Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 


Zawsze uważałam, że prowadzenie pamiętników, dzienników itp. to strata czasu. Ale zmieniłam zdanie pewnego lipcowego dnia, gdy wydarzyło się coś niezwykłego. Coś, co zmieniło całe moje życie. Na zawsze! Coś, co nie przytrafia się zwykłym 11 - letnim dziewczynom, bo właśnie tyle mam lat. Nazywam się Hermiona Granger i mieszkam wraz ze zwykłymi rodzicami (obydwoje są dentystami) w najzwyklejszym angielskim miasteczku. Ale ja nie jestem zwykłą dziewczyną, ja jestem czarodziejką!
| Koniec Sierpnia + Wrzesień | Październik | Listopad | Grudzień | Styczeń | Luty |
| Marzec | Kwiecień |


01.10
Jestem idiotką. Jestem idiotką. Chyba muszę skończyć z Ronem raz na zawsze. Jestem wariatką. Ten palant rzucił na mnie zaklęcie niskiej samooceny. Jestem głupia. Aaa… Nie wytrzymam tego dłużej. Jestem niemądra. Idę poszukać jakiegoś antidotum, bo za chwilę zwariuję. 

Uff… Już wszystko w porządku. Muszę obmyślić plan zemsty. Może zamienię go w ropuchę!? Nie! To zbyt skomplikowane. Może rzucę na niego zaklęcie jąkania się? Nie! To zbyt popularne. Hmm… A może by tak… To będzie odpowiednie. I nikt nie będzie mnie podejrzewał. Wspaniale!
Moja roślinka wciąż rośnie. Ma coraz bardziej smoliste pąki, a jeden już nawet rozkwita. Wspaniale! Życie jest wspaniałe! Ja także jestem wspaniała! To dodałam, żeby podbudować swoją samoocenę. 

02.10
Nienawidzę Snape'a! On powinien uczyć zbrodniarzy, a nie grzeczne dzieci. Jak on mógł odjąć Gryfonom dziesięć punktów, za to, że Ron zapomniał dodać do swojego eliksiru pazura smoka? Jak on w ogóle śmiał?
Wcieliłam w życie mój plan dotyczący Rona! O już prawie jedenasta. Za chwilę zacznie krzyczeć i wybiegnie z dormitorium chłopców. Dziesięć… dziewięć… osiem… siedem… sześć… pięć… Hmm… Czyżbym słyszała jakiś krzyk? Ciekawe kto to mógł być? Ktoś chyba wybiega z dormitorium chłopców! Ciekawe dlaczego? Hmm… Czyżby ktoś biegał po pokoju wspólnym Gryfonów? Któż to może być? O tej porze! Może to Ron?! Ciekawe co go mogło tak przerazić?
No, dobra. Teraz mogę przyznać sama przed sobą, jaka jestem genialna. Dzisiaj wieczorem wkradłam się do dormitorium chłopców i… i włożyłam Ronowi do łóżka trzy gumowe pająki. Ale wcześniej rzuciłam na nie zaklęcie. Równo o jedenastej miały zamienić się w żywe i chyba słyszę tego efekty. Ciekawe jak długo Ron nie wejdzie do swojego łóżka! Na razie (z tego co słyszę) biega jak opętany po pokoju wspólnym Gryfonów.
Chyba pójdę spać. Jestem taka zmęczona.

03.10
Wczoraj byłam tak zajęta sprawą Rona, że zapomniałam wspomnieć, że znowu śledziła mnie ta wredna Parvati. Hmm… Skoro załatwiłam Rona, pora się zająć nią. Tyle, że ona jest chyba trochę inteligentniejsza od tego rudego półgłówka. Ciekawe jak wczoraj wyglądał biegając i krzycząc. Pewnie bardzo interesująco. Jestem pewna, że gdybym go zobaczyła zemdlałabym z… eee… z… zachwytu. Ale wracając do Parvati! Muszę coś wymyślić. Nie mogę pozwolić, żeby do końca życia mnie szantażowała. A swoją drogą co by się stało, gdyby Harry wiedział, że oglądam jego treningi. Przecież równie dobrze mogłam wyjść odetchnąć świeżym powietrzem i od niechcenia spojrzeć na jego wyczyny. 

04.10
Mam dość! Zjadłam już całe moje magiczne pióro (może nie zjadłam , ale poćwiartowałam), a nie wymyśliłam jak mam załatwić Parvati. Może potem pójdę wypożyczyć książkę: "Zabawne zaklęcia bez większej szkody".
W moim dormitorium nie mogę się skupić, bo moja roślinka już urosła i śmierdzi jak skarpetki nie prane od roku. Już wszystkie dziewczyny zrobiły mi awanturę i powiedziały, że jeśli do jutra nic z tym nie zrobię, to wyrzucą to "cuchnące świństwo". Przecież ta roślinka nic im złego nie zrobiła. Jest taka ładna i delikatna.
Kończę już tą moją dzisiejszą notkę, bo chyba się zaplątałam. Trzy razy powtórzyłam słowo zrobić (o czwarty!). Co za wstyd!

05.10
Myślę, że Parvati nie będzie więcej próbowała szantażu. Musiałaby być głupia! Po tym jak się z nią rozprawiłam! A zresztą opiszę to z drobnymi szczegółami.
Około godziny 19:00 wyszłam przez dziurę w portrecie i szybko ukryłam się za pobliska zbroją. Za niecałe pięć minut zza obrazu wyłoniła się Parvati i (święcie przekonana, że już jestem na boisku do Quidditcha) ruszyła w dół schodami. Cichutko na paluszkach poszłam za nią (przy każdym jej niespokojnym ruchu chowając się za najbliższą zbroję lub rzeźbę). O dziwo, przez całą drogę nie obejrzała się ani razu! Kiedy zauważyła, że nie ma mnie przy boisku, ukryła się w krzakach i przez szpary między gałęziami zaczęła przyglądać się Harry'emu. Bezszelestnie podeszłam bliżej i z całej siły popchnęłam ją do przodu, tak że próbując złapać równowagę wyleciała z zarośli i wpadła wprost w ramiona Olivera Wooda, powalając go na ziemię. 
Wątpię, żeby kiedykolwiek zachciało się jej jeszcze szantażu. I wątpię również, żeby kiedykolwiek ze mną jeszcze zadarła.

06.10
Dzisiaj Fred i George cały dzień chodzili za Parvati i żartowali z niej przekrzykując się nawzajem, np.:
- Kochanie! Czy nie masz ochoty paść mi w ramiona? - spytał Fred w czasie przerwy na lunch.
- Nie jestem tak przystojny jak Oliver Wood, ale też mam kilka zalet! Chcesz się przekonać? - dodał George.
Takich tekstów były tysiące. Trochę mi jej nawet szkoda, ale nareszcie ma za swoje.
Zaniosłam swojego kwiatka profesor Sprout. Warto było znosić ten smród, bo dzięki temu Gryffindor zdobył 25 punktów (pięć dodała za wytrwałość).
Nareszcie mogę być w pełni szczęśliwa. Parvati już mnie nie szantażuje, Ron chyba też dał mi spokój i przede wszystkim nic mi nie śmierdzi.

07.10
Kto wymyślił taką bzdurę, że lekcje astrologii odbywają się o północy w najwyższej wieży? Czyli w najzimniejszym miejscu w całym zamku! Takiego idiotę powinno zamknąć się tam na całą noc w letniej szacie. To oczywiście nie dotyczy profesora Dumbledore'a, prof. McGonagall, prof. Sprout, prof. Flitwicka i innych, za wyjątkiem Snape'a i Filcha. Ich można by tam zamknąć na cały rok (mogliby zabrać ze sobą Rona).

08.10
Dzisiaj pięknie świeciło słońce, więc w czasie przerwy na lunch wyszłam na dwór. Wzięłam ze sobą książkę, żeby poczytać wśród opadających z drzew złotych liści. A co do tej lektury, którą zabrałam ze sobą, to jest ona bardzo ciekawa ("Transmutacja od A do Z"). Ale wracając do tematu, usiadłam na ławce, rozłożyłam książkę na kolanach i zagłębiłam się w lekturze, czyli zajęłam się tym, co lubię najbardziej.
- Ej...słyszysz mnie? - czyjeś słowa wdarły się do mojej książkowej rzeczywistości.
- Co? - spytałam niezbyt inteligentnie i odwróciłam się w stronę dobiegającego mnie głosu. Przed sobą ujrzałam Lavender (najlepszą koleżankę Parvati). 
- Słucham! - poprawiłam się, od razu nastawiając się do niej wrogo i z hukiem zatrzaskując książkę.
- Nie przeszkadzam? - spytała Lavender i nie czekając na odpowiedź usiadła obok mnie. - Wiesz...Hermiono, może nie powinnam, ale chciałam cię zapytać, czemu izolujesz się ode mnie, od Parvati i innych dziewczyn?
- Eee... - wyjąkałam w pierwszej chwili, lekko zdziwiona tym pytaniem. -Właściwie to nie wiem. Wydaje mi się, że to wy mnie nie lubicie...
- Nieprawda! Nie mamy powodu, żeby mieć coś przeciwko tobie!
- A ten z poniedziałku nie był wystarczający? - spytałam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Myślę, że nic takiego się nie stało! Powiem ci w tajemnicy, że od pierwszych dni w Hogwarcie Parvati podobał Oliver Wood...
No...cóż! Może wreszcie będę miała koleżankę albo nawet dwie. I tak bym sobie poradziła, ale z przyjaciółką lub przyjacielem przy boku byłoby łatwiej...

09.10
Kocham profesor McGonagall! Kocham Dumbledore'a! Kocham profesora Snape'a! Kocham Lavender! Kocham Parvati! Kocham Rona... chyba trochę przesadziłam, ale kocham cały świat, oprócz Rona. Dzięki mnie Gryffindor zdobył 30 punktów! Tylko i wyłącznie dzięki mnie! Profesor McGonagall dała mi je za to, że umiałam zamienić taki mały naparstek, czy coś podobnego w taki dziwaczny przedmiot.
Oprócz tego dzisiaj Snape był dla mnie względnie miły (jak na niego miły, ale gdyby to inny nauczyciel tak się do mnie odnosił nazwałabym go wrednym przez dwa w). Mianowicie powiedział, ze mój eliksir jest w miarę poprawnie zrobiony.
Kocham cały świat (za wyjątkiem Rona). Z tego powodu chce mi się śpiewać, ale dla dobra świata daruję to sobie.

10.10
Świat jest bury i ponury. Odrobiłam wszystkie lekcje, więc nie mam nic interesującego do roboty. Lavender i Parvati rozmawiają o jakichś damskich, ściśle tajnych sprawach, więc nie będę im przeszkadzać. Harry i Ron rozmawiają o nowej szacie Snape'a. Zresztą i tak bym się nie odważyła do nich podejść. A przynajmniej nie przy Ronie. Niewiadomo czym by mi się odwdzięczył za te trzy pająki (dziwne, nadal czuje pewien objaw wesołości na to wspomnienie). George i Fred opracowują taktykę szybkiej ucieczki z zamku. Im też wolę nie przeszkadzać. Mogłoby się to źle dla mnie skończyć, np. wyrosłyby mi zielone uszy albo coś jeszcze gorszego. Hmm... chyba pójdę zamienić kilka słów z Nevillem.

11.10
Nie będę się dzisiaj rozpisywać, bo po pierwsze czytam bardzo interesującą książkę z biblioteki, a po drugie już ja kończę, więc potem pójdę poszukać do biblioteki inną.

12.10
Wysłałam dzisiaj list do rodziców. Opisałam w nim jak tu jest wspaniale i w ogóle. Napisałam, że dobrze się uczę, zdobyłam sporo punktów dla mojego domu i nie mam bliskich przyjaciół (chlip!). Ale czemu właśnie ja?! Przecież nie jestem gorsza od innych. Przeciwnie! Jestem od wielu osób lepsza! Inteligentna, mądra, ładna, wspaniała, skromna(?) itp. Kartek by mi zabrakło, żeby wypisać wszystkie moje zalety (i...wady)! No...myślę, że moja samoocena jest już tak wysoka jak miesiąc temu. Ale musiałam się napracować, żeby odwrócić to zaklęcie Rona. Przeczytałam w jednej książce, że własną samoocenę trzeba stale podnosić, żeby szanować, lubić i tolerować samego siebie i innych.
Ale wracając do rodziców! Ciekawe jak zareagują, widząc sowę pukającą w ich mugolskie okno!? Pewnie dostaną zawału, ale to już nie moja wina. Mówiłam im, że powinni przeczytać kilka książek o magii, ale oni się uparli, więc to ich sprawa jak zareagują.

13.10
Takie zwierzęta jak Ron powinno się zamykać w klatce albo Azkabanie (to takie więzienie dla czarodziejów). Jeśli ktoś tego nie zrobi w najbliższym czasie, będę musiała sama się tym zająć. Hmm...zresztą to nie jest taki głupi pomysł, ale należy mu się coś dużo gorszego za to, co dzisiaj mi zrobił. Otóż on rzucił na mnie zaklęcie potarganych włosów (on sam jest za głupi, żeby wpaść na coś takiego, ale pewnie nauczyli go tego Fred i George). I teraz (chlip!) wyglądam jak idiotka z włosami sterczącymi pionowo w górę. Jednym słowem wyglądam jakby strzelił we mnie piorun. Dopóki czegoś nie zrobię ze swoją czupryną, nie mogę wychodzić z dormitorium dziewcząt nawet na krok. Przysięgam, że tym razem Ron pożałuje i to bardzo. Muszę się z nim rozprawić raz na zawsze. Swoją drogą on jest chyba nienormalny, żeby po tej przygodzie, która miała miejsce niecałe dwa tygodnie temu, jeszcze ze mną zadzierać.

14.10
Dzisiaj nie miałam czasu zająć się Ronem, bo cały dzień przegadałam z Lavender i Parvati. Muszę przyznać, że to była niezwykle ciekawa konwersacja. Dowiedziałam się, że one także nie przepadają za Ronem. Poza tym Parvati podziękowała mi, że wepchnęłam ją w ramiona Olivera Wooda, bo przekonała się, że wcale nie jest taki cudowny i uroczy jak jej się wydawało. Lavender dała mi małą radę jak mogłabym pozbyć się Rona na jeden dzień, znaczy to, że nie musiałabym go widzieć nawet przez minutkę przez całe piękne dwanaście godzin. Jutro na pewno się nim zajmę! Choćby przez to Gryffindor miał stracić milion punktów, ON POŻAŁUJE!!!

15.10
Dzisiaj poczekałam aż wszyscy zasną i cichutko (na paluszkach) wkradłam się do dormitorium chłopców. Wstrzymując oddech podeszłam do łóżka Rona i sprawdziłam czy na pewno śpi (szczegółem jest, że gdyby nie spał miałabym przechlapane). Następnie jak mogłam najostrożniej, wyjęłam ze swojej sakiewki pyłek, który wcześniej przyrządziłam z włosa hipogryfa i łuski smoka i rozsypałam go dookoła łóżka Rona. Zapewne jutro zobaczę, a raczej usłyszę efekty mojego eksperymentu. Albo to złudzenie, albo ogarnia mnie jakaś niepohamowana radość. Muszę zatkać sobie usta, bo parsknę śmiechem, a wszystkie dziewczyny już śpią. Swoją drogą ciekawe czy Ron będzie bardzo głośno wzywał pomocy.
Moje włosy ciągle nie wyglądają najlepiej. Co prawda nie stoją już pionowo do góry i już wczoraj wyszłam normalnie z dormitorium, ale szczerze mówiąc mam pełno kołtunów i nie mogę znaleźć żadnego zaklęcia, które mogłoby rozplatać moje kłaki. Chyba się powieszę!

16.10
Ron darł się do samego południa, czyli dopóki profesor Dumbledore nie wydostał go z tego małego więzienia. Tak! Zorganizowałam mu mały "Azkaban". Ciekawe co poczuł, gdy rano zauważył, że on i jego łóżko znajdują się za kratami grubości okazałych drągów, odpornymi na większość zaklęć? Pewnie poczuł się jak...jak...w więzieniu! W tej mojej, małej cudownej celi musiał przesiedzieć aż pięć godzin. Było to trochę mniej czasu, niż miałam w planie, ale nic nie poradzę na to, że profesor Dumbledore jest geniuszem. Geniuszem!? Hmm...To mało powiedziane! On jest arcygeniuszem!
Włosy nareszcie doprowadziłam do porządku. Dlatego zmieniłam zdanie i wieszanie przełożę na większą i bardziej oficjalna okazję.

17.10
Nie mogę w to uwierzyć! Skąd on wiedział? Kto mu zdradził moją tajemnicę? Lavender? Nie, to niemożliwe! Parvati? Nie, to też niemożliwe! Sam się musiał tego dowiedzieć! Ale jak? Gdzie? Kiedy? Pytam się jak? Jak do...? Jakim sposobem Dumbledore dowiedział się, że to ja uwięziłam Rona?
Hmm... Przeanalizuję to jeszcze raz. Może przyjdzie mi coś do głowy! Zacznę od początku!
Dziś podszedł do mnie profesor Dumbledore i z błyskiem w oku spytał:
- Czy myślisz, że mszcząc się na nim zlikwidujesz problem?
- Ja? Na kim? - wykrztusiłam zdumiona.
Nic więcej nie wyjaśniał! Powiedział tylko, żebym zastanowiła się czy naprawdę warto.
Pytam się jak? Jak? Jak? Jakim sposobem? Skąd? Kto jest zdrajcą? Może kiedyś go nie zauważyłam! Nie mam pojęcia skąd on to wie, ale muszę tego się dowiedzieć! Choćby nie wiem co!

18.10
Posunęłam się za daleko, wiec mam za swoje. Mogłam się domyślić, że przed profesorem Dumbledorem nic się nie ukryje. 
Dzisiaj próbowałam go śledzić tak jak kiedyś Parvati. Niestety on chyba w przeciwieństwie do niej ma oczy z tyłu głowy. Szłam za nim co chwila kryjąc się za kolumny. W pewnym momencie, (kiedy nikogo nie było w pobliżu) on nie odwracając się, zapytał:
- Hermiono! Czy nie sądzisz, że zbroje byłyby lepszą kryjówką.
Czerwona jak burak, zwiałam stamtąd najszybciej jak mogłam.
W sumie to jest ciekawe! Skąd on to wiedział? Może ma dar przewidywania, albo cos w tym stylu? Nie wiem, w każdym bądź razie, idę się uczyć transmutacji, bo mam małe zaległości.

19.10
Dzisiaj Fred i George pod przysięgą, ze nikomu nie wspomnę o tym nawet słówkiem, pokazali mi nad czym pracują od początku roku. Zobaczyłam jakieś rysunki, nakreślone na pergaminie czerwonym atramentem. Nie wiem dokładnie, co to miało przedstawiać, ale obaj mieli bardzo zadowolone miny. Ten szkic przypominał coś jakby ciastko z majonezem, posmarowane marmoladą (????? - ble...). Pod spodem znajdowała się krótka notatka: "Lewe przejście od prawej, idź prosto i zawróć, wejdź do wieży i zejdź na dół." Nie wiem, o co w tym wszystkim chodziło, bo najpierw to ciastko, a potem ten dziwny podpis. Bardzo lubię Freda i George'a i ich dziwactwa ( tak sobie myślę, że oni mnie też). A w ogóle to zastanawiające, jak dwóch tak inteligentnych chłopców może mieć takiego beznadziejnego brata jak Ron?
Wiem, ze brzmi to bardziej niż dziwnie, ale to musi mieć jakieś znaczenie. Mam już tego dość! W głowie ciągle mam jakieś zagadki i zamiast zająć się lekcjami, próbuję je rozwikłać, a to do niczego nie prowadzi.

20.10

Wcale nie myślę nad tym, jak profesor Dumbledor dowiedział się o tym, że to ja zamknęłam Rona w mini "Azkabanie". Wcale nie myślę też nad tym, co robią Fred i George. Cały świat mnie nie interesuje, bo ja skupiam się na nauce... Kogo ja oszukuję??? W ogóle nie jestem w stanie odrabiać prac domowych, bo głowę zaprzątają mi głupie zagadki! Muszę je jak najszybciej rozwikłać, bo widzę, że nie ma innego sposobu na to, żeby się od nich uwolnić!

21.10
Napiszę chyba krótkie opowiadanko!
"KRWAWA ZEMSTA!"
Szedł sobie raz czarodziej, śpiewając:
Ach ten Ron: uduszony!
Powieszony!
Podsmażony!
Zastrzelony!
A wszystko to, za sprawą 
Hermiony Granger!
KRWAWY KONIEC!
Ułożyłam to na cześć Rona. Gdy następne pokolenia będą to czytały, wyobrażą sobie mnie jako sławną królewnę, która za jednym zamachem ścięła trzynaście głów ogromnego smoka o imieniu Ron. Szkoda, że to nie jest prawda! Gdyby tak było, śpiewano by o mnie hymny, głoszono wiersze i pisano opowiadania.
Ups... chyba mnie poniosła wyobraźnia, ale naprawdę przydałoby się podsmażyć Rona za to co zrobił. Jak on śmiał podstawić mi nogę! Przez niego runęłam jak długa na ziemię. Ale nie pozostałam mu dłużna! Zwymyślałam go przed Gryfonami, Puchonami, Krukonami i... i... Ślizgonami, a potem jakby nigdy nic odeszłam. Może profesor Dumbledore będzie miał do mnie pretensje, ale nic na to nie poradzę. Miałam mu podziękować?! O, nie! Po moim trupie! Raczej wolałabym się rozebrać przed całą szkołą.

22.10
Wiedziałam, że z tego nie wyniknie nic dobrego, ale musiałam spróbować. Inaczej nie dałoby mi to spokoju. Więc dzisiaj postąpiłam dokładnie według wskazówki, która znajdowała się na pergaminie Freda i George'a. Wyszłam z wieży Gryfonów i skręciłam w prawo, potem weszłam w pierwszy korytarz od lewej. Dalej szłam według kolejnych wskazówek, ale nic mi z tego nie wyszło, więc zaczęłam się wspinać na wszystkie wieże po kolei. Kiedy zziajana wchodziłam chyba na milionową, usłyszałam cichy pisk, a potem spadłam w czarną przestrzeń. Miałam szczęście, że nie skończyło się to dla mnie śmiercią. Gdyby nie to, że KTOŚ założył jakąś parszywa siatkę, w którą wpadłam, już bym nie żyła. Po jakichś dwóch godzinach siedzenia (a raczej leżenia) w tych warunkach pojawił się Fred lub George (nie odróżniam ich) i rycząc ze śmiechu wyciągnął mnie z tego okropieństwa. Miałam ochotę go spoliczkować, ale tylko nadepnęłam mu na nogę. W zasadzie to sama jestem sobie winna, dałam się podpuścić jak mała, naiwna dziewczynka.
Czyli pierwsza zagadka rozwiązana. Zrobili to, żebym się od nich odczepiła! W rzeczywistości pracują nad czymś innym, ale co to może być? No... nie! Kolejna zagadka.

23.10
Zastanawia mnie pewna kwestia. Czy istnieje takie coś, jak szubienica dla nauczycieli? Obawiam się, że jednemu z naszych byłaby potrzebna. Hmm... Te zdania nie przyniosły mi ulgi. Spróbuję metody nr 2. Nienawidzę SEVERUSA SNAPE'A! I hate him! Nie znoszę go ! Nie cierpię go! Nie mogę na niego patrzeć! Hmm... To też nie przyniosło mi ulgi! Najwyższa pora na plan nr 3! Chyba jednak nie! Profesor Dumbledore by się dowiedział i wyrzucił mnie z Hogwartu, gdybym tylko spróbowała wprowadzić plan nr 3. Z drugiej strony ciekawe, jakby zareagował... i wyglądał Snape, gdyby zobaczył na drzwiach swojego gabinetu kartkę z napisem: "Groźny, a raczej podły Severusik Snapek...!" Ale może urzeczywistnię go za kilka lat...

24.10
Szkoda, że Snape jest nauczycielem. Gdyby był uczniem, załatwiłabym go na cacy, jak Rona. Rzuciłabym na niego zaklęcie rozdygotanych dłoni albo śledziowego oddechu. Hmm... Chyba by tego nie przeżył! Oczywiście ze wstydu! Ale lepiej nie próbować! Mogłoby się to dla mnie źle skończyć! Na przykład zanikiem kości lub mięśni (przypominałabym wtedy sflaczałą oponę do roweru, a przecież nie chcę dać Ronowi powodu do radości). Może by tak napisać krwawą zemstę na Snape! Chyba lepiej nie! I tak, gdyby Snape albo inny nauczyciel się dorwał do mojego dziennika, mogłabym tego nie przeżyć. Hmm... mam wrażenie, że dzisiaj za dużo myślę o śmierci. Ciekawe dlaczego? Przecież to, że Snape odciął Gryfonom 20 punktów, za to, że przez całą lekcję trzymałam palce w górze, nie jest powodem do popełnienia samobójstwa, ale najwyżej do śmiechu... Ha... ha... ha... Dziwne! Ale jakoś nie chce mi się śmiać.

25.10
Chyba muszę przestać myśleć o Severusie Snape, bo przychodzą mi do głowy coraz głupsze pomysły. Jak zakucie go w kajdany czy dyby, albo przywiązanie go do czubka najwyższej wieży w Hogwarcie. Lepiej pójdę się uczyć! Może to pozwoli mi zapomnieć o tym incydencie z piątku.

26.10
Lavender? Nie! Parvati? Nie! Snape? Nie! Irytek? Nie! Harry? Nie! Ron? Nie! Skoro nie oni, to kto? Kto zabrał z dormitorium dziewcząt moją ulubioną książkę czyli "Zaklęcia na każdą pogodę"? Kto to mógł być? Hmm... A może...? Tak, to musieli być oni! Ale po co im moja księga? Przysięgam, że ich zabiję! Tym razem nie żartuję! Miarka się stanowczo przebrała. Pożałują i to bardzo!
Tak, że nigdy więcej nie spróbują nawet mi wbić drzazgi w palec! Czemu zemsta jest taka słodka? Zupełnie jak czekoladowe żaby! Dość gadania! Idę rozprawić się z panem Fredem Weasley'em i z panem George'm Weasley'em!
Ale ich jest dwóch, a ja sama jedna. Nie mogę sobie jednak odmówić tej przyjemności, żeby spróbować.

27.10
Nie wyszło! Ale to nic! Przynajmniej nie mogę sobie zarzucić, że nie próbowałam. Cóż, próbowałam, ale skończyło się moja klęską. Mogłam się tego domyślić! Przecież Fred i George są ode mnie starsi, a jakby tego było mało, jest ich dwóch (wiem, że się powtarzam, ale co innego mogę zrobić). Usiłowałam dać im nauczkę, zabrać moją książkę i wymusić z nich, nad czym pracują od początku roku. Nie chcieli się przyznać, więc użyłam zaklęcia wymuszającego.
Niestety odwdzięczyli mi się mydlanym zaklęciem (do tej pory z ust wylatują mi przezroczyste bańki). Oczywiście nic nie osiągnęłam! Nie dałam im nauczki (za to ja dostałam niezłą)! Nie odzyskałam swojej książki (w najbliższym czasie wyrwę im ją, choćby siłą)! I nie pisnęli nawet słowa o tym, nad czym pracują!
Klęska! Wstyd! Hańba! No cóż, zaklęcia nie działają. Trzeba to z nich wyciągnąć podstępem...

28.10
Dzisiaj jak zwykle siedziałam w pokoju wspólnym Gryfonów odrabiając prace domowe, kiedy usłyszałam jakiś szelest. Z niepokojem rozejrzałam się dookoła, ale wszyscy sprawiali wrażenie tak bardzo zajętych swoimi sprawami, że prawdopodobnie nie usłyszeliby nawet trąby powietrznej. Zaintrygowana tą sprawą nadstawiłam uszy. I znowu usłyszałam ten charakterystyczny szelest. Skupiłam się jeszcze bardziej, żeby dowiedzieć się skąd on dochodzi. Gdy miałam już 100% pewność, podniosłam się i pobiegłam do dormitorium dziewcząt. Przyłożyłam ucho do drzwi, żeby rozwiać wszystkie swoje wątpliwości. Tak! W środku wyraźnie ktoś coś darł! Z impetem otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się straszny widok. Irytek cierpliwie darł coś, co przypominało nową szatę Lavender, a wokoło leżały rozwalone książki powyrzucane z kufrów.
- Zostaw to! - krzyknęłam.
- Jak sobie życzysz, długozęba - odparł złośliwie i rzuciwszy szatę zniknął.
W tym momencie usłyszałam tupot nóg na schodach i do dormitorium wbiegły Parvati z przyjaciółką.
- Coś ty zrobiła? - krzyknęła z przerażeniem Lavender.
Oczywiście wszystko im wyjaśniłam, ale nie wiem czy uwierzyły.

29.10
Parvati i Lavender trochę mnie unikają. Są przekonane, ze to ja zniszczyłam tę szatę. Chyba nie mogły wpaść na głupszy pomysł. Tez coś...! Ja! Chce mi się śmiać, jak tylko sobie wyobrażę siebie drącą nowe ubranie Lavender. A jakie ja niby miałabym ku temu powody? Dokuczyć jej? Po co? Z zazdrości? Moje podobają mi się bardziej. W końcu trzeba szanować to, co się ma. Hmm... I tak nic na to nie poradzę. Tłumaczyłam im! Ale skoro chcą tkwić w błędzie, to proszę bardzo. Życzę miłego bycia w błędzie i przez to zacofania. Niezła mowa mi wyszła! Muszę im to powiedzieć! Może wreszcie do nich dotrze, że to nie ja, ale chory umysłowo Irytek! Obwinianie mnie za to, że złośliwy poltergeist zniszczył suknię jest równie logiczne, jak oskarżenie, że to przeze mnie Sami-Wiecie- Kto uśmiercił tylu ludzi...

30.10
W Hogwarcie panuje prawdziwy chaos. Wszyscy biegają po szkole, co chwila wykrzykując: "Jutro Halloween!" albo dla odmiany: "Jutro Noc Duchów". Ciekawe jak to wygląda w magicznym świecie, bo np. mugole w Anglii traktują Halloween jak noc przebierańców. Pamiętam, że jak byłam mała chodziłam od domu do domu udając wiedźmę lub inną zjawę, krzycząc: "cukierek albo psikus". Teraz uważam to za kompletną bzdurę. Strata czasu! Pewnie w Hogwarcie będzie to wyglądało bardziej magicznie. Duchy, czarodzieje itd. Czego można chcieć więcej? To na pewno będzie niezapomniana noc! Zupełnie jak z bajki! Już się nie mogę doczekać! Super! 
Szkoda tylko, że nie wszystko jest takie wspaniałe. Lavender i Parvati twierdzą, że to ja podarłam tę szatę. A Ron! Ron jak zwykle jest niemiły.

31.10 godz. 13:00
Chlip… chlip… Nienawidzę Rona! Wstrętny, rudy brzydal. Chlip… Jak on śmiał mnie tak wprost obrazić! Nieraz robił mi głupie psikusy, ale wtedy mogłam mu się odwdzięczyć. Chlip... Właściwie to nie wiem, co mnie tak dobiło. Może chodzi o to, że wiele razy rzucał na mnie zaklęcia i dokuczał mi, ale nigdy nie powiedział mi czegoś tak niemiłego. Właściwie rozmawiał wtedy z Harrym, ale przypadek chciał, że szłam za nimi i słyszałam każde słowo. 
Wszystko zaczęło się na lekcji z profesorem Flitwickiem, kiedy Ron przypadł mi za partnera do ćwiczeń. Źle wypowiadał zaklęcie, więc wyjaśniłam mu na czym polega problem i pokazałam mu prawidłową wersję, ale on się oburzył i do końca lekcji patrzył na mnie z boku. A potem, w czasie przerwy powiedział... chlip: 
- Nic dziwnego, że nikt nie może jej znieść. Ona jest koszmarna, naprawdę.
Może to prawda!? Może nikt mnie nie lubi!? Lavender uważa, że podarłam jej szatę! Parvati jest jej przyjaciółką, więc podziela jej zdanie! Ron mnie nie cierpi z bliżej niewyjaśnionych powodów! A Harry jest jego kolegą! Buuuuuu! Chlip... chlip... chlip...

31.10 godz. 18:00
Chlip...
Przed chwilą była w łazience Parvati i pytała o powód mojego smutku. Początkowo starałam się ją ignorować, ale kiedy zaczęła naciskać, wstałam z posadzki, wyprostowałam się i tłumiąc łzy wykrzyczałam jej w twarz:
- Powinnaś wiedzieć! A teraz zostaw mnie! Wynoś się! Nie chcę nikogo widzieć, a już w szczególności ciebie!
Kiedy Parvati nadal stała w miejscu i wyglądała tak, jakby przyrosła do ziemi, pomogłam jej wyjść, czyli z całej siły popchnęłam ją w kierunku drzwi.
Chlip... Teraz już nigdy się do mnie nie odezwie. Buuuuu...! Pewnie teraz wszyscy wspaniale się bawią na uczcie! Buuuuu...!

31.10 godz. 22:00

Może nie jest tak źle! Może ktoś mnie jednak lubi!
Ale zacznę od początku. Chlipałam właśnie cicho w kącie łazienki, kiedy poczułam straszny smród. Zaraz potem usłyszałam coś jakby powarkiwania i ciężki łoskot o posadzkę. Od razu nasunęło mi się na myśl najgorsze: SMOK! Niewiele się pomyliłam, bo chwilę później zobaczyłam gigantycznego, wysokiego na dwanaście stóp trolla górskiego. Wyglądał tak przerażająco jak w książce. Miał małą głowę, grube jak pnie nogi i maczugę, którą trzymał w obrzydliwej łapie. Ale ani jego smród, ani jego wygląd zewnętrzny nie były najgorszą rzeczą jaka miała mnie dzisiaj spotkać! Najgorsze było to, że on wchodził do mojej łazienki! Zamarłam z przerażenia! Pierwsza myśl, jaka zaświtała mi w głowie bynajmniej nie charakteryzowała się szczególną oryginalnością. Marzyłam tylko o jednym, żeby stamtąd uciec! Szkoda, że teleportacji będę się dopiero uczyła za kilka lat. Nie mając innego wyjścia, zaczęłam powoli przesuwać się ku drzwiom, kiedy usłyszałam, że ktoś je zamknął na klucz. Obiecuję, że już nigdy, przenigdy nie zabiję pająka. Wiem jak on wtedy się czuje. Jak w potrzasku! Tak właśnie czułam się ja! Jak w ślepym zaułku! Z jednej strony przywarłam plecami do ściany, a z drugiej napierał na mnie ogromny troll. Wiedziałam, że zbliża się koniec moich dni, kiedy drzwi otworzyły się z impetem i do środka wpadli jak burza Harry i Ron. Dalej wszystko potoczyło się tak szybko, że nawet dokładnie nie wiem, jak go pokonali. Pamiętam tylko, że Harry wsadził mu różdżkę do nosa, a Ron znokautował go maczugą. Po tym ataku troll padł jak martwy na podłogę.
Nie minęło kilka minut, gdy do środka weszli profesor McGonagall, profesor Snape i profesor Quirrell. Wszyscy troje zaczęli krzyczeć na Harry'ego i Rona. Wtedy uświadomiłam sobie, że oni uratowali mi życie i jestem im coś winna. Za wszelką cenę spróbowałam wykrztusić z siebie kilka słów. Powiedziałam, że wydawało mi się, że sobie sama poradzę z trollem, a oni uratowali mnie od niechybnej śmierci. Okłamałam nauczycieli, ale może dzięki temu zyskam dwóch przyjaciół, bo przecież gdyby MNIE nie lubili, nie ryzykowaliby DLA MNIE życia.

Cały dział prowadzi nasza kochana redaktorka Ada Biskup!!!

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki