Notk� dedykuj� dla :
*Kochanej Margot ;** - kt�rej pami�tnik jest dla mnie wzorem ;)),
*R�wnie kochanej Marcie G/ZKP ;**,
*Ann-Britt/ZKP ;**
*No i oczywi�cie Parvati Patil ;**
*K@si@@@ i Dz. B, za �agodn� krytyk�, dzi�ki kt�rej staram si� poprawi�, a nie za�amuj� si� psychicznie ;))
Zapraszam do notki. S�dz�, �e si� spodoba
**********************
Podczas mojego pobytu w domu Gaunt�w bardzo cz�sto prowadzi�em dok�adne ogl�dziny tego miejsca. Po rzuceniu paru zakl�� odkrywaj�cych zabiera�em si� za dok�adne badanie domu.
Tak by�o i tego wieczoru.
W jednej chwili poczu�em niewyja�nion� ch�� zg��bienia tajemnic, kt�re kry�o to miejsce. Momentalnie obla�a mnie fala ciekawo�ci i nadzwyczajne uczucie, kt�re m�wi�o mi, �e tym razem poznam jeden z sekret�w kryj�cych si� w tych czterech �cianach. Czu�em r�wnie� t� ekscytacj�, kt�ra pojawia�a si� zawsze tu� przed zdobyciem okre�lonego celu lub te� przed zapoznaniem si� z tym dotychczasowym ,,nieznanym" , a p�niejszym ,,wiadomym". Nogi same ponios�y mnie przez zakurzone, skrzypi�ce deski pod�ogi do biblioteczki, kt�r� przegl�da�em ju� chyba miliony razy, lecz nie znalaz�em nic warto�ciowego. By�y tam dziesi�tki czarno magicznych ksi�g, jednak�e te zakl�cia, mikstury, uroki by�y mi znane z nocnych w�dr�wek po sk�panych w mroku korytarzach Hogwartu. Nie raz urz�dza�em sobie ma�� wycieczk�(z pewno�ci� nie ku rado�ci tego spr�chnia�ego wo�nego Filcha) tajnymi przej�ciami szko�y. Skr�ty te, w efekcie zawsze doprowadza�y mnie do biblioteki i znajduj�cego si� na jej ko�cu dzia�u ksi�g zakazanych. Czu�em wtedy, �e jestem w swoim �ywiole. Szczeg�lnie pami�tam pierwsz� z moich w�dr�wek.
Przez jedno z gotyckich okien zamku wpada�o srebrzyste �wiat�o ksi�yca. Czarny kszta�t przemyka� raz po raz mi�dzy pos�gami i obrazami przedstawiaj�cymi dawno ju� martwych czarodziei i czarownic, niczym duch lub widmo. Blask dawany przez nocnego towarzysza na chwil� musn�� posta� osoby, kt�ra na przek�r zakazom i ostrze�eniom urz�dza�a wycieczk� po szkolnych korytarzach. Tak... to Tom... Tom Riddle... Nie spos�b by�o mnie nie rozpozna�. By�em do�� specyficznym dzieckiem. Jak na trzecioklasist� bardzo wysoki i przystojny. Urod� mo�na by�o dostrzec nawet w tym skromnym dotyku ksi�yca. Nie obchodzi�o mnie to, czy kto� mnie zauwa�y czy nie. W�a�ciwie by�em pewny, �e co� takiego nie b�dzie mia�o miejsca.
,,Nikt nawet nie pomy�li, �e kochany, skromny i u�o�ony Tom m�g�by si� szw�da� po nocy. Jestem tego pewien." Powtarza�em w my�lach, rzeczywi�cie b�d�c w stu procentach pewny swoich racji. Kiedy spotyka�em Filcha lub kt�rego� z nauczycieli maj�cych teraz nocn� zmian�, zawsze jakim� cudem udawa�o mi si� niezauwa�alnie przemkn�� obok. Albo ,,str� prawa" odwraca� si� w bok ogl�daj�c nami�tnie, kt�ry� z obraz�w, albo te� nagle niespodziewanie schyla� si� by zawi�za� sznurowad�o buta. Ju�, jako malec przejawia�em umiej�tno�ci wywodz�ce si� z oklumencji i wp�ywu na cudze my�li, ch�ci i uczucia. W ka�dym b�d� razie ca�a droga przebieg�a pomy�lnie pomimo tego, �e prawie na ka�dym rogu czai� si�, kt�ry� z profesor�w czekaj�cy jedynie na szelest szaty, kt�rego� z m�odocianych przest�pc�w i kryminalist�w. Kiedy stan��em na wydeptanym dywanie prowadz�cym do biblioteki poczu�em s�odycz triumfu. Jeden krok... drugi... trzeci... i ju� sta�em z r�d�k� wycelowan� w du�y, niezgrabny otw�r dziurki od klucza znajduj�cy si� w efektownie zdobionych, drewnianych drzwiach. Darowa�em sobie �a�osne pr�by r�cznego otwierania drzwi. Tak, czy inaczej by�oby to bezsensowne, gdy� w nocy biblioteka zawsze by�a zamkni�ta. Bez d�u�szej chwili namys�u i bardziej z przyzwyczajenia ni� ch�ci szepn��em cicho ,,Alohomora" co w g�uchej ciszy doskonale emitowa�o szum drzewnych li�ci znajduj�cych si� na sk�panych w mroku b�oniach. Zgodnie z przewidywaniami zamek nie ust�pi� i z r�wnie wielk� zawzi�to�ci� jak wcze�niej pilnowa� wej�cia do biblioteki. ,,Wadiwashi" i zn�w nic. Tak, wi�c moj� jedyn� desk� ratunku pozosta�o zakl�cie ,,Sezam Materio", kt�re ca�kowicie zneutralizowa�o zamkni�cie. Zamek szcz�kn�� g�uchym, przyt�umionym d�wi�kiem pozostawiaj�c drzwi bezbronne i ca�kowicie mi poddane.
No, w ko�cu..., pomy�la�em i delikatnie przesun��em wierzch d�oni po strukturze grubych, d�bowych wr�t. Drzwi z gracj� ( bez zb�dnych, dono�nych skrzypni��) przesun�y si� w bok ukazuj�c przed moimi oczyma bibliotek�. Wygl�da�a ona zupe�nie inaczej ni� zazwyczaj, jednak nie potrafi�em wyja�ni� dlaczego. By� mo�e to nieobecno�� niedo�ywionej, s�powatej pani Pince, sapi�cej nad karkiem uczni�w spowodowa�a to wra�enie. Szepn��em ,,Lumos" i na ko�cu mej r�d�ki pojawi� si� �agodny promie� �wiat�a, kt�ry w tych rozkosznych, ponurych ciemno�ciach sprawia� wra�enie czego� niezwykle �ywotnego i obrzydliwie szcz�liwego. Delikatnie zamkn��em drzwi, kt�re odwa�y�y si� jedynie na ciche klikni�cie. Wszystko toczy�o si� wed�ug mojego planu. Po�owa by�a ju� za mn�. Pora na cz�� drug�. Ruszy�em ku ko�cu olbrzymiej i jednocze�nie (na sw�j spos�b) pi�knej biblioteki. Mija�em powoli kolejne z segment�w. Pierwszy z lewej strony po�wi�cony by� historii magii i s�ynnym czarodziejom i czarownicom. Ach... to wspania�e, �e nied�ugo zagoszcz� tu ksi��ki z wieloma wzmiankami o mej osobie, my�la�em widz�c przed sob� �wietlan� przysz�o��. Kroczy�em dalej po zimnej, marmurowej posadzce mijaj�c dzia�y po�wi�cone zielarstwu, numerologii, opieki nad magicznymi stworzeniami, wr�biarstwu, bezu�ytecznemu mugoloznawstwu i wielu innym dziedzinom. Par� razy skusi�em si� na przyjrzeniu si� z bliska niekt�rym z ksi�g, jednak po przewr�ceniu kilku stron stwierdza�em, �e nie warto zawraca� sobie g�owy takimi niewarto�ciowymi bzdurami. Po od�o�eniu ksi�gi na miejsce, z kt�rego zosta�a zabrana kroczy�em dalej mijaj�c ci�gle to inne segmenty. Eliksiry, zakl�cia, obrona przed czarn� magi�... Setki rega��w pi�trz�cych si� a� po samo sklepienie. Niew�tpliwie mo�na by�o si� tu zgubi�. Kr�te korytarze, p�ki wygl�daj�ce identycznie jak swoje siostry zamieszczone w ca�kiem innych cz�ciach biblioteki, a w dodatku ciemno��, kt�r� rozprasza� jedynie ten malutki promie� �wiat�a znajduj�cy si� na ko�cu mojej r�d�ki daj�cy, co najwy�ej dwie stopy widoczno�ci i srebrzysty przyjaciel zawieszony wysoko na niebie- wierny towarzysz nocy. Chocia� rozk�ad tego oto ma�ego kr�lestwa wiedzy zna�em na pami��, poruszanie si� po nim w mroku napadaj�cym z ka�dej strony by�o zupe�nie innym do�wiadczeniem. W efekcie prawie przewr�ci�em si�, potykaj�c si� o lin� odgradzaj�c� dzia� ksi�g zakazanych od reszty cz�ci biblioteki. Stan��em krok przed celem mojej nocnej wycieczki. Teraz wystarczy jedynie min�� sznur. Wstrzymuj�c oddech uchwyci�em lin� w d�onie i podnios�em j� do g�ry, a sam lekko si� zgarbi�em i przeszed�em pod �w barierk�. Nic si� nie sta�o. Profesor Dippet najwyra�niej nie raczy� zabezpieczy� tego terenu zakl�ciami zwodz�cymi czy te� innymi maj�cymi udaremni� mi przeczytanie paru z zakazanych, czarno magicznych ksi�g. Stoj�c pomi�dzy tymi dwoma rz�dami tajemnic skrywanych przez tysi�ce kartek pergaminu, czu�em moc krzycz�c� do mnie z mrocznych stronic. O nie.., nie mog�em d�u�ej czeka�. Uchwyci�em w r�ce najbli�sz� z ksi�g o tytule ,,Najwi�ksze sekrety najczarniejszej magii." Od d�oni, a� po ramiona przebieg� znajomy dreszcz nasycony energi� jak g�bka wod�. Sp�ywa� powoli ku do�u mego cia�a obejmuj�c nawet najmniejszy palec u nogi. Podniecenie i satysfakcja. Dmuchn��em na ok�adk� ksi��ki i w ci�gu jednej sekundy w powietrzu zamigota�a burza srebrzystych py�k�w kurzu. Po�o�y�em d�o� na ok�adce poczym delikatnie otworzy�em ,,Najwi�ksze sekrety najczarniejszej magii.". Napawa�em si� ka�d� sekund� wpatrywania si� w dzie�o. Chcia�em zapami�ta� ten moment. Moment, kiedy po raz pierwszy dotkn��em czarnoksi�skiej ksi�gi. Mojej skarbnicy wiedzy. Realistyczno�� przera�aj�cych rysunk�w sprawia�a, �e na w�asnych plecach czu�em oddech opisywanych stworze�, a i zapach morderczych eliksir�w by�em w stanie poczu� i niemal by� pewnym jak smakuj�. Ka�de z przedmiot�w chcia�em obj�� we w�asne posiadanie, ka�de zakl�cie chcia�em zna�, ka�dy szczeg� ksi�gi chcia�em mie� zakodowany w pami�ci.
Na �wiecie nie by�o nikogo...
Tylko ja i ta ksi�ga...
Nagle poczu�em, �e ogarnia mnie jasny blask porannego s�o�ca. Zaczyna�o �wita�. Niebo roziskrzone milionami barw obwieszcza�o, �e dzisiejsz� nocn� przygod� nale�y zako�czy�. By� mo�e, dlatego tak nienawidzi�em dnia. Musia�em zak�ada� mask� i gra� uwielbianego przez wszystkich, przystojnego i jak�e utalentowanego Toma.
Okropie�stwo...
Noc by�a mym �wiatem. Samotny i sam na sam z w�asnymi przemy�leniami. Tak jak lubi�...
Tak jak teraz... Teraz, gdy stoj� przed zakurzon� biblioteczk� w domu Gaunt�w. Uwielbiana przeze mnie noc opiekowa�a si� mn� chroni�c mnie pod w�asnymi skrzyd�ami. W mroku migota� jedynie nik�y promie� �wiat�a wyczarowany na ko�cu mej r�d�ki. Ksi�gi (w wi�kszo�ci pozbawione tytu��w) dawa�y mi to znane uczucie podniecenia, jednak nie tak w znacznej mierze jak dawniej.
Zrozumia�e...
Zna�em o wiele bardziej okrutne formu�y ni� te wszystkie razem wzi�te. Dlaczego, wi�c poczu�em nag�y przyp�yw emocji i si��, kt�ra kaza�a mi po raz kolejny przejrze� bibliotek�? Tego niestety nie wiem. Nagle m�j wzrok zatrzyma� si� na grubym pliku kartek pergaminu. Zapewne by�y one niegdy� ksi��k�, jednak staro�� pozbawi�a je ok�adki. Z grzbietu kartek zwisa� swobodnie paj�k plot�c srebrn� paj�czyn�. Uj��em go w d�o�.
-Och... paj�czek. Taki malutki, taki bezbronny, taki... BEZU�YTECZNY!!!
Zacisn��em r�k�, czuj�c dok�adnie jak stworzonko umiera i ka�da z jego o�miu ko�czyn przestaje si� rusza�. Otwar�em d�o� i wyrzuci�em go na brudn� zakurzon� ziemi�.
Pod moje stopy.
Tam gdzie jego miejsce.
Miejsce dla s�abych, niewatro�ciowych i bezu�ytecznych.
Spojrza�em w kierunku stronic pergaminu. Nigdy wcze�niej ich nie widzia�em. Wyci�gn��em r�k� w ich kierunku i ju� niemal dotyka�em ko�cami palc�w ich powierzchni, lecz... nie mog�em...
Musia�a je chroni� jaka� skomplikowana formu�a. Znane mi zakl�cia nie z�ama�y czaru.
�wiat�o.
B�ysk.
G�uchy �wist powietrza.
Lord Voldemort le��cy na brudnej, obskurnej posadzce.
Odrzucony od stronic przez nieznan� si��.
Nieprzytomny w drugim ko�cu pokoju...
***********************************
Nie mog�am si� powstrzyma� od trzykropka na samym ko�cu