Pamiętnikiem opiekuje się Tośka Czarodziejka Do 20 lipca 2008 roku pamiętnikiem opiekowała się Jennifer Black Do stycznia 2008 pamiętnik prowadziłą Shinny Special
Dziękuję :* za komentarze.
Ta notka dla Margot, Marty G., Ann Britt,hermiony 18, Syrci,magda-leny, Eveline i kochamwc
---*~~~~*~~~~~~*~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~*~~~~~~~~
Obudziłem się. Dlaczego ja na to nie wpadłem! Przecież po ich śmierci, mały trafił do rodziny Lilki. Mnie go nie powierzyli, sądząc, ze jestem odpowiedzialny za ich śmierć, rodzice Jamesa już nie żyli, ale z tego co wiem to Evansowie też nie… Zaraz…. A ta siostra… Zaraz, zaraz, ale ona była całkiem antymagiczna… Żart!
Musiałem to jednak sprawdzić. Szukając w myślach jej dawnego adresu, kierowałem się w stronę Londynu. Zanim ja tam dojdę…
-Zawsze igrałem z losem.- pomyślałem.
Wróciłem do postaci Syriusza-człowieka i teleportowałem się na obrzeża Londynu. Ona gdzieś tutaj mieszkała. Zaraz… niech sobie przypomnę.
PRIVET DRIVE!
Mam nadzieję, że nie zmieniła adresu. Znowu jako pies spacerowałem między ulicami. Nie wiedziałem jednak, który to był dom, nigdy tutaj nie byłem. Mijały godziny, a ja nadal nie znalazłem jej domu. Zrezygnowany położyłem się w krzakach, czekając na jakiś znak. Znak, który wskazałby mi gdzie szukać. Ta bezczynność mnie dobijała. Leżałem jak kłoda, zamiast szukać! Przez dziurę w krzakach wpatrywałem się w ulicę, mając nadzieję, jakże głupią, że Harry sam do mnie przyjdzie.
Jednak nie przychodził… Myślałem tempo gdzie mogę go szukać, ale ciężko mi to szło, było tak upalnie… Promienie słońca paliły moją czarną sierść. Krzaki dawały co prawda chłód, ale gorące powietrze nadal mnie uderzało. Byłem spragniony… Nie mogłem myśleć!
Wylazłem z krzaków spoglądając w kierunku jednego z domów po drugiej stronie ulicy gdzie niewysoki rudzielec podlewał szlaufem trawnik przed swoim domem. Wyczekałem moment kiedy wszedł, zawołany przez córkę, do domu. Wreszcie mogłem się napić.
Podbiegłem zatem szybko do węża ogrodowego, szybkimi ruchami języka piłem wodę. Facet jak tylko wyszedł z budynku zaczął wrzeszczeć, to ja dałem nogę,
Chcąc mnie pośpieszyć skierował w moim kierunku strumień wody, nie wiedząc, że większej frajdy w ten upał nie mógł mi uczynić. Wróciłem w krzaki, ale kiedy przebiegałem przez ulicę omal nie wpadłem pod samochód, który chwilę potem zniknął za zakrętem.
Wcześniej jednak prosiakowaty facet, który go prowadził wydał straszny dźwięk, który zapewne miał być trąbieniem…
Ściemniało się… Harry musi tu gdzieś być! Mam takie przeczucie.
-Ej, wy tam mogli byście pomóc mi go spotkać!
Pomyślałem sobie, ale nic się nie działo… w końcu zapadła noc…
Usłyszałem stukot, wyraźnie towarzyszył szybki krokom i to wędrujące światełko, które widziałem spomiędzy gałęzi… Zaciągnąłem powietrze…. Znam ten zapach… jako pies miałem bardzo wyczulony węch. Wyłoniłem się gęstwiny parku i moim oczom ukazał się chłopiec….
Serce zabiło mi mocniej… Ciągnął ze sobą kufer i klatkę z sową, a w ręku miał… W ręku trzymał różdżkę. Światło z niej padało mu na twarz i mogłem wyraźnie zobaczyć okrągłe okulary na nosie i roztrzepaną fryzurę… Całkiem jak…. Rogaś.
Chciałem rzucić się na niego z radości i lizać jak to psy mają w zwyczaju. Byłem tak szczęśliwy!!! Odnalazłem mojego syna! Mojego chrześniaka!
Zanim jednak zdążyłem to zrobić, zauważył mnie i cofnął się, przewracając. Zawahałem się, najwyraźniej się mnie wystraszył. Chciałem podejść do niego.. ale nie wiedziałem już czy powinienem… Zanim jednak odważyłem się postawić kolejny krok nadjechał Błędny Rycerz. Zabierając mi chłopaka z pola widzenia…. Odszedłem.