Notka jest krótka i może wydawać sie bezsensu, ale pomogła mi wszystko z siebie wydusić. Długo tutaj nie pisałam i myslę, że mnie zrozumiecie...
-Mamo! Już jesteśmy!- wołał James w przedpokoju.
-Och już myślałam, że tata po Was nie zdąży przyjechać…
Nasza rodzicielka wyszła z kuchni i przytuliła nas tak mocno, że wszystkie cukierki rozsypały się na podłogę.
-Saro… miałaś się opanować z tymi słodyczami- powiedziała stanowczo machając wskazującym palcem.
-Kocham Cię…-spojrzałam w jej brązowe oczy. Nie wyobrażałam sobie śmierci własnej matki. Chcę by wiedziała, że ja kocham nade wszystko. Nie kontrolowałam swoich uczuć i wtuliłam się w wąskie ramiona, tak, że czułam bicie jej serca. Oby biło jak najdłużej…
-Co się stało kochanie?
-Brakuje mi jej…-rozryczałam się na dobre nie puszczając matki. Chcę czuć to ciepło jak najdłużej.
-Może pójdziemy coś zjeść?!- odezwał się Rogacz po długiej ciszy przerywanej od czasu do czasu miałknieciem Kleo.
-Ach tak. Przygotowałam obfitą kolację!- zawołała radośnie i powędrowała do kuchni. My natomiast chwyciliśmy kufry i wdrapaliśmy się na górę.
-Hey! Co Ci jest? – zapytał Potter, gdy weszliśmy do salonu.
-Kiedyś to zrozumiesz- odparłam wycierając łzy. Spojrzałam na kominek, na którym stało zdjęcie dziadka. Powoli podeszłam i chwyciłam je przytulając do piersi.
-Kolacja!- usłyszeliśmy głos ojca w kuchni. Nie słyszeliśmy, kiedy wrócił.
W kuchni panowała Bożo Narodzeniowa atmosfera.
-Jutro Święta!- zawołał radośnie tata.
Po tym wesołym okrzyku usiedliśmy przy stole.
Z samego rana zjawił się Syriusz. Porozdawaliśmy sobie zwariowane prezenty. Było cudownie. Wszelki smutek zszedł z mojej twarzy. Oni… Oni wszyscy byli ze mną tutaj. Byłam szczęśliwa. Kocham ich. Są dla mnie najważniejsi na świecie.” Najważniejsze jest nie widoczne dla oczu”. Gdyby ich nie było przy mnie…Co ja bym zrobiła?
-Maiuuu!!!
-Kleo! Nie widzisz, że myślę?!
-Miauuuuuuuuuuuuu!- Wskoczyła na biurko trącając mnie łapką w nos.
-Hehehe… O tobie nie wspomniałam… No tak. Też cię kocham…
-Miauuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!- teraz zaczęła bawić się moimi włosami.
-Daj spokój! Nie mam czasu na zabawy!- uśmiechnęłam się odstawiając ją na moje łóżko, ale ta nie dawała za wygraną. Zaczęła skakać jak kretynka, rozwalając pościel.
-Co za upierdliwy kot! Jamesssss!!
-Czego?- zapytał wsuwając głowę do mojego pokoju.
-Zapanuj nad tym kotem! Nie mam na niego siły!!- wstałam, odsuwając się od kota.
-Ale on chce iść do ciebie a nie do mnie. Ostatnio w ogóle się nim nie zajmujesz. To ty jesteś jej właścicielką- odrzekł rozkładając bezradnie ręce.
-Wielkie dzięki- zmarszczyłam brwi i spowrotem usiadłam na krześle odrabiając lekcje.
-Proszę Cię bardzo siostrzyczko
Gdy usłyszałam strzęk w zamku spojrzałam na Kleo.
-Chodź tu głuptasie!
Kotka wskoczyła mi na kolana. Zaczęłam ją głaskać i tulić. James miał rację. Dlaczego ja tak wszystko przeżywam? Muszę być twarda. Iść do przodu. Babci umarła bezpowrotnie i Nikt już tego nie cofnie.
Usiadłam na łóżku. Przypomniałam sobie ten sen, w którym jakaś kobieta byłą torturowana. Położyłam się powoli. Odpłynąć w krainę marzeń…