Pamiętnikiem opiekuje się Karolina F Do 31 czerwca 2008 r. pamiętnikiem opiekowała się Karolcia Do 24 kwietnia 2007 notki wyczarowywała Fafcia
Pomoc od rodziców Dodała Susan Bones Niedziela, 01 Czerwca, 2008, 11:19
To moja pierwsza notka mam nadzieję że wam sie spodoba! Ale uprzedzam będzie krótka.
Problemy Ross bardzo mnie zmartwiły. Myślałam jak jej pomóc nagle wpadł mi do głowy genialny pomysł. Napiszę do rodziców!
Hogwart
Kochana mamo i… i tato!
Piszę do was, bo nie wiem, co zrobić żeby pomóc mojej przyjaciółce.
Chodzi o to, że jest pół czarodziejką i pół mugolem. Jej ojciec dowiedział się ,że jego żona jest czarodziejką i zaczął pić jakieś mugolskie świństwa. Ross ( bo o niej jest mowa) miała w tedy 9 lat. W wieku 10 lat jej ojciec uderzył jej matkę. A gdy dowiedział się że Ross ma pójść do Hogwartu to się zdenerwował i poszedł znów pić jak mawia Ross alkohol. Wrócił późno i zaczął bić Ross. Nawet nie chce jechać na wakacje do domu. Ross ma mnóstwo zadrapań i siniaków. Tego wszystkiego dowiedziałam się przed wczoraj.
Proszę pomóżcie Ross. Np. Za pomocą czarów w małej ilości.
Wasza córka Susan!
Poszłam do sowiarni wysłać list. Zauważyłam moją Kulkę.
-Kulka! - powiedziałam i sowa przyfrunęła mi na ramię.
-Zanieś to moim rodzicom, dobrze?
Sowa pokiwałam głową. Wypuściłam ją, przez okno. Potem poszłam na śniadanie.
-Cześć Ross.
-Cześć Susan.
-Wysłałam sowę do rodziców, może Ci pomogą.
-Czemu to zrobiłaś?
-Bo chciałam Ci pomóc.
Dalej śniadanie przebiegło w spokoju. Potem poszłam na lekcje najpierw wróżbiarstwo. Potem eliksiry. Opieka nad magicznymi stworzeniami. I obiad.
Po obiedzie dwie godzinki obrony przed czarną magią. I transmutacja. Później odrabianie lekcji. I kolacja. Umyłam się i poszłam spać.
Następnego dnia przyszedł list od rodziców. A oto fragment :
Kochana Susan!
… Spróbujemy coś zrobić ale wątpimy czy nam się uda. I bardzo nas wzruszyła historia twojej przyjaciółki. Oraz mamy dla ciebie niespodziankę jeśli zgodzi się mama Ross to może do nas przyjechać na Wielkanoc…
Cieszyłam się bardzo i w czasie śniadania powiedziałam:
- Cześć! moi rodzice przysłali list.
-Cześć! To fajnie.
-Przeczytaj go. PPPRRROOOSSSZZZĘĘĘ!!!
-OK.
Ross wzięła lis i przeczytała. Po chwili krzyknęła:
-Dziękuję Ci!!!!!!!!!! I super że mogę do Ciebie przyjechać na Wielkanoc.
Żegnam!!! Dodała Susan Bones Sobota, 23 Lutego, 2008, 19:10
Z przykrością muszę przyznać,że muszę Was pożegnać.
Nie mam czasu i nawet już chęci na wstawianie notek.
Napewno odbędzie się konkurs, więc chętnych zapraszam do wzięcia udziału^^
Żegnam!
Pozdrawiam=*
... Dodała Susan Bones Sobota, 19 Stycznia;, 2008, 20:27
Od autorki:
Dawno nie pisałam, ale mam ferie i postanowiłam, że się poprawię Mam nadzieję, że teraz częściej będę wstawiała notki, ale zawsze są jakieś przeszkody, więc nie obiecuję.
Dziękuje Belli za sprawdzenie mojej notkiI innym osobom,które czytały po kawałku moją nocię:***
Zapraszam do czytania - Wasza Karola
~~~~~~~~~~
8.01.20008rok
Z tego całego zamieszanie zapomniałam zapytać, dlaczego „mój ojciec” nie żyje. Napisałam list do Mariol, w którym ją o to pytam.Nie będę przepisywała całego listu, tylko jego najważniejszą część.
,,… Twój ojciec już od paru lat strasznie chorował, wiedział, że niedługo umrze. Postanowił, wtedy poznać Cię i zaprzyjaźnić się z Tobą. Po twoim odjeździe wyjeździe choroba strasznie go zaatakowała i umarł….”
Gdy czytam ten list, chcę mi się płakać. Może, gdyby nie umarł, pokochałabym go. Może nie od razu, ale po jakimś czasie. A teraz chcę o tym zapomnieć, zapomnieć, że miałam jeszcze jednego ojca. Chcę żyć jak kiedyś, nie potrzeba mi dwóch mam i dwóch ojców. Muszę zacząć żyć normalnie, tak jak dawniej. Czytałam mój ostatni wpis. Wszystko przemyślałam i zrozumiałam, że wtedy pisałam chwilą, ale teraz już ochłonęłam.
16.01.2008rok
Nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam ,że posiedzę sobie w pokoju wspólnym. Usiadłam na fotelu i przyglądałam się płomieniom ognia, które pięknie zmieniały swój odcień. Po chwili do pokoju weszła Ross - płakała. Wyglądała koszmarnie: jej włosy nie były ułożone jak zawsze, a tusz miała rozmazany dookoła oczu. Przytuliłam ją mocno i wytarłam łzy. Od razu poczułam, że coś jest nie tak, nigdy nie widziałam jej w takim stanie.
-Su, ja muszę Ci to powiedzieć- powiedziała
-Dobrze, ale proszę, już nie płacz.
-Ja jeszcze nikomu o tym nie mówiłam, ale teraz muszę to powiedzieć. Mój ojciec jest Mugolem , matka powiedziała mu, że jest czarownicą dopiero gdy skończyłam 9 lat, wtedy zaczął się horror. Ojciec zaczął pić te mugolskie trunki. Przychodził do domu ledwo stojąc na nogach, robiąc awantury. Gdy miałam 10 lat ojciec po raz pierwszy uderzył matkę, strasznie się wtedy czułam. Moja mama to taka dobra kobieta… Zawsze każdemu chce pomóc, a on ją tak krzywdzi. Gdy mama powiedziała mu, że pierwszego września pojadę do Hogwartu - Szkoły Magii, wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Wrócił koło północy, wparował do mojego pokoju i uderzył mnie w twarz. Mama szybko przybiegła z sypialni i zaczęła go ode mnie odciągnąć, ale dostała mocniej ode mnie. Później zbił mnie pasem i poszedł. Od wtedy to się zaczęło. Teraz, gdy tylko przyjeżdżam do domu, czepia się mnie o wszystko ,żeby mieć pretekst, by mnie zbić. Dzieje się już tak od roku… Ja już nie wytrzymuję!
- Pytasz, jak on mógł mi to zrobić? Zobacz lepiej, jak przez niego wyglądam. -podniosła rękawy swojej bluzki, gdzie ujrzałam wielkie siniaki i zadrapania. Potem pokazała nogę z wielką raną.
-Boże!! Ross, ja Ci muszę pomóc! On Was tak nie może traktować-poczułam pogardę do tego człowieka.
-Tu nikt nie pomoże! Ja musiałam Ci powiedzieć, bo nie mogłam tego tłumić w sobie. A teraz chodźmy już spać! – wstałyśmy i poszłyśmy do łóżek.
Usiadłam na moje wygodne, drewniane, w kolorze czerwieni łóżko. I piszę… Nie umiem okazywać za bardzo uczuć, więc wszystko opisuje tutaj. Historia Ross strasznie mnie wzruszyła. Przecież widziałam, że po przyjeździe z domu była jakaś inna, ale ja myślałam, że tylko ja mam kłopoty. Uważałam, że tylko ja jestem nieszczęśliwa. Teraz czuję się paskudnie, choć nie czuję się niczemu wina. Tak… Każdy uważa, że jego problemy są ważniejsze od problemów innych. A to nie jest tak, że każdy ma problemy związane ze sobą i każdy ma inne i w jakimś stopniu duże. Dziwne… ale prawdziwe. Dla jednej wielkim problemem jest kłótnia z przyjaciółką, dla innych to, że są maltretowani, a jeszcze dla innych to, inni rozpaczają przez to, iż wydaje im się, że nikt ich nie rozumie. Różnią się bardzo, ale są dla każdego bardzo ważne. W dzisiejszym świecie jest jakaś moda na to, kto ma gorzej .Ktoś opowiada Ci o swoim problemie, a ty słuchasz i mówisz jakie problemy masz ty. Robi się jakaś licytacja. Ale czy to do czegoś prowadzi? Wydaje mi się, że nie. Popularny także jest smutek. Każdy piszę o smutku, mówi o smutku, a szczęście? Przecież powinniśmy się cieszyć, może nie przez cały czas, ale uśmiech jest potrzebny. Ja tez muszę to w sobie zmienić. Uważam, że życie nie ma sensu, że lepiej już nie będzie itp. A przecież mogę zawsze powiedzieć ,,Su, uśmiechnij się, jutro może być gorzej”. Jest początek roku i ja Ci mój pamiętniczku obiecuję jedno, zacznę cieszyć się życiem. Jeśli nie będzie mi się udawało, zawsze będę wracała do tego co tu napisałam. Jak na dziś koniec tych przemyśleń Dobranoc.
Spieszmu Się Kochać Ludzi Tak Szybko Odchodzą! Dodała Susan Bones Sobota, 08 Grudnia, 2007, 18:17
7.01.2008rok
Wiem, że dawno nic nie pisałam. Ale już się biorę w garść i nadrobię wszystkie zaległości. Mam nadzieję, że znajdą się osoby, które przeczytają ten wpis.Przepraszam za jakieś literówki lub błędy ortograficzne, ale jestem troszkę rozkojarzona. Pozdrowionka dla wszystkich!Muah:**
Dopiero dzisiaj zdecydowałam się opisać to co się wydarzyło. Wcześniej nie dałam rady, nie wiedziałam jakie słowa dobrać. Zacznę może od początku...Tak będzie najłatwiej.
Pojachałam na święta do mojego biologicznego ojca. Ze swoją żoną mi dwie córki, bliźniaczki młodsze o dwa lata ode mnie. Jedna mnie polubiła a druga traktowała obojętnie. Marisol, czyli żona mojego "taty" była bardzo miła. Wszystko było fajnie, ale ja nie czułam się nieswojo. Nie wiedziałam jak mam do nich się odnosić. Czułam się strasznie głupio. Spałam w jednym z pokoi gościnnych. Był to duży pokój. Scieny w pięknym odcieniu zieleni, na środku duże łóżko. A widok z okna był przecudowny- góry. Wogóle mieli bardzo duży dom, chyba z osiem pokoi, dwie łazienki i ogromna kuchnia. Następnego dnia od razu po śniadaniu wybraliśmy się pojeździć po górach. Nie wiedziałam jak mam to zrobić, ale naszczęście Salonea wszystko mi wytłumaczyła i szło mi dobrze. Czułam się jak mała dziewczynka, która cieszy się z dostania lalki. To był cudowny dzień. Wieczorem wybrałam się z ojcem na spacer. Chciał mnie objąć, ale ja się odsunęłam i szliśmy dalej. Długo rozmawialiśmy o szkole i rodzinie. Następnego dnia na obiad przyjechała rodzina ze strony taty. Poznałam moją babcię i dziadka oraz wujków i ciocie. Bardzo wszyscy byli mili i bardzo sympatyczny.
Przez te pare dni zbliżyłam się do ojca, ale gdy chciał mi okazać odznak swojej miłaści odsuwałam się od niego. Do końca nie wiem, czemu to robiłam. Chyba bałam się do niego zbliżyć, gdy się od niego odsuwałam on udawał, że tego nie zauważa. Ja jednak wiedziałam, żę czuje się okropnie. NIesety bałam się mu to powiedzieć. Bałam mu się powiedzieć, że go kocham i jest mi ważny tak jak mama i tata, którzy mnie wychowywali ale nie zrobiłam tego. I niestety już tego nie zrobię.
Po tygodniu wróciłam do domu. Miałam zostać w nim tydzień a potem wrócić do szkoły. Po dwóch dniach pobytu w domu dostałam list od Marisol. Nie mogę napisać tych słów, bo mam jakiś opór, więc wkleje ten list. Był bardzo krótki, ale dużo znaczył.
,,Droga Susan"
Wiem, że to będzie dla Ciebie trudna informacja tak samo jak dla mojej rodziny. Muszę Cię jednak powidomić, że twój ojciec nie żyje. Przyczynę jego śmierci Ci powiem jak przyjedziesz do mnie na jego pogrzeb. Mam nadzieję, że przyjedziesz z rodzicami. Bardzo mi przykro.
Dozobaczenia Kochana!
Pewnie dużo osób, by teraz zaczęło płakać, ale ja nie wylałam, żadnej łzy. Poprostu przeczytałam ten list i przez następną godziną siedziałam nieruchomo. Nie zeszłam na kolację, więc mama przyszła do mnie. Zobaczyła list i zaczęła mnie pocieszać.
-Mamo nie pocieszaj mnie! Chcę zostać sama!Proszę, wyjdź-powiedziałam dalej siedząc na łóżku.
Nic nie odpowiadałam. Mama po kilku próbach przywrócenia mnie do do pełnej świadomosci, wywszła z pokoju.Poddała się, tak jak tata poddał się śmierci.
Leżałam tak z parę godzin, aż zasnęłam. Następnego dnia zeszłam na śniadanie ale nic nie rozmawiałam. Nie miałam ocvhoty nic powiedzieć. Spakowałam się i spytałam czy możemy pojechać na pogrzeb.
Na pogrzebie było dużo ludzi. Marisol z dziewczynkami płakała. Z boku stali rodzice taty, babcia łkała. Tylko ja stałam wpatrzona w niebo. Nie wierzyłam w to co się wydarzyło.
Po pogrzebie nie mogłam przez jakiś czas dojść do siebie. Teraz jest już normalnie. Rozmawiam czasem się śmieję. Jest dobrze ale już nie będzie jak dawniej, to wiem na pewno.
Szlaban... Dodała Susan Bones Piątek, 02 Listopada, 2007, 14:01
22.11.2007r.
O 20 weszłam do Wielkiej Sali. Czekał tam na mnie już Filch. W dłoni miał kosz pełny jakiś dziwnych przedmiotów. Podeszłam do niego.
-Dobry wieczór.- powiedziałam uprzejmie :P
-Komu dobry, temu dobry. Ty masz tu różne przyrządy i do godziny 22.00 masz wyczyścić wszystkie stoły. Nie możesz pod żadnym pozorem używać magii. Będę co jakiś czas t zaglądał.-odpowiedział i wyszedł.
Szorowałam te stoły godzinę i jeszcze zostały mi tylko dwa, więc zrobiłam sobie małą przerwę. Usiadłam na jakimś krześle. W pewnej chwili usłyszałam głos- ktoś z kimś dyskutował. Po cichutku wyszłam zobaczyć co się dzieje. Szłam za odgłosem. Doszłam do biblioteki. Przed biblioteką stał Filch i Sneap. Rozmawiali głośno, z tego co usłyszałam ktoś jest teraz w bibliotece. Poczekałam chwilę, żeby zobaczyć kto to taki, ale wyszło, że nikogo tam nie było. Szybko wróciłam się do szybkiej Sali. Skończyłam te dwa stoły, przyszedł Filch i powiedział, że mogę już wracać. Wracałam sobie powoli, nikogo w pobliżu nie było. Gdy szłam na górę poczułam jakby ktoś szedł za mną. Pomyślałam, że to jakiś duch chce mnie przestraszyć. Machnęłam ręką i w coś stuknęłam. Przestraszyłam się i szybko pobiegłam na dormitorium. Gdy byłam już na miejscu tylko Ross nie spała, czekała na mnie. Poszłam się szybko umyć i przebrać w piżamę i wróciłam do psiapsiółki. Opowiedziałam jej wszystko. I dwie próbowałyśmy coś z tego zrozumieć. Po jakieś pół godzinie zasnęłyśmy.
Następnego dnia rano wszystko powiedziałam Hannie. I to był błąd. Ona sądzi, że byłam zmęczona i to mi się przewidziało. Pokłóciłam się z nią o to bardzo. Tak dokładnie to nie tylko o to. Dowiedziałam się też, że Troy poprosił ją o rozmowę. Wszystko by było oki, gdyby to nie była rozmowa o mnie. Wszystko mu powiedziała, jak się czuje itp. Powiedziała mi jeszcze, żebym do niego wróciła, bo on mnie bardzo kocha. Myślałam, że ją zabije. I to ma się nazywać przyjaźnią, jeśli tak to ja dziękuje za taką przyjaciółkę. Nie rozmawiam z nią i przez jakiś czas nie zamierzam. Tylko szkoda mi Ross. Ona w tej sytuacji jest poszkodowana. Chce być ze mną i z Hanna.. O tym już koniec.
Napisał do mnie tata(mój biologiczny tata). I uzgodniliśmy, że na wigilię i pierwsze dwa dni świąt spędzę z rodzicami i moim bratem :P. A później tydzień z nim. Pojedziemy w góry. Do jakieś mugolskiej wioski i tam będziemy uczyć się jeździć na nartach. Już się nie mogę doczekać. Całą godzinę w bibliotece w książkach o mugoloznastwie szukałam co to są narty, aż wreście znalazłam. I tak w skrócie to powiem Ci, że narty są to taki dwie deski, które przyczepia się do nóg i ponoć się jakoś jeździ. Jeszcze miesiąc i Ci opiszę jak się na nich jeździ .
Musze już kończyć, bo właśnie przyszła Ines i mówi, że McGonagall mnie do siebie wzywa, więc lecę.
~~~~~~~~
Wiem, że ta nocia jest krótka i wogóle niezbyt dobra. Ale musicie mi wybaczyć. Następne będą lepsze:P
Pozdrawiam!
I proszę o szczere komentarze!
Szczęście i nieszcęście... Dodała Susan Bones Czwartek, 27 Września, 2007, 14:24
15.11.2007 rokNie uwierzysz mój pamiętniczku co Ci zaraz opowiem !
Dzisiaj podszedł do mnie Troy i znowu zaczął coś tam gadać, że mu żal, że ja teraz przez niego cierpię ale on mnie nie kocha itp. Dowiedziałam się od pewnej znajomej, że ta jego niby dziewczyna to jego kuzynka!
Po kolacji spotkałyśmy (czyli ja i dziewczyny) Go jak szedł z tamtą dziewczyną, podeszłyśmy!
-Cześć!
-Siema!- odpowiedział Troy
-Hej-odpowiedziała dziewczyna, z którą szedł
- Może poznasz nas ze swoją dziewczyną Troy? Tyle mi o niej opowiadałeś. Przeciez dla niej mnie rzuciłeś!- zaczęłam
-Co?- powiedziała kuzynka Troya- jestem Tatiana-dodała
-Miło nam Cię poznać!
-Ale wy mnie chyba z kimś mylicie! Troy pewnie opowiedział wam o kimś innym! Ja jestm jego kuzynką!- popatrzyłam mściwie na niego
-Nie jesteśmy pewne, że mówił o Tobie!- powiedziała Rossa.
-Co to ma znaczyć Troy?!- spytała Tatiana
-Tati to nie o to chodzi! Chodź wszystko Ci wyjaśnię! -zaczął się tłumaczyć
-Nie dzięki! To dlatego zacząłeś przyznawać się do swojej rodziny, którą zawszę ignorowałeś! Chciałeś żeby Susan była zazdrosna! Wiesz jesteś perfidny!!!-mówiła to powoli ale podniosłym głosem- dziewczyny mogę iść z wami?- spytała
-Oczywiście!- odwróciłyśmy się i poszłyśmy dalej. Żebyś mógł zobaczyć minę Troya! Alemu dopiekłam!
-Nie wiedziała, że on może wymyślić coś takiego! -mówiła Tatiana- To jest syn brata mojego taty. Tylko, że mój tata jest od dawana pokłócony z jego bratem i nie utrzymywaliśmy kontaktu! A on ostatnio do mnie podchodzi i zaczął coś tam nawijać i myślałam, że mnie naprawdę lubi!
-Nie przejmuj się już nigdy więcej nic takiego nie zrobi! Wszystko widzieli jegokumple i 2 największe plotkary! Hihi
Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem i poszłyśmy dalej rozmawiając o mało ważnych rzeczach…
Ranek
Zaspałam! I nie poszłam na zielarstwo. Wszystkie dziewczyny z mojego dormitorium zaspały, bo wczoraj w nocy cały czas gadałyśmy.
Ledwo co zdążyłyśmy na drugą lekcje a były to eliksiry!
-A panna Bones nie wie, że ma stać pod klasą szybciej a nie wbiegać w ostatnim czasie ?!-zaczął swoje.
-Ale ja..- zaczęłam się tłumaczyć.
-Nic już nie mów! Odejmuję Puchonom 15 punktów! Coś tam jeszcze mówisz?!
-Nic nie mówiłam panie profesorze.
-Jeszcze śmiesz mnie okłamywać! Minus 5 punktów Puchowi! Idź siadaj na swoje miejsce!
Poszłam po cichu na swoje miejsce i przez całą lekcje się nie odezwałam ale i tak czepiał się jeszcze przez całą lekcje! Do nikogo się nie odzywałam a on, że ciągle gadam i dał mi szlaban! Teraz co piątek mam pomagać Flichowi! Masakra! Ten Sneap jest jakiś nienormalny!
Muszę już kończyć! Lekcje;/
~~~~
Pozdrawiam wszystkich czytających!!!
Buziole:***~~~
Trudny dzień... Dodała Susan Bones Sobota, 25 Sierpnia, 2007, 11:41
05.11.2007rok
Dzisiaj jak w każdy piątek była poczta… Dostałam odpowiedź od rodziców. Napisali, że uważają, że wyjazd na ferie do ojca jest nienajlepszy... ale to mój wybór. Powiedzieli, że jeśli będę chciała jechać to nie będą mnie powstrzymywali.
I co ja teraz zrobię? Chciałabym poznać ,,mojego ojca”… Zobaczyć czy jestem do niego podobna, czy coś nas łączy…
A rodzice?
Chciałabym z nimi spędzić ferie zimowe, w tym święta. Przebywać z nimi jak najwięcej…
Trudny wybór….
Musze jednak odpowiedzieć jak najszybciej.
To zaczynam… Chciałabym spędzić czas z rodzicami i moim biologicznym ojcem. Urządzić świąt razem nie damy rade… bo przecież Jo zadawałby pytania a jest jeszcze za mały by zrozumieć. No i przecież u Nas na święta jest cała rodzina, babcia, dziadkowie, ciocie i inni…
No właśnie a czy mój ojciec ma dzieci? Byłam tak oszołomiona, że o nic Go nie spytałam . A jeśli ma, to oni wiedzą o mnie? Czy będę musiała się sama przedstawić? A może pierwszy tydzień spędzę z rodzicami. A drugi z ,,ojcem” i jego rodziną? Tak to super pomysł! Jestem wspaniałomyślna . Jeden problem rozwiązany…Ale dalej mam wątpliwości. Jak zareaguje jego żona, jego dzieci? Jak on będzie mnie traktował? Jak będę tam się czuła? I masa innych pytań, na które będę miała odpowiedź dopiero po pobycie u Niego.
Na razie musze kończyć, bo dziewczyny mnie wołają….
Wielka sala(kolacja)
Pisze w czasie kolacji, bo stało się coś ważnego… Przechadzałam się z dziewczynami po zamku, gdy spotkałyśmy Troya.
-Cześć dziewczyny- powiedział
-Cześć- odpowiedziałyśmy cicho
-Mogę na chwile Cię porwać Su?- byłam zaskoczona tym pytanie
-Tak- odpowiedziałam- spotkamy się na kolacji- szepnęłam dziewczynom i odeszłam…
-Musimy porozmawiać-powiedział poważnym tonem.
- Dobrze możemy porozmawiać…
-Susan obiecaj tylko, że nie będziesz płakała…
- Ok… nawet nie mam zamiaru- odpowiedziałam pewnie.
-No, bo mi podoba się inna dziewczyna i chce z nią być. Niestety ale z nami już koniec!
-Co? Przecież ja już z Tobą dawno zerwałam! Nie obchodzi mnie z kim chodzisz… Ty jesteś jakiś nie normalny…- krzyknęłam
-Su uspokój się wiem, że Ci na mnie zależy…
-Tak bardzo mi na Tobie zależy- powiedziałam ironicznie- czekam tylko aż skończysz szkołę…
Wszystko się we mnie gotowało. Miałam już chęć dać mu z liścia. Co za frajer! Dobrze, że z nim zerwałam… Głupek jeden. Co on o mnie myśli? Cham jeden! Nienawidzę takich ludzi… Nie dobrze mi się robi na myśl o nim… Aż jeść się odechciało…
Odwróciłam się i odeszłam…
Teraz siedzi i przytula się z jakoś dziewczyną. Co za drań! Nienawidzę takich chłopaków! Marietta też się zdziwiła jak zobaczyła Troya z inną. Zauważyłam jej wyraz twarzy…
Niestety musze już kończyć…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Od autorki:
Przepraszam za nocie ale to z braku weny…
Pozdrawiam:*
Spotkanie z ojcem... Dodała Susan Bones Czwartek, 02 Sierpnia, 2007, 10:53
01.11.2007rok
…i jakiegoś mężczyznę. Był wyższy od profesorki. Miał czarne włosy i brązowe włosy. Miała na sobie granatową szatę.
-Usiądź- wskazała na krzesło McGonagall
- Dziękuję bardzo. Po co pani mnie wezwała.
-Pan Diggle chce z Tobą porozmawiać. Zostawię Was samych- powiedziała i wyszła.
Przez chwile zastanawiałam się kim jest ten Diggle aż przypomniałam, że mój biologiczny ojciec nazywa się Dedalu Diggle. Patrzyłam na niego a on na mnie. Nie wiedziałam co on chce ode mnie po tylu latach. Usiadł wlał naprzeciw mnie i wlał sobie whisky.
- Wiesz kim jestem Susan?- spytał jakbym była jakoś głupią jedenastolatko
- Tak wiem kim pan jest- odpowiedziałam z ironią w głosie.
- Na pewno zastanawiasz się dlaczego przyszedłem. Wiem, że źle postąpiłem zostawiając McGonagall samo w ciąży ale ja byłem wtedy głupi! A potem jak się urodziłaś to myślałam, że zmarłaś przy porodzie. We wrześniu twoja biologiczna matka mi powiedziała, że przyjdziesz do Hogwartu. Pragnąłem się z Tobą spotkać. Minerwa powiedziała, żę zorganizuje mi spotkanie z Tobą jak już wszystko sobie przemyślisz. Chciałbym ten czas, kiedy mnie nie było wykorzystać. Chce nawiązać z Tobą jakiś kontakt. Mam Ci propozycję! Chcę, żebyś przyjechała do mnie na zimowe ferie.
-Co?!?- krzyknęłam- myślisz, że chcę spędzić z Tobą ferie zamiast z rodziną. Jeśli tak myślisz to się grubo mylisz..
-Su proszę chociaż kilka dni! Zastanów się. Napisz do rodziców. Oto mój adres- podał mi kawałek kartki z adresem- jak się zastanowisz to przyślij mi sowę. Dowidzenie. Trzymaj się.
-Dowiedzenie- mruknęłam.
Po chwili weszła McGonagall.
-Jak się czujesz? -spytała
-Dobrze nic mi nie jest- odpowiedziałam .
- To dobrze. Możesz już iść.- wstałam z krzesła i wyszłam.
Moja biologiczna nie poświęca mi w ogóle czasu! Liczą się tylko uczniowie i lekcje.Po co oni mi mówili kto jest moimi biologicznymi rodzicami? Mogłam żyć spokojnie bez myśli, że muszę mówić do mojej matki pani psor. a do ojca dowidzenia. Co za koszmar!!!
Muszę przemyśleć to sprawę z feriami. Najlepiej od razu napiszę list do rodziców… Będę miała szybciej odpowiedź!
Muszę to wszystko przemyśleć spokojnie. Najlepiej mi się myśli przy muzyce. Pożyczam od Rossy mp3 (mugolskie przyrządzenie do słuchania muzyki) i słucham piosenek Nelly Furtado i inne. Uwielbiam jedną piosenkę opto jej tekst:
,,Te Busque"
Estuve bien, estuve mal
Tuve rabia, tuve paz
Y todo lo que te di
Por un tubo se fue
En el cielo me senti
Y en el suelo me vi
Una vida asi
No es posible vivir
Quiero sentirme mejor
Quiero sentirme mejor
Cariño mio sin ti no es mejor
Por eso
[Chorus]
Te busque debajo de las piedras y no te encontre
En la mañana fria y en la noche te busque
Hasta enloquecer
Pero tu llegaste a mi vida como una luz
Sanando las heridas de mi corazon
Y haciéndome sentir viva otra vez **
No queria ni hablar
Ni tampoco comer
No queria cantar
No sabia que hacer
Esa herida sangro
Y mis ojos perdi
Pero ahora yo soy el futuro de los dos
Quiero sentirme mejor
Quiero sentirme mejor
Cariño mio sin ti no es mejor
Por eso
[Chorus]
I look in the mirror the picture's getting clearer
I wanna be myself but does the world really need her
I ache for the earth
I stop going to church
See God in the trees makes me fall on my knees
My depression keeps building like a cup overfilling
My heart so rigid I keep it in the fridge
It hurts so bad that I can't dry my eyes
Cuz they keep on refillin' with the tears that I cry...
[Chorus]x3
Przy muzyce lepiej się myśli.
Wysłałam list do mamy, jak oni się zgodzą to pojadę do mojego biologicznego ojca na ferie.
Czy to dobry pomysł? Nie wiem muszę zaryzykować
~~~~~~~~~~
Nocie dedykuję wszystkim, którzy we mnie wierzą!
Cmoki:*
Przepraszam, że nocia krótka ale zrozumcie są wakacje... A do tego mam dużo spraw na głowie. Myślę, że mi wybaczycie długość tej notki...
Kto mnie zrozumie?!? Dodała Susan Bones Wtorek, 31 Lipca, 2007, 10:16
01.11.2007 rok
Smutek….
Ktoś by powiedział co to takiego smutek. A ja? Znam to już nawet za dobrze… Postanowiłam, że zerwę dzisiaj z Troyem… Dlaczego? Trudne pytanie ale odpowiem. Wiem jak źle przeżyłam jak zobaczyłam Go i Mariette. Wiem jak się cieszyłam jak się pogodziliśmy. A teraz? Nic do niego nie czuję. A może wcześniej też nie czułam. To na 11 letnio dziewczynę za dużo. Może ludzie w moim wieku nie umieją kochać. A może tylko ja nie umiem. ZA jakoś godzinę będę już po rozmowie z Troyem. Co on powie? Znienawidzi mnie? Ja Go traktuję teraz jak przyjaciela. Ale zastanawiam się czemu z nim byłam… Tak już wiem! Byłam z nim, bo czułam się samotna a on dawał mi jakieś bezpieczeństwo. Przy nim zapominałam o złym.. Ale on może czuć się teraz wykorzystany. Jaka ja jestem głupia!!! Już nawet nie wiem co mam pisać, co mam myśleć! Wiem napoiszę jak porozmawiam z Troyem…
Spotkałam Go w bibliotece. Poprosiłam by poszedł ze mną na błonie. Było zimno! Ale było mało ludzi. Poszliśmy nad jezioro. On chciał mnie pocałować. Czułam już jego zimnie ręce na twarzy. Odwróciłam się by nie doszło do pocałunku.
- Su co się stało?- spytał po tym jak się odwróciłam.
- Troy przepraszam Cię! Ale ja nie mogę z Tobą być. Ja Cię nie kocham. Ja mam dopiero 11 lat i jeszcze nie wiem co to miłość. Przepraszam!- powiedziałam się a gdy skończyłam poczułam lekką ulgę.
On nic nie odpowiedział patrzył na mnie. Jego wielkie oczy były skierowane w jego oczy. Zrobiło mi się zimno. Przechodziły dreszcze… Staliśmy sami nad jeziorem . Byłosłychać tylko szum.
- No powiedz coś! Powiedz, że jestem egoistką! Powiedz coś!- nie wytrzymałam i wybuchłam.
Ale on znowu nic nie powiedział, patrzył na mnie. Staliśmy tam 15 minut, patrząc się na siebie. Usłyszałam, że ktoś woła Susan. Po chwili zobaczyłam biegnącą ku nam Parvati Patil. Była bez kurtki. Było po niej widać, że zamarzła. Parvati to fajna dziewczyna. Czasami rozmawiamy na zielarstwie.
- Susan! Wreszcie Cię znalazłam!- mówiła
- Parvati ale o co chodzi?- spytałam.
- Ach przepraszam zapomniałam o najważniejszym. Pani McGonagall prosi Cię do swojego gabinetu… Tylko szybko.
Odwróciłam się do Troja i szepnęłam ,, przepraszam”.
Poszłam razem z Parvati do zamku. A on tam jeszcze stał. Dałam jej moja kurtkę, bo już się trzęsła z zimna. Jak na październik to w tym roku jest bardzo zimno. W zamku ona poszła w inną stronę ja w inną. Gdy weszłam do gabinetu McGonagall. Zobaczyłam ją i….
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Od autorki: Przepraszam, że nocia krótka ale już niedłuigo będzie rozwinięcie...
Pozdrawiam!