No cóż... ;)) Jeśli mam być szczera to nie mogę napisać, że notka mnie zadowala.
Wiedzcie, że stać mnie na więcej xD
Rovena ;))
****************************
Cisza…
Głucha, zimna cisza…
Cisza napierająca z każdej strony…
Cisza pragnąca dotknąć jakiejkolwiek części mojego ciała- nowego ciała.
Ciemność…
Ciemność mroczna i jakże rozkoszna...,a w niej ja- Lord Voldemort.
Ten, którego imię latami budziło strach i grozę, którego wspomnienie przyprawiało o dreszcze, którego nie pokonał nikt… Teraz, jednak ci wszyscy naiwni głupcy myślą, że odszedłem z tego świata. Jestem wspominany, jako przeszłość, jako cień nie warty niczyjej uwagi i szacunku.
Szlamy i mugolacy bez skrupułów oczerniają moje imię…, lecz to się zmieni… i to szybciej niż mogłoby się wydawać. Póki, co mam niewyobrażalnie wielką przewagę. Ci ignoranccy idioci wierzący w wielkość dobra i tej beznadziejnej, nic nie wartej, fałszywej miłości nie spodziewają się mojego powrotu. Tak, więc w najbliższym czasie mogę działać w ukryciu, aby powoli, dokładnie realizować swój mistyczny plan… Kiedy już zakończy się powodzeniem (jak z pewnością będzie), a ja będę mógł ujawnić się jeszcze potężniejszy i silniejszy niż kiedykolwiek, niezliczona liczba osób z tym żałosnym (pławiącym się w szczęściu i chwale) Potterem na czele będzie zadawać sobie pytanie:,, Jak on zdołał przeżyć? ”. Nie znajdą jednak na nie odpowiedzi… tylko ja je znam…
Horkruksy… horkruksy… ich zadaniem było jedynie odwrócić uwagę mych wrogów od poszukiwań źródła prawdziwej nieśmiertelności. Udało się… kolejny niesamowity plan, który zakończył się moim zwycięstwem… Prawda jest taka, że znam o wiele lepszy sposób na zdobycie nieśmiertelności. Schowany głęboko w podświadomości nie mógł zostać odkryty przez Pottera…
Życie wieczne…
Jak je uzyskać?...
Takk…
Użycie światła Yelany było doskonałym pomysłem…
Zdobycie tego czarno magicznego przyrządu kosztowało mnie wiele poświęceń, lecz było warte każdej sekundy spędzonej w mrocznych lasach Albanii. O mocy, jaką posiada światło Yelany dowiedziałem się już w sierocińcu. Ten chłopiec, którego zaprowadziłem na małą zabawę do nadmorskiej jaskini opowiedział mi o niej wszystko, co wiedział… Całą prawdę, jaką przekazała mu za dawnych czasów matka. Po zakończeniu piątego roku nauki w Hogwarcie, w wakacje, zamiast powrotu do sierocińca pełnego rozryczanych bachorów, których nienawidziłem z całego kamiennego serca wybrałem się w drogę, która bieg swój miała zakończyć na odnalezieniu ów brudnej mugolskiej kobiety - Kermoiry Ginger. W tydzień po wyruszeniu w podróż odnalazłem pierwsze poszlaki. Z relacji tego,, jaskinnego” dziecka wywnioskowałem, że jego matka musiała mieszkać gdzieś w okolicach Coalstreet. Tam też się wybrałem. Odnalazłem tą mugolkę. Była u skraju życia. Ukradłem różdżkę jej niezbyt uważnemu sąsiadowi w podeszłym wieku. Zaklęcie cruciatusa wystarczało w zupełności. Opowiedziała mi o wszystkim, co dotyczyło światła Yelany. Mówiła o jego mocy, niebezpieczeństwie i co najważniejsze o skuteczności. Przedmiot ten zapewnia nieśmiertelność najokrutniejszemu i najsilniejszemu z czarodziei. Moc wyczuwa poprzez dotyk… zło licząc ilość popełnionych morderstw. To był jeden z powodów, dla których mój kochany ojciec pożegnał się z tym światem. Chciałem by zmarłymi byli ludzie aktywni w mym życiu. Śmierć powitało również paru z mych popleczników. W końcu okazali się przydatni… W ten sposób światło Yelany ukryte wcześniej w szkatule trafiło do mych rąk. Ta nędzną mugolka nie wytrzymała tortur i umarła... Tzn. zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach(jak sądziła niemagiczna policja). O jedną z roju robactwa mniej… Jeśli zaś mowa o jej kretyńskim sąsiedzie to został poddany przesłuchaniu w ministerstwie i skazany na dożywacie w Azkabanie pod zarzutem morderstwa.
Och tak...
Uwielbiam to miejsce…
Każdy jego mankament…
Pokryte mchem ściany i całkowity brak dachówek, a całość skryta w cieniu dawanym przez wysokie drzewa…
Trzy małe pokoje…
Komin… kulawy stolik… brudny fotel, w którym właśnie siedzę... szafki pełne zakurzonych, czarno magicznych ksiąg…
Całość skąpana w mroku…
Tylko jedna świeca postawiona na brudnej, skrzypiącej posadzce dawała nikłe półkole światła…
Czuję moc, magię i tajemnicę w tym pozornie zrujnowanym, nadającym się do zburzenia miejscu. Miejscu zamieszkiwanym dawniej przez mych przodków… Miejscu krewnych samego Salazara Slytherina…
W domu Gauntów…
Tu moje myśli płyną nieznanym mi tempem i drogą… Kroczą najmroczniejszymi ścieżkami planując kolejne zbrodnie i okrucieństwa, których będę autorem. To w tym miejscu najbardziej odczuwam bliskość Salazara… Jestem pewny, że istnieje więź nas łącząca… Całym ciałem wyczuwam jego postać… Umysłem widzę jego duszę… Wiem, że musimy się spotkać…
Komentarze:
viagra alternative Niedziela, 28 Czerwca, 2020, 20:49