Pamiętnikiem opiekuje się Selena Do 29 maja 2009r pamiętnikiem opiekowała się Tibby Do 8.10.2007r. pamiętnikiem opiekowała się Maxyria Flemence Kącik Hermiony
To się nazywa niesprawiedliwość Dodała Hermiona Wtorek, 07 Lutego, 2006, 21:36
Po pogaduchach z dziewczynami tzrzeba było rano wstać. I było ciężko wygramolić się z łóżka mając przed sobą perspektywę deszczowego, lutowego dnia . No, ale jak to ja, czyli ambitna Hermiona wstałam, ubrałam się i poszłam na śniadanie. Wchodząc do Wielkiej Sali zauważyłam maxymalny tłok (dziś wszyscy "Hogwartczanie" mają zajęcia na 9:00...)Musiałam się przepchnąc na moje stałe miejsce. Oczywiście tak się złożyło,ze jakiś 7-klasista popchnął mnie na kolana Harry'ego, który akurat odwrócił się w moją stronęOczywiście od razu usiadłam na swoje miejsce i zaczęłam zawzięcie wbijać widelec w kawałek smażonego boczku.
Reszta dnia wcale nie była lepsza. Może zacznę od Zaklęć. Oczywiście zaraz po tym jak chwyciłam szklankę soku na śniadaniu potrącił mnie Fred Weasley i wylałam wszystko na moją ulubioną bluzkę. Dobra, poszłam się przebrać. Przez to spóźniłam się na lekcję i przy samej ławce wypadły mi wszystkie książki, które trzymałam w rękach.Następnie Historia Magii, transmutacja i ...Eliksiry. Tu już było ciężko. Nasza kochana Pani Malcolm jeszcze u nas uczy, bo Snape chce jeszcze trochę od nas odpocząć, więc postanowiłam być na tej lekcji idealna . Dziś przygotowywaliśmy dobrze znany Fredowi i George'owi Weasley'om eliksir postarzający. Wszystkie składniki były idealnie posiekane i przygotowane. Rozdrobnione i dodane w odpowiednich proporcjach. Podeszłam do biurka pani profesor i pokazałam jej kociołek. Porównała ze swoim i mimo że mój wyglądał i bulgotał identycznie jak jej, postawiła mi...nie, wcale nie wybitny, ale o stopień niższy. Postawiła mi mugolski odpowiednik 5! To skandal! Uh...Jak Snape do nas wróci to poproszę go o ponowną ocenę...
Czy może być coś milszego niż Opieka nad Magicznymi Stworzeniami w deszczowy dzień ?! Chyba nie, jeśli birzemy pod uwagę mój sarkazm. Po pierwsze- nie mam żadnego płaszcza przeciwdeszczowego, musiałam coś pożyczyć od Ginny (ma taki sam rozmiar jak ja). Żółty, zawielki sztormiak... Super, lepiej nie mogłam trafić . Powlokłam się razem z Harry'm i Ronem na błonia. Wszędzie były wielkie, błotne kałuże. Ron poślizgnął się na jakimś kamieniu. Zaczęłam się śmiać a Ron bezczelnie pociągnął mnie w dół. Tarzaliśmy się w błocie jak małe świnki i biliśmy się jak rodzeństwo. Harry wkrótce się dołączył... Na lekcję przyszliśmy spóźnieni, ale szczęśliwi i równie zabłoceni . Teraz opłakuję stratę fajnych butów, ale cieszę się także z tej deszczowej eskapady. Chyba będę chora, ale to nic, bo zawsze jest pani Pomfrey!!!
Autorka:
Po pierwsze- w Galerii Hermiony pojawiły się nowe fotki,
Po drugie- nowa notka dopiero po Świętach, a właśnie! Boże Narodzenie!
Ile karp ma ości, tyle życzę Wam radości
W dzień Bożego Narodzenianiech się spełnią Wasze marzenia.
Nocy odjazdowej oczywiście SYLWESTROWEJ!!!!!!!!
Życzeń, które Wam życzę,na razie nie policzę,
Więc podaję pierwsze z kraju- aby żyło się Wam jak w raju,
By w Wigilię u rodzinki wszyscy mili fajne minki,
By przy stole chciał zagośić pakiet zdrowia i radości,
I u Wszystkich był tak mocny by pozostał całoroczny!
WESOŁYCH ŚWIĄT!
Małgosia Paczkowska- Wasza Maxyria
Nie ma to jak lutowe wieczory . Ale zanim przejdę do opisu wieczoru, napiszę trochę o ranku i popołudniu.
Najpierw nużące zajęcia, w czym dwie Historie Magii, obiad, Zielarstwo i wolny czas. Szczerze pisząc, to jakoś nic nie pamiętam z lekcji Historii,ale Transmutację i Astronomię musiałam zapamiętać . Prof. McGonagall zapowiedziała nam tą szkolną "dyskotekę", która odbędzie się 14 lutego 2006 w godz. 18:00- 22:00 . Suepr! Tylko w co ja się ubiorę ?!
Koło szóstej musiałam odrobić lekcje przy kominku w Pokoju Wspólnym , ale teraz nie ma nawału prac domowych, który następuje na przłomie lutego i marca. W końcu postanowiłam pójść do Dormitorium, bo wszystko odrobiłam w expresowym tempie.Wchodzę, patrzę, a tu wszystkie dziewczyny z mojego roku (te które mieszkają na moim piętrze) siedzą i gadają z Lavender o tym, w kim się zakochały i komu wyślą Walentynkę! To był szok . Wszystkie w szlafrokach i wielkich, pluszowych kapiciach . Zgroza! Katie miała różowe kapciochy w kształcie króliczków!
-O! Hermiona! Już wróciłaś? Dziewczyny chyba mogą trochę zostać?- z nadzieją powiedziała Lavender.
- Tak, chyba tak.- (co innego mogłam powiedzieć?!).
Jest zasada- jeśli nie możesz pokonać wroga, to go poprzyj! Umyłam się szybko i włożyłam mój szlafrok w serduszka. Dziewczyny zaczęły się nim zachwycać . Oczywiście kolejny temat padł na mnie i Wiktora.
-Całowałaś się już z nim?
-Jak to jest mieć sławnego chłopaka?
-O czym gadacie?
-Kupujesz mu coś na walentynki?
Tak brzmiały pierwsze zadane mi pytania. Po kolei musiałam na nie odpowiadać . Nie ma to jak babskie pogaduchy . Potem wpadł już niezręczny temat Rona i mnie. Powiedziałam jesno i wyraźnie:
-Poproszę o inny zestaw pytań...
Cóż, uroczo . Przynajmniej wiem, kto się komu podoba :
Katie Targett Marc Rail
Lavender Brown Stan Morton
Parvati Patil Harry Potter oczywiście
Marcie Green Mike Kelsey
Dziś odbyła sie nieoczekiwana wyprawa do Hogsmeade. Harry niestety nie mógł pójść z nami, bo na wywiad wezwała go nasza "kochana" Rita Skeeter (aut.bez urazy Sarenko13 ). Gdy przeszliśmy bramę miasteczka przeraziło mnie coś- całe to zazwyczaj przytulne miejsce zmieniło się w wioskę amorków. Wszędzie wisiały serduszka, latał brokat i gnomki (żony gnomów ). Ogólnie rzecz biorąc- różowo, kiczowato i strasznie. Wcale nie napawało mnie to romantyzmem. Tak więc podróżując z Ronem trafiliśmy w końcu do gospodyPod Trzema Miotłami- jedynego miejsca ŁADNIE przyozdobionego na Walentynki. Wisiały tam tylko subtelne serpentyny i małe serduszka. Widocznie madame Rosmerta nie jest wielką fanką tego święta . Usiedliśmy sobie pod oknem, zamówiliśmy gorące piwo kremowe, bo ostatnio pogoda nie dopisuje i znowu spadł śnieg. Zapytałam Rona :
- Jak czujesz sie po tym, jak twoje i Fleur drogi się rozeszły?- próbowałam dobrze wspominać tę dziewczynę
- Nie najgorzej, sprawę pogarszają tylko te cholerne walentynki...
Wtedy madame Rosmerta podała kremowe piwo i ręce moje i Rona się spotkały.
-Oooops! Sorry...- powiedzieliśmy zsynchronizowanie. Ręce na swoje miejsca, chwila skrępowania i dalsza rozmowa o pogodzie . To w sumie było miłe, ale nic nie znaczyło! Pogadaliśmy sobie jeszcze trochę i wyszliśmy na dwór. Poprosiłam Rona o pomoc w wybraniu prezentów na walentynki, nie powiedziałam dla kogo. Pewnie sądzi, że tylko dla Wiktora, ale trochę się myli...
W rezultacie kupiłam długopis wydający toffi w kształcie serduszek i kubek przypominający złoty znicz( oczywiście z nadrukiem serduszka...). To pierwsze jest przeznaczone Wiktorowi, a dugie- Ronowi. Powiedział,że ten kubek mu się najbardziej podoba, to go kupiłam. Facetom trudno dogodzić .
Harry opowiedział nam wszystko, gdy wróciliśmy. Okazało sie, ze chodziło o mnie. Ta wstrętna baba pytała się Harry'ego o to, czy jest zazdrosny o to, że chodzę z Wiktorem! Jaki z niej natręt!!!
From lovers to friends :) Dodała Hermiona Czwartek, 02 Lutego, 2006, 22:00
Hagrid przysłał mi rano sowę o następującej treści " Wszystko udało się jak należy. A nawet lepij. Hagrid" To fajnie. Pewnie on i "Olimpia" się...UH! Nawet nie wyobrażam sobie tego, o czym teraz myślę .
Teraz trzeba powrócić do tematu Fleur, chociaż to upiardliwy temat. Ron dzisiaj przyszedł zdruzgotany na Zielarstwo. Wyglądał bardzo blado a w dodatku się spóźnił.
- Co się staO? (aut. )
- Fleur ze mną zerwała.
- Jak to? Tak bez powodu?
- Nie. Miała powód.- (zaczął mówić co raz głośniej, bo prof. Sprout wyszła)- podobno Lee Jordan się w niej zakochał i ona się o tym dowiedziała. Oświadczyła mi na śniadaniu, że Lee jest bardziej intrygujący niż ja, więc z nami koniec.
Cóż. Nie ma to jak delikatność . I tak jej nie lubiłam, teraz jest z głowy. Musiałam się w zamian użalać nad Ronem. Postnowiłam mu oświadczyć, żeby go pocieszyć, że McGonagall zaakceptowała pomysł Lavander z tymi 'dyskotekami' i najbliższa impreza 14 lutego w walentynki . Bardzo się ucieszł, gdy mu powiedziałam, że poderwie wszystkie laski (musiałam trochę ściemnić...)
Ja sama bardzo się cieszę, bo mam juz nawet preznt dla Wiktora . I nie tylko dla niego. Mam i dla Rona. Chyba zaczynam grać na dwa fronty . Ale co tam .
Wiem, że ta notka nie zawiera wiele treści, ale teraz nic ciekawego się tu nie dzieje. NIESTETY. Napiszę, jak coś ciekawego się wydarzy .
Dzisiejszy dzień zaowocował wieloma niespodziankami. I złymi i dobrymi. Najpierw na zajęciach. Co dobrego może mi przynieść Zielarstwo? A to, że zostałam ogłoszona uczennicą miesiąca w Griffindorze! Okazało się, że Dumbledore wprowadził taki mini-konkurs, w którym co miesiąc wybiera sie po jednym najlepszym uczniu z danego domu. Teraz przez miesiąc nad klepsydrą punktów Griffindoru będzie wisieć moje zdjęcie. Fajnie. Cieszę się, szczególnie, ze to na Zielarstwie profesor Sprout mnie o tym uświadomiła, bo w na tej lekcji zdobyłam 20 pkt. Miło .`
natomiast niemiłe było to,że się dziś pięknie wyrąbałam na twarz Harry poprosił mnie, żebym wyszła z nim i Ronem na tyły stadionu quiddicha . Postanowili, że dla fomy pobiegają sobie, więc ja miałam im zmierzyć czas .Wchodząc na trybuny (te mniejsze) potknęłam się i pojechałam twarzą po jakichś 4 schodkach. Oczywiście nic mi się nie stało, nie licząc kilku siniaków i zadrapań. (znowu muszę to napisać) Miło .
Na eliksiry zrobiłam dodatkową pracę domową (referat o grzybieniu białym i jego zastosowaniu) a ta wredna baba mi nic za nią nie postawiła. Ani wibitnego, ani nie dała nawet jednego punktu. Wiedźma. I to dosłownie .
Na a teraz najlepsze: spotkanie z Hagridem. Myślałam, że Ron i Harry też przyjdą. Jednak prawda okazała się być bardziej okrutną. Jak już było ciemno, z obitą twarzą "poczłapałam" się do chatki Hagrida. Jego pierwszym pytaniem było:
-Ktoś cię pobił?
-Dobry wieczór. Nie, Hagridzie. Potknęłam się na schodach.
Zaczął się śmiać. Poczułam się niezręcznie. Zaprosił mnie do środka. Nalał herbaty, drżały mu ręce. Wiedziałam, że jest zdenerwowany.
-Od czego by tu zacząć...-powiedział olbrzym.
-Najlepiej od początku - uśmiech przeszedł po jego twarzy prawie niezauważalnie.
- Więc... Czy uważasz, tak jako kobieta, czy da się mnie pokochać? CHOLIBKA!- w tym momencie wylała mu sie herbata.Pomagając mu ją wytrzeć odpowiedziałam prosto z mostu:
-Zależy przez kogo.
- Przez Olimpię.
-Słucham? Madame Maxime?
-Tak to ona.-Wtedy zauważyłam, ze w jego włosach tkwi grzebień i odkryłam przyczynę zapachu chatki wodą kolońską.
- Hagridzie, sądzę, że ona jest w twoim typie. Chociaż trochę za wysoka...
- Czyli mogę się jej podobać?- z radości zaświeciły mu sie oczy.
-Oczywiście.
-Dziękuję Hermiono! Idę z nią na spacer do Zakazanego Lasu, chcę jej coś pokazać!
- Mam nadziję, ze nie Aragoga?!
-Nie. Coś pięknego.- i wyszedł. Trochę się przeraziłam, bo wiem już, co według Hagrida jest piękne....
Klucze zostawił na sofie. A więc zostałam sama z Kłem. Dopiłam herbatę i wyszłam. Postanowiłam zostawić tą sprawę do jutra.
Po dłuższym namyśle dochodzę do wniosku, że jestem super dziewczyną . Z resztą kilka osób mi to dzisiaj powiedziało. Ron, Harry, Neville, Wikotr, Fred, George, Lee Jordan i jeszcze kilku facetów . Większość z nich mówiła "Hermiono, zmieniłaś styl? Ładnie wyglądasz!" To pewnie dlatego, że założyłam dziś krótszą spódnicę. Ma to jednak pożytek . Dostałam list od Hagrida, w którym poprosił mnie o pomoc. Mam jutro po zajęciach do niego pójść.
Właśnie. Co do przysług- Lee Jordan powiedział mi dziś jaka to dziewczyna mu się podoba. Wskazał mi...FLEUR DELACOUR! Powiedziałam, że z Fleur nie gadam. I żeby on sobie ją odpuścił. Poprosił mnie tak długo, że powiedziałam, że przemyślę to. Uhhh... Ciężkie moje życie !
Dzisiejszego dnia odbyła się niezapomniana lekcja Obrony przed Czarną Magią. Nikt niezgadłby co wyprawiał dziś Moody. Świrował od początku lekcji. Jak ktoś ruszył ręką w nieodpowiedni sposób, już wrzeszczał, nawet jak był odwrócony tyłem (przypominam o jego magicznym oku). Co go tak wkurzyło-nie mam pojęcia. Była lekcja o zaklęciach przeciw czarnym jednorożcom, które wysysają inteligencję. Łagodniejsza forma dementorów . "Profesor" (jeśli można go tak nazwać...) miotał zaklęciami po całej klasie. Walnął w Neville'a, który teraz nie może gryźć i jest w skrzydle szpitalnym. Ok...
TRAGEDIA na eliksirach! Dodała Hermiona Niedziela, 22 Stycznia;, 2006, 21:56
Ta nowa babka od eliksirów (Rosalia Malcolm) jest niestety młoda, ładna i chuda. Jest blondynką o błękitnych oczach, uroczych piegach oraz idealnej figurze . Zgadnijmy jak zareagowali chłopcy po tym, jak weszła do klasy? Oczywiście były 'ochy' i 'achy'... Teraz dla chłopaków eliksiry to przyjemność. Ale nie dla mnie. Pokaże im, że jestem lepsza nawet od tej "nauczycielki" . Jest kilka plusów- nie wydziera się tak, jak Snape, jest milsza i zadaje mniej prac domowych . Jest nawet fajna, poza tym, że jestem o nią zazdrosna. Ron walnął mi wykład po tym, jak powiedziałam, że skoro jest ładna to pewnie kiepsko uczy. Gadał coś w stylu " To, że laska niczego sobie, to nie znaczy, że nie potrafi uczyć. Założę, się, że jeszcze ją pochwalisz." Jasne, jasne. Już ja wiem swoje! Zapowiadają się niezłe lekcje eliksirów. Jakoś ta cała sala w lochach zupełnie nie pasuje do tej kobiety.UWAGA! Wiadomość, którą właśnie się dowiedziałam (Lavander przyszła ) Pani Rosalia także ma rodziców mugolów i wcześniej była modelką (co kolwiek to znaczy). Idę sprawdzić w książce "Mugolskie zawody i zajęcia" Może będzie co takiego jak "modelka"?
(Za chwilę) No więc modelka to... taka kobieta, która pozuje do zdjęć np. do gazety reklamując jakieś ciuchy. Aha..
(Wieczorem) Postanowiłam, że w tym tygodniu będę się ubierała w krótsze spódnice i inne bluzki . Zobavczymy co z tego wyniknie.
Wiktor pokazał mi dzisiaj swój nowy wynalazek, którą chcą od niego kupić F&G Weasley'owie. Chodzi tu dokładniej o buty WK (skrót od Wiktor Krum-mało oryginalne) , które same chodzą i robioa rózne dowcipy, np. zrzucają jakies specjalne przedmioty. A to ciekawe...
Jak narazie tylko takie zdjęcie Rosalii Malcolm znalazłam
Snape nadal kuruje się w skrzydle szpitalnym po tym, jak dostał owłosienia . Nie mamy więc eliksirów. Ogłoszenie o następującej treści pojawiło się na tablicy informacyjnej w Pokoju Wspólnym:
" Profesor Severus Snape nauczający eliksirów jest na tymczasowej rekonwalescencji. Przez najbliższy tydzień w zastępstwie będzie pracować w Hogwarcie profesor Rosalia Malcolm. Z poważaniem dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa-Profesor Albus Dumbledore".
No to kiepsko. jakaś babka będzie nas uczyć. Jutro mamy pierwszą lekcję z nią, więc będzie ciekawie. George i Fred postanowili, ze jeśli babka będzie stara, gruba i brzydka to podstawią jej jakąś niespodziankę. A jeśli będzie młoda, szczupła i ładna to zobaczą . Ciekawe...
Lee Jordan podszedł dziś do mnie i Rona i popriosił mnie na osobność. Poprosił o przysługę. Otórz podoba mu się taka jedna dziewczyna w Beauxbatons (znam ją) i chciałby, żebym go z nią umówiła w Miodowym Królestwie przy najbliższym wypadzie do Hogsmeade. Jutro mi powi jak się ta czarownica nazywa. Zgodziłam się, bo czego się nie robi dla komentatora quiddicha ...
Dzasiaj razem z Harry'm i Ronem poszliśmy do Hagrida. Fajnie było. Wygadał nam, że chyba zabujał się w tej dyrektorce Beauxbatons, Madame Maxime. Z resztą już od dawna się tego domyślaliśmy, ale teraz można zacząć akcję "swatka", np. wysłać do neij kwiaty z napisem, że to od Hagrida... Nie no, oczywiście żartuję , ale mogłoby być fajnie.
Mówi się, że wiosna to czas miłości, prawda? W Hogwarcie trzeba raczej zaznaczyć zimę, bo zauważyłam, ze wszystkim teraz się ktoś podoba. Harry'emu Cho, Ronowi Fleur, mnie Wiktor, Lee Jordanowi jakaś inna, Lavander Seamus'owi... Uh, trochę się tego namnożyło.
Lavander poszła wczoraj do prof. McGonagall i zaproponowała jej żebyśmy co miesiąc mieli taką, jak to mugole mówią, "dyskotekę" szkolną. Na jakieś dwie godziny. Fajny pomysł, zobaczymy co będzie z realizacją...
Pamiętniku! Niezgadniesz co jest teraz moją największą zmorą- ASTRONOMIA! Matko, w ogóle nie rozumiem tych wykresów . NAWET Ron je pojmuje, a ja? Zero! Nawet mniej niż zero. jakieś rysuneczki, symbole i jeszcze ta luneta...
Nie ma to jak informacja... Dodała Hermiona Piątek, 20 Stycznia;, 2006, 19:07
Dopiero dzisiaj dowiedziałam się co dokładniej działo się pod wodą. Ciekawe zdarzenie ma z tym zwiazek...
Gdy szłam z Harry'm przez błonia podszedł do nas Wiktor, bo chciał ze mną pogadać. Wtedy zaświtał mi w głowie plan. Powiedziałam:
- A tak właściwie, to co działo się pod wodą?(była mowa o wczorajszym...)
Wtedy chłopcy zaczęli mi na wzajem opowiadać, Wiktor zapomniał, ze Harry miał być jego "wrogiem", a Harry o tym, ze Wiktor jest tym idolem wszystkich dziewcyny łącznie z Cho Widzisz, Pamiętniku jak na facetów zawsze można znaleźć sposób ? No dobra, ale jeszcze zanim się rozpiszę, to musze cię poinforomować co się w końcu wczoraj działo.
Zacznę od tego, ze Neville dał Harry'emu skrzeloziele,które wytworzyło Harry'emu płetwi i skrzela, a Wiktor użył niepełnej transmutacji (pierwszy raz gadałam z nim o turnieju!) i miał głowę rekin Sama nawet nie wiem, co czai się pod skórą mojego...chłopaka? Dziwnie to brzmi! Wracając do tematu- płynęli pod wodą wśród jakichś zarośli: glonów, paproci. Słyszeli tylko taki sam śpiew, który można było usłyszeć z jaja. Musieli się tam kierować.
-Jak wpłynąłem pod wodę od razu wiedziałem co robić. Podobne zadanie miałem na zaliczeniu w szkole. Gdy już dopłynąłem w odpowiednie miejsce zobaczyłem ciebie przywiązaną liną. Widziałem już Harry'ego próbującego cie rozwiazać, ale chyba mu to nie szło. Wtedy podpłynąłem bliżej, Harry;ego zaatakowały druzgotki-tu zaczął ściemniać-chciałem mu pomóc,ale nie było już czasu.-koniec ściemy ;-P - Wypłynąłem na powierzchnię, czas mojej transmutacji się skończył, resztę już znasz.
Taka była wersja Wiktora. Teraz czasa na opowiadanie Harry'ego.
-Zacznę od tego, ze Moody wepchnął mnie do wody, bo już zaczęł się u mnie wykształcać płuca na powierzchni. Wtedy (gdy wpadłem do wody) byłem zdezorientowany. Zacząłem płynąć za muzyką. Słyszałem krzyki Fleur, chciałem do niej popłynąć,ale nic nie widziałem przez zarośla. Mijając trytony trafiłem do was. Nie mogłem na początku odwiązac Rona, to próbowałem odwiązać ciebie. Wtedy druzgotek przystawił mi trójząb do gardła i powiedział,ze muszę odwiazać Rona, nie ciebie.Twardlo nieustępowałem.Wtedy dopiero zobaczyłem Wiktora, który cię zabrał. Nie było już "zakładnika" Cedrika, ani ciebie, został Ron i siostra Delacour. Postanowiłem odwiązać tą dwójkę, bo Fleur już zdyskwalifikowana. Kończyły mi się skrzela, walnąłem któreś zaklęcie, wywaliło nas na powierzchnię - koniec wersji Harry'ego. Nic ciekawego... Z mojej perspektywy to było raczej nudne zadanie . Oh...Przynajmniej zbliżyło Harry'ego i Wiktora. Ginny, jak jej toopowiedziałam, powinformowała mnie, ze powinnam była pójść z Wiktorem do łazienki i mu pomóc (od autorki: pomysł Marlin) z jajem zadaniowym. AHH! Ta Ginny!
Znowu rysunek autorstwa Ginny, wykonany na Historii Magii