... Zbliżała się 21, a my pod peleryną niewidką i z mapą Huncwotów w ręku udaliśmy się do Hagrida.
- Filtch się zbliża- mruknął Harry. Skręciliśmy w boczny korytarz.
Szliśmy przez ośnieżone błonia Hogwartu, co chwila zerkając na mapę, czy ktoś nas nie śledzi. Nie było wolno uczniom opuszczać pokojów wspólnych po 21. Zastanawiałem się, czego Hagrid mógłby chcieć o tak późnej porze. Nie mógł zaczekać do jutra? Zapukaliśmy trzy razy do drzwi.
- Wchodźcie , wchodźcie- powitał nas Hagrid. Na środku izby stały bagaże olbrzyma. Półki były opróżnione z wszelkich dziwactw, jakie Hagrid miał w zwyczaju trzymać. A co najdziwniejsze, Kieł miał założoną obrożę i w dodatku(!) starą, skórzaną i baaardzo długą smycz. Sam olbrzym był ubrany w dziwaczy brązowo-czarny frak, a pod szyją miał różowy krawat w groszki.
- Herbatki?- zapytał Hagrid, jakby nigdy nic. Pokiwaliśmy twierdząco głową. Wyjął cztery filiżanki i trzęsąc dłonia nalał do nich herbaty. Na stolik postawił talerzyk z ciasteczkami domowej roboty, których (jak zawsze ;) ) nie dało się pogryźć.
- Wyprowadzasz się?- wypaliłem.
- eee... no słuchajcie... bo ja...- zaczął
- O nie!- przerwała buntowniczo Hermiona, wylewając na stół całą zawartość swej filiżanki w hipogryfy- nigdzie nie idziesz! Ja nie pozwalam Ci opuścić Hogwartu!- wrzasnęła
- Ja też!-dodał Harry
- Ale ja...
- Co się stało?- znów przerwała Hermiona- Knot? Knot Cię zwolnił?
- Nie... posłuchajcie...- znowu zaczął, ale Hermiona nie dała za wygraną.
- Napiszę petycję do tego starego piernika-nigdy nie zdażało się, żeby Hermiona wyrażała się tak o nauczycielach, a co dopiero o ministrze magii!- nie będzie tutaj...
- Hermiona!- powiedział Hagrid ostrzegawczym tonem- nikt mnie nie zwolnił! Sciągnąłem was tutaj, bo chcę się pożegnać.
- Pożegnać? Odchodzisz?- zapytałem z nutą przerażenia w głosie. Jak Hagrid może odejść? Przecież Hogwrt to jego dom!
- Nie odchodzę! Dumbledore dał mi misję. Mam śledzić ojca Malfoya.- powiedział to szybko i przystawił do ust gorący napój.
- Co?- zapytaliśmy chórem
- No bo widzicie. Dumbledore uważa, że Malfoy coś knuje.- Tak pomysł, żeby "ktoś" śledził Malfoya nie jest zły, ale żeby ten "ktoś" nie mial ponad dwóch metrów wysokości i nie rzucał się w oczy.- Będę mieszkać w domu naprzeciwko Malfoyów i obserwował, czy nie dzieje się coś dziwnego, wicie, czy nie przychodzą różni ludzie...
Olbrzymowi przerwało pukanie do drzwi.
- Pod pelerynę- szepnął- nie martwcie się o mnie. Dam radę. Obiecuję będę pisał- dodał pośpiesznie widząc na naszych twarzach niepokój.- Już otwieram. Był to Dumbledore... no to klops... on potrfił widzieć przez peleryny niewidki.
- Już czas Hagridzie- powiedział i odrazu wyszedł z chatki, a Hagrid za nim.
- Hagrid będzie śledził Lucjusza?- zapytał Harry po kilkunastu minutach w PW- przecież... no wiecie... on... chodził do szkoły tylko przez dwa lata
- Też się boję- powiedziała Hermiona- ale skoro Dumbledore go wyznaczył to może jednak ma szansę, no nie?
Następnego ranka obudziłem się rano. Spojrzałem przez okno. Była śnieżyca. Na tablicy ogłoszeń napisane było, że dzisiejsze lekcje zielarstwa i opieki nad magicznymi stworzeniami są odwołane. Czyli teraz będą eliksiry. Na śniadaniu wrzuciłem kartkę do czary, głęboko wierząc, że dostanę się do turnieju. Zerknąłem na miejsca Hagrida i dyrektora... były puste.... CDN