Brak weny. Mam nadzieję, że to usprawiedliwi dzisiejszą notkę. Starałam się wykrzesać z siebie jak najwięcej ale mam wrażenie, że wynik jest opłakany.
Dziękuję wszystkim, którzy pozostawili po sobie takie miłe komentarze, podnoszą mnie na duchu i motywują do dalszego pisania. Dziękuję Wam :*
Chłodna kalkulacja... moje zajęcie przez najbliższe kilka godzin. Muszę wszystkie wydatki przeliczyć i zanalizować bo inaczej pod koniec miesiąca nie będziemy mieć pieniędzy na życie. Jesteśmy czarodziejami, ale podejście do pieniędzy mamy takie same jak mugole. Wypłata raz na miesiąc, w trakcie którego trzeba się głęboko zastanowić nad zakupami. Czy nie za drogie, może gdzieś byłyby tańsze. Czy są to najpotrzebniejsze rzeczy bez których nie można żyć.
Rok szkolny to zawsze jakaś ulga dla naszego (mojego i Artura) portfela. Na wyżywieniu są tylko trzy osoby przez co mniej wydajemy na jedzenie, prąd, wodę i tym podobne. Najgorzej jest gdy zbliża się rok szkolny. Pełno książek trzeba zapewnić dzieciom, nowe szaty, składniki i inne potrzebne rzeczy. Na szczęście istnieją jeszcze sklepy, gdzie za bardzo niską cenę można kupić to wszystko, fakt, że z drugiej ręki (czasem mam wrażenie, że nawet z trzeciej i piątej, to straszne że ludzie nie dbają o to co mają), ale można zaoszczędzić. W tym miesiącu Artur przyniósł premię do domu, więc mogłam zaszaleć i kupić sobie najnowszą książkę Gilderoy’a Lokharta, kilkokrotnego laureata najładniejszego uśmiechu tygodnika „Czarownica” (wiem bo mam wszystkie numery, a po za tym Gilderoy nie pozwala nam o tym zapomnieć wspominając o tym na każdym kroku, ale i tak go darzę wielką sympatią). Jego książki są niezastąpioną pomocą w życiu każdej gospodyni domowej. Teraz kupiłam sobie „Poradnik zwalczania szkodników domowych”. Oprócz tego posiadam już „Jak żyć z ghulem pod jednym dachem” z serii „Kreatury najlepszymi przyjaciółmi człowieka”. Każda jego książka to hit na liście bestsellerów.
Postanowiłam wysłać przytulankę Ronowi za tydzień, ponieważ chcę zrobić mu na drutach nowy sweterek. Znaczy się misiowi. Ten obecny jest już wypłowiały, porozciągany i ogólnie nie wygląda za ciekawie. Tak się zastanawiam nad motywem na sweterku. Może „Ron najlepszym przyjacielem” albo „Przytul mnie” do tego różowa wełna... bo według Rona jest to cytując go „misia”, a nie „miś”. Doprawdy nie wiem jak to poznał. Myślałam jeszcze o sukience, ale bluzeczka w zupełności wystarczy, w końcu „co za dużo to nie zdrowo”, jakby to powiedziała moja mama.
Wczoraj przybłąkał się do nas jakiś mały piesek. Jest cały czarny z brązowymi plamkami na łebku i łapkach. Taki malutki i słodziutki. Nie wiem jak można taką kruszynę wygnać precz. Ginny oczywiście się już do niego przykleiła (tak wygląda, nie puszcza go nawet na minutę). Jak jej powiedzieć, że go nie zatrzymamy? Serce mi się kraje na samą myśl o tym, ale tak trzeba. Jutro rozejrzę się nad chętnymi przygarnięcia go, nasz dom jest za mały żeby zapewnić mu wszystko czego potrzebuje. Trochę szkoda mi będzie pozbywać się Brutusa (w końcu musi mieć jakiś imię) wstyd się przyznać, ale przypomina mi on mojego kochanego Ciapka. Ciapek był moim wiernym przyjacielem w młodości. Miał takie śliczne oczka, zupełnie jak Brutus. Strasznie cierpiałam po jego stracie, może właśnie tego chcę oszczędzić w przyszłości Ginny? Wiem, że trudno byłoby się jej pozbierać po stracie kochanego zwierzątka. Lepiej zrobić to teraz gdy się do niego tak bardzo nie przywiązała (chociaż obawiam się, że jeśli przyjdzie co do czego, nawet do tego się posunie...)
To właśnie Brutusek. Zrobiłam mu zdjęcie tak na pamiątkę. Będzie mi przypominać o Ciapku. Hm w sumie to nie wiem czy dobrze tak rozdrapywać stare rany...
canadian pharmacy cialis generic <a href="http://canadianphrmacy23.com/">try what he says</a>
canadian pharcharmy online reviews <a href=http://canadianphrmacy23.com/>resource</a>
et82zvmcc Poniedziałek, 26 Lutego, 2024, 11:45
canadian pharmacy viagra online <a href="http://canadianphrmacy23.com/">look at these guys</a>
canadian rx pharmacy <a href=http://canadianphrmacy23.com/>cialis canadian pharmacy</a>