Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Selena
Do 29 maja 2009r pamiętnikiem opiekowała się Tibby
Do 8.10.2007r. pamiętnikiem opiekowała się Maxyria Flemence

Kącik Hermiony

  3. Wszystko zmierza ku dobremu? cz. 3
Dodała Hermiona Czwartek, 18 Maja, 2006, 23:00

align="left" class="ramka">Kochani, przepraszam za długi czas nie dodawania wpisu i nie zaglądania w wasze pamiętniki! Staram się poprawić :)
xoxoxo.....

Razem z prof. McGonagall zaczęliśmy przemierzać korytarze. Serce waliło mi jak szalone. Próbowałam się uspokoić, co jakiś czas łapiąc głębszy oddech. Postacie z obrazów co chwila dziwnie nam się przyglądały. Może one wiedzą co się tutaj w ogóle dzieje? A może spiskowały?
Matko, Hermiono, uspokój się! Przestań tak tego wszystkiego przeżywać. W końcu dostaniesz zawału serca!
Słyszałam jakiś wewnętrzny głos.
A jak nie jest dobrze? W końcu biorąc pod uwagę ten Turniej Trójmagiczny... Przecież już niedługo odbędzie się trzecie – ostatnie zadanie. A tu takie zamieszanie. Lecz z drugiej strony czy takich czy podobnych zamieszek nie było w poprzednich klasach? Mimo wszystko czułam jak na mojej twarzy pojawia się lekki uśmiech. Troll górski, bazyliszek... Brr... Poczułam jak ciarki przechodzą mi po plecach. Do tego czasu jeszcze nie mogę zapomnieć o tych paskudnych, żółtych oczach, jakie zobaczyłam w lusterku. I szmeru jaki usłyszałam wtedy za sobą. Ale bazyliszek, przecież pokonany. Czyż nie? Jakby nie patrzeć już dużo przeżyliśmy, więc... czemu i tym razem miałoby się nie udać?
Bo nie masz dziewięciu żyć, tak jak Krzywołap, Hermiono?
Znów ten ironiczny głos. Jak tak dalej pójdzie, to chyba zaczęło rozmawiać sama ze sobą. Pchi! Jakby i teraz mi to nie zdarzało! Ale czasem tak przyjemnie poczuć, że ktoś ma takie samo zdanie jak ty. Albo... no, na przykład... Miło pogawędzić od czasu do czasu o nauce :) Zaraz, zaraz... Czy ja w tym czasie właśnie tego nie robię?
- HAHAHA!!!
Aż podskoczyłam. Nagle jakiś głośny chichot odbił się echem od kamiennych ścian. Spojrzałam w górę. No tak. Kto w całym Hogwarcie jest najbardziej irytujący? I nie umie wyczuć chwili? Poza niektórymi wyjątkami... Ale tak oczywiście - Irytek. Posłałam mu mordercze spojrzenie. Gdybym tylko mogła spytać Krwawego Barona, jak on to robi, że ten idiota się go słucha. Oczywiście, nigdy tego nie zrobię. Staram się unikać ducha Slytherinu. Jego towarzystwo nie jest ani miłe i nie kończy się najlepiej.
- Kogo my tu mamy? Rudzielec i szlama!! Ha! Ha! - znów głos odbił się echem po korytarzu. Niektóre postacie z obrazów wyrwane ze snu, z dezorientacją patrzyły na zaistniałą scenę.
- Irytku! – usłyszałam głos prof. McGonagall. - Natychmiast prze...
- A gdzie jest z wami GŁUPOTTER?! Chi, chi!
- IRYTKU, NATYCHMIAST PRZESTAŃ!!
Spojrzałam na panią profesor od transmutacji. Pamiętniku, jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej zdenerwowanej. Byłą całą czerwona. Przez chwilę myślałam, że zaraz wybuchnie. Irytek też wyglądał na przerażonego. Wyłupił swoje wielkie oczy na nauczycielkę.
- Natychmiast odejdź!
Poltergeist szybko zniknął w ścianie. Dosłownie w ścianie, a twarz McGonagall powoli zaczynała nabierać normalny odcień. Bez słowa ruszyła dalej. Spojrzałam na Rona. Bez słowa podążyliśmy za nią. Weszliśmy po kilku schodach i znaleźliśmy się w Skrzydle Szpitalnym. Serce, które miałam od pewnego czasu ściśnięte, zaczęło znowu z niepokojem bić. Z przejęciem wybiegła ku nam pielęgniarka.
- Tędy proszę. - powiedziała szeptem.
- I jak Poppy? - spytała z troską pani profesor.
- Trochę lepiej, ale nie sądzę, aby wcześnie stąd wyszedł.
Podążyłam za nimi do wielkiej sali, gdzie zawsze leżeli chorzy. Pani Pomfrey zaprowadziła nas do ostatniego łóżka. Kiedy zobaczyłam na nim Harry’ego, odetchnęłam z ulgą. Lecz kiedy zobaczyłam jego rany i stan, znów ogarnął mnie niepokój.
Na większości twarzy widniały blizny oraz liczne bandaże. Rękę miał w gipsie. Jednak pomimo tych ran na nasz widok uśmiechnął się.
- Ha... Harry... Co ci się stało? - usłyszałam głos Rona.
Harry na chwilę przymknął oczy, po czym znów je otworzył. Miał zmarszczone brwi. Z przejęciem obrócił się czy nikogo nie ma w pobliżu. McGonagall i Pomfrey były pochłonięte rozmową.
Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Ja... - zaczął. - Chciałem spotkać się z Syriuszem...
- CO?! - niemalże wrzasnęłam.
- Hermiona! - szepnął Ron, szturchając mnie w ramię.
- Przepraszam. Ale nie rozumiem, dlaczego wybrałeś się sam?
- Hermiono - przyjaciel się uśmiechnął - Czasem przyjemnie porozmawiać sam na sam z kimś bliskim. Szczególnie jeśli jest ona ostatnią osobą...
- Och... No, tak... Racja. Przepraszam.
- Ale kto cię tak urządził? - spytał Ron.
- Dochodziłem już do Zakazanego Lasu - tym razem powstrzymałam się przed głupim pytaniem - i nagle... Wybiegł z niego tłum ro... rozwścieczonych centaurów...
- No, nieźle... Szczególnie przed trzecim zadan...
- Ron! - tym razem ja go upomniałam. Po co dodatkowo go stresować? - Ale wyjdziesz z tego prawda?
- Myślę, że tak. Na razie muszę pić dziwny płyn o smaku... – Harry wykrzywił twarz. - Cóż... Bliżej nieokreślonym.
- No, dobrze. Koniec wizyty na dziś. Pacjent musi odpocząć – usłyszałam głos pani Pomfrey.
Wymieniliśmy ostatnie spojrzenia z Harry’m i powoli ruszyliśmy ku wyjściu.
A jednak będzie dobrze. Musi być.
Starałam się przedrzeźniać mój drugi głos. Jednak on wolał milczeć. Niech na razie tak zostanie. Nie mam zamiaru się kłócić. A szczególnie sama ze sobą. W drzwiach zastaliśmy prof. McGonagall.
- Ron, Hermiona - zwróciła się do nas - Jednak nie zdołacie ominąć szlabanu u naszego szkolnego woźnego.
Spojrzałam w podłogę. Super. Tylko tego mi brakowało do szczęścia. Szlabanu. Już się boję co dla nas wymyśli. Ach ten pomysłowy nasz pan woźny. Doprawdy, miłe towarzystwo na spędzenie wieczoru.
- Przykro mi, ale nie udało mi się przekonać - dodała szeptem.
Dobre i to.
- A teraz szybko do dormitorium i do łóżek. Tylko tym razem na nikogo nie wpadnijcie.
Nie wpadliśmy. Udało nam się spokojnie pokonać drogę do wieży. Cieszę się, że nie jestem w Slytherinie. Nie wiem, czy bym się odważyła iść tak nocą po lochach. Brr...
W Pokoju Wspólnym (był już zgaszony ogień w kominku – musiało być już naprawdę późno) rozstaliśmy się z Ronem i skierowałam się do dormitorium dziewcząt. Bezgłośnie otworzyłam drzwi. Wszystkie już spały. A to śpiochy :) Postanowiłam nie być wredna i ich nie budzić. Szybko przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka.
Matko, ja jutro nie wstanę. Nawet szans nie ma.

[ 744 komentarze ]


 
2. Wszystko zmierza ku dobremu? cz. 2
Dodała Hermiona Czwartek, 18 Maja, 2006, 20:57

- Panie profesorze! PANIE PROFESORZE!!! - Filch zaczął podbiegać, sapiąc w kierunku Dumbledore'a. - To straszne! To...
Jednak nie dane było mu to dokończyć, bo w następnej chwili do Wielkiej Sali wbiegła (wydająca przy tym okropne odgłosy, jakby ktoś nagle potarł styropian o styropian) Pani Norris. Natychmiast zakryłam sobie uszy rękami, to było chyba gorsze od szlabanu u Snape'a. Swoją drogą, mam nadzieję, że Krzywołap nie potrafi wydawać takich dźwięków. Za nią natychmiast poleciało z trzydzieści strzał. Część z nich odbiła się od ściany, niektóre powbijały się w stoły z kolacją. Na nieszczęście Slytherinu, jedna ze strzał trafiła swoim grotem w jeden z wielkich dzbanów z sokiem z dyni, ochlapując przy tym siedzących wokoło Slizgonów, a w szczególności zajmującego miejsce pośrodku nich - Malfoy'a. Pomimo moich usilnych starań, nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Pani Norris szybko wskoczyła w objęcia Filcha (jednak chyba nie zdążyła w porę schować pazurów, bo na twarzy naszego kochanego woźnego, natychmiast pojawił się grymas). Na moment zapanowało milczenie. Chyba jeszcze nigdy nie byłam świadkiem tak grobowej ciszy w Wielkiej Sali. Jednak po kilku sekundach rozległy się dzikie piski i wrzaski. Wszyscy zaczęli wstawać od stołów. Ron w efekcie paniki rzucił przed siebie dwa udka kurczaka, które trzymał w rękach. Biedny, Ronald, nie zdążył wymierzyć jakiegoś bezpiecznego celu i swoją kolacją trafił prosto w głowę Fleur. Delacour posłała mu pełne mordu spojrzenie, po czym z gracją się otrzepała, ale w niektórych miejscach na włosach lśnił jeszcze tłuszcz. Twarz Rona w ciągu sekundy poczerwieniała i mało brakowało, a przybrała by barwę buraka.
W powietrzu świsnęła jeszcze jedna strzała, wbijając się w stół nauczycieli.
Poczułam napierający w stronę wyjścia tłum. Co chwilę ktoś mnie deptał.
- SPOOO-KÓÓÓJ!!
Na Sali po raz drugi zapanowała cisza. Tym razem dłuższa.
Wszystkie oczy zwrócone były w stronę Dumbledore'a (tak przy okazji, to nawet nie wiedziałam, że ma aż taką krzepę :D chyba muszę zacząć bardziej doceniać naszego Dumbiego). Usłyszałam zaczynający padać i uderzający przy tym w szyby deszcz.
- Niech prefekci odprowadzą wszystkich do swoich dormitoriów! Profesorowie i ja pójdziemy zobaczyć co się dzieje...
- Krukoni, do mnie!
- Ślizgoni - szybciej! - od razu rozległy się krzyki.
A mi przypomniała mi się sytuacja z pierwszego roku w Hogwarcie. Tyle, że wtedy przyczyną całego zamieszania był Troll Górski. To była niezła lekcja życia :) A poza tym, przecież w ten sposób zdobyłam moich dwóch najwierniejszych przyjaciół, prawda? Może i lepiej, ze Quirell wpuścił tego trolla do lochów... Nie! Hermiono to błędne myślenie, już, koniec!
- Ej, Gryfoni, ruchy! - usłyszałam zdenerwowany głos Rona.
No, opiekunką do dziecka, to on na pewno nie będzie.
Zaczęliśmy poganiać wszystkich w stronę Wieży. Choć było kilka ciekawskich, którzy próbowali wymknąć się, aby sprawdzić o co to całe zamieszanie. Szczerze, to ja też jeszcze nie wiedziałam. Po kilku (a może i kilkunastu?) minutach zaczęliśmy wspinać się po schodach do wieży i wreszcie udało mi się wyjrzeć przez okno.
Widok roztaczał się na błonia, Zakazany Las oraz chatkę Hagrida (musimy go w końcu ponownie odwiedzić!). Mój wzrok padł na wielką, ciemną plamę wiodącą do drzwi głównych szkoły. Zmrużyłam oczy i przez chwilę wpatrywałam się w plamę.
- Centaury! - krzyknęłam.
Nagle wszyscy stanęli. Szybko zganiłam się w duchu i bez żadnych wyjaśnień władczym tonem nakazałem pójście dalej. Wreszcie dotarliśmy do portretu Grubej Damy i po wypowiedzeniu hasła, zadanie jak profekta zostało wreszcie wykonane.
Ze zmęczeniem opadłam na kanapę. W kominku radośnie trzeszczał ogień. Zaczęłam zastanawiać się nad całym zdarzeniem.
Centaury? W szkole? Czego one mogą chcieć? Chyba nikt nie naruszył ich terytorium... Przecież niedozwolone jest wchodzenie do Zakazanego Lasu. Kto mógł być tak głupi i złamać regulamin?!
No na przykład ty Hermiono!
Od razu odezwał się jakiś wewnętrzny, złośliwy, drugi głos. Fakt, obiecywałam sobie na początku nauki w Hogwarcie, że będę wzorową i przykładną uczennicą, ale robiłam to tylko w koniecznych sprawach, prawda? Prawda?
Zresztą - nie oszukujmy się, pewnie i tak jeszcze złamię ten regulamin nie raz.
Westchnęłam.
- Hermiona!
Aż podskoczyłam.
- Ron nie musisz mi wrzeszczeć do ucha! Jeszcze nie ogłuchłam. Ale chyba jeszcze...
- A Harry? Trzeba go znaleźć! Nie ma go tutaj.
Spojrzałam na niego z przerażeniem. Rozzłoszczone centaury potrafią być bardzo groźne. Coś o tym czytałam.
- Jesteś pewien? Nie ma go? Nawet w dormitorium?
- Chyba jeszcze nie zapomniałem jak wygląda – powiedział zniecierpliwiony.
- A peleryna-niewidka?
- Nie ma jej. Widocznie musiał wziąć ją ze sobą...
- Super, to niby jak go mamy znaleźć? - złapałam się za głowę.
- Chodź - przyjaciel chwycił mnie za rękę. - Musimy. Chyba, ze nie chcesz...
Natychmiast wstałam.
- Chyba żartujesz.
Ostrożnie wymknęliśmy się z Pokoju Wspólnego, aby nikt nas nie zobaczył. Na szczęście Gruba Dama spała i nie mogła zwrócić nam uwagi. Rozejrzałam się wokoło. Pusto. Żadnej żywej duszy. Modliłam się w duchu, abyśmy nikogo nie spotkali (oprócz Harry'ego, oczywiście. Jak go znajdę, zrobię mu długi wykład na temat stresu związanego ze zniknięciami. Proszę, żeby nic mu się nie stało!). Szybko zbiegliśmy ze schodów i wyszliśmy na długi korytarz. Również pusty. Zaczęliśmy iść do przodu. Na szczęście dywan położony na podłodze tłumił odgłosy naszych kroków. Co chwila oglądałam się za siebie, żeby sprawdzić czy nikt za nami nie idzie (albo nie leci. Taki Irytek na przykład). Spojrzałam na Rona. Był cały spięty i zdenerwowany. Zresztą mu się nie dziwiłam, bo czułam się dokładnie tak samo. W końcu udało nam się wyjść na ogromną klatkę schodową. Wszystko szło dobrze, tylko był jeden problem. Nie wiedzieliśmy przecież nawet, gdzie można szukać Harry’ego. Spojrzałam na przyjaciela, on na mnie też. Chyba myślał o tym samym. Jednak bez słowa poszliśmy przed siebie, co chwila chowając się za jakieś posągi i gargulce. Oraz uważając na wredne postacie z obrazów. Jedynie dźwięki jakie słyszałam to ruszanie się schodów (najwidoczniej, nie przeszkadzało im to, iż nikt po nich nie idzie) oraz mój własny oddech. Poczułam ciężkie bicie serca. Już dochodziliśmy do końca korytarza.
Nagle usłyszałam czyjeś mocne, szybkie kroki. Natychmiast złapałam Rona i pociągnęłam go za jakiś posąg ropuchy. Wstrzymaliśmy oddech. Może się uda. Zamknęłam oczy, kiedy usłyszałam kroki tuż przed kamieniem.
- No, no. Kogo my tu mamy?
Otworzyłam oczy. Ronald wydał jakiś bliżej nieokreślony dźwięk. Przed nami stał, oczywiście, nie kto inny jak Filch. Czy mogliśmy lepiej trafić?
- Ach! Wreszcie jakiś szlaban! A, niech ja tylko coś wymyślę! Jak dla was, będzie to coś super-ekstra!
Wiesz co, pamiętniku? Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego (Filcha oczywiście, nie - Rona).
Jednak w następnej chwili usłyszałam kolejne, pospieszne kroki.
- O! Ron! Hermiona! Jak dobrze, że was znalazłam! Musicie coś zobaczyć...
To była prof. McGonagall. Musiało się coś wydarzyć, że nawet nie zwróciła uwagi na nasze wymknięcie się z wieży.
Proooszę! Żeby to tylko nie było to, czego najbardziej się boję!



Tutaj zdjęcie od Collina. Ja i Ron na kolacji, po całej "akcji". Czy on nigdy nie rozstaje się z aparatem?:)

[ 1028 komentarze ]


 
1. Wszystko zmierza ku dobremu?
Dodała Hermiona Czwartek, 18 Maja, 2006, 15:12

Nie ma co ukrywać, jak bardzo się cieszę, że będę mogła kontynuować pamiętnik Hermiony :) Będę robiła wszystko co w mojej mocy, aby notatki dodawać jak najczęściej i dobrej jakości. Mam nadzieję, że uda mi się choć w połowie utrzymać tak perfekcyjny poziom, jaki wprowadziła tu Maxyria :)
xoxoxoxoxox.......

Mimo moich usilnych starań, Sterling zdołał w ciągu kwadransa dotrzeć do klasy Wróżbiarstwa i narobić niezłego zamieszania. Ginny, która miała akurat wtedy lekcję, powiedziała mi, że jeszcze nigdy nie widziała jej tak przerażonej (pani profesor od wróżbiarstwa, oczywiście, nie - gnoma). Upuściła cały zastaw do herbaty, który trzymała w rękach. "Było mnóstwo gorącego płynu oraz fusów rozlanych po całej klasie" – wspominała. Jeszcze później zdołałam usłyszeć, iż z fusów ułożył się jakiś niedobry "znak" i przez cały następny dzień Trelawney nosiła czapkę z rogami (nie wnikałam jakimi), aby "odczynić zły urok". Wiesz co pamiętniczku? Czasem, to nawet żałuję mojej decyzji o wypisaniu się z tego przedmiotu. Ale w następnej chwili przed oczami staje mi kryształowa kula i ponurak. Moje największe wspomnienia z lekcji przepowiadania przyszłości z trzeciej klasy. Nie, podziękuję.

Moje życie? Jak na razie gna w szalonym tempie. Szczególnie, kiedy wyczuwa się coraz większe napięcie pomiędzy uczniami poszczególnych trzech szkół. Do Trzeciego - Ostatniego Zadania pozostało już niewiele czasu. Teraz szczególnie na tym przepadają mi popołudnia. Na wertowaniu książek w bibliotece, w poszukiwaniu przydatnych zaklęć do wyzwania. Odkąd Wiktor przyłapał mnie na "pomocy dla Harry'ego", znów chodzi nieco naburmuszony. Lecz nic nie mówił. Żadnej uwagi. Nic. Później będę musiała mu to jakoś wynagrodzić! Na pewno coś wymyślę. Cóż, muszę :)
W trakcie poszukiwać natrafiłam na książkę. Książkę?! Nie! Ba, to zupełnie niewłaściwe słowo. KSIĘGĘ. Choć to chyba też za mało. No, w każdym bądź razie musiałam nieźle się nadźwigać, aby przytargać te kilka kilogramów do pobliskiego stołu. Przetarłam ręką tytuł i moim oczom ukazały się piękne, złote, kaligrafowane litery. "Turnieje Trójmagiczne od wieków" - głosił tytuł. Przewracając kartki próbowałam znaleźć takie zadanie, które najlepiej odpowiadało by naszemu stadionowi do gry w quidditcha. Postępy? Marne. Absolutnie żadne z zadań nie pasowało, chociaż w połowie. Do większości używano wody (oceanów) lub odbywały się pod ziemią, tzn. kilka kilometrów od gleby, oczywiście. Jednak wątpię, czy rozkopywali by całe boisko. Wtedy po co by im były, na brodę Merlina, te przeklęte krzaczory? Po przeczytaniu zaledwie jednej czwartej części księgi, zmęczona i zdenerwowana zerowymi postępami, wcisnęłam lekturę Harry’emu. Mam nadzieję, ze zajrzy do niej chociaż raz.
Wracając do "tych przeklętych krzaków". Zdaje się, że nie tylko Harry uległ ciekawości. Kilka dni potem udało mi się dostrzec kilka uczniów ze szramami na twarzy. Udało mi się również podsłuchać (wiem, wiem ciekawość pierwszy stopień do piekła? A może do odkrycia Trzeciego Zadania turnieju?) rozmowę prof. Pomfrey, gdzie skarżyła się na to, że "wszyscy wtykają nosy, gdzie nie trzeba". No... Myślę, że w tym przypadku wypadało by brać jej wypowiedź dosłownie. Uch... Gdybyśmy chociaż wiedzieli na czym będzie polegało to zadanie... To bardzo by ułatwiło. Na dobrą sprawę, tylko ja siedzę nad tą sprawą. Harry i Ron próbują poprawić nieco rok. Też powinnam się za to zabrać. Jakby nie patrzeć, moja reputacja nieco się obniżyła.
No dobra, dobra. Bardzo się obniżyła. Jak na mnie oczywiście.
- Hermiono, myślę, że naprawdę powinnaś trochę bardziej przyłożyć się do nauki. Taka pilna uczennica!
McGonagall nie dawała mi teraz spokoju. Myślę, że tak naprawdę zależy jej na punktach dla domu i aby utrzeć Snape'a dumę (nie tylko przez te wcześniejsze wgrywania pod rząd Slytherinu Pucharu Domów), bo jak na razie godło z wężem prowadziło. I to nie z byle jaką przewagą. Ale przewagą ponad DWUSTOMA punktami! Oczywiście, cały czas mam rozumieć, że ratunek honoru Gryffindoru leży w moich rękach, tak?
Poza tym już od kilku miesięcy moje miejsce w konkursie Najlepszej Uczennicy Miesiąca już zdążyła zając niejaka Carol Wells z Ravenclawu.

O, matko! Już jest kolacja! Jeśli nie chcę znów pójść spać z burczącym brzuchem (co ostatnio zdarza mi się coraz częściej. Ale czego nie robi się dla przyjaciół, prawda? :) Nawet jeśli polega to na odkurzaniu starych książek). Pisanie dokończę później.

~***~

W nocy.
Na kolację oczywiście przyszłam jako ostatnia. Zauważyłam płomienno rudą czuprynę Rona i szybko pobiegłam zająć swoje miejsce, zanim ktoś inny tego nie zrobi. Nigdzie nie zauważyłam drugiego przyjaciela.
- Gdzie jest Harry? - spytałam.
- Nie mam pojęcia. Podczas naszego... eee... no...
- ...uczenia się... - podpowiedziałam mu.
Choć i tak dobrze wiedziałam, że po hucznych urodzinach Rona (było dużo krzyku, dużo muzyki, dużo piwa kremowego i dużo zabawy, coś jeszcze dodawać?) i otrzymaniu w prezencie najnowszych szachów czarodziejów (jeszcze bardziej brutalniejszych – przynajmniej według mnie. Choć bliźniacy Weasley określili je jako: suuuper!), nauka i poprawianie wyników zeszło zdecydowanie na drugi plan.
- Tak zgadza się - Ron wyszczerzył zęby - Harry nagle wstał i oznajmił, że "natychmiast musi gdzieś iść"...
- Gdzie?
- Nie mam pojęcia! Kiedy go o to spytałem, był bardzo wkurzony. W końcu sobie dałem spokój.
- Dobrze rozumiem? - rozpoczęłam moją rolę w roli psychologa - Tak po prostu sobie wstał? I poszedł?
Przytaknął.
- I ty...
Jednak nie dane było mi dokończyć swoje zdanie, bo wtem do Wielkiej Sali z hukiem otworzyły się drzwi, przez które desperacko wbiegła postać Filcha (o, dziwno, nigdzie nie widać było Pani Norris).
- Panie profesorze! PANIE PROFESORZE!!! - zaczął podbiegać, sapiąc w kierunku Dumbledore'a. - To straszne! To...
c.d.n.


A tutaj zdjęcie biblioteki. Widzicie przez co muszę się przedzierać... :)

[ 821 komentarze ]


 
Narzekaliście, to macie za swoje!:P
Dodała Hermiona Środa, 05 Września, 2007, 18:34

Mówiliście, ze długo nie pociągnę z taką pracą nad tym pamiętnikiem. Mieliście rację! Uciekam z tej stronki z powodów znanych tylko mnie i Andrzejowi(pozrdawiam!:*) . Mam nadzieję, ze ktoś lepszy ode mnie i odpoiedzialny będzie kontynuował ten Pamiętnik ciagnąc dalej wątki, ajkie ja poruszałam. Pozdrawiam Was serdecznie i dziękiuję za czytanie tego Pamietnika, już po raz ostatni:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*
Pamiętajcie, że zawsze mogę tu wrócić!:-D
Maxyria Flemence- Gosia Paczkowska

[ 918 komentarze ]


 
Trudności techniczne.
Dodała Hermiona Piątek, 03 Sierpnia, 2007, 22:57

Wyjechałam na wakacje i stał się cud, jeśli to czytacie. Piszę z laptopa, który często się zacina, więc chyba rozumiecie...
Jeśli ten malutki komputerek nie będzie się za bardzo sprzeciwiał, to dodam notkę, nie zdziwcie się jednak jeśli nie będzie on zdolny do współpracy. Tymczasem w oczekiwaniu na nową notkę zaprawszam Was do kin na film :Harry Potter i Zakon Feniksa, który moim zdaniem zasługuje na 5 gwiazdek.
Całuję serdecznie i mam nadzieję, ze mi się uda pokonać nowoczesne urządzenia;) Maxyria

[ 928 komentarze ]


 
Papierowe ciało, atramentowa krew
Dodała Hermiona Środa, 17 Maja, 2006, 23:23

Harry już wydobrzał, za to mnie złapała alergia. Jest równie uporczywa, co w przypadku Rona(przyp.aut.- w oryginale książki HP nikt nie wspominał o żadnej alergii :-D ). Obydwoje zakłócamy przebieg codziennych zajęć, poprzez wielokrotne kichnięcia. Codziennie muszę chodzić do Skrzydła Szpitalnego i przyjmować jakiś obrzydliwy płyn, a Ron jeszcze gorszy. Harry się z nas śmieje, że trafił na "dwójkę cherlaków z przypadku”, ale uśmiech opuszcza jego twarz, gdy ta "dwójka" opuszcza Eliksiry by pójść do Skrzydła Szpitalnego...

Wiktor ostatnio czuje się o wiele lepiej na duchu zresztą trudno mu się dziwić. Dumbledore wraz, z Karkarowem udzielili mu pozwolenia na latanie na miotle na terenie Hogwartu, Hogsmeade oraz kilku pobliskich wiosek. Ostatnio ‘mój Wiktor’(tak zwykła mówić o nim Ginny) zabrał mnie potajemnie do Hogsmeade. Strasznie nie chciałam z nim lecieć, gdyż wiedziałam, ze to zabronione. Ale gdy Harry pożyczył mi Pelerynę Niewidkę byłam skłonna się zgodzić...I okazało się, że warto było :-D . Wypiliśmy kremowe piwo, obejrzeliśmy śliczny zachód słońca i wróciliśmy do Zamku. Gdy myślę o Wiktorze, to mam motylki w brzuchu...Ale sama nie wiem, co do niego czuję...

Nadal nie mamy pojęcia, co dzieje się pod plandekami na stadionie Quiddicha, jednak ja Ron i Harry zobaczyliśmy coś innego, o czym wiedzieć nie powinniśmy.
Dzisiejszego ranka wszystko zdawało się być normalne- nauczyciele, uczniowie, cały Zamek. Jednak ta normalność nie mogła trwać zbyt długo, przynajmniej dla mnie, rudowłosego chłopaka oraz czwartego zawodnika Turnieju Trójmagicznego. Gdy zadzwonił dzwonek po pierwszej lekcji jak zwykle Harry, Ron, Neville i ja mieliśmy spędzić przerwę razem. Jednak gdy usiedliśmy nieopodal komnaty od Transmutacji, Neville natychmiastowo wstał, wybąknął tylko jakieś niezrozumiałe zdanie i odszedł w stronę Skrzydła Zachodniego.
-Gdzie on tak pędzi?- Zapytał zaintrygowany Ron.
-Wszystko jedno, może idzie wysłać sowę do babci...-Zachichotał Harry.
-Albo zapomniał jakiejś książki z dormitorium.- Ciągnął rozmyślenia Ron.
W każdym razie, zbagatelizowaliśmy jego nagłe zniknięcie. Zazwyczaj nie zwracałam większej uwagi na obecność Neville’a przy naszej trójce, jednakowoż wielce zastanowił mnie fakt, iż chłopak był nieobecny na wszystkich lekcjach do końca dnia. Po obiedzie postanowiliśmy wraz z Ronem i Harry’m poszukać naszego kolegi. Najpierw chłopcy odwiedzili swoje dormitorium, lecz Neville’a tam nie odnaleźli. Następnie poszliśmy pod komnatę do Transmutacji, gdzie widzieliśmy go po raz ostatni.
-A może powinniśmy zawiadomić o jego zniknięciu Dumbledore’a?- Zapytałam zmartwiona.
-A może lepiej nie? Dopiero, jeśli nie odnajdziemy go w całym Hogwarcie możemy rozważyć rozmowę z Dumbledore’m.- odparł hardo Harry.
-No dobrze...Ale w takim bądź razie nie zdążymy przeczesać całego Hogwartu przed kolacją. Pomyślałeś o tym?
-No nie...Lecz jestem pewny, że znajdziemy go wcześniej niż, myślisz...
I wtedy dobiegł nas aksamitny szept, ledwo słyszalny. „I przybędzie on stamtąd, gdzie żaden śmiertelnik znaleźć się nie może. Papierowe ciało, atramentowa krew.” I wtedy zapadła grobowa cisza. Popatrzyliśmy po sobie z przerażeniem.
-Cz-czy to był Neville?- Zapytał cieniutkim głosem Ron.
-Wydaje mi się, że niestety tak.
Doszedł do nas okropny łomot, jakby ktoś kimś uderzał o ścianę. Podbiegliśmy bliżej miejsca, z którego potencjalnie dochodziły dzikie odgłosy. Oparłam się przerażona o ścianę. Za moimi plecami ktoś...Jęczał! Natychmiastowo się odwróciłam i ujrzałam ukryte drzwi. Nacisnęłam na klamkę i ukazała mi się niewielka kanciapa, w której na fatalnie oświetlonym stoliku leżała odwrócona do góry nogami książka. Na ramieniu poczułam drżącą rękę.
-Kto tam leży...?
Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na osobnika związanego liną, który leżał na podłodze. Był to Neville, od razu go rozpoznałam. Harry wraz z Ronem rzucili się na pomoc, a ja stałam jak zahipnotyzowana gapiąc się na książkę. Wreszcie się ocknęłam.
-Neville, kto ci to zrobił?- zapytałam bezmyślnie.
-Pytasz o to, kto mnie związał?
-Tak, o co innego może mi chodzić?
-No cóż...
-Lepiej odpowiedz, czy to zajście miało jakikolwiek związek z tą książką.-mój głos zabrzmiał bardziej stanowczo, niż chciałam.
-Tak. Zapewne słyszałaś kiedyś o sztuce czytania druidów? Jeśli tak, to bez problemu zrozumiesz, co tu się stało.-pierwszy raz słyszałam, żeby Neville mówił z taką pewnością siebie w głosie.
-Owszem, czytałam o tym. To, dlatego opuściłeś zajęcia? Kogo wywołałeś?
-Na brodę Merlina, o czym oni mówią?! Harry, masz pojęcie?
-Już Ci to wyjaśniam, Ron. Dawno, jeszcze zanim magia była na takim poziomie jak dziś, druidzi byli mądrością czarodziejów. Gdy czytali jakąś książkę na głos, rzeczy, o których czytali, zostawały wywołane do naszego świata. Gdy czytali o ograch, ogry pojawiały się obok nich. Ogry z krwi i kości. Na tym polega sztuka czytania druidów.
-Jak to?
-Po prostu. Na tym to polega. Czytania druidów nie da się nauczyć ot tak. Musisz się urodzić z tym darem. Zaiste, Neville jest jedną z nielicznych osób, które to potrafi.- ponownie zwróciłam się do Neville’a.- A więc co wywołałeś?
-Sterlinga.
-Zatem mamy problem.
-A co to jest sterling, do licha?-zapytał zniecierpliwiony Ron.
-To gigantyczny gnom. Tyle, że jest oślizły...Pokaż mi tą książkę. –Chłopak wręczył mi książkę w ślicznej, drewnianej oprawie. Przewertowałam wszystkie stronice. Wyszeptałam zaklęcie a z książki ulotnił się złoty proszek.-I po kłopocie. Sterling zniknie w przeciągu kwadransa. Dokładniej rzecz biorąc-obróci się w popiół.
-To ja już się nie dziwię, czemu jesteś najlepszą uczennicą...-Powiedział ze zdziwieniem Harry.
[image]

[ 1063 komentarze ]


 
Przepraszam....ZNOWU!
Dodała Hermiona Niedziela, 22 Lipca, 2007, 21:48

Wiem, pisze, ze bede częściej dawać wpisy, jednakowoż zostałam brutalnie pozbawiona dostępu do Pamiętnika Hermiony zatem nie miałam możliwości dodać wpisu. Przepraszam Was serdecznie, wiem ze macie prawo denerwowac ie na mnie, rozumiem. Niebawem pojawi się kolejna notka...Przepraszam...
Maxyria Flemence

[ 792 komentarze ]


 
Pod plandeką
Dodała Hermiona Niedziela, 14 Maja, 2006, 23:10

Po Waszych długich komentarzach mobilizacyjnych oraz po naprawie komputera wreszcie wzięłam się do pracy. Mam nadzieję, ze spodoba się Wam moje dzieło...
-----------------------------
-Moja blizna!
-Harry, usiądź-podprowadziłam Harry’ego na ławeczkę.
-Zaraz....Poczekaj...Przed chwilą coś zobaczyłem, jakby wizję.
-Co?! HARRRY! CO zobaczyłeś?!- Byłam już mocno zdenerwowana, bo pocierał bliznę przez dłuższą chwilę.
-Glizdogon...Rozmawia z Voldemortem...Mówi, że zrobi to bezwarunkowo...i szybko...
-A jednak ma to związek z Voldemortem...Ale co zrobi Glizdogon?!- Nabrałam pewności, że niebezpieczeństwo nadchodzi.
-Nie wiem...W tym rzecz...Voldemort musi być blisko, bo jak sama widzisz, cierpię z powodu blizny.
-Ale nie zauważyłeś gdzie rozmawiali lub, kto tam jeszcze był?
-W jakimś okrągłym pokoju...Aaaałła!- Harry zaczął zwijać się na ziemi. Po czole spływał mu pot, oczy miał mocno zaciśnięte. Jego okulary leżały gdzieś w trawie. Gdyby jakiś przechodzeń zobaczył mojego przyjaciela, z pewnością stwierdziłby, iż oberwał jakimś zaklęciem niewerbalnym..
-Harry! Co ci jest?!- Wpadłam w panikę. Zaczęłam szturchać Harry’ego, sama nie wiedziałam, co robić. Zawsze szczyciłam się opanowaniem w kryzysowych sytuacjach, ale tym razem coś we mnie pękło. Od razu zaczęłam sobie wyobrażać, ze Voldemort nas obserwuje i rzucił na Harry’ego zaklęcie odległościowe...Byłam przerażona wytworem własnej wyobraźni!- Haaaaaarry!
Po niecałej minucie, która wydawała mi się być wiecznością, chłopak był zdolny znów podnieść się z ziemi. Założył okulary na nos, otarł pot z czoła i zdyszany powiedział:
-Samego Voldemorta tu nie ma. Jest tu jego poplecznik.
-Matko Jedyna, już chciałam biec po madame Pomfrey. Twoje czoło...Już nie piecze?- Byłam wielce zaaferowana tym, co działo się przed minutą, w ogóle nie słuchałam przyjaciela.
-Już tylko troszkę, ale-przyłożyłam rękę do jego blizny. Była bardzo gorąca- posłuchaj mnie, Hermiono! VOLDEMORTA TU NIE MA!
-Yhy...Jak to? To dlaczego tak piekło cię czoło?
-Bo jest tu jego wysłannik i zapewne jakoś kontaktuje się ze swoim panem.
-Widziałeś to?
-Tak, ale bardzo niewyraźnie. Jakiś człowiek rozmawiał z Glizdogonem przez kominek. O tym, co ma zrobić tu, w Hogwarcie.Niestety nie widziałem jego twarzy. Tylko długie włosy wystające spod kaptura.
-Jakiego były koloru?
-Ciemny blond.
-No to cudownie, nie ma co. Jakieś ¾ osób w całym Hogwarcie ma długie włosy w takim kolorze. Z poszukiwań nici, przynajmniej na razie.
-Masz rację, dzisiaj nie ma sensu szukać takiej osoby. Chodźmy lepiej podejrzeć, co szykują za tymi płachtami.
-Dasz radę?
-Tak, na pewno.
Wzięłam Harry’ego pod rękę, żeby w razie czego nie upadł na ziemię. Cicho i w największej konspiracji(Harry stwierdził, że to właśnie słowo będzie najodpowiedniejsze, aby opisać nasze działania) podeszliśmy do plandeki osłaniającej rzeczy, które się pod nią działy(szkoda, że nie mieliśmy Peleryny Niewidki).
-Ty obserwuj, czy nikt nie idzie, a ja zajrzę do środka.- powiedział Harry.
-Oczywiście.-Wiem, że te wszystkie wydarzenia, są zupełnie do mnie niepodobne, jednak, gdy Malfoy dogadał mi, że zawsze przestrzegam regulaminu, postanowiłam trochę „wyluzować” jakby określił to Ron...- Tylko pośpiesz się!
Widziałam jak Harry włożył swoją głowę pomiędzy dwie części wielkiej plandeki, jednak od razu ją cofnął.
-Tam jest żywopłot. –Stwierdził Harry, poczym dotknął ręką swojej twarzy, a na palcach ujrzał krew.- I w dodatku mocno drapie...
Faktycznie, musiał mocno drapać, skoro cała facjata Harry’ego była podrapana.
-Najwidoczniej...Hehe- chciało mi się śmiać, gdy spojrzałam na Harry’ego. Wyglądał jakby miał ciężkie starcie z nożyczkami...-Niczego się nie dowiemy, jeśli ta „roślinka” otacza cały stadion. Chodźmy lepiej...Bo znowu wpadniesz na jakąś roślinę :-D .
-Ha, ha, ha! Bardzo zabawne. Tylko jak teraz wytłumaczę te zadrapania wszystkim ludziom...A w szczególności Malfoy’owi?
-Wymyślisz coś, no chodź już...
Spokojnie doszliśmy do wejścia do zamku. Jednak nie było już tak spokojnie w samej budowli...
-Harry! Gdzieś ty był!?- Ron był widocznie zaaferowany. Gdy Harry chciał mu odpowiedzieć, rudzielec odparł-Z resztą nieważne. Dumbledore ogłosił dokładny termin Trzeciego Zadania! Biegnij zobaczyć!- Ron wskazał mu tablicę ogłoszeń, wokół której stało mnóstwo osób. Gdy Harry odszedł, Ron zapytał- A czemu on jest taki pokaleczony? Coś Ty mu zrobiła?
-Ja nic mu nie zrobiłam...Z resztą wszystko Ci opowiem...
Akurat, gdy zakończyłam moją twórczą część opowieści, Harry przecisnął się przez tłum uczniów i powiedział:
-Pomóżcie mi się przygotować na 1 czerwca...To będzie wielki dzień.
***

Po przygodzie z żywopłotem Harry był zmuszony pójść do Skrzydła Szpitalnego, żeby madame Pomfrey go opatrzyła. Przez wiele tygodni po całym zamku krążyły( i krążą) plotki o sposobie powstania tych zadrapań, na szczęście żadna z tych opowieści nie była prawdziwa...’Na szczęście’, bo gdyby prawda by się wydała, ukarano by nas bardzo surowo.
Dla własnej zabawy napiszę tu kilka podstawowych mitów:
„Harry całował się z Madame Rosmertą w krzewach Zakazanego Lasu( dziwnym zbiegiem okoliczności kelnerka z Hogsmeade także ma ostatnio dziwne zadrapanie na twarzy) i trafił na krzew kłujących róż.”
„Harry pojedynkował się ze Snape’m. Niestety przegrał.”
„Harry zaciął się przy goleniu. Tylko, czemu na całej twarzy? Może ma tak duży zarost?”
„Harry dawno nie obcinał paznokci, a często się drapie. To właśnie jest powód!”
Istnieje jeszcze wiele ciekawych teorii, ale nie mam ochoty ich tu przytaczać.
Jestem strasznie senna, a za oknem deszcz leje strumieniami... Na szczęście w Proroku Wieczornym przedstawili pogodę na jutro- „Będzie ciepło”(ale się rozpisali :-| ...). Mam nadzieję, bo jutro idziemy do Hogsmeade :-D. Pewnie ludzie będą pytać Madame Rosmerty, czy to prawda, ze całowała się z Harry’m...Będzie zabawa!
-----------------
Teraz zaczyna się pora wyjazdów. Ja także wyjeżdżam. Zapewne notka pojawi się za 10-14 dni, nie wiem kiedy wrócę...Sorry:*

[ 783 komentarze ]


 
Oczyszczona
Dodała Hermiona Piątek, 21 Kwietnia, 2006, 18:53

Czekałam i czekałam, aż w końcu znurzył mnie sen. Rano, gdy otworzyłam oczy moją uwagę przykuła mała czarna sówka o wielkich zielonych oczach. Zaspana podeszłam do okna i wpuściłam zwierzątko do dormitorium. Dziewczyny jeszcze spały, więc nie chcąc ich budzić poprostu wzięłam sówkę na ręce i poszłam z nią do Pokoju Wspólnego. Usiadłam na sofie a ptaka postawiłam na oparciu. Sówka niecierpliwie trząchała swoją nóżką, do której przywiązany miała list. Nagle ożywiłam się widząc na pergaminie charakter pisma Wiktora. Szybko odwiązałam starannie przywiązaną wiadomość i literki ułożyły się w następującą treść:
"Hermi, mogłem się domyślić, ze będziesz miała żal za to, ze napierw poinformowałem Rona o całym zdarzeniu. Widzisz, jest pewien powód. O śmierci dowiedziałem się właśnie od Rona. Czytajac to pewnie zastanawiasz się jakim cudem...Ron pomylił moją i swoją sowę i przeczytał list od mojej sowy. Właśnie w tym liście można było preczytać o śmierci dziadka...Naprawdę przykro mi, ze tak to wszystko wyszło i naprawdę błagam Cię o wybaczenie. Wiem, ze mogę Ci ufać... ILY:*"
(ILY-I LOVE YOU) No dobrze, dał nawet niezłe wytłumaczenie :-D . Jednak coś mi tu śmierdzi. Nie pasuje mi tu coś...Od kiedy Świstoświnka i ta mała czarna sówka są do siebie podobne? Nie wiem, dla mnie to nie układa się w logiczną całość...
Już trochę opanowana wstałam z sofy i zauważyłam, że wczorajszego wieczoru się nie umyłam ! Moje włosy były tłuse(prawie jaku u Snape'a ;-) ) a ja czułam sie bardzo nieświeżo. Postanowiłam pomyśleć o wszystkim pod chłodnym prysznicem :-D . Zrzuciłam ciuchy(spałam w normalnym ubraniu czekając na list), rozpuściłam włosy i weszłam pod prysznic. To takie cudowne uczucie, jak woda spływa po całym ciele zmywając wraz z potem wszystkie problemy. Zwyczajnie poczułam się oczyszczona :-D .
Ubrałam się, ładnie spięłłam włosy i zeszłam na śniadanie nie myśląc już o Wiktorze i tym podobnych sprawach...
Przy stole Gryfonów zebrało sie stosunkowo mało osób,ale mnie było to na rękę. Przynajmniej mogłam zjeść dużo tostów :-D . Potem popędziłam na zajęcia i reszta dnia upłynęła w miarę spokojnie...do czasu aż pojawił się Malfoy. Draco Malfoy. Gdy zobaczył moją fryzurę postanowił pobawić się moim kosztem i zaczął mówić- "Hej, wieża Eiffle na głowie" i tak dalej...Było to strasznie żenujące, bo i Gryfoni i Ślizgoni patrzyli się na mnie z politowaniem...Wtedy do akcji wkroczył Wiktor. Przyleciał na miotle, chyba z treningu, i podniósł Malfoy'a do góry. Przerażony blondyn zaczął sie miotać, wtedy Wiktor szepnął mu do ucha na tyle głośno, że usłyszałam zdanie "Przeproś Hermionę!" i wtedy Malfoy zaczął przepraszać i kajać się, ponieważ Wiktor jest bardzo silny i potrafi nieźle kogoś pobić/ uszkodzić, a Malfoya szarpał za kark. Usłyszałam cudowne zdanie- "Przepraszam Gran...mhm..Hermiono, ze naśmiewałem się z Ciebie, bo masz naprawdę ...ładną fryzurę..." Było to dosć naciągane ale zawsze coś :-D . Wreszcie Wiktor puścił Draco na ziemię , a ten zaczął czołgać się po podłożu i grozić przyjazdem swojego ojca...Stara śpiewka, tatuś zawsze ma przyjechać, ale założę się, ze jeśli pan Malfoy dowiedziałby się, że Malfoy został pobity przez najlepszego gracza w quiddichu to nawrzeszczałby na Dracona :-D . Dobrze mieć sławnego chłopaka ;-) .
Po południu postanowiłam trochę się "powentylować" (jak nazwała to Ginny) wiec poszłam na trybuny stadionu.Przynajmniej taki miałam plan...Okazało się, że nie można tam wchodzić z powodu organizacji Turnieju Trójmagicznego. Wywnioskowałam, że trzecie i za razem ostatnie zadanie odbędzie się na stadionie quiddicha... Najłatwiej byłoby twierdzić, że zadanie polegać będzie na lataniu na miotle, to także wyjaśniałoby częstotliwość treningów Wiktora...No, ale przecież to byłoby zbyt banalne. Musiałam troche powęszyć... :-D . Starałam się ujrzeć coś pomiędzy nałożonymi na cały stadion płachtami, jednak były na tyle dobrze wyczarowane, że nic nie dało sie zobaczyć... :-( Zatem muszę porozmawiac o tym z Harry'm... :-).
Znalazłam go na błoniach, czytał jakąś wielką księgę.
-Harry! Mam dobrą i złą wiadomosć. Którą wolisz najpierw?
-Dobrą.
-Na stadionie quiddicha szykują coś związanego z trzecim zadaniem.
-Acha, fajnie...a ta zła wiadomosc?
-Nie wiem, jak sprawdzić, co tam szykują...Może mi pomożesz?
-Jasne. Chodźmy!
No i poszliśmy. Harry złapał sie za czoło, powiedział:...
CDN.
[image]
-------------------
Przepraszam Was serdecznie, ze nie było notki p[rzez tak długi czas, ale sami wiecie- brak czasu, czasem lenistwo, miłość itp... Wybaczcie! Całuję Was mocno :*

[ 997 komentarze ]


 
Gazetka Szkolna i inne perypetie
Dodała Hermiona Czwartek, 20 Kwietnia, 2006, 19:38

Oj, dzieje się w Hogwarcie, dzieje się! Pewna panna z Hufflepuffu wniosła do prof. Dumbledore'a o stworzenie szkolnej gazetki Hogwartu o tytule "Życie Hogwartu" (Cóż za oryginalna nazwa![sarkazm]).Pan profesor po burzliwej dyskusji, której byłam świadkiem, z opiekunem domu pomysłodawczyni, dyrektor zgodził się na ten 'nowatorski' pomysł! Oczywiście stworzenie takowej mugolskiej gazetki('mugolskiej' bo ma ona nie zawierać ruchomych zdjęć itp.)wzbudziło wiele kontrowersji wśród uczniów Hogwartu...i właśnie tej sprawie muszę poświęcić kilka kartek w moim Pamiętniku ;-) .
Pamiętnego dnia, 18 kwietnia po obiedzie, prof. Dumbledore poprosił wszystkich, abyśmy zostali przy stołach i posłuchali ogłoszenia. Dyrektor stwierdził, że słusznym będzie, jeśli w Hogwarcie powstanie gazetka szkolna. I to nie byle jaka gazetka szkolna, bo [b]mugolska gazetka szkolna[b/]! I wtedy w Wielkiej Sali wybuchły krzyki zachwytu i oburzenia, niektóry 'buczeli', inni klaskali z radości. Jakby tego było mało, Dumbledore zaprosił na środek bladą, szczupłą blondynkę, która jak się potem okazało, była pomysłodawczynią i zostanie redaktor naczelną "Życia Hogwartu". Profesor powiedział, że ta niziutka trzecioklasistka Hermenegilda Johnson, w najbliższych dniach poprowadzi nabór do redakcji pisemka. Jeśli znajdzie się ktoś chętny, to ma się do niej zgłosić. No im potem dopiero zaczęło się piekło dla tej blondyneczki...
Zauważyłam, że była cała czerwona na twarzy, a pot ciekł jej ciurkiem po czole. Dumbledore poprosił ją, aby opowiedziała, czym będzie zajmować się gazetka. Mała powiedziała, że "gazetka będzie informować wszystkich o tym, co..." i wtedy Hermenegilda zwymiotowała :-D . Był to dość nieoczekiwany obrót akcji, ale cóż, zdarza się :-D .Jednakowoż nie chciałabym być na miejscu tej Puchonki, zważywszy na to, ze teraz Malfoy ilekroć zobaczy ją na korytarzu wyzywa ją i śmieje się z niej...Biedactwo...
"Życie Hogwartu" już przeszło do historii, mimo, ze nawet nie ukazał się jeszcze pierwszy numer. Niektórzy mówią, ze to dobrze, że w czarodziejskiej szkole wreszcie będzie jakiś mugolski akcent, a inni twierdzą, ze to hańba i że ten szmatławiec już przed premierą jest dla nich śmieciem. Bywa i tak...Mnie osobiście jest to dość obojętne, ponieważ i tak czytam tylko "Proroka Codziennego" i wiem, co dzieje się w Hogwarcie(dzięki Ginny :-D ).

Wiktor ma ostatnio jakieś dziwne wahania nastrojów. Śmiejemy się z Ginny, że jest w ciąży :-D , bo raz jest taki radosny, a za chwilę jego mina wygląda tak ' :-( '. Albo np. siedziałam w bibliotece i czytałam książkę o hipogryfach, żeby wysłać coś przydatnego Syriuszowi i Dziobkowi i poczułam, że Wiktor (jak zawsze) położył mi rękę na ramieniu i schylił się, żeby zobaczyć, co tak studiuję. Wtedy pocałowałam go w policzek(jak zawsze) a on strasznie się oburzył i zaczął jakoś dziwnie się zachowywać... Przeraziło mnie to więc zapytałam tylko "CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE?!" i biegiem opuściłam bibliotekę. On lekko zszokowany i swoim i moim zachowaniem wybiegł za mną:
-Wybacz mi, Hermi...Ja nie panuję nad sobą. Widzisz, mój dziadek zmarł kilka dni temu, a ja byłem bardzo do niego przywiązany i chyba nie umiem się pogodzić z tym, ze odszedł...-wtedy pierwszy raz w życiu zobaczyłam łzy w jego niemalże czarnych oczach. Był taki nieporadny i przez to taki...niewinny. Przytuliłam go mocno i zapytałam:
-Czemu wcześniej mi tego nie powiedziałeś? Wtedy spędzałabym z Tobą więcej czasu, żebyś nie musiał o tym wszystkim myśleć...Chciałabym, żebyś wiedział, że masz we mnie oparcie.
-Wiem, Hermi...Ale jest mi tak ciężko...Karkarow zamęcza mnie swoimi treningami, a ja nie mam na nic humoru ani ochoty. To takie straszne uczucie, ze nie było mnie przy dziadku, kiedy umierał...Nawet nie zdążyłem się z nim pożegnać...
No i wtedy nie wiedziałam o zrobić. Rozkleiłam się. Tak, szczerze wyznam: Hermiona Granger zaczęła płakać przy swoim chłopaku. Jejku, naprawdę było mi żal Wiktora...W końcu się uspokoił i mogliśmy normalnie pogadać, o czymś przyjemniejszym. Jednak cały wieczór myślałam o tym, czemu Wiktor nie zaufał mi i nie powiedział, tak ponurej nowiny...No i wtedy przyszedł Ron.
-Zauważyłeś, ze Wiktor ma ostatnio strasznie zmienne humory?
-Tak...Powiedział mi nawet dlaczego. Jakieś 3 dni temu.
-Naprawdę powiedział Ci?!
-Tak...Ale nie bij mnie za to!
-Mnie powiedział dopiero dzisiaj...On mi nie ufa..
-Hermiona, nie myśl w takich kategoriach. Może nie chciał Cię martwić swoimi problemami?
-Moze tak, ale nie będę miała pewności, dopóki nie powie mi dlaczego tak postąpił...Wyślę mu sowę!
-Rób co chcesz, tylko sądzę, że on napisze Ci to co ja Ci przed chwilą powiedziałem...Ale Twoja wola.
-Dobra, powiedz Harry'emu, ze nasza lekcja opóźni się o 15 minut. Z góry dzięki!
-Tak, na razie...
No i pobiegłam do sowiarni. Wysłałam Aeth (moją ulubioną sowę)z listem o następującej treści:
"Dowiedziałam się od Ronalda, ze powiedziałeś mu dużo wcześniej o śmierci Twojego Dziadka. Zastanawia mnie tylko dlaczego powiedziałeś mu o tym jako pierwszemu? Myślałam, że masz do mnie zaufanie i czujesz we mnie oparcie. Widocznie się myliłam. Wyjaśnij mi to wszystko jak najszybciej. Twoja Hermiona."
Na odpowiedź czekam cały czas. Mam nadzieję, ze już niedługo Wiktor rozwieje moje wątpliwości jakimś sensownym argumentem...
[image]

[ 771 komentarze ]


« 1 2 3 4 5 »  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki