Pamiętnikiem opiekuje się Tośka Czarodziejka Do 20 lipca 2008 roku pamiętnikiem opiekowała się Jennifer Black Do stycznia 2008 pamiętnik prowadziłą Shinny Special
Więc wygrałam. Nic dodać, nic ująć, cieszę się no. Naprawdę. Jedyne, na co chciałabym zwrócić uwagę, to fakt, że swoją akcję zacznę zanim Syriusz zdążył zobaczyć Harry’ego przed rozpoczęciem trzeciego roku w Hogwarcie, bo o ile dobrze dedukuję, Shinny pisała właśnie o trzynastoletnim Potterze. Więc żeby było jasne, nie chce mi się czytać, na czym ona dokładnie skończyła, ale nawet jeżeli rok trzeci dobiegał końca, ja i tak zacznę to od początku, w tej samej formie. Syriusz uwielbia snuć w kółko te same opowieści...
Przewróciłem się ociężale na ten drugi bok, który mnie mniej bolał. Potężnie oberwałem od jakiegoś brutala, który widząc zmizerniałą psinę, skoczył i tak poobijał... Jakby żal mu było jednego kabanosa. Uciekłem zaraz gdzie sól kopią, z podkulonym ogonem, w tak podłym nastroju, ze przez parę minut zachciało mi się wrócić do Azkabanu. Moje życie jest najbardziej parszywą sprawą, o jakiej kiedykolwiek słyszałem. Zastanowiłem się na chwilę, czy napisali już o mnie w gazetach. Zapewne jestem sławny, zdobię pierwsze strony gazet, ba pewnie i okładki. Okropnie się z tym czuję. Jedyne co mnie pocieszało to myśl, że może Remus chociaż zrozumie, że wcale nie zabiłem siedmiu, czy tam ośmiu, czy nawet sześćdziesięciu mugoli, a już z całą pewnością nie mojego przyjaciela i... szczeknąłem zniecierpliwiony i rzuciłem pierwszą rzeczą jaka mi wpadła w rękę o ścianę. Chyba jakieś krzesło, nie wiem, nie zwróciłem na to uwagi. Moja przytomna strona świadomości, niemniej całkiem spora, błądziła gdzieś daleko, planowała. Wręcz odczuwałem w sobie pulsujące myśli. Zabić Petera... że też nie zrobiłem tego wcześniej... zamordować Bellatrix... dlaczego byłem tak młody i głupi... Kiedy już pomszczę Jamesa, o Jennifer nawet nie wspomniawszy, dobiorę się do Voldemorta. I pal sześć, że Harry też będzie miał na niego chrapkę. O, właśnie – Harry. Przede wszystkim i ponad wszystko, zobaczyć go jeszcze w tym roku. W tym miesiącu. Tygodniu. Wpaść do Hogwartu, wytłumaczyć mu, wyjaśnić mu wszystko od a do zet, a przy okazji pospacerować po zamku... ileż wspomnień wiąże się z tamtym miejscem...
-Witaj, młody człowieku, co tam u starszych? – James stanął przed jakimś wyjątkowo niskim trzecioklasistą i bezpardonowo wyrwał mu pergamin z rąk. – O, coś takiego było mi potrzebne, dobry chłopiec. – uczeń, zupełnie zbity z tropu spojrzał Rogaczowi w oczy, po czym czmychnął w kąt, chowając się za swoimi rówieśnikami. – Te dzieciaki są naprawdę nieźle wychowane. – stwierdził Jim i rozsiadł się na kanapie z podwędzonym pergaminem.
-James, odżywiaj się bardziej racjonalnie, to piąta klepka wróci na swoje miejsce – skwitowałem krótko zagłębiając się w lekturze „Zaklęć tysiąca i siedemnastu sześćdziesiątych czwartych nocy”. Zerknąłem na kumpla spode łba. Zajął się bazgraniem jakichś głupot, co jakiś czas rozglądając się po Pokoju Wspólnym.
-Nie ma jej tu. – za swoimi plecami usłyszałem cierpki, zgorzkniały głos, a po chwili wysoka, śmiertelnie blada dziewczyna, o czarnych, opadających do kolan włosach stanęła naprzeciwko Jamesa. Kąciki jej ust uniosły się leciutko w przepełnionym ironią uśmiechu.
-Jennnifer, jak miło cię tu widzieć... – mruknął Rogacz patrząc nad jej ramieniem w pustą przestrzeń.
-Lily jest zajęta swoimi sprawami, nie ma jej ze mną. – Jen opadła ciężko na kanapę obok Jima i przeszyła mnie lodowatym wzrokiem. Kochałem to spojrzenie, nie powiem, że było inaczej. – Łapa, kiedy nauczyłeś się czytać?
-Ja... – zamknąłem książkę – A kto powiedział, że ja to czytam... – przypatrzyłem się dziewczynie bystro. – Zawołaj Lunatyka, niech napisze za mnie zadanie domowe... – wybełkotałem. Nie miałem pojęcia co powiedzieć.
Nie mam pojęcia co napisać. Bo nie mogę. Każde wspomnienie tej kobiety... Oddałbym wszystko co mam, swoje nic niewarte, parszywe, cholerne życie, za jedno spojrzenie jej orzechowych oczu, za delikatny dotyk jej zimnych, bladych dłoni, jeden jedyny przebłysk pełnego gorzkiej ironii uśmiechu. Nie było nam dane długo nacieszyć się sobą, prawda. Moja zdegradowana kuzynka zabiła ją, krótko po tym, jak zdążyliśmy we dwoje ustatkować się w jakimś w miarę zacisznym miejscu... Wyjrzałem przez brudne, pokryte metrową warstwą kurzu okno wrzeszczącej chaty. Uśmiechnąłem się blado. James zawsze podchodził do Jen sceptycznie.
-Stary, ja cię chwilami nie rozumiem. – Rogacz poprawiał sobie krawat. Tyle, że nie miał na sobie koszuli. – Powiedz mi, co ty tak szczególnego widzisz w naszej Kici?
-Słucham? Że niby w kim? – zamrugałem gwałtownie. Co za paskudny natręt...
-No wiesz, Jen jest spoko... jest na swój sposób ciekawa...
-James, ty bredzisz. Nic w niej nie widzę – zaprzeczyłem impulsywnie. Upierdliwy natręt...
-Łapo, mój drogi przyjacielu. Całe życie gustowałeś w zachęcająco wyglądających pannach. Odbiło ci. Myślisz, że nie widzę, jakie maślane robisz oczka, kiedy tylko ją spotkasz? – nie chciało mi się z nim dyskutować. Istny imbecyl. Maniak.
-Źle go sobie zawiązujesz – skomentowałem jego sposób zakładania krawata.
Taa... teraz, kiedy sobie o tym pomyślę, to aż mi się nieprzyjemnie robi. Wkurzało mnie to miejsce. W jednej sekundzie zamieniłem się w psa. Byłem koszmarnie głodny. No, ale skoro okoliczni ludzie gardzą czarnymi kundlami... Otrząsnąłem się mimowolnie. Postanowiłem ruszyć się stąd, najlepiej od razu. I znaleźć Harry’ego. Naprawić to wszystko, co legło w gruzach. Choćby kosztowało mnie to życie.
Swoją drogą... ciekawy byłem, jak się chłopak teraz miewa i jak wygląda... ostatni raz widziałem go w końcu... trzynaście lat temu...
No więc to by było na początek. Nowy początek. Pozdrawiam wszystkich
kamagra kopen amsterdam winkel
<a href="http://kamagrabax.com/#">kamagra 100mg</a>
kamagra in usa kaufen dundee health
<a href="http://kamagrabax.com/">kamagra 100 mg</a>
kamagra jelly usa