O notce mogę powiedzieć tyle, że długo jej nie było ;P W najbliższym czasie pojawi się również u Fleur. Nie martwcie się, nie pozbyliście się mnie. Powróciłam. Nie miałam internetu, stąd ta przerwa... Poza tym wkuwałam, aby wszystko pozaliczać. Wiecie, że nienawidzę pisać w kanonie, dlatego tak dużo pominęłam moimi opisami... Ech... Co tu gadać. ;/
Wesołych Świąt wam życzę! Już po Wigilli, ale jeszcze jutro drugi dzień świąt.
Idę pisać następną notę...
Żegnam was robaczki moje wy ;*
Aha jeszcze dydykejszyn... Hm... Dla mojego kochanego Mikołajka (nieświętego xd) i wszystkie członków ZKP Zoo xdd
---
Nadal 1 września
I nic! Kompletnie nic. Zero reakcji... Tak po prostu. To nie do przyjęcia - jak tak można?! Zaraz wyjdę ze skóry, cały czas nerwowo spoglądam w jego stronę, a on? Ulega czarowi Charlie, która opiekuńczo głaszcze go po głowie, czesząc pasma jego blond włosów... Ech, nieważne. Ważne jest to, że on chyba kompletnie nie przejmuje się moim zdrowiem psychicznym. Dlaczego? Bo ja tak nie robię! Ja tak nie postępuję!
- Pansy, wszystko w porządku? - zapytał Blaise, spoglądając na mnie podejrzliwie.
- Tak, jasne. - mruknęłam, kiwając głową.
Tak, jasne, że wszystko jest do kitu, a ja lada moment umrę z... podniecenia. Nie, nie złości.
- Ej, no na pierwszy rzut oka widać, że coś nie tak. - Blaise nie poddawał się.
Coś będzie nie tak, ja mi nie da w spokoju pomyśleć...
- Mógłbyś...
- Pansy złość piękności szkodzi. - wtrącił Dracon.
Odezwał się goblin jeden. "Złość piękności szkodzi" haha, ale się uśmiałam.
- Nie sądzę, aby to była twoja sprawa. - stwierdziłam ozięble patrząc na Dracona. - Twoja też. - dodałam widząc Blaisego, który już otwierał usta, aby coś powiedzieć.
Nie tylko ja mu to uniemożliwiłam. Drzwi przedziału otwarły się na oścież i stanął w nich... trzecioklasista z kartką w ręku.
- Blaise Zabini? - rzucił w przestrzeń.
Blaise poderwał się wyrywając kartkę z rąk młodego Krukona, który ze strachem w oczach wyszedł pośpiesznie z przedziału.
- Co to...? - zaczął Goyle.
- Zaproszenie... od jakiegoś Shlurgona... na podwieczorek...
- Horacego Shlurgona?
- Tak, Draco. Po co ja mu? - dodał przestraszony Blaise.
- Pewnie jest nowym nauczycielem. - rzekła z przekonaniem Charlotte.
- I kolekcjonuje zabawki... - mruknął Dracon.
- Co? - spytałam.
- Nic.
Ta, jasne nic. Ty nie rzucasz słów na wiatr, Draco. Dobrze wiem, że coś konkretnego miałeś na myśli.
- To ja się zbieram...
- Odprowadzić cię? - wtrąciłam nagle.
Przez chwilę sama nie byłam pewna swoich słów... Po prostu mówiłam automatycznie. Dlaczego? Sama nie wiem może podświadomie chcę zrobić Draconowi na złość? A co ja się przejmuję chłopakiem, który - nie wstydźmy się tego słowa - wykorzystał mnie?
- OK... - powiedział wolno Blaise, otwierając drzwi, a ja ruszyłam za nim.
***
Wbrew oczekiwaniom nie flirtowałam z nim, nie całowałam się... Mało co rozmawialiśmy. Blasie ciągle wypytywał się o mój zły nastrój, a ja ciągle zmieniałam temat. Nie uwierzycie, ale rozmawialiśmy nawet o POGODZIE. Oczywiście to moja sprawka, ale ostatecznie zawsze mówię:
- Co za piękna pogoda!
Nawet jeżeli za oknem (tak jak teraz) leje jak z cebra, że nic nie widać. Rozmowa z facetem nigdy nie będzie moją mocną stroną, to wiem. Kiedy wreszcie odprowadziłam go do przedziału tego belfra, z ulgą wróciłam do przyjaciół. Właściwie to bez ulgi, prędzej towarzyszył mi stres. Nie muszę mówić dlaczego... Draco, why?
***
Blasie wrócił już dawno i... nie uwierzycie, co nam powiedział. Shlurgon próbował sobie po prostu zwerbować ludzi z dobrymi znajomościami! Kątem oka dostrzegłam lekką irytację na twarzy młodego Malfoya. Czyżby zazdrościł koledze? No, ale wracając do tematu - był tam oczywiście Wybraniec i... Weasley Ginewra. Tak ta ruda pokraka. Ekhem czy to już nie ewidentna przesada? No i... LONGBOTTOM. Ja przepraszam, ale czy szanowny pan H. Shlurgon nie powinien sobie kupić OKULARÓW, jeżeli ma zostać naszym nauczycielem? Załamałam się jeszcze bardziej, gdy Draco (prawie) wprost oznajmił, że kręci go czarna magia i... ON. Sam-Wiesz-Kto. Nie dziwię się, bo jego ojciec jest śmierciożercą, ale... myślałam, że może on nim nie zostanie. Nie do końca cieszy mnie perspektywa zabijania ludzi... Rozumiem wyśmiewania, ale... zabić? Nie, to nie dla mnie. Najgorsze jest to, że stał się bardzo podekscytowany, odkąd wyszliśmy z przedziału... TAK, JA SIĘ O NIEGO MARTWIĘ. To stanowczo nie mój dzień.
***
JA...NIE...MOGĘ...
***
...DRACO ZNOKAUTOWAŁ...
***
...POTTER'A!!!
***
2 września, po północy. godzina inteligentnych przemyśleń i... bólów brzucha
Być może niepotrzebnie zapchałam się tym owocowym sernikiem z galaretką. Nie musiałam też brać dwóch dokładek pieczeni... Tylko, że jedzenie mnie odstresuje. Tak, tak węglowodany to już przeszłość.
Ale najgorsze jest to, że... Przepraszam, ale NAJLEPSZE jest to, że Draco dowalił Bliznowatemu. On został w przedziale i walnął go w nos. Potter'usiowi się nieco nosek wykrzywił, a jego szlachetna krew polała się. Ech, ale Wybraniec się niestety uratował, a raczej jego koleżaneczka... Pfff... I tak zwycięstwo jest po naszej stronie. Matko gdzie ja gramatykę stylistykę, ortografię i inne bzdety pogubiłam? Ach, tak spadły za łóżko... Kurczę jestem cholernie zmęczona i cholernie boli mnie brzuch. Na dodatek Charlie nie przestaje chrapać. Żart. Panna Idealna nie chrapie. Tylko ja jestem do takich czynów zdolna. Ech chyba mam biegunkę. Zawsze wtedy piszę bezsensu, myślę bezsensu i... żyję bezsensu. Dobra idę spać, ze mną robi się naprawdę źle i cierpię na rozdwojenie jaźni, gadam sama do siebie...