Witam. Jak wida�, b�d� prowadzi�a ten pami�tnik. Na pocz�tku przepraszam par� os�b za zdradzenie moich idea��w (pewnie wiedz�, o co chodzi) i pozdrowi� moich "braciszk�w" Dag i Emm�, oraz wszystkich, kt�rzy czytali ju� star� wersj� opowiadania.
By� ciep�y sierpniowy poranek. W domu Perks�w panowa�o zamieszanie. Wok� rozlega�y si� d�wi�ki znoszonych kufr�w, pohukiwanie s�w, odg�osy krz�taniny. Cisza panowa�a tylko w jednym pokoju. By� du�y, �ciany pomalowano na kolor kawy z mlekiem. Okna wychodzi�y na przepi�kny ogr�d, pe�en r�, storczyk�w i lilii. Meble by�y wyrze�bione w klasycznym stylu. Delikatne zdobienia dodawa�y im dyskretnego uroku. W pokoju panowa� nienaganny porz�dek. Z jednym wyj�tkiem. Na ��ku le�a�o dos�ownie wszystko, co tylko mog�oby wam wpa�� do g�owy. Jedzenie, monety, r�d�ka, gazety, ubrania, kosmetyki, ksi��ki… W �rodku tego ba�aganu siedzia�a �adna, 14- letnia szatynka o orzechowych oczach. Ubrana w spodnie boj�wki i czarn� koszulk�. Siedzia�a patrz�c si� w okno. Rzucaj�c ostatnie spojrzenie na ogr�d, kt�ry tak lubi�a. Nagle us�ysza�a odg�os krok�w, zmierzaj�cych ku jej pokojowi. Do pokoju wpad� jej starszy brat. By� wysokim przystojnym brunetem o ciemno-granatowych oczach. Zdziwiony powiedzia�:
-To ty nie wiesz? Ju� dzisiaj wyje�d�amy!
-Wiesz, braciszku, jestem na tyle inteligentna, �e si� domy�li�am. –Odpowiedzia�a spokojnie nie patrz�c na brata
-To dlaczego si� jeszcze nie spakowa�a�, o kr�lowo inteligencji?- Zapyta� Alex. Na odpowied� nie musia� d�ugo czeka�. Po chwili oberwa� poduszk�.
- Charlociuchno kochana, lepiej si� spakuj, bo nie zamierzam si� sp�ni� do szko�y. Wiesz, dziewczyny na mnie czekaj�.
-A… masz na my�li te pierwszoroczniaczki? Poza tym, tata ju� zni�s� m�j baga�. Krukon, a taki inteligentny, �e baga��w nie umie policzy�. Jakim cudem ty jeste� w Ravenclavie?- Zapyta�a ironicznie jego ukochana siostra, Charlotte.
-Wiesz, m�j urok osobisty podzia�a� r�wnie� na tiar�…- Oboje zacz�li si� �mia�. Z do�u rozleg� si� krzyk:
-Dzieciaki, jedziemy!
-Ja sobie wypraszam, jestem ju� doros�y!- Krzykn�� oburzony Alex zbiegaj�c po schodach, za nim zesz�a Charlie.
-Na pewno nie psychicznie.- Doda�a pod nosem ich najm�odsza siostra, Vera. Min�a ich i do�o�y�a jeszcze kilka rzeczy do swojego kufra. Mia�a blond w�osy zaplecione w warkoczyki. By�a w miar� niska, szczup�a, a jej oczy by�y orzechowe. Ca�a tr�jka wysz�a przed dom, gdzie czekali ju� ich rodzice. Za nimi sta� samoch�d z ministerstwa. Po za�adowaniu baga�y, wszyscy do niego wsiedli. Pojazd ruszy� w kierunku Londynu, a dok�adniej: dworca King’s Cross. Po dotarciu na miejsce rodzina Perks�w posz�a w kierunku barierki pomi�dzy peronem 9 i 10.
- Char, Alex wy pierwsi. – Powiedzia�a pani Perks. Dw�jka rodze�stwa pos�usznie ruszy�a w kierunku barierki, pchaj�c przed sob� w�zki. Zacz�li si� popycha� i szturcha�. Nieszcz�liwie, Charlotte wpad�a na pewnego mugola, kt�ry z hukiem upad� na ziemi�. Wydusi�a tylko kr�tkie "przepraszam" i kiedy m�czyzna odszed�, wraz z bratem znikli za barierk�. Ich oczom ukaza� si� stary, podziemny peron, g�owa nad ich tabliczk� oznajmia�a, �e znajduj� si� na peronie 9 i ¾. Sta�a ju� na nim czerwona lokomotywa Ekspres - Hogwart. Po chwili za rodze�stwem pojawili si� tak�e ich rodzice i Vera.
- No, kochani, trzymajcie si�, b�d�cie grzeczni, no i oczywi�cie �ycz� jak najlepszych wynik�w. - Powiedzia�a pani Perks przytulaj�c swoj� tr�jk� dzieci.
- Mamo, ju� przesta�, koledzy si� patrz�... - Powiedzia� Alex opuszczaj�c g�ow�. Po tym wylewnym po�egnaniu Charlie, Alex i Vera poszli znale�� sobie przedzia�. Rodze�stwo je�dzi�o do Hogwartu zawsze razem, nie szli usi��� z przyjaci�mi. Vera jecha�a do Hogwartu pierwszy raz, lecz nie ba�a si�, bo wiedzia�a od rodze�stwa, jak wygl�da uroczysto�� przydzia�u.
Przedzia� znale�li dopiero na samym ko�cu poci�gu. Kiedy wszyscy ju� wygodnie si� rozsiedli, z korytarza dobieg� ich krzyk:
-Ej! To nasz przedzia�!- Powiedzia�, jak zwykle beztaktowny, Draco Malfoy.
-A co, jest zarezerwowany?- Zapyta� si� Alex.
-Alex, to ty? Cze��! Dawno ci� nie widzia�em! Crabbe, Goyle- spada�!
-Mnie nie poznajesz? To ja powinienem ci� nie pozna�! - Alex przywita� si� z Draconem.
-Cze�� Char. A kto to jest? – Zapyta� wskazuj�c na Ver�.
-To moja druga siostra, Vera. – Odpowiedzia� Alex. – Nie dziwi� si�, �e jej nie poznajesz, dawno ci� by�o u nas z rodzicami.
- Wiesz, ojciec ma du�o spraw na g�owie. – Odpowiedzia� blondyn.
-Taaak, s�ysza�em o mrocznym znaku na Mistrzostwach. – Powiedzia� Alex. Draco zmiesza� si�. Wbi� wzrok w pod�og� i zapyta� bezbarwnym g�osem.
- Tak w�a�ciwie, to dlaczego nie jeste�cie w Slytherynie?
- Sam nie wiem. – Odpowiedzia� Alex zdziwiony pytaniem – Tiara sama wybiera, widocznie tak musia�o by�.
- Mo�e przynajmniej ty - Tu wskaza� na Ver�.- b�dziesz w Slytherynie.
- Draco, dobrze wiesz, �e to nie zale�y od ch�ci, tylko od Tiary.- Powiedzia�a Charlie.
-Taak... Ty masz chyba najgorzej, jak to jest by� w Gryffindorze? – Charlie mia�a ju� odpowiedzie�, ale zasch�o jej w ustach. Tak jakby w�a�nie w tej chwili do niej dotar�o, �e jest w Gryffindorze. W uszach zosta�y jej s�owa „Ty masz chyba najgorzej”. Nigdy tak o tym nie my�la�a, szko�a by�a szko��, a �ycie to co innego. W Gryffindorze mia�a tylko kilku znajomych i �adnych przyjaci�. My�li Charlie Przerwa�o rozsuwanie drzwi w przedziale. Weszli Crabbe i Goyle, z jak zwykle t�pym wyrazem twarzy.
-Pansy na ciebie czeka- oznajmi� Crabbe.
-Mi�o si� gada�o ,ale musz� ju� i��.
-To cze��. – Po�egna�o go rodze�stwo.
Pow�z przejecha� przez szkoln� bram�. Zn�w byli w Hogwarcie. Przez okno powozu by�o wida� ciemn� posta� zamku. Ca�y zamek pogr��ony w mroku, pr�cz Wielkiej Sali. Z jej okien bi�o �wiat�o. „Nic si� nie zmieni�o.” – Pomy�la�a Charlie. Jak co roku siedzia�a w powozie z tymi samymi osobami : Lavender, Parvati i Padm�. „I zn�w si� zaczyna” – pomy�la�a Charlie, kiedy dziewczyny zacz�y gada� o ch�opakach.
- Charlie a ty kt�rego uwa�asz za naj�adniejszego? – Spyta�a Lavender. To by� jej ulubiony temat, opr�cz ciuch�w, kosmetyk�w i artyku��w z „Czarownicy”
- Jako� �aden niczym szczeg�lnym si� nie wyr�nia – Odpowiedzia�a Charlie.
- Och, Charlie, ty to tak zawsze... – Powiedzia�a Parvati �miej�c si� w g�os. Nagle zamilk�y. S�ycha� by�o tylko krople deszczu uderzaj�ce o dach powozu.
- Wiesz co, Charlie, ten tw�j brat, to z roku na rok jest coraz bardziej przystojny. - Powiedzia�a Padma.
- Ja si� zgadzam.- Doda�a Lavender. - Parvati nic nie powiedzia�a, tylko wbi�a wzrok we w�asne buty.
- A jej co? - Spyta�a Charlie.
- No bo..
-Nie m�w jej, Lavender!
- ...bo.. - kontynu�owa�a Lavender.
- ...tw�j osobisty brat...
- Ja ci� zabije, Lavender! - Odgra�a�a si� Parvati.
- Si� jej podoba? - Spyta�a Charlie
- Po co jej m�wi�a�?? - Spyta�a Parvati.
- No w�a�ciwie, to ona mi nie powiedzia�a. - Wyja�ni�a Charlie. - No ale wiesz, p� Hogwartu za nim biega.
- P� tylko?- Spyta�a zdziwiona Padma.
- Padmo moja, przyjmijmy �e drugie p� stanowi� ch�opcy. Wi�c s�dz� �e oni raczej nie b�d� biegali za moim bratem. - Dziewczyny zacz�y si� �mia�.
-Charlie i jak tu z tob� �y�?? – Zapyta�a dalej �miej�c ci� Lavender.
-Po prostu trzeba korzysta�, jak mam dobry humor. – Powiedzia�a Charlie u�miechaj�c si�. Powozy zajecha�y pod wielkie d�bowe drzwi, do kt�rych po kamiennych schodach wspina�y si� osoby z pierwszych powoz�w.
- Ale ulewa. Wi�c co, biegiem do szko�y?? – Zaproponowa�a Padma.
- Po co? I tak zmokniemy, a przecie� jeste�my w Hogwarcie... – Powiedzia�a Charlie wyci�gaj�c r�d�k� i tworz�c niewidoczn� os�on�, kt�ra chroni�a dziewczyny przed deszczem. Charlotte nie lubi�a tego zakl�ci, bo przysporzy�o jej wiele k�opotu, ale �wiczenia w domu, pod okiem rodzic�w w czasie ulewy jednak si� op�acaj�, by kole�anki by�y wdzi�czne a ich misternie zrobione fryzury przetrwa�y do czasu uczty.
- Wiesz co Charlie, warto ci� mie� pod r�k�. Jeste� chyba m�drzejsza od Hermiony. –Powiedzia�a Lavender tryumfalnie wchodz�c do Wielkiej Sali.
- Tak, ona przecie� wie, do tego jest najskromniejsza. Tylko nie m�w tego Hermionie, bo si� pop�acze. –Doda�a Padma.
Czarna tafla jeziora i kilkana�cie ��dek p�yn�cych w stron� ogromnego zamku. Na ka�dej ��dce jest lampa, kt�ra ma roz�wietla� mrok. Wida�, co jest wko�o ��dki, tylko nie wida� co jest pod. Nagle jeden ch�opiec wychyla si� i niepostrze�enie wpada z pluskiem do jeziora. S�ycha� krzyk- jego i kilku wystraszonych dziewczynek... S�ycha� uspokajaj�ce krzyki Hagrida, gajowego. Ch�opiec za chwile zn�w l�duje w ��dce, wypchni�ty przez wielkie macki ka�amarnicy. Vera siedzi w ��dce i rozgl�da si� na boki. Jest bardzo ciemno. Nie boi si�. Lubi ciemno��. Kiedy d�ugo przebywasz w ciemnym miejscu, twoje zmys�y si� wyostrzaj�, widzisz nawet najmniejsze rzeczy, s�yszysz nawet szmer powietrza w drzewach. Vera kocha�a, kiedy by�o ciemno. Niejednokrotnie w nocy wychodzi�a do ogrodu, siada�a na trawie i ws�uchiwa�a si� w odg�osy nocy.
��dki dop�yn�y do brzegu.
Vera usiad�a na sto�ku i wstrzyma�a oddech, czekaj�c do jakiego domu przydzieli j� tiara.
Nie spodziewa�a si� tego, ale us�ysza�a "Hufflepuff".
- No nie wiem, jak to jest mo�liwe, jeste�my rodze�stwem, a ka�de z nas jest w innym domu. - Powiedzia�a Charlie. Mog�a zrozumie�, �e Alex jest w innym domu, ale nie my�la�a te�, �e Vera b�dzie zupe�nie gdzie indziej. By�a jej siostr�, z kt�r� �wietnie si� dogadywa�a, kt�ra by�a jej bli�sz� osob� ni� Alex.
- Charlie nie denerwuj si� tak, przecie� ja i Padma te� jeste�my w innych domach... - Powiedzia�a Parvati.
- Ja si� nie denerwuj�, tylko jestem zdziwiona. - Powiedzia�a Charlie, cho� tak naprawd� mia�a pretensje do Tiary o przydzia� siostry.
- Widocznie tak musi by�. - Powiedzia�a Lavender i usiad�a obok Charlotte. Charlie u�miechn�a si� smutno i doda�a:
- Czy my na prawd� jeste�my tak r�ni?
- Wiesz, ty i Alex na pewno. C�... On jest ch�opakiem, a ty raczej nie. - Dziewczyny zacz�y si� �mia�.
Wtem cisz� przerwa� dyrektor, nie musia� podnosi� g�osu, wystarczy�o, �e wsta� a ca�� sal� ogarn�a cisza. Oczywi�cie rozpocz�� swoj� star� przemow� o li�cie zakazanych przedmiot�w Filcha, zakazie wst�pu do zakazanego lasu i wyprawach do Hogsmeade. Wszyscy my�leli, �e to jest koniec przemowy, lecz dyrektor kontynuowa�.
- Z najwy�sz� przykro�ci� musz� was te� poinformowa�, �e w tym roku nie b�dzie mi�dzydomowych rozgrywek o Puchar Quidditcha.- Woko�o rozleg�y si� protesty i okrzyki dezaprobaty. Dyrektor ci�gn��. W�a�nie dochodzi� do punktu kulminacyjnego przemowy, gdy drzwi otworzy�a dziwna posta�, mroczna i jakby lekko... szalona. Wtem b�yskawica przebieg�a po sklepieniu sali i roz�wietli�a jego oblicze. To by� Szalonooki Moody. Jego twarz okalana bliznami, paciorkowate oko, obok kt�rego znajdowa�o si� drugie, wielkie, b��kitne, obracaj�ce si� na wszystkie strony, powodowa�o ciarki u nie jednego pierwszoroczniaka. Jego kroki obija�y si� o posadzk� echem. Zamieni� par� zda� z Dumbledorem, kt�ry nast�pnie go przedstawi�, jako nauczyciela obrony przed czarn� magi�. W powietrzu czu� by�o lekkie zmieszanie i zaskoczenie. Lecz nie o to teraz chodzi�o. Wszyscy wyczekiwali na dalsz� cz�� przemowy dyrektora. Co mia�o niby zrekompensowa� im Quidditcha?
-... Mam wielk� przyjemno�� oznajmi� wam �e w tym roku w Hogwarcie odb�dzie si� Turniej Tr�jmagiczny!
- No, Alex, my na ciebie liczymy! – Powiedzia� Ian siadaj�c na kanapie w pokoju wsp�lnym Krukon�w. Ian by� ni�szy od Alexa. Mia� br�zowe w�osy �ci�te kr�tko i zielono-szare oczy.
- No wiecie, jestem doros�y, wi�c zale�y od tego jak b�dziecie mi kibicowa�. – Powiedzia� Alex u�miechaj�c si� do dziewczyn. Zawsze pr�bowa� by� w centrum uwagi, nawet m�g� wrzuci� nazwisko do czary ognia, byle by go ludzie uwielbiali.
- Och, ty nasze wyro�ni�te dziecko. – Powiedzia�a Sara u�miechaj�c si� do Alexa. Ch�opak odwzajemni� u�miech. Sara zawsze mu si� podoba�a, ale przy niej traci� pewno�� siebie, mo�e dlatego, �e by�a taka pi�kna. Dziewczyna mia�a d�ugie blond w�osy zwi�zane w ko�ski ogon, du�e niebieskie oczy i nogi do samej szyi. By�a uosobieniem pi�kna. Dzia�a�a na ch�opak�w tak, jak gwiazda, nikt jej nie podrywa�, ale ka�dy patrzy�, by�a poza ich zasi�giem. Dziedziczka fortuny, otacza�a si� lud�mi czystej krwi, to ona by�a jednak w�r�d nich kr�low�.
- O, nasza skandynawska kr�lowa przem�wi�a...- Zawo�a� Ian. On i Sara od samego pocz�tku si� nie cierpieli. Rzucali „przypadkowo” na siebie zakl�cia, podk�adali �ajnobomby i robili inne podobne rzeczy.
- Wiesz co Ian, b�d� chod� raz uprzejmy i si� zamknij bo ci� nikt o zdanie nie pyta.- Odpowiedzia�a Sara.
- Ale jak ciebie nikt nie pyta, to si� zawsze wtr�casz. Powinna� by� �lizgonk�, a nie Krukonk�, gdzie ta przys�owiowa inteligencja??
- Ej, ej, spok�j! – Krzykn�� Alex rozdzielaj�c Sar� i Iana, kt�rzy ju� stali naprzeciwko siebie, z wyci�gni�tymi r�d�kami. –Doczekacie si�, �e b�dziecie mie� szlaban od Prefekt�w.
Charlie nagle stwierdzi�a, �e kto� j� szarpie za rami�, otworzy�a oczy i ujrza�a Parvati. Jeszcze lekko �pi�ca Charlie zapyta�a:
- Co robisz? – I patrzy�a, jak kole�anka dalej si� m�czy, ze �ci�gni�ciem jej z ��ka.
- Budz� ci�. – Odpowiedzia�a Parvati, nadal si�uj�c si� z nog� Charlie, kt�ra ju� cz�ciowo spad�a na pod�og�.
- To jak ty masz zaj�cie, to ja id� dalej spa�. – Odpowiedzia�a sennym g�osem Charlotte.
- Co to, to nie Charlie, wstawaj, ale to ju�, bo sp�nimy si� na �niadanie! – Krzykn�a Parvati szukaj�c swojej r�d�ki.
- Ale ja nie jestem g�odna... – Odpowiedzia�a Char, nadal wtulaj�c g�ow� w poduszk�.
-Zobaczymy: aqaeructo... – Parvati wypowiedzia�a zakl�cie.
-Aaaa przesta�! Ju� wstaj�! Ju�! – Krzycza�a Charlie oblewana strumieniem wody. – Po co ja ci� nauczy�am tego zakl�cia???
- Po to, �ebym mog�a ci� obudzi�.- Za�mia�a si� Parvati.
-Obudzi�a� mnie, dobrze, ale teraz wygl�dam jak zmok�y szczur!- Krzykn�a dziewczyna i wybieg�a do �azienki. Po wzgl�dnym wysuszeniu swoich w�os�w Charlotte wraz z Parvati zesz�y na �niadanie. Niebo wielkiej Sali by�o nadal ciemne od wczorajszej ulewy, ale deszcz ju� nie pada�. Kiedy Dotar�y do sto�u Gryfon�w, czeka�a tam na nich Lavender, kt�ra ju� trzyma�a w r�ku plan lekcji.
- O! Nowy plan! I co mamy?? – Zapyta�a �ywo Parvati.
- O cze��! Jako� ci si� uda�o dobudzi� t� �pi�c� kr�lewn�. Mamy zielarstwo, opiek� nad magicznymi stworzeniami i- ach- wr�biarstwo, ca�e dwie godziny... – Odpowiedzia�a Lavender podaj�c plany dziewczynom.
- Nom... zielarstwo, mugoloznawstwo i runy, normalnie bajka dzisiaj...- Charlie wyra�nie si� ucieszy�a, �e dzi� nie by�o transmutacji. Dziewczyny zjad�y �niadanie i uda�y si� do cieplarni na lekcj� zielarstwa.