Witam Was po długiej przerwie. Mam dobrą wiadomość, teraz notki będą się pojawiać średnio co tydzień, w najgorszym przypadku co dwa tygodnie. Cieszycie się prawda?? Nie odpowiadajcie W każdym razie aby nie przeciągać zapraszam do czytania i komentowania.
Pozdrawiam wszystkich, którym chce się czytać moje wypociny!! Dobra, dobra już nic nie piszę... czytajcie!
Jak ten czas szybko leci.
Po czym doszłam do tak błyskotliwego i odkrywczego wniosku? No więc przyczyniły się do tego sterty albumów, za zdjęciami rzecz jasna, które dla zabicia czasu przeglądałam wczoraj wieczorem. Oglądałam je chronologicznie dzięki temu niczym jak na starym filmie mogłam ujrzeć koleje losu naszej rodziny. Od praprapradziadka zaczynając a na roczku Ginny kończąc. Muszę przyznać, że nasza rodzina ma ciekawą historię. Dzięki tym fotografiom nie zapomnimy nigdy o Maurycym Weasley, który żył w czasach gdy Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać nie był w planach, nawet jego matka w tych czasach nie była niczym innym jak najwyżej komórką jajową... Rzecz w tym, że to właśnie wujaszek Maurycy zapoczątkował tę dziwaczną moim zdaniem tradycję polegającą na kolekcjonowaniu rzeczy mugoli... dosłownie, pamiętam jak moja teściowa opowiadała mi kiedyś, że ten szalony staruszek posuwał się nawet do kradnięcia bielizny suszącej się na sznurku na podwórku mugoli. Jakie szczęście, że Artur ogranicza się do śrubokrętów, wtyczek etc. Ciotka Celinka również urodzona przed TKINWW, na zdjęciu wpatrująca się w przystojnego młodzieńca z żądzą w oczach, dodam, że owy „mężczyzna” miał 16 lat, a ona grubo po trzydziestce... Jej ubiór raczej tego nie odzwierciedlał... krótka spódniczka, taka też bluzeczka i figlarny uśmiech, potrafiła każdego mężczyznę owinąć wokół małego paluszka u stopy. Nie wypowiadam się już lepiej na jej temat... to ulubiona cioteczka Artura... ykhm. Dalej kogóż widzę, moją praprababcię... miłośniczkę chochlików... kilka z nich wytresowała. Reagowały na swoje imiona (Puszek i Okruszek... jaka oryginalność), oprócz tego zwracała się do nich „moje kochaniutkie robaczki”. Jako, że posiadanie w tamtych czasach chochlików na uwięzi było zabronione fotka uwieczniła moment gdy poczciwa Muriel bije pałką pracownika Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, gdy ten odważył się złapać na smycz Puszka... Przejdę nieco bliżej naszych czasów – matka Artura i zarazem moja teściowa, na fotkach ze swoim mężem, a moim teściem, w różnych dziwnych pozach. Dziwnych bo takich... ekstrawaganckich, rodzice Artura są można by powiedzieć, że „starzy ciałem, a młodzi duchem”... bardzo młodzi. Na kolejnych stronicach przewija się jeszcze wredna kuzyneczka piątej wody po kisielu Artura, nie wiem dlaczego w ogóle tu jest, zajmuje tylko cenne miejsce. Nie znoszę jej... oczywiście to uczucie jest uzasadnione. Ta kobieta bezczelnie pochwala hobby mojego męża!!!! A prawo do tego mam tylko ja i dzieci! Nie będzie mi tu jakaś ruda kita kokietowała mojego miłośnika złomu mugolskiego!!! Wdech... wydech... No w końcu doszłam do swoich rodziców. Są całkowitą przeciwnością rodziców Artura. Uwiecznieni w wyniosłych pozach i z powagą na twarzach każą nie zapominać sobie, że należą do rodu „tych Hudgensów co to nasi przodkowie wynaleźli koło”, albo coś równie ważnego. Dalej to już tylko kolejne latorośle moje i męża. Charlie (5 lat) z przyczepionymi skrzydłami do pleców udający jak się domyślam smoka, jakiego nie wnikam. Bill (8 lat) z lalką barbie w ręku (czyżby stąd wzięło się jego umiłowanie do noszenia długich włosów i kolczyków? Wiedziałam, że chłopiec nie powinien się bawić lalkami). Perciątko jako trzylatek już z książką w ręku... jeszcze przed tym jak ją pogryzł. Fred i George (po 7 lat) wkładający sobie nawzajem palce do nosa, tłumacząc się przy tym gorączkowo, że to dla celów wyższych. Ron (10 lat) ze swoim ukochanym misiem, którego z widoczną miłością tyli do siebie (zastanawiam się czy mu go nie wysłać do Hogwartu... musi mu być bez niego strasznie smutno. Jutro się tym zajmę). I na zakończenie tej kolei losu, Ginny z dwoma rudymi warkoczykami taplająca się w swoim urodzinowym torcie (chwila nieuwagi, chwila nieuwagi). Na zdjęciach wszyscy pogodni, weseli, nie pokazując po sobie, że los nie obdarzył ich hojnie jeśli chodzi o sprawy materialne. Rodzina - to dla Weasley’ów i Hudgensów zawsze się liczyło. Teraz ja wpajam te same wartości moim dzieciom, a oni będą swoim i tak do końca. Zbliża się 16:00 jedyne co teraz mogę zrobić to pójść po aparat i wzbogacić album o kolejne kilka zdjęć historii mojej familii.
Bliźniaczki Bibi i Mika, siostry mojej mamy, w młodości kazały sobie mówić Bibo i Mike... co miało chyba oznaczać, że chcą być chłopcami, to wiele wyjaśnia, dlatego zamiast bawić się lalkami wolały drażnić ghula... Im to nie zaszkodziło, nie buczą teraz na strychu ani nie walą w rury, tylko Bill musiał upodobnić się do swojej zabawki...
Could you transfer $1000 from my current account to my deposit account? <a href=" http://www.zithromax.org/ ">zithromax cost without insurance
</a> Some have taken to referring to this spot as ''Lake Lindsey'' in recognition of her dominance: 14 of her 59 World Cup race wins came at this picturesque resort in the Canadian Rockies, including three-victory sweeps in 2011 and 2012.
Jacob Piątek, 17 Października, 2014, 12:00
Could you transfer $1000 from my current account to my deposit account? <a href=" http://www.zithromax.org/ ">zithromax cost without insurance
</a> Some have taken to referring to this spot as ''Lake Lindsey'' in recognition of her dominance: 14 of her 59 World Cup race wins came at this picturesque resort in the Canadian Rockies, including three-victory sweeps in 2011 and 2012.