Myślodsiewna Severusa Snape'a Prowadzi asystentka Snape'a Meg
Dzięki wybitnej znajomości czarów uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksirów. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat późniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a!
Notka nieco dłuższa;)
***
Wiosna nadchodziła szybko tego roku. Nie minęła jeszcze połowa lutego, a już na drzewach pojawiły się pierwsze pąki, a co gorliwsi zapaleńcy zielarstwa przysięgali profesor Sprout, że na skraju Zakazanego Lasu, stykającego się z błoniami szkolnymi, zakwitły pierwsze magiczne przebiśniegi, które w świecie czarodziejów nie poprzestały na białej barwie płatków. Można więc było ujrzeć przebiśniegi rude jak maki, błękitne jak chabry latem a nawet złociste jak kaczeńce. Jedna z Puchonek zaklinała się na jednej z przerw, że ujrzała kwiatek mieniący się barwami tęczy, ale ponieważ dziewczynka ta słynęła z tendencji do zwracania na siebie uwagi, nikt też specjalnie jej nie uwierzył. Riddle tłumaczył swoim kolegom, że jest to prawidłowy wzorzec zachowania kogokolwiek, kto myśli o uporządkowaniu chaosu na świecie poprzedzonym i uwarunkowanym przejęciem i utrzymaniem władzy. To jednakże Severus Snape rozumiał wybornie.
Sam nie grzesząc zbytnią ufnością, nauczony był od dawna, że powinien polegać tylko na sobie i tylko sobie-ufać. Dlatego też między innymi umiał zachować dystans do słów starszego Ślizgona. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak wielka przepaść może dzielić teorię od praktyki, że najbardziej szczerze głoszona solidarność oraz pomoc może wziąć w łeb w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach. Poza tym, wiadomo nie od dzisiaj, iż żądza władzy potrafi zabić w ludziach prawie wszystkie dobre intencje, uczynić go największym egoistą i wreszcie, z przyjaciela przekształcić błyskawicznie w wroga, nieraz gorszego od wroga dotychczasowego.
Wszystkich tych spraw Severus może i nie miał przemyślanych od dawien dawna, ale spotkania z Tomem Riddle’m oraz poglądy, które ów chłopak głosił, pobudzały go do intensywnych rozmyślań. Właściwie, była to jedna z niewielu rzeczywistych zalet tych spotkań. Jak zdążył zaobserwować, jego koledzy bardzo szybko przeobrazili się w maszyny, posłuszne Riddle’owi i każde jego słowo, każdy jego pogląd traktujący jak swoje własne. Krótko mówiąc, stali się klonami Riddle’owskimi. Severus zastanawiał się kilkakrotnie, czy nie o to właśnie chodziło w całej polityce Riddle’owi i czy nie to właśnie było celem tych nocnych spotkań, a nie, jak dotąd uważano, udowodnienie wyższości Czarnej Magii nad Białą na każdym kroku i obalenie porządku oraz stereotypów, kształtujących życie młodego pokolenia, kształconego w murach Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Oczywiście, nie był na tyle głupi i naiwny, żeby dzielić się z kimkolwiek swoimi rozmyślaniami; nadal był czynnym uczestnikiem grupy Riddle’a ale jednocześnie nie zrezygnował z własnego światopoglądu, który momentami był daleko bardziej logiczny i trzeźwy aniżeli słowa przywódcy.
Wreszcie nastał piękny, słoneczny i ciepły marzec. Zaczęto przygotowywać się do egzaminów; gorączka nauki objęła zwłaszcza pierwszorocznych. Snape nie był najlepszy w nauce ale tez nie znajdował się w ogonie, niemniej nie zaniedbał egzaminów i pilnie się do nich przygotowywał, z naciskiem na jego ulubiony przedmiot- eliksiry. Niektórzy, jak Lucjusz, naśmiewali się z niego i wołali na niego „kujon” albo „lizus”, ale rychło gdy dowiedzieli się, że i Riddle pochwala pilność, zaprzestali docinków i sami zajęli się uczeniem po uszy.
Gdzieś blisko pierwszego dnia wiosny kalendarzowej ogłoszono Dni Wiedzy w Hogwarcie. Miało to miejsce przy śniadaniu, w dzień, w który miało odbyć się spotkanie paczki Riddle’a.
-Mam przyjemność ogłosić, że po zakończeniu egzaminów, piętnastego czerwca odbędą się Dni Wiedzy w Hogwarcie. Każdy uczeń będzie mógł wziąć udział w pokazach magicznych i naukowych, organizowanych przez nauczycieli i uczniów od trzeciej klasy wzwyż z zakresu magii, nauczanej u nas. Pokazy odbędą się w danych klasach, program przewiduje doświadczenia oraz prelekcje z zakresu przedmiotu, który jest nauczany w danej sali. Gośćmi naszej szkoły w tym dniu będą przedstawiciele z Ministerstwa Magii oraz dyrektorzy zaprzyjaźnionych szkół magii z innych krajów. Mam nadzieję, że przyjmiecie wszystkich z należytym szacunkiem i życzliwością. Życzę wam jak najwięcej pomysłów i powodzenia w przygotowaniach pokazów. Chętni mogą zgłaszać się od dzisiaj do nauczyciela, uczącego przedmiotu, z którego chcą coś przygotować. Termin zgłoszeń mija piętnastego kwietnia. Liczę na was.- przemówił dyrektor, Albus Dumbledore.
Severusowi od razu stanął przed oczami sen, jaki miał wiele dni, tygodni temu, przedstawiający rozległy loch i jego samego, jako Mistrza Eliksirów, ,doglądającego warzenia jakiejś mikstury…
Postanowił zgłosić się do prezentacji poświęconej eliksirom- to był jeden moment. Ale w drugim już z niechęcią myślał o Dniu Wiedzy. Przecież on jest dopiero w pierwszej klasie, po co się będzie wydurniał…jeszcze trema go zje…
Niemniej, myśl o uczestnictwie w pokazach zatruła jego myśli na długo…
Dzwonek na przerwę obwieścił umęczonym pierwszoroczniakom, że katorga w postaci testu z transmutacji dobiegła końca. Błyskawicznie oddali kartki i opuścili salę, żądni słońca i zapachu trawy, rozsiewanego przez lekki wiatr na dziedzińcu. Severus wyszedł także chętnie, choć był niewrażliwy na uroki wiosny. Budziło się w nim z wolna życie i umysł pracował szybciej, ale nie miał chęci na podziwianie blasku światła na tafli jeziora czy świeżej barwy trawników albo kwiecia. Usiadł pod murem i podkulił nogi. Zamknął oczy na chwilę ale oczywiście zaraz ktoś uderzył go silnie w ramię pięścią. Przekonany, że to Potter, otworzył oczy, zerwał się z wściekłością i rzucił, ale rychło ktosiek odepchnął go i syknął niecierpliwie:
-Uspokój się, idioto, to ja, Riddle, amnezji dostałeś?
Snape opuścił dłonie i potrząsnął głową. Wyjaśnił cicho:
-Myślałem, że to Potter, sorry.
-Jasne.- zaopiniował krótki Riddle i, zbliżywszy się do niego, szepnął:- Dzisiaj o dziewiątej wieczór bądź pod obrazem Rosagundy Chitueasedfolrn, piąty obraz za magazynem, wschodnie skrzydło, parter.
-W porządku.- wzruszył ramionami Snape ale zaraz przyszło mu coś do głowy: -A dlaczego tak wcześnie i na parterze? Często tam kręcą się nauczyciele i woźny.
-Nie pouczaj mnie.- Riddle trzepnął go w bark.- Masz być i tyle. Później nie mogę. Pamiętaj…
Oddalił się jakby nigdy nic. Severus wziął torbę na ramię i, myśląc o dzisiejszym spotkaniu, ruszył pod klasę od zaklęć- tam może mógłby choć przez chwilę odpocząć po transmutacyjnym sicie.
Zbliżała się dziewiąta. O tej godzinie można było jeszcze szwendać się po zamku, ale i tak Snape czułby się o wiele lepiej, gdyby miał świadomość, że idzie na szlaban a nie na tajne spotkanie. Dotarł pod wskazany obraz i spotkał tam połowę grupy, generalnie samych młodszych uczniów. Starsi trzymali się z Riddle’m i to właśnie z nim nadeszli niecałą minutę potem. Riddle, o dziwo, nie zaprowadził ich do żadnego tajnego pokoju- zebrał ich pod magicznymi, niewidzialnymi schodami; tam też przemówił głosem pełnym irytacji, uprzednio rzuciwszy na ten kąt Zaklęcie Nieprzenikalności Dźwięku .
-Mniemam, że wszyscy słyszeli dzisiejsze ogłoszenie o Dniu Wiedzy. Nie wątpię, że wielu z was chętnie wzięłoby w nim udział.- powiódł wzrokiem po kilku Ślizgonach, którzy mieli zadatki na prymusów. –Czy ktokolwiek z tej grupy zapisał się już?
Zgłosiło się kilku. Snape w duchu pogratulował sobie flegmatyczności, bo już przeczuwał, co się święci.
-Szkoda.- Riddle uśmiechnął się z przekąsem.- Jutro pójdziecie się wypisać.
Podniosły się głosy protestu w postaci oburzonych szmerów.
-Co jest?- Riddle uniósł głos i ręce.- Sprzeciw wobec mojej woli?
Odpowiedziało mu milczenie i zbuntowane miny kilkorga. Snape założył ręce i obserwował Riddle’a z uwagą.
-Nakazuję wam bojkot Dnia Wiedzy. Zabraniam wam zgłaszania się do jakiegokolwiek pokazu. Słyszeliście, co mówił Dumbledore, ale nie u s ł y s z e l i ś c i e ZŁA. Pokazy obejmują magię nauczana w szkole…niniejszym nie mamy prawa wystąpić z Czarna Magią. Prawidłowa nazwa pokazów brzmi zatem: Pokazy Białej Magii. Dobrze wiemy, że Biała Magia jest tylko częścią Magii jako takiej…jej mniej znaczącą częścią. Czyż nie tak?
Paru gorliwców pokiwało głowami.
-Czyż nie tak?- prawie ryknął Riddle. Wszyscy przytaknęli mu jednogłośnie.
-Musimy przeciwstawić się profesorowi Dumbledore’owi, ten pokaz to jedna wielka dyskryminacja ważnej dziedziny, kłamliwy stereotyp, wmawianie wam i nam, że Czarna Magia nie jest piękna, potężna i ważna, praktyczna, użyteczna, pomocna!—wołał Riddle a każdemu jego okrzykowi odpowiadały głosy zachwytu. Przypomnieli sobie, kogo słuchali i słuchają, i słuchać będą…, pomyślał Severus, nie przyłączając się do okrzyków.
-Powiedzmy „NIE” spychaniu z postumentu Magii Prawdziwej, Dzikiej i Jedynej, Która Daje Władzę.- Riddle powiódł roziskrzonymi oczyma po towarzyszach, którzy spijali z jego ust jego słowa. W swym uniesieniu był niemalże podobny do młodego boga.- Przyjaciele, towarzysze…jeśli ufacie mi i przyznajecie racje moim poglądom, zbojkotujcie Dumbledore’a …
-Zbojkotujmy!- krzyknął jeden z mniejszych chłopców…Riddle i wszyscy spojrzeli a niego…chłopiec miał czerwone lamówki na szacie a na rękawie złoto-czerwone godło Gryffindoru.
W oczach Riddle’a zamigotał jakiś blask. Uśmiechnąwszy się prawie, zagarnął ramieniem chuderlaka i krzyknął, wzbijając pięść w powietrze:
-Nasze poglądy twoimi poglądami!
-Nasze poglądy twoimi poglądami!- wrzasnął tłum uniesionych werwą i zapałem młodych czarodziejów. Wszyscy mieli rozognione twarze a w oczach blask wręcz oślepiający. Riddle powtórzył jeszcze kilka takich sentencji, a tłum powtarzał je jak w ekstazie, a najgłośniej krzyczał mały Gryfon, któremu najwyraźniej silne ramię Toma Riddle’a dodawało śmiałości…chwycili go na ręce i zaczęli podrzucać, wiwatując…
Snape wymknął się po cichu. Jeszcze chwila i był już na pustym, zimnym korytarzu lochów, ale tego zimna nie odczuwał.
W sercu buzował mu ogień i coś jeszcze…może żal za stracona szansą na pokazanie swojego talentu…a może uwielbienie i podziw dla tego młokosa ze starszej klasy…tylu ludzi pociągnął za sobą…co jednak wisi nad ich głowami prócz szacunku ze strony przywódcy? Jak zareagują władze szkolne na taki bunt? Na pewno wszyscy spodziewają się olśniewających wyczynów w eliksirach ze strony Ślizgonów, bo to w nich przodowali.
-Dziękuję wam za uwagę, możecie iść…aha, czy ktoś weźmie udział w pokazach z eliksirów? Myślę, że znajdzie się tu kilkanaście młodych uczonych głów…-uśmiechnął się profesor i wyjął pergamin. –No więc, kto? Z pewnością pan Snape, nie ukrywam, że liczę na pana w kwestii warzenia wywaru żywej śmierci, jest pan w tym znakomity jako pierwszoroczniak i nie wątpię, że zrobi to na gościach olbrzymie wrażenie.
Milczenie ogłuszające…milczenie…twarze…
-Nikt?- profesor uniósł wzrok znad pergaminu i spojrzał z nieskończonym zdziwieniem po młodych Ślizgonach. –Co z wami…nie wierzę…że nikt nie chce wziąć udziału?
Sala opustoszała szybko…Snape przywarł do podłogi z kamienia, nie mógł się ruszyć.
-Dlaczego pan, panie Snape………?
-Nie mogę…przepraszam, ale nie mogę…
-A co z pańskim talentem? Co wam się wszystkim stało?- nauczyciel rozłożył ręce.
-Riddle…Riddle…Riddle nam zabronił…-powiedział I nagle poczuł, że wpada w jakąś otchłań, zaczął krzyczeć, ale głos uwiązł mu w gardle.
Obudził się, cały zlany potem. Uspokoił się dopiero po pięciu minutach, kiedy uświadomił sobie, że leży we własnym łóżku, w dormitorium jest środek nocy i nauczyciel eliksirów też z pewnością zażywa snu. Nie zasnął już jednak do rana.
Nie no to jest Swietne brak mi słów świetnie pizsesz nikt sie do ciebiie nie umywa wystawiam oczywiscie W++++++++++++++
magda Wtorek, 17 Kwietnia, 2007, 21:31
Jestes swietna nie wiem jak bierzesz tyle wspanialych pomyslow, powinnas napisac ksiazke i ja wdac naprawde podziwiam Cie. czekam na nastepna notke
mona Piątek, 20 Kwietnia, 2007, 16:41
notka świetna czekam na następną. tylko coś tu mi nie pasuje,bo przecież jak Snape chodził do szkoły to Riddle już skończył szkołe...
Pauliina Niedziela, 29 Kwietnia, 2007, 13:21
Masz normalnie talent! Twoje notki są świetne. Tylko znalazłam jedną niezgodność. Jak Riddle był w szkole t dyrektorem był Dippet a nie Dumbledore. Ale to tylko mały szczegół ;). Z niecierpliwością czekam na następną notkę.
ems Czwartek, 03 Maja, 2007, 19:52
Mam wielkie zaległości w komentowaniu notek nie tylko w tym pamiętniku ale również w innych. Ta notka jest naprawdę fajna tylko...gdybyś mogła nie pisać o tych tajnych spotkaniach z Riddlem. A tak pozatym to super.
cho chang Piątek, 15 Czerwca, 2007, 15:40
To jest świetne!!! Odemnie dostajesz W (wybitny)
Emisia Środa, 17 Października, 2007, 22:14
Pisz mniej o spotkaniach z Riddle'm, bo na dłuższą metę to jest nudne. Poza tym i paroma wyżej skomentowanymi niedociągnięciami, to naprawdę wciąga.