Pamiętnikiem opiekuje się Lilly do 1.04.2008 pamietnikiem opiekowała się Ginny 31 Do 09.10.2007r opiekowała się pamiętnikiem
Herbina Gringor Kącik Ginny
U mnie-zwyczajnie. Dean chodzi obrażony, ale nie ma czasu okazywać mi swojego ogromnego lekceważenia, gdyż ryje w książkach (Hermiona mnie zabije za tę obrazę majestatu ukochanych woluminów z Hogwartu!) od rana do nocy. To nas jednoczy. Biblioteka należy do miejsc publicznych i od czasu do czasu się tam widujemy.
U Hermiony również nie najlepiej. Ukochany Mon-Ron zaczyna być jakiś zmęczony swoją dziewczyną. Pytanie tygodnia - jak to się mogło stać? W końcu Lavender to taka dyskretna dziewczyna, nie to co ta jedna, która obcałowuje się ze swoim tępym chłopakiem na środku Wielkiej Sali, czyż nie?
Tak więc Hermiona... niepokojąco się zmieniła. Wciąż jest tą żwawą Hermioną, rozkazującą wszystkim, ale odniosłam wrażenie, że wyjątkowo się "zziomała" (durny mugolski slang, niech Seamus Finnigan będzie przeklęty!) z Parvati. W końcu dla siostry Padmy takie zachowanie najlepszej przyjaciółki musi być co najmniej krępujące, no i... nudne.
Na moje współczucie najbardziej zasłużył chyba Harry. Kiedy Parvati wpadła do dormitorium szóstoklasistek, a potem zapłakana Hermiona wypadła z niego z koleżanką, kryjąc zmieszanie pseudoniewymuszoną wesołością, Harry... był wyjątkowo zdezorientowany. Miał minę, jakby chciał powiedzieć:"Ach, te dziewczyny! Nic nie rozumiem!". Podzielam jego uczucia.
A oto zdjęcie mego braciszka. Znalazłam je niedawno, kiedy robiłam porządki. Wyjątkowo do niego pasuje, prawda?
Nareszcie nowy wpis! Dodała Ginny Środa, 22 Listopada, 2006, 12:07
Witam wszystkich ponownie! Jeżeli czytacie te słowa, to wiecie, że udało mi się dostać do panela. Miałam zamiar dodać trochę starych notek, ale mogę to zrobić potem, prawda?
Jako skromna autorka, mam kilka drobnych pytań. Czy fakt, że nastąpi rozbudowa poradnika gracza w quidditcha, jest w jakiś sposób godny uwagi? Czy ktoś zerknie na szykowaną niespodziankę, kiedy się pojawi?
Chwilowo to koniec ankiety. Dziękuję za wsparcie Ginny-Dane Statystyczne.
Herbina Gringor
PS A tak na serio - dziękuję wszystkim i przepraszam za te wszystkie kłopoty, jak wiecie, nie zależało to ode mnie i cierpiałam, że nie mogę wstawiać notek, naprawdę.
Co tam u mnie Dodała Ginny Środa, 22 Listopada, 2006, 11:57
Napisałam już o podbojach mojego braciszka, to napiszę co u mnie.
Niestety, bywało lepiej. Ostatnio mam bardzo mało czasu, a Dean rości w związku z tym pretensje. Nie rozumiem, dlaczego. On sam, jako uczeń szóstej klasy, ledwo co mieści się w swoim rozkładzie. Wydaje mi się, że chyba raczej ja posiadam prawo do złoszczenia się, gdyż mój chłopak przynajmniej nie podchodzi do egzaminów w tym roku.
Jak można się spodziewać, odpowiedzią na te argumenty jest :"Jak możesz, Ginny!" Właściwe pytanie powinno brzmieć : "Jak pani, profesor McGonagall, może ?! Jak pan, Snape, może ?! Dlaczego się profesor po prostu nie odczepi, Flitwick ?!" i tak dalej. Nauczyciele widzą to inaczej. "Jak chce pani podejść do zaliczania Standardowych Umiejętności Magicznych bez przygotowania, żadnego zaplecza wiedzy ? "Wyskrobanie" SUMa jest możliwe, bez problemu, jeśli pani aspiracje sięgają do Trolla, panno Weasley. Proszę więc nie mędrkować o "jednym wolnym wieczorze", tylko ćwiczyć".
I koniec dyskusji. Jedyne, o czym ostatnio marzę, to wspomniany między linijkami wolny wieczór, a najlepiej dzień, nad którym nie wisi klątwa pracy domowej z eliksirów, prezentacji transmutowania kota w poduszkę ze złotym obramowaniem przed całą klasą...
Moja daleka przyszywana ciotka po setnej kądzieli (albo woda po kisielu, nieważne, w rzeczywistości kuzynka tak daleka od mojej Mamy jak Syberia od Riwiery) jest podobno nauczycielką w mugolskiej szkole. Rzecz jasna, pracuje incognito, krążyły nawet plotki, że jest charłaczką, ale było to jakieś x lat temu. Zawsze podobno twierdziła, że życie nauczyciela jest o wiele cięższe niż nieszczęsnego ucznia. Albo inaczej. Uczeń męczy się w ławce, a nauczyciel za katedrą.
Zgadzam się z nią. Tylko mi przykro, że chyba jednak ja mam cięższe życie.
Ludzie listy piszą... Dodała Ginny Wtorek, 21 Listopada, 2006, 11:56
Jak zwykle miałam dużo roboty z pracą domową, przepytywaniami, arkuszami przedSUMowymi... Mimo to doszłam do wniosku, że należałoby napisać do rodziców. Od czasu ataku na Katie, kiedy wysłałam do nich krótki liścik, że zarówno ja, jak i Ron nie zostaliśmy zabici przez śmierciożerców, którzy wyskoczyli na nas zza węgła, nie odzywałam się do nich.
Tak więc, korzystając z olśnienia ("przecież kupiłam w Hogsmeade nową papeterię!"), zabrałam się do pisania. Zaraportowałam rodzicom o swojej sytuacji szkolnej - udało mi się zaliczyć Historię Magii na czwórkę!, wspomniałam o nowym, tajemniczym systemie zabezpieczeń wokół szkoły... Żeby nie denerwować Mamy, pominęłam niesmaczne sceny wyczyniane ostatnimi czasy przez Mon-Rona. Lavender jednak nie ma oczu. I w dodatku całuje się w Wielkiej Sali.
Hm... Nie jestem szczególnie wścibska, ale Hermiona sprawia ostatnio wrażenie wytrąconej z równowagi. Ma ciemne cienie pod oczami i przypomina mi do złudzenia Hermionę Multiprzedmiotową z trzeciej (mojej drugiej) klasy. A to jest przecież niemożliwe, w lecie wytłukliśmy wspólnie z Gwardią Dumbledore'a cały zapas zmieniaczy czasu z Ministerstwa Magii. Kiedy wspominam o Ronie, wychodzi lub zmienia temat. Odmawia przebywania z nim w jednym pokoju, wiem, bo słyszałam, jak Harry próbował ją do tego namówić. Próżny trud, prawdę powiedziawszy….
A propos Harry’ego. Romilda Vane przygląda mi się ze złością. Jak śmiałam popatrzeć na jej ukochanego?! I w dodatku… papeteria! Nie jest różowa! To takie koszmarnie passè ! A notes ! Notes ma pióro feniksa, a nie zdjęcie Kirsty Magziom, nowej wokaliski promowanej przez Czarodziejską Rozgłośnię Radiową !
Właśnie wybieram się do sowiarni. Muszę skorzystać ze szkolnej sowy, bo Świstoświnka została przez Rona boleśnie odtrącona i wyprawiona do Nory na odpoczynek, coś podobnego do stanu spoczynku Errola, tyle że sówka Rona przynajmniej odzyskuje pełną świadomość co jakiś czas. Czyżby sowa pocztowa psuła M-R. wypracowany imidż ? Trudno, muszę zapytać o Hedwigę. Nie zauważyłam wcześniej, ale Ron wygląda jak podziobany przez ptaka. Czy dzielna Świstoświnka mogła to zrobić ? Nie. Chyba jednak nie.
Przepraszam, ze w ostatniej notatce tak nagle skonczylam, ale umówilam sie z Deanem i musialam wyjsc i zostawic mój notesik.
Pare dni temu opisalam w telegraficznym skrócie mecz quidditcha. Cytuje sie: "Ron bronil swietnie". Mimo to nadal uwazam, iz jego zachowanie jest takie... zalosne. Ale juz wyjasniam.
Po meczu odbyla sie uroczysta fetka wygraniowa. Kiedy Harry przyszedl, zobaczyl równie obrzydliwy widok co reszta Gryffindoru - Rona calujacego (i obsciskujacego jak wegorz) Lavender Brown. Lubie te dziewczyne, ale Ron w calowaniu jest tak doswiadczony jak mój dwunastoletni kuzyn Wolfgang (???). Czy ona nie ma oczu (i ust)?
Nie wypowiadam sie. Lavender predzej czy pózniej pozna kochaniutkiego braciszka z tej "innej" strony. Jak mówi madre mugolskie przyslowie, chyba z czegos w stylu "Bajek Efopa", to znaczy Ezopa - nie znam sie jeszcze zbyt dobrze na mugolskim nazewnictwie starozytnym, radze zapytac Hermione - nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki. Lavender zrazi sie po maksymalnie dwóch randkach, zaklad?
Z inicjatywy moich braciszków, którzy jakos sie dorwali do pamietnika jeszcze w wakacje, pisze - to dla Ciebie ta notatka, Lee Jordanie!
No, a teraz, kiedy mój pamietnik nie musi sluzyc za Koncert Zyczen calej rodziny W. (moze jeszcze "Dla Gilderoya, szybko wracaj do zdrowia, mój kochany" od Mamy?!), opisuje ostatni mecz quidditcha pomiedzy druzynami Gryfonów i Slizgonów. Co prawda nie ja bylam komentatorka, ale sadze, ze kazdy jest lepszy niz ten... caly Cormac McLaggen! I jeszcze jedno: nienawidze sprawozdan, znacznie bardziej wole gre na boisku.
Mecz rozpoczal sie od zwyczajowego uscisku dloni pomiedzy kapitanami. (ode mnie - nowy kapitan, Urquart, to beztalencie w druzynie Slytherina. Kolejne.) Gra zostala od razu zdominowana przez Gryfonów, którzy strzelili w miare rozwoju gry szesc goli, zapewniajac Gryffindorowi znaczna przewage (ode mnie - bez falszywej skromnosci, strzelilam cztery gole z tej szóstki). Zastepczy szukajacy (Draco Malfoy zrezygnowal z gry) byl bliski zlapania znicza, ale w ostatnim momencie zlota kuleczka zostala zlapana przez Harry'ego Pottera.
To byl cudowny mecz! A Ron bronil swietnie! Juz nie jestem podla siostra, ale Ron to hipokryta. Musze isc, w nastepnej notce napisze wiecej!
Mecz Slizgoni - Gryfoni juz za dwa dni, ale mimo zwyczajowego napiecia miedzy domami nie on jest najwazniejszy. O godzinie 19 (radze uwzglednic zmiane czasu, mój magiczny zegarek otrzymany w prezencie od rodziców sam wyczuwa zmiany, nawet Hermiona nie jest w stanie dociec, jak to robi) rozpoczyna sie Wielki Bal Ku Czci Zmarlych I Zblakanych Dusz, organizowany przez grono pedagogiczne pod patronatem duchów hogwarckich. Plotki, rozsiewane przez niezainteresowane quidditchem dziewczyny pokroju Romildy Vane, glosza, ze Dumbledore postanowil zaprezentowac gwiazdy czarodziejskiej rozrywki - bedzie cywiliowany wampir Luigi, tanczacy z wilkami zaklinacze upiornych wezy (!), a takze... (odglos werbli i trab prosze) Upiorne Jedze!
Przygotowania Wielkiej Sali rozpoczely sie wczoraj. Latajace swiece zostaly zastapione przez zwyczajowe dynie, zas uczniowie pochodzacy z mugolskich domów utworzyli pochód z puszkami sztucznej pajeczyny. Sala zostala obwieszona czarnymi, blyszczacymi (sztucznymi) pajakami i wyglada naprawde wspaniale.
Musze zakonczyc przygotowania zwiazane ze swoim kostiumem na bal. Bede elfka, co prawda nie kornwalijska, ale równie magiczna. Hermiona pomogla mi znalezc sprytne male zaklecie, które sprawia, ze mój strój (powlóczysta bluzka o barwie barwinku, jasnokremowa spódnica oraz kilka srebrnych bransoletek przywiezionych z Egiptu przed paru laty) bedzie rozsiewal aure prawdziwej magii.
Ciesze sie jak mala dziewczynka. Wprost nie moge sie doczekac!
Zbliza sie mecz quidditcha.... Dodała Ginny Piątek, 27 Października, 2006, 11:53
Powtarzam sie, ale NAPRAWDE MI PRZYKRO! Nadal musze przyswajac ilosci wiedzy, które wystarczylyby do zaliczenia kilku egzaminów nastepnego dnia. Przykladem moze byc weekendowa praca domowa z obrony przed czarna magia - trzy rolki pergaminu na temat obrony przed druzgotkiem. Trzy. Co oznacza, ze spedze ok. 3 godz. w bibliotece. Wizja godna Hermiony, ale jak dla mnie, troche malo zachecajaca.
Mimo to mysle o zblizajacym sie meczu quidditcha. Katie nadal znajduje sie na kuracji w szpitalu, tak wiec Harry wybral dzis nowego scigajacego, Deana. Bardzo mnie to cieszy, ale ten wybór nie wplynal zbyt dodatnio na stosunki w Gryffindorze. Slychac glosy, ze "Potter wybiera do druzyny swoich przyjaciól, a nie zwaza na prawdziwy talent", "Slizgoni moga rozwalic druzyne domu, jesli sie postaraja". To... klamstwo! Dean swietnie wspólpracuje z zespolem. Jedynie mój slodziutki braciszek! To on jest zródlem klopotów! Kiedy Fred i George "uczyli sie" w szkole, przynajmniej bylo smiesznie. Ron jest irytujacy, nietolerancyjny, a na boisku przepuscil wszystkie gole! W dodatku trafil Demelze prosto w usta! Podczas meczu zabije pól druzyny, i to wcale nie slizgonskiej!
Poklócilam sie z nim. Po treningu calowalam sie z Deanem na pustym, podkreslam, pustym korytarzu, a wtedy przypaletal sie Ron. Zaczal krzyczec, ze ludzie mówia o mnie rózne rzeczy, bo caluje sie na oczach wszystkich! Powiedzialam mu, ze marzy o calowaniu sie i w dodatku jest zalosny! Nie zaluje tego! Marzyc o cmoknieciu Flegmy! Cóz za ograniczenie!
No dobra. Unioslam sie. Kazdy ma gorszy dzien, ale to bylo niesprawiedliwe! Prawda?
Co nowego w Hogwarcie Dodała Ginny Środa, 18 Października, 2006, 11:52
Ano niewiele. Katie została zabrana do Świętego Munga, do tej pory się nie przebudziła, co oznacza, że "Tajne" Śledztwo Ministerstwa Magii z Ministrem Scrimgeourem Na Czele (tata napisał mi o nim parę godzin po ataku w Hogsmeade) nadal stoi w miejscu.
W Hogwarcie zapanowała ogólnoklasowa epidemia chaosu, wymieszanego z przerażeniem (i przeziębienia, ale to swoją drogą), wszyscy chodzą po korytarzach zbici w nieduże grupki. Najlepszym przykładem tej paranoi, względnie niezbędnych środków bezpieczeństwa, był pierwszoroczniak, którego Hermiona przyłapała na korytarzu, gdzie zalepiał dziurkę od klucza gumą. Gdy został przez nią wezwany do wytłumaczenia swojego postępku, zaczął krzyczeć: "Nie! Jeśli wyjdę, złe moce mogą mnie zlapać! Nie chcę umierać!".
To było szokujące. Nieduży rozrabiaka, ukryty za plecami równie mikrych kolegów, krzyczący, że napadna go złe moce. Jeszcze trochę i wyślą Voldemortowi kartkę na Święto Duchów z dyplomem "Dla najlepszego straszydła".
Chociaż... W pewnym stopniu zgadzam się z przestraszonymi uczniami. Codziennie od jakichś dwóch tygodni zerkam na stół nauczycielski. Dumbledore się nie pojawia. Wiem, że dodatkowe zabezpieczenia z Ministerstwa niewątpliwie są dobre, ale mimo to... W koncu V. boi się dyrektora, a nie zaklęć sztabu aurorów.
Atak i Katie! Dodała Ginny Sobota, 14 Października, 2006, 11:52
Boze! Przed chwila, jako jedna z nielicznych, dowiedzialam sie, ze Katie Bell, scigajaca Gryfonów, miala wypadek. Lezy w skrzydle szpitalnym. Wiem, bo tam ja widzialam. Przyszlam do madame Pomfrey napic sie eliksiru pieprzowego, poniewaz w Hogsmeade chyba mnie przewialo. Ale po kolei.
Dzisiaj nareszcie pozwolono uczniom na wizyte w miasteczku. Postanowilam wiec wybrac sie do Hogsmeade z Deanem. Pogoda okazala sie paskudna, bylo wietrznie, chlodno, i w dodatku padal deszcz ze sniegiem, dlatego wiekszosc kolegów postanowila wracac po drobnych zakupach do zamku. Tak tez podobno uczynili Harry, Hermiona i Ronald. Kiedy wracali spod Trzech Miotel, uslyszeli za soba glosy Katie oraz jej przyjaciólki, Leanne. Wyraznie sie o cos klócily, Katie trzymala w rece nieduza, zwyczajna paczuszke, owinieta w papier. Kiedy zaczely ja sobie wyrywac, scigajaca musnela pakunek dlonia. Upadl na ziemie, zas Katie uniosla sie z wdziekiem nad ziemie, rozkladajac ramiona. Miala zamkniete oczy. Gdy je otworzyla, zaczela przerazliwie krzyczec, jak gdyby poczula ból, albo przestraszyla sie widzianych obrazów. Leanne zaczela ja sciagac, ale ledwo jej dotkneli, Katie spadla. Harry zostawil przyjaciól i zaplakana Leanne, po czym popedzil po pomoc. Wrócil z Hagridem, Katie zabrano do skrzydla szpitalnego. Harry wzial naszyjnik, który potem pokazal McGonagall. Widzialam ich na schodach, nauczycielka transmutacji wydawala sie rozgoraczkowana, jezeli tak w ogóle mozna powiedziec o sztywnej opiekunce Gryffindoru. Wiem juz, dlaczego...
Rozmawialam z siostra Pomfrey. Nie wiadomo, co dolega Katie. Zawartoscia paczki byl naszyjnik z opali, istnieje podejrzenie, ze on mial zwiazek z tym, co sie stalo biednej dziewczynie. Wciaz sie nie przebudzila, jutro pewnie wysla ja do Swietego Munga.
To okropne. Nigdy nie dawalam sie psychozie w stylu Moddy'ego "Smierciozercy sa wszedzie", ale nowe informacje wzbudzily we mnie lek. Katie przyniosla paczuszke z damskiej toalety, rzecz jasna nie wiadomo, kto jej ja dal. Przeciez to oczywiste, ze nikt nie chcial smierci Katie, chyba, ze zazdrosne konkurentki z boiska quidditcha. Ona byla tylko narzedziem! To mogla byc kazda dziewczyna, która w tamtym momencie odwiedzila lazienke w Trzech Miotlach! To moglam byc nawet ja... Ta prawda jest chyba najgorsza ze wszystkiego. Mam wrazenie, ze wszystko, w czym sobie zylam, jest jakies takie nierzeczywiste. Spedzilam urocze przedpoludnie z Deanem w kawiarni madame Puddifoot, podczas gdy pare ulic dalej zwyczajna dziewczyna o malo co nie zostala zamordowana. Latwo czytac w "Proroku Codziennym" :"Ernie X, lat dwadziescia dziewiec, zostal zabity przez smierciozerców. Sprawcy tej zbrodni nie zostali zlapani", a co innego doswiadczyc jej w pewnym sensie na wlasnej skórze. Hermiona czesto przerywala swoje opowiadanie, gdy mówila mi, czego byla swiadkiem. Swietnie ja rozumiem, i Leanne, i Hanne Abbot, której matka nie zyje... Koniec z bezpiecznymi czasami, trzeba sie pozbyc slodkiej uludy, w której sie do tej pory zylo...