Pamiętnikiem opiekuje się Bellatrix Lestrange Notki do 26 marca 2007 pisała Vingag
Uwaga! Dodał Peter Pettigrew Niedziela, 25 Lutego, 2007, 09:25
Ostrzegam, że mam teraz dużo pracy, dlatego notki będą pojawiały się mniej więcej w tempie jednej na tydzień. Zapraszam też na nowy dział- kącik Lockharta!
Widzę, że na niektórych pamiętnikach notki też nie pojawiają się częsciej, więc mam nadzieję, że jedna na tydzień wystarczy.
Wiele potrzebnych informacji... Dodał Peter Pettigrew Piątek, 23 Lutego, 2007, 20:04
Pewnie znowu za krótko, co?
-Powiadasz, że ona jest z Ministerstwa?
-Tak, tak, mój panie... pomyślałem, że ona może się przydać...
-Nieważne! Gdzie ona jest?
-Pod tamtym drzewem, panie... zaraz za tą polana...
Usta Czarnego Pana rozciągnęły się w zimnym uśmiechu... widziałem, że jest zadowolony z tego, że ma okazję porozmawiać z Bertą Jorkins...
Oczy kobiety rozszerzyły się w przypływie przerażenia... Widać było, że jest nieludzko wystraszona... Moje zaklęcie Imperiusa przestało działać, jej strach okazał się silniejszy...
-Berto, nie myśl o ucieczce, to nic nie da... przede mną nie da się uciec...
-P-p-panie, nie zabijaj jej, ona może się okazać przydatna...-ośmieliłem się wtrącić zdanie. W oczach mojego władcy igrały zimne iskierki...
-Nie Glizdogonie, nie mam zamiaru jej zabijać... IMPERIO!-zaklęcie zadziałało błyskawicznie, było setki razy silniejsze od mojego, więc w oczach Berty pojawił się wyraz totalnego otępienia, wszelki ślad życia je opuścił...Mój pan mógł rozpocząć przesłuchanie
-Mów, gdzie jest Harry Potter?
-Panie, Harry Potter mieszka u swojego wujostwa w okolicach Londynu... Nie powiem ci adresu, bo też go nie znam...- zaczęła monotonnym tonem, intuicyjnie wyczułem głębokie niezadowolenie mojego pana...
-W takim razie, zdradzę ci Berto, że mam ochotę zorganizować swój powrót w... wielkim stylu... Powiedz mi, czy w najbliższym czasie, gdziekolwiek na świecie, zbierzę się społeczność czarodziei?
-Lepiej panie nie mogłeś trafić... mistrzostwa świata w Quidditchu... Tam będą setki tysięcy czarodziei... - teraz z kolei Czarny Pan był bardzo zadowolony...
Przesłuchanie trwało do późnej nocy, gdzieś daleko w koronach drzew igrały pierwsze promienie wschodzącego słońca, co jednak wcale nie rozjaśniło wielkiej ciemności...
Po kilku godzinach czuwania pan znowu wezwał mnie do siebie.
-Glizdogonie, muszę przyznać, że Berta rzeczywiście okazała się bardzo przydatna, ale ta rozmowa zupełnie mnie wyczerpała... potrzebuję odpoczynku...- zauważyłem, że kontury postaci Czarnego Pana niezwykle się rozmyły.
-Musisz odnaleźć Nagini, mojego węża. Zawsze kryje się w ciemnej grocie na końcu tamtej polany... Mieszanka jej krwi z jadem może pomóc mi odzyskać utracone siły.
-A...a Berta Jorkins? Nie jest już potrzebna? Myślę,że może się jeszcze przydać...
-Nie martw się, Berta już nigdy nikomu się nie przyda...
-P-p-panie? Czy ona...
-Tak, zaklęcie Imperio okazało się zbyt silne dla jej słabego rozumu. Nie była dostatecznie silna, złamała się...
cel osiągnięty... Dodał Peter Pettigrew Środa, 21 Lutego, 2007, 13:12
Nareszcie osiągnąłem mój cel...
Po całym dniu wędrówki, kiedy już zrobiło się ciemno, dotarłem do centrum albańskiej puszczy. W sercu tego lasu zawsze panuje ponura atmosfera, nigdy nie jest jasno...
Co za przeklęta baba! W jej wypadku zaklęcie Imperio działa na wszysatkie możliwe rozkazy, ale jest ona w stanie oprzec sie jedynemu prostemu poleceniu "ZAMKNIJ SIĘ". Przekazuje mi wszystkie plotki nagromadzone przez dziesięć lat w MM, a co najgorsze nie chce się zamknąć!
W każdym razie strach pochwycił mnie w swoje szpony... Nie mogłem już wytrzymać przebywania w skórze człowieka, postanowiłem zamienić się w szczura. Jako małe stworzonko poczułem się po prostu bezpieczniej... Chociaż musiałem zostawić Bertę Jorkins przywiązaną do drzewa, nad tym miejscem zostawiłem czerwone iskry...
Dotarłem do małej polanki, otoczonej ciemymi drzewami, tajemniczo zacienionej...
W penym momencie ujrzałem kłębiącą się w centrum tego miejsca szarosiną mgłę... Podeszłem bliżej, chociaż strach zdążył mnie już sparaliżować... Ledwie śmiałem oddychać, weszłem w centrum tego dziwnego zjawiska.
W pierwzsym momencie, nie zrozumiałem, co się dzieje...
Straszny ból, ból, który przekracza wszelkie wyobrażenie, zrozumiałem...
Odnalazłem Czarnego Pana...
Po jakiejś minucie, która zdawała się wiecznością, ból minął. Czym prędzej przybrałem ludzką postać...
Przede mną znowu znalazła się ta mgła, tym razem jednak ukształtowana na kształt najpotężniejszego czarnoksiężnika świata...
Udało się...
-Glizdogonie, wybacz ten ból, musiałem się przekonać, czy to na pewno ty...- dotarło do mnie, jakim potężnym jest ON czarnoksiężnikiem, skoro potrafi rzucić zaklęcie bez potrzeby machania różdżką... znowu usłyszałem zimny głos, po raz pierwszy od trzynastu lat... nareszcie...
-P-p-panie, witaj z powrotem... uczynię wszystko, co mogłoby pomóc ci w przywróceniu dawnej postaci...
-Wszystko? To dobrze... ale... nie wierzę ci... kiedy znów przekonasz się, jak trudna jest służba u mnie uciekniesz...ale ja cię znajdę, więc nawet nie próbuj znikać...
-Panie mam zamiar ci służyć, oddałbym wszystko... wszystko...
-WSZYSTKO??? Jesteś pewny?
-Całkowicie pewny, calkowicie, panie... Przyprowadziłem ci, panie, pracownicę MM, Bertę Jorkins... myślę, że ona posiada wiele potrzebnych informacji...
-Prowadź, Glizdogonie...
Nadzieja na nagrodę Dodał Peter Pettigrew Środa, 14 Lutego, 2007, 15:00
koleja notka, tym razem na Walentynki
do matix, jak ci sie nie podoba, to nie czytaj, a ja bede sie odwdzieczac tym samym
Dzisiaj dotarłem już bardzo blisko do puszczy, która jest celem mojej podróży. W powietrzu czuć atmosferę zbliżającej się grozy... Już się cieszę na samą myśl o tym, co podaruję mojemu panu...
Nie mogłem już dłużej wytrzymać w skórze szczura, więc po zamianie w człowieka postanowiłem odpocząć chwilkę w pobliskiej gospodzie. Nie jest to zbyt ciekawe miejsce, całe pokryte kurzem i najwidoczniej dość odosobnione, ale to lepiej. Im mniej ludzi mnie zobaczy tym lepiej, nie powinni wiedzieć o celu mojej podróży.
W gospodzie do mojego stolika dosiadła się jakaś baba. Bez pytania usiadła na krześle. Widocznie chciała zrobić spore wrażenie lub po prostu mi zaimponować, bo przedstawiła się(tak, jakbym tylko marzył o tym, żeby ją poznać!) bardzo ważnym tonem, w którym wyraźnie można było wyczuć dumę:
-Berta Jorkins, Departament Magicznych Gier i Sportów. Wie pan, Ministerstwo magii...
I to był jej błąd, musiałem szybko działać, bo po chwili zapytała, zmrużywszy oczy:
-Czy ja pana skądś nie znam?
Na pewno mnie znasz, pomyślałem... a jak nie znasz, to poznasz już za chwilkę, stara czarownico...
-Imperio!-mruknąłem i zanim się zorientowała, była już pod wpływem zaklęcia.
Musiałem szybko opuścić gospodę... wziąłem tą pracownicę z Ministerstwa razem z sobą, może się później przydać...
Mam nadzieję, że ta jędza ma swobodny dostęp do tajnych informacji. A pod wpływem zaklęcia wygada wszystko. Dowiedziałem się, że po wakacjach odbędą się mistrzostwa swiata w quidditchu, bedzie to dobra okazja na małą imprezę powitalną dla najwiekszego czarnoksiężnika świata...
Oczywiście, Czarny Pan na pewno mnie wynagrodzi, nie bedzie to byle jaka nagroda. Cieszyłbym się samą możliwością towarzyszenia mu...
Początek poszukiwań Dodał Peter Pettigrew Poniedziałek, 12 Lutego, 2007, 13:50
Druga notka, część z was ją już zna, bo też jest konkursowa, ale dodam też drugą część
Dzisiaj zaczaiłem się tuż przy redakcji Proroka Codziennego. To bardzo dobry pomysł, dowiedziałem się, że rzekomo Czarny Pan ukrywa się w puszczach Albanii. Głupi reporterzy nie dbają o to, co mówią. To dość daleko, ale ja dla niego zrobie wszystko, a kiedy już go odnajdę, zostanę nagrodzony ponad wszelkie wyobrażenie... cały świat pozna mnie jako pomocnika największego czarnosiężnika w historii... A wtedy już nikt nie bedzie podawał w wątpliwość mojej władzy i siły! Już nie będę małym, grubym chłopakiem, tylko tłem dla moich rzekomych przyjaciół
Najlepiej bym zrobił, gdybym miał okazję dostarczyć Czarnemu Panu Harry'ego Pottera, jego porażkę, dałbym mu okazje do zemsty, a przy okazji zyskałbym specjalne względy.
Ale teraz to nierealne... jutro wyruszam w podróż, nie mogę wieźć ze sobą chłopaka przez pół świata, to byłoby kłopotliwe i mogłoby stanowic okazję do wielu niepotrzebnych pytań.
Pierwszy dzień wędrówki, a ja już mam dość... Same plugawe, smierdzące zakamarki, ale to nie najgorsze. Wiecie, że szczury mają pchły? I powiem wam jeszcze, że są to okropnie irytujące stworzenia, które mogą złamać cierpliwość każdego czarodzieja... No i głód, nigdy nie mogłem przemóc sie, by spróbować szczurzego jedzenia, więc nie moge po drodze upolowac sobie jakiegoś owada, czy napchać się otrębami. Potrzebuję czegoś pożywnego, ale gdzie znaleźć coś takiego na pustkowiach?
Ech... trzeba było zostac motylem...
Drugi dzień wędrówki
Trochę lepiej. Głód mi już nie dokucza, musiałem porzucić dawne zwyczaje i zapchałem żołądek jakimiś starymi korzonkami. Już nie jestem taki głodny, ale czuję się, jakbym zjadł stertę kamieni...
Spotkałem dzisiaj stadko szczurów, te zapchlone i smierdzące gryzonie nawet nie przypuszczają, jak bardzo mi pomogły... Powiedziały, że w ich środowisku od bardzo dawna krążą plotki o złej sile działającej w lasach Albanii, o sile, która opętuje ich malutkie ciała, po czym zabija je... To mi dało dużo do myślenia, od kiedy pamiętam, Czarny Pan posiadał umiejętność wnikania w dusze innych stworzeń... Uciekłem stamtąd czym prędzej, aby te pchlarze mnie nie zagryzły, a na pewno by to zrobiły, gdybym przez przypadek zdradził się z moimi zamiarami...
Nie powiem, podróż zaczyna mnie męczyć, szczury potrafią przebyć bardzo dużą odległość w ciągu zaledwie doby, ale jest to męczące. Chociaż wolałbym przejść ze trzysta kilometrów naraz, niż dalej mieszkać w domu tych rudych małp, Weasley'ów.
Ron właściwie mnie nie obchodził, zawsze o mnie dbał i karmił mnie, chociaż mógł się powstrzymać od przynoszenia mi zdechłych muszek. Ohyda!
Ale nie zapomne mu tego, że nie wstawił się za mną, kiedy Black i Lupin chcieli mnie zabić.Gdy Czarny Pan nareszcie zwycięży, sam przyprowadzę mu tego chłopaka, a potem będę patrzył, jak ginie, powoli i boleśnie.
To samo tyczy się jego braci, bliźniaków. Szkoda gadać, ile te piekielne bachory wykonały na mnie eksperymentów, dla przykładu: kiedy próbowali przywrócić mi brakujący pazur, straciłem całą sierść. Później po kryjomu próbowałem zamienić się w człowieka, a całą głowę miałem łysą!
Ale ja dążę na pomoc, Czarny Pan powróci i rodzina rudych zdrajców wyda swoje ostatnie tchnienie...
Najgorsze jest, że nie mogę zamienić się w człowieka, choćby na chwilkę, przecież biedny Peter Pettigrew nie żyje. Zginął śmiercią godną bohatera, zrozpaczony po śmierci przyjaciół...
Przyjaciół- dobre sobie... Pottera nigdy nie nazwałbym przyjacielem, potrzebował mnie, by mieć się przed kim popisać swoimi idiotycznymi sztuczkami...
W każdym razie, bohater czy nie, człowiek uznany za zmarłego nie powinien pokazywać się publicznie, szczególnie gdy stał się sławny... Pochlebia mi to...
Początek Dodał Peter Pettigrew Niedziela, 11 Lutego, 2007, 20:39
To pierwsza notka, mam nadzieję, że się wam spodoba
Troche krótka, ale taka sama była na konkursie, jutro będzie druga
Muszę odnaleźć Czarnego Pana... Teraz i tak nie mam już czego szukać w świecie czarodziei, Syriusz na pewno będzie mnie szukał. Syriusz, stary przyjaciel... to dzięki niemu i Jamesowi zawsze miałem dość mocną pozycję w szkole. Nigdy ich właściwie nie lubiłem, zawsze zachowywali się jak nadęte bufony. Ale nie przeczę, przez siedem lat szkoły miałem względny spokój, przerywany od czasu do czasu szlabanami. Ale taka była cena przyjaźni z Huncwotami. Stworzylismy nawet mapę, sam nie wiem, co się z nią stało, pewnie gnije gdzieś w jakimś kącie Hogwartu. Szkoda, że zaginęła, Czarny Pan wynagrodziłby mnie za nią sowicie, gdybym tylko mu ją oddał. Znajomość tajnych przejść mogłaby się okazać początkiem konca Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Przyznam, że dzięki przyjaźni z Huncwotami zyskałem także dużo bardziej przydatną umiejętność- zostałem animagiem, wbrew zasadom Ministerstwa, ale właśnie my- Huncwoci specjalizowaliśmy się w łamaniu zasad...
Teraz umiejętność zamiany w szczura okazuje się bardzo przydatna, zwłaszcza w ciasnych kanałach i przejściach, chociaż, co gorsze, mugole nienawidzą szczurów i kilka razy zostałem wypłoszony przez służby początkowe... czy jakoś tak się to nazywało...
Oczywiście, mogłem ich zabić jednym skinieniem palca, ale teraz nie mam ochoty robić sobie nowych wrogów, skoro mam odnaleźćć Czarnego Pana bez przeszkód...