Ekhem... No to tak. Przedmowa wyszła mi dłuższa niż notka. xD Ale nic, niech już będzie. Poniższy tekst był napisany pod wpływem impulsu. Po prostu przeczytałam wszystkie swoje notki (nie, nie z samouwiebienia, musiałam coś sprawdzić ) i doszłam do wniosku. Jakiego? Tam na dole jest wszystko opisane Jeszcze jedno wyjaśnienie. Notka taka marna, gdyż ponieważ (Bosh, gorzej mi ^^ ) list (Jaki? Przeczytaj notkę xD ) będzie stanowił odzdielny wpis w jego pamiętniku. Przygotujcie się zatem na brak dialogów i akcji w przyszłej notce. Będzie ckliwie, smętnie i w ogóle jakoś tak smutno...
Rany, namieszałam w życiu Petera. Był sobie chłopak zlękniony, bojaźliwy, posłuszny… A ja zrobiłam z niego niemalże pępek świta, któremu każdy chce pomóc i współczuje. Zabrakło tu jego jąkania, głodu, bezradności, ofermowatości. Gwizdek był przecież tępym, grubym i strachliwym sługą. Gdy jego los zaczął zależeć ode mnie, przesadziłam. Sami powiedzcie, jego długie, mądre rozmyślania i zachowania w różnych sytuacjach nie pasują do Petera, jaki wyszedł spod pióra pani Rowling. Chciałam Tylko, żeby jego życie przestało się kręcić wokół Czarnego Pana, a skupiło się na tajemnicach, jakie kryła nieznana nam przeszłość Glizdogona. Wprowadziłam za dużo nowych postaci, stworzyłam przesadzone sytuacje… Ja chciałam stworzyć coś, a nie zrobiłam nic innego, jak całkowicie zmieniłam znanego nam z książek o Potterze Petera Pettigrew. Akcja toczy się u mnie ciągle, jest jej aż nadmiar. Bez przerwy tworzę nowe wątki, zapominając jednocześnie o kontynuowaniu starych. Pamięta ktoś (prócz mnie oczywiście, gdyż ja pamiętam każdy stworzone przez siebie szczegół), z jakiego powodu Glizdogon został wysłany przez Sami Wiecie Kogo do Hogwartu? Albo kim jest Nemesis? Sądzę, że nieliczne osoby coś tam skojarzą. I jestem pewna, iż nie wynika to z Waszej kiepskiej pamięci bądź nieuważnego czytania notek. To Tylko i wyłącznie moja wina. Mój błąd, wybaczcie. Zastanawiacie się pewnie, po co ja to wszystko piszę. Ano dlatego, że chcę Was przeprosić Niestety, nie zmierzam do tego, by zrzec się pamiętnika. Co to, to nie Nie dam Wam powodu do radości, przynajmniej jeszcze nie teraz. Jeszcze troszkę musicie ze mną wytrzymać Poza tym jakoś tak przywiązałam (?) (Taa… To chyba dobre słowo), no więc, przywiązałam się do Petera Brakowałoby mi zarówno jego, jak i Was
No, doszliśmy do sedna. Przepraszam za to, że zepsułam Glizda, że mieszam tak w notkach… Spokojnie, nikt nie trzyma lufy pistoletu przy mojej skroni. Piszę to ze szczerego serducha, nie zostałam zmuszona Chyba skończyłam. Wiem, że z tą przedmową (Głupia! Toż to list ^^) lekko przgięłam, wyszła za długa. I macie kolejny dowód na to, że często przesadzam
Nie no, dobra. Nie zmuszam, ale jak chcecie, to przeczytajcie
P.S. Wydaliśmy kolejny numer „Żonglera” – wydanie świąteczne! Wpadajcie, bo chociaż krótki, to fajny ########################################################
Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Jej dziwny stan raczej nie był związany z jej chorobą, gdyż nawet syn Shirley nie wiedział, jak się zachować. Przerażał mnie jej widok. Niewidzącym wzrokiem toczyła po naszych twarzach, aby na końcu utkwić go w Airiene. Zbladła, po czym wyprostowała ręce w łokciach i rozłożyła je, niczym ptak skrzydła podczas lotu. Zamknęła oczy i powoli, z gracją, zaczęła wstawać z wózka. Yyyy… Tak, wstała. Tak po prostu. Też jestem w szoku… Z resztą po minach obecnych domyśliłem się, że oni są zaskoczeni równie mocno, jak ja. Dobra, daruje sobie opisywanie mojego zaskoczenia i zajmę się tym, co działo się dalej. Gdy postawiła już obie stopy twardo na ziemi, zaczęła mówić. Zauważyłem, że źrenice jej oczu uciekły w głąb czaszki… Widziałem tylko białka. Rany… Głos, jaki wydobywał się z jej piersi był bardzo monotonny, bez wyrazu oraz jakichkolwiek emocji. Szczerze mówiąc, bardziej zdziwiło mnie to, że ona nadal STOI, że jeszcze nie upadła. Ech… Niepełnosprawna kobieta wstała z wózka bez niczyjej pomocy i jak gdyby nigdy nic stała. Rany, chyba za bardzo to przeżywam. Ale co na to poradzę? Przez kilka ostatnich godzin zdarzyło się już tak wiele, że nic nie powinno mnie zdziwić, a tu – proszę! Kolejny cud. Oniemiałem do reszty, gdy usłyszałem, co mówi.
Gdy dwunasty raz usłyszy dzwon,
Gdy wesołej pieśni rozlegnie się ton,
Gdy dziecka płacz w uśmiech się przerodzi,
Wszelkie cierpienia tych kilka minut złagodzi.
Bestii duch wzleci z jej duszą.
Centaur strzeli dwa razy kuszą,
Nim znów tchnienie wyda i odżyje.
Już nigdy więcej nie zawyje,
Nigdy więcej cierpieć nie będzie z tego konkretnego powodu.
Odtąd nie zazna krwi i mięsa głodu.
Żyć będzie bez strachu przed pełnią.
Tak samo nagle, jak powstała, teraz osunęła się na ziemię. Z pomocą jej syna usadowiliśmy Shirley na wózku. Po krótkim przeglądzie mebli zdecydowaliśmy, że tam będzie jej najwygodniej. Pozostałe „siedzenia” były… pozostawię je bez komentarza. Gdy głośno zastanawialiśmy się, czego dotyczyły jej słowa, do gabinetu Minerwy wpadł Dumbledore. Szepnął Airiene do ucha kilka słów, po czym wyszli. Zostawili mnie samego. Dyrektor pchał wózek, a młodzieniec prowadził moją oszołomioną jeszcze siostrę pod ramię. Świetne. A ja znów sam… Nawet mi nie powiedzieli, o co to całe zamieszanie. Phi, sam sobie poradzę! Mam już nawet plan… Byłem w gabinecie profesorki, więc bez problemu znalazłem to, na czym bardzo mi zależało: pergamin, pióro i atrament. O, nawet kolorowy miała. Wybacz staruszko, pożyczę, pilna sprawa Jeśli zdążę, ucieknę. A mam nadzieję, że mi się uda. Nie jestem na tyle bezlitosny, żeby pozostawić ich bez przeprosin i ogólnego zarysu tego, co mam zamiar zrobić, gdy będę już daleko, daleko... No i wreszcie muszę powiedzieć Harry'emu o Nemesis. Napiszę list, ot co. Jak by tu zacząć...?
Komentarze:
dem Czwartek, 14 Stycznia;, 2021, 10:26
where yo buy cialis
https://cheapcialisx.com/ - cialis 5 mg discount coupon
<a href="https://cheapcialisx.com/">prix du cialis en france</a>