Pamiętnikiem opiekuje się Nutria Do 20 września 2008 r pamiętnikiem opiekowała się Magic Dog. Do 15 kwietnia 2008 r pamiętnikiem opiekowała się Limonka
Sorki za to dwudniowe opóźnienie;p...
Martusiu bardzo starałam się, by notka nie była już tak chaotyczna jak poprzednia i przyłożyłam się do interpunkcji, mam nadzieję, że widać różnicę.
Zapraszam do czytania;).
Następne dni wciąż wyglądały tak samo: lekcje, biblioteka, obiad, ćwiczenia na tajemnym korytarzu, biblioteka, odrabianie lekcji i znów biblioteka, dopóki pani Pince mnie nie wyrzuciła.
Nie wiem na co mi to jeszcze, być może moja mania zemsty zbyt mocno związała mój umysł, bym teraz zdołała porzucić plany ukarania Cariny. Ślizgonka przestała mnie męczyć, udaje, że nie istnieję i choć ciężko mi się do tego przyznać wiem, że jest to zasługa Roxanne.
Wczoraj Alb próbował ze mną pogadać. Z pewnością pragnął, bym stała się tą dawną miłą Rose, która zamiast sińców na twarzy miała zawsze uśmiech. Sama zastanawiałam się nad tym, czy tak nie byłoby lepiej. Czy gdybym przestała, coraz bardziej fascynować się czarną magią, dałabym radę powrócić do tego dawnego życia. Do mojego byłego ,,ja”.
W końcu nadszedł dzień, gdy to wszystko mogło ustać. Miałam motywacje i możliwość podjęcia odpowiednich kroków. Profesor Bones dała mi szlaban. Przez dwa tygodnie nie zrobiłam żadnego zadania domowego, a gdy w końcu zebrałam się w sobie i coś nabazgrałam, okazało się, że nie na temat. Chodzę więc co wieczór o dwudziestej, szorować klatki na zwierzęta, potrzebne przy transmutacji. Wieczorem, gdy już ów szlaban się skończył, poszłam na korytarz, by poprzypominać sobie różne kombinacje i zaklęcia, których do tej pory się nauczyłam. Jak zwykle zakreśliłam kilka kółek na ścianie, każde kolejne było mniejsze i zaczęłam w nią grzmocić. Udało mi się tak ją zaczarować, że odbijała czary od siebie i leciały na mnie, co ja wykorzystywałam do ćwiczenia uników. Dochodziły ostatnie minuty treningu, gdy ktoś uchylił szarawą kotarę i stanął naprzeciw mnie. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, wokół było bardzo ciemno i nie mogłam dojrzeć twarzy niespodziewanego gościa.
-Powinnaś dać sobie z tym spokój.
Usłyszałam dziwnie znajomy głos, którego jednak nie mogłam sobie przypomnieć. Mocniej ścisnęłam różdżkę.
-Niby dlaczego?-zapytałam zaczepnie, czując jak adrenalina bierze górę nad zdrowym rozsądkiem
-Bo to jest niebezpieczne. Niektóre z zaklęć jakich używasz, są karalne.
-I może mnie wydasz?-zadrwiłam
-Może.-usłyszałam w odpowiedzi kpiącą nutę i wtedy przypomniało mi się, skąd znam ten głos.
Machnęłam szybko ręką i wyszeptałam ,,Lumos”. Strumień światła padł na bladą twarz Scorpinusa Malfoy'a. Jego spojrzenie było jak zawsze pełne drwiny.
-Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
-Mam swoje sposoby.-usłyszałam w odpowiedzi
Nie miałam najmniejszej ochoty, na prowadzenie tej pokrętnej rozmowy. Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty na towarzystwo Malfoy'a.
Wymyśliłam genialny plan, był bardzo prosty: miałam milczeć i być obojętna na każdą próbę konwersacji. Niestety, nie wszystko poszło po mojej myśli.
-Powinnaś już dawno oddać mi moją chustę, nawet gdybyś inicjały wyszywała ręcznie.
Gdy to powiedział, poczułam się tak, jakby ktoś zdjął mi z oczu klapki. Zaniedbałam wszystko, zacząwszy od szkoły, skończywszy na przyjaciołach. Straciłam zdrowy rozsądek, samodyscyplinę. Naraz poczułam się tak bardzo zagubiona, jak jeszcze nigdy w życiu. Zdezorientowana spojrzałam na Scorpinusa, który oparł się o kamienną ścianę i również trzymał zapalaną różdżkę.
-Zapomniałaś?-zgadywał- Nie miałaś czasu? A może uznałaś, że taki przedmiot jak chustka do smarkania, nie będzie mi już potrzebny?
Byłam pewna, że słyszy moje splatane myśli. Krew pulsowała mi szybko, a na twarzy pojawiły się strużki potu. Zupełnie jakbym głowiła się nad odpowiedzią na teście.
-Postaram się zwrócić dług jak najszybciej.-zdołałam w końcu powiedzieć
Byłam pewna, że tak będzie. Materiały mam już od bardzo dawna, babcia zdradziła mi listownie zaklęcia poprawiające wyszyte niedoskonałości, tak że moje koślawe litery staną się pięknymi inicjałami.
-Możemy już iść?-zapytałam, chociaż miałam pełne prawo sama o tym zadecydować.
-Zaraz. Chcę jeszcze coś ustalić.
Zdziwiona uniosłam głowę i napotkałam jego chłodne oczy.
-Nie będziesz już tutaj przychodziła.-usłyszałam rozkaz-Jeśli to zrobisz pożałujesz.
-Że co?-nie dowierzałam, jak on może mi cokolwiek zakazywać.-Pozwól, że to ja sama zadecyduję o tym, co mam robić.
-Naturalnie pozwalam ci. Masz do wyboru, złamanie mojego zakazu lub nie.
Wewnątrz, aż pieniłam się by mu przyłożyć. Z wielką chęcią grzmotnęłabym go jakimś z moich uroków. To przecież niemożliwe, by traktował mnie, jak nierozgarnięte dziecko.
-Idziesz?-wyrwał mnie z zamyślenia.
Stał już na końcu korytarza przytrzymując kotarę. Chcąc nie chcąc ruszyłam za nim.
Przez dłuższy czas szliśmy w milczeniu, mijając znajomych uczniów, niekiedy witając się z nimi. Zastanawiałam się ile z tych osób pomyśli, że jesteśmy parą. To nawet zabawne, że ze wszystkich ludzi najbardziej wybujałą wyobraźnię mają plotkarze.
-Odrobiłaś zadanie z transmutacji?-spytał Scorpinus, wydaje mi się, że grzecznościowo.
-Oh, nie-jęknęłam- to na jutro?
Malfoy pokiwał wolno głową.
-Dasz mi spisać?-nawet nie wiem, kiedy to wypowiedziałam, przez chwilę zastanawiałam się, czy te słowa w ogóle wyszły z moich ust.
Scorpinus zmierzył mnie uważnie spojrzeniem i widać było, że myśli nad odpowiedzią.
-Dam ci, ale nie za darmo.
Powoli zaczęła interesować mnie ta rozmowa.
-A czego chcesz w zamian?-dopytywałam się
-Przysługę za przysługę, w nieokreślonym czasie.
W nieokreślonym czasie, krążyło mi po głowie. To może być ciekawe, jednakże zgadzając się na te warunki, zacznę stąpać po nierównym gruncie. No, ale jaki mam wybór? Bardzo przekonującym argumentem był kolejny szlaban, połączony z listem do rodziców, za brak zadania domowego.
-Dobra, niech będzie.
Staliśmy już przed drewnianymi drzwiami do Pokoju Wspólnego. Chwyciłam kołatkę z głową kruka i zapukałam trzy razy. Dziób rozchylił się lekko i usłyszeliśmy.
-Czemu nam się nie chce, tak jak nam się chce?*
Kurcze, nie miała już czego wymyślać. Nie maiłam siły wysilać mózgu, stanowczo zasługiwał na odpoczynek.
-Wszystko zależy od motywacji, gdy widzimy sens tego, co robimy zyskujemy "ochotę".*- Scorpinus podał odpowiedź.
-Bardzo dobrze.-odpowiedziała kołatka i drzwi stanęły przed nami otworem. Widząc moją osłupioną minę, Malfoy pochylił się nade mną i powiedział ściszonym głosem.
-Namówiłem Szarą Damę, by zdradziła mi kilka odpowiedzi na pytania kruka.
Jeszcze bardziej zdziwiona, gdyż Szara Dama na ogół nigdy nie wdaje się w rozmowy z uczniami, weszłam do pokoju.
-Zaczekaj chwilę.-powiedział Scorpinus i poszedł do dormitorium
Ja w tym czasie, zajęłam wygodne miejsce w cieplutkim kąciku, gdzie nikt nie jest w stanie dojrzeć, co się tam robi. Przez dłuższą chwilę obserwowałam innych krukonów. Dostrzegłam wtedy, że ci ludzie mają bardzo nudne życie. Nauka, plotki i tak na przemian. Nie byłam w stanie, wyobrazić siebie w takiej roli. Wiem, że miesiąc temu należałam do tych szarych ludzi, dziś jednak, jest to dla mnie zbyt odległe, bym mogła tam sięgnąć.
Widok zasłoniła mi sylwetka Malfoy'a, trzymającego zwoje pergaminów pod pachą.
-Przyniosłem ci jeszcze zadanie z eliksirów i zielarstwa. Ale nie liczyłbym na twoim miejscu, na poprawność tych wypocin.
-Nieważne.-mruknęłam biorąc do ręki pierwszy z nich.
Na moje szczęście transmutacja. Po przeczytaniu wymysłów Scorpinusa, stwierdziłam, że nie jest źle. W końcu miałam o tym jakie taki pojęcie, gdyż to mój ulubiony przedmiot. Zasięgając rad z podręcznika i pracy Malfoy'a, napisałam obszerne wypracowanie. Nie było rewelacyjne, ale na dobrym poziomie. Następnie załatwiłam eliksiry i zielarstwo. Tu jednak było nieco gorzej, gdyż zawsze przy eliksirach pomagał mi Albus, a z zielarstwem od kiedy pamiętam było u mnie nie najlepiej.
Zdziwiło mnie trochę to, że Scorpinus przez cały czas siedział przy mnie i przeglądał moje wypociny. Byłam zirytowana, jednak nie chciałam się z nim kłócić, bo jeszcze zabrałby mi swoje prace i z zadania domowego byłyby nici.
Gdy w końcu skończyłam tę jakże męczącą i nudną pracę, było już dość późno. Zmęczenie ostro dawało mi się we znaki, dlatego też postanowiłam pójść spać, mimo ciążącej chusteczki z inicjałami, która została jeszcze do zrobienia. Jak tylko podniosłam się z błękitnego fotela, w pokoju zrobiło się zamieszanie. Coś latało pod sufitem skrzecząc wściekle i atakując włosy dziewcząt. Gdy to coś zaczęło lecieć w moją stronę, szybko wlazłam pod stolik i bez tchu czekałam na dalsze wydarzenia.
-To sowa.-usłyszałam głos Scorpinusa, w którym słuchać było śmiech.-Wygląda na to, że do ciebie.
Wystawiłam głowę spod stołu i zobaczyłam potarganą, ciemnobrązową sowę o zwariowanym spojrzeniu. Kidy tylko się wychyliłam, kłapnęła dziobem.
-Ja się stąd nie ruszam.-krzyknęłam chowając się znowu- Jeśli będziesz tak miły, to może odbierzesz za mnie tą przesyłkę?
Usłyszałam jakąś szamotaninę, a po chwili siedziałam na fotelu trzymając w rękach zielonkawą kopertę. Nie otwierałam jej, miałam złe przeczucia. Po kilku sekundach złamałam pieczęć. Był to list od Cariny, a brzmiał następująco:
Spotkajmy się jutro w Zakazanym Lesie na polanie hipogryfów, oczywiście jeśli się nie boisz, w co szczerze wątpię. Dokończymy tam to,
co zaczęłaś na korytarzu.
Będę na Ciebie czekać:
szczera przyjaciółka Carina.
Głośno przełknęłam ślinę. Więc jednak będę miała możliwość wypróbowania moich zaklęć, jak i również dokończenia zemsty. Nie wiem czemu, ale teraz, nie jest mi tak kolorowo o tym myśleć.
-Pójdziesz, tak?-usłyszałam zza ramienia
Odwróciłam się. Malfoy przeczytał ukradkiem cały list. Co znaczyło, że zaczynają się schody.
-Tak,-odpowiedziałam-muszę. Inaczej to nigdy się nie skończy.
-Nie powinnaś. Carina cię podpuszcza. Sama pewnie nigdy z własnej woli, nie postawi nogi w Zakazanym Lesie. Ponoć ostatnio znaleziono ślady wilkołaków.
-Wilkołaki?-powtórzyłam głucho
Wstałam z siedzenia.
-Dobranoc.-rzuciłam Scorpinusowi i ruszyłam do dormitorium.
Wilkołaki, krzyczałam w myślach.
*Niby lubię filozofować, ale to pytanie jak i odpowiedź mam z internetu.