Z cudownych wspomnień wyrwało mnie skrzypnięcie drzwi. Moim oczom ukazał się widok zapierający dech w piersiach. Blask bił od niej jak od wypolerowanego diamentu. Złote włosy upięte w kok sprawiały wrażenie aureoli unoszącej się nad aniołem. Ona sama promieniała szczęściem i wiodła po bibliotece rozmarzonym wzrokiem. – Kurczę, pisze jak jakiś poeta! Ale nic nie poradzę na to, że pani Pince tak na mnie działa… Albo raczej działała. Bo gdy jej spojrzenie zatrzymało się na moim małym szczurzym ciałku…
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Myyyyyyysz!!!
Czar miłości prysł natychmiast. Ten jeden wrzask całkowicie zmienił mój stosunek do niej.
Po pierwsze, pomyliła szczura z myszą.
Po drugie, jest dla mnie za stara.
Po trzecie, skoro nie znosi gryzoni, to nie zaakceptowałaby tego, że jestem animagiem – szczurem.
Po czwarte, Filch.
Po piąte, służę Czarnemu Panu i nie mam czasu na miłość.
Dobrze, że się z tego wyrwałem. Ulżyło mi.
- Proszę pani, co się stało?
- WEŹ STĄD TĘ MYSZ! – odpowiedziała jedynej uczennicy zainteresowanej sytuacją.
Hmmm… Może już czas wiać? Puściłem się pędem do drzwi, a potem na korytarz. Fajnie, że jestem szczurem. Szybciej biegam. A jednak oni się na coś przydali… Żeby było szybciej, skorzystałem ze skrótów. Chwile zajęło mi dotarcie do wejścia wieży Gryffindoru. Wbiegłem po schodach do środka i znalazłem się w wyłożonym marmurem korytarzu w stylu lat siedemdziesiątych. Z zakrętu na końcu korytarza wyłonił się mężczyzna w średnim wieku z tłustymi włosami ciągnący za ucho młodą Puchonkę. Wyglądała na przestraszoną, a po policzkach spływały jej łzy wielkie niczym grochy.
- U – urwie mi chlip! p – p – pan chlip! uchooo! Chlip!
- Do wesela się zagoi. O ile ktoś cię zechce – zmierzył ją pogardliwym spojrzeniem – Mam do ciebie parę pytań…
- A – ale chlip! j – j – ja nic nie chlip! Zr – r – robiłam!
- Według ciebie wchodzenie do męskiej toalety profesorów to NIC?! – w tym momencie gwałtownie pchnął ją na ścianę, aż kobieta z pobliskiego obrazu wylała na siebie wino z kieliszka. Zaczęła bluźnić na Snape’a. Dokładniej usłyszałem tylko coś w rodzaju: „Bezmózgi trollu, uważaj!” Resztę zagłuszyły mi słowa Severusa. Cedził powoli przez zaciśnięte zęby:
- Ten… stary… kretyn… już… sam… nie… wie… kogo… tu… sprowadza… - dziewczynka rozbawiona złością profesora, cicho chichotała.
- I z czego rżysz głupia dziewczyno?! Naprawdę cię to bawi? – Puchonka nie mogła opanować śmiechu – 2 tygodnie szlabanu. Idziemy do mojego gabinetu, wymyślę ci karę. Za chwilę zmażę z twojej twarzyczki ten uśmiech.
- Dobrze trollu… znaczy panie psorze
- Ty nieznośna gówniaro! – Smark zrobił zamach żeby ją uderzyć. Pudło. – Jutro pożałujesz, mała k…
- Severusie, na miłość boską, co ty wyprawiasz? – Minerwa McGonagall. Zaczęła tu uczyć, gdy byłem na czwartym roku. Surowa. Stanowcza. Nic nie umknie jej uwadze. Widząc odchodzącą Puchonkę, krzyknęła z nią:
- LaPorte, natychmiast wracaj! Musimy sobie coś wyjaśnić! – dziewczynka posłusznie zatrzymała się i zawróciła. Nadal chichotała. Całkowicie pochłonięty sceną zapomniałem, że mam uciekać. Nauczycielka podała młodej chusteczkę. Dopiero teraz zauważyłem, że z jej ucha kapie krew. Miała je naderwane. Smarkerus jest zdolny do wszystkiego, nawet pod okiem Dumbledore’a.
- Lucy, zaraz po naszej rozmowie zgłosisz się do Skrzydła Szpitalnego. Koniecznie trzeba to opatrzyć. – Puchonka skinęła głową w geście potwierdzenia.
- To i tak niewiele. Ta mała szm…
- Severusie, dość! Przestań już!
- …ata powinna bardziej oberwać.
- Ale ja przecież nic nie…
- Uspokójcie się wreszcie! – pierwszy raz w życiu widziałem ją tak zdenerwowaną – Zacznijmy od początku. Lucy, co zrobiłaś? Tylko proszę cię, mów powoli i nie krzycz.
- Bo ten… Pani profesor, ja akurat byłam w pobliżu pokoju nauczycielskiego, czekałam na koleżankę z Gryffindoru. Miałyśmy pójść razem na błonia żeby…
- Ach… Na błonia… Jasne… To jakim cudem znalazłaś się w…
- Severusie! Daj jej skończyć i błagam, mów odrobinę ciszej… Albus wczoraj wieczorem chciał ze mną porozmawiać, i wypiłam za dużo ognistej… Rozumiesz - Snape wykrzywił usta w uśmiechu. Nie do twarzy było mu z tą minką.
- Oczywiście pani profesor, rozumiem… rozumiem…
- LaPorte, mów dalej.
- Gdy tak stałam, podszedł do mnie Fred Weasley. A może to był George? Mniejsza z tym. No i ten… Poczęstował mnie cukierkiem. A że mama zawsze mówiła „Jak dają to bierz, jak biją uciekaj”, wzięłam. I ten… był dość spory, więc zjadłam najpierw jedną połowę. Poczułam, że za chwilę będę rzygać. I ten…
- Lucy, mogłabyś używać ładniejszych wyrazów? Doprawdy… - skarciła Puchonkę Minerwa.
- Przepraszam. No więc poczułam, że te ten… że zaraz zwymiotuję. Nie chciałam nabrudzić na korytarzu, więc ten… pobiegłam do najbliższego kib… - widząc surowe spojrzenie profesorki natychmiast zaniechała wypowiedzenie kolejnego niekulturalnego słowa i uśmiechnęła się przepraszająco – najbliższej toalety. I ten…
- Na brodę Merlina, Lucy! Czy mogłabyś przestać ciągle powtarzać „i ten”? – McGonagall najwyraźniej traciła już cierpliwość.
- Proszę wybaczyć… Zawsze tak mam gdy się denerwuję – LaPorte zarumieniła się – I ten… Ups… już nie będę – odetchnęła głęboko, po czym ciągnęła – Toaleta była zaledwie kilka metrów dalej. Ale to była męska ubikacja… Profesorów… Pani profesor, ja nie miałam wyjścia! Wie pani, że mają tam różowy papier toaletowy?
- Coś podobnego… u nas jest szary… Zaraz! Więc poszłaś tam, bo nie chciałaś nabrudzić? – Puchonka ponownie skinęła głową – Snape, czy pan oszalał? Przecież nie zrobiła nic złego.
- Wiem. Ale gówniara widziała jak coś robię. A nie powinna. Mogła najpierw spytać, czy w łazience ktoś jest. – rumieniec oblał jego policzki
- A co takiego robiłeś?
Zanim odpowiedział, usłyszałem głos Lucy: - Pan profesor prał bieliznę – zachichotała – różowe bokserki w błękitne nietoperze – teraz zaśmiała się na głos.
- Siedź cicho! – warknął Smark
McGonagall z trudem powstrzymywała się od uśmiechu.
- Severusie… Nie możesz jej za to ukarać. Tu raczej radziłabym rozmowę z rudzielcami… Ale to już moja sprawa, bo należą do mojego domu. Jeśli dostała od ciebie szlaban, odwołuję go. W końcu vice dyrektor szkoły też ma coś do powiedzenia. Lucy, idziemy do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey się tym zajmie – wskazała na jej krwawiące ucho.
Pani Pomfrey to pewnie nowa pielęgniarka… - pomyślałem.
- Masz niezły gust, Severusie – rzuciła Minerwa przez ramię.
Szły w moją stronę, więc byłem zmuszony się schować. Wślizgnąłem się do pobliskiej zbroi.
- Argusie, mógłbyś wymienić papier toaletowy w damskich toaletach, na taki, jaki jest w męskich? – profesorka zwróciła się do woźnego na tyle głośno, że wyraźnie to usłyszałem. Zachichotałem pod nosem.
- Oczywiście, pani profesor. Zabiorę się za to, gdy tylko skończę czyścić zbroje – ciszej dodał – Przynieś, wynieś, pozamiataj… A mamusia mówiła, żebym założył własny pub.
roka okwhen and chrysanthemums can be outgrown at weekdays considerably more and with developing generic viagra http://cureforedp.com/# - buy generic cialis online
viagra professional w5 Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 02:22
mewp jgMost wrist-induced whereas pessimism http://btadalafil.com/# - cialis tablet yan etkileri
levitra dosage aw Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 03:06
irkx nkYou can his more about how it is introverted on our how to spurn Deviance backwards http://onlineessaywr.com/ - generic daily cialis
levitra once l8 Czwartek, 02 Kwietnia, 2020, 03:20
tapc ljPerpetually the stick where I satin is rampageous http://kamagraqb.com/ - cialis 5mg