Pamiętnikiem opiekuje się Karolina F Do 31 czerwca 2008 r. pamiętnikiem opiekowała się Karolcia Do 24 kwietnia 2007 notki wyczarowywała Fafcia
Pierwszy tydzień Dodała Susan Bones Poniedziałek, 26 Marca, 2007, 17:21
Cały czas widziałam przed oczami Cedrica całującego się z jakąś inną dziewczyną. Ten widok był tak bardzo przerażający, że nie mogłam usnąć w nocy...
Po nie przespanej nocy, zeszłam razem z Hanną do Wielkiej Sali na śniadanie.
Ledwo co wepchałam w siebie miseczke owsianki. Prefekt naszego domu przyniósł nam podział godzin na dzisiaj:
9.00-11.00 Zielarstwo z Gryfonami
12.00-13.00 Eliksiry z Krukonami
13.30-15.30 Transmutacja z Krukonami
-Chyba nie opowinno być tak źle na zielarstwie. Powinno być łatwo. Słyszałam że na eliksirach i na transmutacji jest gorzej.-opowiadała hanna.
-A ja nie mogę się doczekać transmutacji.-powiedziałam szczerze.
Chociaż nie wiem czy tak bardzo chcę być na tej lekcji. PRZECIEŻ JA NIE CHCĘ JEJ SPOTKAĆ!!!
-Albo nie, nie chcę transmutacji.
-Dlaczego tak szybko zmieniłaś zdanie?
-Nie ważne.
-Ależ ważne.
-Nie mogę powiedzieć!
-Dobrze jak chcesz.
-Uwierz mi, chciałabym ci powiedzieć, ale jeszcze za krótko się znamy, żebym mogła ci wyjawić moją największą tajemnicę!
-Oooo! Nie wiedziałam że to jest taka poważna sprawa. dobrze powiesz mi kiedy indziej. A teraz jużchoć bo spóźnimy się na lekcję.
Wyszliśmy przed szkołę, by udać się do cieplarni.
Przed wejściem prowadzącym do cieplarni stała Profesor Sprout-opiekunka naszego domu.
-Moi drodzy, spotykamy się tutaj, aby dowiedzieć się czegoś o magicznych roślinach. Proszę wejdżcie tutaj.
Na lekcji poznaliśmy diabelskie sidła.
Póżniej mięliśy drugie śniadanie, po którym udaliśmy się na eliksiry. Lekcje te prowadzi Profesor Snape. Jest okropny!!! Na lekcji sporządzaliśmy prosty wywar słodkiego snu. Oczywiście nie udało mi się poprawnie go uważyć (tak ja każdemu) ale ta pierwsza lekcja więc chyba to nic takiego.
Najbardziej nie chciałam być na transmutacji.
Gdy weszliśmy do klasy profesor McGonagall patrzyła na mnie jakimś dziwnym wzrokiem.
Próbowałam nie patrzeć na nią ale nie mogłam. Miałam wielką chęć wykrzyczenia jej w twarz całego żalu, jaki mam w sercu, po tym jak mnie zostawiła i nie chciała żebym się o tym dowiedziała. Ale się powstrzymałam.
Ta transmutacja wcale nie jest taka zła. Na pierwszej lekcji zamienialiśmy zapałkę w igłę. Mi udało się za pierwszym razem. Chyba mam to w genach
-Susan, proszę zostań na chwilę w klasie...
Wielki pech Dodała Susan Bones Środa, 21 Marca, 2007, 15:45
Przecież Cedric jest w HUFFLEPUFFIE!!!
Cieszę się i to bardzo!
Na galaretowatych nogach podeszłam do stołu i usiadłam koło Hanny, podczas gdy wszyscy bili mi brawa.
Spojrzałam na Puchonów i zobaczyłam CUDNEGO... Uśmiechnął się do mnie...Myślałam że się rozpłynę...
Gdy skończyła się Ceremonia Przydziału dyrektor wstał i coś powiedział. Nawet nie słuchałam, bo cały czas myślałam jak jak to fajnie że będzie w Hufflepuffie.
Później wszyscy musieli zaśpiewać hymn szkoły według własnej melodii. Ja tylko bezdźwięcznie zamykałam i otwierałam usta. Byłam potwornie zmęczona (już nigdy nie wstanę o 5.20 i do tego ta podróż) i głodna.
Gdy wszyscy skończyli śpiewać (najpóźniej jacyś śmiesznie wyglądający, rudzi bliżniacy z Gryfindoru, którzy śpiewali na melodię marsza żałobnego ) Dumbledore wstał i przypomniał o zakazach, a później na stołach pojawiły się potrawy jakich jeszcze nigdy nie widziałam. Były przepyszne.
-Chcesz?-zapytała mnie Hanna.
-Jasne daj.-odpowiedziałam, a ona podała mi pieczone ziemniaczki.
-Dlaczego jesteś taka zamyślona?
-To długa historia.
-To ją opowiadaj!
-Nie teraz opowiem ci późńiej, po uczcie.
Po potrawach nadszedł czas na deser. Ja spróbowałąm ciasta z kremem i owocami. Było bajeczne.
Po uczcie powitalnej wszyscy poszliśmy do naszego Pokoju Wspólnego.
Był to staromodny pokój w kolorach naszego domu-żółtym i czarnym z pięknymi fotelami i miłym kominkiem.
Ja, Hanna, Lola(trochę dziwna) i Ellie(nawet fajna) dostałyśmy wspólną sypialnię.
Już miałam usinać lecz na moje nieszczęście Hanna przypomniała sobie że miałam jej opowiedzieć o sobie.
Więc opowiedziałąm jej o Cedricu, lecz o mojej prawdziwej matce nie wspomniałam nawet bo nie chciałam żeby się to rozniosło po całej szkole.
-Więc bujnęłaś się w tym Diggiory. Słyszałam o nim. Wszystkie dziewczyny się w nim zakiochały. Mówiła mi o tym moja starsza siostra, która chodzi z nim do klasy. Podobno buja się od jakiegoś czasu w takiej krukonco, która jest od nas o rok starsza.
Coooooo??
On się zabujał w kim innym?????????
Zaraz umrę!!!!!!!!!
-A ciekawe czy jest ładniejsza ode mnie?
-Nie wiem. Wiem tylko że nazywa się Cho Chang.
Teraz się zdenerwowałam na dobre.
-To tutaj jakąś chinkę trzymają!!! Myślałam że to jest angielska szkoła!!
-To ty jesteś rasistką?-spytała mnie Hanna bardzo zaniepokojona.
-Oczywiście że nie.
-No to nie przejmuj się. W tej szkole jest jeszcze wielu fajnych chłopaków. A w ogóle masz dopiero 11 lat. Na pewno znajdziesz jeszcze tego jedynego!
-Oby...
**********************************************
Sory że tak długo nie było żadnej notki ale musiałam wyzdrowieć.
A za błędy w tamtej notce przepraszam ale trudno jest zwracać uwagę na błędy jak się ma 39 stopni gorączki...
Tiara przydziału, wielki pech albo i szczęście... Dodała Susan Bones Wtorek, 13 Marca, 2007, 17:30
... by moja rodzina była zawsze razem. I żebym ja w niej była!!!
To przyjęcie trwało do późna, ale poszłam dokończyć się pakować na jutro a potem spać. Miałam nadzieję że zasnę, ale chyba nie zmrużyć oka...
Rano, jak spojrzałam na zegarek, była 5.20. Postanowiłam pójść do MOJEGO ogrodu.
Usiadłam na ławce i myślałam.
Najbardziej bałam się spotkania z moją biologiczną matką!
To było okropne uczucie.
Za jakieś 2 godziny przyszła do mnie mama.
-Nie denerwuj się tak! Wszystko będzie dobrze.
-Wiem, mamo ale nie wyobrażam sobie życia bez was!
- Ja też nie ale tak musi być! Ja też musiałam iść do szkoły i jeszcze jakoś żyję. A teraz nie przejmuj się i choć ze mną na śniadanie.
2 godziny, które dzieliły mnie od wyjazdu na stację minęły jak minuta...
Nadszedł czas kiedy wszyscy pojechaliśmy na peron 9 3/4. Wybraliśmy się Londyjskim metrem, bo Jo nie dawał spokoju mamie i tacie.
Całą podróż metrem John cieszył się że wreszcie pozbędzie się mnie na dobre...
Gdy wreszcie dotarliśmy na stację metra spotkaliśmy tam Cedrica, pana i panią Diggory. Ced jest taki piękny... Aż zza zachwytu zapomniałam ż mam jechać do Hogwartu! Boski uśmiechnął się do mnie! Myślałam że się rozpłynę... Ale wkrótce pobiegł do swoich przyjaciół i już go nie widziałam!
Wsiadłam do pociągu i znalazłam wolny przedział. Wyszłam jeszcze żeby pożegnać się z rodziną. To była smutna chwila... Od płaczu powstrzymywała mnie tylko myśl że duzo osób mogło by mnie zobaczyć.
Po gwizdku oznaczającym start pociągu usiadłam w przedziale.
-Czy mogę się dosiąść?-zapytała pewna dziewczyna z burzą brązowych włosów na głowie.
-Jasne siadaj.-odpowiedziałąm pogodnie.
-Nazywam się Hermiona Granger! A ty?
-Jestem Susan Bones.
-Czy Amelia Bones to twoja rodzina?
-Tak to moja ciotka.
-Czytałam o niej w książce "Znani pracownicy Ministerstwa Magii"
-To moja ciotka jest w jakiejś książce?-zdziwiłam się
-Najwidoczniej jest!-Hermiona odpowiedziała pogodnie.
Po pewnym czasie dosiadła się do nas dziewczynka o imieniu Hannah Abbott i chłopak który wszysko zapominał-Nevill Longbottom.
2 godziny minęły bardzo szybko na rozmowach o szkole. Było nawet miło. Później przyjechała jakaś pani z wóżkiem, na którym znajdowało się pyszne jedzenie. Ja kupiłam pudełko czekoladowych żab i paszteciki dyniowe. Były pyszne.
Nawet nie wiem kiedy musieliśmy się ubierać w szaty szkolne i wysiadać z pociągu.
Do szkoły dostaliśmy się na łódkach po jeziorze, które znajdowało się na terenie szkoły. "Dostarczył"nas tam Hagrid-gajowy w Hogwarcie.
Weszliśmy do wysokiej sali. To była chyba sala wejściowa.
Gdy tak stalismy podeszła do nas jakaś kobieta.
-Dobry wieczór! Nazywam się Profesor McGonagall.
Więc to jest moja matka. Nawet nie najgorsza. Przynajmniej tak mi się wydaję.
-Chodźcie za mną.
Weszliśmy do wielkiej sali, gdzie znajdowali się chyba wszyscy uczniowie i nauczyciele.
Na środke sali stał mały stołek z jakąś obszarpaną tiarą.
-Teraz jak wyczytam wasze nazwisko, proszę podejdzcie tutaj, usiądzcie i nałużcie tiarę na głowę.
-Abbott, Hannah.
Podeszła i usiadła. Nałożyła tiarę i ta czapka od razu wykrzyknęła:
-HUFFLEPUFF!
I Hanna podeszła do jednego stołu i usiadła tam.
-Bones,Susan.
Moje nogi nie chciały ruszyć się z miejsca. Gdy je oderwałam od podłogi, trochę się chwiejąc, podeszłam do tiary. Usiadłam i nałaożyłam ją na głowę.
-Tak napewno nie jesteś leniwa. Tak. powinnam cię umieścić cię w Griffindorze, z wiadomych względów, ale HUFFLEPUFF!
Co??
Ja w najgorszym domu?
Nie mogę uwierzyć!
Chociaż jest jedna dobra strona tego wyboru!
CDN
*****************************************************
Sory, ale ta notka trochę się nie klei, bo chyba mam gorączke... A i mogą być błędy więc sory...
Prezent Dodała Susan Bones Środa, 07 Marca, 2007, 18:44
Moja dzisiejsza notka będzie nudna jak flaki z olejem! Jakoś ostatnio cierpię na brak weny...
****************************************
Cooo???
Jak to???
To niemożliwe!!!
-Zrozum nas! My musieliśmy ci powiedzieć! Chyba nie chciałabyś się dowiedzieć o tym od kogoś innego? Prawda?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Prosze zostawcie mnie samą!
Nie wymyśliłam nic innego.
-Wybacz że nie powiedzieliśmy ci...
I wyszli. Zostawili mnie samą...
Siedziałam i rozmyślałam co ze mną będzie...
Jak ja mam się do nich zwracać?
Czy mam ich uważać jako rodziców?
A co się stanie, gdy pojadę do Hogwartu?
A jak mam się zachowywać w stosunku do mojej biologicznej matki?
Nawet nie wiem kiedy minęły 4 godziny. Siedziałam w moim ogrodzie (no raczej nie moim, bo on należy do moich-nie wiem jak to ująć, o już wiem OPIEKUNÓW)., mimo silnego wiatru, chłodu i deszczu, który zaczął właśnie padać.
W pewnej chwili przyszedł tata z kocem. Otulił mnie nim i siedziekliśmy w milczeniu.
W końcu nie wytrzymałam i zapytałam:
-Ale nie oddacie mnie tej kobiecie? Tzn. mojej biologicznej mamię?
-A czy ty chcesz z nami zostać?
-Nie wyobrażam sobie innego rozwiązania!
-To bardzo się cieszę że chcesz z nami zostać!
-Ja też!
-Kocham cię córeczko!
-I ja ciebie tatusiu...
Przez następne 5 dni nic ważnego się nie działo, oprócz tego ciągłego zastanawiania się co będzie gdy JĄ spotkam.
W przed dzień wyjazdu i spotkania pani profesorą (tak ją będę nazywała, bo nie chcę ją nazywać matką, bo ja mam już jedną mamę) zdarzyło się coś bardzo przyjemnego.
-Suzi mama cię woła! Chodź szybko!-przyszedł do mojego pokoju Jo i zaczął mi wrzeszczeć do ucha.
-Wyjdź stąd i uspokój się!-ostrzegłam go.
Bardzo niechętnie oderwałam się od książki "Magiczne rośliny-hodowanie i pielęgnacja" i zeszłam na dół do kuchni.
Na stole leżała wielki prezent owinięty w piękny, różowy papier, a w około stołu zgromadzili się wszyscy domownicy oraz ciotka Amelia.
-No otwórz!-ponagliła mnie ciotka.
Otworzyłam i ... nie mogłam uwierzyć.
W środku była pięknie zdobiona, złota klatka z ... ślicznym, rudym kotkiem. Miał takie słodkie, małe łapki z białą planką w kształcie krawatu na brzuszku. W tej chwili spał sobie...
-Oh dziękuję wam! Jesteście kochani! Ale przecież, mamo, zawsze mówiłaś że jestem za mała by opiekować się zwierzętami?
-Tak mówiłam, ale myślę że teraz, jak już idziesz do szkoły, jesteś wystarczająco duża żeby mieć swojego zwierzaczka.
-Kocham was wszystkich, nawet ciebie Jo!-krzyknęłam szczęśliwa.
Gdy już wystarczająco nabawiłam się Krawatem (bo tak go nazwałam) moja mama przyniosła wielki, czekoladowy(mój ulubiony), 11-sto piętrowy tort z 11-stoma świczuszkami na każdym pięterku.
Był piękny...
-No teraz zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie!-wyrwała mnie z podziwu mama.
O czym by tu pomyśleć?
Jakie jest moje marzenie???
Już wiem!
Chciałabym...
CDN
*************************************************
Nudna! Wiem o tym!
Aha mam jedno pytanie!
Jak myślicie co będzie w 7 tomie Harrego???
Czekam na odpowiedzi!
Bratnie dusze, boski i okrutna prawda Dodała Susan Bones Poniedziałek, 05 Marca, 2007, 16:45
-... Profesor McGonagall. Nie często zdarzają się takie sytuacje. Myślę że jesteście bratnimi duszami...
Coooo?
-Mamo co to znaczy?-zapytałam zdziwiona mamę
-Nie teraz. Porozmawiamy w domu.-odpowiedziała specjalnie omijając temat.
Po wyjściu ze sklepu z różdżkami poszłyśmy do księgarni "Esy Floresy".
Po zakupieniu tych wszystkich ksiąg szłyśmy ulicą Pokątną mama spotkała znajomego mojego taty z Ministerstwa Magii. Nigdy wcześniej gi nie widziałam. Nazywał się Amos Diggory.
Okazało się że on też przujechał tutaj by zakupić rzeczy potrzebne do nauki jego synowi, który właśnie poszedł do jakiegoś sklepu.
Gdy mama i pan Diggory ostro konwersowali (przepraszam, to mama cały czas chwaliła się tym, że ja pierwszy raz ide do Hogwartu...), podszedł do nas cudny chłopak...
-Susan, to jest mój syn Cedric. Ced poznaj Susan, córkę mojego kolegi z pracy. Susan po raz pierwszy raz idzie w tym roku do szkoły.
-Cześć!-odpowiedział i uśmiechnął się tak pięknie, że myślałam że się rozpłynę...
Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Żołądek w gardle mi stanął z wrażenia.
-No Susan odpowiedz wreszcie!-wyrwała mnie z zamyśłeń mama.
-Hej-dpowiedziałam niepewnie.
-Więc pierwszy raz w Hogwarcie? Zapewniam cię tam jest super! No tylko trochę nauki, ale to można ścierpieć. A zastanawiałaś się już do jakiego domu trafisz?
-No nie, jeszcze nie.
-Ja jestem w Hufflepuffie.Pewnie naopowiadali ci że to najgorszy dom, ale tam jest naprawde fajnie.
-No Ced pożegnaj się bo musimy już iść.-rozległ się głos pana Diggorego.-miło się z tobą rozmawiało Meg ale na nas już czas. Życze ci udanej nauki w Hogwarcie Susan!
-Dziękuję.-podziękowałam, a oni odeszli. Gdy jeszcze ich widziałam boski odwrócił się do mnie i uśmiechnął się.
Myślałam że umre. Nawet nie wiem kiedy wróciliśmy do domu. Cały czas myślałam o Cedricu. Z tego wszystkiego zapomniałam zapytać się mamy o to co stało się w sklepie z różdżkami.
Na moje nieszczęscie przypomniałam sobie o tym podczas kolacji.
-Mamo to o co chodziło z tymi bratnimi duszami?-zapytałam.
Tata o mało co nie udławił się jedzeniem a mama bardzo posmutniała.
-Jeżeli nie chcecie to nie mówcie!-powiedziałam.
-Nie kochanie musimy ci powiedzieć o tym zanim pojedziesz do Hogwartu. Chodźmy do ogrodu.
-Ale ty John zostajesz tutaj!-krzyknął tata.
Usiedliśmy na ławce.
-Susan musisz o czymś wiedzieć. tylko nie wiń nas za to, że wcześniej ci o tym powiedzieliśmy.-zaczęła tajemniczo mama.
W jej oczach dostrzegłam łzy.
-Jak wiesz twoja ciotka przyjażni się z Minerwą McGonagall.-kontynuował tata- 10 lat temu przyjaciółka ciotki zaszła w ciążę. 9 miesięcy później urodziła piękną córkę, ale niestety nie mogła jej wychowywać. wtedy Amelia postanowiła jej pomóc. Minerwa oddała jej swoją córeczkę. Ciotka później oddała ją pod naszą opiekę...
Ta dziewczynka to ty, Susan...
CDN
********************************************************
Myślę że wam się spodoba... Dzięki za komentarze. Następna notka może w środę. Przepraszam za błędy...
Na Pokątnej Dodała Susan Bones Piątek, 02 Marca, 2007, 17:46
Jak już mówiłam opowiem wam dzisiaj, co zdarzyło się na Pokątnej!
Rano obudziłam się o 6:30. Niewiedziałam co ze sobą zrobić więc poszłam do mojego ogrodu trochę porozmyślać.
Gdy tak siedziałam do głowy napływały mi różne pytania:
Co się stanie gdy znajdę się w Hogwarcie?
Jak się będę uczyć?
Do którego domu trafię?
Czy będę miała przyjaciół?
Jak mnie będą traktować nauczyciele?
A co się stanie jak będę beznadziejna?
Z tych smutnych myśli wyrwała mnie mama. Okazało się że siedzałam w ogrodzie 1,5 godziny! Pełna obaw zaczęłam jeść śniadanie. To znaczy podziubałam trochę jajecznicy. Była pyszna, ale jakoś nie mogłam nic przełknąć.
O 9.00 znalazłyśmy się razem z mamą na Pokątnej. Myślałam że będe szczęśliwsza, jednak byłam bardzo smutna.
Właśnie w tej chwili zdałam sobie sprawe że w Hogwarcie nie będzie ze mną mamy, która zawsze mi pomagała w trudnych chwilach! To bardzo przygnębiające...
Najpierw poszłyśmy do sklepu pana Ollivandera po różdżkę.
Było to prawie puste, ciemne pomieszczenie, nie licząc paru półek z małymi pudełeczkami i stołem z jednym krzesłem na środku.
Nagle do pokoju wszedł jakiś niski człowiek. Mama podpowiedziała mi że to jest właśnie pan Ollivander.
Podszedł do mnie i wyciągnął jaką magczną podziłkę i zaczął mnie mierzyć. Najpierw odcinek od ramienia do palca wskazującego, następnie odległość od nadgarstka do łokcia, później miarę od ramienia do podłogi a na końcu obwód głowy.
-Ciekawe, bardzo ciekawe-odparł.
-Co jest takie ciekawe?-zapytałam mamę.
-Ciiiii!-uciszyła mnie mama.
Właściciel sklepu podszedł po jedno pudeło, a następnie wyciągnął różdżkę i odparł:
-Cis i serce smoka! Nie zbyt giętka ale dobrze przylega do dłoni. 11.5 cala.-odrzekł i wcisnął mi ją do dłoni.
Pokazał mi żebym nią ruszyła. Ledwo ją uniosłam do góry, a już mi ją wyciągnął z dłoni.
-Nie, nie to nie ta.-wziął ją i odłożył na bok.
Poszedł po następną.
-Proszę. Oto ostrokszew z rogiem nosorożca.12 cali. Giętka i doskonała do transmutacji.
POdał mi ją, a ja gdy ją dotknęłam to poczułam przypływ gorąca. Machnęłam nią i wystrzeliły z niej iskry.
-Doskonale. Świetnie. I bardzo ciekawe, bo z rogu tego nosorożca ma różdżkę...
CDN
*****************************************
Myśle że teraz jest dobrze. Dzięki za komentarze. Następna notka będzie w poniedziałek. buźka
Hejka! Dodała Susan Bones Czwartek, 01 Marca, 2007, 16:08
Nazywam się Susan Bones. moje nazwisko powinno trochę wam mówić bo znacie pewnie moją sławną ciotkę która nazywa się Amelie Bones. Pracuje ona w Ministerstwie Magii. to właśnie od niej mam ten pamiętnik. Ale mniejsza o nią!
Mam 10 lat i za tydzień zaczynam w hogwarcie ( w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart). Wczoraj dostałam list zawiadamiający mnie że dostałam się do Hogwartu. Bardzo się cieszę!!! Wszyscy w domu się cieszą a szczególnie mój młodszy brat John (Jo), bo wreszcie cała chata będzie tylko dla niego... A i ja będę miała nareszcie spokój.
Jutro razem z mamą zamierzamy dostać się na Pokątną za pomocą proszku Fiuu. Ale najlepsze jest to że Jo razem z nami nie pojedzie!!! mama powiedziała że on pojedzie dopiero za 2 lata!!!
A teraz opowiem trochę o sobie.
Moim największym hobby jest chodowanie roślin w moim ogrodzie, więc pewnie nie będę najgorsza z zieklarstwa, ale najbardziej nie mogę się doczekać transmutacji, bo bardzo chciaalbym się zamienić w taką małą roślinkę z mojego ogrodu, która nie musi się martwić o nic i nie ma młodszych braci którzy są bardzo denerwujący. Moim ulubionym sportem jest mugolska siatkówka a w wolnych chwilach kocham rysować. Mogę się pochwalić znacznym dorobkiem! mam urodziny akurat w dzień wyjazdu do Hogwartu więc będę miała najpiękniejszy prezent jaki można sobie wyobazić!
wieczorem poszłam wcześniej spać co bardzo ździwiło mamę. chciała mi wcisnąć jakiś eliksir, bo myślała że jestem chora, ale jak jej wytłumaczyłam, że nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia, roześmiała się.
Bardzo kocham swoich rodziców! Mój tata pracuje w MM jako amnezjator a moja mama jest sekretarką głównego redaktora "Proroka Codziennego".
Następną notkę postaram się napisać jutro. Może wydarzy się coś ciekawego na Pokątnej...
******************************************************
Jest to moja pierwsza notka więc bardzo się denerwuję!. Ale mam nadzieję że się będzie podobało... I przepraszam za błędy!