"In the event of my Demise,
when my heart can beat no more
I hope I die for a belief that I had lived for." (ang.)
"W dniu mojej śmierci
gdy moje serce nie będzie mogło już dłużej bić
mam nadzieję, że umrę za Wiarę, dla której chciałem żyć."
Autor: Tupac Shaker
Życie Nataszy jest pełne zagadek i tajemnic, żeby je odkryć musisz przeczytać ten pamiętnik, w którym nie znajdziesz nic oprócz bólu, smutku i prawdziwego życia To nie jest kolejny pamiętnik pt. Jestem księżniczką! Klękajcie narody!.
Życzę miłego czytania i komentowania!
...
Jeszcze tylko cztery godziny. Powinnam pisać jeszcze do siódmego września czy już do ósmego? Do siódmego. Tak mało zostało, a ja nie mam o czym pisać. Skoro już tak rozpisałam się o Blacku, to będę to kontynuować. Może opiszę go z wyglądu.
Oczy i włosy ma czarne. W ogóle przypomina więcej ojca niż matkę, chociaż to istny Syriusz. Nosi się tak nonszalancko, wszystko ma gdzieś, nie obchodzi go co może się stać przez jego idiotyczne kawały.
Pamiętam, jak kiedyś siedzieliśmy razem u niego w pokoju i nie mieliśmy co robić, więc patrzyliśmy sobie w oczy. To było takie dziwne, ale zarazem przyjemne. Powiedział do mnie tak:
-Twoje oczy są tak głębokie, że boje się w nie patrzeć…
Czasami potrafimy być sobie tacy bliscy, a zarazem tacy dalecy od siebie. Wiele nas różni i łączy, ale nigdy nie potrafimy się dogadać. Nie mówimy do siebie „proszę, przepraszam, dziękuje”, te słowa są nam obce, bezużyteczne.
Jego styl ubioru jest taki elegancki. Lubi ubierać się w koszule na guziki, bo jak twierdzi są najlepsze. Spodnie zawsze są wyprasowane i schludne, nie lubi jansów, bo czuje się w nich źle. Najlepsze są z materiału. Zawsze stoi w lekkim rozkroku założonymi rękoma na brzuchu. A jak śmieje się to szczerze i tak ślicznie zapadają mu się policzki- tak powiedziała by Alex. Ma takie dwa kły, które upodabniają go do wilka, chociaż jego zachowanie przypomina go do tego zwierzęcia. Wiąże się z tym pewno zdarzenie z dzieciństwa:
Jesienią wykradałam się z domu w pewnej sprawie, o której nie wiedział nikt oprócz mnie i Tonks. Każdego rana wykradałam się do lasu, aby popatrzeć na małe wilczki, które karmiłam razem z Tonks, ponieważ nie miały matki. Bidule. Tak mi ich szkoda. Nic nie przypuszczając, że ktoś mnie śledzi, wymknęłam się z pięcioma butelkami mleka w torbie. Będąc już przy naszej skrytce dostrzegłam Tonks, która bawiła się z małymi wilczkami.
-Hej Tonks! Jak tam maluchy?- trochę się wystraszyła, ale tak jest zawsze.
-Cześć, nie słyszałam, jak się skradasz. Masz mleko?- dzisiaj miała ciemnoniebieskie włosy i fioletowe oczy.
-Mam…- nagle usłyszałam jakieś kichnięcie i zgrzyt łamanych gałęzi. Odwróciłam się bardzo szybko i dostrzegłam Huncwotów, którzy stali, jak wryci w ziemię.
-Oj… niedobrze!- David musi zawsze stwierdzić co już się wydarzyło lub wydarzy się.
-Zgadłeś kotku…-nie wiem czemu, ale lubię mówić do nich jak do zwierzątek- co WY tu robicie? Śledziliście mnie?!
-To nie tak jak, jak myślisz! Chciałem wiedzieć, gdzie tak rano wykradasz się i teraz wiem- patrzył na wilczki, jakby chciał się upewnić, że są prawdziwe.
-A gdzie jest ich matka?- zapomniałam, że jest tu także TEN BUC, ale na to nic już nie poradzę.
-Nie wiemy, dlatego je dokarmiamy- Tonks zaczęła im opowiadać, jak to wszystko się zaczęło, ale musiałam to przerwać:
-Tonks nie mamy na to czasu! Opowiesz im to innym razem. Nie dąsaj się! Jeżeli się nie mylę to masz na 8:30 stawić się w Ministerstwie na przesłuchanie w sprawie pracy- odkąd pamiętam zawsze była roztrzepana.
-Na brodę Merlina! Spóźnię się!- i zaczęła się zbierać z ziemi.
-Wpadnij do mnie dzisiaj wieczorem. Dobrze?
-OK., ale zostaje na noc!- wiem, że nie lubi swojego nowego mieszkania, do którego wprowadziła się jakiś tydzień temu. Nocowałam u niej przez kilka dni, ale ona wciąż nie chce zostać tam sama.
-No dobra- krótki uścisk i zniknęła nam z oczu- Pomożecie mi nakarmić te małe brzdące?
-Okej, ale co stanie się z nimi później, kiedy nadejdzie zima? Natascha przecież nie możesz cały czas ich pilnować i karmić!
-Nie martw się braciszku, dam radę- dam sobie radę, choćbym miała siedzieć z nimi całymi dniami.
-To nie ma sensu, przecież te maluchy są wygłodzone! Potrzebują matki! Ty im jej nie zastąpisz…- i co z tego ważne, że próbuje- zastanów się przez chwilę czy to ma jakiś sens?!
-Nie krzycz na mnie Harry!
-Ja nie krzyczę! Chcę ci wytłumaczyć, że to nie ma sensu!
-To mam je tutaj zostawić i zapomnieć o ich istnieniu? To ty zastanów się! One zginą bez jakiejkolwiek pomocy!
-Jest jedno wyjście- Mick siedział o party o drzewo i karmił jednego malucha, który najwyraźniej go polubił- ale nie na stałe…
-Co masz na myśli Mick?- Justyn zawsze jest taki ciekawski. Dobrze, że ze sobą zerwaliśmy, ale nie chce tego wspominać.
-Potter wytłumacz mu, bo na pewno wiesz o co mi chodzi!- on dobrze wie, że ja i Lupin nie będziemy już ze razem, więc po co on tak utrudnia nam życie. Mogłam udawać, że to pytanie kierowane do mojego brata, ale wszyscy wiemy, że on mówi tylko do mnie po nazwisku, więc…
-Jeżeli dobrze zrozumiałam to Black chce je zabrać stąd, ale pytanie gdzie?- dzisiaj nie chce mi się z nim kłócić, więc będę powściągliwa.
-To bardzo proste wystarczy wysilić swoje szare komórki, ale nie wiem czy to potrafisz Potter- ja kiedyś go zabiję!
-Powiedz nam, bo widzisz jak starają się- Harry zawsze potrafi przekonać Micka, ale czy uda mu się teraz?
-Dobra, ale robię to tylko dla CIEBIE- specjalnie położył nacisk na ciebie, żebyśmy zrozumieli, że my śmiecie, a on pan. Uh… wdech…wydech…wdech…wydech… Uff… od razu lepiej- A więc każdy z nas weźmie jednego na przechowanie, a później zobaczymy co da się zrobić z nimi…
-Nie zapominaj, że ich jest p i ę ć, co będzie z nr piątym?
-Dev to bardzo proste, przecież była tu „Różowa Lala” i on coś wspominała o samotności, więc będzie miała czym się opiekować. Czyż to nie jest genialny plan?
-CZY CI NA MÓZG PADŁO?!
...
Natascha Potter