Na początku przepraszam was, że tak długo nie pisałam, ale mój wyjazd się przeciągnął. Wybaczcie mi też wszystkie błędy które zrobiłam w tej notce
Moje gg to 9813561 jeśli ktoś chce to piście do mnie
W najbliższym czasie uzupełnie też komentarze w waszych pamiętnikach!
Nie jestem też pewna czy ta notka wam się spodoba ale mam nadzieje, że nie będzie tak źle No więc zapraszam do czytania i komentowania
05 października (sobota)
-Nie, nie i jeszcze raz nie!-krzyknęłam przechodząc przez dziurę pod portretem. Za mną przez całą dragę od biblioteki szli James i Syriusz. Cały czas prosili, abym uwarzyła im pewien eliksir potrzebny do pewnego kawału. Oni tego nie potrafili. Prosili też Remusa i Lilke, ale oni nie dali się przekonać.
-Ale dlaczego?
-Ten kawał jest niebezpieczny, więc ja w nim wam nie pomogę!-odwróciłam się, aby na nich spojrzeć- Na początku mieliście lepsze pomysły. Starzejecie się drodzy panowie i nie myślicie tak jak kiedyś!
Męska część Gryfonów, którzy byli w PW wybuchnęłam głośnym śmiechem. Za to dziewczyny patrzyły na mnie jak na kompletną wariatkę! Nie zważając na nic podeszłam i usiadłam w moim ulubionym fotelu na przeciwko Lily. Jednak nie dane było mi żyć w spokoju
-Takie pewne siebie?- zwrócił się do nas Łapa- Jeszcze zobaczymy kto ma lepsze pomysły!-obydwaj wyglądali na śmiertelnie obrażonych. Po chwili poszli do swojego dormitorium.
Po jakiejś godzinie do PW weszli Jesica i Remus. Lily opowiedziała im całe zajście. Jak na nią trwało to strasznie krótko
-Radze wam uważać! Znając ich mogą wymyślić dla was coś paskudnego. I pewnie będą chcieli mnie w to wciągnąć- westchnął.
-Dobrze! Ty jesteś z nimi, a Jesica z nami. Tylko nie ma podpowiadania!-ostrzegłam ich. Lunatyk spojrzał na nią niepewnie ale tylko kiwnęła głową i wyszła. Remus po kilku minutach poszedł do dormitorium, a my zabrałyśmy się do piekielnie trudnego eseju z transmutacji. Gdy skończyłyśmy poszłyśmy odnieść książki do biblioteki i tam spotkałyśmy Jesice. Niosła ze sobą dość grubą książkę. Nie chciała powiedzieć co w niej jest więc poszłyśmy do naszego dormitorium. Gdy tylko przekroczyłyśmy drzwi pokoju wylała się na nas strasznie zimna woda. Za chwile usłyszałam głośny śmiech po drugiej stronie.
-Strasznie mugolski kawał!-powiedziała Ruda.
- No niesamowicie-zgodziłyśmy się. Jesica jednym machnięciem różdżki wysuszyła nas. Śmiech nagle zamarł, a my weszłyśmy.
Gdy się rozsiadłyśmy Jesica rzuciła na drzwi Zaklęcie Nieprzenikalności. Zaczęła opowiadać nam o pewnym zaklęciu, które znalazła w tej książce na Huncwotów. Trzeba je rzucić na przejście, np. do pokoju (drzwi muszą być otwarte) Wtedy można wejść normalnie ale wyjść już nie tak łatwo. Trzeba mieć przy sobie jakąś rzecz, którą wybiera ten co rzuca czar.
Podobała mi się to więc od razu się zgodziłyśmy. Trzeba było jeszcze tylko wy myśleć jakąś rzecz. Po dłuższym myśleniu uzgodniłyśmy, że będzie to gumka do włosów. Wysłałyśmy Lilke na zwiady. Wróciła po chwili oznajmiając, że ich nie ma. Podeszłyśmy więc do ich dormitorium. Otworzyłam drzwi, a Jesica rzuciła zaklęcie. Ruda nagle tam weszła i też machnęła różdżką. Wszystkie ubrania ubrania chłopaków stały się różowe. Na szczęście miała gumki na włosach więc wyszła i poszłyśmy do naszego pokoju.
-Dlaczego rzuciłaś to zaklęcie? Prosto je odczarować!- zapytałam.
-To jest całkiem inne zaklęcie-odpowiedziała z diabelnym uśmieszkiem- Gdy się odczaruje to... a zresztą zobaczycie gdy ich wypuścimy. Pękniecie ze śmiechu!!!
Później zaczęłyśmy rozmawiać, a po jakiejś godzinie usłyszałyśmy głośny huk. Byłam pewna, że to jeden z Huncwotów gdy chciał się wydostać z pokoju (wtedy go odrzuca to tyłu). Jeszcze nie uzgodniłyśmy wtedy kiedy wypuścimy chłopaków. Hm... najpóźniej to w poniedziałek rano no bo lekcje. Chociaż czuje, że Jesica się zbuntuje. W końcu jest tam jej chłopak, ale na razie nic nie mówi.
Za jakiś czas poszłyśmy na obiad, a następnie na błonia(Huncwotów nie gdzie nie spotkałyśmy) Spędziłyśmy tam całe popołudnie, aż do kolacji. Była piękna pogoda, więc każdy był na dworze. No prawie każdy Miałam świetny humor ,a zabawa też była niezła.
Gdy wróciłam po kolacji do dormitorium coś jeszcze poprawiło mi humor. Cichy Wielbiciel wreszcie się odezwał!!! Znaczy się ,,odzywa" się codziennie prze listy, ale dziś napisał coś więcej! Prosi mnie o spotkanie 2 listopada w herbaciarni u pani Puddifoot! Dokładnie za 4 tygodnie(ciekawe dlaczego dopiero wtedy?)! Pierwszy wypad do Hogsmeade! Och już nie mogę się doczekać!
Witam!!!
Na początku chce podziękować ZKP, że przyszli tu i ocenili moje notki. Oczywiście też wszystkim innym, którzy tu zaglądają i oceniaja. Naprawde podnosicie mnie na duchu
Niestety następna notka pojawi się dopiero w sierpniu Za chwile wyjeżdżam więc już nie dam rady nic dodać Przepraszam. Mam nadzieje, że mi wybaczycie.
Jeszcze raz przepraszm i życze wam udanych wakacji
Do zobaczenia w sierpniu. Znaczy się do napisania
PS nie będę też na razie komentować waszych pamiętników, ale jak przyjade wszystko uzupełnie
I dodaje następną notke! Jest to chyba najdłuższa jaką do tej pory napisałam. Przed wakacjami postaram się coś jeszcze dodać(może w piątek 22 czerwca)
Tą notke dedykuje wszystkim tym co ostatnio tutaj komentują czyli: Susan Bones, Emma(Harry Potter), Bellatrix Lestrange(Peter Pettigrew), Karolla, Herbina, Julicious(Padma Patil), Luna Pomyluna, Płomienna Ginny(Marietta), Aga!
Dzięki i pozdrowionka!
już 29 września(niedziela)
Uch, ale późno... Jest dokładnie 12,05. Dobrze, że dziewczyny już śpią. Przynajmniej mogę zdać Ci pamiętniczku relacje z dnia hmm... wczorajszego(w końcu już po północy) Dokładnie wczoraj skończyłam 14 lat.
Rano nic nie zapowiadało takiego hmm... prezentu. Myślałam, że cały świat o mnie zapomniał. Poprostu dziewczyny wyszły z dormitorium gdy jeszcze spałam. Było to trochę dziwne, ponieważ one w wolne dni wstają zawsze po 11!
Jak się obudziłam (około 8,30) na mojej szawce stała szkolna sowa. Bardzo ją lubie, bo zawsze przynosi mi listy od Cichego Wielbiciela. Tym razem też tak było. Tylko, że były dołączone życzenia i dopisane pewne zdanie ,,Niedługo się zobaczymy"
Taaak... widze to ja go może codziennie na korytarzu. Ciekawe co chciał przez to powiedzieć? Może zaprosi mnie na jakąś randke..
Gdy się tak nad tym zastanawiałam przyszło mi do głowy jeszcze jedno pytanie: skąd ten ktoś wiedział, że mam dzisiaj urodziny?!? Przeciż tylko dziewczyny i Huncwoci o tym wiedzą... Na pewno to żaden z chłopaków. Remus i James na pewno nie... Syriusz- on raczej ma jakąś dziewczyne w końcu jest tak wiele jego fanek. Jeszcze został Glizdogon (podobno ta puchonka go rzuciła) mam nadzieje, że to nie on, ale by się dziewczyny ze mnie śmiały.
Dopiero po chwili zauważyłam coś jeszcze. Obok nóżki sówki leżało małe, błękitne pudełeczko. Otworzyłam je i zobaczyłam tam śliczny pierścionek o niebieskim oczku. Włożyłąm go na palca i poszłam do łazienki się ubrać. Gdy wróciłam i otworzyłam moją szuflade moje spojrzenie padło na mały bukiecik kwiatków i kartke z życzeniami. Pismo wydało mi się dziwnie znajome, ale do tej pory nie jestem pewna kto to mógł napisać.
Gdy już wszystko zrobiłam zeszłam do WS na śniadanie. Huncwoci już tam byli więc się do nich dosiadłam. Po chwili doszły też dziewczyny.
-To od niego?-zapytała Lily, gdy spojrzała ma mój palec. Kiwnęłam głową na potwierdzenie.
-Kto to ten ,,on"?-zapytał Syriusz. Wydał mi się nagle jakiś zdenerwowany.
-Nie ważne-odpowiedziałm. Nie wiem dlaczego tak mu powiedziałam. Hmm... chyba nie chcę, aby Huncwoci wiedzieli o ,,Tajemniczym Wielbicielu"
Po śniadaniu dziewczyny powiedziały, że muszą jeszcze coś napisać dla profesor Sprout i poszły jak mi powiedziały do biblioteki. Chłopcy też gdzieś znikneli, więc wróciłam do PW dokończyć wypracowanie dla Slughorna. Po jakimś czasie przyszedł Remus i pomógł mi dopisać koniec. W pewnej chwili do przez dziure wkroczyła Jesica.
-Remus, James prosi, abyś przyszedł do niego.-zwróciła się do Lunatyka. Chłopak wstał, pocałował ją i poszedł. Jesica przysiadła się do mnie, a ja zaczełam przesłuchanie. Wydało mi się to troche dziwne, że poszła z Lily, a wraca bez niej i to z poleceniem od Rogacza.
-Gdzie Lily?-zapytałam
-Eeee... jeszcze w bibliotece-dopowiedziała troche zmieszana.
-To pójde do niej bo muszę jeszcze wypożyczyć pewną książke-powiedziałam i wstałam. Jednak Jesica nie pozwoliła mi iść.
-Eeee... może jej już tam nie być, bo później miała jeszcze gdieś iść. Chodź do dormitorium i pogadamy troche- i poszłyśmy. Do obiadu siedziałyśmy rozmawiałyśmy.
Szczeże mówiąc to ja na początku najwięcej gadałam(o miotłach i quidditchu- to moje ulubiony temat odkąd jestem w drużynie). Dopiero później zaczęłyśmy mówić o czymś innym.
Gdy zeszłyśmy do WS to Huncwoci i Ruda już tam byli. Jak zjedliśmy Lily poprosiła mnie, abym poszła z nią w odwiedziny do Hagrida.
Jest on półolbrzymem i gajowym w Hogwarcie. Hagrid został wyrzucony ze szkoły gdy był w trzeciej klasie. Nigdy nam nie powiedział dlaczego. Bardzo lubi zwierzęta. Te, które nazywa ,,małymi, milutkimi stworzonkami" w rzeczywistości są groźnymi bestiami. No... może troche przesadziłam, ale niebezpieczne są. Od niedawna ma nawet pieska(na szczęście jest on przyjaźnie nastawiony do nas) Chodź ma zaledwie pare miesięcy jest dość duży. Ma czarną sierść i wabi się Kieł.
Więc od razu poszliśmy. Hagrid na początku był troche na nas zły, że dopiero teraz go odwiedzamy, ale szybko się udobruchał. Po miłej pogawendce, wracałyśmy do zamku. W pewnym momęcie Lily zapytała:
-Dorcas czy domyślasz się kto jest tym ,,Cichym Wielbicielem"?- zamyśliłam się. Tak naprawde nie ma zielonego pojęcia. Na odpowiedź pokręciła przecząco głową.
-Bo... wiesz.. ja myśle...eee...bo...chyba...bo-zaczeła się jąkać. Spojrzałam na nią-...wydaje mi się, że jest to Syriusz-dokończyła. Stanęłam jak wryta. Gdy rano dostałam ten list przez chwile chodziło mi to po głowie, lecz szybko ją odrzuciłam. Teraz jednak wróciła. Nie to jest wręcz niemożliwe.
-Nie on na pewno nie. Ma na pewno jakąś dziewczyne. Zresztą skąd ci to przyszło do głowy?
-Dorcas on NIE MA dziewczyny. Spytałam o to specjalnie Jamesa. Zresztą strasznie się zmienił w tym roku. Jest jakiś inny-to fakt. Remus tak samo. On jest zakochany, więc Łapa też może. No, ale zakochany to on może być w całym swoim fanclubie. W końcu tyle jest tam dziewczyn.
W milczeniu doszłyśmy do WS. Była już pora kolacji. Jesica siedziała przy chłopakach więc niestety tam się dosiadłyśmy.
Spojrzałam na Syriusza. Był pochłonięty rozmową z Jamesem.
Po zjedzeniu wróciłam sama do PW. Reszta gdzieś poszła. Nie wiem... czyżby mnie unikali?
Po pół godzinie siedzenia na moim ulubionym fotelu przyszła Jesica. Poprosiła, abym poszła z nią do PŻ. Wydało mi się to troche dziwne, ponieważ po korytarzach można było chodzić jeszcze pare minut. Jednak się zgodziłam.
Korytarze były puste więc nasze kroki odbijały się echem od ścian. W pewnej chwili przed nami wyszła McGonadal. Zostało nam jeszcze 5 minut więc nie odjeła nam punktów tylko kazała wrócić do PW. Oczywiście, gdy tylko profesorka zniknęła w następnym korytarzu to my poszłyśmy w strone PŻ. Jesica przeszła 3 razy koło ściany i pojawiły się dzwi. Weszła do środka, a za mną Jesica. W pokoju było ciemno, a gdy zostały zamknięte dzwi to już całkiem nic nie widziałam(wcześniej też nie było lepiej, bo tylko kawałek podłogi)
Nagle zaświeciło się światło. Wokół dużego stołu stali moi przyjaciele. Na stole było dużo pyszności, a przedewszystkim wielki tort z cznernastoma świeczkami. Nad nimi wisiał transparent z napisem ,,WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W DNIU URODZIN" Nad napisem narysowana była miotła i kafel. Mieniło się to złotem i czerwieniom.
Stanęłam jak wryta. Nie spodziewałam się tego. A jednak nie zapomnieli o moich urodzinach. Stałabym tak dalej oniemiała gdyby nie Lily.
-Dorcas chodź zdmuchnąć świeczki!-zawołała. Podeszłam do tortu i już prawie dmuchnęłam, ale Ruda mnie zatrzymała
-A pomyślałaś życzenie?
-O co ci chodzi?-zapytałam
-No to taki mugolski zwyczaj. Jeśli zdmuchniesz wszystkie świeczki od razu to życzenie się spełni. Tylko nikomu go nie zdradzaj-ostrzegła mnie. Spojrzałam na nią, a poten na Jamesa. Już wiedziałam o co prosić. Mam nadzieje, że to się spełni bo warunek spełniłam.
-No dobra Dorcas. Więc nadszedł czas na życzenia-powiedziała Jesica
-Tak. Więc...eee...oj wiesz, że nie jestem dobra w składaniu życzeń, więc poprostu wszystkiego najlepszego-powiedziała Ruda i podała mi długą paczke. Podziękowałam i otworzyłam. W środku była miotła ,,Srebrna Strzała"- najlepsza jaką do tej pory wyprodukowali. Znowu oniemiałam.
-Nie ja tego nie mogę przyjąć-sprzeciwiłam się.
-Złożyliśmy się na ten prezent. Twoi rodzice także. Miotłe kupiła twoja mama na Pokątnej. Sprawdź, chyba jest tam jakiś list.-powiedział Syriusz. Tak. Był tam list z życzeniami od mamy. Odłożyłąm pakunek i zaczełam kroić tort. Ktoś włączył muzyke. Chyba był to James. Zaczeliśmy jeść, rozmawiać i śmiać się.
Po jakiejść godzienie, gdy Jesica zajęta była rozmową z Remusem, a Lily z Jamesem, Syriusz szepnął do mnie:
-Chodź musze ci coś pokazać-i zarzucił na nas peleryne niewidke Jamesa.
-Ale gdzie idziemy?-zapytałam. Byłam troche zdziwiona.
-Do mojego dormitorium.
-Ale wezme tylko moją miotłe.-podeszliśmy do pudełka, a ja je wziełam. Korytarze były puste. PW zresztą tak samo. Miotłe zostawiłam na moi łóżku. Syriusz poszedł do swojego dormitorium więc ja też tam poszłam. Stał odwócony w strone okna.
-Kiedyś usłyszałem jak mówiłaś, że lubisz koty. Więc pomyślałem, że... no prosze-odwrócił się, a w rękach trzymał małego, białego kotka z czarną łatką na uchu.
-Och dziękuje!-powiedziałam bo mi go podał-jest śliczny. Jak się nazywa?-zapytałam, a później usiadłam na jednym z łóżek.
-Kleo. Tak napisali mi w liście-spojrzałam na Łape. Jego oczy wyrażały coś dziwnego. Coś czego nie mogłam odgadnąć. Coś czego jeszcze nigdy nie widziałam w jego oczach.
Nagle do dormitorium wpadli Rogacz, Lunatyk i Glizdogon.
-Ups! Chyba przeszkodziliśmy-powiedział Remus
-Nie, nie ja już idę. Jeszcze raz dziękuje.-zwróciłam się do Syriusza-Dobranoc- i poszłam do swojego dormitorium. Niestety były tam dziewczyny, które o mało nie zamęczyły mnie pytaniami. Na szczęście one już śpią więc może ja też już pójde? Nad autorami tych listów zastanowie się jutro, a teraz... dobranoc!
Drużyna Dodała Dorcas Niedziela, 03 Czerwca, 2007, 18:34
24 września(wtorek)
Tak! Tak! Tak!
Spełniło się moje największe marzenie! Jestem w drużynie! Do tej pory nie mogę w to uwierzyć. Poprostu jestem taka szczęśliwa... A przecież ten dzień zaczął się tak zwyczajnie.
Rano wstałam i z dziewczynami poszłam na śniadanie, a później na lekcje. Najpierw były dwie godziny historii magii. Jak zwykle nudy na pudy. Szczeże mówiąc ten przedmiot powinien być usunięty z programu nauczania. Niedość, że nudny to i nie przydatny w życiu... Dzisiaj np. profesor Binns-duch czytał coś o goblinach... no chyba o tym. Nie jestem pewna, ponieważ po 15 minutach jak zwykle zaczęłam myśleć o innych rzeczach. Przedewszystkim kiedy ten ,,Cichy Wielbiciel" wreście się ujawni!
Później było wróżbiarswo. Jak profesor Bronit podeszła do mnie chciałam stamtąd uciec, ale przepowiedziała mi szczęście, nawet wielkie szczęście! Cała klasa była nieźle zdziwiona, bo ta profesorka jeszcze nikomu nie przepowiedziała czegoś dobrego.
Po obiedzie mieliśmy dwie godziny eliksirów. Dzisiaj poszło mi o wiele lepiej niż zwykle. Wreście udało mi się dobrze uważyć eliksir. Był dokładnie takiej samej barwy co Lily. Jak wiadomo to Ruda jest w tym najlepsza. Dlatego dostałyśmy dość dużo za to punktów i umocniłyśmy się na pierwszym miejscu..
Później poszłyśmy jeszcze do biblioteki z Jesicą, a Huncwoci poszli do PW. Gdy wróciłam do PW zobaczyłam, że drużyna siedzi w końcie pokoju. Niewyglądali na zadowolonych z życia. Szczególnie Martin Abrot- ścigający. Przysiadłam się do nich i zapytałam co się stało.
-Wyjeżdżam już jutro. Przenoszę się do Durmstrangu. Dzisiaj rodzice przysłali mi list. Dlatego w drużynie nie będzie jednego zawodnika- powiedział ten najbardziej smutny.
-No właśnie. I teraz musimy znaleźć nowego ścigającego co będzie trudnym przeżyciem-weschnął kapitan drużyny Mark Prokes. Spojrzałam na Jamesa, a później na Syriusza-byli załamali i o czymś myśleli. Nagle Łapa podniósł głowę i szeroko się uśmiechnął.
-Nie musimy szukać nowej osoby. Ja znam odpowiednią-spojrzałam się na niego zaciekawiona. Zresztą inni też.
-Dorcas mówię o tobie!-zatkało mnie. Reszte też. Wszystkich oprócz Jamesa, bo on także się uśmiechnął i powiedział:
-No tak! Przecież widzieliśmy jak la...-niedokończył bo mu przerwałam. Wreście ja komuś, a nie ktoś mi)
-Mieliście nikomu nie mówić!-byłam już naprawdę zła, bo domyśliłam się w co chcą mnie wrobić.
-Ale Dorcas to wyjątkowa sytuacja...-powiedział przepraszającym tonem Syriusz.
-Słuchajcie ona naprawdę dobrze lata?-zwrócił się Prokes do Jamesa i Syriusza. Ale mnie to niełaska było zapytać?
-No jasne, że tak- odpowiedzieli.
-No dobra spotykamy się o 16,30 na boisku. Sprawdzimy naszą nową ścigającą-i odszedł.
W tamtej chwili byłam załamana. Niespojrzałam się nawet na Huncwotów i poszłam do dormitorium. Gdy usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać jak to może być na tym treningu wpadły podekscytowane dziewczyny.
-Łał Dorcas! To niesamowite! Jesteś w drużynie!-krzyczała Lily
-Tak to naprawdę niesamowite! Tym bardziej, że jesteś dziewczyną-powiedziała Jesica, a ja na nią spojrzałam trochę zdziwiona. Wtedy zrozumiałam-przecież w drużynie(teraz prócz mnie) nie ma żadnej dziewczyny. Jeszcze bardziej się załamałam. Po paru minutach spojrzałam na zegarek: była już 16.00.
-Dobra dziewczyny idę na ścięcie.
-Och! Nie przesadaj Dorcas, będzie dobrze-usłyszałam jeszcze Lilke jak schodziłam po schodach. Na szczęscie w PW nie było nikogo z drużyny. Niestety gdy przechodziłam przez błonia dogonili mnie Rogacz i Łapa.
-Lily mówiła, że jesteś trochę w kiepskim nastroju-powiedział James uśmiechnięty jak zwykle gdy myślał o Rudej
-Tak. Jestem zła na was! Dlaczego mnie w to wkopaliście? Co ja wam takiego zrobiła, że mnie tak karacie?-zapytałam, a oni zaczęli się śmiać. Mnie wcale nie było do śmiechu.
-Oj Dorcas widzę, że w siebie nie wierzysz.-powiedział Łapa.
-No... chyba...
-Słuchaj jesteś naprawdę dobra. Pamiętasz James też tak mówił, a on kocha tylko Lilke i do innej dziewczyny jak narazie nie zabiega-powiedział Syriusz i zaczęliśmy się śmiać. Gadając poszliśmy na boisko. Byłam już w naprawdę dobry nastroju i nic go do teraz nie zmąciło. Trening był super. Prokes mnie pochwalił i oficjalnie przyjął do drużyny. Reszta osób też mnie miło przyjeła i dobrze nam się współpracowało. Przyszedł też Abrot i powiedział, że świetnie umiem prowadzić miotłe.
No to teraz chyba powinnam napisać do rodziców. Muszą mi kupić jakąś miotłe. Najlepiej, żeby była to jakaś dobra- może ta co ostatnio wyprodukowano... W końcu za pare dni mam urodziny...
Same tajemnice... Dodała Dorcas Piątek, 25 Maja, 2007, 18:44
No i jest następna notka. Jednak chyba nie jest taka dobra jak poprzednia. Zresztą sami ocencie...
19 września(czwartek)
No nie, chyba zrezygnuje z wróżbiarstwa. Ta profesor Bronit jest poprostu starą dziwaczką i oszustką. Chociaż... taka stara to ona nie jest... Przynajmniej raz na tydzień komuś przepowiada śmierć, a jak do tej pory jeszcze nikt nie zginął. Dzisiaj niestety padło na mnie... Mam niedługo umrzeć i powinnam się bać blondyna o niebieskich oczach. Najzabawniej jednak było gdy powiedziała Lily, że będzie z mężczyzną o kruczoczarnych włosach. Ruda spojrzała się z przestrachem na Rogacza, a ten tylko wystrzeżył zęby w bardzo szeeerokim uśmiechu. Ciekawe czy to się sprawdzi? Nie mówię tego Lily, ale według mnie ona pasuje do Jamesa...
Po lekcjach wszyscy poszli do PW, ale ja z Lily poszłyśmy jeszcze do biblioteki po jakąś książkę(niewiem dokładnie bo to Lily szukała). Gdy wracałyśmy pustymi już korytarzami usłyszałam głos Glizdogona:
-...oczywiście, że tak. Przecież reszta Huncwotów sucha tylko moich rozkazów. Jestem ich przywódcą-powiedział dumnie. Omało nie wybuchnęłam śmiechem. Glizdogon przywódcą? Nie... On naprawdę ma bujną wyobraźnie...
-A te dziewczyny? Ta ruda od tego Pottera też?-zapytała dziewczyna Glizdka. Teraz stałyśmy już za rogiem i wszystko widziałyśmy. Spojrzałam na Lily, a ona na mnie. Miała głupią minę.
-Czyli ja jestem dziewczyną Jamesa? Niewiedziałam...-szepnęła do mnie, a ja znowu prawie nie wybuchnęłam śmiechem.
-No jasne! Wszyscy...-odpowiedział Peter tej dziewczynie. Dalej nas nie widzieli.
-No, no Glizdek bawi się w bochatera. Myślisz, że trzeba mu to wybić z głowy?-zapytałam, a Lily nie odpowiedziała tylko podeszła do nich.
-Witaj Glizdogonie nasz najlepszy przywódco!-podeszła do niego i poklepała go po ramieniu-Tylko ciekawe od kiedy nim jesteś?
-Tak, ciekawe. To jakaś zabawa? A może wmawiasz to wszystkim swoim dziewczyną? Uwiesz- zwróciłam się do dziewczyny- to tylko Glizdek. To co ci powiedział to bajka. On tylko może porządzić swoimi gaciami jeśli potrafi!- i chichocząc poszłyśmy do portretu Grumej Damy. Powiedziałam hasło(eklerki) i weszłyśmy do PW. Jak zwykle zerknęłam na tablice ogłoszeń, na której zawsze pisze kto jest na pierwszym miejscu do wyjazdu do Akadami Floweburs. Okazało się, że to ja i Lily widniejemy na górze listy. Podeszłam tam i zobaczyłam, że nie ma na niej wcale Jesici i Remusa. Powiedziałam to Rudej, a ona poszła sprawdzić tabele księżycowe. Od pewnego czasu podejrzewamy, że Remus jest... wilkołakiem... Są pewne dowody na to np. co miesiąc gdzieś znika(dokładnie w pełnie), ale mówi, że jeździ do chorej matki. Sprawdziłyśmy to- on kłamie. W trzeciej klasie gdy walczyliśmy z boginem jego zamienił się w księżyc w pełni...
Podeszłam do Jesici, Remusa, Syriusz i Jamesa(siedzieli na naszej ulubionej kanapie i oczymś rozmawiali). Gdy stanęłam obok nich nagle przesztali, ale zostawiła to bez komentarza i zaczęłam opowiadać im o Glizdogonie. Gdy skończyłam, a oni wybuchnęli śmiechem przyszła Lily. Kiwneła mi głową i powiedziała do Lunatyka
-Remus musimy poważnie porozmawiać. Zresztą z wami też-dodała patrząc na naszą przyjaciółkę, Syriusza i Jamesa. Wskazała ręką na dzwi naszego dormitorium. Poszli tam, a ja i Lily poszłyśmy za nimi. Gdy już się rozsiedliśmy zapytałam
-No dobra... dlaczego nam nie powiedziałeś?
-Ale... czego wam nie powiedziałem?-zapytał trochę przestraszony. Chyba już wiedział o co nam chodzi.
-No, że jesteś... wilkołakiem...-gdy powiedziała to Lily nastała chwila ciszy.
-Skąd wiecie?-tym razem zapytał trochę smutnym głosem.
-Oj Remus przyjmnij wreście do wiadomości, że nie jesteśmy takie głupie. Sprawdzałyśmy tabele księżycowe i wiemy, że zrezygnowałeś z wyjazdu chociaż masz największe szanse-odpowiedziała mu Lily i dodała-Dlaczego nam nie powiedziałeś?
-Bałem się, że się odemnie odwrócicie. Reszta Huncwotów już dawno to odkryła-powiedział ze spuszczoną głową-Jesica też wie bo...- ale niestety niedokończył. Spojrzałam na Lily, a ona nad czymś się bardzo zastanawiała.
-Więc stąd twoje przezwisko-Lunatyk?-zapytała Ruda
-Tak...
-A wasze...-teraz to ja zwróciłam się do Jamesa i Syriusza i nagle coś wpadło mi do głowy-... chyba nie jesteście nie...-niedokończyłam bo przerwał mi Łapa. Po raz chyba już setny w tym tygodniu...
-Tak, jesteśmy nielegalnymi animagami... od dawna...-zatkało mnie. Spojrzałam na Lily-miała bardzo głupią minę. Syriusz ciągnął dalej- Skaro już musicie wiedzieć to ja zmieniam się w psa, a więc Łapa. James w jelenia no więc Rogacz, a Peter w... szczura więc Glizdogon-powiedział to i zachichotał na widok naszych min.
-No dobra. Teraz ty Jesica... dlaczego zrezygnowałaś z wyjazdu prze...-znowu nie dokończyłam. Szczeże mówiąc zaczyna mnie to już trochę denerwować.Tylko, że tym razem przerwał mi ktoś inny. Był to Remus... i był zdenerwowany.
-Co? Dlaczego to zrobiłaś? Przecież mówiłem ci abyś jechałą!
-Ale ja... wiem, że ty też bardzo chciałeś jechać, więc nie mogłabym być tam jeśli ty byłbyś tutaj-powiedziała. Coś mi nie grało... o co im chodziło?
-O czym wy mówicie? Czy wy jesteście...-tym razem nikt mi nie przerwałał- sama urwałam
-Chyba musimy im powiedzieć... nie możemy dalej tego ukrywać...-Jesica podeszła do Lunatyka, usiadła koło niego i złapała go za ręke- chodzimy ze sobą.
Zatkała mnie. Innych chyba też, bo nikt nic nie powiedział. Spojrzałam nich: wyglądali na osłupiałych jednak po chwili James się uśmiechnął, spojrzał na Lily i powiedział:
-Czyli mamy już jedną pare. Ciekawe kto będzie następny?...-i jeszcze chciał coś powiedzieć, ale Ruda mu przerwała(tak nawiasem mówiąc to wreście komuś innemu przerwano, a nie mnie)
-Nawet o tym nie myśl!
-Ale dlaczego Lily? Przecież ja cię naprawdę ko...!-niedokończył bo dostał poduszką. Tak rozpętała się prawdziwa wojna na poduszki. Gdy już byliśmy wszyscy cali biali Lilka wygoniła chłopaków. Późnie jednym machnięciem różdżki posprzątała pokój i odrazu nas oczyściła z pierza. Tak nawiasem mówiąc gdyby o mnie tak ktoś ciągle walczył jak o Lily James a nie się cału czas ukrywał(chodzi mi o te listy które dalej dostaje ale nie wiem od kogo) to dałabym mu szansę...
Dalej nie wierze, że chłopcy naprawdę są animagami... Jak oni to dokonali? Przecież profesor McGonadal mówiła nam w trzeciej klasię, że aby zostać animagiem trzeba to zrobić w ministerstwie i oni tam uczą. A oni przecież mają dopiero prawie po czternaście lat i sami tego dokonali bez pomocy kogoś starszego i mądrzejszego...
Jak wogóle to zrobił Glizdogon... przecież on prawie nic nie umie...chociaż on coś umie.... opowiadać bajki...
Przepraszm, że mnie tyle nie było, ale miałam zepsuty komputer. Niestety... Nowa notka(jeśli z komputerem wszystko będzie ok) pojawi się za parę dni. Życzę miłego czytania:
14 września (sobota)
Od zawsze uwielbiam latać na miotle. Tą pasją zaraziła mnie mama (była ścigającą w drużynie Gryffindoru). Gdy byłam mała mama kupiła mi taką małą dziecięcą miotełkę. Czasem latałam nawet na dworze,ale bardzo nisko. Mogłam na to sobie pozwolić ponieważ mieszkam w wiosce w której większość ludzi to czarodzieje. Szczerze mówiąc to nie ma tam żadnej mugolskiej rodziny. W każdej jest przynajmniej jeden czarodziej.
Odkąd przyszłam do Hogwartu przynajmniej raz na trzy miesiące trenuje latanie. Zazwyczaj w soboty idę z Lily na boisko. Biorę jedną z mioteł i latam, a Lily mnie z dołu obserwuje. Robię tak już od trzech lat( w pierwszej klasie jeszcze nie nauczyłam się od Huncwotów jak łamać reguły) i nie wiem jakim cudem żadem nauczyciel jeszcze o tym nie wie. Niestety dzisiaj dowiedział się o tym dwie osoby. Chyba nie muszę mówić kto? Oczywiście James i Syriusz. Mam jednak nadzieje, że Syriusz dotrzyma obietnicy. O co chodzi? Już piszę:
Dzień zaczął się jak zwykle.
-Dziewczyny idziecie na śniadanie?-zapytał Remus gdy zeszłyśmy do PW*. Razem z nim i Peterem poszłyśmy do WS*. Szybko zjedliśmy śniadanie i chłopcy poszli oglądać trening(w końcy Łapa i Rogacz są w drużynie), a my poszłyśmy na spacer. Trzeba w końcu wykorzystać trochę wolnego czasu
Pochodziłyśmy trochę wokół jeziora i zaczełyśmy gadać o różnych rzeczach. W końcu jak to ja zaczęłam nasz ulubiony temat: 10 najprzystojniejszych chłopaków w Hogwarcie
-Oczywiście na pierwszym miejscu jest James-powiedziała Jesica. Zawsze tak mówi, żeby Lily w końcu się z nią zgodziła. Niestety dzisiaj znow powiedziała inaczej.
-Nie, on na pewno nie...powinien to być ten szóstoklasista Tom Wodin...
-Czy wyście naprawdę powariowały? Nie dostrzegacie takiego pięknego czwartoklasisty.Oczywiście najpiękniejszy jest...-widziałam, że dziewczyny wstrzymały oddech i dokończyłam-...Severus Snape-oczywiście żatowałam, ale one chyba mi uwierzyły bo aż się zatrzymały.
-Dorcas dobrze się czujesz?-zapytała troskliwie Lily. Gdy spojrzałam na ich min, nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Dziewczyny w pierwszej chwili chyba jeszcze nie wiedziały o co chodzi, ale po chwili też zaczęły sie śmiać. Gdy już skończyłam spojrzałam w stronę boiska: członkowie drużyny wracali już do szkoły.
-Dziewczyny chodźcie, proszę ze mną na boisko. Troszkę bym polatał...-powiedziałam
-Eeee...ja muszę iść do biblioteki. Zobaczymy się później.-wykręciła się Jesica, a ja spojrzałam błagalnie na Lily.
-Mam inne wyjście-zapytała moja przyjaciółka.
-Oczywiście, że nie-odpowiedziałam i ruszyłam w stronę boiska, a Rudowłosa poszła za mną.Zakradnęłam się do schowka na miotły koło szatnie Gryfonów i zaczęłam wybierać miotłe, gdy usłyszałam jak ktoś zatrzaskuje dzwi. Odwróciłam się i zobaczyła... niestety Jamesa i Syriusza.
-Och! Cześć-powiedziała Lily
-Co wy tu robicie? Chyba nie zamierzacie latać?-zapytał podejżliwie Rogacz.
-Nie my tylko ja, ale skoro przyszliście to chy...- Syriusz nie dał mi skońcyć bo powiedział:
-To świetnie, bo ja jeszcze chętnie polatem. Ten trening był jakiś taki dziwny dzisiaj-wziął miotłe, a mi podał drógą. Ja jednak jej nie wziełam.
-Wiecie może jednak nie dzisiaj. Chodź Lily poszukamy Jesi...-znowu nie dane było mi skończyć. I znowu przerwał mi ten sam Huncwot.
-Dorcas, proszę...-on prosił. To było niewiarygodne. Jeden z najprzystojniejszych Huncwotów, który co dzień ma nowy szlaban-prosił. Byłam tak zdziwiona, że poprostu wzięłam od niego tą miotłe i wyszłam na boisko. Była ładna pogoda: słońce świeciło, niebo było bezchmurne i wiał lekki,ciepły wiaterek. Wsiadłam na miotłe i bardzo mocno odbiłam się od ziemi. Okrążyłam parę razy boisko, a wiatr rozwiewał mi włosy. Wspaniale było znowu latać. W pewnej chwili zawisłam w powietrzu , koło pętli i zaczęłam obserwować Rudą i Rogacza. Siedzieli pod drzewem i normalnie(?) rozmawiali. Nagle zawisł koło mnie Syriusz.
-Ścigamy się?-zapytał
-No jasne! Ale dokąd?
-Stąd na drugi koniec boiska. Dotknąć jednej z pętli i wylądować koło Lily i Jamesa.
-OK, ale jeśli wygram nie powiecie nikomu, że latam!
-Dobra, a jak ja wygram to... dasz mi całusa-po chwili wachania zgodziłam się. Wiedziałam, że nie mam szans, ale jednak wierzyłam, że wygram ten wyścig.
Syriusz kazał Jamesowi obserwować wyścig i osądzić kto wygrał. Rogacz krzyknął ,,start" i poleciałam. Lecieliśmy równo koło siebie. Dotknęłam jednej z pętli i skierowałam miotłe w stronę Lily. Spojrzałam na Łape: leciał koło mnie i nie miał zbyt wesołej miny. Już prawie byłam na dole, a Syriusz dalej leciał koło mnie. Już, już... i wylądowałam według mnie równo z Syriuszem.
-Łał Dorcas! Super lot! Zgłoś się w przyszłym roku do drużyny!-powiedział James
-No dobra, pomyślę. Jaki wynik?-zapytałam
-Syriusz wygrał-oznajmił, ale zauważyłam, że póścił do niego oczko.
-Nieprawda! James jak możesz tak kłamać? Oczywiście remis-powiedziała Lily
-Sory Łapa, ale jednak Lily ma rację...
-No, ale co teraz?-zapytał Syriusz, które przed chwilą był jeszcze uśmiechnięty, ale teraz tego nie można była powiedzieć.
-Powinniście obydwoje zrobić to o co się zakładaliście...
-No to Dorcas...-powiedział znów uśmiechnięty.
-Ech, skoro muszę...-podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek-Pamiętaj o swojej obietnicy- zwróciłam się znów do Łapy.
Szczeże mówiąc chyba powinnam pomyśleć o tym co mówił James. W końcu w przyszłym roku odchodzi kapitan, a on jest ścigającym. A ja przecież od zawsze lubie latać...
---------------------------------------------------------
*Będę teraz używać skrótów. Chyba wiecie co te dwa oznaczają. Jednak jeśli ktoś nie wie to:
Pw- Pokój Wspólny
WS- Wielka Sala
W te piękne święta gdy Pan Zmartwychwstanie.
Życzę Wam smacznych jajek na śniadanie,
żółtego kurczaczka, białego zająca
i by te święta trwały bez końca!
Trochę mnie nie było, ale jestem teraz w 6 klasie. Następna notka będzie około 15 bo teraz mam trochę powtarzania. Wiecie nadchodzi godzina zero czyli 12 kwietnia i sprawdzian Ale teraz was nie zanudzam i zapraszm do czytania, a i jeszcze jedno przepraszm za wszystkie błędy!
7 września(sobota)
-Dziewczyny wstawać!Szkoda dnia!-krzyknęłam zaraz po przebudzeniu. Jesica spała dalej. Lily czesała włosy już ubrana i chichotała.
-To co plan plan numer 2?-zapytałam i zachichotałam
-No jasne! Chcesz pozbawić mnie takiej zabawy?- Szybko się ubrałam i trochę uczesałam. Lily rzuciła na Jesice zaklęcie słodkiego snu, a ja nalałam do wanny BARDZO ZIMNEJ wody. Później Lily rzuciła na nią zaklęcie lewitujące i przeniasła Jesice do wanny.
-Aaaaaaaaaaaaaaa!!! Wy wariatki jedne co zrobiłyście?-krzyknęła bo właśnie się obudziła. Czyli nasz plan zadziałał- Powinnyście być w Slytherinie!
-Czy nie zauważyłaś, że nasi przyjaciele to Huncwoci?-powiedziałam i spojrzałam na Lily. Nic nie powiedziała chociaż dalej jest z nimi pokucona.
-Co wy tu robicie, że jest tak głośno?- zapytali Huncwoci, którzy właśnie wpadli do naszego dormitorium.
-Budzimy Jesice!-odpowiedziałam i szybko zamknęłam dzwi do łazienki. Spojrzałam znacząco na Jamesa. Zrozumiał o co mi chodzi. Wyciągnął różdżkę i wyczarował duży bukiet czerwonych róż.
-Lily bardzo cię przepraszm za wszystko co ci zrobiłem. Wiem źle zrobiłem, ale błagam cię daj mi jeszcze jedną szansę, a na pewno jej nie zmarnuje! Proszę!- powiedział klękając na kolanach. Lily patrzuła gdzieś w bok. Wszyscy wstrzymaliśmy oddech.
-Potter, Black gdzie wy jesteście? Przyjdźie bo wyrzucę was z dróżyny!!!-krzyczał Prokes-kapitan dróżyny Gryffindoru. On zawsze musi przeszkadzać.
-Idźcie na trening-powiedział Lily
-Nie
-Ale cię wywali!
-Trudno! Wolę przyjażń z Tobą niż być w dróżynie-nastała chwila ciszy.
-Och! No dobrze! Wybaczam ci!
-Dziękuje, a czy...
-Nie, tylko przyjaciele i idźci już!- Odrazu poszli(Syriusz bo James w podskokach)
-No wreście- usłyszałam jeszcze głos Prokesa-Potter dlaczego ty... nosisz na rękach Blacka?
-Nie rozumiesz? WYBACZYŁA MI!!!-krzyknął Rogacz
-Kto?
-Liluś!!!
-No nie zaras znów się z nim pokuce!-powiedziała Lily i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Oczywiście to wszystko ja wymyśliłam(James mnie bardzo prosił). Lecz na szczęście jak na razie wszystko jest OK. Mam nadzieje, że to długo potrwa. Nawet popołudniu gdy byliśmy na błoniach nie zaczepiał Smarka. Cały czas był zapatrzony w Lily. Widziałam jaka była szczęśliwa. Hmm... dobrze by było gdyby tak Rogacz i Łapa przestali robić te głupie żatry...
Co do mojego ,,Cichego Wielbiciela" to dalej nie wiem kto to jest. Chciałabym się tego dowiedzieć. Mam nadzieje, że będzie to ktoś fajny...
To dopiero pierwszy tydzień w Hogwarcie, a wydaje mi się, że jestem tu już wieczność! Lily dalej jest obrażona na Jamesa i reszty Huncwotów(zrobili jakiś kawał, niewiem dokładnie o co chodzi) Mnie i Jesice próbowała też przekanać, abyśmy też się do nich nie odzywały. Na początku byłam temu przeciwna, ale jak Lily się na mnie spojrzała to...
Tak naprawde bez chłopaków wytrzymałam tylko jeden dzień. Poprostu na drugi dzień poszłam do biblioteki i oni tam byli(uczyli się??? dziwne) Od tamtej pory tam się spotykamy, a Lily mówię, że idę się uczyć.
Dziś gdy weszłam do biblioteki już tam siedzieli. Szybko skończyłam wypracowanie dla Flitwicka( zaklęcia to mój ulubiony przedmiot). Trochę pogadaliśmy i poszłam do wieży Gryffindoru...
Rzuciłam torbe na łóżko w dormitorium i poszłam z dziewczynami do Wielkiej Sali. Bez wielkich przeżyć czyli bez żadnego kawału Huncwotów i zjadłyśmy kolacje.
-Dziewczyny, słońce jeszcze nie zaszło więc może chodźmy na spacer po błoniach?-zapytała Jesica
-OK-odpowiedziałyśmy z Lily i poszłyśmy. Pospacerowałyśmy trochę i usłyszałyśmy głośny krzyk, a póżniej śmiech. Miałam nadzieje, że to tym razem nie James. Niestety stał tam z Syriuszem, a różdżke miał wycelowaną w Smarkerusa. Wokól nich stał roześmiany tłum ludzi.
-Zostawcie go w spokoju!-krzyknęła Lily
-Ale Lily on...-powiedział James.
-Nawet się nie odzywaj Potter!-krzyknęła i wyjeła różdżkę. Machnęła nią krótko i Smark spadł na ziemie.
-Potter miałam nadzieje, że przez wakacje się zmieniłeś, ale po ostatnich dniach dalej jestem przekonana, że ty się nigdy nie zmienisz! Dlaczego mi to robisz?-krzyknęła i pobiegła do zamku, a za nią Jesica. Ludzie powoli rozchodzili się, a ja podeszłam do osłupiałego Jamesa.
-James dlaczego to zrobiłeś? Przecież wiesz, że ona tego nie nawidzi!-krzyknęłam
-On ją nazwał sz... no sama wiesz jak!
-Tak, ale boje się, że ona ci już nigdy nie wybaczy- i tak jak wcześniej dziewczyny poszłam w strone zamku. Usłyszałam jeszcze pocieszający głos Syriusza
-Niemartw się zdążysz jeszcze się pokucić i pogodzić z Lilką duuużo razy. Zobaczysz...
-Nie Łapo. Muszę przyznać racje Dorcas. To chyba już koniec.-Szybko pobiegłam w stronę wieży Gryffindoru. Gdy weszłam do dormitorium na moim łóżku leżała róża(dostoje codziennie). Chciałam pocieszyć Lily bo kotary jej łózka były zasłoniente, a słyszałam, że płacze. Jednak Jesica dawała mi znaki, abym tego nie robiła.
Myśle, że teraz sprawe musze wziąć w swoje ręce... uch tylko co ja wymyślę, aby ich pogadzić!?!?
-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#
Mam do was pytanie, na które muszę znać odpowiedź: Jakie były wtedy miotły??? Proszę pomuście mi!!!
Hmm... i co ja teraz powinnam zrobić? Nienawidzę takich sytuacji. Lily w końcu jest moją przyjaciółką i powinnam jej współczuć, ale... No właśnie jest jeszcze takie ale. Lubię Jamesa, ale to co zrobił było bezsensu. No, ale wszystko po kolei.
Po wczorajszym... ,,spotkaniu" wstałam dopiero pół godziny przed śniadaniem. Ekspresem się ubrałam i obudziłam dziewczyny. Gdy się ubrały, popędziłyśmy do Wielkij Sali. Usiadłyśmy na przeciwko Huncwotów(jedyne miejsca gdzie były wolne). Wtedy Dumbledore wstał i zaczął mówić, że zamiast Balu Bożonarodzeniowego będzie Bal Sylwestrowy. Później jeszcze dodał, że dwoje najlepszych uczniów z każdego domu z 4 roku pojedzie pod koniec kwietnia do Akademii Floweburs(co roku tak jest, z Gryffindoru pewnie to będzie Jesica i Remus) Gdy dyrektor usiadł, James zwrócił się do Lily:
-Chyba domyślasz się na czym będzie polegało twoje zadanie?
-Nie.
-Pójdziesz ze mną na bal!
-Co? Nie!- i wybiegła z Wielkiej Sali.Ja i Jesica pobiegłyśmy za nią. Znaleźliśmy w końcu Lily w łazience na drugim piętrze. Była załamana. Po długim pocieszniu w końcu udało nam się ją zaciągnąć na lekcje. Najpierw mieliśmy trasmutacje, dwie godziny eliksirów, zielarstwo i wróżbiarstwo. Nic takiego się nie działo. Przez cały dzień omijaliśmy Huncwotów. Na lekcjach siadałyśmy daleko od nich, ale niestety przy obiedzie przysiedli się do nas. Wcześniej jednak pogadałyśmy z Lily i uznałyśmy, że nie powinnyśmy rozmawiać tylko z Jamesem( w końcu to on zawinił) Tak więc przy obiedzie rozmawiałyśmy tylko z Syriuszem i Remusem(Peter za bardzo był zajęty jedzeniem)
Południe minęło mi na odrabianiu zadań i uczeniu się. Na szczęście na kolacji z dziewczynami siedziałyśmy daleko od chłopaków.
Wieczorem siedziałyśmy so bie w Pokoju Wspólnym gdy weszli Huncwoci. Usiedli koło nas.
-Ja idę spać. Dobranoc-powiedziała Lily i poszła. James odprowadził ją zwrokiem
-Dorcas dlaczego ona taka jest?-zapytał
-źle zrobiłeś zmuszając ją żeby z tobą poszła. Powinieneś ją przeprosić.
-Idę do niej- i poszedł
-Dorcas-powiedział Syriusz
-Tak- podniosłam głowę i usłyszałam
-Potter wynoś się stąd!!!
-Ech, jak dzieci-mruknęłam i poszłam do dormitorium a za mną Jesica. Pośrodku pokoju stał Jame s trzymając się za policzek a na przeciwko Lily.
-Idź stąd-mruknęłam do Rogacza. Lily zaczęła płakać, a potem usnęła.
Wiem powinnam ją pocieszać, ale może na tym balu stanie się coś co zmieni jej stosunek do Jamesa. Teraz jednak powinnam pomyśleć kto będzie moim partnerem na balu. Czyli prościej mówiąc powinnam znaleść sobie chłopaka. Może nie będzie to takie tródne bo.. dzisiaj jak weszłam do dormitorium do usłyszałam stukanie w szybę. Była to szkolna sowa. Miała piękną czerwoną róże i koperte:
Dla pięknej Dorcas
od Cichego Wielbiciela
Ciekawe kto to mógł być...