Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Stowarzyszenie Walki o Emancypację Skrzatów Zniewolonych
Stowarzyszenie WESZ prowadzi Mrużka
Notki od 1 do 7 (do 10 marca 2007) - wyczarował Miecek!

  Sprawy się komplikują
Dodano Poniedziałek, 17 Marca, 2008, 22:26

Dla większości zgromadzonych w pokoju ludzi informacja o nieznanym im Stworku nie była niczym nadzwyczajnym, a tylko sprawny obserwator zauważyłby, że przez twarz Rona przebiegł nieodgadniony cień niepokoju. Mężczyzna nie dał jednak nic po sobie poznać i przyłączył się do właśnie rozpoczętej dyskusji na temat tego co znaczą słowa skrzatów, co zrobić z rannym skrzatem i co począć z wątłym, martwym ciałem kolejnego, przybyłego jak by się mogło wydawać z pola bitwy. Bitwy?? Nie! to śmieszne...myśl ta przetaczała się przez kolejne umysły pracowników ministerstwa, bo w jakiej niby bitwie uczestniczyć mogą skrzaty, a oni- czarodzieje nic o tym nie wiedzą. W magicznym świecie od lat panuje pokój...To na pewno jakieś mało ważne potyczki wewnątrzplemienne tych stworzeń- no właśnie- stworzeń...i po co było to całe zamieszanie ze stowarzyszeniem W.E.S.Z??
Ron żałował, że opanował legilimencję do tego stopnia, że zobaczył te myśli.Wbrew temu co myślała Hermiona i temu co on sam myślał o wyhodowanej przez nią jeszcze w czasach hogwarckich wszy nie zamierzał pozostawić tej sprawy bez odzewu- nie sprawy tak ważnej dla bliskiej mu osoby. Sprawnie uciszył gwar i postanowił zabrać się za usystematyzowanie całej tej sytuacji.
-Romildo, proszę wyślij natychmiast wiadomość do centrum W.E.S.Z o materializacji skrzatów w naszym biurze, nie wyjaśniaj żadnych szczegółów, zajmę się tym osobiście. Daisy! Uzdrowiciele ze Świętego Munga zaraz tu będą. Dopilnuj, aby zajęły się rannymi skrzatami. Ja sam zajmę się martwym- powiedział Ron, po czym podniósł nieruchowe , pokrwawione ciało, przykrył swoim płaszczem podróżnym i wyszedł z biura. Wiedział co musi zrobić. Musiał pilnie skontaktować się z Harrym. O tej porze nie mogło go być w Biurze Aurorów. Trudno, znajdzie inny sposób, deportacja odpada, zostaje kominek. Ale najpierw musi pochować skrzata i powiadomić Hermionę.
Stało się coś złego- pomyślał. Musiało, skoro plemię Stworka postanowiło wyjawić cokolwiek innym czarodziejom niż on, Harry i Hermiona. I Stworek..właśnie...Nawet teraz, gdy gwar ucichł, a on podążał cichymi korytarzami pogrążonego w półmroku ministerstwa nie dopuszczał do siebie tej myśli. To nie może być prawda. Nie teraz...Teraz...kiedy jesteśmy tak blisko...

[ 5241 komentarze ]


 
Upadek twierdzy
Dodano Czwartek, 17 Stycznia;, 2008, 21:03

Pracownice Ministerstwa zaczęły tłoczyć się wokół bezwładnego skrzata, a roztaczające się wokół szepty wprawiały w przerażenie drugiego, zielonookiego skrzata ubranego w mugolski strój dla lalki, a teraz skulonego w kącie pokoju pomiędzy koszem na śmieci, a jednym z biurek.
Zaczęły zastanawiać się co się stało, a powracające wciąż pytanie: ,,Wrócił? Ale kto? " cisnęło się na usta. Jedynie Romilda wykazała się zdrowym rozsądkiem. Wycelowała różdżką w pierś skrzata, który momentalnie wracał do otaczającego go świata. Gdy tylko otworzył oczy odskoczył od otaczających go ludzi. Przebiegł wzrokiem po tłumie zebranych, a jego wzrok zatrzymał się wysokim, rudowłosym, piegowatym mężczyźnie. Wydawało się, że skrzat rozpoznał w Ronaldzie Weasley'u przyjaciela, a nie wroga i że to właśnie bezpośrednio jemu wyjawi cel swojej nieoczekiwanej aportacji. Skrzat powstał, ale w momencie, gdy otworzył usta jego pierwsze słowa zagłuszył odgłos pojawienie jeszcze kogoś w i tak już przepełnionym pomieszczeniu. Na środku miękkiego dywanu aportował się kolejny, wycieńczony i zakrwawiony skrzat.
- Twierdza upadła! Stworek nie żyje- powiedział- i wyzionął ducha.

[ 1886 komentarze ]


 
Nietypowe zakończenie zwykłego dnia...
Dodano Wtorek, 11 Grudnia, 2007, 22:11

Było słoneczne lipcowe popołudnie. Urzędnicy w Ministerstwie Magii leniwie podrygiwali różdżki, a stosy dokumentów sortowały się i lądowały w odpowiednich półkach olbrzymiej komody. Nic nie wskazywało, że jeszcze tego dnia, kwadrans przed końcem popołudniowej zmiany stanie się coś niezwykłego.
Gdy jedna z urzędniczek- Romilda Patts wstała, aby odłożyć kolejny stos dokumentów nagle gmach ministerstwa zatrząsł się w posadach. Posortowane teczki wyleciały ze swoich półek, filiżanki potłukły się w drobne, porcelanowe kawałki, a całości drobnej katastrofy dopełnił huk zarekwirowanych detonatorów, które nagle eksplodowały czyniąc wokół nieziemski hałas.
Pracownicy pochowali się pod biurka, a Romilda stała osłupiała wpatrując się w drobne pobojowisko. Oto na podłodze gabinetu Biura ds. Magicznych Stworzeń i Stowarzyszenia W.E.S.Z aportowała się z trzaskiem para roztrzęsionych i skulonych skrzatów domowych.
Romilda jednym ruchem różdżki doprowadziła pomieszczenie do ładu. Hałasy ucichły, a pracownicy wychylali się zza swoich biurek przyglądając się z zainteresowaniem skrzacim przybyszom.
Wśród narastających szeptów jeden ze skrzatów uniósł nieznacznie dłoń, a wszelkie odgłosy umilkły.
Skrzat przemówił drżącym głosem:
- On...wrócił...- i stracił przytomność...

__________________________________________________________

Jak widać zaczęłam nową historię. Mam pewien pomysł, zobaczę co mi z niego wyjdzie. Proszę o notkę lub dwie cierpliwości...muszę rozkręcić historię i wprowadzić nowych bohaterów...

[ 9408 komentarze ]


 
Pożegnanie...
Dodano Poniedziałek, 20 Sierpnia, 2007, 15:56

Nawet nie zauważyłem, kiedy z moich oczy pociekły łzy. Zyzek złapał mnie za rękę i poprowadził ku wyjściu. Był przejęty, ale nie płakał. Tkwiło w nim przeczucie ciążącego na nim obowiązku, któremu musi podołać i wiedział też, że za chwilę się rozstaniemy.
Poprowadził mnie w owe miejsce na którym odzyskaliśmy przytomność po aportacji. Miejsce to było przejściem pomiędzy ich światem, a moim światem. Światem, do którego udało mi się wnikną, a którego nigdy nie zapomnę, gdyż został w nim mój przyjaciel.
Nie utrudniałem mu pożegnania, bo wiedziałem, że tego ode mnie oczekiwał. Ostatni uścisk dłoni i poczułem znajome szarpnięcie w okolicy pępka.
Wracałem...

[ 1331 komentarze ]


 
Nowy król
Dodano Poniedziałek, 20 Sierpnia, 2007, 15:45

Tkwiłem w miejscu i w ciszy obserwowałem całe to zajście, aż stało się to , czego sie cały czas w głębi duszy obawiałem. Skrzaty przypomniały sobie o moim istnieniu i jak na komendę wszystkie spoglądały to na mnie, to na Zyzka, to na wielkiego skrzata, który nagle przemówił. nie wiem o czym rozmawiali, gdyż odbywało sie to w języku niezrozumiałym dla mnie. Skąd Zyzek zna ten język? Czego oni chcą od niego? co będzie ze mną? Multum pytań kłębiło się w mojej głowie. Po skończonej rozmowie nic mi się nie stało, a wielki skrzat jakby wypłynął zza tronu i oddał Zyzkowi pokłon.
Gdy to sie stało skrzaty zaczęły się teleportować, a po jakiś pięciu minutach w komnacie byłem już tylko ja i Zyzek. Zbliżyłem się do niego, ale nim otworzyłem usta do on przemówił. Powiedział, że jesteśmy w prastarej skrzaciej krainie, w grocie tronowej. Na ścianie zapisane jest dawne proroctwo, które mówi, że królem skrzatów zostać może skrzat porzucony przez matkę i wychowany przez człowieka, który wyciągnie miecz pierwszego skrzaciego króla ze skały.
Ponieważ skrzacią krainę czeka wojna lud rozpoczął poszukiwania króla i znalazł go. To skrzaty aportowały nas sprzed mojego domu. miał zostać aportowany sam Zyzek, ale przez to, że wówczas dotykał mnie siłą zaklęcia przeniosła tu nas oboje. To on- mój Zyzek jest skrzatem z proroctwa i nowym królem.
Bardzo opornie docierał do mnie sens tych słów, ponieważ wiedziałem co one oznaczają dla mnie, a nie chciałem rozstawać się z Zyzkiem, który dalej snuł swoją opowieść. mówił, że przed chwilą byłem świadkiem Ceremonii Zaprzysiężenia oraz, że nikomu nie mogę powiedzieć o tym co widziałem. Mój kochany podopieczny powiedział mi także, że dziś wieczorem odbędzie się Ceremonia Koronacyjna na której zostać nie mogę i że wkrótce Duch Plemienia, czyli ów wielki skrzat odeśle mnie do domu.
I gdy tak to mówił dostrzegłem to, czego wcześniej nie chciałem widzieć. Że to nie jest już tylko dziecko, a dorosły, odpowiedzialny skrzat, którego spotkało straszne wyróżnienie i ma prawo zadecydować o swoim dalszym losie.

[ 1407 komentarze ]


 
Skalna grota i tajemnicze proroctwo
Dodano Poniedziałek, 20 Sierpnia, 2007, 15:27

Czułem się trochę dziwnie, ale w głębi serca czułem , że nie będzie rozsądnym posunięciem sprzeciwiać sie chmarze dowodzonych przez skrzata giganta, dlatego powoli zacząłem zagłębiać się w czeluście jaskini. Zyzek uchwycił się skraju mojej szaty i dreptał powoli dotrzymując mi kroku.
Gdy uszliśmy kilka metrów zrobiło się już całkiem ciemno i tak...nagle to zauważyłem...strasznie cicho. Nie dochodziły do mnie żadne odgłosy. Musieliśmy być bardzo daleko od powietrza, bo nawet wiatr nie szumiał w wyżłobionych czeluściach litowej skały. Po jakimś czasie zauważyłem, że droga prowadzi coraz bardziej w dół. Robiło się chłodniej, mroczniej i coraz bardziej wilgotno, a z oddali narastał jakiś chwilowo niepokojący mnie szum.
Bałem się zapalić różdżkę, gdyż nie wiedziałem jak owe skrzaty ustosunkowane są do magii, a poza tym spostrzegłem, że Zyzek jakby w ogóle nie lękał się , gdzie idziemy i co dziwniejsze jakby widział wszystko przed sobą. Tak, teraz to on prowadził. Z wielkimi oczyma utkwionymi w przestrzeń szedł krok przede mną nie puszczając połów mojej wyświechtanej i podartej od skał szaty.
Po chwili zdałem sobie sprawę, że musimy stać w jakimś większym pomieszczeniu. Zyzek chyba tez to wyczuł, ponieważ zatrzymał się i ogarniał wzrokiem owe miejsce. Postanowiłem zaryzykować i zapaliłem różdżkę. Jedno krótkie ,,Lumos" i moim oczom ukazało się przedziwny widok.
Znajdowaliśmy się w wielkim wyżłobionej w skale i pięknie zdobionej, choć nieco topornie ciosanej sali. Na jej środku znajdował się kamienny tron otoczony łukiem. Po jego prawicy wbity w litą skałę skrzącą się błękitną poświatą tkwił posrebrzany miecz, zaś po lewej stronie znajdowało się coś, co przypominało olbrzymia mapę, ale w gruncie rzeczy nie widziałem tez czegoś tak do mapy niepodobnego. Coś jakby mapa-makieta z ruchomymi elementami. Całości wizerunku dopełniał otaczający tron strumyk.
Gdy ja oddawałem się podziwianiu tego wytworu skrzacich rąk Zyzek odszedł ode mnie i zasiadł na tronie. Normalnie pewnie nic by to nie znaczyło, ale w momencie, gdy to uczynił zapaliły się pochodnie utkwione na obwodzie sali oraz napis w dziwnym języku znajdujący sie naprzeciw tronu. Osłupiałem i tkwiłem w miejscu, a Zyzek powoli wstał z tronu i podszedł pod zapisaną ścianę. Przez chwilę przyglądał się jej z uwagą po czym odwrócił wzrok, podszedł do miecza, uchwycił zdobioną klingę i wyciągnął go ze skały.
Krzyk przerażenia wydał się z moich ust ponieważ komnata zadrżała, a zewsząd zaczęły aportować się różnej maści skrzaty domowe. Po chwili komnata jakby się rozszerzyła, a za tronem pojawił się ów olbrzymi skrzat. Wykonał jeden gest dłonią i magiczna moc uniosła Zyzka w powietrze i posadziła na tronie. W tym samym momencie wszystkie skrzaty padły na twarz oddając mu pokłon, a wielki skrzat skłonił swą brązową głowę.

[ 8099 komentarze ]


 
Skrzaci król i mroczna grota...
Dodano Niedziela, 15 Lipca, 2007, 21:07

Olbrzymie stado różnej maści skrzatów zbliżało się ku nam, a atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Słyszałem tylko tupot ich malutkich stóp i bicie mojego serca oraz...tak...stawał sie coraz bardziej wyraźny...dziwny szept w niezrozumiałym mi języku. Po chwili poczułem, że coś szamoce się pod moją szatą i to uczucie wyrwało mnie z zadumy. Źródłem chrobotania i wiercenia w mojej szacie okazał się Zyzek, który spazmatycznie wyrywał się z mojego uścisku i nadstawiał uszy w kierunku owego szeptu. Przez głowę przemknęła mi myśl, że może on rozumie ów szept i delikatnie i powoli rozluźniłem uścisk. Skrzat szybko wygramolił się z połów szaty i usadowił się wygodnie nie wykazując ani krzty przerażenia. Gdy skrzaty nas otoczyły spostrzegłem, że ich wzrok nie jest skierowany na mnie, a na Zyzka, który przybierał z każdą chwilą świetlistą perłowo-złotą poświatę. Nagle, aż zabrakło mi tchu...! Niewidzialna siła uniosła mnie i Zyzka w przestrzeń. Dryfowaliśmy gdzieś w nieznane, a fala skrzatów podążała za nami. Gdy skończyła się ta nawet przyjemna podróż spostrzegłem, że znajdujemy się u wejścia do groty, które znajdowało się pomiędzy olbrzymimi stopami owego wielkiego skrzata z brązowymi oczami, który musiał być przywódcą, gdyż pozostałe oddały mu hołd. Niewidzialna siła powoli opuściła nas na ziemię, a olbrzymi skrzat dał nam sygnał, abyśmy z Zyzkiem weszli do środka... Przyznaję, że nie podobał mi się ten pomysł, ale strach przed gigantycznym skrzatem był większy i powoli uczyniłem pierwsze kroki kierując ku wejściu do mrocznej jaskini...

[ 16400 komentarze ]


 
Nocna podróż i skrzacia kraina...
Dodano Niedziela, 17 Czerwca, 2007, 20:52

I wtedy czas jakby nagle się zatrzymał. Nie wiedziałem ile czasu minęło odkąd ja wpatrywałem się w oczy z przerażeniem, a one we mnie z nieukrywanym zainteresowaniem. Bałem się nawet mrugnąć.Gdy się wreszcie na to odważyłem i ponownie rzuciłem spojrzenie na lśniące, brązowe źrenice dostrzegłem, że nie patrzą one na mnie ze złością, czy nienawiścią, ale bardzo bystro obserwują Zyzka, który stał za mną chowany w poły mojej szaty. I właśnie w momencie, gdy zaczynałem się już zastanawiać jak rozstrzygnie się kwestia tajemniczego obserwatora usłyszałem ciche pyknięcie i przez sklepienie niczym przez mglistą, niewidzialną i przenikliwą substancję przeszła wielka ręka, która pochwyciła mnie i mojego małego podopiecznego i uniosła w górę. Dopiero wtedy spostrzegłem, że zarówno dłonie jak i oczy należały do skrzata i to nie byle jakiego. Do największego skrzata jakiego w życiu widziałem. W zasadzie nie wiedziałem, czy istotę tak wielkich nazwać można skrzatem. Skrzat ów unosił mnie, gdzieś w nieznane w mroku czerwcowej nocy. Ponieważ przez większą część podróży nie wydarzyło się nic, co zagrażałoby bezpośrednio mnie lub Zyzkowi znużony i wycieńczony objąłem mocniej skrzata i zasnąłem. Obudziły mnie promienie poranka. Spostrzegłem, że wraz z Zyzkiem leżymy w wielkim legowisku w przepięknej krainie, której nigdy wcześniej nie widziałem. Wszystko tam było zielone, piękne i pachnące. rosły różnobarwne kwiaty, latały motyle i egzotyczne ptactwo. Słońce świeciło na błękitnym niebie, a nieopodal szumiał strumień w którym wesoło pluskały się lśniącołuskie ryby. Jednak ta rajska kraina nie była bezludna, a w zasadzie nie była niezamieszkana. Była to kraina zamieszkana przez...tak...skrzaty. Och, jak wspaniały był to widok. Wszędzie tętniły życiem małe skupiska tych pięknych stworzeń. Gdy spostrzegły, że już nie śpię i je obserwuję zaległa cisza. Nawet rzeka zdawała się szumieć ciszej. Z lekkim niepokojem zobaczyłem, że zbliżają się ku mnie...

[ 2025 komentarze ]


 
Oczy przyszłości...
Dodano Czwartek, 14 Czerwca, 2007, 22:15

Po kilu sekundach było po wszystkim, ale bałem się otworzyć oczy. Bałem się tego co mogę zobaczyć. Objąłem mocniej Zyzka,który wtulił się w moje ramiona i rozchyliłem powieki. Na pierwszy rzut oka nie zobaczyłem nic, bo w pomieszczeniu panowała całkowita ciemność. Dopiero po kilku sekundach spostrzegłem, że znajdujemy się w jakimś ciemnym, wilgotnym pomieszczeniu, ni to piwnicy, ni to lochu. Ostrożnie wyszeptałem LUMOS i zapaliłem różdżkę. Ściany pomieszczenia pokryte były napisami w nieznanym mi języku i tak...na pewno się nie myliłem...rysunkami stworzeń podobnych do skrzatów domowych. Postanowiłem przyjrzeć się temu miejscu bliżej dlatego posadziłem Zyzka na ramieniu i rozprostowałem skurczone kończyny...Gdy obszedłem loch dookoła coś mi nie pasowało. Nie było drzwi...Zacząłem zastanawiać się kto i po co mnie tu ściągnął oraz jak stąd uciec. Z rozmyślań wyrwało mnie dziwne uczucie...coś jakby ziemia drgała. Spojrzałem na leżące na ziemi skrzynki i inne rupiecie, które zdawały się drgać, aż w końcu podrygiwać...Ukryłem Zyzka za pazuchą szaty i ze zdenerwowaniem czekałem co się stanie. Była to jedna z tych chwil, kiedy żałowałem, że skrzat jest jeszcze mały i nie może sie aportować...choć w gruncie rzeczy nie byłem pewny, czy z tego pomieszczenia można uciec w ten sposób. Nagle zobaczyłem coś, co przywiodło na myśl sklepienie w Wielkiej Sali Hogwartu...Sufit mojego aktualnego miejsca pobytu stawał się mętny i jakby wirował, a po chwili zobaczyłem poświatę księżyca przebijającą się spoza nocnych, mrocznych chmur oraz...och...parę wielkich brązowych oczu wpatrujących się we mnie z nieukrywanym zainteresowaniem...

____________________________________________________________

Przepraszam, że ostatnio zaniedbuję swoje obowiązki i notki dodawane są rzadko, ale obiecuję, że to się zmieni. Dziękuje tez tym, którzy je czytają i komentują...Teraz biorę się do roboty...Chcę skończyć historię rozpoczętą przez Miecka, gdyż mam pomysł na własną.

Pozdrawiam...Mruzka i coraz starszy Zyzek

[ 1510 komentarze ]


 
Spotkanie...i...porwanie...
Dodano Niedziela, 20 Maja, 2007, 17:55

Spotkanie z Ginny zaaranżowałem już następnego dnia, ponieważ ona i pozostali uczniowie Hogwartu mieli w planie wypad do Hogsmeade. Umówiliśmy się u Madame Rosmerty. Ginny nie czekając aż rozpocznę rozmowę powiedziała,że sprawa jest trudna. Przewertowałą kilka podręczników historii magicznych stworzeń i znalazła nieweilkie wzmianki o zbuntowanych skrzatach, które na dzień dzisiejszy z pewnościa nie zyją, a ich potomnkowie, co łątwo odgadnąc wstydzą się ich i jakiejkolwiek pomocy na pewno nam nie udzielą. Zmartwiło mnie to, ale stwierdziłem, żę informacje o dawnych skrzatach pragnących wolności mozna wykorzystać na spotkaniu w ministerstwie. Ginny opowiedziała mi również o Dolinie Merlina, w której to prawdopodobnie żyja skrzaty- jednak nie była w stanie określić prawdopodobieństwa prawdziwości tej informacji.Po krótkiej rozmowei zostawiłem ją z koleżankami, a sam postanowiłem już gdzie wyruszę. Dolina Marlina stała się celem mojej wędrówki. Szybko teleportowałem się do domu i szybko zacząłem przygotowywać szczegóły wyprawy. Postanowiłem wyruszyć po zmroku, żeby nie ściągać uwagi , że znikam. Ponieważ byłem spakowany przygotowałem tylko prowiant i sprawdziłem nosidełko dla Zyzka, który aktualnie bawił sie na stosie puchowych poduszek.Byłą dopiero 16.00, więc nie pozostało mi nic innego jak czekać...Około godziny 21.00 wsadziłem Zyzka do nosidełka i wyszedłem przed dom. Była cicho i spokojnie. Nawet księżyc schował się za chmurami ułatwiając mi wyprawę. I nagle to się stało...Gdy złapałem za zewnętrzną klamkę drzwi mojego domu poczułem szarpnięcie w okolicy pępka i niewidzialna siła przenosiła mnie gdzieś w przestrzeniu. Zdenerwowany złąpałem mocniej Zyzka i i z przerażeniem czekałem, gdzie będzie kres tej niespodziewanej wyprawy...

[ 1398 komentarze ]


1 2 3 »  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki