Heh, zaczynam się powoli męczyć tą postacią. Nie wiem, jak długo jeszcze pociągnę, skoro cały czas muszę się martwić żeby nie napisać czegoś co nie będzie pasować do charakteru Molly. Mam same stare postacie. Muszę się postarzać, żeby wczuć sie w jej postać. To strasznie męczące i w pewnym sensie hamujące rozwój.
Zabierałam się do tej notki chyba 5 razy, a wynik i tak nie jest zadowalający, przynajmniej dla mnie.
PS. Zapraszam do Gabinetu Dumbledore'a (w zakładce Książki) który obecnie prowadzę
Jestem stara, twarz mi się sypie. Spędziłam dziś pół popołudnia na sterczenie prze lustrem i liczeniu zmarszczek. Wokół oczu, ust, na czole, wszędzie ich pełno, gdzie nie spojrzeć – zmarszczka. Coraz szybciej też pokazują się siwe włosy. Skóra na ciele jest chropowata, dłonie wyglądają jakbym całe życie zmywała naczynia... hm JA zmywałam całe życie naczynia! Rozpadam się, muszę w końcu przyswoić sobie tę okrutną acz niezaprzeczalną prawdę.
„Kryzys wieku średniego” jak przeczytałam w jednym z poradników dla dojrzałych czarodziejek, które tak jak ja całe dnie zajmują się domem. Tylko jak mogę brać na poważnie te magazyny, skoro to przez nie wpadłam w ten psychiczny dołek? Na każdej stronie tego poradnika jest coraz to piękniejsza kobieta w moim wieku, która nie ma zmarszczek, skórę ma jędrną i gładką, włosy lśnią pełnym blaskiem... „I ty możesz tak wyglądać, wystarczy, że przyjdziesz do naszej agencji odnowy biologicznej. Po zabiegu poczujesz się świeża, wypoczęta i 20 lat młodsza. I to wszystko za jedyne 100 galeonów 43 sykli i 12 knutów.”
Za j e d y n e?? My nawet nigdy nie mieśmy takiej sumy w skarbcu w banku Gringotta!!! A nawet jak bym miała to bym je wydała na bardziej przyziemne rzeczy, niż moje ciało.
Może zajmę się czymś co przyniesie nam jakieś dodatkowe zyski? Przecież nie można całe życie ciągnąć z marnej wypłaty Artura, która rzadko nam pozwala związać koniec z końcem. Zresztą dla mnie byłoby to dobre rozwiązanie. Ginny jest już wystarczająco duża i odpowiedzialna, żeby mogła zostawać sama w domu więc nic mnie praktycznie nie zatrzymuje przed podjęciem decyzji. Nigdy nie miałam okazji zająć się swoją karierą. Szybko wyszłam za mąż, urodziłam siedmioro dzieci, zajmowałam się cały czas domem. To już ostatni dzwonek żeby zmienić coś w swoim życiu. Mam 47 lat i coraz trudniej jest mi zdobyć jakąś posadę zwłaszcza, że obecnie na rynku jest popyt na dziewczyny, które ledwo co skończyły szkołę, mają nogi do żyrandola, tyłek jak dwie kule bilardowe, włosy gładkie i lśniące i sylwetkę dwukrotnie węższą od mojej. Na szczęście istnieją jeszcze takie stanowiska, które wymagają doświadczenia, a nie urody. Chociażby sprzątaczka w biurze, nie, nie yyy to np. asystentka, znaczy się chciałam powiedzieć eee opiekunka do dzieci! Hm tak to nie wymaga figury modelki tylko doświadczenia kobiety zamężnej, matki najlepiej, tyle że ja już zajmowałam się siedmiorgiem dzieci więc ta posada odpada w przedbiegach.
Hm może po prostu zajrzę do jakieś gazety. Tam na pewno jest pełno ofert pracy...
PÓŹNIEJ
Na 45 ogłoszeń znalazłam aby jedno, na które mogłabym się połasić.
„Poszukiwana osoba do pracy w branży odzieżowej w wydziale ubrań ręcznie robionych. Konieczna umiejętność robienia na drutach i obsługiwania maszyny do szycia. Płatne na rękę co miesiąc, wypłata zależna od ilości zrobionej odzieży. Kontakt przez sieć Fiuu od godz. 6:00 do 14:30
Agencja Odzieżowa ‘Sfinks’”
Zachęcające, nieprawdaż? Przecież ja wciąż coś robię na drutach wiec ta praca nie wymagałaby ode mnie nie wiadomo jakich poświęceń. Jutro się zgłoszę do tego biura, kto wie, może akurat będzie to moja życiowa szansa. Mam otwartą furtkę i głupotą byłoby przez nią nie przejść i nie zobaczyć co czeka na mnie gdy skręcę w inną ścieżkę od tej, na której do tej pory kroczyłam. To mógł być znak z niebios, palec... oj Artur przyszedł.
23:00 - CO?! – reakcja Artura była taka jaką sobie wyobrażałam – Masz rację! To doskonały pomysł, Ginny nie potrzebuje już 24-godzinnej opieki więc spokojnie dałaby sobie radę sama w domu. – Szczerze mówiąc nie TAKIEJ reakcji oczekiwałam. Poróżowiałam nieznacznie, ta pochwała mnie nieco podniosła na duchu. Może rzeczywiście los się do nas uśmiechnął w chwili gdy nauczyłam się robić pętelkę!
Tak wyglądam według Ginny. No, przynajmniej mam gładką cerę...