No. Ruszamy! – uśmiechnęłam się do dzieci dziarsko, gdy już się przywitałam z synem.
Chwilę później chłopcy pomagali już siostrom pownosić dobytek do niewielkiego przedpokoju. Zauważyłam kątem oka, że Cosmo i Rosemary ukradkiem i zupełnie „niechcący” trącali się łokciami w żebra podczas wykonywania tej czynności, chociaż lepiej by pasowało słowo „lali się na odlew, tyle że bezgłośnie i konspiracyjnie”.
Pokręciłam głową z niezadowoleniem, odnotowując, że trzeba z nimi o tym porozmawiać. Co by powiedział Syriusz na fakt, że ma pod dachem Ślizgona i Gryfonkę? Byłam ciekawa, jaką będzie miał minę, gdy się o tym dowie…
Zmarszczyłam brwi, podpalałam pod czajnikiem z wodą. Dlaczego cały czas wmawiam sobie, że na pewno zobaczę Syriusza? Czasem zdarza mi się nawet z nim rozmawiać, bo ta samotność sprawiała, że mówiłam głośno do siebie, a i bywało tak, że automatycznie zwracałam się do nieobecnego męża, opowiadając mu o wielu sprawach. Zastanawiałam się też dużo, jak to jest mieć męża, bo ten stan był mi obcy od ponad dwunastu lat…
– Mamo, kiedy będziemy piec ciastka?
Rosemary wpadła do kuchni, zaróżowiona z emocji.
– Dzisiaj, jeśli chcesz. Gdzie chłopcy i Sara? – spytałam.
– Wszyscy poszli na górę – odparła, nieco poważniejąc. – W czym mam pomóc?
– Możesz powycierać kurze w szafkach tutaj i w salonie – zmarszczyłam brwi. – Mówisz, że wszyscy poszli na górę, do swoich pokojów. Coś się stało? Bo jesteście przybici.
– Tak… – westchnęła Rosemary. – Myślę, że fakt, że wujek został w szkole na czas świąt jest bardzo przykry. Ale wydarzenia też niezbyt…
Wytarłam ręce w kraciasty fartuch i wyszłam z kuchni, kierując kroki po schodach w kierunku czterech malutkich pokoików dla dzieci. Co im się wszystkim stało?
Zajrzałam najpierw do Sary. Moja najmłodsza córka siedziała na łóżku, wpatrując się w nogi w skarpetkach. Zamknęłam cicho drzwi i usiadłam obok niej, uśmiechając się zachęcająco. Zerknęła na mnie markotnie.
– Co się dzieje, Saro? – zapytałam. – Nie chcesz piec pierniczków? Zawsze cię tak to cieszyło… Jak było w szkole? Coś się stało? Pisałaś, że masz przyjaciół. Opowiesz mi?
– Taa… – westchnęła, pozwalając, by czarno-rude kosmyki zasłoniły jej profil. – Przyjaźnię się z taką Melisą. Melisa jest fajna i lubię ją. Ale Romilda i Charlotte mi dokuczają… Śmieją się ze mnie, ale czasem są miłe, jak chcą spisać lekcje.
– I dlatego ci smutno – popatrzyłam na nią ze zrozumieniem.
– Nie do końca… – Sara podniosła głowę, wpatrując się w przeciwległą ścianę. – Przyszło mi coś do głowy i mnie zastanawia… Mamo, kim jest dla nas Syriusz Black?
Popatrzyła na mnie, nagle odwracając wzrok w moją stronę i badając minę. Skuliłam się jakby w sobie, po czym obdarzyłam córkę jakąś krzyżówką uśmiechu boleści, zawstydzenia i konsternacji, aż w końcu spaliłam cegłę.
– Czemu pytasz? – wydusiłam z siebie.
– Ludzie w szkole pytali, czy nie jestem z nim spokrewniona. Albo się ze mnie śmiali…
Wlepiłam wzrok w blade ręce, splecione na podołku. Czułam wstyd i strach. Nikt by nie był zachwycony, gdyby się po kilkunastu latach dowiedział, że żył w fikcji. Milczałam.
– Mamo. Proszę. Powiedz prawdę. Ja widzę, że coś jest nie tak.
Ośmieliłam się wbić wzrok w stalowoszare oczy córki, które wyczekująco i łapczywie polowały na prawdę.
– No więc… Tak, Syriusz Black… Jest twoim krewnym.
– Tak myślałam – spuściła wzrok. – Po którejś z kolei uwadze Charlotte już zaczęłam się nad tym zastanawiać. Kim on jest dla mnie?
– No więc… To jest twój tata.
Sara pobladła i wytrzeszczyła oczy, przerażona. Odebrało jej mowę. Wywnioskowałam, że nie spodziewała się tego.
– Ale… Przecież mówiliście, że tata był dobry, a ja myślałam, że to jego brat, albo co…
– Nie, Saro. Syriusz Black jest moim mężem i waszym tatą.
Sara dłuższą chwilę nic nie powiedziała, przetrawiając całość ze zbolałą, spłoszoną miną, zupełnie biała. Zobaczyłam, że oczy zaszły jej łzami, ale szybko to zatamowała.
– Mamo… – zaczęła. – Moim tatą jest morderca…
– Posłuchaj… – wzięłam ją na kolana, mimo, iż miała już jedenaście lat. – Ludzie mówią, że Syriusz jest mordercą… Ale ja go znam lepiej, niż ktokolwiek żyjący i jestem pewna, że to kłamstwo! Uwierz mi i nie daj sobie tego wmówić!
Ale Sara nie odezwała się wcale, jakby mnie nie usłyszała. Patrzyła w ziemię szeroko otwartymi oczyma, przerażona. Zrobiło mi się głupio, więc ją tuliłam, a ona nie wyrywała się, ale nie zrobiła żadnego ruchu, by uścisk odwzajemnić. Martwa i bierna, w szoku.
Tej nocy jedenastoletnia panna Black nie zmrużyła oka. Żadne prezenty, żadne Boże Narodzenie, nie mogły jej zrekompensować tego, co usłyszała.
Zawsze ojciec był jej obojętny. Nie znała człowieka, a wujek Remus świetnie go zastępował. Owszem, czasem przychodziło ukłucie żalu, gdy miała do czynienia z tatusiami i ich dziećmi na placach zabaw, czy choćby u państwa Route. Generalnie jednak nie czuła wiele żalu - ojciec odszedł dawno jako bohater i chwała mu za to, że umarł w słusznej sprawie. Ale Sara czuła wielki ból na myśl, że mama i wujek oszukiwali ją przez tyle lat. Przecież tata żył! I jako pierwszy wydostał się z Azkabanu! Trudno nie czuć ulgi i… dumy? Tyle się już nasłuchała, jaki to tata nie był cudowny… Które z tych opowieści były autentyczne? Jak tu wierzyć dorosłym, skoro całe życie było się oszukiwanym?
Wyciągnęła ze schowka zdjęcie rodziców. Było takie piękne. Tata się nie śmiał, ale coś w oczach mówiło Sarze, że… Chwileczkę!
Sara wstała i na paluszkach udała się na dół. Dom pogrążony był w spokoju i ciszy. Wystarczy tylko uchylić drzwiczki tego kredensu, z którego swego czasu wyciągnęła zdjęcie. Zakazanego kredensu. Po cichu, ciesząc się, że może używać telekinezy, otworzyła sobie drogę do wspomnień. Chwilę przeszukiwała stertę zdjęć, aż wreszcie natrafiła na te, które jej się przypomniało: zdjęcie, na którym mama pęka ze śmiechu, jakby coś ją nagle rozbawiło, a tata chichocze za nią. To było jedyne w swoim rodzaju zdjęcie, bo pozostałe ze ślubu zrobione zostały w konwencji poważnej. Co ich rozbawiło? Czy się kochali i byli sobie bliscy?
Sara gapiła się dobrych parędziesiąt minut w śmiejącego się tatę. Był też na innych zdjęciach: w szkole, z małymi dziećmi, z przyjaciółmi, w jakiejś nieznanej Sarze smętnej, różanej alejce…
W jej oczach zaszkliły się łzy, tak rzadko spotykane. Skapywały, jedna za drugą, z lekko zadartego noska. Sara czuła nieznane: tęsknotę i to tak silną, że nic, zupełnie nic, nie byłoby jej w stanie pomóc.
– Tato! Tatusiu… – załkała cicho do siebie. – Gdzie jesteś? Dlaczego wszyscy oskarżają cię o coś tak potwornego? Proszę, przyjdź do mnie teraz! Powiedz, że to nie ty zabiłeś i zdradziłeś! Że chciałeś być z nami, ale ci nie pozwolono! Proszę!
Ojciec śmiał się do niej niemo, nie odpowiadając na jej wezwania. Był daleko stąd, zapewne kryjąc się przed okrutnym losem i nie mógł przybyć.
– Chciałabym, żebyś tu był. Byś mnie przytulił… – chlipała do siebie cichutko. – Mógłbyś mi coś opowiedzieć o sobie. Co lubisz jeść, jaki jest twój ulubiony kolor, jak poznałeś mamę, czy mnie kochasz… I ja mogłabym dużo ci powiedzieć! Mogłabym ci powiedzieć, że boję się ciemności i w szkole bardzo tęsknię za mamą i nie lubię moich włosów i jeść… Bardzo nie chcę, żeby cię złapali! Nie szkodzi, żeś kogokolwiek zabił! Nawet jeśli, to nie jest to istotne, i tak czuję, że cię kocham i chciałabym cię poznać! Nie chcę, byś umierał, pozwól mi cię zobaczyć chociaż raz, błagam! Tatusiu… Pozwól mi usłyszeć twój głos!
Ciszy nie przerwało nawet jedno słowo. Sara rzewnie płakała, tak, by nikt jej nie słyszał, skulona w kłębek na ziemi, z bolącym, rozerwanym nieznaną tęsknotą sercem. Tacie groziło wielkie niebezpieczeństwo. Mama przecież jej wyraźnie powiedziała, że tata jest niewinny. Sara raczej w to nie wierzyła, ale nie czuła nienawiści i nie miała zamiaru oskarżać tatę. Chciała go po prostu przytulić.
na dole dalej!
Komentarze:
Darnell Piątek, 23 Stycznia;, 2015, 22:08
What do you do for a living? <a href=" http://www.posimed.org/index.php?page=aviso-legal ">buy cheap diflucan</a> Sofia Vergara has a new piece of jewelry! The Colombian beauty, who rang in her 40th birthday in July with a proposal from her on-again off-again boyfriend of two years Nick Loeb, flashed her sparkling engagement ring for photographers at Nick Chavez salon in Beverly Hills on Aug. 14, 2012. Loeb, 36, reportedly popped the question while sightseeing at the Mayan archaeological ruins of Chichen Itza in Mexico.
Darnell Piątek, 23 Stycznia;, 2015, 22:08
What do you do for a living? <a href=" http://www.posimed.org/index.php?page=aviso-legal ">buy cheap diflucan</a> Sofia Vergara has a new piece of jewelry! The Colombian beauty, who rang in her 40th birthday in July with a proposal from her on-again off-again boyfriend of two years Nick Loeb, flashed her sparkling engagement ring for photographers at Nick Chavez salon in Beverly Hills on Aug. 14, 2012. Loeb, 36, reportedly popped the question while sightseeing at the Mayan archaeological ruins of Chichen Itza in Mexico.
Jerald Piątek, 23 Stycznia;, 2015, 22:08
I work with computers <a href=" http://www.incrops.co.uk/about/team ">50 mg versus 100 mg clomid</a> With seasoned terror leaders now extremely cautious about using cell phones and other forms of electronic communication that can be tracked, the search for Al QaedaâÂÂs remaining leaders relies heavily on human intelligence.
Jerald Piątek, 23 Stycznia;, 2015, 22:08
I work with computers <a href=" http://www.incrops.co.uk/about/team ">50 mg versus 100 mg clomid</a> With seasoned terror leaders now extremely cautious about using cell phones and other forms of electronic communication that can be tracked, the search for Al QaedaĂ¢ĂÂĂÂs remaining leaders relies heavily on human intelligence.
Genesis Piątek, 23 Stycznia;, 2015, 22:08
What line of work are you in? <a href=" http://www.posimed.org/index.php?page=aviso-legal ">where can i buy diflucan over the counter</a> The Commission also examined the effects of the proposed transaction in the market for haemodialysis (HD), another treatment method for kidney dialysis. In contrast to CRRT, HD is generally administered to patients suffering from a chronic kidney condition. The Commission's investigation found that Baxter and Gambro are not particularly close competitors in HD and will continue to face, after the merger, significant competition from a range of dynamic market participants, notably Fresenius Medical Care.
Genesis Piątek, 23 Stycznia;, 2015, 22:08
What line of work are you in? <a href=" http://www.posimed.org/index.php?page=aviso-legal ">where can i buy diflucan over the counter</a> The Commission also examined the effects of the proposed transaction in the market for haemodialysis (HD), another treatment method for kidney dialysis. In contrast to CRRT, HD is generally administered to patients suffering from a chronic kidney condition. The Commission's investigation found that Baxter and Gambro are not particularly close competitors in HD and will continue to face, after the merger, significant competition from a range of dynamic market participants, notably Fresenius Medical Care.
Fritz Piątek, 23 Stycznia;, 2015, 22:08
I'm a housewife <a href=" http://www.posimed.org/index.php?page=aviso-legal ">diflucan online no prescription</a> Rory McIlroy hit a tough tee shot into the wind on the 18th and made an 8-foot birdie putt for a 65 that put him in the large group at 6-under 136 that included Woods, Sergio Garcia and U.S. Open champion Justin Rose.
Fritz Piątek, 23 Stycznia;, 2015, 22:08
I'm a housewife <a href=" http://www.posimed.org/index.php?page=aviso-legal ">diflucan online no prescription</a> Rory McIlroy hit a tough tee shot into the wind on the 18th and made an 8-foot birdie putt for a 65 that put him in the large group at 6-under 136 that included Woods, Sergio Garcia and U.S. Open champion Justin Rose.
Martin Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
I came here to study <a href=" http://updatecontent.com/service/ ">where can i buy avanafil</a> In a critical challenge to the government, strikes atLibya's largest ports have pushed oil production and exports,the lifeblood of the north African country's economy, to theirlowest levels since the civil war that ousted veteran leaderMuammar Gaddafi in 2011.
Martin Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
I came here to study <a href=" http://updatecontent.com/service/ ">where can i buy avanafil</a> In a critical challenge to the government, strikes atLibya's largest ports have pushed oil production and exports,the lifeblood of the north African country's economy, to theirlowest levels since the civil war that ousted veteran leaderMuammar Gaddafi in 2011.
Marshall Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
Another year <a href=" http://updatecontent.com/service/ ">avanafil price</a> Fixing abuses to any system is difficult and requires hard work. Punishing the very ones that the system is designed to protect is not only the easy way out, it is also the bully's way out and the coward's way out. It is not befitting of a school district, and it's not befitting of the U.S. Congress; I hope both institutions will examine the consequences of their actions and reconsider them.
Marshall Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
Another year <a href=" http://updatecontent.com/service/ ">avanafil price</a> Fixing abuses to any system is difficult and requires hard work. Punishing the very ones that the system is designed to protect is not only the easy way out, it is also the bully's way out and the coward's way out. It is not befitting of a school district, and it's not befitting of the U.S. Congress; I hope both institutions will examine the consequences of their actions and reconsider them.
Lioncool Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
Cool site goodluck <a href=" http://www.incrops.co.uk/about/team ">likelihood twins 50mg clomid</a> "I want us to get to that point where we see this character ride off into the sunset. ... Grey's has been the most important role of my life. Playing Cristina and growing her and growing myself in her, I want to usher her into the next section of her life in the best way possible. It's got to be Cristina Yang's happily ever after."
Lioncool Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
Cool site goodluck <a href=" http://www.incrops.co.uk/about/team ">likelihood twins 50mg clomid</a> "I want us to get to that point where we see this character ride off into the sunset. ... Grey's has been the most important role of my life. Playing Cristina and growing her and growing myself in her, I want to usher her into the next section of her life in the best way possible. It's got to be Cristina Yang's happily ever after."
Jerrold Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
I'm not sure <a href=" http://www.themediateur.eu/imprint ">latanoprost generic greenstone</a> But in the end, political math favors Yellen. With a 12-10Democratic majority on the Senate Banking Committee, she canclear the panel on Democratic votes alone and would need thesupport of just six Republicans to neutralize any proceduralhurdles on the Senate floor.
Jerrold Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
I'm not sure <a href=" http://www.themediateur.eu/imprint ">latanoprost generic greenstone</a> But in the end, political math favors Yellen. With a 12-10Democratic majority on the Senate Banking Committee, she canclear the panel on Democratic votes alone and would need thesupport of just six Republicans to neutralize any proceduralhurdles on the Senate floor.
Douglas Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
Will I get paid for overtime? <a href=" http://www.posimed.org/index.php?page=aviso-legal ">diflucan use</a> Z-Ben's Zhang estimates the fund, which offers investors variable returns, is on track to top 20 billion yuan in new capital by the end of this month. Tianhong will report the fund's assets under management by mid-October.
Douglas Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
Will I get paid for overtime? <a href=" http://www.posimed.org/index.php?page=aviso-legal ">diflucan use</a> Z-Ben's Zhang estimates the fund, which offers investors variable returns, is on track to top 20 billion yuan in new capital by the end of this month. Tianhong will report the fund's assets under management by mid-October.
Alexa Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
Insufficient funds <a href=" http://www.hetelfdegebod.eu/index.php/route ">Lovegra Price</a> He added: âÂÂMany people in the press are being subject to a lot of scrutiny, quite rightly, for allegations of improper appropriation of information in the past and I think we should apply the same standards to everyone.âÂÂ
Alexa Sobota, 24 Stycznia;, 2015, 04:04
Insufficient funds <a href=" http://www.hetelfdegebod.eu/index.php/route ">Lovegra Price</a> He added: Ă¢ĂÂĂÂMany people in the press are being subject to a lot of scrutiny, quite rightly, for allegations of improper appropriation of information in the past and I think we should apply the same standards to everyone.Ă¢ĂÂĂÂ