Witam! Notka miała pojawic się wcześniej, ale byłam i jestem chora . Mam nadzieję, ze notka się wam spodoba. Jesli nie to proszę o taryfę ulgową Serdecznie zapraszam również na http://superszkola.vdd.pl
-Aaaaa- wstałam zlana zimnym potem- Te koszmary.
Czemu wszystko tak się komplikuje? Po co ja w ogóle się urodziłam? Dłużej tego nie wytrzymam..
-Saro?- Do pokoju weszła moja mama. Byłam zdziwiona. Pewnie mi wszystko wyjaśni i już nic nie będę wiedzieć.
-Córeczko kochana, czemu się nie odzywasz?- Zapytała troskliwie.
-Dlaczego chciałaś bym to zobaczyła? Czy to się stało naprawdę?- Zaczęłam wstawać.
-Saruniu musisz znać prawdę, która jest okrutna…
-Naprawdę? Och czy właśnie usłyszałam troskę? Nigdy tak się nie zachowywałaś owszem byłaś miła, ale nie do tego stopnia! Teraz przez rok czasu będziesz zbierać energię?- Zapytałam z ironia w głosie.
-NIGDY NIE ZABIJĘ WŁASNEJ CÓRKI! SŁYSZAŁAŚ?- Spojrzała się na mnie i ruszyła w kierunku drzwi- Porozmawiamy jak ochłoniesz-dodała, gdy była już w progu.
Nie wiem, co się ze mną dzieje. Przez to jak babci mi to pokazała nie mogłam się pozbierać. Chciałam zacząć krzyczeć by wydusić z siebie wszystkie uczucia. Nigdy nie lubiłam mówić o uczuciach. Zawsze wolałam dusić je w sobie.
-Ja nie chce umierać!!- Zaczęłam szlochać-, dlaczego to właśnie mnie to spotyka?
Jestem za młoda na śmierć. Muszę mieć jakiś sprytny plan, dzięki któremu wymigam się od kary. Zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju. Chodziłam tak z 30 minut aż wpadłam na pewien pomysł. Nie był on może rewelacyjny, ale mógł się opłacić.
-Mamo! Babciu! – Krzyczałam biegnąc po schodach.
Znalazłam je w kuchni.
-Oo chyba komuś wrócił humorek- Zaśmiała się starsza kobieta.
-Nie zupełnie, ale mam pewien pomysł. Może być troszkę nie kompletny…
-No mów-Ponaglała mama.
-Czy jest możliwość przeniesienia klątwy z człowieka do innego człowieka?
-Hę?
-Ja mam w sobie klątwę. Wnuk tego jasnowidza ma przeżyć, dlaczego? Może jest jakieś zaklęcie, które przenosi klątwy z istot żywych? Dlaczego ja mam umrzeć, a on dalej żyć?
-To trochę ryzykowne…- Zastanawiała się babunia.
-Ale dla ŻYCIA zawsze się opłaca!- Zawołała mama.
Uśmiechnęłam się. Nie wiedziałam, że tak bardzo jej na mnie zależy. Przytuliłam ją. Nigdy nie, czułam się tak dobrze jak w tym momencie. Babcia wstała i pobiegła do piwnicy. Nagle w oknie zauważyłam sowę Jamesa. Pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je i przywaliłam nosem w coś twardego.
-Nic ci nie jest?- Zapytał ten ktoś.
-Nie.- Spojrzałam w górę. To był Syriusz. Momentalnie się zarumieniłam.
-Hey, dziewczyno chyba buraka strzeliłaś!- Uśmiechnął się.
-No siostro jak możesz!- Zawołał James poczym wszyscy weszliśmy do środka
-Zamorduje Cię za to-Wyszeptałam do brata-Wiesz, że on mi się nie podoba!
W sumie Syriusz jest przystojny i w ogóle, ale ja nie mogłabym nawet z nim być. Kręci się przy nim tyle dziewczyn, a Lily uważa to za żałosne. Już sama nie wiem, co o tym myśleć. Trzeba korzystać z życia. Ten rok szkolny będzie niezapomniany.
-Saro, chodź ze mną na górę wy się rozgośćcie.- Powiedziała babcia.
Weszłam do pokoju gościnnego.
-Słuchaj… Musimy znaleźć tego Toma Riddla. Myślę, że dzięki tej kobiecie możemy do niego dojść. Gdy już będziemy mogły z nim porozmawiać to podamy mu ten eliksir zawierający twoja krew. Jak to wypije klątwa przejdzie na niego…
-Brzmi fajnie, ale czy to się uda?-Zawsze jestem niepewna tu chodzi przecież o moje życie- A nie możemy podać tego komukolwiek?
-Po, co dać to komuś innemu jak możemy zniszczyć wnuka tego mężczyzny?
-W sumie racja! Dlaczego ja mam ucierpieć? Trzeba znaleźć tą kobietę.- Szybko pobiegłam do mamy.
-Umówiłam się z nią w kawiarni-Powiedziała mama.- Pójdę tam i spytam się o tego chłopca. Jak nie odpowie to użyję czarów.
-Bądź tylko ostrożna!-Nie ma jak troska babci. Ten plan musi się udać. Jeśli się nie uda to ja sama załatwię sprawę z tym chłopakiem.
Po wyjściu mamy poszłam do salonu. Skoczyłam na największy fotel.
-Aaaaaaaaaaa!
-Aaaaaaaaaaa!
Wstałam przerażona. Nigdy w życiu się tak nie wystraszyłam.
-Co ty tu robisz!- Wyjąkałam.
-Siedziałem…-Powiedział Syriusz poczym zaczęliśmy się śmiać. Nie wiedziałam nawet, dlaczego. To było takie śmieszne. Skoczyłam na niego! Jak to brzmi.
-A, co się dzieje?- Zapytał wchodząc do pokoju mój szanowny braciszek.-Jakieś romanse się tu tworzą?
-No a co cię to tak interesuje?- Dopytywał się Łapa.
Zaczerwieniłam się po same uszy. Chciało mi się śmiać i wariować. Dostałam napad dobrego humoru, który był mi potrzebny.
-Wróciłam!- Usłyszałam wołanie mamy na korytarzu.
-I jak poszło?-Zapytałam zniecierpliwiona.
-UDAŁO SIĘ!-Zaczęłam piszczeć, wrzeszczeć, wszystko, co się dało, bo udało się! Nie mogłam w to uwierzyć, że tak szybko to poszło, ale mogą być inne konsekwencje…