Myślodsiewna Severusa Snape'a Prowadzi asystentka Snape'a Meg
Dzięki wybitnej znajomości czarów uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksirów. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat późniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a!
Przepraszam, że notka dopiero teraz, ale kiedy dodwałam ją z wyprzedzeniem, pomyliłam najwidoczniej daty i wpisałam 15 lipca miast 5 ;( dzięki za komentarze Pauliinie, Oksydianowemu Lisowi, aisęnce, Łapie, Julicoius,Artanisowi a co do matixama nadzieję, że ta notka bardziej mu się spodoba...no izapraszam tez do Pamiętnika Dracona!
***
Za oknem migały kolejne krajobrazy, coraz mniej surowe i zalane deszczem; można by pokusić się nawet o prawidłowość, że im bliżej Londynu i dworca King’s Cross, tym ładniejsza pogoda, więcej słońca i mniej bezchmurne niebo.
Uczniowie, wracający ekspresem z Hogwartu do domu na letnie wakacje napełniali pociąg radosną wrzawą, niemalże w każdym przedziale dźwięczał śmiech i wesołe rozmowy- prawie w każdym przedziale widać było uśmiechnięte buzie, zarumienione policzki i błyszczące oczy, a także całe mnóstwo kufrów i kuferków, po brzegi wypełnionych magicznymi książkami, ubraniami i najróżniejszymi innymi akcesoriami.
W jednym z przedziałów najbardziej oddalonych od lokomotywy siedział samotnie niewysoki, drobny czarnowłosy chłopiec w wieku jedenastu lat. Swój kufer ustawił nie na półce nad siedzeniem, jak wszyscy inni, ale na naprzeciwległym siedzisku, jakby w celu zabezpieczenia się przed ewentualnym gościem, pragnącym stać się jego towarzyszem podróży. Na samą myśl o tym, że ktoś chciałby z nim jechać kilkaset kilometrów w jednym przedziale prychnął gorzkim śmiechem i odwrócił głowę w stronę okna. Zamknął oczy. Był trochę senny, ostatniej nocy przed wyjazdem nie spał prawie wcale, gdyż po efektownej uczcie, która trwała do późna w noc, Riddle zmusił ich do stawienia się na zebraniu w jakiejś pustej klasie- no, o tyle dobrze, że nie musieli znowu marznąć w lochach i ukrywać się przed wścibskimi uczniami lub nauczycielami, patrolującymi zamek, zamiast tego siedząc w przytulnym pokoju gdzieś w którejś z wież.
Mimo że wielekroć nocą włóczył się po zamku a poza tym kilka razy miał okazję zbłądzić i stanąć oko w oko z tajemnicami zamczyska, nadal nie mógł powiedzieć, że poznał wszystkie a nawet większość tajnych przejść, skrótów i znikających klas w szkole; miał wątpliwości co do tego, czy poznał choćby połowę z nich, ale cieszył się, że na poznanie szkoły ma jeszcze sześć lat.
Przechylił głowę wygodniej na bok a przed oczyma stanęły mu mury Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Dziesięć miesięcy, które w niej jak dotąd spędził, mógł uznać za najlepszy okres w swoim życiu a na pewno najlepsze dziesięć miesięcy szkolnych. Poza Hogwartem nie chodził do żadnej szkoły od ósmego roku życia, ponieważ w lokalnej szkółce wytrzymał bez bójki zaledwie kilka miesięcy i kiedy wrócił do domu z sinym okiem i złamanym nosem, mama pozwoliła mu zostać w domu, rezygnując z nauczania zorganizowanego na rzecz nauk, których udzielała mu sama.
Świetnie zdawał sobie sprawę z tego, że przez resztę magicznego społeczeństwa, w szczególności rówieśników, jest postrzegany jako dziwadło i jednostka kontrowersyjna: był tego także świadom, gdy we wrześniu stawiał pierwsze kroki na dziedzińcu szkoły oddalonej naprawdę spory kawał dogi od jego wsi. Niemniej, musiał przyznać sam przed sobą, z tajonym zadowoleniem, że znalazło się wśród uczniów Hogwartu nieoczekiwanie sporo ludzi, którzy nie traktowali go jak wyrzutka a czasem wręcz przeciwnie.
Mimo tego, że największy kontakt miał z Lucjuszem Malfoyem i jego kolegami, odnosił wrażenie, że najbardziej podobny do niego był Tom Marvolo Riddle, duchowy mentor grupy uczniów, którzy pod jego okiem odkrywali słodycz oraz obowiązki wynikające z faktu, iż są czarodziejami. Prawdą było, iż nie przepadali za sobą i nie darzyli się pełnią zaufania, jednakże łączyła ich jakaś więź, która z niewiadomych przyczyn wydawała się mu się czymś mocniejszym i wartościowszym nad to, co łączyło go z Lucjuszem i innymi kolegami. Starał się ukrywać to w bezpośrednich kontaktach z Riddlem, który raz, że był grubo starszy, dwa, że traktował wszystkich z chłodną, szorstką wyższością a życzliwości skąpił im bardziej niż gnomy swojej kolekcji fasolek Bertiego Botta, zwłaszcza jemu, ale obaj chyba szóstym zmysłem wyczuwali, że mogą na siebie nawzajem liczyć, w szczególności po przyrzeczeniu, jakie dał Tomowi pewnej nocy. Jak się okazało, żaden z nich nie puścił pary o tym z ust, ale obaj uważnie obserwowali siebie nawzajem.
Jaki był zatem powód, że ci wszyscy ludzie, dla których znaczył oś więcej niż stara ulotka, upaprana ketchupem i rzucona przez niechlujnego przechodnia na chodnik przed bankiem, nie znajdowali się razem z nim w przedziale? Może był to wynik rozmowy, jaka miała miejsce między Lucjuszem a nim na chwilę przed opuszczeniem bram szkoły…?
- Snape! Hej, Snape, zaczekaj na mnie!
Wejściowa Sala pełna była uczniów poubieranych w płaszcze i ciągnących za sobą kufry różnych rozmiarów. Cud, że Lucjusz dostrzegł go w tym tłumie, ale może nie było to takie niezwykłe, biorąc pod uwagę fakt, że był jedna z niewielu osób, samotnie zmierzających z bagażem ku wyjściu i nie żegnającą się z nikim. Stanął pod drzwiami do Wielkiej Sali, żeby nie tarasować nikomu przejścia i spokojnie czekał., aż wysoki, dosyć przystojny blondyn w szacie z zielonymi lamówkami dotaszczy do niego swój piękny, lśniący kufer na magiczny zamek.
- No i jak tam? Skończyło się wreszcie, nie?- rzucił swoim zwykłym tonem ze swoim zwykłym pogardliwym uśmieszkiem, zakładając pelerynę.- Szkoda tylko, że leje.
- Idziemy?- zapytał chłodno Severus, spoglądając na niego z lekko uniesionymi brwiami.
- Poczekamy na Felixa i Davona, to straszne sieroty są ale ojciec jest bardzo kontent, że trzymam się z nimi, bo ich ojcowie są bardzo…hm, wpływowi, subtelnie mówiąc.- uśmiechnął się z wyższością i poprawił szatę. –A nawiasem mówiąc, ty chyba też znalazłeś sobie towarzystwo...szkoda tylko, że zupełnie odwrotnie niż ja.
- Wybaczysz, Lucjuszu, ale nie rozumiem, o co ci chodzi.- zmarszczył brwi i chwycił drugą dłonią uchwyt kufra. Lucjusz spojrzał na niego z rozbawieniem i, udając, że strzepuje jakiś pyłek, powiedział cicho:
- No wiesz…Evans.
- Ona nie jest moim towarzystwem tylko dziewczyną Pottera.- burknął Snape, powstrzymując falę jakiegoś gniewu, która napłynęła mu do serca. Lucjusz kontynuował pół pobłażliwie:
- Och, wiesz , nie chodzi o to, czyją jest dziewczyną, chociaż skoro już o tym mowa, to swój do swego…ale raczej o to, że ty wciąż utrzymujesz z nią kontakt a ja nie jestem pewien, czy Tomowi spodobałoby się to.
- To wyłącznie moja sprawa, z kim rozmawiam…
- I z kim się żegnam…tak, tak.- Lucjusz pokręcił z zatroskaniem głową.- Tylko że wiesz, Snape…ona jest szlamą…a wiesz, kim m y jesteśmy…
- Wszyscy jesteśmy czarodziejami z…- zaczął ale Lucjusz znowu wtrącił się mu w słowo:
- Tak, tak, z krwi i kości, chciałeś powiedzieć…no to masz idealny przykład, że z krwi niekoniecznie. Lilly Evans jest Mugolką z krwi i kości a czarodziejką tylko przez to, że uczy się w tej szkole. Poza tym, sam rozumiesz…
- Świetnie. To w takim razie, co t y tutaj robisz, rozmawiając ze mną?- Snape szarpnął swój kufer i odszedł kilka kroków dalej, najwyraźniej wzburzony. Lucjusz roześmiał się cicho i ruszył za nim, mówiąc:
- Hej, no, spokojnie, przecież…
- Do kitu te zasady Toma, skoro mam obowiązek nienawidzić Lilly, sam będąc tolerowanym, mimo że mój ojciec jest parszywym Mugolem a matka utalentowaną czarownicą tak jak w jej rodzinie!- syknął, odwracając się nagle ku niemu. Lucjusz wyciągnął dłonie w geście obrony i dodał:
- Jasne, nie musisz tak od razu się irytować…być może źle się wyraziłem. Widzisz, to raczej kwestia wyboru…ty i ona jesteście w tej samej sytuacji rodzinnej a jednakowoż to t y jesteś tolerowany, tak, jak mówisz…jaka jest różnica, poza tym, że ty jesteś w Slytherinie a ona w Gryffindorze?- spojrzał na niego swoimi lodowatymi oczyma niczym zamarznięte tafle jeziora szkockiego i odpowiedział sam sobie, sycząc: -Ty przyłączyłeś się do Toma i powinieneś już wiedzieć, że to do czegoś zobowiązuje!
Severus nie odpowiedział, zagryzając wargi i wpatrując się w niego spode łba.
- Na twoim miejscu cieszyłbym się, że Tom mnie jeszcze nie zrugał, mimo że powinien to zrobić. Słuchaj, stary, ja wiem, że ci na niej zależy, ale…sam rozumiesz.- mrugnął szelmowsko i , klepiąc go z przyjacielska otuchą po łopatce, oddalił się w stronę wyjścia, gdzie pojawili się właśnie jego kumple.
Severus został sam ale zaraz wzruszył ramionami, potrząsnął głową i wyszedł na dziedziniec a stamtąd, do powozów. Cały czas myślał o słowach, które prze chwilą usłyszał: przyłączyłeś się do Toma i powinieneś już wiedzieć, że to do czegoś zobowiązuje!. Poczuł delikatne ukłucie, gdy przypomniało mu się jeszcze przyrzeczenie, jakie złożył Riddle’owi, a to zobowiązywało go chyba jeszcze bardziej niż sama przynależność do jego grupy tylko że czuł się wewnętrznie rozdarty pomiędzy to, co czuł a to, co powinien czuć. Zastanawiał się nad tym, jadąc powozem i wsiadając do pociągu. Szybko znalazł pusty przedział chociaż Lucjusz i inni namawiali go do zajęcia miejsca razem z nimi, ale, sam nie wiedząc, czemu, chyba z przyzwyczajenia-odmówił.
- Cześć.- usłyszał nagle chłopięcy głos i odgłos rozsuwania drzwi przedziału. Spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył Riddle’a.
- Cześć.- rzucił krótko ale Tom nie dał się zbyć. Wsunął się do środka i zapytał równie szorstko:
- Jak leci?
- Jakoś jest.- Snape spojrzał na niego spode łba ale Riddle wytrzymał jego spojrzenie.
- Mogę?- wskazał na kanapę, zajętą przez kufer a gdy uzyskał pozwolenie, bezceremonialnie wsunął bagaż na półkę a sam zajął miejsce na jego dotychczasowym miejscu przechowania. Po chwili zagaił ponownie:
- Dlaczego nie siedzisz z Malfoyem i całą resztą bandy?
- Nie chcę. Nie wyspałem się.
- Taa…jak każdy. –zrobił grymas uśmiechopodobny i rozsiadł się wygodniej. –No to skoro Mahomet nie chciał przyjść do góry, góra przyszła do Mahometa, jeśli zabrzmi ci to znajomo.
- Mugolskie przysłowie.- wzruszył ramionami. –Znam je.
- Słuchaj, przestań się boczyć, bo nie ma o co. Ty i ja i ta dziewczyna nie pochodzimy z pełnomagicznej familii ale to nie zmienia faktu, że zaniżoną przez to pozycję w społeczeństwie możemy bardzo łatwo podbić, wystarczy tylko dokonać właściwego wyboru.
Severus spojrzał na niego z uwagą. Riddle, widząc to, mówił dalej prawie kojącym głosem:
- Ja wiedziałem od dawna, co chcę w swoim życiu zmienić i dokonałem tego…a teraz chcę ułatwić to innym, umożliwić im zmianę na lepsze…ty jesteś na dobrej drodze. Fakt, gadanie z kimś takim jak Lilly Evans nie jest może czymś koniecznym w tej sytuacji a i przeciwnie lecz raz, że cię rozumiem, bo jest naprawdę fajna, a dwa: przy odrobinie dobrej woli i chęci mogę ci to nawet wybaczyć o ile postarasz się ukazać jej, ile dobra leży w naszych spotkaniach, rozumiesz? Ja wiem, że zarówno Potter jak i ona żywią odmienne zdanie na temat roli magii w naszym życiu ale ty tez nie byłeś taki do końca przekonany, gdy dostałeś zaproszenie na spotkanie ze mną.- znowu zrobił grymas i po krótkiej chwili mówił dalej, teraz już z lekką niecierpliwością i zwykłą nutą wzgardy: -Wiem, że możesz pomyśleć, iż bredzę, ale jesteś na to za rozsądny, choć masz dopiero –bagatela- jedenaście lat. –zaśmiał się ochryple.- Ale im wcześniej, tym lepiej. Więc jeśli chcesz, żeby utrzymywanie znajomości ze szlamami nie wpłynęło niekorzystnie na twoją opinię, zrób coś, by zmienić to na lepsze, by zmienić j e na lepsze.- uśmiechnął się konspiracyjnie i opuścił jego przedział, pozostawiając Snape’a z mętlikiem w głowie.
Być może to tylko zmęczenie sprawiło, że wydawało mu się, że Riddle powiedział coś istotnego, ale chwilę później dotarło do niego, że poznał kolejna zasadę, którą winien kierować się dla własnego dobra w przyszłości…a zatem, następna reguła wyznaczała tor jego życia, jemu, Severusowi Snape’owi, który ze wszech miar nie znosił wszelkiego poddaństwa i nacisku a teraz…czyżby zwyczajnie im ulegał? A może to tylko pranie mózgu…mniejsza o większość, pomyślał, ciągnąc kufer na korytarz, by w pięć minut później zjawić się w przedziale Lucjusza i innych Ślizgonów, gdzie bez problemu znalazło się dla niego wolne miejsce i kompani podróży…taa…tym razem to Mahomet przyszedł do góry…
Komentarze:
matix Piątek, 06 Lipca, 2007, 13:29
O tak ta notka jest SUPER. Tylko mam jedno "ale" przeciesz Riddle jest starszy od Severusa o jakieś 15 lat czyli kiedy Severus przychodził do Hogwartu to Toma niebyło w nim juz jakieś 9 lat (jeżewli zakładamy że miedzy nimi było 15 lat różnicy). według moich obliczeń Snape w 6 tomie miał około 40 lat a Voldemort około 55 lat czyli naprawde oni nie mogli byc w jednakowym czasie w Hogwarcie...
Ale oczywiscie notka jec cool!!!
asieńka Niedziela, 08 Lipca, 2007, 20:43
no po prostu SUPERR!!! Wiem, że to dość prymitywne określenie tak genialnej notki, ale już naprawdę brak mi słów na lepsze opisanie tej notki
nikt Poniedziałek, 09 Lipca, 2007, 15:32
Bardzo ciekawa notka.
sQwerty Czwartek, 12 Lipca, 2007, 23:15
Fajna nocia, ale zgadzam się z Matixem... To raczej niemożliwe aby byli w tym samym czasie w Hogwarts. Ale pomysł cool
Pauliina Piątek, 13 Lipca, 2007, 07:16
Hej ludzie, przecież to fikcja literacka. Jakby Meg pisała według tego co wymyśliła Rowling to nic by nie wyszło z tego opowiadania. Musiała trochę pozmieniać. I dzięki emu notki wychodzą świetne. Po raz kolejny gratuluję Ci wspaniałych pomysłów, Meg. Oby następne notki były jeszcze lepsze.
sQwerty Piątek, 13 Lipca, 2007, 21:36
No niby tak ale skoro pisze sie gdy ksiazka juz istnieje i znamy losy bohaterow to wczesniejsze losy tez nie powinny odbiegac sie od prawdy. Ale notka jedna z najlepszych jakie dotychczas czytalam na tej stronie. Gratuluje
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Niedziela, 01 Czerwca, 2008, 13:57
Piękne Masz talent, ty masz jakąś książkę napisać, no!